Papież zatruty polityczną poprawnością?
Ostatnia intencja Papieża dotyczy ekologii. Dlaczego jednak Franciszek nie mówi o aborcji czy prześladowanych chrześcijanach? Czemu "mało ważna" kwestia ekologii jest tak istotna dla Franciszka? Czy to wynik politycznej poprawności?
Ojciec Święty niebawem przyjedzie do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży. Kraków jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast Europy. Nawet w cieplejsze, wietrzne zimowe dni rzadko kiedy można jeździć na rowerze bez maski. Wychodzenie na spacer z dzieckiem czy starszymi osobami naprawdę zagraża ich zdrowiu. Wydaje się, że ten temat nie pojawi się w rozważaniach Franciszka. Przecież jest tyle istotnych spraw, które Papież będzie mógł podjąć - ochrona rodziny, chrześcijańskie wartości, zagrożenie Europy, a pewnie też i gender. Kwestia smogu, a nie daj Boże krytyka działań władz miasta, nie może leżeć w gestii biskupa Rzymu.
W ostatnim nagraniu prezentującym intencję Papieża na luty poruszono wiele kwestii "nieistotnych". Słowom Franciszka o potrzebie ochrony stworzenia towarzyszyły obrazy kilku innych drobnych, codziennych przykładów naszej troski (i beztroski) o środowisko naturalne: zaśmiecone plaże, rowerzystę w masce w otoczeniu samochodów, segregację śmieci, uporządkowaną architekturę miejską.
Dlaczego Papież nie mówi o kwestiach istotniejszych: modlitwie, duchowości, aborcji czy ochronie prześladowanych w różnych krajach chrześcijan? Dlaczego zajmuje się mało ważnymi problemami? Niektórzy mówią wprost: Franciszek jest zatruty "lewacką" propagandą bądź "sterroryzowany" przez zwolenników politycznej poprawności.
Wydaje się, że wielu nie lubi Papieża. Wpisuje się on nijak w przyjętą przez wielu retorykę obrony "chrześcijańskich wartości". Nie mają oni wątpliwości, że z tym Papieżem coś jest nie w porządku, że to znak ogromnego kryzysu w Kościele.
Nie jestem skłonny jednak przystać na tego typu oceny. Z jednej strony, takie argumenty są bardzo łatwe - powoływanie się na mityczne już "lewactwo" czy rozmaite "lobby" pozwala zupełnie zlekceważyć wizję i apele Franciszka. Najpierw wezwanie do jedności z tymi, których wielu określa "poganami" czy "heretykami", a teraz rowery i segregacja śmieci. To kolejny dowód na to, że Papież nie zajmuje się istotnymi sprawami.
Z drugiej strony jednak, warto zauważyć, że ochrona środowiska w tym nagraniu jest kwestią drugorzędną. Jest ona symptomem pewnej choroby, którą Franciszek konsekwentnie określa "konsumeryzmem". Jak go rozumieć? Prosty przykład: dążenie do posiadania np. mieszkania czy samochodu jako pewnego celu. Ograniczenie perspektyw własnych działań do kwestii materialnych.
Dziś łatwo jest wpaść w pułapkę - jesteśmy nieustannie karmieni materialistycznymi ideałami: jeśli nie posiadasz mieszkania, to nie jesteś tak naprawdę dorosły; jeśli w kościele pod ambonką nie pojawiają się co tydzień kwiaty, to znaczy, że parafia jest biedna lub nie lubi swojego proboszcza; jeśli nie kupisz od nas towaru X, to nie będziesz szczęśliwy; jeśli zamiast samochodem pojedziesz do pracy rowerem/autobusem - stracisz mnóstwo czasu. Przykłady można mnożyć. Ważne, żeby uświadomić sobie, że każde takie "kombinowanie", oszczędzanie ma swoje konsekwencje - również dla środowiska.
Papież podkreśla wyraźnie w treści swojej intencji: spójrzmy na Ziemię jako dar, który został ofiarowany nam za darmo. Kluczowe dla Franciszka jest właśnie promowanie takiego sposobu myślenia. Wyrwanie się z zamkniętego kręgu konsumeryzmu. To zupełnie inna logika niż ta, którą sprzedają nam codziennie deweloperzy (i nie tylko). To sposób myślenia, który dotyczy wielu symptomów: nie tylko środowiska, ale też troski o rodzinę, aborcji czy tzw. chrześcijańskich wartości.
Dlatego nie sądzę, żeby chodziło tu o "lewacką propagandę" - nie dajmy się zamknąć w tym łatwym schemacie.
Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl
Skomentuj artykuł