Recepta Franciszka na biedę bliźnich

(fot. PAP / EPA / ALESSANDRO DI MEO / ml)
Jacek Siepsiak SJ / DEON.pl

Jak reagować na biedę bliźnich? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie Franciszek udał się do chorych dzieci - pisze Jacek Siepsiak SJ.

W Ecatepec, niedaleko miasta Meksyk, wobec ok. 300 tysięcy wiernych Franciszek, nie patrząc w napisany tekst, podniesionym głosem wołał: "Jeśli pamiętamy słowa z dzisiejszej Ewangelii, to widzimy, że Jezus nie odpowiedział demonowi żadnym własnym słowem, lecz słowem Bożym, słowami z Pisma Świętego. Wbijmy to sobie do głowy: z diabłem się nie rozmawia, nie można z nim rozmawiać. Ponieważ wtedy on zawsze zwycięży. Tylko siła słowa Bożego może go zwyciężyć".
Papież mówił to w kontekście trójstopniowego kuszenia Jezusa: przez bogactwo do władzy (lub sławy), aż po pychę, która podpowiada, że ja nie podlegam tym prawom, którym podlegają zwykli śmiertelnicy. W Meksyku (i nie tylko) zbyt wielu ludzi stawia siebie ponad innymi. Mają się za lepszych. Uważają, że mogą nie przestrzegać podstawowych norm. Dlatego, choć uważają, że są katolikami, i to pobożnymi, mają ludzkie życie za nic, wyzyskują je i z niczym się nie liczą. Przez takich giną ludzie.
Mamy do czynienia z pobożnymi, którzy zupełnie nie znają Biblii. Nie czytają Ewangelii. Nie rozważają jej. Nie próbują poznać Jezusa takim, jakim prezentuje się nam w Piśmie Świętym. Jak więc mogą Go naśladować? Mienią się katolikami, a nie znają Jezusa.
Są niebezpieczni. Gorszą, bo w imię religii dopuszczają się braku miłosierdzia. Usypiają swoje sumienie i dopuszczają się najgorszych zbrodni. To wśród nich łowią sekty (coraz powszechniejsze w Ameryce Łacińskiej). Łatwo ich złowić, bo po pierwsze: są ignorantami i nie potrafią bronić się za pomocą słów z Biblii, a po drugie: nie znają Jezusa i łatwo im wcisnąć "podróbkę". Brak osobistej relacji z Jezusem zastępują bieganiem za pseudochrześcijańskimi sensacjami, szukaniem "cudowności" lub też ten brak rodzi tak wielki głód, że rzucają się na byle jaki "pokarm" ideologii posługujących się katolicką otoczką.
Franciszkowi, jak widać, bardzo zależy na tym, byśmy kontemplowali sceny ewangeliczne, by to był nasz duchowy pokarm. Ma to być lekarstwo dla Meksyku, ziemi wg niego szczególnie mocno atakowanej przez złego ducha; ziemi błogosławionej, katolickiej, a jednocześnie tak doświadczonej przez przemoc, korupcję, zobojętnienie. Ale ma to być też lekarstwo dla nas wszystkich, zwłaszcza wtedy, gdy przeraża nas reakcja chrześcijan na różne kryzysy humanitarne. Jakbyśmy w ogóle nie brali pod uwagę naśladowania Chrystusa.
To Franciszkowe lekarstwo może się wielu nie spodobać. Tradycja katolicka swego czasu nazywała czytanie Biblii przez świeckich "protestantyzacją". Ale jak bardzo owa tradycja nas osłabiała w walce ze złem!
Jak reagować na biedę bliźnich? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie Franciszek udał się do chorych dzieci.
W szpitalu dziecięcym Federico Gomez w mieście Meksyk papież uczestniczył w ciekawej ceremonii. Na dziedzińcu jest tam dzwon. Gdy jakieś dziecko chore na raka lekarze uznają za uzdrowione, to ono tam idzie i dzwoni tym dzwonem na znak dla innych dzieci, że zostało uzdrowione. Daje im nadzieję. Jego zdrowie staje się pomocą w wyzdrowieniu dla innych. I Franciszek towarzyszył w tym dzwonieniu dwóm małym właśnie wyleczonym pacjentom.
Wzruszające? Pewnie tak. Te uczucia dobrze wpisują się w to, co papież powiedział o "uczucioterapii", czyli o towarzyszeniu chorym i okazywaniu im dobrych uczuć, otaczaniu ich miłością i życzliwością. To ważny element terapii.
W Polsce przykładem może być akcja obcinania włosów, by podarować je na peruki dla chorych na raka. W Meksyku papież wspomniał młodego Juana Diego, którego wujek poważnie zachorzał. Gdy objawiła się młodemu Indianinowi Madonna z Guadalupe, to powiedziała do niego: "Niech się twoje serce nie boi i niech go nic nie martwi. Czy to nie ja jestem tutaj, ja, która jestem twoją Matką?". Papież zapewnił: "Mamy naszą Matkę. Prośmy, by nas oddała swojemu Synowi, Jezusowi. Zamknijmy oczy i poprośmy o to, czego dzisiaj pragnie nasze serce. A potem odmówmy razem «Zdrowaś Mario»". Wtedy jedna z chorych dziewczynek głęboko wzruszyła papieża, intonując ślicznym głosem śpiew "Ave Maria".
Wzruszenie za wzruszenie. I pewnie nie chodziło tylko o to, że to były jak raz walentynki (choć dzieci podczas tej wizyty podarowały Franciszkowi kartki walentynkowe). Po prostu Franciszek jeszcze raz podkreślił, że Bóg tak działa, przez swoją i naszą Matkę, przez ludzi Kościoła - patrzy ze wzruszeniem, na serio poruszony i w nas zakochany. Takie jest Jego miłosierdzie.
Papa: "carinhoterapia" decisiva na recuperação de crianças doe...

Bom dia, amigos!Emoção, gestos e palavras de encorajamento marcaram a visita do Papa ao Hospital Infantil, no início da noite de domingo, na Cidade do México

Posted by Rádio Vaticano - Programa Brasileiro on 15 luty 2016

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Recepta Franciszka na biedę bliźnich
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.