Pan Bóg nikomu nie dowala

Piotr Żyłka

Jezus nie jest znakiem sprzeciwu. My też nie powinniśmy. Bóg nikomu i nigdy nie mówi: "Ale ci teraz dowalę", na nikim się nie mści. Kościół nie jest po to, żeby kogoś potępiać. My mamy nieść radość.

Czwartek. Godzina 20.00. Jak co miesiąc w kościele św. Barbary przy Małym Rynku w Krakowie spotkamy się na Mszy, żeby pomodlić się w intencji mężczyzn. Tym razem kazania nie mówi Grzegorz Kramer SJ. Jest z nami biskup Grzegorz Ryś. Mówi o tym, co wydarzy się za chwilę. Od kilku miesięcy po Eucharystii wychodzimy na Stare Miasto z Jezusem. Idziemy w ciszy. Mijamy krakowskie knajpy i ludzi spacerujących po Rynku.

Nie wychodzimy, by coś zamanifestować albo pokazać złemu światu, że ma się opamiętać. Nie mamy zamiaru nikogo na siłę przekonywać albo oceniać. To nie miałoby sensu. Wychodzimy z kościoła, bo tak po prostu trzeba. Nie możemy nie dzielić się tym, co dostajemy od Boga. To byłby skrajny egoizm. Wychodzimy, bo kochamy nasze miasto i wiemy, że Jezus chce się spotykać ze wszystkimi - z imprezującymi studentami, zagranicznymi turystami, chłopakami stojącymi pod Cocomo i z bezdomnymi na Plantach. Bóg chce ich dotknąć. Dokładnie tak samo jak dotyka nas.

"W Chrystusie dokonuje się zjednoczenie. Człowiek, który odrzucił miłość, w Jezusie otrzymuje nie tylko zrozumienie, lecz także łaskę, która jest na niego wylana, żeby mógł odczytać na nowo swoje wyzwanie i możliwość bycia z innymi. To jest bardzo ważne. Wyjdziemy na zewnątrz nie jako znak sprzeciwu. Pan Jezus nie jest znakiem sprzeciwu. Przeczytajcie sobie Ewangelię dobrze. To jest u Łukasza. Pan Jezus jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą, ale to jest kompletnie co innego. To nie jest tak, że ktoś coś mówi, jeszcze nie skończy, a ja już się sprzeciwiam, bo mam inne zdanie. Cokolwiek mi powiedzą, to ja odpowiadam «nie». Znak sprzeciwu z definicji. Jezus jest znakiem, który wywołuje sprzeciw, przez to, kim jest. Ale Jezus jest miłością, jest jednością, jest misją ku zjednoczeniu wszystkiego i na nowo (…). My wychodzimy, żeby podjąć wszystkie sprawy Boga w świecie. Bez strachu, bez podejrzliwości, bez jakiejkolwiek agresji. Wychodzimy w przekonaniu, że tam są Boże sprawy. Tam są Jezusowe sprawy, o które ja się mam z miłości do Niego zatroszczyć. To jest kompletnie inne wyjście. Mam poczucie bliskości, zjednoczenia z nimi" mówi w trakcie homilii biskup Ryś.

My, ludzie Kościoła, musimy ciągle przypominać sobie, że naszym zadaniem jest nieść światu radość, która wynika ze świadomości, że co prawda wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Panu Bogu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Bóg widzi naszą biedę i przychodzi ze swoją miłością, przebaczeniem i uzdrowieniem. Nikogo nie potępia, a już na pewno się nie mści. Ktoś może powie, że przecież w Piśmie Świętym jest napisane coś innego. Na przykład we wczorajszej Ewangelii. "Tak na tym plemieniu będzie pomszczona krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, na tym plemieniu będzie pomszczona" - czytamy u Łukasza. Problem w tym, że nasze tłumaczenie jest w tym miejscu - zresztą nie tylko w tym - fatalne.

"Tłumacz chciał być mocniejszy niż Pan Jezus. Tam nie ma nic o żadnej pomście. Bóg się nie mści. Tak by to można przetłumaczyć: «Od tego pokolenia zażąda się krwi wszystkich - od Abla do Zachariasza». To znaczy, że Pan Bóg mówi: «Pokaż, co ta krew z tobą zrobiła. Postawiłeś pomnik prorokowi, ale jego krew, co z tobą zrobiła?». To jest coś zupełnie innego niż zemsta. Pan Jezus nie mówi: «Ale wam dowalę w tym pokoleniu». On się pyta, co ta krew w nas sprawia" - mówi biskup Ryś.

To jest pytanie, które powinno niepokoić nas, chrześcijan, bo ono jest przecież do nas skierowane. Czy potrafimy dzielić się tym, co nam Bóg daje? Czy umiemy wyjść do ludzi i zaprosić ich do naszych wspólnot? Bycie znakiem sprzeciwu, oskarżanie i krzyczenie, że świat się stacza na dno, to bardzo prosta sprawa. Tylko po co? Nie takie jest nasze zadanie.

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pan Bóg nikomu nie dowala
Komentarze (132)
20 października 2014, 22:36
"Nie wychodzimy, by coś zamanifestować albo pokazać złemu światu, że ma się opamiętać. Nie mamy zamiaru nikogo na siłę przekonywać albo oceniać.To nie miałoby sensu. Wychodzimy z kościoła, bo tak po prostu trzeba. Nie możemy nie dzielić się tym, co dostajemy od Boga. To byłby skrajny egoizm. Wychodzimy, bo kochamy nasze miasto i wiemy, że Jezus chce się spotykać ze wszystkimi - z imprezującymi studentami, zagranicznymi turystami, chłopakami stojącymi pod Cocomo i z bezdomnymi na Plantach." Pozwole sobie przypomnieć zakurzone i pewnie już nie wazne Słowo: MT 6.1, MT 6.5-6  I tyle w temacie takich bezsenswonych pomysłów.
DT
dorzucam trzy grosze
27 października 2014, 21:35
Żartujesz sobie? To co opisuje autor to sposób prowadzenia ewangelizacji, dawanie świadectwa wiary. Nie tak, żeby nikt nie widział, ale w przestrzeni publicznej, jawnie. Często takie zachowanie wymaga raczej odwagi, szczególnie w dzisiejszym świecie, i może nawet nie być przyjemne. Autor kładzie nacisk na to jak nie odstraszać swoim zachowaniem od Kościoła, więc należy rozumieć, że myśli o ludziach będących raczej daleko od Niego, na których "chrześcijańskość" jego grupy nie robi wrażenia (lub nawet wywołuje negatywne reakcje i skojarzenia). Przytoczone przez Ciebie fragmenty Pisma Świętego odnoszą się do popisywania się swoją pobożnością, kreowania się na kogoś sprawiedliwego i "lepszego". To nie ma związku w tym wypadku! Autentyczność i uczciwość w kontakcie z Bogiem, jakiej domaga się Chrystus, nie stoi w sprzeczności z niesiem Dobrej Nowiny na ulicach Krakowa! Pozdrawiam
20 października 2014, 11:08
Jakby wszyscy komentatorzy deona poświęcili tyle zapału, siły, czasu i słów, każdy na zmianę siebie, to od razu by się dużo zmieniło. A tak to jedni zmieniają drugich, a właściwie wszyscy twierdzą, że jak zmieni się Pan Żyłka, to będzie wspaniale. Jakoś mam wątpliwości...
20 października 2014, 11:46
Fałszywa alternatywa. Nieprawdą jes, że jeśli przestanę zwracać uwagę kierowcy autobusu, żeby nie jeździł pijany, natomiast poświęcę się dbaniu  o to, żeby samemu po pijaku nie jeździć, to ulice od tego staną się znacznie bezpieczniejsze.
S
strada
20 października 2014, 13:46
Problem w alkomatach. Sądzenie na oko, że ktoś jest pijany, bywa złudne. A tutaj ta sądzenie jest powszechne. Jedni uwqażją, że "jest", drudzy, że "nie", a sprawa jest prosta: czy ktoś z uprawnionych (Biskup) do takich stwierdzeń jest orzekł, że Żyłka pisze coś niezgodnego z nauką Kościoła? Wręcz przeciwnie- Żyłka dostaje nagrody.  Rada dla tych, co wsiadają wg nich do pijanego autobusu prowqadzonego przez Żyłkę. Po co wsiadasz??? jedź innym, jesli Ci się wydaje, że jest "pijany". Albo poproś o interwencję biskupa. 
S
strada
20 października 2014, 13:48
Przepraszam za błędy gramatyczne
20 października 2014, 13:49
Zgadza się, znam dość dużo takich ludzi (a nawet sam tak robiłem), którzy zwracają uwagę pijanemu kierowcy autobusu(ciągnąc przykład). Tylko potem rozstrząsając przez tydzień tego pijanego kierowcę autobusu jeden wróci do domu i zwyzywa żonę, drugi wykombinuje nowy sposób na oszukanie US, a ten co najwięcej się poświęcił zwracaniu uwagi to się w piątek uchleje w trupa. To jest dopiero fałsz.
20 października 2014, 14:21
Nie ma związku. Nie o dokładności pomiaru Ames bowiem mówi, o zaprzestaniu pilnowania kierowców innych, niż samego siebie sugerując, że z tego ma jakieś pozytywny wzrost nastąpić. Ja dodałem tylko figurę kierowcy autobusu, żeby oddać sytuację różnego stopnia szkodliwości błędów popełnianych przez osoby zaufania publicznego (dziennikarze) od osób których funkcja zaufaniem apriorycznie ich nie obdarza.
20 października 2014, 14:24
Z przytoczonej argumentacji nijak nie wynika korzystność niezwracania uwagi na to, czy kierowca autobusu jest pijany. Pan(?) postawił tezę za mocną: że zamiast A lepiej jest robić B, która to teza nie jest poprawna - jest fałszywą alternatywą. Trzeba zwracać uwagę i na A i na B, kademu w odpowiedniej dlań skali.
J
ja
20 października 2014, 15:22
Wszyscy jestesmy grzeszni i dlatego kazdy kazdemu powinien zwracac uwage. Pan Jezus mowi, ze jesli ktos bladzi to nalezy isc go upomniec. Taki sam obowiazek ma czlowiek upomniec pijanego kierowce, jak i kierowca, ktoremu zdarza sie naduzyc alkoholu ma obowiazek upomniec czlowieka ktory zwyzywal zone. I podkreslam, ze to nie jest ''prawo'' tylko OBOWIAZEK. Bo jesli sie tego nie zrobi to sie ma dodatkowy grzech - grzech cudzy.
20 października 2014, 16:07
Nie wynika, bo też wcale nie twierdzę, że lepiej jest robić A zamiast B czy odwrotnie! Niech Pan przeglądnie komentarze tak z grubsza na deonie lub gdziekolwiek indziej. To ma być właściwie ustawiona skala? Moim zdaniem więcej na tej skali powinno być po stronie zmieniania siebie, tymczasem łatwo się przeskakuje na nawracanie każdego na około. Potem na nas siadają wszelkiej maści ateiści, agnostycy czy co tam jeszcze i mają RACJĘ! Bo napominać wszystkich na około i tylko gadać, to wielu chrześcijan świetnie potrafi, ale pokazać swoim życiem i owocami SWOJEGO życia, że Ewangelia to nie jest oderwana od życia bajeczka, to już jest trudniej. Św. Franciszek, to chyba najlepiej ujął "Zawsze głoście Ewangelię, a gdyby okazało się to konieczne, także słowami!”. Mam wrażenie, że dzisiaj jest totalnie odwrotnie.
20 października 2014, 16:29
Oczywiście, że to obowiązek. Ale wyraźnie też Pan Jezus mówi, żeby go upomnieć jak "zgrzeszy przeciw tobie"! Nie słyszałem, żeby tam było napisane "jak masz inne zdanie", "jak ci się wydaje, że wiesz lepiej" albo "jak ci się coś nie podoba". No cóż to wychodzi na to, że byłem taki wyjątkowy, że Pan Jezus to zdanie z Łk. 6,42 wypowiedział specjalnie tylko dla mnie: "Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata."
J
ja
20 października 2014, 17:46
Wszystko przekrecach. Po pierwsze nie wiem czy pan Zylka grzeszy, nigdzie tego nie napisalam, napisalam ze moim zdaniem jest w bledzie a to chyba roznica. Publicznie rachunku sumienia mu robic nie zamierzam. Aczkolwiek jesli ktos kto ma dostep do mediow glosi bledna nauka ktora moze zrobic spustoszenie w wielu umuslach i sercach to twoim zdaniem nalezy siedziec cicho? Pewnie. Nic nie robmy, patrzmy biernie, lezmy wszyscy i pachnijmy skupiajac sie na tym aby byc coraz bardziej ''idealni''. I skad wiesz, ze mam w oku belke? Znasz mnie? Jestem tu z dobrej woli, dyskutuje, nikogo nie nekam i nie wyzywam. Wskazuje to co moim zdaniem jest bledne i zostawiam do przemyslenia. Powiem szczerze, ze mnie to liberalne pitolenie na temat komunii rozwodnikow i inne pokrewne uprawiane ostatnio namietnie na deonie zrobilo w glowie straszne spustoszenie. Nie wiedzialam gdzie gora gdzie dol i balam sie ze kosciol jest naprawde w takim zlym stanie ze zechce wprowadzac rozwiazania niezgodne z doktryna.  Niezmienny Bog nagle stal sie niezupelnie niezmienny a troszke zmienny. Ktos zaczal podkopywac fundament na ktorym opieralam Boga - niezmienna skale. Dlatego tez stwierdzilam, ze dluzej milczec nie zamierzam. Bo nie chce zeby takie cos przeczytalo na przyklad moje dziecko. I postanowilam wyrazic swoje zdanie. Po to jest tutaj taka opcja jak komentarz czyz nie?
20 października 2014, 18:21
Ja wszystko przekręcam...ciekawe to jest. Mógłbym prosić o nie wpychanie mi jakiś stwierdzeń i przemyśleń, których nigdzie nie powiedziałem i które by mi w życiu do głowy nie przyszły gdybym ich właśnie nie przeczytał? Ciężko mi się po prostu odnosić do stwierdzeń wymyślonych, które są niby moje... Dobrze że komentujesz, masz prawo się nie zgadzać i nie widzę w tym najmniejszego problemu. Jest jednak różnica w tym, co niektórzy tu uprawiają, czyli dojeżdżaniem autora połączone z głębokim przeświadczeniem na posiadanie dostępu do jedynej i właściwej prawdy, a komentowaniem, rozmową i niezgadzaniem się. Żebyśmy znowu nie gadali o czymś, czego nie powiedziałem: nie mówię akurat o Tobie! Swoją drogą nie ukrywam, że z chęcią bym poruszył jakiś inny temat niż "komunia rozwodników", który i tak nie jest SEDNEM synodu.
J
ja
20 października 2014, 18:57
Hmmm... Jeszcze do niedawna mialam dokladnie takie samo zdanie na ten temat jak ty. Zastanawialam sie o co chodzi z ta nagonka na Deon, o co chodzi z tym ciaglym zarzutem ''nadmiernego liberalizmu''. Az do memnetu kiedy jeden z ksiezy Jezuitow napisal dosc obszerny artykul w jaki to sposob kosciol katolicki moglby rozwodnikom Komunie Swieta umozliwic, jako to  mozna by zaczerpnac gotowe rozwiazania z kosciola wschodniego badz protestantyzmu. A potem jeden artykul, drugi, trzeci zamiast studzic podgrzewano tu caly czas emocje... Zeby bylo jasne. Niektorzy tu przesadzaja to prawda, a ja na nagonke na kogokolwiek sie nie zgadzam. Ale na normalna dyskusje - owszem. I dlatego komentuje kiedy uwazam za stosowne, kiedy uwazam ze ktos balansuje na krawedzi albo wykrzywia Jezusowa nauke. Pewnie wszystko da sie powiedziec kulturalnie i spokojnie aczkolwiek ja sie tez w sumie troszke juz przestalam dziwic, ze niektorzy ludzie tak reaguja. Byly momenty kiedy mnie tez ciezko bylo utrzymac emocje na wypisywane tutaj w okresie synodu brednie. Jedno natomist jest pewne gdyby ludziom nie zalezalo na Panu Bogu i kosciele to nie reagowali by w ten sposob. Ponoc lepiej byc goracym niz letnim. 
20 października 2014, 20:07
> więcej na tej skali powinno być po stronie zmieniania siebie No! - To jednak nie trzeba trzaskać zbyt wielkim kwantyfikatorem. Trochę przeczołgania działa cuda! ;) Co do meritum, to sytuacji cokolwiek przypomina opieprzanie przez księdza na kazaniu ludzi, że nie chodzą do kościoła, bo na kazaniu są akurat ci, którzy przyszli: pretensja w obszarze którego istotą jest gadanie (łebsajt), że ludzie tylko gadają jest również gadaniem. Swoją drogą przedstawia Pan pole do bardzo ciekawego eksperymentu: może Deon zamiast apelować 'nie siedźcie tylko na internecie' dałby przykład i powiedzmy zaczął raz w tygodniu wyłączać serwer? Na marginesie: w UK jest sieć sklepów zabawkarskich 'Entertainer', której właścicielem jest Chrześcijanin i sklepy tej sieci w Niedziele są konsekwentnie pozamykane, więc można! Deon wyłączeniem wajchy ryzykuje chyba mniej, niż ogólnokrajowa sieć sklepów?
G
gosc
19 października 2014, 20:00
Żyłka przecież to tylko najemnik grupki dysydenckich jezuitów prowadzących deon. Z tego żyje i za progiem zostawia etykę i wiarę. Pisze to co zamawiaja i ma na chleb i gadżety. Dlatego komentarze powinny głównie dotyczyć mocodawców bo to oni są zasadniczym problemem - jako duchowni dysydenci sieją zamęt i zgorszenie. Ale z pychy może Żyłce się i wydaje że poucza bo ma wielką wiedzę i wie lepiej niż inni.  Należy mu mocno współczuć
19 października 2014, 19:31
Pan Bóg nikomu nie dowala, za to wielu chce dowalić Panu Bogu, czego Pan Żyłka uporczywie odmawia przyjąć do wiadomości.
M
Magdalena
19 października 2014, 21:32
…Pan Żyłka sam dowala Panu Bogu, bo wiara, o jakiej pisze, jest po prostu kłamstwem, magicznym wierzeniem na słoneczne dni …to nie jest wiara w Boga żywego, to jest zabobon…Nadejdzie choroba, śmierć, odrzucenie i wesoły chrześcijan, nie zaprawiony w duchowych cierpieniach, zniknie jak bańka mydlana.
20 października 2014, 08:52
Pan Piotr Żyłka poradzi sobie i gdy zachoruje. Bynajmniej nie będzie cierpiętnikiem wówczas. A już na pewno nie musi być cierpiętnikiem, gdy jest młody, zdrowy. Jak ktoś jednak lubuje się w tym, żeby pocieszać się zawsze tylko w ten sposób (że nam nie jest aż tak źle, inni potrafią mieć jeszcze gorzej, albo przynajmniej – tak samo), niech czyta wciąż tylko o cierpieniach innych, bólu, lęku, udrękach, a pozwoli innym wyrażać (ale też czytać) również pozytywne aspekty chrześcijaństwa, które tłamsi się za wszelką cenę.
20 października 2014, 10:32
> pozytywne aspekty chrześcijaństwa, które tłamsi się za wszelką cenę Kolejny raz powiela Pan fałsz niezbędny krętaczom z Kościoła Otwartego do życia jak tlen, bo bez niego ich rojenia rozsypują się pod naporem rzeczywistości. Nie buduje się dobra służąc kłamstwu. Sytuacja ma sie dokładnie przeciwnie: to Żyłkopodobni starają się uczynić fundamentem Kościoła radosną beztroskę głuptakowatych teletubisiów, a nie jakieś istniejące jedynie w wyobraźni zainfekowanych głuptakowatą teletubisiowatością 'smutasy' starają się uczynić fundamentem Kościoła cierpiętnictwo i smucenie.
M
Magdalena
20 października 2014, 10:47
…w świecie doczesnym, tam gdzie jest miłość, jest i cierpienie.
20 października 2014, 11:10
PS. Pan ma dziecko, prawda? Panu Żyłce nie może przejść przez gardło stwierdzenie oczywistej oczywistości, iż istnieją ludzie którzy nastają na Kościół, chcą Jego zguby, krzywdy, a najlepiej zniszczenia. Jeśli utożsamia się Pan z oglądem rzeczywistości aplikowanym przez Pana Żyłkę, to powinien Pan również odrzucić wychowywanie swojego dziecka w rozsądnej nieufności wobec nieznajomych, bo przecież wedle linii stręczonej przez Deon nie ma morderców, gwałcicieli, złodziei, przed któymi trzeba się bronić, są tylko zagubione owieczki, do których trzeba wyjść z miłością i z którymi trzeba dialogować. Będzie Pan aplikował w wychowaniu dziecka metodą żyłkową - radosnej beztroski wobec świata, czy jednak będzie Pan wychowywał dziecko po zamkniętersku starając się w nim wytworzyć poziom roządnej nieufnści wobec nieznajomych i uświadamiając je, że świat to nie tylko słodkopierdząca beztroska, ale również zagrożenia?
20 października 2014, 15:36
Próbuję rozgryźć fenomen polskiego katolicyzmu. Dlaczego jak się popatrzy na ludzi na mszach, to wyglądają, jakby byli zawsze na pogrzebie Jezusa? Zresztą podobnie w innych kwestiach wiary również poza mszami, jakby zatrzymali się na śmierci naszego Pana? Dlaczego z taką zaciekłością zwalczane są jakieś próby pozytywnych, radośniejszych aspektów naszej wiary? Czy każdy nie ma dość cierpień we własnym życiu? Co, obnosić się z tym zawsze i wszędzie jako męczennicy baaaardzo wymagającej wiary? Kolejny punkt - ja się muszę męczyć, żeby spełniać wszystkie wymagania przykazań, praw, żebym był chodzącą świętością (sam przecież sobie wychodzę i zasłużę na zbawienie...), to dlaczego innym ma być łatwiej w dostępie do Chrystusa, prawie do nazywania się chrześcijanami? Kolejny - dobrze też jest ponarzekać, bo to jest dobrze odbierane przez słuchaczy. Spróbuj się w przeciętnym towarzystwie w Polsce wyrwać z pochwaleniem się, że ci się dobrze powodzi, że jesteś zadowolony z życia, że ci się dobrze układa... Radość (skrywaną, ale autentyczną, którą nietrudno wyłapać) innym przynosi, jak pokazujesz, że masz gorzej, niż oni sami. Niestety.
20 października 2014, 16:05
Za mało radośni ludzie głębokim problemem Kościoła :) Pan najwyraźniej żyje w jakiejś oderwanej od rzeczywistości cieplarni skoro takie megabzdety przywołuje Pan jako poważne sprawy, którymi się trzeba bardzo poważnie zająć, najlepiej poprzez rozpieprzenie buldożerami co najmniej połowy Kościoła, czemu chętnie przyklasną równie oderwani od rzeczywistości otwartersi. Może Snickersa?
20 października 2014, 16:16
Nie mam siły na Pana, za to sprytne manipulowanie. Utnę to: jest oczywiśćie miejsce i na smutek i na łzy z powodu bólu, cierpienia, którego każdy z nas doświadcza w życiu. Problem, że niektórzy chcą się tylko i wyłącznie na tym zamknąć. Ale dużo gorsze jest to, że w piekle własnej rozpaczy, goryczy, zgryzoty chcą trzymać innych. Wnerwia ich każda radość Boża, każdy promyk światła uśmiechniętego Chrystusa w innych. Ot i co. Tylko płakać, biadolić, narzekać, pomstować, potępiać... Ehhh...
20 października 2014, 20:20
> Problem, że niektórzy chcą się tylko i wyłącznie na tym zamknąć. Nie ma takiego problemu w rzeczywistości, a jedynie w przyswojonych fałszywych wyobrażenich rozpropagowywanych przez kłamców i pożytecznych idiotów. To znaczy oczywiście, że zapewne są gdzieś w Polsce jakiś Jasio Kowalski i 500 km dalej jakaś Małgosia Nowakówna, którzy chcą postępować dokładnie tak, jak Pan opisuje, ale tu operujemy nie pojedynczymi Jasiami Kowalskimi i Małgosiami Nowakównymi, którzy nie mają nic do powiedzenia w Kościele, natomiast operujemy obiektami o rozmiarze jakichś spójnych, słyszalnych podgrup społeczności Kościoła, czy też nurtów społeczności Kościoła (,które mają na dodatek ambicje jakiegoś rozpropagowywania swojego puktu widzenia, ale o to na razie mniejsza). Pan potrafi wskazać jakiś obiekt tej skali, który postuluje i propaguje katolicyzm odrzucający radość i zamykający się wyłącznie w jakimś cierpiętnictwie? Jeśli nie, to niech Pan sobie uświadomi w końcu, że powtarza Pan zmyślone nieprawdy!!!
M
Magdalena
20 października 2014, 22:25
…nie patrz na ludzi podczas Mszy Św., patrz na Jezusa… …im większe nędza, z jakiej Jezus nas wyciąga, tym większa wdzięczność i gotowość służenia Mu jak najgorliwiej, a wynika to z pragnienia odpowiedzi na Jego miłość …o buchalterii zbawienia wtedy się nie myśli, raczej o spotkaniu… …chrześcijaństwo to nie zabobon, to nie jest myślenie życzeniowe dobre albo złe… UFAMY JEZUSOWI!
C
ciekawy
19 października 2014, 17:20
@Piotr Żyłka "Jezus nie jest znakiem sprzeciwu. My też nie powinniśmy. Bóg nikomu i nigdy nie mówi: "Ale ci teraz dowalę", na nikim się nie mści. Kościół nie jest po to, żeby kogoś potępiać. My mamy nieść radość". W kontekście tego, co pan tutaj wypisuje - jak by pan to skomentował ? Strażnicy miejscy skatowali młodego mężczyznę. Bo nie chciał podpisać protokołu – WIDEO Straż Miejska ze Szczecinka skatowała w radiowozie 20-letniego mężczyznę. Powodem agresji funkcjonariuszy miała być odmowa podpisania protokołu przez chłopaka. [url]http://niezalezna.pl/60579-straznicy-miejscy-skatowali-mlodego-mezczyzne-nie-chcial-podpisac-protokolu-wideo[/url]
C
cj
19 października 2014, 16:36
Istnieje stara gra w faryzeusza. Samemu oceniam będąc metodycznie i programowo ślepym - wypominając jednocześnie tym którzy widząc oceniają. Bo kto śmie widzieć, słyszeć i wyciągać wnioski - ten zasługuje tylko na pomówienie, kpinę albo szyderstwo. Z tego by wynikało, że bandyci, zbrodniarze i niegodziwcy bez żadnego skrępowania uprawiający swój proceder z ewentualną, choć nawet niekonieczną wymówką miłości i miłosierdzia są najgorliwszymi chrześcijanami. A obecny upadek Kościoła i cywilizacji największym osiągnięciem Kk. Moda na bezrefleksyjną przenoszoną emocjami radość, to w prostej linii uczynienie człowieka podatnym na zarządzanie emocjami - czyli na różnego rodzaju manipulacje. To typowo "świecki" wynalazek różnej maści socjotechników i ideologów panowania nad człowiekiem. Tak skrojony przekaz Ewangelii redefiniujący dotychczasową naukę KK tworzy nierealną wydmuszkę, czyli w swej istocie jest zwyczajnym kłamstwem. Właśnie z tego powodu, że fałszuje (zagłusza, redefiniuje) samą rzeczywistość (w tym dobro i zło) wykreowanym nierealnym matrixem narracji. Przyjrzyjmy się Jezusowi w Ewangelii - ile się radował, smucił, gniewał, a ile w najwyższej powadze nauczał i cierpiał...
C
cj
19 października 2014, 16:38
Konflikty zawsze były i są immanentną częścią ludzkiej historii od czasu pierwszego konfliktu między Bogiem, a upadłym aniołem. Taki jest porządek rzeczy i taka natura świata w którym przyszło żyć człowiekowi. Ten fakt trzeba z pokorą przyjąć do wiadomości, a nie w pysze występować przeciwko niemu (bunt) instrumentalnie wykorzystując do tego samego Chrystusa. Bunt przeciw realnej rzeczywistości jest buntem przeciw Bogu. Trzeba doświadczyć i uznać ludzką niedoskonałość, w tym grzeszność wynikającą z grzechu pierworodnego, bo TYLKO WTEDY jest możliwe dostrzeżenie woli Boga (porządku i prawa) w nadziei ratunku w Chrystusie. Nieprzyjęcie powyższego jest upartym trwaniem w woli szatana (pycha)! I tak też wygląda ludzka historia jako nieustanna konfrontacja woli Boga z wolą szatana (dobro - zło) w człowieku. Ta konfrontacja jest immanentną i istotną cechą całości ludzkich dziejów i każdego człowieka. Jest jakąś straszliwą manipulacją mówienie, czy też sugerowanie, że nie ma różńicy przed Bogiem (znającym przecież doskonale naturę ludzką!) między wytrwałym dążeniem cnotliwego życia (mimo upadków), a uparcie niegodziwym życiem; między dobrą a złą wolą, między zatwardziałym a dobrym łotrem, między świętością a podłością i ostatecznie między samym złem a dobrem! Dzisiejszy świat zupełnie zapomina o tym elementarzu miary obiektywnej - dobra i zła, i chce odrazu studiować relacje z Bogiem. Ale bez elementarza nie ma studiów ! Jest za to wielkie niebezpieczeństwo szatańskiej pychy i pogubienia się w relacjach z "Bogiem" stworzonych na obraz i podobieństwo człowieka - poza dobrem i złem. Istnieje wówczas wielkie i realne  niebezpieczeństwo, że takie relacje nie będą się odnosić do Boga! Dobre i uczciwe życie, które wynika ze strachu przed karą lub z troski o nagrodę, nie jest szczytem chrześcijańskiej dojrzałości - ale JEST NIEZBĘDNĄ I KONIECZNĄ PODSTAWĄ na której dopiero można i należy budować relacje z Bogiem.
19 października 2014, 19:14
Czapki uchylam. Nowoczesne chrześcijanstwo budowane od relacji z Bogiem bez przepracowania podstaw to szalbierstwo analogiczne do diety cud lub cudownej maści na porost włosów: nic nie musisz robić, tylko jakąś jedną, drobną rzecz, a reszta się sama magicznie stanie. To nie nowa droga, a droga obiecująca fałszywe skróty dzięki którym nie będzie potrzebne zaprzątanie się nużącymi pierdołami, analogicznie jak będzie możliwe schudnięcie bez uciążliwych ćwiczeń, czy bez pilnowania co się je. Cudowne, bezwysiłkowe rozwiązania zawsze miały swoich zwolenników. Nowe wspaniałe chrześcijaństwo bezpośredniej relacji z Bogiem od ręki jest tak samo uczciwe jak obietnica zdania egzaminu bez potrzeby poświęcenia na naukę materiału do egzaminu zwykłych dupogodzin. If there is something too good to be true, then it is.
R
rczej
19 października 2014, 14:07
Kościół nie jest po to, żeby kogoś potępiać. My mamy nieść radość. Hahahahahahaha lepszego żartu dawno nie słyszałem, przecież Kościół tylko potępia ;) Wierzę w Boga, staram się żyć zgodnie z Ewangelią, ale Kościół namawia do nienawiści, nie chcę taakiejw wspólnoty.
19 października 2014, 14:10
? Jakie konkrety kryją się za enigmatycznym 'namawianiem do nienawiści'?
D
DEB
19 października 2014, 17:22
Te konkrety to "hahaha". Zapewne Rczej dawno nie był w kościele.
J
ja
19 października 2014, 02:28
Podejscie ktore reprezentuje pan Piotra Zylka papiez Franciszek w podsumowaniu dokumentu synodalnego nazywa pokusa do ''destruktywnej tendencji do dobroci''.  ''The temptation to a destructive tendency to goodness [it. buonismo], that in the name of a deceptive mercy binds the wounds without first curing them and treating them; that treats the symptoms and not the causes and the roots. It is the temptation of the “do-gooders,” of the fearful, and also of the so-called “progressives and liberals.” Zrodlo:http://en.radiovaticana.va/news/2014/10/18/pope_francis_speech_at_the_conclusion_of_the_synod/1108944
W
WDR
19 października 2014, 03:33
Jak to przeczyta Konrad Sawicki to dostanie białej gorączki.
19 października 2014, 07:15
To ja tu sobie ręce po łokcie urabiam, żeby pewne rzeczy wyjaśnić, a tu przyjdzie jakiś 'ja' i zaora sprawę kilkoma linijkami!!! ;)
J
ja
19 października 2014, 10:34
;) I zeby nie bylo, ze tu za papiezem zasuwam bezmyslnie jakimis gornolotnymi cytatami.  ''Czy potrafimy dzielić się tym, co nam Bóg daje? Czy umiemy wyjść do ludzi i zaprosić ich do naszych wspólnot?'' Tak, potrafilam ludzi zapraszac czy wrecz prosic o to zeby przyszli na msze. I na niektorych to zupelnie nie dziala, czasami wrecz myla dobroc z glupota. Natomiast z inna osoba mozna sie poklocic i ja ochrzanic i to wlasnie podziala... :) Ale do tego trzeba poprostu Swiatla Ducha Swietego, nigdy nie wiadomo w jaki sposob On poprowadzi. :)
19 października 2014, 10:36
<a href="http://en.radiovaticana.va/news/2014/10/18/pope_francis_speech_at_the_conclusion_of_the_synod/1108944">Link</a> do artykułu wspomnianego przez ~ja.
19 października 2014, 10:55
Toteż ja nie zaprzeczam, że można do Boga przyprowadzać ludzi również drogą którą proponuje Deon, czy ogólniej Kościół Otwarty. Problemem nie jest charakter metod, a rozdęcie ich ważności do absurdalnych rozmiarów powodujące, iż z rangi środków/metod przechodzą one do rangi doktryny. Bez wody umieramy z pragnienia, ale w nadmiarze wody toniemy.
J
ja
19 października 2014, 11:11
Deon jakby ignorowal polowe Pisma Swietego a przyklady mozna mnozyc: chocby Jonasz ktory nie zwracal sie do Niniwitow ''z zyczliwoscia'' ani nawet chyba zbytnia miloscia do nich nie palal, a wrecz raczej nichecia - nie w nos mu bylo zeby oni zmienili swoje postepowanie... A pomimo tego Niniwici slyszac ''brutalna'' prawde o sobie, mozna powiedziec ze wywalona prosto miedzy oczy co do jednego sie nawrocili... :) Tak wlasnie Pan Bog dziala. I po to w ten sposob zeby czlowiek sobie zaslug nie mnozyl typu: ''bylem mily, dzieki mnie to czyjes nawrocenie''. Bo nawrocenie to zawsze plan i zasluga Pana Boga. My tylko slugami nieuzytecznymi jestesmy. Trzeba sobie ''umyc'' uszy. ;) I sluchac co Duch Swiety ma nam do powiedzenia a potem poprostu ruszyc za Nim. :)
J
ja
19 października 2014, 13:19
A ze Pan Bog nie dowala to sie zgodze, ale nie dowala w sensie w jakim to ujal ojciec Patefon we franciszkanskim rozwazaniu. Nie dowala w sposob w jaki chcieli ''dowalic'' Jezusowi faryzeusze i uczeni w pismie z dzisiejszej Ewangelii. Bo z tokiem rozumowania pana Piotra Zylki niestety sie nie moge zgodzic.  [url]https://www.youtube.com/watch?v=nJJ_kmuvp8Q[/url]
19 października 2014, 14:05
W kwestii formalnej: to, co uprawia Pan Żyłka to tylko powierzchownie przypomina rozumowanie. To raczej wylewanie jakichś słodkich słów i wizji na dusze, które ma poruszać struny serduszka, zaś rozumowo to wcale specjalnie spójne być nie musi. To coś w charakterze pokrewne figurze filmowej 'spiczu przed bitwą', który ma za zadanie rozbudzić emocje, porwać serca, wzbudzić 'święty dreszcz', ale strona rozumowa tego czegoś jest dość znikomo istotna - byle tylko bezrozmność nie raziła w oczy ordynarnie, to wszystko jest wporzo. Oczywiście nie jeden Pan Żyłka tak rozumie istotę chrześcijańskiego pisania i oczywiście to samo w sobie złe nie jest. Jeśli idzie w pewnym pakiecie to jest OK i pożądane. Problemem jest kiedy to w pakiecie nie idzie, a ma pakiet zastąpić - którą to durnotę (lub celowy sabotaż) popełnia tzw. Kościół Otwarty.
J
ja
19 października 2014, 14:20
Hmmm... A ja mysle, ze na koniec po calej mojej (zaznaczam ze niezlosliwej) krytyce toku rozumowania pana Zylki, ktory niestety uwazam za bledny, zastosuje sie do pouczenia ujetego w tekscie i ladnie i grzecznie zupelnie szczerze poprosze redaktorow Deonu: Nawroccie sie. :) I bede gleboko wierzyc ze zadziala. :) 
20 października 2014, 14:04
Co to znaczy "nawróćcie się"? Ktoś idzie, idzie i ma zawrócić? Wezwanie do nawrócenia, jest nawoływaniem do ciągłej zmiany myślenia, a nie do zawracania jak samochodem na drodze. Jezus wzywa każdego do tej zmiany, a nie tylko Deon i Pana Żyłkę. Nawracaj się sam codziennie, to zobaczysz szybko zmiany po owocach. Polecam ze skromnego doświadczenia.
J
ja
20 października 2014, 15:17
Jesli ktos zboczyl swoim mysleniem to nawrocenie dokladnie wlasnie to oznacza - zawracanie jak samochodem na drodze, czyli zwrocenie swoich mysli i pogladow w przeciwnym kierunku. A co do mie to wlasnie nawracam sie sama codziennie, czasem i upadne, czasem sama powstane, a czasem nawet trzeba mi pomoc. Wszyscy jestesmy grzesznikami a Pan Jezus mowi jasno i wyraznie: idz i upomnij brata. A nie wez idz i zajmij sie sam soba. To, ze sama jestem grzeszna nie zwalnia mnie z obowiazku upominania - bo wtedy grzesze dodatkowo - grzechem cudzym. Ja sama tez zycze sobie byc upominana - nie chcialabym zeby ktos biernie stal i patrzyl jak oddalam sie od Boga tylko zyczylabym sobie zeby mi moj blad wskazal i wskazal mi prawidlowa sciezke.
U
unlike
19 października 2014, 02:04
"Koszarowa retoryka" Piotra Słowińskiego, czyli kilka Jego wpisów: Czy kazihumanista Hartman wydupczył już dziś kogoś ze swoich najbliższych? Klechy gadaja na ile krzywo paczeć na rozwodników i pedziów - o to to jest dla leminga ważne!!!! Sienkiewicz nie żartował: chuj, dupa i kamieni kupa. Wszystko trzyma się na ciepłej wodzie w kranach i tępocie lemingów. Nachalne te lewackie zdegenerowane pedofilskie kurwy i zuchwałe. Kurwa mać!!! Czerwone ścierwa srają porządnym ludziom na twarze! Czuć w świecie ciśnienie na upuszczenie krwii. Przy okazji trochę ścierwa na pewno się poświęci Islamiści chący zaprowadzić na Zachodzie Szariat: niech spierdalają tam, gdzie ich pożądany Szariat już obowiązuje, jak im się nie podoba! "Kuźniary" chcące zaprowadzić w Polsce 'zachód': niech spier ... a nie kurde - nie można. Islamiści chcą nas zajebać i to nasza wina, że chcą nas zajebać i bardzo dobrze, że chcą nas zajebać, bo nam się należy! ... a tak poza tym to jestem hardkorowym mózgowcem więcej na Jego profilu FB: [url]https://www.facebook.com/people/Piotr-S%C5%82owi%C5%84ski/1404627283[/url]
19 października 2014, 07:37
Skoro i na Deonie i na FB występuję pod imieniem i nazwiskiem to absolutnie niespodziewane dla mnie jest połączenie obu miejsc - zostałem z zaskoczenia zdemaskowany, zrobi mi się nieswojo i umknę w internetowy niebyt zawstydzony. Maniery pensjonarki z wiktoriańskich powieści to moim zdaniem nie jest ideał Chrześcijańskiego postępowania i nie raz o tym pisałem. Ponadto - czy wedle logiki z antypodów Kościoła nie zasługuję aby na tym głębsze pochylenie się nade mną i większą wyrozumiałość?
19 października 2014, 09:34
Suplement: Owszem czerwone ścierwa organizując pogrzeb z wojskowymi honorami prokuratorowi, który zażądał dla Inki kary śmierci srają porządnym ludziom na twarze, a pięknoduchy, w tym deonowe, które zapewniają, że to tylko deszcz i przekierowują uwagę na jakieś politycznie lub serduszkowo poprawne bzdety, jedynie dalsze sranie ścierwom umożliwiają i ułatwiają, co kwalifikuje się na współudział. Świat nie jest taki cukierkowaty, jak to pożyteczni idioci na usługach cyników pompują do głów zamotanym ludziom.
CD
Chrystus dowala faryzeuszom
18 października 2014, 17:33
Co też Chrystus sądzi np. o faryzeuszach: "plemię przewrotne i wiarołomne", "plemię żmijowe", "węże", "głupi i ślepi", "wkładający na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nie dotykający ich jednym palcem", "mówiący, a sami nie czyniący", "groby pobielane pełne kości trupich i wszelkiego plugastwa", itd, itp, zwłaszcza im grozi wieczną karą, oraz warto poczytać sobie o Chrystusie z batem w ręce w świątyni. Jezus Chrystus o rozpoznaniu: "Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. (...) Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!". [Ewangelia według św. Mateusza 7, 15-23]. Wśród nas są ludzie zwiastujący „innego Jezusa”, głoszący „inną ewangelię” i chrzczący „innym duchem”. Osoby te uchodzą za chrześcijan, głoszą w społecznościach chrześcijańskich tak, że słuchacze przyjmują ich naukę bardzo chętnie, czyli że podoba im się ta wersja ewangelii bardziej niż ta, którą głosi Chrystus, Tradycja i Magisterium KK. Ale ten ich Jezus to nie Chrystus, ten ich duch to nie Duch Święty, a ich ewangelia nie jest nauką Chrystusa. Jeśli pan Żyłka nawróci jakiegoś Palikota, Nergala albo innego Grodzkiego, to będzie mógł wypisywać takie teksty. W przeciwnym razie jest to czystej wody faryzejstwo i obłuda ! No bo chyba nie chodzi mu o radosną (sic) otwartość przez którą wleje się do KK cały bród tego świata.
S
Staszek
18 października 2014, 17:24
Szukajmy wokół siebie nawet drobnych przejawów Boskiej dobroci. W życzliwym słowie, w codziennych gestach ludzkiej życzliwości, w pięknie przyrody.
J
ja
18 października 2014, 20:49
Całkowicie zgadzam się. Dlaczego w nas tak mało miłości dla  troszeczkę inaczej myślacych? Dlaczego staramy się być mentorami mądrzejszemi od Papieża. Dlaczego w nas tak mało pokory?
K
klara
18 października 2014, 21:04
>Dlaczego w nas tak mało miłości dla  troszeczkę inaczej myślacych?< Tych "troszeczkę inaczej myślących" Pan Jezus nazywa fałszywymi prorokami i każe się ich wystrzegać. Trudno też doszukiwać się gorących uczuć w liście św.Pawła: Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.  Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!
18 października 2014, 21:19
Twoje pieniądze nie są Twoje - okaż bydlaku trochę pokory i choć odrobinę dopuść do siebie myśl, że one Twoje nie są. Nie okazujesz???? No to jesteś przepełnionym pychą bydlakiem!!! Przedstawione we wpisie ~ja rozumienie pokory jest analogicznie durne.
18 października 2014, 22:14
Dla 'unlajkujących' łopatologiczniej: 'pokora' to nie jest imperatyw 'jeśli komuś twoje stanowisko może sprawić przykrość, to pojednawczo zredukuj ważność, czy słuszność sowjego stanowiska'. To jest jakaś karykatura pokory dla głuptaków.
18 października 2014, 22:48
Dla wciąż niekumatych: jeśli komuś sprawia przykrość, że upierasz się, że 2+2=4, to jesteś idotą dopuszczając z powdó porozumiewawczych jako możliwość inne wyniki, niż 4. Masz natomiast możliwość rozwikładnia zagadki dlaczego komuś ta oczywistość sprawia dyskomfort, bo jeśli komuś oczywistości sprawiają dyskomfort to znaczy, że ma coś nie po kolei w głowie i wyświadczysz mu dobro zamieniając niepokolei w pokolei, natomiast nie wyświadczysz mu dobra przyznając, że niepokolei jest pokolei.
W
Windy
18 października 2014, 17:19
Pan Bóg jak najbardziej dowalił - złemu, co to spadał z nieba jak błyskawica. I my też mamy prawo, a nawet obowiązek jemu dowalać. A że się ten koleżka ostatnio za bardzo panoszy, to nie można tego przykrywać udawaną radością.
K
klara
18 października 2014, 15:10
Bóg mówi: "Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam: bądź tedy gorliwy i upamiętaj się" Ale red.Żyłka wie swoje, nie będzie go pouczał żaden autor Apokalipsy. Dlatego dedykuję mu ostrzeżenie św.Pawła: "Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta". - Rzym. 1, 18.
5
56792534
18 października 2014, 15:43
Niech ten wcielony sadyzm przestanie mnie miłować, bo niedługo przez to odbiorę sobie życie.
K
klara
18 października 2014, 17:30
I sądzisz, że uciekniesz przed cierpieniem? Obawim się, ze jeszcze sobie dołożysz. Przynajmniej tak twierdzą niedoszli samobójcy - że śmierć niczego nie kończy, tylko problemy przenosi do wieczności. Spoko. Jeszcze trochę wytrzymaj. Wiele wskazuje na to, że żyjemy w czasach ostatecznych i problem sam się rozwiąże. Pozdrawiam i polecam opiece Matki Bożej, która dobrze wie co to ból.
X
xx
18 października 2014, 20:57
Klaro droga  czy ty masz  problemy ze zrozumieniem kilku zdań?
K
klara
18 października 2014, 21:18
Tak sądzisz? A konkretnie których kilku? Przytocz ze stosownym objaśnieniem, drogi xx.
5
56792534
19 października 2014, 07:35
W takim razie zyczę ze swojej strony żeby spotkało cię absolutnie wszystko to samo co mnie, żebyś tez dobrze się dowiedziała czym jest ból.
K
klara
19 października 2014, 11:50
Nawet nie wiesz, ze dobrze mi życzysz. „Aniołowie, gdyby zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej – to jest przyjmowania Komunii św., a drugiej – to jest cierpienia” – napisała w „Dzienniczku” (1804) s. Faustyna Kowalska. Dlatego weź się ogarnij, bo inaczej takie potępieńcze wycie będziesz wysyłać przez całą wieczność. I nie odpisuj póki ci nie przejdzie.
5
56792534
18 października 2014, 13:16
Dowala jak jasna cholera, najbardziej tym, którzy starają się być w stanie łaski, bije z najwyższa nienawiścią, aż zabije albo doprowadzi do samobójstwa.  Nie ma ucieczki przed nieskończonym boskim okrucieństwem.
N
Nociek
18 października 2014, 11:03
Pan Bóg oczywiście nikomu nie dowala. Grzesznik sam sobie dowala, ale chyba Sądu Ostatecznego jeszcze nie uznaliśmy za przesąd?
K
klara
18 października 2014, 22:53
ale chyba Sądu Ostatecznego jeszcze nie uznaliśmy za przesąd? O, co to, to nie! Na deonie piszą, że będzie - ale samoobsługowy. Każdy będzie się sam sądził. (Chociaż nie wiem po co, bo na deonie też piszą, że niebo jest "dla wszystkich". Do piekła pójdą tylko ci, którym niebo nie pasuje.)
18 października 2014, 08:06
Czy rzuceniem oskarżenia o rozwalanie Kościoła o. Piórkowski Terlikowskiemu dowalil? Czy artykuł o. Piórkowskiego był znakiem sprzeciwu wobec Terlikowskiego/twierdzeń Terlikowskiego? Czy niedawne wskazywanie palcem na hejterów jako na potępionych było dowalaniem hejterom? Czy wskazywaniem palcem na hejterów było znakiem sprzeciwu wobec hejterstwa?
Piotr Żyłka
18 października 2014, 09:38
Znowu super błyskotliwe pytania - szacunek, może Pan być z siebie dumny. Tylko proszę poczytać Ewangelię. Jezus bywa ostry - ale w stosunku do LUDZI KOŚCIOŁA ( od nas wymaga, nas gani) a nie do tych co w nim nie są. Rozumie Pan różnicę?
P
Paweł
18 października 2014, 12:35
Żyłka - a gdzie słowa Pana Jezusa - idź i nie grzesz więcej? Może trzeba sie nawrócić samemu panie Żyłka? Bo jak widac z deonu faryzejska obłuda  kwitnie
M
Magdalena
18 października 2014, 13:42
Szczytem bezczelności i krętactwa jest „dowalać” bliźniemu i powoływać się na Jezusa…Jezus walczy ze złem, nie z człowiekiem…
A
asd
18 października 2014, 13:57
woooow, naprawde niesamowite czytanie Ewangelii. Nie wiedzialem ze faryzeusze byli czlonkami Kosciola. A to ci dopiero nowosc. Nooo... bedzie z tego co najmniej doktorat z teologii biblijnej. A tak na serio.. Wez sie Pan zastanow co Pan piszesz.
Piotr Żyłka
18 października 2014, 15:45
1) rozumiem, że nie słyszał Pan/Pani o interpretacji naród żydowski z czasów Jezusa = Kościół po Jezusie? 2) Odsyłam do dialogu Jezusa z pierwszym papieżam (tego w którym nazywa Piotra szatanem)
18 października 2014, 17:06
> Jezus bywa ostry - ale w stosunku do LUDZI KOŚCIOŁA To nieprawda. Czy 'plemię żmijowe' dotyczyło 'ludzi Kościoła', czy wszystkich po równo? Czy mowa o odrzuceniu chwastu i spaleniu w ogniu nieugasznym jakoś akcentuje swoje zaadresowanie jedynie do 'ludzi Kościoła'? Zgadzam się, że dwie miary są potrzebne i ludzie Kościoła muszą od siebie wymagać więcej, ale Pan stawia w zawoalowany sposób inną - znacznie mocniejszą - tezę: od ludzi spoza Kościoła ludzie Kościoła nie mają wymagać nic, a z taką tezą się nie zgadzam bo to teza i bzdurna i samobójcza.
K
klara
18 października 2014, 19:17
Jezus walczy ze złem, nie z człowiekiem… A kto czyni zło? Nie człowiek? Do piekła zostaną wrzuceni żli czy zło?
A
ateista
18 października 2014, 20:54
P. Pawle, czy Pan tak ochoczo nawracajacyc innych nie ma nic na swoim sumieniu? Czy Pan nie wymaga  pomocy modlitewnej ze względu na swoją  nieomylność i "boskość"?
M
Magdalena
18 października 2014, 22:21
…dlatego potępiajmy czyny, nie ludzi.
K
klara
18 października 2014, 22:32
A masz ty paskudny gwałcie! Biedny gwałcicielek przez ciebie musi siedzieć w pierdlu!
M
Magdalena
19 października 2014, 00:25
…mniej więcej,…grzeszniku zerwij ze złem, bo cierpią twoje ofiary i ty sam…miłość Boga nie zwalnia z odpowiedzialności za wyrządzone zło…
18 października 2014, 07:35
Jak zwykle bigos poprawnych w rozmaitym stopniu tez z powyciąganymi z nich w rozmaitym stopniu poprawnie wnioskami i beztrosko przemilczanymi wnioskami w oczy się rzucającymi, ale niezbyt pasującymi do 'linii'. Główny dźwigar tekstu, czyli 'skoro Bóg na nikim się nie mści, więc zajmujemy się jedynie radością' jest oczywiście bzdurkowata. Ja goniąc Syna do wykonania niechętnej, ale pożytecznej dlań pracy się na nim nie mszczę, ale sprawiam mu jakiś subiektywny dyskomfort, czyli ograniczam Jego subiektywną 'radość'. Nieprawdą jest, że wszystko, co ogranicza subiektywną 'radość' - np. jakieś połajanki, czasem zrzędzenie, czasem i utrata cierpliwości, gdy po 20-tu przypomnieniach sprawa leży ani tknięta - że to wszystko i wiele innych to jacyś krewni 'mszczenia się'. To wszystko mogą być symptomy troski płynącej z miłości. Notabene - apologią teletubisiowego radościzmu Autor mimowolnie troskę zepchnąl do kategorii złego przeżywania Chrześcijaństwa. Jest to głęboko sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale i z samym Pismem: 'nie płaczcie nade Mną, ale nad synami waszymi', czy z zapisami rzesz mistyków chćby. Jeśli jedyna sprawa o którą chodzi w Chrześcijaństwie to rzekomo ma być radość, to po co posty, umartwiania, troska o cokolwiek. Przecież radość to bez-troska. (...i żeby nie przekroczyć limitu 2000 znaków na razie koniec)
Piotr Żyłka
18 października 2014, 09:28
Nie wiem, gdzie Pan to wszystko wyczytał. Ale w tym tekście tego nie ma. Serio. Czytam Pana komentarze od jakiegoś czasu i nie rozumiem, jak można być tak skrajnie nieuczciwym. Wyciąga Pan pojedyncze zdania, przeinacza, wyolbrzymia i na tej podstawie pisze jakieś nic nie mające wspólnego z rzeczywistością agresywne komentarze. Fajnie, że Pan jest błyskotliwy i ma ciętą ripostę, tylko że równocześnie Pan zwyczajnie kłamie co chwila. Bo interpretacje i oskarżenia, które kieruje Pan w stronę moją i innych autorów są zwyczajnym kłamstwem.
C
conrad
18 października 2014, 12:32
Skoro Żyłka żyje na deonie z manipulacji to myśli że tak wszyscy robią
18 października 2014, 17:44
Skoro kłamię, to chyba poza stwierdzeniem, że kłamię mógłby Pan przytoczyć jakieś konkretne przykłady? Panie Piotrze, nieprawdą jest, że a) jedynie napisanie czegoś eksplicite jest komunikacją, b) autor ponosi konsekwencje jedynie za przedstawione tezy, ale już nie za ich konsekwencje. a) Żyjemy w czasach w których komunikowanie pozaeksplicite zostało wręcz usankcjonowane jako coś oczywistego i stało się nawet popłatną dziedziną biznesu i polityki: reklama, marketing, PR. Jeśli Pan stosuje pewne sztuczki (nie rozstrzygając, czy z premedytacją, czy na zasadzie biezwiednego powielania) to albo Pan zechce przyjąć do wiadomości ich istnienie i ich używanie (przynajmniej możliwość ich stosowania), a wtedy dyskusję możemy kontynuować, albo Pan pozostaje w jakimś niepoważnym wyobrażeniu o tym czym jest komunikacja, a wówczas Pańskie stanowisko uniemożliwia z powodów obiektywnych nawiązanie rzeczowej dyksusji. (no i te żenujące 2k znaków)
18 października 2014, 17:45
(cd) b) Bóg zechciał stworzyć świat jako mechanizm przyczynowo-skutkowy. Zepchnięcie kogoś z urwiska nie jest formalnym zabiciem go - przecież przez kilka sekund, albo ułamków sekundy zepchnięty w dalszym ciągu żyje! To dopiero wiedza o związkach przyczynowo-skutkowych i istnieniu pewnych zjawisk, jak grawitacja, umożliwia postawienie całkowicie poprawnego twierdzenia, iż zepchnięcie kogoś z urwiska jest zabiciem go. Jeśli możemy dalej kontynuować, a ma to miejsce w sytuacji uznania za poprawne obserwacji a) i b), to aby nie pozostać gołosłownym 'na rybkę' rzucę jedna sprawę: W kólko porusza się Pan w jakiejś apologii egzaltacji i nie reaguje na wskazania słabości stanowisk, jakie Pan przedstawia. -) Albo uznaje Pan, że świat jest przyczynowo-skutkowy i powiązany logicznymi zależnościami, ale wówczas wskazanych sprzeczności się nie zbywa milczeniem, tylko się je wyjaśnia i doprowadza się do stanowiska niesprzecznego, albo Pan na sprzeczności gwiżdże, ale wówczas sam Pan się wyklucza z grona ludzi dyskutujących rozumnie. -) Powtarzanie uporczywe jakiegoś stanowiska, jest przykładem stosowania takiej nieeksplicite komunikacji, co już dr Goebbels ujął w stwierdzeniu, że kłamstwo 1000 powtórzone staje się prawdą.
18 października 2014, 18:27
W ramach kącika satyrycznego > Nie wiem, gdzie Pan to wszystko wyczytał. - Tato - czy mogę zjeść ciastko? - Nie! - Tato - czy mogę zjeść batona? - Nie! - Tato - czy mogę zjeść cukierka? - Nie! - Tato - dlaczego mi zabraniasz jeść słodcze? - Synu - skądżeś to wszystko wyczytał?
18 października 2014, 21:12
Istnieje takie niemodne słowo - uczciwość. Nie - nie chodzi o oddanie zauważonej nadpłaty reszty w sklepie. Chodzi o prawdę i szczerość w przedstawianiu własnego stanowiska. Chodzi o to, żeby ani swoimi słowami, ani swoim postępowaniem ludzi nie zwodzić*). Uczciwość to takie dziwne coś, że zapala światełko dobra w czymś niedobrym, a przynajmniej umniejsza niedobroć niedobrego: jeśli facet mówi fajnej lasce otwarcie, że chce ją tylko przelecieć, to jest wobec niej uczciwy, ale kiedy zaczyna jej mydlić oczy jakimiś słodkimi słówkami działającymi na pragnienia laski inne, niż przygodny seks, mające ją do przygodnego seksu skłonić, to jest wobec niej nieuczciwy. Proste? Czy Pan jest uczciwy w tym, co pisze? Uważam, że nie bardzo. Nie bardzo nie dlatego, że przypisuję Panu jakieś skrywane niecne intencje. Jest Pan nieuczciwy, bo postępuje Pan analogicznie do owego zwodzącego laskę, byle ją zaciągnąć do łóżka, faceta. Stara się Pan bowiem załapać na poklask płynący z wciąż otaczanej autorytetem klasycznej retoryki Zachodu odwołując się do argumentów rozumowych, podczas gdy de facto Pańskim celem jest dekonstrukcja tego dziedzictwa poprzez zastąpienie go argumentami serduszkowymi: tego się nie rozumie, to się czuje w najwiekszym uproszczeniu. Czy Pan to wszystko robi z pełną świadomością, to sprawa osobna (stawiam, że nie). Zwierzęta kierujące się instynktem potrafią się rozmnażać bez wcześniejszych lekcji z wychowania seksualnego, takoż i sporo postępowań ludzkich nie jest bynajmniej rozumne w sensie pełnego zaplanowania, uzmysłowienia sobie celów i konsekwentnego podążania do nich. Człowiek to zmyślne zwierzę, które potrafiło umysł doskonale wyćwiczyć w przekonywaniu się, że to co chcą jakieś inne kawałki umysłu to oczywiście jest pragnienie rozumowe, rozsądne, uzasadnione. Zatem czy jest Pan uczciwy? Czy odwołuje się Pan uczciwie do rozumu? Nie wygląda na to. Wygląda na to, że odwołuje się Pan doń instrumentalnie, aby zyskać efekt ogłupienia czytaczy, by tym łatwiej wmanewrować ich w porzucenie rozumu na rzecz serduszka, niczym mający apetyt na przespanie się z laską facet stara się wmanewrować ją w wyrażenie zgody apelując do jej wyobrażeń których bynajmniej nie szanuje, tylko wykorzystuje instrumentalnie. Kłamię? Mylę się? Inne opcje? Im więcej słyszę wielkich słów o miłości, a mniej o zwykłym szacunku, czy uczciwości, tym bardziej niedobrze m się robi. Według mnie budowanie na Miłości przez duże "M' przy zaniedbaniu jej mniejszych krewnych, jak uczciwość czy szacunek to jest budowanie na piasku. *) W ramach mówienia o uczciwości przyznam, że dokładnie z takiego przeciwnieuczciwościowego asekuranctwa bierze się pokaźny udział w mojej koszarowej retoryce.
T
tomtom
18 października 2014, 00:08
Myślę Panie Piotrze że "My, ludzie Kościoła, musimy ciągle przypominać sobie, że naszym zadaniem jest nieść światu" przede wszystkim PRAWDĘ!!! Droga krzyża który dźwigają "ludzie Kościoła" to nie zawsze droga radości o której Pan wspomniał- często jest to droga męczeńska... Proszę wybaczyć ale zuchwałe są Pańskie słowa: "wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Panu Bogu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie." Owszem, nie wolno nam wątpić w Boże Miłosierdzie ale czy mamy prawo dowolnie NIM rozporządzać...? P.S. Radość widać przede wszystkim w oczach... W Pańskich (na tym nowym zdjęciu) jej nie ma... choć miną Pan nieźle nadrabia ;-) Spokoju zatem życzę- i radości (klasycznie) ;-)
18 października 2014, 19:13
P.P.S. Stay on topic, not on person
T
tomtom
18 października 2014, 20:16
It's person a topic, isn't it?
18 października 2014, 20:43
Wycieczki w stronę rozpoznawania braku radości w oczach Pana Piotra 'and all that implies' uważam za niemerytoryczne.
T
tomtom
18 października 2014, 21:31
Post sc<x>riptum mojej wypowiedzi nie miało być merytoryczne- było osobiste... Do osoby Pana Piotra Żyłki staram się nie podchodzić jak krytyk-analityk a jako przyjaciel mimo że jego wrażliwość jest umocowana na zupełnie innym modelu duchowości niż moja... Naprawdę uważam że w jego oczach nie ma radości... to smutne spojrzenie starca próbującego się uśmiechnąć...
18 października 2014, 21:35
Ja tylko wyjaśniam jak takie zachowanie jest rozpoznawane po staroramolsku, czyli w języku jakim się posługuję.
T
tomtom
18 października 2014, 22:31
Rozumiem Pańskie spojrzenie i wiem doskonale co chciał mi Pan przekazać, sam stary ramol jestem... ;-) Myślę że znam też Pańskie intencje i wiem że działa Pan w dobrej wierze więc dziękuję za słowa krytyki... Staram się również pamiętać Pańskie słowa o oddzieleniu posłania od posłańca... Różnimy się jednak i to też dobrze- róbmy więc swoje i oby nasze działania przynosiły dobre owoce bo o nie wszak toczy się gra... Ad maiorem Dei gloriam
18 października 2014, 22:36
Amen! Możemy się oczywiście różnić bez robienia z różnic gardłowego problemu.
Z
zaciekawiony
17 października 2014, 23:47
"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je" (Mt 10, 34-39). Czy Chrystus tutaj - stosując terminologię p. Żyłki - nikomu nie dowala ? 
17 października 2014, 19:00
My, ludzie Kościoła, musimy ciągle przypominać sobie, że naszym zadaniem jest nieść światu radość, która wynika ze świadomości, że co prawda wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Panu Bogu to nie przeszkadza. Przeszkadzało Mu tak bardzo, że Syn Boży zdecydował się umrzeć byśmy my mogli żyć. Nasz grzech nadal stoi na przeszkodzie do naszego zbawienia. Sytuacja jest o tyle lepsza, że teraz wystarczy skorzystać z tego co On nam dał by wejść do nieba. Ale nadal można tak bardzo nie chcieć skorzystać, że przeszkodzimy Bogu w tym by nas wziął do nieba. ------------- A jakby co Panie Piotrze proszę sobie przypomnieć Jonasza. Jemu się nie chciało pojść i mowić, że źle czynią... Bóg nikomu nie dowala - ale swoje sługi czasem niźle pociśnie (jak by powiedziały dziś małolaty)
B
BG
17 października 2014, 17:42
"Bóg nikomu i nigdy nie mówi: "Ale ci teraz dowalę", na nikim się nie mści." A co mieli powiedziec Adam i Ewa? Potop to bylo ot tak sobie widzimisie, a nie dowalenie WSZYSTKIM. A Sodoma i Gomora to co jak nie "dowalenie"? A pierworodni synowie w Egipcie to co? ... tak najszybsze przyklady.
MR
Maciej Roszkowski
17 października 2014, 20:09
Wymienione przypadki to kary. Bóg nagradza, ale i karze.  Przykładami dowalania są niektóre wpisy na Deonie. Łatwo je odróżnić.
S
STRADA
17 października 2014, 20:53
Utracony raj, potop, to konsekwencje ludzich decyzji, czynów, a nie dowalenie przez Boga. Co robi Bóg, gdy człowiek utracił szczęście? Rozpoczyna HISTORIĘ ZBAWIENIA
17 października 2014, 21:20
Dokładnie. Bóg przemawiał do tamtego ludu językiem jaki on rozumiał. Wystarczy wyobrazić sobie swoje dzieci, które się naprawdę kocha (a jesteśmy przecież źli, w porównaniu do absolutnie dobrego Boga). Jakie by one nie były. Czy kochający rodzic zemściłby się na swoim dziecku? Oddałby wszystko... Dziecko mogłoby kroić żywcem takiego rodzica, który by płakał z bólu, ale kochał je wciąż... Jedynie w niepojętej dla nas miłości, ale też wolności, jaką dał nam Bóg, dopuszcza z ogromnym bólem, którego również nie możemy sobie wyobrazić, konsekwencje naszych wolnych decyzji... A i tak robi wszystko nieustannie, żeby nas uratować, przed nami samymi... Żeby oddać dla ludzi własnego Syna Jednorodzonego - Boga! - na okrutną i męczeńską śmierć, pohańbienie, całkiem niewinnie... Jak ktoś tego nie widzi, to… obraża Boga.
18 października 2014, 07:47
> Bóg, dopuszcza z ogromnym bólem, którego również nie możemy sobie wyobrazić, konsekwencje naszych wolnych decyzji Zgoda. Jakie konsekwencje dla rozpoznania jakie postępowanie dla Chrześcijanina jst właściwe, a jakie niewłaściwe płynie z informacji, że Bóg szanuje naszą wolną wolę aż do możliwości zatracenia się poprzez wybory dokonywane przez jednostkę? Czy w ogóle z tej informacji da się wyciągnąć jakąś wskazówkę odnośnie poprawności postępowania, czy może to tylko ładny, poprawny mem, ale nieprzydatny w procesie rozpoznawania poprawności zachowań? Piszę o procesie rozpoznawania pprawności postępowania, bo o tym pisze Pan Żyłka.
18 października 2014, 09:04
Wyznaczę granice skrajności, żeby łatwiej było się poruszać w temacie. Dla niewolników Boga (niewolników nie w oczach Boga, tylko w rozumieniu przez ludzi swojej pozycji) - prawo literalne i to surowe, bo człowiek potrafi być niesforną, złą bestią. Dla dzieci Boga – prawo Miłości, bo upadający, grzeszny człowiek wie, jak u Ojca szukać non stop pomocy, sił do coraz lepszego, zgodnego z wolą Bożą, życia. Wolne dziecko Boga już nie chce grzeszyć nie dlatego, że się boi rzekomej pomsty, kary Boga, lecz dlatego, że nie chce zawieść tej Miłości, którą poczuł całym sobą. Wbrew pozorom łatwiej mu jest, bo efekt zakazanego owocu z pierwszego przypadku niewolnika, jest dużo bardziej kuszący, gdy człowiek boi się kary. Uprzedzę Pana kolejne pytanie, bo nie będę miał możliwości przez weekend odpowiedzieć – co dla kogo? Dla kogo prawo niewolnika, a dla kogo prawo Miłości? Nieustanny rozwój ludzkości pokazuje, że wychowawczo Bóg zaczął dla barbarzyńskiego ludu od prawa niewolnika, żeby stopniowo przechodzić do prawa Miłości wolnego dziecka Bożego, od przyjścia Chrystusa na ziemię. Niestety potem gładko się to nie potoczyło, bo kolejne 2 tysiące lat i narosło co nieco znów... Stopniowo trzeba przywracać więc świeżość ewangeliczną. Fakt, nie dla wszystkich to jest atrakcyjne, bo wciąż wolą być pod batem srogiego Boga Ojca, w przeciwnym razie... Miłego weekendu.
18 października 2014, 09:14
> Nieustanny rozwój ludzkości pokazuje, że wychowawczo Bóg zaczął dla barbarzyńskiego ludu od prawa niewolnika, żeby stopniowo przechodzić do prawa Miłości wolnego dziecka Bożego Zgadzam się całkowicie i istnieinem różnych praw (choć raczej chodzi tu o mentalność), tylko ja sadzę, że cały czas istnieją ludzie na różnym poziomie mentalnego rozwoju i dla niektórych cokolwiek powyżej prawa niewolnika jest równie zrozumiale, jak Szczególna Teoria Względności, natomiast z Pańskiej wypowiedzi wynika jakoby to cała ludzkość była kiedyś w jakimś innym - bardziej barbarzyńskim stanie, a teraz jest już w innym - niebarbarzyńskim. To, co Pan opisuje jako proces, który się stał, ja uważam, że staje się cały czas i dlatego cały czas trzeba uważnie dobierać metody do delikwetów na których mają zostać zastosowane, a nie oddać się  jakiemuś apriorycznemu założeniu, że ludzie już są na innym poziomie rozwoju, zatem jedynie pewne - 'miłościowe' - metody są dopuszczalne, czy właściwe. Również wybywam zaraz poznawać okolice. Wzajemnie miłego.
18 października 2014, 17:20
Ach, ale ze mnie bałwan - ale spieszyłem się, bo znajomi już dzwonili, że czekają w samochodzie, więc proszę o wyrozumiałość. Otóż pomija Pan szalenie ważną kwestię! Poza porzadkiem strachu i porządkiem miłości jest porządek szacunku. Szacunek to coś innego niż miłość w sensie głębokiej egzaltacji, która jest obecnie mocno stręczona w niektórych miejscach, jak Deon właśnie. Ścinając maaaaaaaksymalnie zakręty i używają kreski grubej na metr określiłbym, że wedle mnie miłość ta o której mówi nam Bóg i której od nas oczekuje to porządek szacunku, a nie porządek 'miłości' w sensie czułości, egzaltacji, rozgorączkowanego serca i burzy endorfin. Miłość Chrześcijańska to zdecydowanie bardziej spokojnie, równomiernie toczony przez całe życie naprzód wózek, a nie rakieta, która zwykle ma to do siebie, że im większe przyspieszenia osiąga, tym szybciej paliwo zużywa. Ten 'konflikt': pomiędzy rozumieniem miłości jako pożaru egzaltacji, a jako spokojnego płomienia szacunku, jest de facto obecnie jednym z głównych o który toczą się zmagania w Kościele, moim zdaniem. Zmagania na głównie na poziomie podświadomym.
B
BG
19 października 2014, 09:52
Kary za co? Za wolna wole i wolny wybor czlowieka, ktore sam nam dal? "Rob co chcesz, ale pod moje dyktando... bo jak nie, to zabije ciebie twoja rodzine i wszytskich dookola". Dla mnie to ekstremalne podejscie. Widac to w drugim przykazaniu: Jam jest Pan Bog twoj: msciwy i zawistny.  Gdzie tu milosc? Chyba w znaczeniu: milosc sadysty do ofiary i zadawania bolu.
B
BG
19 października 2014, 14:58
Czlowiek nie utracil szczescia. To Bog mu je zabral, wyrzucajac z raju.
H
Hatstus
17 października 2014, 16:45
"Jezus nie jest znakiem sprzeciwu." Czyżby? Jezus określany jest jako "znak, któremu sprzeciwiać się będą". Św. Paweł pisze, powołując się zresztą na Stary Testament: "Potknęli się o kamień obrazy, jak jest napisane: Oto kładę na Syjonie kamień obrazy i skałę zgorszenia, a kto wierzy w niego, nie będzie zawstydzony. " Nie ma to, jak zacząć od zasadniczego błędu. Koniec jest jednak lepszy od początku. Miejmy nadzieję, że ta pozytywna zmiana się utrzyma.
Grzegorz Kramer SJ
17 października 2014, 17:28
No i właśnie o tym rzoróżnieniu mówił bp Grzegorz. Jest różnica między byciem znakiem sprzeciwu, a tym, że ktoś będzie się Jemu sprzeciwiał. 
A
autostrada
17 października 2014, 18:54
Znowu podpinanie pod biskupa. To trzeba zgodnie z jego nauką zyc a nie robić hucpy
MR
Maciej Roszkowski
17 października 2014, 20:12
 "...My też nie powinniśmy..." Jak zatem rozumieć słowa - "będziecie znakiem któremu sprzeciwiać sie będą"
H
Hastatus
17 października 2014, 22:44
Jest różnica, ale to nie zmienia faktu, że Jezus jest określany jako znak sprzeciwu. A dzieje się tak właśnie ze względu na sprzeciw, jaki powoduje Jego nauka, także wśród wierzących, także wśród biskupów, także na synodzie. A z drugiej strony, sam Jezus się sprzeciwiał, np. faryzeuszom i uczonym w piśmie, a nawet św. Piotrowi, który "dobrze mu radził" według mądrości tego świata. "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy [Mt 10, 34 i n]
18 października 2014, 07:52
A co z tego rozróżnienia wynika? Imperatyw pacyfizmu i hipisizmu dla Chrześcijan, jak to uporczywie, acz niewprost, powtarza Pan Żyłka (i nie tylko On oczywiście)? Czy z faktu, że Chrystus dał się bez sprzeciwu ukrzyżować, czyli przyzwolił na wyrządzenie krzywdy niewinnemu, ma wynikać, że i my mamy bez oporu przyzwalać na wyrządzanie krzywdy niewinnemu (bo nie jesteśmy przecież znakiem sprzeciwu)? - Ratunku - gwałcą! - Sorry bejbe - nie jestem znakiem sprzeciwu.
18 października 2014, 22:42
Ojcze Grzegorzu - ja czekam na odpowiedź. Skoro Ojciec jakąś różnice uznał za ważną to były ku temu jakieś powody. Niebagatelne powody. Może Ojciec wyjaśnić dlaczego ta różnica jest ważna i jakie są konsekwencje ważności tej różnicy, bo jeśli konsekwencji nie ma to przecież błąd jest nieistotny, a Ojciec uznał go za istotny, więc musiały ważne konsekwencje być.
S
strada
17 października 2014, 15:57
Dziękuję Panu Żyłce. Właśnie takie chrześcijaństwo to jest sól ziemi.
A
autostrada
17 października 2014, 18:53
wiadomo zawsze co napisze strada - sami swoi dla samych swoich A Żyłka to medialny manipulator - tworzy medialny KK i pontyfikat. Już tyle o tym było na deonie że aż nudne. Ale cóż robic - Żyłka znów pisze - trzeba informować na czym polega jego rozsiewanie manipulacji
18 października 2014, 07:56
Jakie i dlaczego?
S
strada
18 października 2014, 08:09
Sól ziemi- idą za Chrystusem, potykają się, wstają idą dale. Wychodzą pokazać innym, że idą za Nim. Dzielą się swoim sensem zycia, swoją radością i miłością bez dowalania innym, bez mani wyższości, bez udwadniania innym, jacy to są bez Chrystusa i Kościoła grzesznicy i cudzołożnicy. Robią swoje, a inni patrząc na nich- może zapragną być tacy sami.  Co do upomnień braterskich- jak najbardziej. Muszą być. Natomiast najpierw trzeba w drugim naprawdę widzeić brata.... 
18 października 2014, 09:38
Co to znaczy 'widzieć brata'? Czy chodzi o jakieś pozytywne reakcje emocjonalne, czy zwykły (nawykowy) szacunek wystarcza? Czy 'sól ziemii' ma charakter ekskluzywny, to znaczy czy tylko jeden sposób postępowania na raz może ową etykietkę posiadać? Czy dezaprobata dla zaprzestania nazywania grzechu grzechem i przypominanie pojęcia grzechu oraz stanowiska zajmowanego przez Boga wobec grzechu, gdy pojawiają się w świecie realnym desygnaty grzechów jest okazywaniem 'manii wyższości' i udwadnianiem innym jakimi to są grzesznikami i cudzołożnikami? Szczególnie czy egzekwowanie 'non possumus', gdy się otwarcie grzech 'possumusuje' w okolice niegrzech jest okazywaniem 'manii wyższości' i udwadnianiem innym jakimi to są grzesznikami i cudzołożnikami? Jakieś desygnaty na 'okazywanie 'manii wyższości' i udwadnianiem innym jakimi to są grzesznikami i cudzołożnikami', bo szczerze mówiąc nie mam pojęcia o co ma chodzić. Widzę tu banalny konflikt punktów widzenia: rozpoznania obiektywnego zjawiska i nazwania go po imieniu z dociekaniem subiektywnych intencji i emocji rozpoznającego, czyli poznanie kontra magiel. Czy zjawisko X jest desygnatem pojęcia P to całkowicie inne zagadnienie od zagadnienia: po co rozpoznający Jan Kowalski mówi przy okazji zjawiska X o pojęciu P i co wówczas Jan Kowalski czuje.
S
strada
18 października 2014, 11:57
Niech Pan już nie kombinuje. "Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał....". Głoszenie Ewangelii bez pochylenia sie (czułego) nad nędzą człowieka jest nic nie watre i nie przynosi owoców.  I proszę się tak nie czepaić emocyjek. Tak nas Pan Bóg stworzył, że oprócz rozumu mamy jeszcze srece. Ludzi trzeba jeszcze, Panie Piotrze lubić. Jeśli student słucha wykładu, nie jest mu potrzebna akceptacja profesora. Jeśli grzeszniki, ateista słucha upomnień, napomnień, jesli mu się tłumaczy, że jego życie jest do dpupy, a moje to dopiero ma sens, to nawet nie wysłucha do końca, jeśli nie wyczyje nie tylko szacunku do niego samego, ale i tej odrobiny sympatii. Ileż to razy Jezus w opisach "spojrzał na kogoś z czułością". To też jest treść- taka niewerbalna. I radzę tego nie pomniejszać. 
18 października 2014, 18:03
Ja bynajmniej nie kombinuję, ja nie zgadzam się z nonszalanckim traktowaniem miłości wedle zasady "koń jaki jest każdy widzi". Pani odwraca kota ogonem - ja nie umniejszam znaczenia niewerbalnych przekazów, ja oponuję przeciwko olaniu ciepłym moczem wszystkego co nie jest życzliwym niewerbalnym przekazem na mocy rozumowania cargo opartego o spiżową definicję miłości o charakterze podobnym do wspomnianej definicji konia. Uważam, że znacznie waniejsze od tego, żeby się lubić jest by się szanować. Mówimy o jakiejś konkretnej sytuacji. Ja twierdzę, że nie ma najmniejszych problemów by wskazać w obszarach Kościoła dostatecznej (nawet znacznie powyżej) liczby ośrodków przypominających o ważności tego o czym Pani pisze, natomiast nie ma w narracji Kościoła treści przed którymi Pani przestrzega: 'manii wielkości, udwadniania innym, jacy to są bez Chrystusa i Kościoła grzesznicy i cudzołożnicy'. Tkwi Pani (i nie tylko) w przekonaniu o rzeczywistym istnieniu całkowicie zmyślonego konfliktu, czego konsekwencją jest paradoks gromadzenia sił do walki ze zmyślonym przeciwnikiem. Kościół 'manii wielkości' i upatrujący swoją misję w 'udwadnianiu innym, jacy to są bez Chrystusa i Kościoła grzesznicy i cudzołożnicy' jest całkowitym fałszem, najprawdopodobniej o rodowodzie z urojeń Kościoła Otwartego. Rozumowanie 'żeby ten Kościól 'manii wielkości' nie zwyciężył nie ma nigdy za dużo przypominania o 'miłości'' jest równie zasadne jak rozumowanie 'żeby być bezpiecznym od wilkołaków będę miał rewolwer ze srebrnymi kulami'. Rozpowszechniający takie łgarstwa albo mają problemy z percepcją rzeczywistości, albo mają złą wolę.
Z
zakochany
17 października 2014, 14:24
Trzeba uważnie czytac aby wiedziec co jest od bp Rysia, znanego z ewangelicznych homilii (idzie wszędzie i jest odporny na manipulacje) a co od najemnika deonowego Żyłki, który często podpina się pod znane osoby aby promować siebie i swoje "medialne profile KK czy pontyfikatu" Znamy liczne deonowe artykuliki Żyłki i znamy hucpy posmodernistycznego Kramera (kogo popiera i promuje na deonie w komentarzach chociażby)
17 października 2014, 15:51
Czytam te tysiące Twoich wpisów pod paroma nickami i staram się je ignorować. Ale raz na jakiś czas już mi się tak nazbiera, że odezwę się znów do Ciebie w tym temacie, choć bardzo niechętnie. Raz kiedyś może zdarzyć się komuś jakiś tam wylew. Ot, poniosło w emocjach... Ale te tysiące wpisów, regularnych, uporczywych, nękająco-prześladujących personalnie (p.Piotr Żyłka, o.Grzegorz Kramer i inni)?!? Zastanawiam się – bez krzty złośliwości – czy to nie jest już przypadek kliniczny. Zupełnie poważnie. Otrząśnij się, weź się za siebie i nie marnuj w ten sposób życia, czasu i słów.
S
strada
17 października 2014, 16:00
No właśnie. Może jakaś modlitwa za tego biednego człowieka, bo wszelkie tłumaczenia juz raczej nie pomogą, choć wkurza tak, że łatweij mu wygarnąć się  niż pomóc.
SP
słusznie prawisz
17 października 2014, 16:07
No właśnie. Może jakaś modlitwa za tego biednego człowieka, bo wszelkie tłumaczenia juz raczej nie pomogą Mowa o Żyłce? Popieram!
V
verbum
17 października 2014, 18:50
albo zakochany albo psychiatryk - to od paru lat metoda samych swoich na deonie A może to tylko mentalność Kalego tu działa? sami swoi dla samych swoich?
SD
senior dlaczego
17 października 2014, 19:34
Kim jesteś "zakochany"? Czy nie płatnym   krytykantem? Czy  przypadkiem nie masz  ogromnych problemów ze zrozumieniem kilku napisanych zdań? Czy przypadkiem Twoje odpowiedzi nie są aż nazbyt szablonowe, monotematyczne, niezależnie od treści artykułu?  Dlaczego nigdy  nie polemizujesz merytorycznie z treścią artykułu, tylko  uprawiasz  złośliwe , niegodne  katolika wycieczki ad personam?
Z
zakochany
17 października 2014, 19:45
Uwagi obejmują całokształ deonowej działalności i Żyłki i ks. Kramera.  Wystarczy przeglądnąc co rozsiewali na przestrzeni ostatni miesięcy a nawet lat
B
bas
17 października 2014, 19:48
Uważam że Żyłka to najemny dziennikarz, pisze co zamawiają ale ks. Kramer i szefowie deonu to duchowni - nieporównanie większą wagę mają ich czyny dysydenckie
C
cm
18 października 2014, 00:19
Ty z tymi jezuckimi dysydentami daj już sobie spokój. Tysiące wpisów, dla zmylenia pod różnymi nickami, to skutek tylko dwóch możliwych sytuacji: 1) Albo jesteś najemnikiem określonego środowiska w Polsce, chętnie podpinającego się pod Kościół Katolicki, a de facto posiadającego własną bogo-ojczyźnianą ideologię. Mediów tej ideologii nie będę tu przytaczał.  2) Twój przypadek, to przypadek nad którym lekarz pewnej specjalności powinien się pochylić. Przepraszam za ostry ton, ale wobec takiego zaśmiecania forum antymerytorycznymi wpisami trzeba mówić wprost. 
CP
Chwila prawdy
18 października 2014, 04:50
Nie ma żadnej różnicy między osobnikiem od jezuickich dysydentów i cm od bogo-ojczyźnianych środowisk. Obu wam bije na dekiel
Z
zakochany
18 października 2014, 12:58
Mentalność Kalego działa? Pod różnymi nickami a czasem nazwiskami? Przestanie deon sić dysydenctwo i postmodernizm - zniknie na pewno sprzeciw przeciw tym procederom