Potrzebujemy pokuty, a nie polowania na wrogów

fot. pokuta2033.pl

„Akcja pokutna”, która miała miejsce pierwszego lipca w Gietrzwałdzie - czyli spotkanie modlitewne “Pokuta 2033” w intencji wynagrodzenia za grzechy przeciwko życiu, dzieciom i rodzinie - z paru powodów wzbudziła mój niepokój.

Słowo „pokuta” we współczesnym Kościele wydaje się nieco passe. W naszym eklezjalnym języku o wiele częściej pojawiają się obecnie takie słowa i wyrażania, jak radość, miłosierdzie i dobra wola. Pokuta bywa zaś kojarzona z katolicyzmem w stylu retro, skupującym się na cierpiętnictwie i nieustannym poczuciu grzechu. Nie sądzę, aby był to właściwy tok myślenia - pokuta jest przecież trwale wpisana w katolicką duchowość. Żywoty świętych mistyków, a także świadectwa osób o głębokiej duchowości wskazują, że autentyczna pokuta może zadziałać jak prawdziwa wyrzutnia w kierunku Boga. Jednak ostatnia duża „akcja pokutna”, która miała miejsce pierwszego lipca w Gietrzwałdzie - czyli spotkanie modlitewne “Pokuta 2033” w intencji wynagrodzenia za grzechy przeciwko życiu, dzieciom i rodzinie - z paru powodów wzbudziła mój niepokój. 

Zielona wyspa potrzebuje pokuty

Akcja „Pokuta 2033”, której częścią było wspomniane spotkanie modlitewne, ma być działaniem długofalowym, prawdziwym „duchowym maratonem”. Całość „Pokuty 2033” ma bowiem trwać aż 14 lat. Dlaczego tak długo? Ponieważ zamysł wydarzenia jest taki, by przez te lata Polacy mogli przygotować się do obchodzenia dwutysięcznej rocznicy odkupienia ludzkości - bo zgodnie z tradycyjnymi przekazami Jezus umarł i zmartwychwstał właśnie w 33 roku naszej ery. Zdaniem inicjatorów „Pokuty 2033”, z uwagi na okropne grzechy przeciwko życiu, których jako Polacy dopuszczaliśmy się w swojej historii, do jubileuszu odkupienia powinniśmy przygotować się poprzez pokutę, zawierającą takie elementy, jak uświadomienie sobie i nazwanie wyrządzonego zła, spowiedź, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu. Sam pomysł żałowania za grzechy i nawrócenia się jest z katolickiego punktu widzenia zawsze słuszny - bo przecież człowiek wierzący nie nawraca się tylko raz, ale musi to robić nieustannie. Jeśli zatem my, Polacy, przyznajemy się do popełnionych przez siebie grzechów przeciwko życiu, dzieciom oraz rodzinie i chcemy zmienić swoje postępowanie, to pozostaje nam tylko się z tego faktu cieszyć! Wprawdzie ja osobiście nie jestem może zachwycona eventową formą całej akcji - katolicyzm w wersji jubileuszowo-rocznicowej nie jest szczególnie bliski mojemu sercu (ani duszy) - lepiej niż wśród powiewających w słońcu sztandarów i tłumów ludzi czuję się w małych kaplicach lub przed ikonami świętych, z którymi jest mi najbardziej „po drodze”. Jestem jednak świadoma tego, że powszechność Kościoła oznacza również istnienie różnych wrażliwości - i jeśli komuś w budowaniu więzi z Bogiem i zmianie swojego życia pomagają tego rodzaju uroczystości, to szczerze zachęcałabym go do tego, by w nich uczestniczył. Pomysł, aby wspólnie wynagrodzić Bogu i ludziom za popełniane przez lata grzechy w takiej czy innej formie jest nam, Polakom, potrzebny - bo wbrew temu, że często lubimy o sobie myśleć jako o zielonej wyspie wiary, która otoczona jest wzburzonym morzem laickiej Europy, nasza wierność Ewangelii pozostawia wiele do życzenia. Ale, niestety, niektórych wypowiedzi, jakie padły z ust duchownych podczas inaugurującego całą akcję spotkania modlitewnego, nie można pozostawić bez krytyki.

Bardzo zgrzeszyliśmy - przede wszystkim zaniedbaniem

Mszę świętą podczas spotkania sprawował abp Dzięga, zaś kazanie wygłosił ks. prof. Tadeusz Guz. I podczas tego właśnie kazania duchowny wypowiedział między innymi takie słowa:

„(...) pod kryptonimem Covid-19 chodzi o ponowną próbę zabicia Boga”. Ks. Guz powoływał się także na słowa prymasa Wyszyńskiego, który wiele lat temu pisał o odbieraniu Kościołowi w Polsce elementarnych praw i wyjątkowo ciężkich dla naszej wspólnoty czasach. Ksiądz profesor tłumaczył również, że powinniśmy wprawdzie wybaczyć naszym winowajcom, ale nie nie wolno jest nam milczeć. Za Prymasem Tysiąclecia ks. Guz ubolewał, że w polskim narodzie “próbuje się odebrać Kościołowi możliwość wypełniania jego misji”.

Najbardziej zaskakująca była zaś ta część kazania, w której ksiądz profesor stwierdził, że “w czasach COVID-19, idzie o to, by naród polski i narody świata przestały być nosicielami Trójcy Świętej; chce się wepchnąć świat w zbrodnicze szpony anioła ciemności, Lucyfera, poświęcając świat całej ludzkości szatanowi”.

W jednym aspekcie muszę się z księdzem Guzem zgodzić - w obecnej sytuacji milczeć rzeczywiście nie można. Nie chodzi mi jednak o rzekome oddawanie świata i ludzkości szatanowi - lecz o gorszącą wypowiedź samego księdza profesora. Akcja pokutna - niezależnie od tego, jaki przybiera kształt - nie powinna bowiem mieć na celu szukania wrogów, promowania mentalności „oblężonej twierdzy” i poszukiwania ludzi, ideologii czy spisków, których celem jest odebranie Kościołowi misji. Tego rodzaju paranoiczna narracja nie prowadzi do nawrócenia nas, katolików - może ona spowodować jedynie niechęć do świata zewnętrznego, w którym instytucjonalny Kościół musi funkcjonować. Poza tym - pokuta polega przecież na biciu się wyłącznie we własne piersi, a uznanie wyrządzonego zła - co zdaniem organizatorów miało być jednym z elementów wydarzenia - ma sens tylko wtedy, gdy nazywamy po imieniu grzechy, których dopuściliśmy się my sami, a nie ktoś wobec nas. Doskonale wiemy przecież, że jeśli ktoś udaje się do kratek konfesjonału i pragnie otrzymać rozgrzeszenie, to musi wziąć odpowiedzialność za zło, które wyrządził - tłumaczenie „chciałem wyspowiadać się kradzieży, ale w sumie to namówił mnie do niej kolega, który jest wyznawcą ideologii złodziejstwa” - sugeruje, że dana osoba tak naprawdę nie żałuje za swój grzech. Każdy, kto czytał Księgę Rodzaju, wie doskonale, że tłumaczenie Adama po grzechu pierworodnym, które składało się z próby przerzucenia odpowiedzialności na Ewę, nie spotkało się z aprobatą Boga - Stwórca wygnał z Edenu zarówno mężczyznę, jak i kobietę. Jeśli więc chcemy pokutować za grzechy przeciwko życiu i rodzinie - i jeśli pokuta ma być czyniona z serca - musimy uznać, że również jako wspólnota Kościoła zwyczajnie zawaliliśmy parę spraw związanych z troską o rodzinę, a zwłaszcza jej najmłodszych członków, czyli dzieci. Nadszedł czas na przyznanie, że bardzo zgrzeszyliśmy - przede wszystkim zaniedbaniem. Za długo zwlekaliśmy z oczyszczeniem Kościoła po skandalach pedofilskich. Za mało uwagi poświęciliśmy walce z przemocą wobec dzieci - i to zarówno w kazaniach, jak i płomiennej katolickiej publicystyce. Zbyt rzadko interesowaliśmy się jako wspólnota losem samotnych rodziców - zwłaszcza porzuconych kobiet w ciąży, które - czasami z bezradności i rozpaczy - podejmowały fatalną decyzję o przerwaniu ciąży (którą umiemy krytykować, ale zbyt rzadko myślimy, jak jej zapobiec). Wreszcie - czym, jeśli nie działaniem przeciwko życiu, jest publiczne podważanie istnienia pandemii COVID-19 - choroby, która zabiła już ponad 597 tysięcy osób na całym świecie? Ja rozumiem, że ostatnio teorie spiskowe mówiące o tym, że cała pandemia jest spiskiem stworzonym przez tajemniczych “nich” pojawiają się jak grzyby po deszczu - a filmy „ujawniające niewygodną prawdę” mają więcej udostępnień, niż ogłoszenia o sprzedaży maseczek. Jednak ksiądz katolicki - zwłaszcza z tytułem profesora - nie powinien tego rodzaju treści głosić publicznie. W obecnej sytuacji jest to działanie skrajnie nieodpowiedzialne, mogące narazić na szwank zdrowie wielu osób. Z drugiej zaś strony - choć klerykalizm przyzwyczaił nas do tego, ze duchownych traktujemy niekiedy jako ekspertów od absolutnie wszystkiego, to jednak powinniśmy pamiętać, że w sprawach zdrowia publicznego katolik (tak samo jak każdy inny człowiek) powinien polegać na osobach z wykształceniem medycznym, a nie teologicznym. Lekarze i księża - także ci wybitni i będący autorytetami - mają „trochę” inne kompetencje - dlatego duchownym pozwólmy troszczyć się o zdrowie swoich dusz, a w sprawach związanych ze zdrowiem ciała - ufajmy medykom.

Czy rzeczywiście obiecujemy poprawę?

Czy poprzez krytykę wypowiedzi księdza Guza chce dać do zrozumienia, że całą ideę “Pokuty 2033” uważam za bezwartościową? Powtórzę raz jeszcze, że absolutnie nie. Jako Polacy - i jako chrześcijanie - zdecydowanie mamy powody do tego, by paść na kolana (dosłownie lub w przenośni) i prosić o przebaczenie zarówno Boga, jak i ludzi, których potrzeby zlekceważyliśmy z powodu krótkowzroczności. Dwutysięczna rocznica odkupienia ludzkości - jak zresztą każda inna chwila - może być do tego doskonałą okazją. Pamiętajmy jednak, że obietnica poprawy (będąca jednym z elementów pokuty), to bardzo poważna deklaracja. Jeśli zobowiązujemy się być bardziej „za życiem i rodziną”, to musimy zastanowić się, jak wspierać rodziny w trudnej sytuacji, w jaki sposób możemy pomóc dzieciom z dysfunkcyjnych rodzin oraz co jako wspólnota mamy do zaoferowania tym osobom, których ziemskie życie powoli dobiega końca - i które stają w obliczu wdowiej samotności lub depresji. Ponieważ, jak wiemy, doba każdego człowieka uparcie liczy tylko 24 godziny - i nijak nie daje się przedłużyć - to pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że jeśli naprawdę skupimy się na pomaganiu potrzebującym rodzinom, dzieciom i osobom, których życie domaga się generalnego remontu, nie będziemy mieli czasu na to, by obsesyjnie wyszukiwać kolejnych wrogów Kościoła i zastanawiać się, kto próbuje oddać nas Lucyferowi.

A jeśli tym uczynkom będzie towarzyszyła modlitwa i refleksja, to być może uda nam się zwalczyć nie tylko wiele problemów, z jakimi zmagają się polskie rodziny, ale także własną pychę.

 

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Potrzebujemy pokuty, a nie polowania na wrogów
Komentarze (13)
JC
Jan Cyraniak
30 września 2020, 11:23
Może szanowna autorka powinna wziąć udział w jakiejś akcji pokutnej za wstawianie swojej wypiętej pupy na rurze na facebooka?
WS
~Witold Słojkowski
25 lipca 2020, 22:42
Nie wiem, jak można być tak naiwnym, jak autorka tego tekstu. Nie widzieć tej całej kunsztownej gry, która służy całkowitemu wyrugowania zasad moralności ograniczającej, jako zasady określającej życie społeczne, która kształtuje ład międzludzki zgodnie z zasadami ewangelii.
JW
~Joanna Widmoser
25 lipca 2020, 21:07
Genialny komentarz do wypowiedzi ks. profesora. Muszę niestety przyznać rację pani Angelice.
AP
~A. Pol
24 lipca 2020, 15:39
Myślę, że autorce bdaleko intelektualnie do ks.prof.Guza. Słucham czasem jego wykładów i uważam, że jest on jednym z najlepszych myślicieli współczesnych, w dodatku obdarzonym ogromną, żywą wiarą. Rozumiem, że jego poglądy nie są popularne na deonie gdzie raczej preferuje się chrześcijaństwo w wersji lightowej. Pokuta to taki niedzisiejszy event. Kiedyś to była jedna z podstaw wiary. Myślę, że Pani po prostu nie zrozumiała całego wydarzenia.
TS
~Taki Sobie
24 lipca 2020, 17:53
Rozumiem, że Pan też uważa, ze dlonie kaplana ( z pelnym szacunkiem dla kapłanów) nie przenoszą wirusów. Proszę nie obciazac księży ciezarami, ktorych nie uniosą, nie przekonują Pana setki, moze tysiace, nie wiem dokladnie ile, zmarlych na covid-19 księży? Nie, nie bede pokutować, zamiast pokuty "za cudze winy", ktorych źrodła i powodów nie znam - to wie tylko Bog, wole sie rozejrzec wokół i zastanowic co mowie i robię, zeby kogoś nie skrzywdzic np. niezrozumieniem, brakiem dobrych uczuć, brakiem zainteresowania, brakiem pomocy....obwinianiem, ocenianiem, osądzaniem.
JW
~Joanna Widmoser
25 lipca 2020, 19:38
A to nie lightowe na czym polega konkretnie?
JR
~J Rambo
22 lipca 2020, 16:47
Autorka wymienia tu parę grzechów, takich jak los samotnych rodziców, idt. Myślę, że organizatorom bardziej chodzi jednak o aborcję, plagę rozwodów, sodomię... Po przeczytaniu odnoszę wrażenię, że Autorka uważa, że aborcję popełniają kobiety tylko porzucone, z winy mężczyzny. Tak jakby nie było nieodpowiedzialnych kobiet. A co do bicia się w piersi: zróbmy mały rachunek sumienia. Powiedzmy, że mamygrzchy przeciwko życiu. I skąd one się wzięły? Same z siebie? A może są jednak gupy ludzi, które chcą nas "wepchnąć w szpony Lucyfera"? Hm? Jak by tach chcieć faktycznie "nazwać grzech po imieniu", to myślę, że są jednak jacyś. Myślę również, że jako chrześcijanie możemy nazwać ich wrogami. A ta cała pokuta jest właśnie za to, że im ulegamy.
SS
~suchar sucharski
22 lipca 2020, 23:05
Nic nie zrozumiałeś, prawda?
WG
W Gedymin
23 lipca 2020, 10:07
A może są jednak gupy ludzi, które chcą nas "wepchnąć w szpony Lucyfera" - a może niektórzy z nich stają za ołtarzem, a nawet niektórzy z nich noszą pontyfikalia?
JR
~J Rambo
23 lipca 2020, 20:37
Zrozumiałem, tylko się nie zgadam :-)
TS
~Taki Sobie
24 lipca 2020, 17:43
Do Rambo, nie podzielam Panskich poglądów, uwazam, ze niv Pan nie zrozumiał z tego co napisała autorka , uwazam, ze swiat nie jest taki prosty, uwazam ze zbyt latwo wskazzuje Pan wrogów. Poniewaz sie z Panem nie zgadzam, uwazam, że maamy obowiazek pokuty za nasze wlasme winy i Pan i ja, i nie nam osądzac innych. Pomimo to nie przyjdzie mi do glowy glowy widziac uważać Pana za wroga. Natomiast z Panskich slow wynika, ze Pan mnie za wroga uważa. Panski problem,, naciskiem na slowo problem.
JR
~john r
24 lipca 2020, 22:55
Jak Pan słusznie zauważył, rzeczywistość jest bardzo złożona, i pewnie wszyscy w jakimś stopniu się mylimy. Owszem, wrogów wskzuję łatwo, bo łatwo rozpoznać tego, kto namawia do grzechów tak ciężkich, jak te przeciwko życiu. Wiem, że są to biedni, bo pewnie dalecy od Boga ludzie, no ale po piersze nie szkodzić. Niestety, jeżeli nie można ich przekonać, to trzeba się przeciwstawić. Jeżeli zamiast tego im ulegamy, to za to właśnie między innymiza to jest ta pokuta. Warto nazywać rzeczy po imieniu. Pokutować za grzechy czudze czy swoje? Myślę, że przykład wielu świętych pokazuje, że warto również za cudze, bo przecież nawet nasi wrogowie są naszymi bliźnimi.
TS
~Taki Sobie
25 lipca 2020, 13:17
Ulega Pan grzechom przeciwko zyciu? bo ja nie, Pan też nie, mam o tym glebokie przekonanie. Ale mozemy zniszczyć komuś zycie zlym slowem, agresją, wzbudzając strach wsrod innych np. wśród tych, którzy nie podzielają naszych poglądów lub mieli "pecha", wedlug naszego myślenia, urodzić sie innymi. Nie przekonał mnie Pan, nie mam wrogów i nie chce ich mieć. Wrogość rodzi wrogość, agresja agresję. Czy przez Panską wrogość swiat staje sie lepszy, nie. Nie popieram aborcji, nie trzeba mnie przekonywać, że zabijać nie wolno. Niech Pan swoją dobrocią i życzliwością przekona chociaż jedną osobę i o tę odrobinę swiat bedzie lepszy. Pozdrawiam i miłego weekendu.