Religijność młodych - jest dobrze czy beznadziejnie?

(fot. Karl Fredrickson on Unsplash)

"Często słyszę, że Kościół powinien przekazać wiarę następnemu pokoleniu. Tak, jakby to była cenna pamiątka rodzinna o wartości przede wszystkim sentymentalnej. A to przecież nie tak (...)"

Opublikowany niedawno kolejny raport amerykańskiego instytutu badawczego Pew Research Center na temat religijności należy do tych materiałów, które przez dużą część mediów kościelnych i katolickich nie są szczególnie nagłaśniane. Podchodząc do sprawy czysto po ludzku, trudno się dziwić. Nie jest łatwo upowszechniać dane, pokazujące trudności, kłopoty, niepowodzenia. A przyznać trzeba, że polskim katolikom raport powodów do radości nie przynosi. Wynika z niego, że nastąpił u nas znaczący spadek religijności młodych Polaków. W uproszczonych streszczeniach wyników badań i w komentarzach do nich wielokrotnie pojawia się sformułowanie o młodzieży, która "odchodzi od Kościoła". I że to jest zaskoczenie.

Zależy dla kogo. Dla księży, dla katechetów, przede wszystkim dla rodziców oraz babć i dziadków zatroskanych o kształtowanie następnej generacji, zaskoczenia nie ma. Zaskoczeni nie są też raczej polscy biskupi, którzy w kontekście zbliżającego się Synodu zajmowali się duszpasterstwem młodych m. in. na czerwcowym 379. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski.

Przewodniczący Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży bp Marek Solarczyk mówił przy tej okazji o potrzebie "oddanego duszpasterstwa" tej grupy. Wyjaśniał, że patrząc z polskiej perspektywy (choć nie tylko), "będzie się to wyrażało w oddanej posłudze kapłańskiej i szeroko rozumianej działalności duszpasterskiej, która będzie skupiała się na osobistym przeżywaniu życia z Panem Bogiem, poprzez swoje życie łaski". Jako miejsce formacji młodych wskazywał rodzinę, szkołę, a także grupy, stowarzyszenia, wspólnoty funkcjonujące w Kościele.

DEON.PL POLECA


Pojawiły się też głosy mówiące o potrzebie duszpasterstwa bardziej zindywidualizowanego, nastawionego na towarzyszenie młodym.

Fakt, że zaplanowany na tegoroczną jesień Synod Biskupów poświęcony będzie młodym pokazuje, że ma z nimi problem nie tylko Kościół katolicki w Polsce, ale chodzi o zagadnienie w skali globalnej. Wspomniany raport Pew Research Center potwierdza tę diagnozę. Natomiast ogłoszony 19 czerwca br. dokument roboczy październikowego zgromadzenia biskupów pokazuje, na jak wielu polach można i trzeba szukać terapii.

Co więcej, pozwala on również Kościołowi w Polsce już dzisiaj wypracowywać strategię, pozwalającą na skuteczne dotarcie z przesłaniem Dobrej Nowiny do następnej generacji. Aby przyniosła ona efekty, powinna nie tylko uwzględniać istotne różnice doświadczeń i mentalności między kolejnymi pokoleniami Polaków, ale również odrzucać pokusę ulegania przekonaniu, że "u nas nie jest wcale tak źle". Ta pokusa wyraża się w próbach żonglowania liczbami, dobierania wygodnego tła dla dotyczących naszego podwórka danych i szukania złudnych punktów odniesienia. Jej przejawem mogą też być próby relatywizowania wyników badań, unikanie zdecydowanych ocen sytuacji, przeciwstawianie pojedynczych wydarzeń nasilającym się tendencjom. Takie zabiegi pozwalają zadowalać się stanem obecnym, usypiają, dają poczucie, że w sumie wystarczy kontynuować dotychczasowe metody i działania, nie trzeba wiele zmieniać, wystarczą drobne korekty i jakoś to będzie. Nie tylko z ust duchownych można usłyszeć argumentację w stylu: "Przecież w społeczeństwie, w którym ponad 90 procent ludzi jest ochrzczonych, nie grożą nam puste kościoły".

W synodalnym "Instrumentum laboris" przypomniano m. in., że troska o młodzież nie jest dodatkowym zajęciem Kościoła, ale istotną częścią jego powołania i misji w dziejach. To oczywistość. Ktoś kilka dni temu zwrócił mi uwagę na sposób definiowania tej misji: "Często słyszę, że Kościół powinien przekazać wiarę następnemu pokoleniu. Tak, jakby to była cenna pamiątka rodzinna o wartości przede wszystkim sentymentalnej. A to przecież nie tak. Kościół powinien następne pokolenie prowadzić do spotkania z Jezusem Chrystusem. Bez tego ich zaangażowanie religijne, utożsamienie z wiarą i Kościołem, będzie przypominało kibicowanie drużynie narodowej raz na kilka lat. Pełne emocji, ale powierzchowne, okazjonalne, bez przełożenia na codzienną egzystencję". Powiedział to człowiek niespełna czterdziestoletni, który długo był właśnie takim "tradycyjnym", letnim katolikiem. Zmienił się, gdy został rodzicem i stanął wobec problemu wiary swoich dzieci.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Religijność młodych - jest dobrze czy beznadziejnie?
Komentarze (13)
M
marta1234808
1 lipca 2018, 03:04
Niestety ale to prawda. Młodzi często oddalają sie od koscioła a tym samym od Boga gdyz nie mają godnego wzoru do nasladowania w tej kwestii, katecheci czesto bywaja zbyt pobłażliwi lub zbyt surowi ale to nie pomaga młodym w zblizeniu się do Boga i poznaniu Go  a wrecz przeciwnie. Zapytałam kiedys jednego moich rówieników dlaczego nie chodzi do kosciola odpowiedział ze jesli piesni nie byłyby tak monotonne a były troche bardziej energiczne to chodziłby do kocioła przynajmniej raz w tygodniu a nawet częsciej. Jest wiele piesni reigjnych ktore moznaby wprowadzic do koscioła zeby przyciągac zarówno dzieci jak i młodzież. Piszę to ze swojej perspektywy jak ja to widze jako młoda osoba.
29 czerwca 2018, 03:40
no coz, swiat sie zmienia , mlodzi nie sa juz tak podatni na religijne bajki -i to wszystko , coraz wiecej ludzi zdaje sobie sprawe ze religie to wymyslone historyjki , nic wiecej  zreszta w Polsce katolicyzm to tradycja i przyzwyczajenie, wystarczy spytac przecietnego katolika o co chodzi w religi katolickiej -wiedza jest znikoma albo zadna
28 czerwca 2018, 08:31
Spadek religijności nastąpił w każdej grupie wiekowej co jest normalne bo u nas katolicyzm jest tradycyjny, nie wynikający z głębokiej wiary. Do tego romans KK z polityką, który przyczyni się do jeszcze szybszego odejścia wiernych. Za 10-15 lat może być góra połowa ludzi na Mszy w porówniu z dzisiaj. 
KJ
k jar
28 czerwca 2018, 10:06
Katolicyzm tradycyjny oznacza,że religijność oparta jest na rytuale i dewocji, a nie że oparta jest na powierzownej wierze. To błąd rozumowania - wiary nie da się zbadać i wyskalować jak obecność na mszy św. czy odmawianie rano i wieczorem pacierza. U nas nie ma tradycyjnej religijności od czasów Wielkiej Nowenny i reformy soborowej. My mamy religijność nowoczesną wsteczną, która się datuje od połowy lat 80. i opiera się na krytyce sposobów i efektów wprowadzenia reform soborowych do Kościoła w Polsce. To niezadowolenie z Pana Boga, że jest nie taki jaki chcemy i że życie z nim nie jest tak sielankowe jakbyśmy oczekiwali stoi za kryzysem religijności. To nie wiara jest chora, ale chora jest miłość. Rozważania,czy za 15 lat będzie miał kto chodzić do Kościoła w Polsce są wtórne. A deliberacje typu sojusz Kościoła z tronem odpowiedzialny za spsdek religijności to zupełne nieporozumienie- tak można mówić do niewierzących,dlaczego Pan Bóg nie jest atrakcyjny. Młodzi nie mają żadnego pojęcia o miłości,bo im rodzice tego nie pokazali,więc dlaczego mają Bogu wierzyć i ufać,że jest Miłością- tyle tylko można powiedzić o powodach spadku religijności wśród młodych i nic ponadto.
MR
Maciej Roszkowski
28 czerwca 2018, 17:43
Pełna zgoda. Pozdrawiam
MR
Maciej Roszkowski
26 czerwca 2018, 19:43
A pierwszym Kościołem dziecka  powinna być rodzina.
27 czerwca 2018, 10:06
Tak. Super. Słowo klucz, które zwalnia z myślenia o dzieciach w Kościele. Dziś trzeba rodziców ewangelizować przez dzieci. Niestety takie czasy. 
26 czerwca 2018, 14:39
Myślę, że trzeba iść krok dalej i na Synodzie Biskupów rozmawiać o ewangelizacji dzieci… nie tylko młodzieży. Mam wrażenie, że parafie odkrywają, że mają dzieci dopiero, gdy trzeba zorganizować Pierwszą Komunię Świętą, a potem przypominają sobie o nich tuż przed bierzmowaniem. Cała reszta to wielkie nic. Trzecioklasista i dalej nie ma żadnej formacji, a istnienia młodszych dzieci wcale się nie zauważa… skoro nie uczymy dzieci, skąd ma się wziąć uczona młodzież. Język wiary jest jak mowa ojczysta… trzeba go uczyć od najmłodszych lat.
KJ
k jar
26 czerwca 2018, 08:21
Kościół od Soboru ma problem z samym sobą:jak ewangelizować świat,który wypiął się na Pana Boga i nie jest nawet zainteresowany rozmową na jego temat (ignorancja wobec sacrum)?Odpowiedzią Kościoła jest najczęściej:wejdźmy w kulturę,zbliżmy się do tego świeckiego świata i wstrzykujmy w niego Boże pierwiastki. Jest to na kształt takiej procedury w kuchni,gdy zwietrzała nam sól,więc próbujemy ją zastąpić jakimś podobnym do niej ersatzem. Skoro do Królewstwa Bożego wchodzimy jako dzieci,to najlepiej będzie całość misji Kościoła skierować na kulturę młodzieżową-to pozwoli wychować nowych wyznawców.Błąd podstawowy to odrzucenie roli i znaczenia rodziny w ewangelizacji (Kościół ignoruje pokolenie 35+, tych którzy tworzą rodziny)-Kościół mówi rodzicom:oddajcie nam wasze dzieci to zrobimy z nich prawdziwych chrześcijan,gdyż wy żyjecie jak ludzie świeccy i nie potraficie wiary wstrzepić w młode pokolenie. Jeśli wiara ma być dalej przekazywana ewangelizować należy rodziców,nie dzieci.Dzieci patrząc na rodziców doskonale sobie poradzą z wiarą.
Andrzej Ak
25 czerwca 2018, 19:35
Młodzi nie akceptują formuł "modlitewnego cierpiętnictwa", które uwielbiają starsze pokolenia. I chyba tutaj tkwi problem odpływu ludzi młodych. Młodzi chcą wierzyć przedewszystkim w Miłość Boga i Jej doświadczać w swoim życiu. Z obserwacji dostrzegam, iż młodzi lubią Msze Uwielbiania Boga i Bogu takie Msze również się podobają. Jednak do prowadzenia takich Mszy wielu Kapłanów nie dojrzało, bo nikt ich tego nie uczy, nie rozumią tego rytu modlitewnego.  Ja akurat odnajduję się zarówno w starym rycie modlitw w skupieniu i ciszy jak i nowym "uwielbieniowym". Oba mają swoje zalety i oba są równie wymagające.
MR
Maciej Roszkowski
25 czerwca 2018, 18:47
Ktoś dobrze powiedział- młodzi nie słuchają, młodzi obserwują. Są krytyczni i bardzo często bezkompromisowi. Jaki dobry przykład im dajemy my starsi? My rodzice, dziadkowie. O politykach, czy ludziach mediów szkoda gadać. Młodzi są targetem dla mody młodzieżowej, muzyki młodzieżowej ale i dopalaczy, narkotyków, pornografii. To nie oni to produkują, ale to oni płaca najwyższą cenę. 
25 czerwca 2018, 17:32
Młodzi kontestują wiarę swoich nauczycieli i rodziców. Podobnie jak wszystko inne. I bardzo dobrze. Nie potrzeba nam kolejnych odtwarzaczy formułek - w tym lepiej się sprawdzają młynki modlitewne. Jeśli ktoś chce przekazywać symbol wiary młodym, powinien powiedzieć, dlaczego wierzy w Boga Ojca Wszechmogącego i w Jego Syna. Co dała mu wiara w życiu. W jaki sposób posmakował Boga. Nauczanie martwej wiary nie spowoduje jej życia w innych.
KP
Krzysztof Pierzchała
25 czerwca 2018, 13:09
Misją Kościoła jest strzeżenie i przekazywanie depozytu wiary czym wypełnia On nakaz Naszego Pana. Problem nie w tym jak dotrzeć z owym przekazem do młodych, lecz w tym czy ów depozyt nie jest przekazywany w sposób okrojony bądź  wypaczony, co niestety od kilkudziesięciu lat ma w Kościele miejsce. Prawda obroni się sama i czy to młody, czy stary  w końcu ją doceni, zaś krętactwo,zagmatwanie, pseudocharyzmatyzm, schlebianie dzisiejszym modom,intelektualne lenistwo, czy chęć bycia trendy choćby  nie wiem jak przykrywane pozorną prawowiernością zakończą się totalną klęską.