Odzyskać krzyż dla wierzących

(fot. youtube.com)

Jeśli ktoś w Kościele w Polsce miał dotychczas jakiekolwiek wątpliwości, to po tych trzech wypowiedziach sprawa jest jasna. Krzyża, symboli religijnych i liturgii nie wolno używać jako narzędzi w działaniach politycznych.

Zdjęcia członków Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) maszerujących pod koniec kwietnia br. przez Warszawę za krzyżem przejdą do historii. Nie tylko dlatego, że marsz odbył się niemal natychmiast po opublikowaniu przez Konferencje Episkopatu Polski ważnego dokumentu, zatytułowanego "Chrześcijański kształt patriotyzmu" i w oczach niejednego obserwatora mógł wyglądać na swego rodzaju odpowiedź daną biskupom przez środowiska narodowe. Zdjęcia te przejdą do historii również dlatego, że to właśnie z nimi kojarzone będą bardzo stanowcze i ostre wypowiedzi polskich hierarchów w kwestii nadużywania krzyża i innych chrześcijańskich symboli religijnych.

W wystąpieniach kilku biskupów pojawiły się w tym kontekście tak mocne słowa, jak nadużycie, bluźnierstwo i profanacja. To sygnał, że zdecydowanie przekroczone zostały granice wykorzystania znaków wiary i Kościół poczuł się zmuszony do ich obrony. Głosy przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, Prymasa Polski i metropolity warszawskiego brzmią również jak bardzo poważne ostrzeżenie wobec tych, którzy w makiaweliczny sposób sięgają po kościelne dziedzictwo i próbują posługiwać się nim do osiągania własnych partykularnych celów. Przestroga zaadresowana jest również do ludzi Kościoła, którzy na tego rodzaju praktyki dają przyzwolenie, wprost lub choćby tylko przez milczenie i brak reakcji. Zwraca uwagę jednoznaczność słów wspomnianych trzech polskich arcybiskupów, nie pozostawiająca miejsca na poszerzające czy łagodzące interpretacje.

Abp Stanisław Gądecki 2 maja stwierdził bezpośrednio i przejrzyście, że "Używanie symboli chrześcijańskich, w tym krzyża, i podnoszenie przy tym haseł antychrześcijańskich, jest niedopuszczalne". Dodał, że szerzenie nienawiści w żaden sposób nie ma związku z patriotyzmem: "Podobnie jak i manipulowanie Kościołem czy jego liturgią dla swoich własnych celów partyjnych". Jeszcze dosadniej wyraził się metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Podczas Mszy św. w intencji Ojczyzny, odprawionej w Święto Narodowe 3 Maja i uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, nie zawahał się powiedzieć: "Nie zawsze użycie krzyża, czy próba schowania się za krzyżem Chrystusa, jest godna tego świętego znaku. Czasem wręcz bywa profanacją krzyża i nie ma nic wspólnego z patriotyzmem".

DEON.PL POLECA

Wreszcie kilka dni później, w niedzielę, 7 maja, Prymas Polski abp Wojciech Polak, precyzyjnie wyjaśnił, że "Krzyż nie może być niesiony na czele takiej czy innej grupy - choćby sama miała poczucie, że jest wierząca czy do wiary się odwołuje - gdy podczas tego marszu czy pochodu padają słowa nienawiści, złości, agresji, podszyte chęcią poniżenia, zniszczenia czy zniesławienia innych". Stwierdził, że "prawdziwie bluźnierstwem jest wykorzystywanie go jako znaku walki z kimkolwiek czy przeciw komukolwiek". Znamienne, że abp Polak mówił to na Kalwarii Pakoskiej podczas odpustu z okazji święta znalezienia Krzyża świętego. Jeśli ktoś w Kościele w Polsce miał dotychczas jakiekolwiek wątpliwości, to po tych trzech wypowiedziach sprawa jest jasna. Krzyża, symboli religijnych i liturgii nie wolno używać jako narzędzi w działaniach politycznych.

Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" podsumowując niedawną wizytę papieża Franciszka w Egipcie zauważył, że konsekwentnie odrzuca on instrumentalne traktowanie religii. To niebezpieczeństwo, które czai się nieustannie, w każdych czasach i odnosi również do chrześcijaństwa. Próby instrumentalnego traktowania Kościoła oraz jego nauczania dla osiągania doraźnych celów politycznych i partyjnych, dla zdobycia lub utrzymania władzy, dla przyciągnięcia pod swoje sztandary i przekonania do swojej ideologii jak największej rzeszy zwolenników, nie są niczym nowym. Historia pokazuje, że kończą się one niedobrze zarówno dla tych, którzy je podejmują, jak i dla Kościoła.

W ferworze dyskusji wokół wspomnianych wyżej wypowiedzi polskich biskupów pojawiają się opinie przypominające, że sięganie po symbolikę religijną i kościelne nauczanie w kontekście politycznym było w pełni akceptowane, np. w roku 1980, gdy na bramie gdańskiej stoczni zawisł krzyż. To prawda. Krzyż na bramie stoczni nie budził i nie budzi kontrowersji. Dlaczego? Ponieważ był on wtedy znakiem jednoczącym. Dzisiaj coraz częściej podejmowane są próby manipulowania krzyżem, uczynienia z niego symbolu podziałów, a nawet wykluczania jednych przez drugich.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odzyskać krzyż dla wierzących
Komentarze (12)
Andrzej Ak
14 maja 2017, 22:07
Festiwal zawłaszczania Kościoła oraz Krzyża trwa w najlepsze. A przecież Kościół również mogą tworzyć dwaj narodowcy wierzący w Boga, którym nie obce jest "Bóg, Honor, Ojczyzna". Niestety wielu biskupów pojmuje Boga jako zawłaszczoną przez nich Osobę dla celów własnych w postaci korzyści politycznych i finansowych. Honor to dla nich to tylko puste i niewygodne hasło. A Ojczyzna to ziemia nie z tego kraju. Nie twierdzę, że tacy są wszyscy Biskupi, jednak wymienieni i owszem. Dodam jeszcze, że wedle wielu wizji charyzmatyków jest wielu duchownych, którzy realizując politykę zapomnieli o służbie Chrystusowi i ludziom w potrzebie. I tak dołączyli do grona dusz cierpiących piekielne katusze. Nie zapominajmy, iż zło jest mistrzem w zwodzeniu i dzieleniu wielu wierzących. Tym samym zamiast wytykać palcami i wyzywać od manipulatorów i bluźnierów może czas stanąć przed lustrem i przyjrzeć się sobie nieco dokładniej. Po przeciwnych stronach płaszczyzny podzielonych chrześcijan z jednej strony dostrzegam narodowców, a na drugim "lewakujących" duchownych. I jedni i drudzy pobłądzili i potrzebują przemiany serc. Tylko kto im pomoże? Co powiedzieć o pasterzach, którzy wyklinają niewygodne im owce Chrystusa? Bardzo chciałbym się mylić i spać spokojnie. bardzo chciałbym
Zbigniew Ściubak
14 maja 2017, 16:40
Czy politycy przemawiający z trybuny na jasnej górze, w czasie uroczystości religijnych to jest znak jednoczący? Czy wtedy jest okej, a jak narodowcy to już nie jest okej?
15 maja 2017, 10:29
Narodowcy nawiązujący do faszyzmu nie są "okej".
14 maja 2017, 10:42
Franciszek szturchnął  biskupów, by mocniej postarali się przekonywać wiernych do akceptacji uchodźczej bieżączki, ci zaś na tę okoliczność przywalili nacjonalistom. To nic,iż owi nacjonaliści stoją w pierwszym szeregu obrońców krzyża prezed działalnością rozmaitych tworów człowiekopodobnych wycierających sobie tyłki i genitalia o symbol chrześcijaństwa, trzeba było ich wystawić  bo nie pasują do liturgii bożka Demosa. To już  niestety  nie tylko koniunkturalizm lecz efekt soborowego wypięcia się na obecność Chrystusa w przestrzeni publicznej, efekt zdrady i pełzającej apostazji. 
14 maja 2017, 11:22
Oj Pan by sobie popalił, 1050 stosów na 1050 lecie chrztu!
ZZ
z z
14 maja 2017, 10:35
Głos biskupów, którzy wybrali rolę sług lewka-Bergoglio, nie powinien być traktowany jak głos Kościoła.
14 maja 2017, 11:20
No to trzeba Kościół rozwiązać i będzie po sprawie. Będzie mniej ciemnoty, mniej zabobonu tylko co będą wykrzykiwać chłopcy "pamiętamy". Zreszta oni wykrzykują cokolwiek byle komuś skopać tyłek. 
ZZ
z z
14 maja 2017, 11:35
Tu się zgodzę, z "Kościoła" w takim wydaniu pożytek mógłby mieć co najwyżej ISIS
MR
Maciej Roszkowski
14 maja 2017, 20:45
Brawo! Głosem Kościoła powinna zostać uznana internetowa naparzanka. Czy słyszał Pan kiedy te slowa "Jak Ojciec mnie posłał tak ja Was posyłam"? No to uznajmy, że Chrystus też nie powinien być traktowany jako głos Kościołą. To MY jesteśmy Kościołem! I po problemie.   
15 maja 2017, 10:31
Trzeba więc pozamykać kościoły. Rozwiązać kościół i zapomnieć o rytuałach.
KJ
k jar
14 maja 2017, 10:06
Niestety,z przykrością to stwierdzam,ale winę za wykorzystywanie krzyża w różnych celach mniej lub bardziej związanych z aktualną sytuacją polityczną ponosi Kościół i jego ambiwalentny stosunek do tego symbolu: raz jest on akceptowany w przestrzeni publicznej,raz nie.Przypominam tylko gorszącą wiernych sytuację niezdecydowania władz kościelnych w 2010 roku co zrobić z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu:czy go przenieść do kościoła św. Anny czy nie. To wyczekiwanie, brak zdecydowania doprowadziły do gorszących happeningów z udziałem członków Ruchu Palikota: budowy krzyża z puszek po piwie Lech. Oburzanie się na ONR, może i słuszne, nie jest równoznaczne z siłą krytyki wykorzystania krzyża jako elementu broni w spektaklu "Klątwa" w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Tworzy to wrażenie,że Kościół sam jest uwikłany w jakąś polityczną grę: koniunkturalnie sprzyja raz jednej, raz drugiej stronie. Raz przymyka oko na wykorzystanie symbolu naszej wiary, a raz nie. Po czym mają wierni poznać,że w jednych sytuacjach krzyż jest znakiem jednoczącym,a w innych nie? Czy krzyż na bramie stoczni w 1980 roku nie budził kontrowersji? Ks. Artur przecież dobrze wie,że budził, podobnie jak potret papieża - sam Jan Paweł II był poruszony,Wyszyński się musiał przed komunistami tłumaczyć,że Kościół nie jest siłą antyrządową i że nie wzbudza niepokojów społecznych. W innych miejscach w kraju,np. w Krakowie księża studzili entuzjazm robotników w tym względzie.
Zbigniew Ściubak
14 maja 2017, 16:41
Racja. Ale co po racji, kiedy urząd i media.