Proste bycie to też umartwienie

Jacek Poznański SJ

Jak pokazać, że jest się chrześcijaninem? Co ma wyróżniać wierzącego? Czy ma coś szczególnego mówić? Ale przecież bardzo wielu ludzi mówi ważne, głębokie rzeczy i to nieraz o wiele piękniej, i bardziej przekonująco niż chrześcijanie. Czy ma się odróżniać działaniem? Niestety, okazuje się, że wielu niechrześcijan jest o wiele sprawniejszych, efektywniejszych, bardziej energicznych w działaniu. A może wierzący powinien wyróżniać się posiadaniem? No cóż, wielu niewierzących w Boga ma więcej bogactw, talentów i zdolności niż chrześcijanie. Więc w czym mógłby wyróżnić się chrześcijanin? Myślę, że po prostu w umiejętności bycia.

Zachęcam więc, by jako umartwienie wielkopostne praktykować proste bycie. Więcej bycia tu i teraz dla Boga, nic dla Niego nie robiąc, nic do Niego nie mówiąc, nic dla Niego nie zdobywając. Jakże to może boleć! Ileż wewnętrznego zmagania! Dlaczego to takie ważne?

Dzisiejsi ludzie mają ogromny problem z prostym byciem tu i teraz, czyli ze zwyczajną obecnością. Skąd się to bierze? Umiejętność bycia wypływa z doświadczenia zaufania oraz zdolności do miłości - dwóch najbardziej ludzkich i podstawowych spraw. Gdy człowiek nie ma zaufania, gdy nie potrafi ufać innym, wtedy musi ufać sobie i temu, co zrobi lub co posiada. Zostaje absolutnie sam, zdany na siebie. Proste bycie jawi mu się jako karygodne marnotrawstwo czasu. Wpada wtedy w aktywizm, w działanie, nerwowość, w zagrabianie rzeczy, gromadzenie ich, powiększanie stanu posiadania. Podobnie gdy człowiek nie ma doświadczenia miłości, bezwarunkowej akceptacji, wtedy czuje, że musi sobie na nie zasłużyć. Ma przecież ogromną potrzebę miłości. I znowu: działa, zbiera, osiąga, zabiega, stara się.

Ludzie nie umieją być, bo czują się niekochani i nie potrafią zdobyć się na zaufanie w sens i wartość swojej osoby niezależnie od tego, co mają i co zrobili.

DEON.PL POLECA


Problem bycia nie jest błahy. Brak wyczucia wartości obecności jest jedną z przyczyn tego, że nie potrafimy docenić istnienia tych, którzy nie mają dla nas niczego innego poza istnieniem: osób niepełnosprawnych, starszych, osób w stanie agonalnym, w śpiączce, osób nienarodzonych, bezdomnych. Oni tylko są - nic nie mogą zrobić, niczego nie posiadają. Postrzegani są jako bezużyteczni - niektórym więc przychodzi na myśl aborcja, eutanazja, itp. Człowiek, który nie potrafi być, nie czuje, że samo bycie kogoś ma wartość i będzie miał ogromne trudności z wewnętrznym przeświadczeniem o wartości takich osób.

Kłopor z byciem mają też ci, którzy są konsekrowani: osoby zakonne. W przypadku sióstr zakonnych czasami odnoszę wrażenie, że bycie osobą konsekrowaną wyczerpuje się w działaniu, w pracy. Nawet modlitwa staje się kolejnym działaniem, po którym człowiek czuje, że się jeszcze nie pomodlił. A w zakonach męskich, nierzadko sukces apostolski mierzy się ilością osób na mszy świętej, na spotkaniach grupy, ilością intencji - a więc stanem posiadania. Szczególnie podatne na pragmatyczną interpretację jest jezuickie magis: więcej rób (wtedy będziesz lepszym jezuitą).

Umiejętność bycia przychodzi wtedy, gdy człowiek potrafi zaufać i gdy czuje się kochany, akceptowany, gdy wie, że jego wartość nie zależy od tego, co posiada, co ma, co robi, co osiągnął, czy spełnił oczekiwania, ale jest przekonany, że samo jego bycie jest wartościowe, jest unikalne. Nic nie musi nikomu udowadniać.

Wielki Post spędzony na uczeniu się bycia jest bardzo dobrym przygotowaniem do Wydarzeń Paschalnych. Historia Jezusa, którą w nich rozważamy, ma dla nas przesłanie: Bóg jest miłością. Dla człowieka nie cofnie się nawet przed uciszeniem Go i śmiercią! Bogu można całkowicie zaufać. On nie opuszcza nawet w śmierci! Człowiek nic nie musi robić, by Bóg obdarzył go miłością i zaufaniem: wystarczy zwyczajne uważne wpatrzenie się w przebity bok Jezusa. O tym, jak bardzo to doświadczenie przemienia, świadczy okrzyk Jana (J 19, 33-37).

Chodzi o proste bycie w obecności Boga w Jezusie, kiedy nic do Niego nie muszę mówić, prosić, dziękować, uwielbiać, działać, nawet nie muszę nic sobie wyobrażać, czuć, czy mieć tzw. świateł czy wglądów duchowych - żadnych korzyści. Ale jestem przed Nim i dla Niego. Marnotrawię dla Niego czas. Może tylko w ciszy powtarzając proste słowo: Jezus. Tylko bycie dla Boga.

Z tego bycia rodzi się całkowicie inna jakość mówienia, działania i posiadania. W ten sposób wiara staje się wyrazistsza, a chrześcijanin może się wyróżnić.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Proste bycie to też umartwienie
Komentarze (17)
T
tak
26 lutego 2012, 23:20
Taki tekst , jakże skromny a jak  bardzo potrzebny. Ja też dziekuję
Ulka
26 lutego 2012, 22:21
Dziękuję o. Krzysztofie, są tacy, których nawet ignacjańskie rekolekcje nie postawiły na nogi (w omawianym temacie, bo rzecz jasna, są wspaniałe, mocne i gorąco polecam)
JP
Jacek Poznański SJ
26 lutego 2012, 21:09
O. Krzysztofie dziękuję za wyręczenie mnie. I popieram ten kierunek jak najbardziej. Jestem przekonany, że samo proste powierzenie się Bogu i trwanie w Jego obecności z wiarą może wystarczyć, by wejść w doświadczenie miłości, akceptacji i zaufania. W tę stronę to też działa, choć dla wielu jest to niezwyczajne. Ale potrzeba do tego towarzyszenia duchowego, cierpliwości, i ducha ubóstwa. Zresztą tak samo jak w Ćwiczeniach Duchowych.
OK
o. Krzysztof O.
26 lutego 2012, 00:16
"To proszę o jeszcze jeden artykuł (który, gwoli ścisłości powinien poprzedzać powyższy) jak czuć się kochanym i akceptowanym, jak być przekonanym o własnej wartościowości ? Widzę,że o. Jacek nie śpieszy się z odpowiedzią. Trochę go ..."wyręczę" (lub sprowokuję). To,co mówi w rozważaniu jest prawdziwe i "wzniosłe". Ujawniając nieco zaplecze myślowe, a raczej drogę, która aż "tu" prowadzi, trzeba by wskazać Mistrza: o. Franza Jalicsa SJ, który rozwija to, o czym tu krótko (nieco prowokacyjnie) powiedziano. Mam na myśli jego znakomita książkę Rekolekcje kontemplatywne. Jednak u podstaw (w pewnym, ale zasadniczym sensie) są Ćwiczenia duchowne św.Ignacego Loyoli. O. Jalics wydobywa z nich trzy poziomy czy raczej fazy. Trzeba zacząć od ... pierwszej fazy (praktycznie:przebyć, odprawić Rekolekcje Ignacjańskie), by powolutku "wejść" w fazę trzecią, o której pięknie traktuje esej o. Jacka. Warto poczytać o tym więcej w znakomitym artykule samego o. Jalicsa SJ, (zresztą tłumaczonym przez o. Jacka Poznańskiego): Kontemplacyjna faza ignacjańskich Ćwiczeń duchownych Link: <a href="http://www.centrsi.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=97:kontemplacyjna-faza-d&catid=41:modlitwa&Itemid=55">http://www.centrsi.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=97:kontemplacyjna-faza-d&catid=41:modlitwa&Itemid=55</a>  Całość: <a href="http://www.centrsi.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=97%3Akontemplacyjna-faza-d&catid=41%3Amodlitwa&Itemid=55&showall=1">http://www.centrsi.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=97%3Akontemplacyjna-faza-d&catid=41%3Amodlitwa&Itemid=55&showall=1</a>
W
wanda
25 lutego 2012, 12:24
Kto nie był harcerzem,nie zna prostego życia.Kto nie uczestniczył w duszpasterstwie w czasie komunizmu-nie zna prostego życia.Tego prostego życia uczył Bł Jan Paweł II ,Sam ogołocony, wzbogacał sobą poszukujących.
24 lutego 2012, 22:11
Jak dla mnie - trafił ojciec tym artykułem w punkt. Ale czuły czy nieczuły? W taki, który muszę znacznie bardziej uczulić :)
:
:)
24 lutego 2012, 15:52
Jak dla mnie - trafił ojciec tym artykułem w punkt. Ale czuły czy nieczuły?
24 lutego 2012, 09:21
Jak dla mnie - trafił ojciec tym artykułem w punkt.
Ulka
23 lutego 2012, 22:24
Łał
M
M.
23 lutego 2012, 22:20
Ale co do bycia kochanym czy akceptowanym, to proszę wybaczyć, albo się jest kochanym i akceptowanym albo nie, i żadne wielkopostne uczenia się nie mają tu nic do rzeczy.  Bóg kocha każdego człowieka za darmo. Takie Wielkopostne "uczenie się bycia" może pomóc w odkrywaniu tej Milości. Człowiek, który uwierzył w darmową Miłość Boga, który codziennie jej doświadcza, zna swoją wartość. Myślę, że gdy będziemy każdego dnia próbowali "po prostu być" w obecności Boga, dla Boga (bez nadmiernego aktywizmu, bez udowadniania czegokolwiek), to będziemy coraz bardziej otwierać się na Bożą Miłość, co z kolei pomoże nam odkryć naszą wartość.
Ulka
23 lutego 2012, 20:17
"Umiejętność bycia przychodzi wtedy, gdy człowiek potrafi zaufać i gdy czuje się kochany, akceptowany, gdy wie, że jego wartość nie zależy od tego, co posiada, co ma, co robi, co osiągnął, czy spełnił oczekiwania, ale jest przekonany, że samo jego bycie jest wartościowe, jest unikalne." "Wielki Post spędzony na uczeniu się bycia(...)" To proszę o jeszcze jeden artykuł (który, gwoli ścisłości powinien poprzedzać powyższy) jak czuć się kochanym i akceptowanym, jak być przekonanym o własnej wartościowości ? Skoro postawimy znak równości pomiędzy umiejętnością bycia = a umiejętnością zaufania oraz poczuciem akceptacji i bycia kochanym, to nie bardzo widzę możliwości nauczenia się tego. Co do umiejętności zaufania, to jeszcze się zgodzę, można mieć większe czy mniejsze predyspozycje, można uczyć się je przełamywać(choć pewnie nie w każdym przypadku). Ale co do bycia kochanym czy akceptowanym, to proszę wybaczyć, albo się jest kochanym i akceptowanym albo nie, i żadne wielkopostne uczenia się nie mają tu nic do rzeczy. Pewne rzeczy nabywa się też w przeszłości i przypuśćmy takie obniżone poczucie własnej wartości się ma, takie a nie inne widzenie siebie i ludzi i Wielki Post nie sprawi, że to zniknie, a człowiek pogrąży się w słodkim byciu.
J
JL
23 lutego 2012, 20:02
dziękuję !
J
JL
23 lutego 2012, 20:02
dzięki !
G
Greta
23 lutego 2012, 16:02
na takie słowa czekałam :), dziękuje! niesamowite w jak różny sposób Pan Bóg odpowiada na nasze pytania i wątpliwości...
WD
Wojtek Duda
22 lutego 2012, 22:59
bardzo dobry tekst. dziękuje.
Olinka
22 lutego 2012, 14:38
 Ciekawy artykuł, ale... dlaczego chrześcijanie powinni robić coś/cokolwiek, aby wyróżniać się?  I dlaczego właśnie w Wielkim Poście?
S
sj
22 lutego 2012, 14:07
 dzięki Jacek