Samolot jak lustro

(fot. Grzegorz Gałązka)

W Gruzji odmawiano przyjścia na spotkania z Franciszkiem, potępiano przychodzących. Tak to jest: populizm domaga się wskazywania wrogów. Dla Kościołów nacjonalistycznych wręcz kwintesencją wroga jest papież powszechny. Co na to Franciszek?

Gruzja, Azerbejdżan - to dalekie kraje, gdzieś na peryferiach. Papież tłumów tam nie znalazł. Azerowie to muzułmanie. Wśród nich mała garstka chrześcijan różnych wyznań. Kościół (budynek) zniszczony przez bolszewików odbudowano dopiero po wizycie Jana Pawła II. W Gruzji w zasadzie religią państwową jest prawosławie; mocno nacjonalistyczne i dlatego wrogie wobec tego, co "zagraniczne", w tym wobec katolików. Wiadomo było, że "rzymski" papież spotka się tam z kontestacją.

Dlaczego więc Franciszek chciał tam pojechać?

DEON.PL POLECA

Jest to niewątpliwie element jego strategii. On jeździ po krajach na obrzeżach Europy, żeby stamtąd patrzeć na Stary Kontynent i na Kościół na nim. Daje przykład tego, do czego zachęca: mianowicie nie możemy patrzeć tylko z centrum, ale trzeba też uczyć się z perspektywy "marginesu", dostrzegać to, co widzą wykluczeni, zepchnięci i tacy, których media światowe rzadko "oświetlają".

Co Franciszek tam zobaczył?

Najlepiej na to pytanie odpowie chyba zapoznanie się z tym, co powiedział podczas powrotnego lotu, gdy spotkał się z dziennikarzami. Poruszył wiele spraw. Np. wytłumaczył, dlaczego mówił o wojnie światowej przeciw małżeństwu, co takiego miał na myśli, gdy zaatakował gender, a czego nie miał na myśli. I tu nie chodzi tylko o to, by sprostować błędne rozumienie jego słów.

Franciszek pokazał, że każda sprawa ma różne strony. Stawiamy akcenty, podkreślamy trudności zgodnie z naszym "miejscem siedzenia". I on sam jako papież trochę inaczej naświetla sprawy w zależności od kąta patrzenia. Inaczej robi to w Rzymie, a inaczej w Baku czy Tbilisi. Pewnie dlatego tak mu zależy na tym, by do grona kardynałów dołączać ludzi reprezentujących różnorodne perspektywy. (O tym też wspomniał w samolocie).

Dobrym przykładem jest podejście do gender. Z jednej strony mamy problem "bogatych", którzy dysponując wielkimi możliwościami finansowymi, mogą wydajnie pomagać biednym, peryferyjnym krajom, ale robią to w zamian za np. propagowanie ostrego genderyzmu w szkołach tych krajów. To jest odbierane przez "tubylców" jak gwałt na ich tradycji. Stąd mowa o "kolonializmie" ideologicznym. I papież zaprezentował "stamtąd" takie właśnie widzenie problemu. Jednocześnie wracając do Rzymu, przypomniał swoje (i nie tylko swoje) doświadczenia duszpasterskie z osobami zmieniającymi płeć. Mówił o tym, że trzeba im towarzyszyć (wysłuchać), rozeznawać z nimi i je przyjąć (zintegrować ze wspólnotą).

Mnie szczególnie poruszyło podejście do protestów skierowanych przeciw papieżowi. W Gruzji odmawiano przyjścia na spotkania z Franciszkiem, potępiano przychodzących. Tak to jest: populizm domaga się wskazywania wrogów. Dla Kościołów nacjonalistycznych wręcz kwintesencją wroga jest papież powszechny. Co na to Franciszek?

Zacytujmy jego słowa, których zabrakło w polskim sprawozdaniu z tej konferencji "w locie":

"Dwie rzeczy mnie zaskoczyły w Gruzji. Pierwsza: to sama Gruzja. Nie wyobrażałem sobie tak wielkiej kultury, takiej wiary, tyle chrześcijaństwa. Lud wierzący i bardzo starożytna kultura chrześcijańska, lud mający tak wielu męczenników. Odkryłem rzecz, której nie znałem: wielkość tej wiary gruzińskiej.

Druga niespodzianka to patriarcha: Boży człowiek, on mnie bardzo poruszył. Ile razy go spotkałem, moje serce doznawało głębokiego wzruszenia. Znalazłem Bożego człowieka. Wśród rzeczy, które nas jednoczą i które nas dzielą, powiedziałbym: nie dyskutujmy o sprawach doktrynalnych, to zostawmy teologom, oni lepiej od nas potrafią to robić, dyskutują i są w tym świetni, i ci z tej i z tamtej strony. Co mamy robić my, lud? Modlić się jedni za drugich. I razem działać: są biedni, pracujmy na rzecz biednych; jest problem, pracujmy razem; są emigranci, pracujmy razem dla innych. Możemy to robić. To jest droga ekumenizmu i przy dobrej woli można i trzeba działać. Dziś ekumenizm trzeba wprowadzać w życie, idąc razem i razem się modląc. Ale Gruzja jest cudowna. Nie spodziewałem się: chrześcijańska aż do szpiku".

Franciszek nie narzeka na "ludowy" opór. Zachwyca się liderem, który na pokusę populizmu odpowiada głęboką duchowością. I docenia kulturę.

Pewnie i u nas, nad Wisłą, przydałby się odblask tego, co ujrzał papież nad Kurą (rzeką w Tbilisi). Bo nic tak nie leczy z powierzchownego prostactwa jak głęboka duchowość połączona ze znajomością kultury.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Samolot jak lustro
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.