Rzeczy, które mnie smucą…- komentarz
Kiedy dzieje się coś nieoczekiwanego, chciałoby się od razu o tym napisać. Ogłosić światu swoje zdanie. Tym razem było inaczej. Kiedy dowiedziałem się, że przełożeni zabronili ks. Bonieckiemu wypowiedzi w mediach, długo się zastanawiałem, co o tym myśleć.
Pierwszy w swoim życiu wywiad przeprowadziłem właśnie z ks. Adamem Bonieckim. Był początek lat 90., a ja byłem wtedy chyba na początku piątego roku w seminarium. Z tego wywiadu dla naszego seminaryjnego pisma EX LABIRINTHO do dziś pamiętam jeden fragment. Z klerycką swadą zapytaliśmy ks. Adama, co go w Kościele denerwuje? A on, z tą swoją cierpliwością i spokojem, który dobrze znamy, powiedział: "Ja już jestem w takim wieku, że właściwie nic mnie nie denerwuje. Są tylko pewne rzeczy, które mnie smucą…".
Do dziś brzmią mi w uszach te słowa. A po ostatnich wydarzeniach mam ochotę je powtórzyć. I to na trzy sposoby, w odniesieniu do trzech spraw.
Moje trzy smutki można by jeszcze rozciągnąć na tych, którzy głośno wołali: wreszcie go ukarano, i na tych, którzy protestowali, bo to kneblowanie ust człowiekowi. Może ta cała sprawa, ze wszech miar przykra, powinna nam przypomnieć to, co na swoim blogu ujął w prostych słowach kard. Ravasi. Patrząc na tłumy ludzi, którzy przybyli do Asyżu, napisał: "Człowieczeństwa uczymy się idąc razem i może się zdarzyć, jak to się przydarzyło Franciszkowi, że podążając drogą, odkryjemy Prawdę". Więcej otwartości i gotowości do serdecznego dialogu, a z drugiej strony więcej ostrożności, by nie czynić zamętu, naprawdę pomoże wszystkim na tej drodze, która prowadzi ku Prawdzie; na drodze, którą warto iść razem.
Skomentuj artykuł