"Osoba i czyn"... i ekonomia

(fot. Jacek Gniadek SVD)

Po sześcioletnich pracach, w sierpniu 1993 r., św. Jan Paweł II (+2005) ogłosił światu encyklikę "Veritatis splendor". Było to kilka miesięcy przed moim końcowym egzaminem z teologii moralnej w seminarium. Nie było jeszcze żadnego opracowania. Nie było mi do śmiechu. Zabrałem się do czytania. Doszedłem do końca drugiego rozdziału, w którym Papież opisuje istotę aktu moralnego. Zacząłem czytać wolniej...

Zapomniałem o tym, że czytam tekst encykliki na egzamin. Myślami byłem gdzie indziej. Od momentu ukazania się encykliki "Centesimus annus" (1991) zmagałem się z tematem wolnego rynku z teologicznego punku widzenia. W tym momencie wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.

Ludwig von Mises (+1973), austriacki ekonomista i filozof, w swoim traktacie ekonomicznym "Ludzkie działanie" trafnie zauważa, że człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości. Buduje ją w oparciu o cel, który dowolnie wybiera i który staje się jego punktem odniesienia w działaniu. Każdy człowiek działa celowo. Ta celowości według austriackiego ekonomisty wynika z warunków wstępnych ludzkiego działania. Człowiek działający, pragnie zastąpić mniej zadowalający stan rzeczy bardziej zadowalającym. Oto cała tajemnica ludzkiego działania.

Nikt nie ma prawa nikomu narzucać celu. Nikt nie ma prawa decydować o szczęściu drugiego człowieka. Nie czyni tego również Bóg, który nikogo nie zbawia na siłę.

Papież w encyklice naucza, że stanowisko zgodnie z którym to sam człowiek wyznacza sobie cele swojego działania i jednocześnie sam określa, co jest dla niego dobre a co złe, jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Czy oznacza to, że propozycja Misesa oznacza budowanie moralności autonomicznej? Może tak być, ale nie musi. Ekonomia jako nauka jest wolna od wartościowania i austriacki ekonomista był wierny tej zasadzie.

Cele ludzkiego działania są subiektywne i dlatego każdy człowiek musi je sobie sam wyznaczyć. Nie ma to jednak nic wspólnego z relatywizmem moralnym, gdyż każdy człowiek sam musi odkryć Boga jako cel swojego życia. I o tym mówi św. Jan Paweł II w "Blasku Prawdy". Życie moralne polega na wolnym i świadomym podporządkowaniu ludzkich czynów Bogu. O moralnej jakości czynów stanowi relacja między wolnością człowieka i prawdziwym dobrem. Tym Dobrem najwyższym jest sam Bóg. O tym samym  jeszcze jako filozof Karol Wojtyła pisał w "Osoba i czyn". Punktem odniesienia dla człowieka w jego działaniu jest nie tyko jego ludzkie "ja", ale również jego stosunek do prawdy.

Wychodzi na to, że św. Jan Paweł II i Mises mówią o człowieku w działaniu w podobny sposób. Używają innego języka, ale jest to w pełni zrozumiałe, gdyż jeden robi to jako teolog, a drugi jako ekonomista. Papież mówi o osobie i jej czynach, a Mises o jednostce i jej działaniach w sferze ekonomicznej. Różne słowa, ale pod nimi kryje się taka sama treść, która ludzkie działanie definiuje jako wolne, rozumne i transcendentne. Tak dzisiaj osobę opisuje współczesna teologia. To o wiele więcej niż klasyczna definicja Boecjusza (+ między 524 a 526), rzymskiego filozofa i chrześcijańskiego teologa, autora traktatu "W jaki sposób Trójca jest jednym Bogiem, a nie trzema bogami?"

Podkreślona zostaje celowość ludzkiego działania i jej dynamika. Człowiek może sam stworzyć subiektywną prawdę, ale wtedy zamknie się we własnym świecie. Ale może również w swojej wolności przyjąć prawdę obiektywną, która nie jest wymysłem jego wyobraźni, wyjść ze swojego świata i dążyć do niej. Tak postępuje chrześcijanin. Wybiera Chrystusa, który jest Prawdą (por. J 14,6). I na takie działanie człowiekowi pozwala również Mises. To dlatego opowiada się za leseferyzmem (fr. laissez-faire, pozwólcie działać), czyli systemem ekonomicznym, w którym zwykłemu człowiekowi pozwala się wybierać.

Produkcja dóbr nie jest celem samym w sobie. Jest raczej produktem ubocznym ludzkiej wolności. Człowiek potrzebuje rzeczy materialnych, aby zrealizować swoje cele. Mises wykazał, że leseferyzm przewyższa pozostałe systemy ekonomiczne nie tylko pod względem produkcji i dystrybucji materialnych dóbr, ale przede wszystkim dlatego, że daje działającemu człowiekowi satysfakcję z osiągnięcia celów jakie wolna osoba stawia przed sobą i nie ma na myśli tylko tych ziemskich.

Pojęcia, skali wartości u Misesa nie można utożsamiać z hierarchią potrzeb amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa (+1970). Jest oczywiście pewna sekwencja potrzeb od najbardziej podstawowych do potrzeb wyższego rzędu. Wynika ona z funkcji życiowych. Wspominał o tym już św. Tomasz z Akwinu, który twierdził, że niedostatek materialnych warunków wiąże się z niebezpieczeństwem oderwania człowieka od jego właściwego powołania i sprowadzenia go do istoty czysto biologicznej. Ale jak trafnie zauważa Mises, nie ma w wolnej ekonomii  sztywnego podziału na dobra konsumpcyjne i kapitałowe. Podział ten zależy zawsze od sytuacji działającego człowieka. Czasami dobra konsumpcyjne mogą być dla kogoś dobrami kapitałowymi. Pojęcie kapitału nie istnieje więc poza umysłem planujących ludzi. Jest ono pojęciem kalkulacji ekonomicznej i najważniejszym narzędziem intelektualnym, działań podejmowanych w gospodarce rynkowej.

Na jednej półce w mojej biblioteczce stoją dzisiaj obok siebie dwie książki: "Osoba i czyn" i "Ludzkie działanie". Dwa dzieła, które wzajemnie się uzupełniają i tworzą całość. Ich autorzy nigdy nie spotkali się za życia. Czy mają szansę teraz? Jeden "świeżo upieczony" święty, a drugi za życia na ziemi niepraktykujący Żyd...

Ks. Jacek Gniadek SVD - misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego, doktor teologii moralnej, obecnie ewangelizuje w Zambii. Publikuje na stronie www.jacekgniadek.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Osoba i czyn"... i ekonomia
Komentarze (8)
G-
grzegorz - nG
1 maja 2014, 09:26
1/Tekst interesujący. Niestety zwiły. Jeden z moich przyjaciół powiadał w podobnych sytuacjach: "kocioł z balią". Poproszę przewielebnego księdza o wersję dla prostaczków - może by tak chronologicznie? Np. od Boecjusza i świętego Tomasza, przez Maslova i Misesa, aż do Świętego Papieża Polaka! 2/Dla jasności - lubię wolność, nawet więcej od austriackiego ekonomisty, nawet wtedy, gdy działania są skutkiem kaprysów czy żywiołowych odruchów. 3/Najbardziej oczywiście lubię wolność najpełniejszą, do której prowadzi nas Pan Bóg! 
PZ
Paweł Zamorski
1 maja 2014, 12:35
Może i można było prościej, ale... na temat tego dzieła Wojtyły było na KUL-u wiele anegdot. Kiedy Wojtyła był kardynałem to podobno powiedział jednemu z księży, że za swoje złośliwości będzie w czyśćcu cierpiał. Ksiądz odpowiedział mu, że nawet wie jaką pokutę dostanie: będzie musiał czytać „Osobę i czyn” :-)
D
DG
30 kwietnia 2014, 13:04
Leseferyzm jest najlepszym systemem gospodarczym, jednak wszystkie cywilizowane narody porzuciły ten system już dawno. Im bardziej zdecydowanie to zrobiły tym lepiej, tam gdzie nierówności materialne są mniejsze tam ludzie są zdrowsi i żyją dłużej. Ekonomia misesowska to czysty solipsyzm, wszystko jest w niej wywiedzione z pierwszych założeń. Jak rzeczywistość nie zgadza się z doktryną, tym gorzej dla rzeczywistości. Szanujący się ekonomiści odrzucają Misesa. Wolność wyboru to świetna rzecz, wszelako jakieś 3 miliardy ludzi chętnie wymieni ją na pełny brzuch, bezpieczeństwo i dach nad głową. Można od biedy uzgadniać Misesa z Wojtyłą, jest jednak jeszcze Jezus Chrystus, kto czytał Ewangelistów, wie co powiedział on bogatemu młodzieńcowi. Dla chrześcijanina wydobycie ludzi z nędzy materialnej i moralnej ma pierszeństwo, tak przed wolnością gospodarczą jak przed produkcją dobr.
jazmig jazmig
30 kwietnia 2014, 14:27
Leseferyzm jest najlepszym systemem gospodarczym, jednak wszystkie cywilizowane narody porzuciły ten system już dawno. I po tym akcie przestają być cywilizowane - wracają do poziomu prymitywów. Narzucają społeczeństwom zboczenia, okradają społeczeństwa z owoców ich pracy, degradują ludzi do poziomu roboli, a sami siebie uważają za jaśnie państwo, które poucza prymitywów. Tymczasem to wspólczesne jaśnie państwo są prymitywami.
D
DG
30 kwietnia 2014, 15:00
Poczucie niższości jest czymś, co nie może być zupelnie wyeliminowane, ale dobra pomoc psychologiczna może łagodzić jego skutki.
G-
grzegorz -nG
1 maja 2014, 09:30
Do spełniania dobra nie można stosować niegodziwych metod! Jestem katolikiem a brzydzę się zniewoleniem zarówno urzędowym jak i gospodarczym. W moich stronach powiadają: "lepszy na wolności kąsek lada jaki niźli w niewoli przysmaki".
R
rafi
1 maja 2014, 11:20
Widzę że w Twoich stronach czytają bajki Krasickiego ;)
R
rafi
30 kwietnia 2014, 11:01
Czym jest prawda subiektywna? Czy fakt, że 2 * 2 = 4 jest prawdą subiektywną czy obiektywną? Albo to, że na Ziemi żyły dinozaury? Subiektywnie człowiek może określać to, co jest dla niego dobre, a co złe. Ten subiektywny obraz tego co dobre i złe często próbuje narzucić innym jako coś obiektywnego, jako pewną "prawdę". Myślę że co najwyżej w tym znaczeniu można określić istnienie niejako "prawdy subiektywnej" i "prawdy obiektywnej". Chrześcijanin zakłada że to Bóg wie, co jest dobre. To wynika z zaufania Bogu. Gdy człowiek nie ufa Bogu, to ufa sobie, i sam sobie tworzy zasady, co jest dobre i złe... Rzeczywiście natomiast cele ludzkich działań są subiektywne: każdzy człowiek sam przyjmuje jakieś cele do osiągnięcia. I są one bardzo mocno związane z przyjęciem pewnych prawd albo ich odrzuceniem. Jeśli ktoś nie wierzy w Boga ani w życie wieczne, to obraca się w perspektywie tylko tego życia, ze świadomością że razem z końcem życia kończy się wszystko. I takie podejście ma daleko idące konsekwencje, ma zasadniczy wpływ na wybór celów. To, że Bóg JEST, jest prawdą która istnieje niezależnie od człowieka, od jego przyjętych poglądów. Człowiek natomiast w ciągu życia dowiaduje się wielu prawd. Jedne rzeczy przyjmuje za prawdę, innych nie uznaje. Czasem przekonuje się o istnieniu pewnych prawd bardzo boleśnie, np. dziecko gdy dotknie gorącego przedmiotu... Człowiek tworzy subiektywnie swój własny obraz świata, w którym jedne prawdy funkcjonują rzeczywiście jako prawdy, a inne stwierdzenia, uznawane przez niego za prawdę, są fałszywe. Czasem przyjęcie nieprawdziwych stwierdzeń za prawdziwe nie ma żadnych konsekwencji w życiu, czasem ma ogromne...