Seksu naszego powszedniego daj nam dzisiaj

(fot. shutterstock.com)

Nie jest tajemnicą, że przez wieki katolicy żyli w oparach seksualnego absurdu. Przyjemność kojarzona była z hedonistycznym podejściem do życia. Seksualność została wciśnięta do duchowego gabinetu krzywych luster.

Ponieważ sprawa dotyczy każdego z nas, a temat jest niezwykle delikatny i mam wrażenie, że mocno nadszarpnięty, dlatego dla rozluźnienia atmosfery zacznę od dowcipu.

Mąż szepcze namiętnie swojej żonie do ucha:

DEON.PL POLECA

- Nie mam slipek...

- Jutro ci wypiorę.

A teraz ustalmy jakiś wspólny mianownik tych rozważań. Wszyscy zgodzimy się, że seks jest dobry. Bo wszystko co stworzył Bóg jest dobre. A nawet więcej, bo to co ma związek z człowiekiem jest bardzo dobre. Niestety wydarzył się nam grzech pierworodny, który choć zmazany na chrzcie świętym, nadal promieniuje w nas konsekwencjami. Oznacza to tyle, że aby ten boski pierwiastek piękna w nas trwał, musimy szlifować swoje serca wraz z Bożą łaską.

Wielki wybuch

Nie jest tajemnicą, że przez wieki katolicy żyli w oparach seksualnego absurdu. Przyjemność kojarzona była z hedonistycznym podejściem do życia.

Seksualność została wciśnięta do duchowego gabinetu krzywych luster. W które lustro by nie spojrzeć, tam przybierała ona tak bardzo nienaturalną postać, że jeżeli się o niej mówiło, to przede wszystkim w kontekście grzechu, ascezy, umartwień i spowiedzi. Za seksualne poruszenia należało Boga przepraszać.

Nie były one darem. Seks był tematem tabu. Taki mieliśmy klimat, nie tylko kościelny, ale ogólnoświatowy. Stety seksualność jest potężną energią. W końcu to dzięki niej gatunek ludzki nadal zaludnia planetę Ziemia. Wraz z upływającym czasem, balon stłumionej i sprowadzonej do podziemi seksualności, zaczął przybierać ogromnych rozmiarów, w końcu pękł pod postacią rewolucji seksualnej.

Wraz z tą społeczno-obyczajową zmianą, nastał czas rachunku sumienia dla pasterzy Kościoła. Temat przemilczany, sprowadzony do manichejskiego myślenia: ciało to grzeszność, fuj i w ogóle bleh, został zagłuszony hasłem "zabrania się zabraniać!". Amboną dla młodych stały się odbiorniki radiowe, telewizyjne, festiwale muzyczne i wszelkiego rodzaju wolnościowe zloty. Seksualność, dla odmiany, miała być niczym nieskrępowana.

Wiosna przez duże S

Mądrzy pasterze Kościoła, aby odzyskać panowanie nad kierownicą, zaczęli przełamywać utarte myślenie o grzesznej cielesności. Słowo na "S", wyjęte zostało spod cenzury. Nieczystość przestała być Jedynym Grzechem Głównym i wróciła do szeregu, czyli jako jeden z Siedmiu Grzechów Głównych.

Młodzi coraz częściej zaczęli słyszeć o wartości i wspaniałości naszej seksualnej natury. Ktoś wreszcie zaczął mówić do małżonków o tym jednym z ważniejszych aspektów ich życia. Pojawiły się ruchy chrześcijańskie dopingujące wszystkich, którzy pragną przeżywać swoją cielesność w czystości. Jednym słowem wiosna, przez duże S! Jak się z perspektywy czasu okazało, odpowiedzią na promowaną swawolę, była duchowa skrajność, czyli lukrowanie rzeczywistości.

O akcie małżeńskim, jako jednoczącej komunii dwóch osób w mistycznym Ciele Chrystusa, zaczęto mówić nowomową kościelną. Językiem i obrazami tak przebóstwionymi, tak wysoko latającymi nad ziemią, że z trudem trafiającymi do przysłowiowych Państwa Kowalskich. Sypialnia stała się świątynią, łóżko ołtarzem, współżycie ofiarą, a wszystko to poprzedzone modlitwą przy świecy.

Zbliżenie małżonków porównywane do Mszy świętej, okraszone przykazem płodzenia dzieci (zawsze!), naturalnie z małżeńskiej alkowy wypędziło zdrowe poczucie wolności, zabawy, humoru i spontanicznej radości. Nie ma się co dziwić, że w takiej atmosferze seks w rzeczy samej jest ofiarą.

Równanie z gwiazdką

Wiadomo, że od nadmiaru słodkości psują się zęby i może człowieka zemdlić. Na kościelne niestrawności przyszedł z odsieczą człowiek okrzyknięty mianem "katolickiej rewolucji seksualnej", czyli o. Knotz. Myślę, że niejeden świecki zakrztusił się z wrażenia, kiedy czytał lub słuchał wypowiedzi tego Mnicha. Do równania: ona plus on równa się małżeństwo, zakonnik dopisał gwiazdkę, a pod nią takie słowa jak orgazm, seks oralny, wargi sromowe, łechtaczka, penis, sperma, gadżety seksualne, fantazje erotyczne, i tak dalej. A wszystko to nazwał "dobrym", niczym Pan Bóg w księdze Rodzaju.

I mamy nasz wspólny mianownik! Włala! Wracamy do punktu wyjścia: seks jest dobry, a nawet boski, jak głosi tytuł jednej z książek o. Knotza. I choć całkiem możliwe, że już nawet nie otwierasz lodówki z obawy przed pojawieniem się w niej zakonnika, to trzeba go docenić za podjętą próbę wypośrodkowania Tych Spraw.

Za zgrabne łączenie duchowości z cielesnością, za walkę ze skrupułami, które w nadmiarze obciążają małżeńskie łoża katolików. Szlak przetarty, mamy zielone światło, byśmy jako ci najbardziej zainteresowani, zaczęli ze sobą o seksie rozmawiać, dawać świadectwo jego piękna. By to co przez wieki było zakopane 50 metrów pod ziemią, a potem odarte z intymności, wreszcie stało się naszym małżeńskim chlebem.

Seksu naszego powszedniego daj nam dzisiaj, Boże.

Natalia Białobrzeska - żona i mama, szczęśliwa kura domowa

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Seksu naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Komentarze (162)
Agamemnon Agamemnon
20 lipca 2016, 11:19
Dlaczego autor encykliki Humanae vitae odrzucił ontologiczną jedność  małżeńskiego związku? Dlaczego miłość małżeńską nazwał „ miłością na wskroś ludzką” skoro sam Bóg jest w niej obecny? Dlaczego  mówi o „współpracy małżonków” z Bogiem a nie o współuczestnictwie w Bożym planie stworzenia? Dlaczego zakwestionował podstawowe kryterium osoby ludzkiej i sakramentalnego małżeńskiego związku? jakim jest autonomia i wolność. Dlaczego odrzucił wyniki badań naukowych? a sam ogłosił się  nieomylnym w kwestiach moralnych, gdy kwestie te  są przez naukę klasyfikowane i opisywalne.  Dlaczego uprzedmiotowił wymiar osobowy małżonków? Dlaczego wreszcie  po założeniu swojej własnej wizji człowieka, jednocześnie zaniechał przeprowadzenie koniecznego procesu dowodowego uzasadniającego  słuszność przyjętego założenia? Taką to metodologią posłużył się autor encykliki w dochodzeniu do asymptoty prawdy. Swoje założenie przyjął jako  prawdę o człowieku i podał ludzkości jako obowiązującą naukę. Dlaczego oparł się na swojej subiektywnej wizji integralnego powołania człowieka i doprowadził do nieszczęść wiele małżeństw ? co wiemy po z górą 40. lat obserwacji skutków oddziaływania encykliki Humanae vitae na pożycie małżeńskie i rodzinne. Nauczanie Chrystusa, przypieczętowane Jego Najświętszą Krwią jest święte. Natomiast ideologia biologizmu i  redukcjonizmu, która przyniosła wiele nieszczęść w budowaniu jedności małżeńskiej jako ideologia manicheistyczna jest skwapliwie podsycana przez niektórych luminarzy Kościoła katolickiego. Ideologię tę można napotkać w koncepcji wizji analizy miłości jako „integralnej wizji człowieka” zawartej w Miłości i Odpowiedzialności Karola Wojtyły czy  O małżeństwie i rodzinie Jana Pawła II. Szkoda tylko, że ta wizja oparta słusznie na integralnej wizji człowieka, oparta została nie na przesłankach  nauk szczegółowych o człowieku czyli na pełnej antropologii ale na przesłankach założeń poza naukowych, opartych na obiegowych i subiektywnych opiniach zawarowanych przez bł. Pawła VI w encyklice Humanae vitae, która znalazła pełne poparcie u św. Jana Pawła II. Na żadne ograniczanie atrybutu osoby ludzkiej jakim jest wolność i autonomia poszczególnych małżonków w ramach jedności małżeńskiej nie może być zgody. Ideologia manicheistyczna głoszona w Kościele katolickim przez bł. Pawła VI i św. Jana Pawła II w świetle  nauk szczegółowych o człowieku, w świetle pełnej antropologii filozoficznej, kulturowej a także religijnej, jest nie do utrzymania.
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2016, 19:44
Wniosek równie idiotyczny jak i jego przesłanki. Skoro proces rodzenia dzieci został zakończony to rozmnażanie się jak króliki jest zwyczajnie niemożliwe. Pisze komentator ~Xleszek (Chodzi  o II fazę pożycia małżeńskiego, że niby rodzenie dzieci w tej fazie wg ~XLeszka jest niemożliwe). Oczywiście, że jest możliwe i tak się  właśnie dzieje, jeśli małżonkowie zastosują się do wskazań encykliki  Humanae vitae, gdyż proces oogenezy u kobiety dokonuje się do chwili jego ustania czyli do klimakterium. Widać brak przygotowania praktycznego i  z zakresu biologii człowieka również ze strony komentatora ~XLeszka. Osobiście znam  małżeństwa, które w II fazie małżeńskiego życia rodzili dalej, pomimo, że już rodzić nie chcieli, gdyż uznali, że proces rodzenia został u nich zakończony i np.czworo dzieci  już im wystarczy, zgodnie ze swoimi możliwościami ekonomicznymi. Encyklika zabrania stosowania metod i środków antypoczęciowych. ~XLeszek proponuje zgodnie z encykliką Humanae vitae abstynencję lub redukcjonizm pożycia, sprzeczny z prawem naturalnym i prawem natury, bardzo szkodliwy dla jedności małżeńskiej  i jednocześnie bezsensowny. Jest to dyktat skierowany przeciwko małżeństwom. Jedno z podstawowych praw małżonków jest prawo do pożycia małżeńskiego bez ingerencji osób trzecich, chyba że małżonkowie o taką ingerencję poproszą, ale to co innego. Tu mamy natomiast do czynienia z nachalną ingerencją, niedopuszczalną wśród osób cywilizowanych. Co więcej komentator ten stwierdza, że w II fazie życia małżeńskiego, małżonkowie już nie rodzą dzieci. Czerpie wiedzę z pomysłów religijnych. Zgodnie z prawami biologii   małżonkowie posiadają  możliwość poczęcia nowej istoty ludzkiej, aż do ustania  procesu oogenezy. Tak więc myślenie kategoriami religijnymi rozmija się z rzeczywistością naukową.
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2016, 19:44
Cz.II O ilości posiadanych dzieci nie mogą stanowić wykrętne wskazania zawarowane w Humanae vitae dzięki czemu dostosowanie się do tych wymogów powoduje, że rodzą się dzieci w ilości przekraczającej możliwość ekonomiczną rodziny. Gdy I faza życia małżeńskiego ( przestrzeń czasu w którym małżonkowie  rodzą swoje potomstwo) trwa aż do menopauzy to taka faza jest zazwyczaj patologiczna. Po menopauzie zamiast  "dziatkować na emeryturze" to zajmują się pielęgnacją i wychowaniem swoich dzieci niepełnoletnich zrodzonych  w okresie zbliżającej się menopauzy. Encyklika Humanae vitae jest tak skonstruowana, że wymusza na małżonkach  nieodpowiedzialne rodzicielstwo albo redukcjonizm pożycia. O ilości posiadanych dzieci decydują jednak małżonkowie a nie wewnętrznie sprzeczna konfiguracja zakazów ujęta w Humanae vitae, mająca na celu praktyczne  rodzenie w nieskończoność lub abstynencję a w każdym razie redukcjonizm pożycia. Człowiek ma prawo korzystać z dorobku rozumu ludzkiego a nie podlegać dyktatowi zakazu korzystania z takiego dorobku jakimi są środki i metody antypoczęciowe wynalezione przez rozumne działanie człowieka. Zakaz korzystania z tych środków  zawarty w  encyklice Humanae vitae sprzeciwia się rozumowi ludzkiemu. Nauka zawsze oscylowała w kierunku opanowania natury, by ta służyła człowiekowi, a nie człowiek by był wobec otaczającej go natury bezradny.   Propozycja herezji manichejskiej jest taka: Ródź dzieci tyle ile chcesz a potem  zastosuj abstynencję lub redukcję pożycia. Pytanie, ale po co małżonkowie mają stosować redukcję pożycia, w jakim celu, gdy sami tego nie chcą? To jest właśnie herezja manicheizmu w całej swej szkodliwej ideologii. W ideologii manicheizmu adoptowanej przez  niektórych papieży, chodzi o wprowadzenie redukcjonizmu pożycia małżeńskiego. I na to nie ma zgody.
Agamemnon Agamemnon
30 czerwca 2016, 15:09
O co Ty masz pretensje do Kościoła? Że naucza iż odpowiedzialne rodzicielstwo wymaga czasem powstrzymywania się od współżycia?  - pisze komentator ~XLeszek Odpowiedzialne rodzicielstwo nie polega na płodzeniu ustawicznym dzieci (ukierunkowaniem  na życie, jak chcą luminarze Kościoła katolickiego poprzez zakaz stosowania środków i metod antypoczęciowych z grupy nieszkodliwych dla organizmu człowieka i psychiki ludzkiej) a obiektywne sytuacje wymuszają  abstynencję seksualną, tak pokazuje życie, ale jeśli  abstynencję wymusza ideologia, wówczas mamy do czynienia z dewiacją , do czynienia z manicheizmem w tym przypadku obecnym w nauczaniu Kościoła katolickiego. Jest bardzo mądre ewangelickie wskazanie  „po owocach ich poznacie”. Owocem tym jest dezintegracja małżeństw. Czy  zjawisko takie jest dobre? Tylko pytam. Ludzie biorący udział w dyskusji z kręgów zwłaszcza katolickich czasem mówią, że coś jest ważne a coś jest mniej ważne. To jest tak jak z mechaniką  samochodu, pewne rzeczy są  ważne a inne są mniej ważne, ale gdy wszystko jest ważne wówczas standard samochodu jest wysoki. Pewna osoba stwierdziła, że życie seksualne małżonków jest mało ważne, inna stwierdziła, że jest ważne, inna zaś stwierdziła, że jest bardzo ważne. Co z tego wynika? Presja „mentalności celibatetowej” jest wyraźna na kształt zachowań małżonków. Gdyba ta presja miała charakter obiektywnego dobra, nie byłoby w tym nic dziwnego. Ale tak nie jest. Przy okazji wychodzi na jaw brak przygotowania luminarzy Kościoła katolickiego w zakresie nauk szczegółowych. Stąd tworzą oni wiele  obiektywnego zła.
30 czerwca 2016, 07:59
Mężczyzno! Kobieta to nie jest bank nasienia.
Agamemnon Agamemnon
30 czerwca 2016, 14:27
Trafny przykład manichejskiej mentalności.
30 czerwca 2016, 16:29
A ty jaką mentalność prezentujesz, jakie kręgi?
Agamemnon Agamemnon
30 czerwca 2016, 23:31
Prezentuję nauczanie Chrystusa zawarowane w czterech Ewangeliach oraz świat nauki jak również małżonków katolickich poszkodowanych przez zmanicheizowanych ideologów Kościoła katolickiego.
Agamemnon Agamemnon
29 czerwca 2016, 22:22
Jeśli pożycie małżeńskie przynosi małżonkom zacieśnienie wewnętrznych osobistych relacji ( które pismo święte nazywa „i stali się jednym ciałem” jeśli  przyczynia się do pogłębienia wyjątkowej więzi pomiędzy dwojga poślubionymi sobie osobami, nikomu przy tym nie szkodzi, wówczas jest dobrem. Dobra tego chce człowieka pozbawić Szatan. Zło weszło w struktury strażników moralności i tam dokonuje spustoszenia. Majstersztyk Szatana, polega na tym , że ktoś mało zorientowany może powiedzieć, „przecież Watykan nie zabrania pożycia małżeńskiego”. Owszem poprzez encyklikę Humanae vitae doprowadza do redukcjonizmu pożycia, redukcjonizmu usprawiedliwionego  zawarowaną tam ideologią. O to właśnie chodziło i chodzi Szatanowi. Pozostaje  też delikatna sprawa odszkodowań dla poszkodowanych małżeństw , które ucierpiały na wskutek praktycznego zastosowania tej ideologii. Cierpienia te polegają zwykle na dysharmonii małżeńskiej, na jakie zostały narażone małżeństwa. Mało zorientowana osoba może powiedzieć, przecież mogą korzystać z naturalnych metod planowania. Owszem , mogą korzystać i tam gdzie się tylko da korzystają ale w II fazie życia małżeńskiego czyli od momentu, gdy proces rodzenia dzieci został zakończony, nauka nie zna metod poprawnego odczytu  cyklu niestabilnego np. w okresie klimakterium. Istnieją też inne powody, że taki odczyt jest nierealny. W ten sposób Szatan uzyskał swoje żniwo. Takie są skutki naruszeń prawa naturalnego przez Watykan. Takim prawem naturalnym jest prawo małżonków do małżeńskiego pożycia bez ingerencji osób trzecich. Przez  pojęcie „ osoby trzecie” rozumie się tutaj Watykan. Żadna władza, również i duchowna nie posiada prawa ingerowania w wewnętrzne sprawy małżeńskiego pożycia o ile zachowana zostaje ogólnoludzka zasada poszanowania poczętego życia.
30 czerwca 2016, 09:29
Szatan usuiłuje przedstawić zło jako dobro... Pożycie jest dobre? A czy Bóg zabronił wam pożycia? No to na co czekacie? Apage Agamemnon!
PG
Pawel G
29 czerwca 2016, 17:18
"Nie jest tajemnicą, że przez wieki katolicy żyli w oparach seksualnego absurdu" aż ich o Knotz i jemu podobni ich wyzwolili. Ten tekst zadziwiająco przypomina syczenie "węża starodawnego" na drzewie w raju.  Np. słowa: Zbliżenie małżonków porównywane do Mszy świętej, okraszone przykazem płodzenia dzieci (zawsze!), naturalnie z małżeńskiej alkowy wypędziło zdrowe poczucie wolności, zabawy, humoru i spontanicznej radości. Są jakby słowami węża, który mówi nieprawdę upodobnioną do prawdy pytając: Czy to prawda, że nie wolno wam jeść owoców ze wszystkich(!) drzew tego ogrodu? Nie ze wszystkich drzew. Przecież Bóg nie zakazał "nieskutecznego" seksu, a jedynie, nakazał, że seks ma być otwarty na życie: "bądźcie płodni i rozmnażajcie się". A Onana zabił nie za seks, ale za seks z użyciem antykoncepcji, a zanotowano to w Piśmie dla ostrzeżenia nas wszystkich. Podobnie podejście do grzechu perwersyjnego współżycia, czyli współżycia nie otwartego na poczęcie jest podobne do podejścia węża. Wąż przedstawił nakaz Boży jako zbędne ograniczenie, jako coś co staje na drodze do szczęścia i samorealizacji. I dał nawet zapewnienie, jakoby grzech nie prowadził do śmierci, ale będą jak Bóg. Czyli zło przedstawił jako dobro. Tak autorka przedstawia seks bez ograniczeń jako boski. A co do o Knotza, to bardzo dobrą krytykę jego obsesji na punkcie seksu przedstawił kiedyś pewien dominikanin. Tekst kiedyś nawet był na Deonie, ale go usunięto, bo nie pasował do portalu. Może ktoś go znajdzie?
PG
Pawel G
29 czerwca 2016, 17:23
PS Jakby ktoś nie wiedział. Niektórzy sądzą, że grzech pierworodny polegał na perwersyjnym akcie seksualnym, czyli akcie zamkniętym na poczęcie. Chodź Adam i Ewa byli małżeństwem, to jednak taki akt był grzechem. To widać na malowidle w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie Ewa jakby odwracała głowę na głos anioła zaraz po perwersyjnym akcie z Adamem.
29 czerwca 2016, 17:46
Tak z ciekawości - ile lat stażu małżeńskiego masz za sobą i ile dzieci wychowujesz w swoim małżeństwie?
Agamemnon Agamemnon
29 czerwca 2016, 23:56
"Nie jest tajemnicą, że przez wieki katolicy żyli w oparach seksualnego absurdu" aż ich o Knotz i jemu podobni ich wyzwolili. Ten tekst zadziwiająco przypomina syczenie "węża starodawnego" na drzewie w raju.  Np. słowa: Zbliżenie małżonków porównywane do Mszy świętej, okraszone przykazem płodzenia dzieci (zawsze!), naturalnie z małżeńskiej alkowy wypędziło zdrowe poczucie wolności, zabawy, humoru i spontanicznej radości. Są jakby słowami węża, który mówi nieprawdę upodobnioną do prawdy pytając: Czy to prawda, że nie wolno wam jeść owoców ze wszystkich(!) drzew tego ogrodu? Pisze ~PawełG Tyle tylko, że wąż zwiódł i  Ewa sięgnęła po owoc zakazany. Natomiast współczesny wąż zwiódł i z owocu dozwolonego, nawet owocu zalecanego przez Boga uczynił owoc zakazany.
29 czerwca 2016, 09:53
Cały czas czekam na odpowiedź poważną co to jest ta druga faza
29 czerwca 2016, 10:19
Według Agamamnona to faza w której: - para nie chce mieć dzieci a - rozpoznawanie płodości metodami NPR niesie niepewność... (nie można udawać, że jest 100%)
29 czerwca 2016, 10:45
Albo żona wchodzi w fazę premenopauzy, gdy NPR daje zbyt dużą niepewność, a ciązą zagrożona jest wysokim ryzykiem chorób genetycznych u dziecka.  Zgodnie z nauką Kościoła jedynym realnym pomysłem w tym okresie jest kilkuletnia całkowita abstynencja. I ok, nie byłoby to problemem, gdyby nie równoległe opowiadanie ludzi Kościoła o wielkim znaczeniu seksu w małzeństwie. 
29 czerwca 2016, 11:11
Czyli co? Nie należy mówić o znaczeniu seksu w małżeństwie? Czy też seks nie ma znaczenia w małżeństwie?
29 czerwca 2016, 12:02
Warto mówić rownocześnie o takiej samej wartości seksu, jak i  abstynencji seksualnej dla małzeństwa. Przykład powyżej, czyli artykuł "Seksu naszego powszedniego daj nam dzisiaj" jest zaprzeczeniem takiego mówienia.
29 czerwca 2016, 12:05
Czy należy mówić o wielkim znaczeniu czy nie należy? Bo o tym że artykuł jest słaby chyba nie ma sensu w kółku..
29 czerwca 2016, 12:46
Ja już rozumiem dlaczego ciebie ten artykuł tak denerwuje, za dużo tu mowy o nieskrępowanej radości co dla osób w abstynencji tzw.drugiego etapu może być bolesne. Żyrandol w sypialni lepiej na ten czas zlikwidować
29 czerwca 2016, 14:24
Wiesz - bolesne to może być, gdy jestes młody, pełen energii, a warunki powodują iż masz wielomiesięczną przymusową abstynencję.  Choćby zagrożona ciąża, okres poporodowy, czy czas wychowania niemowlaka, kiedy zona nie ma siły i chęci.  Syndrom odstawinia jest dosyś znanym i czesto jest poczatkiem rozpadu małżeństw. Bolesna to może być absytnecja dla żony, gdy mąż pracuje na dwa etaty, aby utrzymać rodzinę, gdy jeste na delegacjach a marzeniem jego jest się wyspać.  A tu czytasz pierdoły o wielkim zanczeniu seksu napisane totalnei w oderwaniu od realnego życia. A później czytasz na portalach katolikich o tym, iż brak seksu powoduje stany przedrozwodowe, lub, gdy brak seksu powoduje skoki w bok.  Bo skoro jest tak ważny dla życia.
29 czerwca 2016, 14:25
Nalęzy mówic o normalności. A nie o wyobrażeniach. Seks jest elementem małżeństwa, ale nie najwazneisjzym, ani nieistotnym. 
29 czerwca 2016, 15:22
Gdyby autorka napisała, że artykuł dotyczy osób w pierwszej fazie to byłbyś zadowolony? A co do otwartości na życie to nie uważasz, że mężczyźni są bardziej na nie otwarci nawet do późnej starości? Z kobietą jest nieco inaczej, to ona chodzi 9 m-cy w ciąży a nie mężczyzna więc to otwarcie nie jest takie samo po obydwu stronach. Dużo jest w Polsce rodzin z dziesięciorgiem i więcej dzieci?
29 czerwca 2016, 15:41
"Dużo jest w Polsce rodzin z dziesięciorgiem i więcej dzieci?" W katolickim kraju, w którym średnia dzietność oscyluje w granicach 1,3 dyskusja o otwartości na życie jest stricte akademicka.
29 czerwca 2016, 17:04
Nie odpowiedziałeś na pytanie jak to jest z tą otwartością. Z moich obserwacji wynika, że cały ciężar spoczywa jednak na kobiecie. To kobieta dokonuje pomiaru temperatury, bada śluz itp. potem to kobieta chodzi 9 m-cy w ciąży, wnioski nasuwają się same. Radosny seks powszedni zakładając "co rok to prorok" jest w tej sytuacji realny tyle że zależy czy kobieta chce co rok być znowu w ciąży. A jak nie chce to jakie jest wyjście i czy wtedy to jest grzech jak współżyje?
29 czerwca 2016, 17:49
Zle formułujesz wnioski . Małzonkowie sa jednym ciałem, to nie żona chce lub nie chce być w ciaży. I to nie jedno jest bardziej lub mniej otwarte na zycie.  
29 czerwca 2016, 21:51
Ale tylko jedno z tych dwóch ciał zachodzi w ciążę.
29 czerwca 2016, 08:16
Jak już pisałem współczesny Kościół musi i to szybko czytelnym językiem ustosunkować się do seksu i tematów pochodnych. Choćby do powielanego (takze tutaj) twierdzenia, iż seks jest dobry, radosnyk, gdy jest otwarty na życie przy jednoczesnym zalecaniu stosowania metod NPR. Pewnie 50 lat temu, gdy powstawało HV, tak można było mówić o NPR. Dziś, gdy NPR udoskonalono, a jego zwolennicy piszą, iż skuteczność antykoncepcyjna NPR sięga 97-99% to mówienie, iż osoby stosujące NPR są otwarte na życie, a te stosujące prezerwatywy nie trąci jednak hipokryzją. Skuteczność antykoncepcyjna prezerwatyw jest przecież niższa i oscyluje w okolicy 80-90%.  Kto wiec jest bardziej otwarty na życie? Druga sprawa – czy kobieta współżyjąca po menopauzie jest otwarta na życie, skoro jest trwale bezpłodna? Kiedyś bez znaczenia, bo na wiek 50-55 lat przypadały choroby, zaczynała się starość. Teraz tak z 15-20 lat kobiety po menopauzie są aktywne seksualnie. Czy mają czuć dyskomfort wynikający z błędnie powielanej nauki Kościoła.  W kolejna pułapkę wpędzają nas nowoczesne rozważania o katolickim seksie. Wiadomo iż stosunek powinien zakończyć się w drogach rodnych kobiety. A co jeśli w wypadku różnych pieszczot z tzw. gry wstępnej wytrysk pojawi sie szybciej. Jest grzech, czy go nie ma? Albo pisze się, iż można pomóc żonie osiągnąć orgazm, gdy nie jest w stanie dojść podczas stosunku. Ale co z mężem, gdy z różnych powodów nie może dojść wcześniej czy razem z zona? Ma męczyć żonę, czy pozostać w napięciu wywołanym grą wstępną i orgazmem żony? Bo jak skończy poza zona to przecież grzech. To nie są moje pytania, to wynik przejrzenia kilku portali katolickich. Odpowiedzi, jakie tam padały były szokująco głupie, więc je pominę. W książce, w internecie, czy w kazaniach wszystko wydaje się być takie proste i oczywiste. Tyle że katolicy i tak średnio się tym przejmują bo wielu ludzi Kościoła zamiast pomóc, jeszcze bardziej gmatwa tematy pożycia małżeńskiego. Ps. Powtórzę się, aby nikt nie miał cienia wątpliwości, ale jestem przeciwnikiem każdej sztucznej antykoncepcji.
29 czerwca 2016, 09:00
A jeśli małżonkom przyjdzie ochota kochać się na żyrandolu albo stole kuchennym to jest grzech czy go nie ma?
29 czerwca 2016, 09:07
Pytania które zadajesz (albo tylko przytaczas) wydają się omijać istotę. A koncentrują na kruczkach prawnych i podchytliwych pytaniach, które po zrozumieniu istoty wydają się banalne. Np. celibatariusze osiągają 100% skuteczność "antykoncepcyjną"... a ze mogą prezentować postawę otwartości na życie.
29 czerwca 2016, 09:31
To sa pytania zadawane przez małzonków na rónych forach. Wynikaja z nauki Kościoła i nie omijają istoty problemów. Czy ktoś stosujący NPR jest naprawdę bardziej otwarty na płodności i nowe życie od tego stosujacego prezerwatywy? Wątpię. W NPRze dziecko moze być wpadka wynikającą z będu obliczeń, a wypadku prezerwatywy w wyniku błędnego jej zastosowania. Statystycznie większe szanse na nieplanowane dziecko mają używajacy prezerwatywy. Wiec uzasadnianie grzecchu uzycia prezerwatywy zamknieciem na życie przegrwa z rozumem. ps. skałdajacy śłuby czystosci czy celibatu są z natury zamknięci na nowe życie wynikajace z własnego pożycia małżeńskiego.
29 czerwca 2016, 09:32
Zależy kto będzie odpowiadał.
29 czerwca 2016, 09:40
Jasne, ale ja ciebie pytam
29 czerwca 2016, 09:44
Masz swe sumienie, jego sie pytaj. Szczególnie w konteście V przykazania.
29 czerwca 2016, 09:51
Boisz się, wcale mnie to nie dziwi na forach internetowych raczej trudno o szczere odpowiedzi tu przeważnie nikt nie jest szczery.
29 czerwca 2016, 09:55
Pomiędzy NPR a prezerwatywą istnieje zasadnicza różnica. Prezerwatywa jest stworzona po to by ubezpłodnić stosunek potencjalnie płodny. I dlatego sprzeciw wobec jej stosowania. Jest on niezależny od skuteczności tej metody. NPR - to metody rozpoznawania płodności, by określić momenty połodne i niepłodne - w celu planowania zaochwań seksualnych gdy planuje się lub nie poczęcie dziecka. Metoda ta nie ingeruje w płodność pary w danym momencie. W NPR malżonkowie zakładają, że dziecko może się począć w wyniku każdego stosunku i że takie dziecko przyjmą. Obliczenia obliczeniami a jak Pan Bóg dopuści to i z kija wypuści. I to jest podstawowa różnica. Jeśli tworzy się mit NPR jako superskutecznej antykoncepcji bez leków to jest to kłamstwo zarówno w warstie faktów (nie ma 100%) jak i kształtowania postaw (to nie ma być ekologiczna antykoncepcja - a świadomy wybór współdziałania z Bogiem)
29 czerwca 2016, 09:57
To dlaczego przytaczasz pytania innych w tym zakresie :-)
T
TomaszL
29 czerwca 2016, 10:35
Super piękny teoretyczny wykład z nauk przedmałżeńskich. A teraz praktyka - NPR stosowany prawidłowo, zgodnie z wytycznymi poradni kościelnych uznaje iż seks w fazie lutealnej czyli w czasie, kiedy kobieta jest faktycznie bezpłodna nie "grozi" ciążą. Bo tak rzecze nauka. Jest to na 100% seks celowo zamknięty na nowe życie. Jedyna różnica, to taka, iż świadomie  wykorzystuje się bezpłodność kobiety, a wypadku prezerwatywy sztucznie zmniejsza się płodność. Przy NPR jedynie seks przed owulacją można by uznać za faktycznie otwarty na życie. Śmieszy mnie przy tym argument opowiadający, iż jak Pan Bóg dopuści. Jak pęknie prezerwatywa, będzie dziurawa, czy spadnie, to jest wpadka, ale pomyłka w obliczeniu dnia owulacji to już zasługa Boga. Uzasadnianie zła prezerwatyw (czy innej sztuczenj antykocepcji) nie ma obecnie sensu przez mówienie o otwartosci na życie. Bo NPR mozna często uznać za celowe zamknięcie na życie. 
29 czerwca 2016, 10:38
Katolicyzm to nie jest spis co wolno, a co nie wolno. Co w konkretnej sytuacji jest grzechem, a co nie.  Osąd sumienia (wlasnego) tutaj jest decydujacy. Oczywiscie sumienie winno być prawe, bo za zawinioną ignorancję sumienia też odpowiadasz.
29 czerwca 2016, 10:40
Pokazuję jak wielka jest przepaśc pomiedzy tym jak Kosciół usiłuje nauczać, a realnym życiem chocby w małżeńśtwie.
29 czerwca 2016, 11:15
Pokazujesz jedynie, że manipulusze cudzymi wątpliwościami.... Po prostu szczere pytania należy odpowiadać odowłując się do wyjaśnienia moralnych podstaw zachowań - a nie koncentrować na wyznaczeniu normy technicznej np. na żyrandolu to źle...
29 czerwca 2016, 11:22
Jeśli korzystasz z NPR jako zamknięcia na życie (antykoncepcji) to popełniasz dwa błędy: - co do oczekiwanej skuteczności - będą ludzie mieli do Ciebie  pretensje w wypadku poczęcia, bo przecież TomaszL zapewnia, że to działa w 100%! - co do motywacji - możesz wybrać to jako metodę antykoncjepcji Twój wybór!!!! Twoje nastawienie!!! Możesz wybrać jako korzytsanie z tego jak człowiek jest stworzony. Z prezerwatywą jest trochę tak jak z kiepskim karabinem... Czy mogę strzelać do grugiego człowieka bo jak będzie trzeba (Bóg zechce) to się zatnie a jak nie to tak  trafia się rzadko... Nie w skuteczności a intencji problem.
29 czerwca 2016, 11:36
Ze strony porpagującej NPR pochodzą przytoczone dane i nigdzie nie napisałem iż jest to metoda na 100% pewna. Na 100% pewne jest natomiast, iż osoby stosujące NPR w fazie lutealnej chcą uniknąć ciąży. Czyli defacto nie są otwarte na życie, a pojawienie sie dziecka nie jest oczekiwane. NPR stosuje sie dwojako, albo planując dziecko i chcąc zajść w ciążę, albo jako metoda zapobiegania ciąży. Nie opowiadaj, iz ktoś współżyje kilka dni po owulacji, aby zajść w ciążę. Wiec o jakim nastawieniu piszesz? Jaka jest intencja współżycia, gdy zakładasz na podstawie obserwacji iz owulacja nastąpiła i zakładasz, iż ciaży nie będzie.  Otwartość na życie, zakładajac iz tego nowego życia nie będzie?
29 czerwca 2016, 11:46
Czy dla Ciebie otwartość na życie to zamiar poczęcia przy każdym stosunku?
29 czerwca 2016, 12:15
Nie o to chodzi - zauważ iż nie zgadzam sie jedynie na mówienie dziś iż NPR jest przykładem otwartosci na życie, a prezerwatywa przykładem zamknięcia na życie. To był dobry argument 40 czy 50 lat temu. Bo faktycznie techniki NPRu były wtedy zawodne.  Otwartym na życie w moim rozumieniu jest każdy, kto przyjmie dar życia.  Natomiast argumentacja iż NPR jest dobry, a przerwatywa zła musi być inna. 
29 czerwca 2016, 12:25
Czyli jak to jest- w tej tzw.drugiej fazie lepiej ze współżycia zrezygnować niż bujać się na żyrandolu bo małżonków poniosła fantazja?
29 czerwca 2016, 12:26
Zdecyduj się i śmiało odpowiedz: Czy dla Ciebie otwartość na życie to zamiar poczęcia przy każdym stosunku? Czy prezerwatywa jest przykładem działań podejmowanych przeciwko poczęciu czy nie jest?
29 czerwca 2016, 14:14
Prezerwatywa, współżycie kilka dni po owulacji (NPR) to są działania przeciw poczęciu. Ani jedno, ani drugie z załozenia nie jest otwartym na nowe życie. Stąd nie nalezy w ocenie antykocepcji w ogóle posługowac sie pojeciem otwartości na nowe życie. Ale wielu sie tak zafiksowało na tej ocenie, iż proste i logiczne argumenty nie dotrą.  Oczywiście że nie każde współżycie musi mieć zamiar poczęcia. Tyle tylko iż intencją współżycia po owulacji jest niedopuszczenie do poczęcia. 
29 czerwca 2016, 14:32
Czyli prezerwatywa jest klasycznym przykładem działania przeciw poczęciu. Czy możesz to wreszcie przyznać?
29 czerwca 2016, 14:41
Tyle tylko iż intencją współżycia po owulacji jest niedopuszczenie do poczęcia. Czy w jakikolwiek sposób ingerujesz w akt by nie doszło do poczęcia? Czy według Ciebie można współżyć wtedy gdy uważa się że nie ma szansy na poczęcie?
29 czerwca 2016, 15:09
I tutaj jak najbardziej dochodzimy do jednej z waznych cech, po których można by rozróżnić metody na godziwe i te niegodziwe. Ale wtedy trzeba iść konsekwentnie dalej, i uznać każdą ingerencję na naturę aktu seksualnego za niegodziwą.  Bo dlaczego wspomaganie np. zapłodnienia nie uznac za ingerencję i sztuczne wymuszanie poczęcia? Dlaczego w tym wypadku "chcenie"  człowieka ma być dobre?
29 czerwca 2016, 15:46
Prezerwatywa jest oczywiście działaniem przeciw poczęciu, ale NPR tez takim moze być o ile tylko nie służy do wyznaczenia terminu owulacji potrzebnego do poczecia.  I NPR ale i niektóre środki hormonalne mają w sobie ten dualizm moralny. 
A
Agamemnon
30 czerwca 2016, 01:58
Kochanie się na  żyrandolu jest grzechem, ponieważ żyrandol jest sztuczny a i mieszkanie w którym znajduje się to narzędzie grzechu też  jest skonstruowane w sposób sztuczny.Odpada. Dozwolone jest  bowiem współżyć w miejscu stworzonym przez naturę np. może być to np. jaskinia. Czy natomiast można bez grzechu współżyć na stole kuchennym? Sprawa jest złożona. Przepisy Manesa nie zabraniaja wprawdzie, gdy chodzi o celowość poczęcia kolejnego potomka. Każde miejsce jest dobre byleby nie było sztuczne. Stół wprawdzie jest sztuczny ale potomek sztuczny już nie jest. ( A tak na poważnie, co wielebni zrobili z powagi i godności przesłania Chrystusowego?).
28 czerwca 2016, 19:15
To w końcu seks oralny jest grzechem czy nie? Ojciec James Maniakal w swojej książce o małżeństwie wymienia go jako grzech.
28 czerwca 2016, 19:43
Aga, Według o. Knotza seks oralny nie jest grzechem o ile nie stanowi celu samego w sobie. Kapucyn ów stwierdza, iż oralny jest jak najbardziej do zaakceptowania jeśli służy np. za swoiste preludium do właściwej części aktu płciowego. Można zatem chyba go traktować jako grę wstępną. Natomiast la grande finale ma się odbyć we właściwym po temu miejscu czyli w pochwie. Tyle padre Knotz.  Ponieważ publikacje o. Knotza mają imprimatur to widocznie wszystko jest git. :)
28 czerwca 2016, 20:00
To jest to, co tak "lubię" w katolicyźmie. Jak jakiś ksiadz powie iz jest grzechem, to znaczy iz jest grzechem, ale jak inny powie, iż nie jest grzechem, to nie jest. A Twoje sumienie co Tobie mówi?
28 czerwca 2016, 15:25
Wow! Sporo komentów. Dyskusja wre. Nic tak nie kręci jak kopulacja XD. Rzadko zgadzam się z deonowymi autorami (autorkami), ale tym razem jestem skłonny raczej przychylić się do opinii pani Natalii. Po pierwsze: jak wiadomo zawsze znajdą się Eskimosi, którzy zechcą pouczać Murzynów z Konga jak winni się zachowywać w razie upałów. I to niestety dotyczy podejścia do kwestii seksualności jaka jest obecna w Kościele Katolickim. Mówię niestety, bo sam Kościół jest spoko (co prawda teraz jest Bergoglio, ale luz – z lojalnym składem damy radę ). Księżom przeważnie (choć nie zawsze) tematyka ta jest, ze zrozumiałych względów, obca. I chrzanienie o tym, że ksiądz dużo wie, bo słucha spowiedzi to jest takie pitu-pitu na bałałajce przez Cygana z Rusi Zakarpackiej grane… Z seksem jest trochę jak ze sportem – lepiej go uprawiać, a nie w kółko o nim gadać . Po drugie: seks to domena biologii. Pan Bóg w swojej nieskończonej mądrości zadecydował tak, że kuśka w piczkę wchodzi i kropka. A żeby weszła to trzeba się trochę podjarać. I nic tu nie pomoże sublimowanie popędu i podpieranie się poezją czy teologią, ani święte zaklęcia. Pamiętam jak w liceum na religii jakaś mądra Pani z ruchu NPR w kółko gadała o tym, że łoże małżeńskie to ołtarz i takie tam. Mieliśmy z tego niezłą bekę.
28 czerwca 2016, 15:26
Seks na dobrą sprawę to po prostu wymiana płynów ustrojowych. I nie ma co robić oburzonej miny, bo do tego to się sprowadza. A że właśnie w ten sposób powstają nowi synowie Adama i córki Ewy, a w dodatku jest przyjemnie to insza inszość. Co nie oznacza, że podczas każdego zbliżenia mamy mieć w głowie tylko i wyłącznie powołanie rzeczonych synów i córek do życia   Po trzecie: bądźmy szczerzy drogie tygryski. Nie znam nikogo, kto na poważnie bierze naukę o NPR, badaniu śluzu czy temperatury. Litości kochani!!! W ten sposób to można sobie całe pożycie nieźle spie@... ć.  Kiedyś rozmawiałem o tym z kilkoma kumpelami – wszystkie kazały się puknąć w czółko i zapytały czy w domu wszyscy zdrowi. Słowem: nie demonizować, nie uświęcać na siłę, zostawić wszystko tak jak to drzewiej nasi dziadowie i babki robiły. A robili po prostu normalnie  Jak to przed laty śpiewał Paweł Kukiz: ,, Hej dziewczyny, w górę kiecki! Jedzie ułan mazowiecki!’’ P.S. A tak w ogóle to proponuję zrobić coś pożytecznego – zmówić różaniec albo chociaż pójść do knajpy i dobrego piwska się napić. A nie w kółko tylko ten seks i seks… Zwariować można XD
MR
Maciej Roszkowski
28 czerwca 2016, 15:56
O takich osobach jak Pan mój Ojcierc mawiaŁ -Simplex servus Dei
28 czerwca 2016, 16:26
Humanitas vetat superbum esse adversus socios, vetat amarum. Nie musi Pan szpanować. Miałem łacinę i w liceum i na studiach :)
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 12:29
To nie jest żart! a) Prawidłowy akt małżeński (zobacz KKK 2362, 2369)   Wszystko rozpoczyna modlitwa, a przynajmniej akt strzelisty do Pana Boga, np. Boże błogosław - co może znaczyć, aby akt był owocny po obu stronach lub jeśli planują dziecko aby akt zakończył się poczęciem dziecka. U męża dochodzi do erekcji, która umożliwia odbycie stosunku seksualnego. Mąż wprowadza członka w drogi rodne swojej żony. Dochodzi do wytrysku nasienia zawierającego plemniki. Plemniki wędrują do jajowodu by tam spotkać komórkę jajową. Do zapłodnienia może dojść także w innym odcinku układu rozrodczego kobiety. W zależności od okresu płodności lub jej braku dochodzi lub nie dochodzi do zapłodnienia, czyli połączenia plemnika z komórką jajową. Sprawa techniki (pozycji) jest wtórna. Po akcie małżeńskim małżonkowie wyrażają sobie nawzajem wdzięczność, np. słowo dziękuję. http://www.katolickapolska.pl/problem_wspolzycia_malzonkow_5.html Manichejskie powyższe brednie pozostawiam bez komentarza.
28 czerwca 2016, 13:02
Skoro nie robisz tu żartów, uważam, że powinieneś się pokusić o analizę elelementów manichejskich w tym tekście.
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 14:36
Manicheizm posiada swoją swoistą retorykę. Ta właśnie jest jego częścią. Choć ściśle tekst ten nie mówi o płodzeniu dzieci w nieskończoność, ani też nie wtłacza  małżonkom doktrynalną abstynencję małżeńskiego pożycia to jest w swojej tu postaci manichejsko arcyśmieszny. Obnaża poza tym poziom intelektualny twórcy takiego tekstu. Nikt z normalnych ludzi nie posługuje się powyżej cytowanym sposobem mówienia i myślenia. Jest to żenujący obraz skutków wpływów manichejczyków na Kościół katolicki.
28 czerwca 2016, 15:04
Czyli nic konkretnie nie potrafisz powiedzieć? :(
A
Agamemnon
28 czerwca 2016, 18:58
Co zatem uważasz za konkret, jeśli cytowany tekst stanowi antytezę ewangelizacji. Sprowadza  powagę Ewangelii do śmieszności jak też pożycie małżeńskie do śmieszności. Gdy tymczasem Ewangelia nie jest śmieszna,  jest Testamentem Chrystusa, pełna powagi, piękna i dostojeństwa wewnętrznego, potęgi ducha  a pożycie małżeńskie z uwagi na sakramentalny  charakter małżeństwa stanowi dziedzinę do której żadna władza nie posiada prawa dostępu. A tutaj widzimy nędzny opis pożycia  małżeńskiego, wystawiony  jak na jarmarku świńskiego mięsa. Tekst ten jest  kompromitacją osobowości wypowiadającego się. Jakoś się składa, że na takich ludzi jeszcze się nie natknąłem, a widziałem nie jedno. Doprawdy nie wiem, czy jest to tekst napisany przez człowieka potrzebującego egzorcysty, czy jest to tekst pisany przez osobę o niespotykanym prymitywizmie cech osobowych. A może jedno i drugie, jednocześnie?
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 19:37
A teraz koncert antropologicznej wolności (autentycznej, jak twierdzi autor artykułu KKK2370 a jest to dokument oficjalny Kościoła katolickiego) KKK2370 Jest natomiast wewnętrznie złe "wszelkie działanie, które – czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego" (Paweł VI, enc. Humanae vitae, 14).     Naturalnej "mowie", która wyraża obopólny, całkowity dar małżonków, antykoncepcja narzuca "mowę" obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stąd pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru... Różnica antropologiczna, a zarazem moralna, jaka istnieje pomiędzy środkami antykoncepcyjnymi a odwołaniem się do rytmów okresowych... w ostatecznej analizie dotyczy dwóch, nie dających się z sobą pogodzić, koncepcji osoby i płciowości ludzkiej (Jan Paweł II, adhort. apost. Familiaris consortio, 32). I tu mamy już do czynienia z narzuceniem redukcjonizmu małżeńskiego pożycia zmierzajacego do całkowitej   abstynencji jaką zwykle osiąga się w praktyce w II fazie życia małżonków , gdy proces rodzenia potomstwa  uległ  zakończeniu, głównie z powodu niejasnej czytelności cyklu np. w okresie klimakterium. Na tym polega "autentyczna wolność" , głoszona przez luminarzy Kościoła katolickiego. Nic więc dziwnego, że episkopat kanadyjski odrzucił taki sposób rozumowania. Manicheizm posiada swoją swoistą retorykę. Ta właśnie jest jego częścią. Tekst ten  mówi o dwóch wariantach praktycznych, wariant płodzenia dzieci w nieskończoność, oraz  inny wariant praktyczny (redukcjonizm manicheistyczny) dla małżonków poprzez narzucenie im doktrynalnej abstynencji małżeńskiego pożycia. Wszystko to w otoczce faryzejskiej wolności dzieci Bożych.  A to już nie jest śmieszne. To jest po prostu smutne, że Kościół wzbił się na tak niski, manicheistyczny poziom.
28 czerwca 2016, 21:29
Tu tradycyjnie nie napisałeś nic merytorycznie.
28 czerwca 2016, 21:29
A tu albo masz problem ze zrozumieniem albo z logiką.
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 23:13
Osiągnięć naukowych Ci nie wróżę. Po co się wdajesz w dyskusję, jeśli nie nadążasz za prostymi przesłankami. Jeśli jesteś osobą duchowną , nie pouczaj ludzi z zakresu kwestii, których nie rozumiesz, jeśli  jesteś osobą świecką, to do Twojego życia małżeńskiego się nie wtrącam, to jest Twoja sprawa, czy żyjesz wg ideologii manichejskiej czy wg wskazań ewangelicznych.
29 czerwca 2016, 09:01
To że nie bierzesz się przynajmniej za wróżenie zapisuje Ci się na plus. Zajmujesz się obrażaniem, dywagowaniem nad orgumentami ad personam, których mógłbyś użyć... Ograniczasz się do pustej retoryki w stylu młot na manihejczyków - czyli Katechizm KK jest zły... Konkrety poproszę :-)
Agamemnon Agamemnon
1 lipca 2016, 03:50
Taki katechizm można spokojnie wrzucić do kosza. Został napisany (bez obrazy), liczne niedopowiedzenia i wewnętrzne sprzeczności, brak precyzji sformułowań, w sumie obraz rozpaczy). Jeśli sam posiadasz znajomość logiki, wychwycisz błędy. Jeśli nie posiadasz takiej znajomości, to przeprowadzenie analizy tekstu nic tutaj nie pomoże. Poczytaj zatem katechizm  Diecezji Warmińskiej , ten jest wolny od takich wad.
K
Krzysiek13
28 czerwca 2016, 09:04
Dobrze, że ktoś poruszył tą sprawę. Obraz współżycia jest już tak mocno wykrzywiony zarówno przez biznes, media jak i przez Kościół, że ludzie nie mogą sobie umiejscowić seksu we właściwym miejscu. Problemem jest: 1. Odrealnienie seksu. 2. Zbytnie uduchowienie. 3. Antykoncepcja i NPR. 4. Kościół i seks: za dużo gadania o współżyciu. Na forach każdy jest mądry, ale taka to uroda internetu, że każdy może się wypowiedzieć. Autorka dobrze mówi że seks moze być naprawdę dobry. Warunkiem aby tak bylo jest zachowanie chrześcijańskiej miłości wobec małżonka. I właśnie na tym należy się skupić, na chrześcijańskiej miłości.  Trzeba dać partnerowi (a dokładniej małżonkowi) tego czego naprawdę potrzebuje czyli miłości, zrozumienia, pomocy, czasami krytyki, przygody w łóżku, akceptacji jego ciała czyli płodności i otwarcia na dziecko, ponieważ wszystko może się zdarzyć a dziecko nawet najbardziej nieplanowane powinno czuć się kochane. To wymaga dużo poświęcenia zarówno od mężczyzny jak i od kobiety. On powinien troszkę bardziej trzymać się za wodzy i ją szanować, a ona powinna go szanować i dać się uwieść. Kążdy musi poświęcić część siebie aby pomóc mężowi/żonie i podzielić się z nim sobą (ale całym sobą a nie tylko swoim ciałem w łózku). Nie jesteśmy idealni ale chcemy tacy być, starajmy się a każdego dnia będziemy ciut lepsi i nasze małżeństwa będą wzrastały naprawdę wysoko.
28 czerwca 2016, 11:05
Co to jest chrzescijanska miłość i czym ona się rózni od miłości. I jak sie am to co piszesz do I Kor 7. 3-5 lub do I Kor 13
K
Krzysiek
28 czerwca 2016, 13:36
Słowo miłość jest tak często wykorzystywana w różnych kontekstach, że wolałem doprecyzować, że chodzi mi o miłość w rozumieniu zgodnym z KK. Co do przytoczonego przez Ciebie fragmentu I Kor 7. 3-5 to tylko potwierdzileś moje słowa. Zarówno mężczyzna jak i kobieta ma oddać siebie swojemu małżonkowi. Nie rozumiem dlaczego przytasz Hymn o miłości.
28 czerwca 2016, 14:27
"Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona." To wg Ciebie to samo, co tu napisałeś:  "Kążdy musi poświęcić część siebie aby pomóc mężowi/żonie i podzielić się z nim sobą" A Hymn to taka katolicka definicja miłości. 
28 czerwca 2016, 08:52
Żeby mieć udane życie seksualne trzeba również zadbać o aktywność fizyczną, o tym, że ma ona korzystny wpływ na organizm nie trzeba nikogo przekonywać. Ciało i umysł, umysł i cialo, jedno z drugim jest powiązane. Amen.
Agamemnon Agamemnon
27 czerwca 2016, 23:51
Nigdy nie domagano się aby każdy stosunek płciowy kończył się poczęciem, natomiast zawsze chodziło o tzw. otwartość na życie Pisze ~XLeszek Czyżby? Jeden z papieży, pod koniec XIX wieku stwierdził, że stosunek seksualny jeśli nie dąży do poczęcia  nowej istoty ludzkiej  jest strasznym grzechem śmiertelnym. A  to co ? KKK 2366 "każdy akt małżeński powinien pozostać sam przez się otwarty na przekazywanie życia ludzkiego” KKK 2370 … Jest natomiast wewnętrznie złe "wszelkie działanie, które - czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego". … Wcześniej czy później znajdę w literaturze również tego papieża , który powyższe,  stwierdził w  zaprezentowanej przeze mnie formie. Wniosek: Powyższe również dotyczy II fazy życia małżonków, gdy proces rodzenia dzieci został zakończony. Jeśli ma być kontynuowane pożycie małżeńskie przy nieczytelnym cyklu np. przed klimakterium, musisz rozmnażać się katoliku jak króliki. Katolicka etyka małżeńska to konglomerat  niespotykanego w historii ludzkości wścibstwa o  schizofrenicznym skutku. To jakieś totalne nieporozumienie. Co Watykan zrobił z Ewangelią Chrystusa? Tylko pytam. Episkopat kanadyjski nie przyjął do wiadomości manicheistycznej encykliki Pawła VI Humanae vitae. Tymczasem etyka małżeńska opiera się tylko na jednej zasadzie: Jest to zasada szacunku do każdego życia ludzkiego jako zasada podstawowa, ogólnoludzka. To tylko jedno zdanie. Cała etyka małżeństwa  sakramentalnego dotycząca pożycia małżeńskiego  zawiera się w jednym zdaniu.
28 czerwca 2016, 12:08
Logika... jakie są różnica pomiędzy: dążeniem do, otwartością na i przeciwdziałaniem? Jak jest różnica pomiędzy: naturalnym skutkiem a przeciwdziałanie?
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 14:53
W II fazie pożycia małżeńskiego, gdy proces rodzenia dzieci został ukończony,  chcemy kontynuowac pożycia małżeńskie  bez rodzenia dzieci, na tym to polega. To proste.
28 czerwca 2016, 15:05
To proste odpowiedz na pytania. Przy okazji powiedz kiedy zaczyna się wg Ciebie II faza?
Agamemnon Agamemnon
28 czerwca 2016, 19:40
II faza życia małżeńskiego rozpoczyna się ...gdy proces rodzenia dzieci został ukończony. Nie pomyl sobie z II fazą cyklu.
29 czerwca 2016, 10:06
To znaczy kiedy? Kto/co o tym decyduje?
A
aneta2
27 czerwca 2016, 20:35
Nie budzi mojego zachwytu zakonnik mówiący o "wsadzaniu, wyciąganiu", ale rozumiem, że używa jężyka, jakim operują szukający u niego porady mężowie. Już  z pozycji słownictwa widać rozdźwięk między rzeczywistością, a rzekomym mistycyzmem seksu małżeńskiego. A czytając listy  z zapytaniami do Ojca, no trzeba by czasem mieć woreczek pod ręką. Ewidentnie poprzewracało się gdzieś coś, ale może i trudno się dziwić, skoro  zanim małżeństwo to dużo  praktyki.  Potem po ślubie już nic nie rajcuje i trzeba szukać nowych pomysłów. Cóż, zapotrzebowanie na taki elementarz seksu katolickiego było i jest ogromne. Może ojciec  za pokutę zajął się tematem, żeby odciążyć spowiedników, bo doprawdy wątpliwe, żeby   osobie duchownej sprawiało to frajdę. Tytuł artykułu, litości! Są granice żartu i prowokacji, kiedy posługujemy się Modlitwą Chrystusową. Protestuję na taki mezalians, jak i stawianie seksu na równi  z chlebem. Ciagle są posród nas ludzie, którym chleba brakuje, proszę więc choćby z szacunku do nich, z tym bóstwem seksem - ostrożniej.  
27 czerwca 2016, 15:43
Kościół zrobił wiele złego dla człowieka. Jedną z takich rzeczy jest traktowanie seksu za grzech lub wręcz zbrodnię. Kościół tą sferę życia człowieka wtracił w czeluść brudu, rozpusty, zła ... którym należało sie przeciwstawiać. A wszystko by czlowiek czuł sie winny.  Na szczęście ludzie już nie wierzą w dobrego Boga, który skazuje na wieczne cierpienie. Nie wierzą w te bajki i brednie. 
27 czerwca 2016, 16:01
Możesz tak konkretniej wymienić co jest złego w nauce Kościoła dot. seksu. Bo gdyby ludzie naprawdę chcieli zastosowac tę faktyczną naukę Kościóła, to świat byłyby piękniejszy, a ludzie wolni i szcześliwsi niż dziś.
27 czerwca 2016, 16:45
Moja wypowiedź odnosi sie do historii Kościoła rzymskokatolickiego i jego postrzegania seksualności czlowieka na przestrzeni wieków. Twoja wypowiedź odnosi się do obecnego "nauczania Kościoła" (błędnie stosujesz: "nauka Kościoła", bo nauka to coś innego niż paplanie jęzorem).  Dalej chcesz o coś zapytać?
27 czerwca 2016, 17:45
Bazyli - paplanie to Twoja specjalność. Pytanie było prosta i rozumiem, iż oprócz frazesów nie jesteś w stanie na nie odpowiedzieć.
27 czerwca 2016, 18:44
Nauczanie kościoła dot. seksualności zmianiało się wraz z biegiem lat. Kościół od początku swojej działalności połączył seksualność i grzech. Stąd kretyńskie ograniczanie seksualności człowieka jedynie do celów prokreacji. 
27 czerwca 2016, 18:52
To Kościół połączył seksualnośc i grzech? Coś chyba nie doczytaleś.
27 czerwca 2016, 19:05
A co nie? Kosciół czerpiąc całymi garściami z judaizmu. Do Europy takie myslenie wprowadziło chrześcijaństwo. Słynne domalowywanie ubrania nagim postaciom ... czy to nie kościólek?
27 czerwca 2016, 19:37
Warto zauważyć, Kościół ogranicza współżycie do małżeństwa, które nie odrzuca poprzez sztuczne działania możliwości poczęcia. Nie łączy seksualności i grzechu - co więcej, jak zapenie dobrz pamiętasz, zachęca małaóżnków do nieunikania współżycia.
27 czerwca 2016, 19:43
I chcesz powiedzieć, że kościół nigdy nie łączył seksu i grzechu?
27 czerwca 2016, 19:49
Tak samo łączy jak np. jedzenie.
27 czerwca 2016, 21:25
Trzeba być całkowicie wyjałowiony z myslenia, by nie dostrzegać jak przez wieki kosciół rzymskokatolicki traktował seksualność człowieka. Masturbacja, grzech, stosunek przed małżeństwem grzech, nagość grzech itd. itd. itd.
27 czerwca 2016, 23:34
Zarówo masturbacja, jak i stosunki pozamałżeńskie czy epatowanie nagościa sa złe same w sobie. Ale też rodżą zło.  Masturbacja to taki daleki erzac seksu, często prowadzacy do problemów z normalnym współzycie - vide fora medyczne. Stosunki pozamałżeńśkie - dramat dzeiwczyn porzuconych w ciaży, dramat dzieci wychowanych bez ojców. Nagość - popatrz na śliniacych sie młodych i starych na widok damskeigo dekoltu, czy przykrótkiej spódniczki. Chciałbyś być ocenianay przez swoje cechy płciowe (choćby długość przyrodzenia)? Ale skoro uważasz, iż Kościół kłamie mówiac o tym złu, to napisz co dobrego jest dla Ciebie w masturbacji, stosunkach bez odpowiedzialności, czy dlaczego lubisz pokazywac sie publicznie nago.
28 czerwca 2016, 08:33
"Zarówo masturbacja, jak i stosunki pozamałżeńskie czy epatowanie nagościa sa złe same w sobie. Ale też rodżą zło." To jest właśnie podejście kościółkowe, które wchłonąłeś podczas Twojej indoktrynacji katolickiej. Seksualizm człowieka został połączony z grzechem i złem. Cała Twoja wypowiedź to potwierdza.  Stąd Maryja wiecznie dziwica, która nigdy nie uspawiała seksu ze swoim mężem choć urodziła dziecko. I ta patologiczna rodziana jest wskazywana jako rodzina idealna.   Mastrurbacja to poznawnie własnego ciała i własnych potrzeb.  Nie widzę w niej nic złego. Jak w jedbym z filmów powiedział Woody Alen "to seks z kimś kogo naprawdę kocham".  Mastrubacja ma dobroczynna działanie dla organizmu oraz daje możliwość późniejszego przeżywania orgazmu dla wielu kobiet. Dlaczego stosunik pozamałżeńskie nazywasz "bez odpowiedzialności" ... znów kościółkowe myślenie. świat się zmienił a kosćiółek tkwi w mentalności ludności żydowskiej z ostatnich wieków poprzedneij ery. Dekolt, spódniczka ... znowu etyka katolicka czyli zapóźniona i przykrótka etyka, która czegoś zakazuje bo nie wierzy, że człowiek może posługiwać się rozumem. Więc zakryte włosy gdy idzie się do papieżeby się nie ślinił. 
28 czerwca 2016, 08:43
Glupoty gadasz kolego bo weź pod uwagę chociazby choroby przenoszone drogą płciową, królikowi bez różnicy ale dla ludzi to dość istotne, chyba że kierujesz się jedynie popędem to wszystko wyjaśnia. Rozum w takich sytuacjach faktycznie przegrywa.
28 czerwca 2016, 08:48
A przy okazji w ramach dbalości o partnerkę myjesz często ręce? Myjesz ręce po skorzystaniu z toalety, wreszcie myjesz się i dbasz o higiene przed zbliżeniem? 
28 czerwca 2016, 08:54
Liczyłem, iz będziesz sie starał udowodnić dobro masturbacji, nagości i "wolnej" miłości jakos naukowo, a Ty jakieś bzdety wypisujesz. Masturbacja dobrem, bo jakis aktor to powiedział.... Weź i poczytaj sobie fora medyczne, literaturę medyczną nt. masturbacji i "dobrego" wpływu na poźniejsze życie sekusalne. Ile to dramatów młodych chłopaków, bo nie potrafia, bo maja problem, bo nauczyli sie odczuwac przyjemność z masturbacji i kobieta ich nie zaspokaja. Liczę, iz pokazesz "dobro" miłości bez zobowiazań, ale jedynie potrafisz negować to co mówi Kościół. Tak samo jak z nagością - rozumiem, iż samemu lubisz wystawiać swe męskie wdzieki, aby inni Cię przez te wdzieki ocenaili i podziwiali.
28 czerwca 2016, 09:31
Ech... Bazyli, Bazyli... Kiedyś to chociaż jakieś intelektualne prowokacje z Twojej strony były :( Szkoda ciągnąc temat.
28 czerwca 2016, 10:02
Nagle wyciągasz choroby. A gdzie ja pisałem geniuszu o tym, że każdy ma uprawiać seks gdzi tylko poapadnie i z każdym innym? Wieć najpierw zastanów się, co ktoś napisał bo masz poważne kłopoty w rozumienieniem słowa czytanego. Widocznie lepiej idzie Ci słuchanie ksiundza.
28 czerwca 2016, 10:03
Co Ty masz w głowie, że zadajesz takie kretyńskie pytania?
28 czerwca 2016, 10:15
Religianci mają skrzywiony odbiór rzeczywistości. Hodują swoje lęki i po jakimś czasie uważają, że tylko wymyślony stwór i jego wymyślone słowa mogą ich uwolnić z tych lęków.  Jest duża przestrzeń między ubiorem zakutanej zakonnicy a nagością. Katolicki zakaz wszystkiego co związane z seksualnością (z wyjątkiem kilku rzeczy pod odpowiednimi warunkami)  jest chory i anytyludzki. Tak jak antyludzki jest celibat. Hipokryzja kościoła wskazując "czystość" (seksualną) jako ideał jest chora.  Powtarzam pytanie: "Dlaczego stosunki pozamałżeńskie nazywasz "bez odpowiedzialności"". Nie rozumiesz słowa pisanego?   "pokazesz "dobro" miłości bez zobowiazań" Znowu pitolisz jak potłuczony? Gdzie o tym pisałem? Religianci zaostali skażeni religijnm myśleniem i trudno im się wyrwać z klatki wymyślonego Boga i jego  żydowskiej moralności sprzed wieków.
28 czerwca 2016, 10:17
I coś zrozumiałeś z tych faktów które przedstawiałaem? Czy delej tkwisz w religijności zydowskich plemion wędrujących?
28 czerwca 2016, 10:21
W glowie to ja mam mózg, ty uczciwie odpowiedz czy myjesz ręce jak wychodzisz z kibla, po siku też, dotykasz rękami czlonka i potem witasz się z kobietą albo zawijasz w papier wędlinę w sklepie. Obrzydliwość, bleee
28 czerwca 2016, 10:22
No tak, ty uprawiasz przecież seks sam ze soba więc jak się masz zarazić, nie da rady juz bardziej się zarazić.
28 czerwca 2016, 10:49
Czy Twoje wypowiedzi ograniczaja sie jedynie do atakowania Kościoła. Jesteś w stanie uzasadnić dobro wolnej miłości pozamałżeńskiej, dobro masturbacji czy dobro nagości? Wygląda ze nie, więc teraz juz przytaczasz dobrowolny celibat. A uzasadnienie podałem juz dwa razy, przeczytaj i jak uważasz inaczej, podaj konkretne argumenty.
28 czerwca 2016, 10:55
Z tego co piszesz trwasz gdziesz w I tyś przed Chrystusem i starasz się walczyć z Bogiem Izreala propogując sakralną prostytycję w świątyni Baala. Trochę to obrazowe - ale myślę, że dobrze oddaje Twój tok myślenia.
28 czerwca 2016, 11:20
Jesteś ograniczony religianckim myśleniem. Miłość pozamałżeńska nie oznacza natychmiast seksu z każdym. Seks pozamałżeński to także seks osób, które nie mają ślubu choć są razem. To seks osób, które są po rozwodzie a wg. religianta nie są małżeństwem. Taki seks jest dla religianta grzeszny, podczas gdy seks pijaka zmuszającego żone do seksu grzechem już nie jest. Szkoda, że religie przesłaniają ludziom myślenie. Ale religie powstały właśnie po to by ciemna masa stosowała się do zasad inaczej Bóg ich ukarze straszliwie (w swojej niezmiernej miłości).
28 czerwca 2016, 11:22
I pewnie dlatego wypowiadam się, ze katolicy wierzący w żydowskie mitologie są mało inteligentni, skoro hołdują takim zabobonom. 
28 czerwca 2016, 12:03
A o to już spytaj się sam siebie. Czy to dlatego czy nie dlatego... Pytałeś o fakty o to Ci odpowiadam :-)
28 czerwca 2016, 12:08
Niewiele zrozumiełaś i wcale mnie to nie dziwi. Idź do księdza to powie Ci co masz robić i jak mysleć. 
28 czerwca 2016, 12:09
Stanowczo sobie pochlebiasz z tym mózgiem.
28 czerwca 2016, 12:14
Niby inteligentni ludzie, ale wierzą w aniołki, diabełki i zamianę wody w wino, albo w to, że po śmierci Jezus jeszcze chodził po ziemi. A nawet wierzą w to, że po wstąpieniu do nieba jeszcze dalej się pokazywał innym. No i oczywiście, że maryjka pokazuje się w różnych miejscach np. pastuszkom i inne religijne bzdury. 
28 czerwca 2016, 12:18
:-) A do tego modlą się w Twojej intencji... Dobrze, że jesteś Bazyli :-)
28 czerwca 2016, 12:58
Twoje wypowiedzi są do tego stopnia przewidywalne że aż bardzo nudne. No niestety
28 czerwca 2016, 13:00
A jednak to fakt niezaprzeczalny w dodatku mój mózg współczuje twojemu wyjątkowej skłonności do przewidywalności a co za tym idzie nudzie. Zwyczajnie skończyła ci się amunicja, wystrzelałeś się zostały ci marne kapiszony.
28 czerwca 2016, 13:12
Bazyli – ja rozumiem, iż swój świat budujesz na negacji Kościoła. Ale skoro uważasz, iż Kościół się myli to napisz co dobrego jest w dramacie rozwodów, w dramacie dzieci przeżywających rozwód rodziców, co dobrego jest życiu bez ślubu, czy może chodzi o bezproblemową możliwość odejścia, czy też o brak zobowiązania się do życia w takim związku do końca swych dni? Pytałem się o to co dobrego jest dla Ciebie w masturbacji, czy w Twojej nagości, ale nagle milczysz. Czyżby zabrakło argumentów także i tutaj? Jak się odsączy z Twych wpisów retorykę antykościelna, to tam nic już nie ma. Wiec nie pisz tutaj o myśleniu, bo myślacy człowiek potrafi przedstawić konkretne argumenty.
28 czerwca 2016, 13:14
Nie lubię rozmawiac z ludźmi, którzy nie mieją czytać ze zrozumiemieniem. Potrenuj i spróbuj za jakiś czas wypowiedzieć się z sensem.
28 czerwca 2016, 13:17
Módl się do kogokolwiek sobie wymyślisz skoro nie potrafisz myśleć realnie a jedynie powielać religijne brednie.
28 czerwca 2016, 13:32
I zdaje się że to twój największy problem mianowicie nielubienie wszystkiego. A zatem nie jesteś sam na jakiego wyglądasz - jesteś ty i twoje nielubienie. Pogrążyłeś się po uszy.
28 czerwca 2016, 14:12
Straszne jak się pogrążyłem. Okropnie. A wszytko dlatego, że nie rozumiesz wypowiedzi piasanych.
28 czerwca 2016, 14:33
Co za dziwaczny sposób rozmowy. Powinieneś zacząć panować nad swoją agresją, bo zaciemnia ci myślenie (o ile takowe wogóle występuje). Dlaczego mam teraz, nagle pisać co jest dobrego w dramacie dzieci przeżywających rozwód rodziców?  Używasz prostych chwytów erystycznych.  Małżeństwo nie gwarantuje tego, że rodzice sie nie rozejdą. Tak samo, jak brak ślubu nie oznacza, że rodzice się rozejdą. Potrafisz to zrozumieć?  Masturbacja jest pozytywna jeśli chodzi o poznanie własnych potrzeb seksualnych. Jest dobroczynna w przypadku oddalenia (np. pracy w innym miejscu, albo dla żołnierzy) od osoby z którą się jest związanym. Mozesz to pojąć? czy to zbyt grzeszna i szatan przeze mnie przemawia? Zaczniesz myśleć, czy jak koń w klapkach jesteś ograniczony swoim religianctwem?
28 czerwca 2016, 15:26
Bazyli – twierdzę, na podstawie nauki Kościoła, iż współżycie poza małżeństwem jest złem. Ty przytaczasz przykłady takiego współżycia, jako argument przeciw nauce Kościoła.  Czyli zakładam iż skoro wg Ciebie Kościół się myli, to co piszesz musi być dobrem. Choćby związki po rozwodzie. Czyli coś, co jest budowane na dramacie (choćby dzieci) jest dla Ciebie dobrem? Teraz piszesz, iż małżeństwo nie musi być trwałe. Oczywiście iż nie musi, ale jasno i czytelnie wiadomo iż taki rozpad jest złem. Skoro ktoś postanowił wybrać zło, to Kościół mu to jasno komunikuje mówiąc o konsekwencjach. Dalej, ponieważ zjawisko konkubinatu jest przebadana przez np. CBOS w 2013 roku, to jasno wynika, iż 45% mężczyzn wybiera konkubinat bo woli życie bez zobowiązań. Na co mogą liczyć dziewczyny w takich związkach? Czy wiec wg Ciebie porzucenie partnerki jest dobrem? Bo Kościół naucza iż złem jest już sam konkubinat, jako pozbawiony podstaw (trwałości, wierności, uczciwości zamiarów), a Ty uważasz, iż Kościół się myli. No i masturbacja – to jest fenomen, ze ja Tobie mówię o źródłach medycznych, a Ty mi kolejny raz jakieś pierdoły z broszurki wciskasz. Naprawdę wierzysz, iż masturbacja jest dobra i ze nie spowoduje u Ciebie konsekwencji, które wielu opisuje na świeckich stronach medycznych. Choćby faktu iż samemu osiąga się orgazm, a z partnerka jest wielki problem. Ja już pomijam problem kompulsywnej, nałogowej masturbacji, bo jest wielki dramat wymagający poważnego leczenia latami. To wszystko jest opisane, poczytaj o tym i wróć z przykładami dobra masturbacji wziętymi z poważnych naukowych źródeł.
28 czerwca 2016, 17:51
Nie używaj sformułowania "nauka Kościoła" bo jest to sformułowanie bezsensowne.  "Nauka – autonomiczna część kultury służąca wyjaśnieniu funkcjonowania świata, w którym żyje człowiek[1]. Nauka jest budowana i rozwijana wyłącznie za pomocą tzw. metody naukowej lub metod naukowych nazywanych też paradygmatami nauki poprzez działalność badawczą prowadzącą do publikowania wyników naukowych dociekań. Proces publikowania i wielokrotne powtarzanie badań w celu weryfikacji ich wyników prowadzi do powstania wiedzy naukowej. Zarówno ta wiedza jak i sposoby jej gromadzenia określane są razem jako nauka." Napisałeś: "Czyli zakładam iż skoro wg Ciebie Kościół się myli, to co piszesz musi być dobrem. Choćby związki po rozwodzie. Czyli coś, co jest budowane na dramacie (choćby dzieci) jest dla Ciebie dobrem?" A teraz się zastanów jak się ma powtórny związek do rozwodu. Czy rozwód nigdy nie nastapi bez konieczności powtórnego związku? A jak po kilku latach od rozwodu (bo ludzie nie chcieli być ze sobą więcej) nastąpi jakiś nowek związek to miał on wpływ na dramat dzieci? Oddziel rozwód i oddziel kolejny związek. Ty po katolicku chcesz, aby nienawidzący się ludzie zostali w związku do końca życia. Myśliśz, że dzieci są szczęśliw gdy rodzice się nienawidzą?
28 czerwca 2016, 18:04
"Skoro ktoś postanowił wybrać zło, to Kościół mu to jasno komunikuje mówiąc o konsekwencjach." A co to ma do rzeczy? Postąpił źle. Ale dlaczego seks w nowym związku jest złem? Do kościół skazał go na dożywocie za rozwód?  Badania dot. konkubinatów powinny zostać porównane z trwałością małżeństw, żeby twoja wypowiedź miała sens. Na razie nie ma. Podaj link do badań medycznych (nie katolickich). Trzeba też zestawić ten problem z problemem braku masturbacji u żołnierzy, więźniów, małżeństw które mieszkają na odległość. Potem przeprowadzić analizę, żeby wyciągnąć wnioski. Myślisz, że Papież/Kościół brał te rzeczy pod uwagę? Jestem przekonany, że nie. Kościół nazwał masturbację grzechem na długo przed tym niż zaczęły się takie badania medyczne. 
29 czerwca 2016, 05:50
Widzisz i znów brak konkretów z Twojej strony. O czym chcesz dyskutować, skoro nei potrafisz udowodnić ani dobra masturbacji, ani dobra rozwodów, ani dobra wolnych zwiazków. Piszesz jakieś pierdoły bez znaczenia. Wynajesz tylko jakąś wiarę w to iż Kościól nie ma racji, ale naet tego nie potrafisz uzasadnić. Uciekasz w pytania, zamaist pokazac jakies konkrety, a jedynym dowodem do tej pory to były słowa jakiegoś aktora. No i oklepane cytaty bez znaczenia. Itaki przykald na koniec tej dyskusji - 100% ślubujących sobie wzajemnie małzonków katolickich chce aby ich małżenstwo trwało aż do śmierci. 45% mężczyzn w konkubinatach nie chce takich zobowiazań. I wbrew faktom atakujesz Kościół mówiacy o złu konkubiantu, jako pozbawionego trwalych podstaw. Jak widac fakty są niewazne. EOT ps jak pokażesz trwade dowody na dobro rozwodów, konkubinatów czy masturbacji mozemy podyskutowac dalej.  
29 czerwca 2016, 07:21
Nie zuaważyłeś rozwódów? To ci ślubujacy. O czym więc świadczą Twoje wywody? Jakie więc fakty o których mówisz? O tym, że wpewnym momencie ktoś składa deklarację? W jakim momemncie. Możesz przytoczyć jakieś badania? O mastrubacji także nie podajesz linku ... bo wierzsz, że jest tak jak piszesz. Napisłaem o przypadkach do których sie nie odniosłeś. I njeszcze nie rozumiesz tego co napisałem. Potepienie pozamałżeńskiego seksu nie oznacza, że rzwody mają byc dobre. Ale cóż jesteś jak koń w klapkach na oczach. Klapkach zwanymi religianctwem. 
29 czerwca 2016, 07:29
Jak porównujesz coś z czymś, to porównuj np. ile stałych związków bez slubu (np. powyżej 5 lat z dziećmi) i ile małżeństw się rozstało w dalszym ciągu swojego związku.  Problem tylk, że to wciąż nie mówi, że sek pozamałżeńskie jest "zły" bo jest grzechem okropnym.  Noż nie jest zły, choć może służyć doi zamordowania człowieka .... ale nie rozumiesz pewnie o czym napisałem.  odpowiem dopiero w niedzielę
Ryszard Stocki
27 czerwca 2016, 11:36
Kiedy czytam o seksie tantrycznym, w którym energia seksualna napędza człowieka, a orgazm jest niemal złem koniecznym, myślę, że to co robi O. Knotz jest co najwyżej przybliżeniem katolików do rewolucji seksualnej, ale warto pamiętać, że rewolucjoniści i kontrrewolucjoniści żyja w tym samym modelu myślenia o seksie. Bo właśnie mówią o seksie. Już samo wyznaczenie tego obszaru skazuje nas na błędy. Myślę, że do rzeczywistej zmiany dojdzie wtedy, kiedy któryś z naszych mnichów zacznie poważnie analizować duchową tradycję Wschodu w tej dziedzinie.
27 czerwca 2016, 10:45
IMHO-  czytając tekst mam wrażenie, że to zachwyty podstarzałej nastolatki i zastanawiam się  - czy najlepszy jest radosny seks - bez "ryzka" posiadania dzieci, bez odniesienia do Boga i odopowiedzialności... pełen humoru i spontaniczności. Gdyby nie te bachory i to ględzenie o Bogu wzywającym do miłowania, każdego życia - sex wreszcie byłby fajny i codzienny! ------------------------- Sexu codziennie daj nam Panie.... czy Daj Panie małżonkom codzienną miłość, którą bedą świętować we współżyciu. ------------------------- Przepraszam, ale znowu mam wrażanie, że DEON dając niektórym pole do pisania wpuszcza ich w maliny...
27 czerwca 2016, 11:17
Dla mnie ten (i nie tylko ten) tekst na temat roli seksu w katolickim małżeństwie to taka próba zaadaptowania tego co mówi świat od początku lat 70 do trudnej nauki Kościoła. To że swiat dzis głosi wielka role seksu w związkach, nie oznacza iż tak jest naprawdę, natomiast najgorsze co można zrobić, to ubrać to co głosi świat w kościelne, świątobilwe frazesy.
27 czerwca 2016, 08:21
Skoro poruszamy już publicznie temat seks, a katolik, to może warto dopowiedzieć do końca, a nie żyć w pewnej iluzji zbudowanej przez niektórych księży i świeckich teoretyków. Zakładam, iż mówimy o sytuacji katolików stosujących naturalne, co ważne dozwolone warunkowo przez Kościół, metody planowanie rodziny. Przy krótkich cyklach, aby nie zajść w ciąże realnie stosunki można odbywać w II fazie cyklu. I jest ok, o ile nie pojawi się PMS. Bo wtedy ze strony kobiety to raczej ofiarne wypełniania obowiązku, a nie radość i zabawa. Ale „zabawa” zaczyna się dopiero, gdy pojawia się nieregularne cykle, czasami bez owulacji, gdy wyznaczenie II części cyklu jest praktycznie niemożliwe. Jakie wtedy dają rady teoretycy radosnego katolickiego seksu? Przeważnie milczą, choć nie brakuje głosów o konieczności abstynencji seksualnej w małżeństwie. Ciekawie to brzmi jak równocześnie się opowiada o radości z seksu, czy związkotwórczej wartości współżycia w małżeństwie. I stąd dla wielu katolików antykoncepcja staje się normą wynikającą po części z tego nowoczesnego nauczania Kościoła. Bo jak inaczej pogodzić seks powszechny z tygodniami, miesiącami czy latami abstynencji. Ps. Jak często muszą się rozpadać małżeństwa osób, które ze względu na choroby, starość, czy inne uwarunkowania nie mają tej radosnej komunii od lat. ps.ps. - jestem co do zasady przeciwnikiem antykoncepcji, ale też zwolennikiem wyjasniania wątpliwości podczas spowiedzi.
Agamemnon Agamemnon
27 czerwca 2016, 03:29
Po okresie zakończenia procesu rodzenia dzieci, małżeństwo wchodzi w II fazę swojego życia. Nie może już rodzić  dzieci, ale chce nie zaprzestawać pożycia małżeńskiego (jak wygląda proces  rozpoznania cyklu w owym okresie? np w okresie klimakterium i tu komentator ~XLeszek okazuje się księdzem (teoretykiem, zresztą kiepskim teoretykiem o mentalności manichistycznej). Nigdy nie domagano się aby każdy stosunek płciowy kończył się poczęciem, natomiast zawsze chodziło o tzw. otwartość na życie Pisze ~XLeszek Czyżby? Jeden z papieży, pod koniec XIX wieku stwierdził, że stosunek seksualny jeśli nie dąży do poczęcia  nowej istoty ludzkiej  jest strasznym grzechem śmiertelnym. W II fazie pożycia małżeńskiego biorąc pod uwagę różnorakie okoliczności z  okolicznością zbliżającego się klimakterium włącznie, przyjmując zasadę nie oddzielania prokreacji od pożycia małżeńskiego, pożycie małżeńskie oscyluje ku całkowitej abstynencji włącznie, osiągniętej przez redukcjonizm manicheistyczny. W ten sposób wam Wielebnym udało się osiągnąć to do czegoście zawsze dążyli. Ale skutkiem tego  jest zło i taka jest prawda. Zło leży w tym, że naruszone zostało prawo naturalne do decydowania o swoim pożyciu bez doktrynalnej ingerencji osób trzecich. Skutki zła leżą w dychotomii wielu małżeństw na jakie naraziła Wasza doktryna. Abstynencja małżonków , gdy oboje nie podejmują decyzji o abstynencji a wynika ona z narzuconej  im doktryny stanowi naruszenie porządku prawa naturalnego.
Agamemnon Agamemnon
27 czerwca 2016, 01:47
Za przyjęcie manicheizmu do doktryny Kościoła katolickiego odpowiada Urząd Nauczycielski Kościoła katolickiego . Problem  notuje się już od III wieku. Przypomniał go i ugruntował papież Paweł VI w sławnej manicheistycznej encyklice  Humanae vitae, w której to obok pozytywnych zawartych tam spostrzeżeń,  zakazał małżonkom stosować  środków i metod antypoczęciowych z grupy nieszkodliwych dla organizmu i psychiki człowieka. Ponad 40 z górą lat od opublikowania encykliki okazało się, że jest ona szkodliwa dla budowania jedności małżeńskiej, doprowadziła do rozlicznych separcji i innych dysfunkcji małżeńskich. Bubel ten  jest nadal podtrzymywany przez Watykan. Przy czym uchylono się od jakiejkolwiek odpowiedzialności z tego zakresu, i nie wypłacono  małżonkom za poniesione straty moralne odpowiednich odszkodowań.
JH
J H
26 czerwca 2016, 22:31
".....Niestety wydarzył się nam grzech pierworodny, który choć zmazany na chrzcie świętym, nadal promieniuje w nas konsekwencjami..." Pewnie na innym Forum powinienem o to poprosić, ale spróbuję teraz. Proszę i błagam twórców Deonu o odpowiedź na pytanie : jak w kontekście możliwej (bo nie wykluczonej także przez Oficjum) ewolucji, która doprowadziła do powstania życia na ziemi umieścić sens, dramaturgię i chronologię grzechu pierworodnego ?? Bo jeśli opowiemy się za kreacjonistycznym początkiem życia to jest to jakby prostsze. Proszę o odpowiedź.
JH
J H
27 czerwca 2016, 16:16
Dziękuję. Tak się składa, że mam Theillarda de Chardin tylko jakoś poza pobieżnym przejrzeniem nie przyłożyłem sie do lektury.  Pozdrawiam.
BB
beata bogdanowicz
26 czerwca 2016, 21:18
Boże widzisz, a nie grzmisz. Kura domowa jednak pozostaje kurą i nie powinna publicznie pisać. Żeby przekręcać słowa modlitwy, wstawiając słowo sex? Strasznie dzieje się z deonem. Może włąśnie przez taki deon odebrano jezuitom programy katolickie?
D
demokracja.net
26 czerwca 2016, 18:33
Myślę, że potrzeba wyrażania swojej miłości w sposób cielesny jest bardzo istotna dla wielu ludzi  i może to być dar, który takie szczęśliwe małżeństwa  uzdalnia do posiadania bardzo licznych szczęśliwych rodzin ;-). (z drugiej strony mówienia o seksie w związkach bezdzietnych lub zamkniętych na powiększanie rodziny kojarzy mi się z sexshopem i  nie sądzę aby to była droga zbawienia dla kogokolwiek).
Oriana Bianka
26 czerwca 2016, 22:58
Niektóre małżeństwa nie mogą mieć dzieci, choć chcieliby. Kochają się, człowieka kocha się jako całość, dlaczego więc ich miłość ma nie mieć wymiaru seksualnego? Skojarzenie z sexshopem jest dziwne i nieodpowiednie.
Oriana Bianka
26 czerwca 2016, 18:16
Bardzo dobry artykuł, Pani Natalio! Myślę, że dobrze posłuchać szczęśliwej, spełnionej mężatki o tym, jaką radość można czerpać z seksu. Miłość, erotyzm, seks - jeśli te trzy elementy występują równocześnie, to jest wspaniale. Wszak przykazanie miłości jest najważniejszym, a jedną z form, jaką miłość możemy okazywać sobie wzajemnie w małżeństwie jest seks. 
26 czerwca 2016, 19:47
Seks jest elementem składowym małzeństwa. Jednym z wielu i na pewno nie najważniejszym. Obecnei świat promuje seks bez małżeństwa, a Kościół widząc, jak przegrywa na tym polu próbuje dopasawac to co głosi świat do norm katolickich. I powstaja takie koszmarki jak niezdrowa podnieta aspektami technicznymi współzycia (czyli dyskusja o "dozwolonych" dla katolika pozycjach seksualnych), czy też inne koszmarki typu katolicka nowomowa. Seks powinien pozostać w strefie tabu zarezerwowanej dla małżonków. Zarówno dywagacje o seksie oralnym, jak tez o ołtarzu małżeńskim powinny zamilnać, bo to co i jak robią małżonkowie winno pozostać w ukryciu ich małżeńśtwa.
Oriana Bianka
26 czerwca 2016, 23:02
Nie rozumiem właściwie, czy chcesz ze mną polemizować, czy tylko coś dodać od siebie.
27 czerwca 2016, 08:34
Ten artykłu nei jest ani dobry, ani pożyteczny. Pytanie czy seks jest niezbędny, aby było wspaniale w małżeństwie?
Oriana Bianka
27 czerwca 2016, 09:53
Choćby z tego powodu, że ten artykuł powoduje, że stawiasz takie pytanie oraz te w Twojej wypowiedzi powyżej (na temat antykoncepcji), ten artykuł jest dobry i pożyteczny. To są sprawy bardzo ważne dla ludzi, trzeba na ten temat szczerze w Kościele rozmawiać.
27 czerwca 2016, 10:20
O czym chcesz rozmawiać? O braku spójności przekazu Koscioła gloszącego piękno i radośc seksu małżeńśkiego, jednoczesnie praktycznie zakazując tej radości i piękna wielu parom? Mówi sie o seksie jako dopełnieniu miłości i nakazuje się żyć w niepełnej miłości wielu katolickim parom.  O tej hipokryzji teoretyków, którzy maja ewidentnie problem ze współczesnym pojeciem seksu i lawirują jak tylko sie da. Nauka Kościoła zawsze była w tej materii spójna, dopiero ostanie lata przynosza zamieszenie pod pozorem otwartości. Jestem przeciwnikiem niszczących wiele małżeńśtw dyskusji. Niech seks małżeńśki zostanei zamknięty w małżeńśkiej sypilani, a złotouści piewcy radosnego seksu nim coś napisza najpierw niech przemyślą konsekwencje swojego pisania.
Oriana Bianka
27 czerwca 2016, 12:32
Ważne jest, aby żyć w prawdzie. Dobrze, jeśli ludzie prawdy poszukują, nie chcą żyć w hipokryzji, nie chcą udawać, że problem nie istnieje. Jeśli dla Ciebie ten temat nie byłby ważny, to nie zabierałbyś głosu w dyskusji, więc zaprzeczasz sam sobie. 
27 czerwca 2016, 13:23
Prosze CIę, przeczytaj raz jeszcze dlaczego taki sposób przekazu jest niebezpieczny dla Kościoła i dlaczego zamiast dyskusji o znaczeniu seksu dla małżeństwa warto zostawić ten temat wyłącznie małzonkom. Jakiej prawdy szukasz? Tej którą głosi obecnie swiat, robiąc z seksu bożka? Czy to jest prawda katolika?
Oriana Bianka
27 czerwca 2016, 14:12
Tomaszu, czy nie jest tak, że źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz? Żaden człowiek nie ma monopolu na prawdę, a jeśli tak uważa, to grzeszy pychą. Tematy tabu, to tematy, których niektórzy z  jakichś powodów się boją, rzeczy które z siebie chcą wyprzeć.
27 czerwca 2016, 15:23
Możesz wyjasnić o co chodzi z tą belką w moim oku?
WB
Wiesław Borowski
26 czerwca 2016, 13:44
No to fajnie , teraz tylko czekamy na promocję pamiętnika nimfomanki 2   . Deon już dawno pokazał po której strony barykady stoi, czasem próbuje się kamuflować ale takie wstawki mówią same za siebie. Tęczowe środowisko rządzi..
26 czerwca 2016, 13:48
Pamiętniki zaciekle walczących o czystość juz sa tutaj publikowane, nie zdziwi mnie pamietnik z pożycia małżeńskiego, bo przecież juz o nocy pośłubnej tutaj też było pisane. 
KB
Krzysztof Byszewski
26 czerwca 2016, 10:21
Dziekuje Ci za ten artykul bo tez mam serdecznie dosc robienia z seksu czyms czym nie jest. Mysle ze jedna z krzywizm natury ludzkiej jest latowsc w formulowaniu zakazow kotre mnie nie dotycza. Latwo mi jest moralizowac seks jezeli temat mnie nie dotyczy i mysle ze to jest duzym wyzwaniem dla kosciola. Ciekawe czy nauczania kiedys byly by takie surowe gdyby nie bylo celibeatu. Nie jestem absolutnie wrogiem kosciola i dzieki Bogu za Knotza. Wydaje mi sie ze jak ktos zyje w lasce uswiecajacej to duch swiety natchnie go do pieknego i radosnego przezywania swojeje skeusalnosci.
D
Dariusz
26 czerwca 2016, 08:13
Aby pewne kwestie dobrze zrozumieć polecam książkę "Seks odwieczny problem Kościoła." 
25 czerwca 2016, 22:50
Specyfika katolicyzmu polega na tym,iż trzeba go traktować całościowo.Próby wyrywania jego części z intencją reformowania to nawet nie sekciarstwo lecz głupota. Oczywiście temat "ciurlania" może autorkę żywotnio interesować, pragnę jednak przypomnieć,iż dla katolika liczy się głównie zbawienie duszy 
QQ
q q
25 czerwca 2016, 20:06
Ach, te kobiety - wiedzą co promować wobec mężczyzn. Najważniejsze, aby się w tym nie zatracić, nie zredukować do instynktów, o co dziś tak łatwo... 
MR
Maciej Roszkowski
25 czerwca 2016, 19:58
PS Łódek zbudowałem kilkanaście.
MR
Maciej Roszkowski
25 czerwca 2016, 19:57
Nic tak nie ozdabia mediów jak roważania o seksie. Autorka zameldowała się, ale chyba nie zna "Milości i odpowiedzialności " Karola Wojtyły sprzed prawie pięćdziesięciu lat i szeregu książek wydanych, choćby w "Znaku" przez ten czas. Starej daty szkutnik w warszawskim YKP, gdy goście w warsztacie zaczynali się mądrzyć mawial - Panowie z budową łóderk jest tak jak z ....Każdy najchętniej by o tym mówił. Chyba jestem z innej grupy krwi, jakoś rozmowy o seksie nigdy  mnie nie interesowały.
25 czerwca 2016, 18:29
Po wygranej Polaków i awansie do ćwierćfinału, po masie toastów przyjdzie pora na radosny seks
25 czerwca 2016, 21:48
Nie ma co minusować bo takie są fakty. Dzisiaj w lidlu każdy kupujący wrzucał do koszyka zgrzewkę piwa
25 czerwca 2016, 13:39
Niestety jest inaczej - Kościół przegrywa z wyznawcami bożka seksu, stąd jak widać stara sie go jakoś spacyfikować. Z jednej strony wielkie puste frazesy (o duchowych uniesieniach podczas seksu), z drugiej wchodzenie w szczegóły techniczne pozycia i analiza jaka pozycja jest "po katolicku" . Tyle że tak bożka seksu nie da się w opanować.