Play czy pray? Inaczej o modlitwie

Piotr Kropisz SJ

To niby tylko przypadkowa zbieżność brzmienia wyrazów w obcym dla nas języku - angielskie "pray" (modlić się) i "play" (bawić się, grać). Wydaje się, że ich znaczenie jest bardzo odległe i to, co kryje się pod słowem "play" w żadnym stopniu nie odnosi się do życia duchowego. Tymczasem, nim się zgorszysz i oburzysz, zastanów się, proszę, czy nie możesz się czegoś nauczyć!

Jak do modlitwy ma się "play"?

1. "Play" przypomina nam o radości modlitwy. W zabawę angażujemy się, bo nas cieszy. Jeśli nasze spotkanie z Bogiem jest żywe i autentyczne, w naturalny sposób ma także radosny wymiar. Wszak Bóg to nasz najlepszy Przyjaciel, który zna nas lepiej niż ktokolwiek inny. W rozmowach z bliską osobą podejmujemy błahe tematy. Niekiedy opowiadamy przyjacielowi o swoim trudzie. Zaufany towarzysz dodaje jednak otuchy, nadziei i siły do działania. Podobnie dzieje się w spotkaniu z Jezusem na modlitwie.

2. Zabawa zawiera w sobie także element spontaniczności. Bez niej słabnie modlitwa, rozluźnia się jakakolwiek relacja z Bogiem i drugim człowiekiem. Twórcze budowanie więzi między osobami i możliwość spontanicznego zaangażowania się w działanie, daje smak wszelkiej ludzkiej aktywności.

DEON.PL POLECA


3. "Play" to nie tylko "zabawa", ale też "gra" na instrumencie muzycznym czy w sztuce teatralnej. Także to znaczenie słowa jest bliskie głębokiej modlitwie, w której jednoczymy się z Bogiem-Stwórcą, włączając się w kształtowanie piękniejszego świata. Jak dobry muzyk wydobywa z instrumentu dźwięki ujmujące słuchaczy, a aktor wciela się w rolę, która wzrusza czy rozśmiesza widzów, tak chrześcijanin jest zaangażowany w budowanie królestwa Bożego, które porywa, zachwyca i zaskakuje. Artystę od rzemieślnika różni kreatywność. "Letniego" wierzącego, od ucznia Jezusa głoszącego Ewangelię całemu światu - również. Czyż nadużyciem byłoby nazwanie św. Pawła z Tarsu "artystą ewangelizacji"?

Poważne kontrargumenty

Nadal pojawiają się wątpliwości czy "play" i "pray" mają ze sobą więcej wspólnego niż tylko podobne brzmienie? Na dwie najważniejsze z nich odpowiem.

Wątpliwość 1: Modlitwa to nie zabawa, a poważna rzeczywistość. Oddaję hołd swojemu Panu i Mistrzowi, więc powinienem pozostać poważny i skupiony. Relacja z Bogiem jest zaprzeczeniem lekkiej atmosfery, jaka towarzyszy zabawie.

Pozornie trudno nie zgodzić się z takim "pobożnym" argumentem. Prawdopodobnie tego typu myślenie motywowało uczniów, którzy zabraniali dzieciom przychodzić do Jezusa. Dziś pewnie przenika tych, którzy mają trudność z wyobrażeniem sobie Mistrza z Nazaretu na przykład na weselu w Kanie Galilejskiej ("Musiał przynajmniej siedzieć z boku z poważną miną, rozmawiając o poważnych zagadnieniach, a już na pewno nie tańczył!").

Tymczasem rozdzielenie swobody, lekkości myślenia i oddawania szacunku Temu, Którego bardzo kocham, jest duchową chorobą serca. Sam Jezus poucza, że jeśli "nie staniemy się jak dzieci, nie wejdziemy do królestwa niebieskiego." (Mt 18,3) Królewski syn, ciągnąc swojego ojca za nogawkę i zapraszając do wspólnej zabawy, nie odbiera mu chwały, jaka należy się władcy. Malec nie zna konwenansów; on wie, że tata go kocha!

Wątpliwość 2: Modlitwa nie jest podobna do działalności artysty;"pray" to nie "play." Bóg nie może we mnie znaleźć partnera do jakiejkolwiek aktywności, w której działalibyśmy ręka w rękę, bo On jest Stwórcą, a ja tylko Jego stworzeniem. On w swojej mądrości tworzy świat i nim idealnie kieruje, a ja jedynie mam podążać za Jego wskazaniami.

Wydaje się, że i ta wątpliwość ma swoje podstawy. Zgodna jest jednak z wizją boga filozofów, a nie Boga, jakiego poznajemy na kartach Pisma Świętego. Choć to trudne do zrozumienia Jahwe powierza człowiekowi panowanie nad światem i wszelkim stworzeniem. (Rdz 1, 28) Jezus zaskakuje uczniów, mówiąc, że dzięki wierze, dokonają czynów takich jak On sam dokonywał, a nawet uczynią większe dzieła. (J 14, 12) Nie na darmo posyła Ducha Świętego - On ożywia i umacnia w rozszerzaniu królestwa niebieskiego. Zaskakuje zaufanie, jakim Bóg obdarza człowieka, powierzając świat w jego ręce. Nigdy nie będziemy takimi artystami jak sam Stwórca. Możemy jednak cieszyć się zaproszeniem do współtworzenia swojego życia i kształtowania świata wokół nas. Nasza wolność nie jest pozorna. Bóg zawierzył człowiekowi, mimo, że ten Jemu nie dowierza.

Play = pray?

Oczywiście ta gra słowna daje nam tylko nieco wskazówek odnośnie modlitwy. Relacja z Bogiem przekracza różnorodność znaczenia angielskiego słowa "play." Może jednak warto przypomnieć sobie, że w rozmowie z Jezusem, mamy być jak dzieci - ufni, spontaniczni, pozbawieni uprzedzeń, skorzy do uśmiechu i otwarci na prowadzenie. Jesteśmy zaproszeni do radości Zmartwychwstania!

Piotr Kropisz SJ jest duszpasterzem akademickim w Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli w Warszawie. Organizuje mini-wolontariaty do Azji, Ameryki Pd. i Afryki, prowadzi warsztaty kreatywnej modlitwy i rekolekcje. W chwilach wolnych komponuje i muzykuje, chodzi po górach i lata na paralotniach, fotografuje i ćwiczy umysł grą logiczną blokus.

Refleksja jest piątą częścią cyklu "Niekończąca się Wielkanoc", który co tydzień we wtorki, przez cały okres wielkanocny, pojawiać się będzie na DEON.pl i jest przygotowaniem do uroczystości Zesłania Ducha Świętego, pięćdziesiąt dni po Wielkanocy.

Poprzednie części:

1. Osobiste ciemności i Zmartwychwstały

2. Zmartwychwstały, Pchła i jednoręki perkusista

3. Rzeźba z ciał zakonnic

4. Iluzja i prawda, prawda i iluzja

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Play czy pray? Inaczej o modlitwie
Komentarze (7)
J
ja
10 maja 2012, 09:08
przekombinowane.....niestety
sole
9 maja 2012, 15:18
 Ciekawe spojrzenie, z tym że jeśli będę się modlił tylko wtedy, gdy przynosi mi to przyjemność, to przestanę się w ogóle modlić Przecież w tym tekście nie ma żadnej tego typu sugestii :) Ja odczytałam go bardziej jako zachętę do tego, aby nie bać się być sobą, kiedy staje się przed Panem Bogiem. Nie ubierać pobożnych garniturków, nie układać okrągłych zdań, nie "słodzić" jeśli się nie ma na to ochoty. Dla mnie ten tekst był odkrywczy i po raz KOLEJNY przypomniał mi, że Bóg jest blisko, przy mnie i że zna mnie i kocha z całym dobrodziejstwem inwentarza ;) - tak więc DZIĘKUJĘ!
STANISŁAW SZCZEPANEK
9 maja 2012, 13:44
 Ciekawe spojrzenie, z tym że jeśli będę się modlił tylko wtedy, gdy przynosi mi to przyjemność, to przestanę się w ogóle modlić
S
s
8 maja 2012, 19:12
Dziękuję. Najcenniejsze wydaje się podkreślenie potrzeby bycia szczerym, spontanicznym, otwrtym w relacji z Panem Bogiem. Jeśli chcemy przyjmować Jego miłość i dobroć, zapraszać Go do każdej dziedziny życia, każdej sprawy, relacji musimy byc prawdziwi. Prawdziwi i w radości i w smutku. Wtedy On może nas przemieniać, prowadzić, uzdalniać do prwdziwej, pieknej miłości tych, których spotykamy na drodze naszego życia.
I
irena
8 maja 2012, 17:04
Dziękuję za kolejną refleksję. To tym razem Ojciec zaskoczył spojrzeniem na modlitwę w kontekście play. Dobrze sobie odświeżyć, że modlitwa nie musi być zamkniętą w schematach regułą. Wszędzie potrzeba świeżości. Dziękuję.
B
Bajaderka
8 maja 2012, 15:11
Abditus, nie chodzi o to, żeby doszukiwać się prawidłowości w aspektach lingwistycznych, bo w ten sposób można by zabrnąć w kozi róg i tworzyć zestawy paradoksów, ale o to, żeby drobna kwestia językowa była podstawą do głębokiej refleksji na temat wiary (oczywiście bez zestawienia wyrazów też można by było to zrobić, ale to bardzo ciekawy, urozmaicający zabieg). Nie wyobrażam sobie, żeby moja modlitwa była sztywną formułą, która przeczy angielskiemu play. Myślę, że Bóg ma czasem ze mnie niezły ubaw, kiedy się modlę. Oczywiście nie można traktować modlitwy jako czegoś totalnie luźnego, ale jeszcze gorsze jest chyba udawanie na modlitwie kogoś, kim się nie jest. Jeśli na co dzień jestem zwariowana, to w relacji z Bogiem nie chcę być inna :)
A
abditus
8 maja 2012, 14:19
Naciągane do tezy podobieństwa wyrazów w angielskim. Różne rzeczy w ten sposób można tworzyć. Jeszcze nam wyjdzie, że w Ogrójcu Jezus się bawił.