Papież ubogich wśród najbogatszych
Tegoroczny szczyt grupy G7 przejdzie do historii. Zarówno przyjęcie przez papieża Franciszka zaproszenia na spotkanie tego nieformalnego grona, jak i temat, o poruszenie którego został poproszony, skłaniają do zastanowienia.
Gdy kard. Jorge Mario Bergoglio SJ zgodził się przyjąć wybór na Stolicę Piotrową, siedzący obok brazylijski kardynał Claudio Hummes powiedział do niego: „pamiętaj o biednych”. Obserwując pontyfikat Franciszka można powiedzieć, że potraktował on tę podpowiedź bardzo poważnie. Nie tylko wybierając imię, pod którym jako kolejny Następca św. Piotra prowadzi Kościół, nie tylko deklarując trzy dni po wyborze: „chcę Kościoła ubogiego dla ubogich”. Nie tylko spotykając się z biednymi całego świata, nie tylko zmieniając charakter posługi papieskiego jałmużnika, czy ustanawiając dla całego Kościoła coroczny Światowy Dzień Ubogich. Całą swoją postawą od 2013 r., licznymi wypowiedziami i dokumentami, a nawet tak drobnymi gestami jak unikanie podróżowania drogimi samochodami w czasie zagranicznych pielgrzymek, pokazuje, że los biednych nie jest mu obojętny.
Paradoksalnie to właśnie ten „papież ubogich”, jak go niektórzy nazywają, okazał się pierwszym Następcą św. Piotra zaproszonym na spotkanie bardzo elitarnego grona – grupy G7. Nie jest to organizacja międzynarodowa, posiadająca stałe organy i sformalizowane struktury. G7 tworzą Stany Zjednoczone, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy i Kanada, czyli, jak można wyczytać w encyklopedycznych hasłach, „największe rozwinięte gospodarki i demokracje na świecie”. Mniej drętwym językiem określa się to swoiste forum polityczno-ekonomiczne, jako grupę najbogatszych państw świata.
Coroczne szczyty przywódców „siódemki” budzą wielkie zainteresowanie. Rodzą też pytania. Czy te spotkania są wyrazem przeświadczenia, że najbogatsi mają prawo dogadywać się między sobą i decydować o losach świata? Czy też samo myślenie w kategoriach G7 jest wyrazem poczucia odpowiedzialności bogatych za los całej ludzkości i naszej planety? Czy mają rację ci, którzy zarzucają grupie podejmowanie bez żadnej kontroli jednostronnych decyzji dotyczących całego ziemskiego globu? Według jakiego klucza na spotkania zapraszani są inni przywódcy państw i goście? W tym roku było ich kilkunastu.
Wśród zaproszonych na tegoroczny szczyt G7, który odbył się w dniach 13-15 czerwca w eleganckim ośrodku wakacyjnym Borgo Egnazia w Apulii, znalazł się papież Franciszek. Jak podały media, zaprosiła go włoska premier Giorgia Meloni. „Jego obecność dodaje prestiżu naszemu narodowi i całej grupie G7. To pierwszy raz w historii, kiedy papież weźmie udział w pracach Grupy” – podkreśliła szefowa włoskiego rządu. Można się zastanawiać, czy była to próba wciągnięcia Papieża, a może i całego Kościoła, do elity najbogatszych. A może obecność Franciszka w tym gronie miało je jakoś uwiarygodnić w oczach świata?
Do myślenia daje też temat, którego poruszenie zaproponowano Papieżowi. Poproszono go o wprowadzenie do dyskusji na temat sztucznej inteligencji. Od jakiegoś czasu widać, że okazuje się ona dla współczesnego świata nie tylko wielowymiarowym problemem, ale wręcz może stać się zagrożeniem dla przyszłych losów ludzkości. Czy gotowość wysłuchania głosu Kościoła w tej sprawie to klasyczny przykład prawdziwości staropolskiego przysłowia „Jak trwoga, to do Boga”? Premier Meloni tłumaczyła: „Nasze zaangażowanie polega na opracowywaniu mechanizmów zarządzania, które zapewnią, że sztuczna inteligencja będzie skoncentrowana na człowieku i kontrolowana przez człowieka, czyli że będzie utrzymywać człowieka w centrum uwagi i to będzie jej ostatecznym celem”.
Franciszek ujął kwestię jeszcze dobitniej. Powiedział: „W obliczu cudów maszyn, które zdają się być zdolne do samodzielnego wyboru, musimy sobie wyraźnie uświadomić, że istocie ludzkiej zawsze należy pozostawić decyzję, nawet z odcieniem dramatycznym i naglącym, jakie czasami są obecne w naszym życiu”. Dodał, że skazalibyśmy ludzkość na przyszłość bez nadziei, gdybyśmy pozbawili ludzi zdolności do decydowania o sobie i swoim życiu, skazując ich na zależność od wyborów dokonywanych przez maszyny. W kontekście sztucznej inteligencji Franciszek nie ma wątpliwości, że nawet jeśli, jako ludzkość, mamy trudności ze zdefiniowaniem jednego zestawu globalnych wartości, możemy jednak znaleźć wspólne zasady, za pomocą których można rozwiązać wszelkie dylematy lub konflikty życia.
Wiadomo, że podczas szczytu G7 Papież odbył dziesięć dwustronnych spotkań z obecnymi tam przywódcami współczesnego świata. Warto odnotować, że była wśród nich dyrektor generalna Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgijewa. Szczegóły tych dziesięciu rozmów nie są znane, a szkoda. Zapewne wielu ludzi na świecie chciałoby się dowiedzieć, na przykład, o czym Franciszek rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Zwłaszcza w kontekście faktu, że przywódcy „siódemki” nie tylko zadeklarowali solidarność, by wspierać walkę Ukrainy o wolność i jej odbudowę tak długo, jak będzie to konieczne, ale też poinformowali o zwiększeniu produkcji i dostaw sprzętu, by pomóc temu napadniętemu przez Rosję krajowi w obronie oraz modernizacji jej sił zbrojnych.
W swej pierwszej adhortacji apostolskiej, zaczynającej się od słów „Evangelii gaudium”, Franciszek napisał: „Papież kocha wszystkich, bogatych i ubogich, ale w imię Chrystusa ma obowiązek przypominać, że bogaci powinni pomagać ubogim, szanować ich i promować. Wzywam was do bezinteresownej solidarności oraz do powrotu ekonomii i finansów do etyki sprzyjającej człowiekowi”. Właśnie w tym kontekście warto patrzeć na jego obecność wśród najbogatszych tego świata. Zwłaszcza, że to oni go zaprosili.
Skomentuj artykuł