Słowa nadziei w Czechach
Ze słów wypowiedzianych przez Benedykta XVI w czasie jego ostatniej wizyty w Czechach najbardziej zaintrygował mnie fragment homilii wygłoszonej w Brnie.
Papież mówił:
„Wasz kraj, podobnie jak inne, żyje w warunkach kulturowych będących często radykalnym wyzwaniem dla wiary, a więc i nadziei. W efekcie zarówno wiara jak nadzieja we współczesnej epoce doświadczyły jakby «przemieszczenia», gdyż zostały zepchnięte w sferę prywatną i pozaziemską, a w życiu konkretnym i publicznym utwierdziło się zaufanie w postęp naukowy i gospodarczy.
Wszyscy wiemy, że postęp ten jest dwuznaczny: otwiera możliwości dobra wraz z perspektywami negatywnymi. Rozwój techniczny i poprawa struktur społecznych są ważne i z pewnością konieczne, ale nie wystarczają, by zapewnić moralne dobro społeczeństwa.
Człowiek potrzebuje wyzwolenia od ucisku materialnego, ale musi być wybawiony, i to jeszcze głębiej, od zła, które trapi ducha. A któż może go wybawić, jak nie Bóg, który jest Miłością i który objawił swoje oblicze Ojca wszechmogącego i miłosiernego w Jezusie Chrystusie?”
Mój przyjaciel agnostyk powiedział mi niedawno, że łatwo jest dziś utyskiwać na zgubne skutki zaufania w postęp naukowy i gospodarczy. Rzeczywiście wiele zbrodni popełniono w ostatnim stulecie w imię ideologii, które na taki postęp się powoływały. Jednak – dodawał mój kolega – czy wolno zapominać nam o zbrodniach, które w ciągu dziejów popełniano i imię Boga i chrześcijańskiej wiary? Mimo wszystko dzięki postępowi nasz świat a pewnie i wiara chrześcijan stały się lepsze.
„Bóg, w którego imię popełnia się zbrodnie, nie jest Bogiem chrześcijan” – odpowiedziałem hardo. „To idol, który prawdziwego Boga udaje. Takiemu można w zaślepieniu służyć, ale to dobrze nie może się skończyć”. „Sytuacja wasza wydaje mi się beznadziejna, bo w takim razie naprawdę nie wiem, kim jest wasz chrześcijański Bóg” – smutno mi odrzekł na to mój przyjaciel. Po tych słowach już taki hardy nie byłem...
Papież w Brnie dał w kraju pełnym niewierzących swoją spokojną odpowiedź:
„ Naszą mocną nadzieją jest więc Chrystus: w Nim Bóg umiłował nas aż do końca i dał nam życie w obfitości (por. J 10,10), to życie, które każda osoba, czasami może nieświadomie, pragnie posiąść. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pocieszę”. Te słowa Jezusa, zapisane wielkimi literami na bramie waszej katedry w Brnie, kieruje On obecnie do każdego z nas i dodaje:
„Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29-30). Czyż możemy pozostawać obojętni wobec Jego miłości?
Tu, jak i gdzie indziej, w minionych wiekach tylu ludzi cierpiało, by zachować wierność Ewangelii i nie stracili nadziei. Tak wielu poświęciło się, aby dać na nowo godność człowiekowi i wolność ludom, znajdując w wielkodusznym przylgnięciu do Chrystusa siłę do budowania nowego społeczeństwa.
Również w obecnym społeczeństwie, gdzie wiele form ubóstwa rodzi się z izolacji, z braku miłości, z odrzucenia Boga i z pierwotnego tragicznego zamknięcia się człowieka w sobie, sądzącego, że może wystarczyć sam sobie lub przeciwnie, że jest tylko nieznaczącym i przemijającym faktem; w tym naszym świecie, który jest wyobcowany, «gdy powierza się projektom tylko ludzkim» (por. Caritas in veritate, 53), jedynie Chrystus może być naszą niezawodną nadzieją.
Oto orędzie, które my, chrześcijanie, jesteśmy wezwani szerzyć każdego dnia swoim świadectwem”.
Benedykt XVI przypomniał nam, że chrześcijaństwo bez świadectwa nie ma sensu. W realizacjach projektów wyłącznie ludzkich serce człowieka zawsze pozostanie niespokojne.
Skomentuj artykuł