Rozmowy o polityce wolne od nienawiści. Czy to możliwe?

(fot. PAP/Leszek Szymański)

Ta trwająca wojna polityczna wywarła na nas taki wpływ, że w wielu z nas wręcz nie wyobraża sobie, że na tym tle można nie toczyć wojny, a przy okazji różnic światopoglądowych czy politycznych wręcz od razu włącza właśnie mechanizm walki, obrony i ataku.

Nasz naród przez ostatnich kilka miesięcy żył dużym zaangażowaniem w politykę, a bohaterowie kampanii prezydenckiej, po której opada już kurz, robili wiele, by przekonać do siebie kolejne osoby. Walka toczyła się nie tylko pomiędzy samymi kandydatami, ale także pomiędzy nami, wyborcami.

Nie widziałem w swoim życiu bardziej brutalnej, nienawistnej i polaryzującej kampanii wyborczej. Wszyscy przecież znamy te nagrania, na których grupy zwolenników któregoś z kandydatów obrzucają wyzwiskami czy atakują przemocą osoby związane z innymi opcjami politycznymi, a sami kandydaci nie oszczędzali ataków na obóz kontrkanydatów czy różne grupy społeczne.

Z uwagi na napięcie, jakie polityka tworzy pomiędzy ludźmi przyjęło się powszechnie unikanie tego tematu, aby zapobiegać konfliktom, sporom, napięciom czy podziałom. I próbujemy tak funkcjonować, mając poczucie, że podejmowanie tematów politycznych jest nie na miejscu. Czasem obawiamy się kolejnej kłótni i czasem zostajemy sami sobie ze swoimi poglądami.

DEON.PL POLECA

Tymczasem to właśnie polityka jest tą przestrzenią w państwie, która ma ogromny wpływ na kształtowanie świata i naszego państwa, a my po prostu tego tematu unikamy. Skoro ta przestrzeń ma taki wpływ na moje życie to, czy nie powinienem móc się wypowiedzieć? Podzielić swoimi poglądami? Oczywiście, że tak.

Musimy sobie uświadomić, że problem nie leży w rozmawianiu czy nie rozmawianiu o polityce, ale w naszym stosunku do ludzi, z którymi się nie zgadzamy. W tym, jak traktujemy ludzi o odmiennych poglądach. W tym, co czujemy przy spotykaniu osób z innymi poglądami czy w końcu w sposobie rozmawiania o polityce.

Przyzwyczajeni do wojny

Przyzwyczailiśmy się, że w polityce standardy nie istnieją. Wszystkie chwyty dozwolone. Brudna gra, łamanie praw autorskich, agresja, podziały, polaryzacja, wulgaryzmy, obrażanie innych, kłamstwa czy manipulacje są na porządku dziennym. Naprawdę tego chcemy? Chcemy dawać na to zgodę? Chcemy brać w tym udział? Ja nie.

Niestety, ta trwająca wojna polityczna wywarła na nas taki wpływ, że w wielu z nas wręcz nie wyobraża sobie, że na tym tle można nie toczyć wojny, a przy okazji różnic światopoglądowych czy politycznych wręcz od razu włącza właśnie mechanizm walki, obrony i ataku. W czasie zakończonej kampanii wyborczej sam wziąłem udział w dyskusji, w której próbowałem pokazywać swoją opinię, a jednak moja znajoma poczuła się zaatakowana.

Negatywne emocje

Wielu polityków sprytnie manipuluje nami, wykorzystując różne narzędzia, szczególnie te mocno oddziałujące na nasze emocje. Tutaj najłatwiej wykorzystać lęk, gdyż osoby przestraszone innymi poglądami czy innymi osobami chętniej nam zaufają albo za nami pójdą. Łatwiej, mocniej i szybciej buduje się tożsamość grupy na wspólnym wrogu niż na wspólnych wartościach.

Niestety, często jesteśmy straszeni tymi, którzy mieszkają obok nas, pracują w tym samym miejscu czy chodzą do tego samego kościoła tylko dlatego, że inaczej widzą różne kwestie. Tymczasem to nie jakieś osoby, ale to nasi sąsiedzi, współpracownicy czy bracia z Kościoła.

Nakręcone emocje opadną, a my zorientujemy się, że zadaliśmy sobie nawzajem takie rany, które będą goić się jeszcze długo.

W zakończonej kampanii takich sytuacji mieliśmy wiele. Zbyt wiele. Polaryzacja i podział w narodzie bardzo mocno się pogłębiły. Napięcie pomiędzy różniącymi się stronami (szczególnie z kilku obozów politycznych) mocno wzrastało i niestety nie rozejdzie się ono po kościach. Będziemy musieli z tymi napięciami funkcjonować jeszcze długo, bo na pewno nie zniknęły tuż po zamknięciu lokali wyborczych.

Doświadczenie mi podpowiada, że ci, którzy nakręcali negatywne społeczne emocje i polaryzację nie weźmie za to odpowiedzialności. Wezmą za to, co swoje (czyli nasze głosy i daną w nich władzę) i tak nas zostawią do kolejnych wyborów, a my przez te kilka lat będziemy spotykać się z naszymi rodzinami, przyjaciółmi i znajomymi, z którymi wdaliśmy się w spór, których zraniliśmy czy obraziliśmy. Nakręcone emocje opadną, a my zorientujemy się, że zadaliśmy sobie nawzajem takie rany, które będą goić się jeszcze długo.

Nie jesteś zagrożony

Na szczęście mechanizmy, z których korzystają partie polityczne jedynie kreują rzeczywistość w naszych głowach i tak naprawdę nie jest ona tak skrajna jak ją przedstawiają. To tylko twór stworzony na potrzeby kampanii wyborczej i zdobycia głosów (tak, mi też się to nie podoba).

Twój sąsiad, który zagłosował na innego kandydata niż Ty, nie jest dla Ciebie zagrożeniem. Możesz spokojnie zaprosić go na kawę czy piwo. Z pewnością znajdziecie wiele kwestii, w których będziecie podzielać te same wartości czy ten sam pogląd.

Przede wszystkim zgódźmy się na to, że się nie będziemy zgadzać w stu procentach.

Twój współpracownik, który zagłosował na innego kandydata niż Ty, nie jest dla Ciebie zagrożeniem. Możesz spokojnie usiąść z nim w firmowej kuchni, wypić kawę, porozmawiać czy pożartować. Jestem przekonany, że, wbrew temu, co próbują nam politycy wmówić, nie będzie chciał wyrządzić Ci krzywdy.

Twój brat czy siostra z Kościoła, który zagłosował na innego kandydata niż Ty, nie jest dla Ciebie zagrożeniem. Możesz spokojnie usiąść obok niego w ławce, wspólnie się pomodlić czy porozmawiać po nabożeństwie czy podać rękę w geście znaku pokoju. To, co Was łączy - synostwo w Bogu, odkupienie w Synu i prowadzenie Ducha - jest o wiele większe niż te wykreowane lęki czy podziały.

"Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania"

Jak wielu nas jest, tak wiele opinii i poglądów. Z jednymi będziemy się zgadzać bardziej, z innymi mniej. Z jednymi całkowicie, z innymi w ogóle i taka sytuacja jest w porządku. Nawet jak się z kimś nie zgadzam w jednej kwestii to nie znaczy, że w innej też się nie zgodzimy. Nawet jeśli się nie zgadzamy, to nie znaczy, że jesteśmy wrogami. Przede wszystkim zgódźmy się na to, że się nie będziemy zgadzać w stu procentach. Zgódźmy się, że będziemy mieć różne opinie i to jest w porządku.

Akceptacja różnorodności jest początkiem spotkania. Początkiem nawiązywania relacji pomimo różnic, bo jak mówi Papież Franciszek jedność to pojednana różnorodność. Chodzi zatem o to, by znaleźć harmonię w tej różnorodności, a nie podział na grupy światopoglądowe.

Każda opinia, każdy pogląd jest istotny. Światło z każdej strony jest ważne, by prawidłowo zobaczyć przedmiot. Zatem, moje, Twoje i każdego innego opinie czy poglądy, mimo, że różne, to jednak są ważne, by budować nasz kraj.

Zmiana jakościowa

Pomijanie lub ignorowanie tematów politycznych czy światopoglądowych nie jest prawdziwym rozwiązaniem, a jedynie uciekaniem od problemu, w który daliśmy się wpędzić. Realnym rozwiązaniem tego problemu jest jakościowa zmiana w naszej polityce. Nierealne? Nieprawda!

Daliśmy się wciągnąć przez polityków w tą brudną przestrzeń, ale to my możemy powiedzieć "stop". Wywierając na różne sposoby (np. poprzez media społecznościowe, apele czy rozmowy) presję społeczną, jesteśmy w stanie wymusić na politykach zmianę standardów, a właściwie ich wprowadzenie. Możemy pokazać (np. oddając głos w wyborach, odpowiadając w sondażach czy badaniach opinii publicznej), że nie chcemy brudnej wojny, ale zależy nam na rzetelnej, merytorycznej i służącej klasie politycznej.

Nie uciekajmy od tych rozmów, ale wprowadzajmy w nie nową jakość, być może prowadząc dziś rozmowę pełną pokoju stworzysz iskrę, która rozpali cały świat.

Marzy mi się, byśmy potrafili dyskutować, wymieniać poglądy w pełnym poszanowaniu różnorodności i dyskutantów. Marzą mi się rozmowy polityczne pełne spokoju, szacunku i akceptacji. Marzą mi się dyskusje, w których rządzą argumenty merytoryczne, a nie ataki personalne. Marzy mi się polityka, która łączy, a nie dzieli. Marzy mi się polityka, która szuka jedności pośród różnorodności, a nie wykreowanej polaryzacji. Marzy mi prawdziwa, jakościowa zmiana polityki w naszym kraju.

Rozmawiaj i żyj

Jeśli chcemy zmienić atmosferę wokół polityki, to zacznijmy dzisiaj od siebie. Potrzebujemy nauczyć się rozmawiać tak, by nasza dyskusja była wolna od ataków, oskarżeń, agresji czy nienawiści. Potrzebujemy nauczyć się rozmawiać tak, by nie zgadzając się co do poglądów, pozostawać w postawie szacunku, ciekawości i otwartości na osobę, z którą rozmawiamy. Potrzebujemy zacząć rozmawiać tak, by pokazywać kolejnym osobom, że ta nowa jakość jest możliwa i już się dzieje, a forma pełna agresji i polaryzacji, do której zostaliśmy przyzwyczajeni, tylko jakimś cudem nie wyginęła z dinozaurami.

Zacznijmy dziś rozmawiać na nowo, w poszanowaniu wolności, w poszanowaniu innych poglądów, bez oceniania i wywyższania się, z otwartością na to, co wartościowego druga osoba może wnieść do naszego życia. Okazujmy sobie szacunek i akceptujmy siebie nawzajem (pomimo różnic), bo nic nie ma większej siły i większego wpływu niż miłość, a prawdziwe spotkanie dwóch osób może zrobić w nich realną zmianę. Nie uciekajmy od tych rozmów, ale wprowadzajmy w nie nową jakość, być może prowadząc dziś rozmowę pełną pokoju stworzysz iskrę, która rozpali cały świat.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi (Mt 5, 9)

Zawodowo zajmuje się programowaniem, a hobbistycznie sportem. Prowadzi bloga drozdzowy.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozmowy o polityce wolne od nienawiści. Czy to możliwe?
Komentarze (8)
MN
~Marek Nowicki
20 lipca 2020, 15:08
To niemożliwe. Są sytuacje, kiedy np. jakaś partia kłamie, szczuje, manipuluje, hejtuje, występuje przeciw demokratycznemu porzadkowi państwa, jak totalna opozycja. Proszę np. poczytać tutaj komentarze W Gedymina, a to jeszcze małe piwo. PiS, Lewica, PSL z kukizowcami czy Konfederacja to nie ideały, takich zresztą prawie nie ma, ale nie prowadzą jednak niereformalnej polityki nienawiści, totalnej deprecjacji adwersarzy itd.
MW
~Maciej Wylężek
16 lipca 2020, 13:53
Zdaje się, że jedynym pomysłem przegranych na funkcjonowanie w naszej Ojczyźnie jest wygnanie z niej takich jak ja - czyli wszystkich, którzy nie podzielają ich "nowoczesnego" spojrzenia na świat. No i kto to ma sklejać? Ja? Może ludzie Kościoła wykazaliby się choć krztyną obiektywizmu i zauważyli, że o ile nikt z "wygranych" nie uważa, że stolicę należy wyłączyć z Polski, to po stronie "liberalnej Polski" hasła o odłączeniu Podkarpacia i Lubelszczyzny i oddania ich Ukrainie są jednak podnoszone. O ile pamiętam stosunkowo niedawno ogłaszane były wyniki badań, które wskazywały na znacząco wyższą agresję tzw. "liberałów" w stosunku do tzw. "konserwatystów" niż w odwrotnym kierunku. Spróbujcie ojcowie Jezuici przemówić do rozumu tym tzw. inteligentnym, wykształconym itp.
AK
~Agnieszka Krzyżanowska
16 lipca 2020, 13:52
Nie, to nie jest możliwe. Bo polityka to nie rozmowa na temat tego czy ty wolisz pomidorową, a ja rosół, po której każdy może zjeść swoją ulubioną zupę, tylko zakaz jedzenia rosołu, na nakaz pomidorowej. To jest powodem tej wojny i dlatego porozumienia nie będzie.
AS
~Adam Stolarczyk
14 lipca 2020, 13:43
W uzupełnieniu artykułu warto też zastanowić się, jaki wpływ te podziały, ta sytuacja może mieć na los populacji pszczół i trzmieli. Nie zapominajmy o nich (!). Nie zapominajmy o walce w tej dobrej i słusznej (!) sprawie. Tym bardziej zadbajmy o to, aby nie czuły się zagrożone. One naprawę nie mają łatwo, szczególnie że Kościół, poprzez kultywowanie niektórych tradycji, zdecydowanie im nie pomaga, co autor uświadomił nam nie tak dawno w swoim artykule: https://deon.pl/blogi/kosciol-jednego-dnia-zniszczy-kilogramy-kwiatow-tylko-po-to-zeby-tradycja-zostala-zachowana,901426 Zachęcam do refleksji.
AE
~Anna Elżbieta
16 lipca 2020, 18:25
Artykuł jest o czymś innym. Czy to miał być dowcipne? Chyba tylko złośliwe. Kolejna próba dzielenia. Przykre.
AS
~Antoni Szwed
14 lipca 2020, 10:12
Polityczne waśnie, kłótnie i nienawiści pierwotnie nie rodzą się w społeczeństwie, pośród zwykłych ludzi, lecz ze szczególną intensywnością rodzą się w redakcjach opiniotwórczych gazet (zwłaszcza codziennych), w telewizjach, w internecie, gdzie nader łatwo znaleźć można wypowiedzi dziesiątków publicystów i komentatorów życia politycznego, następnie pośród różnej maści celebrytów. Ci ostatni na ogół nie przejmują się językiem, którego używają, ani brakiem logiki wypowiedzi ani swoją ignorancją. Ci ludzie są największymi nadawcami różnych emocji, zazwyczaj złych. Oni wraz z politykami tworzą niedobrą złą atmosferę w narodzie. Tłumaczą to wolnością słowa. Jednak powoływanie się na SAMĄ wolność wypowiedzi nie wystarczy, trzeba również brać odpowiedzialność za wypowiadane słowa.
WG
W Gedymin
14 lipca 2020, 10:09
Czy możliwe? Tak ale w prawdzie. Niestety katolicy trzymający władzę z kłamstwa i manipulacji uczynili podstawowy środek uprawiania polityki. Drugi warunek to pokora - podstawa mądrości. Do marzeń autora dodałbym jeszcze aby biskupi nie udawali biskupów, księża kapłanów, a wierni katolików tylko byli nimi naprawdę.
MN
~Marek Nowicki
20 lipca 2020, 15:02
Gratulacje. Właśnie mi Pan mi uświadomił, że jako pisior jestem zatwardzialym grzesznikiem i źródłem wszelkiego zła. Całe szczęście, że katolicy z totalnej opozycji, świeci i mądrzy, szerszą miłość i przebaczenie, uprawiając politykę wzorcowo z katolickiego punktu widzenia.