Odpowiedź red. Mazurkowi, czyli logika przed retoryką
Nie zamierzam konkurować z red. Mazurkiem w figurach retorycznych. Chcę jedynie odwołać się do faktów i logicznego myślenia…
Red. Mazurek stwierdza: "I oczywiście nikt za nikogo nie jest odpowiedzialny, a taki prowincjał nie ma pojęcia o sprawach finansowych, które jego zakon prowadzi. I tu zadumać się wypada, zważywszy, że pisze to …były prowincjał. Jezuitom gratulujemy przełożonych, chciałoby się powiedzieć".
No cóż! Napisałem w moim tekście akurat coś odwrotnego, a mianowicie, że w sprawach personalnych i finansowych nie jest tak, że wszyscy w Kościele odpowiadają za wszystko, ale że władze konkretnego podmiotu kościelnego (np. prowincji zakonnej) odpowiadają za ten właśnie podmiot. A zatem za prowincję zakonną X odpowiadają władze tejże prowincji X, a nie prowincjał prowincji Y, nie biskup krakowski, nie episkopat.
Jest wszak logicznym stwierdzenie, że nie można obwiniać jakiegoś podmiotu kościelnego za grzechy popełnione przez inny podmiot, który działał autonomicznie. Żadną miarą nie napisałem, że "nikt za nikogo nie jest odpowiedzialny". Wręcz przeciwnie! Każdy jest odpowiedzialny za to, za co jest odpowiedzialny - jako prowincjał warszawskiej prowincji jezuitów byłem odpowiedzialny za decyzje personalne i finansowe swojej prowincji i od tej odpowiedzialności się nie uchylam. Nie twierdzę też, że to w porządku, iż "prowincjał nie ma pojęcia o sprawach finansowych, które jego zakon prowadzi". Wręcz przeciwnie! Twierdzę, że prowincjał jest odpowiedzialny za sprawy finansowe swej prowincji. Ale nie jest odpowiedzialny za to, co się dzieje w innym podmiocie kościelnym, który rządzi się swoimi prawami. Czy red. Mazurek nie rozumie tych prostych i oczywistych rozróżnień, czy też dokonuje świadomych manipulacji w sytuacji, w której brak mu jakichkolwiek uczciwych argumentów?
Red. Mazurek stwierdza: "A co, chciałby tu Ksiądz Doktor zamiast felietonu widzieć dysertację "Wpływ agentów SB na instytucje kościelne w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem jezuitów"? Macie kilku zakonnych historyków, to ich namówcie. Mogliby zacząć od monografii TW "Anteusz".
Panie redaktorze! Pan jest po prostu niedoinformowany. Sprawa o. Ludwika Piechnika, który - nota bene - nie należał do mojej prowincji zakonnej, została już dawno przez zakonnych historyków zbadana w oparciu o źródła w IPN, a władze prowincji, do której ów jezuita należał, wiedzą wszystko na temat jego uwikłania we współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. Nikogo zatem nie trzeba namawiać, żeby tą sprawą się zająć. Bo dawno się już tym zajęli. Niech Pan nie wyważa otwartych drzwi. Nie wymagam, aby Pan redaktor pisał jakąś dysertację. Prosiłbym, jedynie, aby Pan zapoznał się bardziej z faktami, zanim zacznie wydawać uogólniające osądy pt. duchowni to, a jezuici tamto…
Red. Mazurek stwierdza: "Moi zakonni polemiści gorąco zaprzeczają, by jezuici kiedykolwiek kryli agentów we własnych szeregów. To ciekawe, zważywszy, że z zakonu nie wyleciał żaden agent bezpieki, za to wywalono na twarz demaskującego ich diakona, ks. Andrzeja Miszka, co zresztą Kowalczyk uznaje za całkowicie uzasadnione i potrzebne".
Niczemu gorąco nie zaprzeczam. Po prostu stwierdzam, że dwie prowincje jezuitów polskich mają wystarczającą wiedzę na temat kontaktów ich starszych współbraci ze Służbami Bezpieczeństwa, aby uniknąć sytuacji, że ktoś skompromitowany taką współpracą pełni w zakonie ważne funkcje. Z zakonu za bycie świadomym TW nikt nie wyleciał, bo to nie jest powód, aby siłą wyrzucać starszego człowieka na bruk. Nie ma to jednak nic wspólnego z jakimkolwiek kryciem. Diakon Miszk dostał dymisję nie za swą postawę w sprawie lustracji, ale za całokształt swego życia zakonnego. I jeśli przełożonym zakonu można w tej kwestii stawiać jakiś zarzut, to tylko taki, że nie wyrzucili go z zakonu wiele lat wcześniej.
Red. Mazurek stwierdza: "Gdybym był subtelny jak Kowalczyk napisałbym, że źle pojęta lojalność wobec zakonu grozi nam za to stanięciem po stronie zbrodniarzy i morderców. Ale nie napiszę. I w ogóle o lustracji w Kościele pisać więcej nie zamierzam. Bo też koń jaki jest, każdy widzi".
No, ale jednak Pan napisał. A jest to zdanie nie tylko podłe, ale po prostu bez sensu. O lustracji niech Pan rzeczywiście już nie pisze. Ale niech Pan w tej sprawie się po prostu doszkoli i wyjdzie z prymitywnych schematów. Bo Pan nie widzi, jaki jest koń. Pan nie zna faktów i miesza wszystko ze wszystkim. Zawsze byłem za lustracją przeprowadzoną na jasnych zasadach; za lustracją, w której rozróżnia się różne sytuacje, a nie "gorliwie" miesza wszystko w jednym worze. To, że w Polsce nie przeprowadzono rzeczywistej lustracji, jest winą zamieszania, jakie tworzyli ubecy i różni TW, ale także ci z drugiej strony, którzy kompromitowali ideę lustracji swoją nielogiczną zawziętością, myloną z rzeczywistą troską o prawdę.
Skomentuj artykuł