Rzeczy, za które warto przeprosić Maryję
Maryja w tęczowej aureoli rozgrzała Internet, ożywiając nie tylko stary spór o wiarę i niewiarę Polaków, ale też o wyznaczenie granicy między sacrum i profanum wewnątrz polskiego Kościoła. Mamy jednak na sumieniu znacznie więcej, za co wypadałoby powiedzieć Maryi "przepraszam".
Sprawa obklejenia kościoła w Płocku plakatami z wizerunkiem Matki Bożej Jasnogórskiej w tęczowej aureoli znalazła podobno swój finał w prokuraturze. Trudno się dziwić, bo zareagował jeden z ministrów. W jasnogórskim sanktuarium odprawiono natomiast nabożeństwo ekspiacyjne, które miało wynagrodzić Maryi ten akt zniewagi. Żałuję, że tylko w takich momentach zauważamy, że Maryja jest wykorzystywana w sposób nieodpowiedni.
Sama tęcza nie gorszy. Jest pięknym znakiem niezależnie od tego, że niektóre środowiska robią z niej użytek propagandowy dla własnych poglądów. Nie gorszy i nie obraża Maryi nawet użycie tęczy w odniesieniu do osób homoseksualnych, jeśli chciałyby przez to podkreślić, że Maryja jest dla nich ważna i czują się przez Nią przygarnięci w Kościele. Jest to co najwyżej niezrozumienie symboliki samego nimbu (aureoli) - który mówi o otwarciu na Boże światło - ale na pewno nie znieważenie i grzech.
Złe jest natomiast, gdy Maryja staje się zakładnikiem walki światopoglądowej. Płocki wizerunek miał szokować i był happeningiem, w którym zwyczajnie uprzedmiotowiono Maryję. I to jest najsmutniejsze, ale zdradza też pewną tendencję, która widoczna jest również w Kościele: Maryi potrzebujemy najczęściej wtedy, gdy mamy do załatwienia jakieś własne interesy - polityczne lub duchowe.
Tęcza nie jest najgorszym, w co możemy "ubrać" Maryję
Jeśli już przepraszamy Maryję, to warto też zapytać, na ile my sami z odpowiednim szacunkiem i miłością traktujemy Matkę Boga. Czy te wszystkie plastikowe Maryjki z odkręcaną głową, jarmarczne obrazki, brzydkie ornaty i sztandary z Jej wizerunkiem traktują Ją poważnie? Czy nie nadużywamy Jej wizerunku na znaczkach pocztowych, broszurkach w obronie "jedynych słusznych" poglądów i do zbierania pieniędzy "na Matkę Boską"? Gdzie lądują wszystkie obrazki drukowane na potęgę? To, że Maryi będzie fizycznie więcej w przestrzeni publicznej, wcale nie sprawi, że będziemy Ją bardziej kochać. Do tego trzeba Ją poznać i choć trochę zrozumieć. Nie obejdzie się bez osobistej relacji i wejścia w jej życiorys oraz tożsamość.
Dobrze byłoby też przeprosić Maryję za skandowanie u stóp jasnogórskiego klasztoru skrajnie nacjonalistycznych haseł, odpalanie rac i dumne prezentowanie szalików z napisem "śmierć wrogom ojczyzny" Coraz częściej Maryja jako Królowa Polski staje się "patronką" czystości rasowej narodu. Naturalizujemy Ją, nie szanując Jej życiorysu, a była przecież Żydówką, uchodźczynią, cudzoziemką, wdową, a w pewnym momencie też samotną matką. Historia Maryi jest częścią historii Zbawienia, w której Bóg wybrał właśnie tę konkretną młodą kobietę, w konkretnym momencie czasu i historii, aby urodziła Jego Syna. To Bóg chciał, aby Maryja miała właśnie taką tożsamość. Jezus natomiast pod krzyżem uczynił Ją matką całej ludzkości.
Przeprosić czy przekupić?
Nabożeństwa ekspiacyjne stają się powoli panaceum na wszystko. Jest ich coraz więcej, a przez to tracimy z oczu to, czemu one służą, czyli przede wszystkim zrozumieniu własnej grzeszności. Nie ma lepszej ekspiacji niż spowiedź i osobiste nawrócenie. Źle się dzieje, kiedy używamy ich jako "magicznych" rytuałów, które mają nas ochronić przed Bożym gniewem za grzechy innych. Łatwiej zresztą przepraszać za coś, czego sami nie uczyniliśmy.
Rozumiem jednak, że wiele osób miało duchową potrzebę takiej właśnie modlitwy. Warto jednak do niej dorzucić element dialogu, abyśmy potrafili ze sobą rozmawiać i z empatią podchodzić do tego, co jest dla nas ważne. Dla Kościoła taką postacią jest Maryja. Uważam jednak, że sami Jej nie rozumiejąc, a czasem nie do końca szanując, pokazujemy, że można Ją tak traktować i zaprzęgnąć do obrony naszych osobistych poglądów. Nie róbmy tego Maryi. Okradamy ją powołania, jakim została obdarowana.
My sami jako redakcja stanęliśmy kiedyś wobec faktu, że jedna z reprodukcji zawarta w naszym materiale o Maryi spowodowała oburzenie wśród czytelników. Przeprosiliśmy za nią wszystkich, którzy poczuli się dotknięci. Nie było w tym jednak ani złej woli, ani tym bardziej chęci obrażenia Maryi. To była ważna lekcja wrażliwości i dialogu.
Piękna jak w pełni księżyc
Maryja jednak nie jest oderwana od naszego życia. Nie dziwi więc fakt, że chcemy widzieć Matkę Bożą w przestrzeni publicznej, podkreślać Jej obecność i wpadać na Nią w drodze do szkoły i pracy. Można to jednak zrobić z szacunkiem i subtelnością, nie czyniąc z Maryi od razu hetmanki i patronki wojsk w wojnie przeciwko niewiernym.
Byłem niezwykle poruszony muralem, jaki w zeszłym roku pojawił się na jednej z kamienic w Łodzi. Stworzyła go Paulina Nawrot ze Wspólnoty Twórców Chrześcijańskich Vera Icon. W wywiadzie z Angeliką Szelągowską-Mironiuk opowiedziała o swojej inspiracji. Wizerunek ten narodził się w dwóch miejscach, które na pierwszy rzut oka stoją do siebie w opozycji. Najpierw był irański meczet w Isfahan, a później franciszkański klasztor w Portugalii. Maryja z Łodzi zawdzięcza więc swoje subtelne piękno wielokulturowości i właśnie dlatego jest taka autentyczna, a mural ten oddaje całe Jej bogactwo.
"Postać (…) nie ma jednoznacznych emblematów religijnych - jej tożsamość można odkryć, wnikając w symbolikę ornamentów i kolorystyki oraz ikonicznego ujęcia portretu. Tak naprawdę to nie potrzeba eksponować atrybutów, by wiedzieć, kim Ona jest. Udowodniła mi to 3-letnia córka przyjaciółki, która po pierwszym spojrzeniu odszyfrowała tożsamość, wykrzykując spontanicznie: O Maryja! Jaka piękna!" - mówi Paulina Nawrot.
Na inny ciekawy kontekst - wręcz teologiczny - zwróciła uwagę sama Katolwica. "Kto zna Łódź choć trochę, ten wie, że ta ulica nie cieszy się dobrą sławą. Kamienice są zaniedbane. Wielu ludzi, którzy zamieszkują tę okolicę, z pewnością nie miało łatwego życia. I wśród tego wszystkiego pojawia się Ona - Matka, która zdaje się naprawdę wszystko rozumieć" - napisała na Facebooku. Nie można chyba oddać Maryi większej przysługi, jak prowadząc Ją do potrzebujących i pogubionych. Tylko Ona sama wie, ilu ludziom rozświetliła drogę, patrząc z tego murala.
Fenomen Żydówki z Nazaretu
Jej imię zostało przetłumaczone na wszystkie języki i odmienione przez wszystkie przypadki. Stała się Ona ważna nie tylko dla samych chrześcijan, ale również dla muzułmanów, którzy czczą Matkę Jezusa. Powstało tysiące wizerunków. Każdy naród chciał być bliżej, jeszcze bardziej utożsamiając się z Nią. Siłą rzeczy uległa pewnym przekształceniom. Najważniejsze jednak, aby nie uległa zniekształceniom, a tak się może stać, gdy majstrujemy przy Jej tożsamości, historii i powołaniu. Na tym zresztą polega fenomen Maryi, że choć ma swoją określoną tożsamość, to każdy może się z Nią identyfikować, niezależnie od tego czy jest Polakiem, Żydem czy kimkolwiek innym.
Nie mogę się wypowiadać w imieniu Maryi, ale myślę, że stając się matką nas wszystkich, przyjmuje to, jak różnie ją widzimy. Jest z Bogiem, więc na świat patrzy w zupełnie innych kategoriach. Jeśli jest coś, co ją autentycznie może boleć, to nasze pogubienie i odejście od Boga, a nie tęczowa aureola. Może boleć ją też to, że z Ewangelii zrobiliśmy oręż do wzajemnego okładania się nią.
Na koniec wrócę raz jeszcze do słów Pauliny Nawrot, które warto czytać w szerszym kontekście, myśląc o dialogu. "Bliska jest mi myśl, że Bóg dał każdemu z nas inny język, aby mówić do ludzi - jedni go zrozumieją, dla innych to będzie bełkot. Ale ten dialog jest potrzebny zarówno artyście, jak i odbiorcy. Tylko wtedy nie jest monologiem z piedestału faryzeusza - ważny jest ten moment w malowaniu muralu, kiedy schodzę z podnośnika i jestem z ludźmi jak Jezus na uczcie. Słucham, co mówią, jak reagują, co rozumieją i czego doświadczają. Mogę wyjaśnić moje intencje, inspiracje, myśl" - mówi łódzka artystka. Tego zabrakło pewnie w Płocku i brakuje nam na co dzień.
Szymon Żyśko - dziennikarz i redaktor DEON.pl, opiekun blogosfery blog.deon.pl. Autor książki "Po tej stronie nieba. Młodzi święci". Prowadzi autorskiego bloga<<
Skomentuj artykuł