Świeccy bigoci zwalczają krzyże
Komuniści walczący z krzyżami to byli jednak amatorzy. Trzeba było czekać 20 lat po „okrągłym stole”, przy którym – jak wiadomo – obalił się komunizm, aby zobaczyć profesjonalistów od ściągania krzyży ze ścian. Pokazał nam Trybunał w Strasburgu jak z krzyżem, znakiem – wedle czcigodnych sędziów – zniewolenia, należy sobie radzić. Trybunał stwierdził, że krzyże wiszące we włoskich szkołach, są naruszeniem „wolności religijnej uczniów”.
Trybunał przeciwko obecności krzyża w klasie
Zdaje się, że sowieci zwalali krzyże z cerkiewnych wież też w poczuciu misji wyzwalania ludu miast i wsi. Ale sowieci byli prymitywni. Uciekali się do przemocy. A tu europejskość całą gębą, sami specjaliści od praw człowieka, z uśmiechem, z troską o maluczkich... W Miętnem pod Garwolinem na przełomie 1983/1984 uczniowie bronili krzyży w imię wolności właśnie. Nasłano na nich ZOMO, by się przestraszyli i zdjęte ze ścian krzyże w zębach przynieśli i złożyli u stóp władców z PZPR. Amatorszczyzna! Dzisiejsi liberalni lewacy wytłumaczyliby dziatwie, że wolność wymaga zdejmowania krzyży, a nie ich zawieszenia, bo przecież w klasie może być jakiś nie-chrześcijanin, dla którego widok krzyża jest źródłem nieopisanych cierpień.
Autorką donosu na krzyże jest Włoszka fińskiego pochodzenia, która już od 2002 roku prowadzi anty-krucjatę. Domagała się od kierownictwa szkoły zdjęcia krzyży. Bez skutku. Skarżyła się w sądach włoskich. Też bez rezultatu. Walczącej obsesyjnie z krzyżem kobiecie racji odmówił Trybunał Konstytucyjny Włoch, a także Naczelny Sąd Administracyjny, wedle którego krzyż jest symbolem historii i kultury Włoch. Ale Trybunał w Strasburgu wie lepiej i nakazał nie tylko zdjęcie krzyży, ale także zapłacenie fińskiej Włoszce 5 tys. euro odszkodowania za straty moralne. Przypomina się Alicja Tysiąc, której ten sam Trybunał nakazał wypłacić odszkodowanie za straty moralne spowodowane brakiem możliwości odwołania się od odmowy wyskrobania jej dziecka.
Sędziowie ze Strasburga uważają prawdopodobnie, że demokracja i pluralizm polegają na braku symboli religijnych (szczególnie chrześcijańskich) w przestrzeni publicznej. „Żeby nie było niczego” – jak to powiedział klasyk. A ja sądziłem (o jakże brak mi europejskiego wyrobienia), że w demokracji i pluralizmie chodzi o to, że było raczej coś niż nic. Sądziłem też, że rozumny, otwarty człowiek szanuje symbole innych kultur i religii, nawet, jeśli są mu obce. Ponadto wydawało mi się, że w demokracji liczy się wola większości oraz ich tożsamość, a poszanowanie mniejszości nie polega na tym, że mają one prawo zrywać ze ścian – przy pomocy zideologizowanych sędziów – symbole ważne dla większości.
Czy świat będzie lepszy i będzie w nim więcej wzajemnego szacunku, jeśli w krajach o chrześcijańskich korzeniach krzyż będzie na cenzurowanym, jeśli w krajach muzułmańskich zabronione będą cytaty z Koranu w miejscach publicznych, a w Izraelu symbole judaizmu zostaną zepchnięte do podziemia? Oczywiście, co do muzułmanów i żydów, to pytanie jest czysto retoryczne. Jeśli zgodzić się z Trybunałem w Strasburgu, to może mają także rację komunistyczne władze Chin, że tępią wszelkie publiczne przejawy religii. Niestety, w Europie coraz więcej laickich zamordystów i świeckich bigotów, którzy bezmyślnie niszczą chrześcijańską tożsamość naszego kontynentu.
Dyskusja we Włoszech po "wyroku na krucyfiks"
Mam coraz większy problem z „wartościami” głoszonymi przez europejskie instytucje. Na europejskich salonach obowiązują następujące „prawdy”: kara śmierci jest całkowicie niedopuszczalna, aborcja jest dopuszczalna, co więcej, stanowi prawo kobiety, małżeństwa homoseksualne i adopcja dzieci przez homoseksualistów to postęp, tak samo prawo do eutanazji, organizowanie gejowskich parad jest OK, krzyże w klasach zagrażają wolności itd. Chciałbym wiedzieć, co to za nieomylny Urząd Nauczycielski w Brukseli lub Strasburgu ogłasza te dogmaty. Gdyby to jeszcze były tylko opinie. Niestety, coraz częściej stają się prawem.
Ojcowie idei o zjednoczonej Europie przewracają się w grobach. Pragnęli europejskiej integracji, ale na pewno nie na zasadach wyznaczanych przez Trybunał w Strasburgu.
Skomentuj artykuł