Skażeni traumą

Fot. engin akyurt / Unsplash

Medycy, podobnie jak weterani, mogą być zarażeni nie tyle wirusem, co traumą. Przecież dotykają śmierci.

Wielu z nas pamięta zapewne film o Rambo „Pierwsza krew”. Weteran, któremu powierzano sprzęt za tysiące dolarów, jest po powrocie z wojny traktowany jak groźny włóczęga, bo obciążony traumą po torturach, zabijaniu, ciągłym zagrożeniu. Tak bywało nie tylko z powracającymi z wojny, ale i z zsyłki, uwięzienia, z byłymi partyzantami. Poświęcali się dla nas. Jesteśmy im wdzięczni. Ale są teraz jacyś tacy „dziwni”, tajemniczy. Cnotą było dla nich zdecydowane ryzykowanie życiem.

DEON.PL POLECA

Obecnie medycy (i inni) są wezwani do ryzykowania życiem (swoim i bliskich). Jesteśmy im wdzięczni. Ale też się ich boimy. Nie chodzi tylko o strach przed zarażeniem prowadzący do sąsiedzkich ataków na medyków. Boimy się ludzi przyzwyczajonych do ryzykowania, lękamy się, że zaryzykują i naszym zdrowiem.

Do tego (podobnie jak weterani) mogą być zarażeni nie tyle wirusem, co traumą. Przecież dotykają śmierci. Niosą w sobie tajemnicę ekstremalnie trudnych decyzji. Może stanęli przed wyborem, komu dać, a komu nie dać respiratora. Musieli decydować, czy badać i leczyć, czy też tego zaniechać, by nie ryzykować. Czy w ogóle dalej pracować? A może lepiej troszczyć się o zagrożoną rodzinę?

To się odciska na psychice. Tym bardziej że stres jest długotrwały. Dbałość o przestrzeganie procedur bezpieczeństwa wiąże się z podtrzymywaniem strachu przed wirusem. Żeby przypadkiem czegoś nie przeoczyć, by rozluźnienie nie zabijało, personel medyczny jest poddawany długotrwałemu napięciu. Po czymś takim ludzie mają zmienione patrzenie na życie, na przyjemności, na poświęcenie, na religię, na sprawy ostateczne.

I mogą nie być już fajnymi kumplami.

Czy potrafimy kumplować się z bohaterami, nawet gdy trzeba fizycznie trzymać się od nich z daleka? Czy potrafimy cierpieć z nimi, słuchać o tych ciężkich przeżyciach lub czekać cierpliwie, aż coś powiedzą?

W USA po różnych „interwencjach militarnych” uruchamia się całe programy terapeutyczne, zatrudnia armię psychologów. Czy to nas czeka po pandemii? Czy znajdziemy na to pieniądze i na godziwe wynagrodzenia? To raczej pytania do rządzących. Ale i nas czeka wyzwanie, by ci, którzy dla nas nadstawiali karku, nie wpadli w jakiś „zespół pourazowy”, by nie zżarła ich samotność, poczucie niezrozumienia, wyobcowania… a może nadmierna agresja.

Rozrywka i „odstresowanie” mają swoje znaczenie. Lecz rozmowa z kimś, kto okaże zrozumienie, kto nie będzie udawał, że nic się nie stało, kto doceni wysiłek fizyczny, poświęcenie, ale i dramat oceniania i wybierania mniejszego zła, jest nie do przecenienia.

Przyjaciele przeszli przez „nieludzkie” sytuacje. Czy jestem gotowy na przeżywanie ich z nimi?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skażeni traumą
Komentarze (1)
Oriana Bianka
5 maja 2020, 23:39
Medykom z pierwszej linii frontu walki z koronawirusem należy się nasza wdzięczność i wsparcie. Oczywiście narażeni są na ogromny stres i traumatyczne przeżycia, które u wielu spowoduje zespół stresu pourazowego (PTSD) i potrzebna im jest lub będzie terapia psychologiczna i psychiatryczna. Od dawna praca zwłaszcza pielęgniarek i ratowników medycznych nie była wystarczająco ceniona i wynagradzana. W Polsce mamy zbyt mało pielęgniarek, średnia wieku powyżej 50 lat, bo młodsze wyjechały do pracy za granicę, gdzie zarabiają o wiele więcej. To powoduje przeciążenie pracą, wiele pielęgniarek i ratowników medycznych pracuje na kilku etatach. Lekarze, zwłaszcza ci początkujący również nie są wystarczająco cenieni. Powinno to się zmienić, wymagajmy tego od naszych rządów!