Święci są "znakiem sprzeciwu" wobec triumfalizmu
Święci są "znakiem sprzeciwu" wobec przystosowywania się Kościoła do "logiki tego świata", co zdarza się wówczas, gdy chrześcijanie popadają w triumfalizm i ulegają żądzy władzy.
Uroczystość Wszystkich Świętych ukazuje "Kościół zwycięski", ecclesia triumphans - i w ten sposób nam, chrześcijanom na tej ziemi, "ludziom w drodze", zwraca uwagę, że my jeszcze nie jesteśmy ecclesia triumphans - i nie możemy takiego Kościoła udawać. Kościół na ziemi wedle tradycyjnego rozróżnienia nazywany był ecclesia militans, "Kościół walczący".
Tak, jeśli będziemy posługiwać się tą nazwą, pamiętajmy, że Kościół na ziemi musi walczyć zwłaszcza z dwiema pokusami. Z jednej strony - z pokusą utożsamiania się z doskonałą ecclesia triumphans, a z drugiej - z pokusą zapomnienia o swoim stosunku do horyzontu eschatologicznego i próbą całkowitego zadomowienia się i roztopienia w "tym świecie". Gdy tylko Kościół zaczyna ulegać jednej albo drugiej pokusie, w obu przypadkach tragicznie się "ześwieccza".
Kiedy zapomina o "wymiarze eschatologicznym" - różnicy między Kościołem tu i teraz, widzialnym Kościołem w ciągu dziejów, i już teraz uważa się za "societas perfecta" w naiwnym i wulgarnym sensie tego słowa, wtedy ecclesia militans z reguły kieruje swój atak przeciwko wrogom zewnętrznym lub tym, którzy są niewygodni we własnym środowisku. Nie chodzi już wtedy o duchową walkę z własnymi grzechami, ale o walkę wedle logiki "tego świata", świata władzy i przemocy - podobnie jak to się stało z rozszerzeniem zakresu znaczeniowego pojęcia "dżihad" w islamie.
Kiedy z kolei Kościół zadomawia się w horyzontalności tego świata i przestaje wskazywać na tajemnicę, przekraczającą naszą codzienność, kiedy zapomina o przykładach nonkonformizmu wobec "tego świata", które ma w swoich świętych, prędzej czy później degraduje się do poziomu jednej z wielu świeckich organizacji humanitarnych. W obu przypadkach ecclesia militans - albo raczej communio viatorum, wspólnota pielgrzymów - przegrywa swoją duchową walkę, przestaje być solą świata i kwasem w cieście.
Święci - czy to już tu, na ziemi, czy w niebie - są tymi, którzy nam o tej eschatologicznej różnicy przypominają, wręcz ją ucieleśniają: chyba można powiedzieć, że właśnie dzięki tej wielkiej liczbie sprawiedliwych możemy mieć nadzieję, iż wobec Kościoła rzeczywiście spełni się Jezusowa obietnica, że "bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16, 18).
Święci są "znakiem sprzeciwu" wobec przystosowywania się Kościoła do "logiki tego świata", co zdarza się wówczas, gdy chrześcijanie popadają w triumfalizm i ulegają żądzy władzy, lub wtedy, gdy Kościół ogranicza się wyłącznie do działalności społeczno-humanitarnej i przestaje pełnić swoją "mistagogiczną" misję. Rozmyślając o świętych, możemy sobie dobrze uświadomić ową jedność, a zarazem odmienność Kościoła pielgrzymującego przez dzieje w stosunku do Kościoła w stanie jego ostatecznego spełnienia przy "zaślubinach z Barankiem" (Ap 21).
W żywotach świętych w pewien sposób przenika coś z owego wymiaru eschatologicznego do naszej doczesności, święci swoim postępowaniem "antycypują" nadejście Bożego Królestwa, wnoszą jego logikę w nasze dzieje, i z tego powodu często natrafiają na "zbyt ludzkie" struktury społeczeństwa i Kościoła, które zanadto rządzą się logiką tego świata. Święci odsłaniają w ten sposób ów stan Kościoła pomiędzy już a jeszcze nie.
My - Kościół pielgrzymujący - nie jesteśmy wszyscy jak Franciszek z Asyżu czy Ignacy Loyola; obaj święci, co wydaje się całkiem zrozumiałe, natknęli się na sprzeciw także wewnątrz Kościoła. Tym bardziej musimy być wdzięczni Bogu, że nam takie prorockie postacie w naszych dziejach posyła, zakłócając spokój swego Kościoła - i prowokując nas do tego, abyśmy i my szukali wciąż nowych sposobów życia wiarą i naśladowania Chrystusa.
Nie przez to, że będziemy naśladować czyny Franciszka czy Ignacego, ale że zrozumiemy, iż byli oni specyficzną Bożą odpowiedzią na potrzeby świata i Kościoła w swojej epoce - że zadamy sobie pytanie, jakie są "znaki czasu" dziś - i jak dziś trzeba na nie odpowiadać. Równocześnie jednak patrząc na świętych uświadamiamy sobie, że na żadnym etapie swego pielgrzymowania Kościół nie składa się z samych świętych; w końcu jest chyba jakaś cząstka prawdy w przysłowiu: "Ze świętymi tylko święty by wytrzymał".
Tomáš Halík - czeski ksiądz katolicki, potajemnie wyświęcony na kapłana w czasach komunizmu, wykładowca Uniwersytetu Karola, rektor praskiego kościoła Najświętszego Salwatora, aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, był jednym ze społecznych doradców prezydenta Václava Havla. Laureat Nagrody Templetona w 2014 r. Fragment pochodzi z jego książki "Wzywany czy niewzywany, Bóg się tutaj zjawi".
Skomentuj artykuł