Podziękujmy BXVI i módlmy się za Kościół

Piotr Żyłka

Benedykt XVI i cały Kościół potrzebują teraz przede wszystkim jednej rzeczy - naszej wspólnej modlitwy.

Gdy usłyszałem informację o decyzji Papieża, targnęły mną sprzeczne emocje. Z jednej strony smutek, że odchodzi wielki pasterz i wybitny teolog, który potrafił mówić i pisać o Bogu jak mało kto. Jego encykliki i książki były, są i będą bezcennym pożywieniem dla umysłu i serca. Z drugiej strony pewien niepokój o przyszłość. Już od jakiegoś czasu widać było, że Joseph Ratzinger ma coraz mniej sił, że powoli zaczyna gasnąć. Zmęczenie było dostrzegalne na Jego twarzy podczas Mszy, przemówień i spotkań z wiernymi. Trudno było nie dostrzec, jak dużym problem staje się dla Niego chodzenie. Mimo wszystko - nie spodziewałem się, że koniec pontyfikatu przyjdzie tak nagle, a już na pewno nie w taki sposób.

Jednak chwilę później ogarnął mnie podziw dla odwagi Papieża. Musiał On sobie doskonale zdawać sprawę, że Jego decyzja rozpęta burzę i ucieszy wielu przeciwników Kościoła. Zapewne wiedział, że będzie też porównywany do Jana Pawła II, który trwał na Stolicy Piotrowej do samego końca - w chorobie i wielkim cierpieniu. Mimo wszystko zrobił coś niesamowitego - nie myślał o sobie, ale o dobru Kościoła.

DEON.PL POLECA

Wróciłem do słów Josepha Ratzingera z wywiadu-rzeki "Światłość świata", przeprowadzonego przez niemieckiego dziennikarza Petera Seewalda. Dwa lata temu Ojciec Święty powiedział: "Faktem jest, że osiemdziesięciotrzyletniego człowieka to wszystko w zasadzie przerasta. Dzięki Bogu mam wielu dobrych współpracowników. Wszystko jest wypracowane i realizowane wspólnym wysiłkiem. Ufam, że dobry Bóg daje mi tyle sił, ile potrzebuję, abym mógł robić to, co konieczne. Zauważam jednak także, że sił jest coraz mniej". Benedykt XVI musiał dojść do wniosku, że tych sił jest już zbyt mało.

Papież przeżywa teraz trudne chwile. Myślę, że jest mu bardzo ciężko. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co dzieje się w Jego głowie i w Jego sercu. Dlatego jestem pewien jednej rzeczy - każdy katolik musi okazać Mu teraz wsparcie i się po prostu za Niego modlić. Powinniśmy się też modlić za Kościół - o działanie Ducha Świętego, żeby pomógł wybrać nowego, dobrego następcę św. Piotra.

Tych, którzy chcą to zrobić i zaprosić do modlitwy swoich bliskich i znajomych, zachęcam do wzięcia udziału w wydarzeniu "BXVI - dziękujemy za wszystko!", które jest dostępne pod tym adresem: www.facebook.com/events/509624562423128

PS: Od kilku godzin słyszę i czytam bardzo różne komentarze - od podziwu dla odwagi Papieża, do braku zrozumienia Jego decyzji. Obserwując wszystkie reakcje, pomyślałem, że gdybym miał kontakt do Ojca Świętego, to bym Mu wysłał ten utwór:

Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Podziękujmy BXVI i módlmy się za Kościół
Komentarze (8)
Ś
świadectwo
13 lutego 2013, 18:09
o. Gabriele Amorth i dziennikarz Paolo Rodari opowiadają o przypadku wygonienia przez papieża Benedykta XVI demonów z dwóch młodzieńców w maju 2009 roku.Ksiądz Amorth, będący również egzorcystą, napisał, że podczas audiencji był w towarzystwie dwóch kobiet, które często mu pomagają oraz dwóch młodych mężczyzn. "Około godz. 10.00  z bram watykańskiej bazyliki wyjechał pojazd, w którym znajdował się papież i jego sekretarz - o. Georg Gaenswain. Nagle młodzieńcy, którzy byli z nami, zaczęli się dziwnie zachowywać. Jeden z nich o imieniu Giovanni był bardzo przestraszony. Zaczęły mu się trząść zęby" - wspomina o. Amorth. Jak mówi, zrozumiał wówczas, że "ktoś zaczął w nich działać".   "Chłopcy krzyknęli: "Wasza świątobliwość, jesteśmy tutaj!", zwracając się do papieża Benedykta XVI witającego ludzi na Placu Św. Piotra. Jednak papież nie zbliżał się do nich, ponieważ widział, jak dwie kobiety starają się powstrzymać młodzieńców, których oczy pałały nienawiścią. Benedykt XVI podniósł rękę i pobłogosławił całą czwórkę. Było wrażenie, jakby ktoś nagle tych młodych ludzi uderzył. Odrzuciło ich na trzy metry do tyłu i upadli na ziemię" - opisuje zdarzenie o. Gabriele Amorth. Jak podkreślił duchowny, po tym, co się stało, młodzieńcy już nie krzyczeli, a jedynie płakali. "Po audiencji, kiedy papież opuścił Plac Św. Piotra, doszli do siebie i niczego nie pamiętali" - napisał o. Amorth.
H
hans
13 lutego 2013, 02:24
wychodzi na to ze niemiec joseph jest madrzejszy od polaka karola, nie beda go trzesacego i umierajacego wystawiac na widok publiczny jak karola w.
A
AP
12 lutego 2013, 01:32
"Musiał On sobie doskonale zdawać sprawę, że Jego decyzja rozpęta burzę i ucieszy wielu przeciwników Kościoła." Dlatego sposób w jaki to zrobił jest najlepszy z możliwych. Nikt o decyzji nie wiedział, a do tego różne spekulacje będą trwały relatywnie krótko. Na Wielkanoc będziemy mieli nowego Pasterza. B16 kolejny raz pokazał klasę i mądrość.
Z
z10ik3
12 lutego 2013, 00:09
Masz te Słowo, stary ;-)
A
Alicja
11 lutego 2013, 22:03
Oby więcej taki słów! Dzięki!!!
P
PiotrP
11 lutego 2013, 21:40
Wielki  Świety Człowiek - dziękujemy i nie zapomnimy, będę się modlił
S
stula
11 lutego 2013, 21:09
Dzięĸuję!!!
K
Karolina
11 lutego 2013, 21:02
Jesteś jak głos naszego pokolenia. Wyraża to, co wszystkim nam chyba chodzi po głowie. Brawo