Syria - pokój czy wojna?

(fot. EPA/SANA)

22 stycznia ma się odbyć konferencja w Genewie w sprawie pokoju w Syrii, tzw. Genewa 2. Mają się na niej spotkać strony zaangażowane w konflikt. Nie do końca wiadomo, kto przybędzie na to spotkanie, gdyż niektórzy już się z niego wycofali, a inni zapowiadają, że mogą pójść w ich ślady.

Obecnie porozumienie między walczącymi stronami w Syrii nie jest możliwe bez pomocy innych krajów, które tak czy inaczej były i są nadal zaangażowane w ten konflikt z racji politycznych (strefy wpływów), gospodarczych (złoża ropy naftowej i gazu ziemnego) oraz z racji konfliktu pomiędzy Izraelem a państwami arabskimi. Ważny jest niewątpliwie również fakt, że w regionie tym narodziły sie i współistnieją trzy główne monoteizmy: judaistyczny, chrześcijański i muzułmański.

Pierwsza próba porozumienia pomiędzy walczącymi stronami, czyli Genewa 1 okazała się fiaskiem, dlatego że warunki postawione jednej i drugiej stronie były przez te strony nie do zaakceptowania. Tym bardziej, że sądzono wówczas, że szybko dojdzie do militarnego przesilenia i dlatego wszelkie negocjacje okażą się stratą czasu. Wydawało się, że zaangażowanie Zachodu po stronie opozycji, współpraca z Arabią Saudyjską i Katarem oraz czynny udział Turcji doprowadzi do szybkiego sukcesu. Przewidywania te nie ziściły się, ponieważ prezydent Asad otrzymał skuteczne wsparcie ze strony Iranu, Rosji, a także Chin.

W rezultacie już trzeci rok trwa straszliwa, wyniszczająca wojna. Zwykli Syryjczycy chcą, by ten konflikt skończył się jak najszybciej. To jest ich pierwsze i zasadnicze pragnienie. Szczególnie oczekują tego chrześcijanie, którzy stali się ofiarami obcego im konfliktu, gdyż stopniowo zaczęło stawać się jasne, że nie brak demokracji jest przyczyną przedłużania się wojny, ale rywalizacja o hegemonię w świecie muzułmańskim pomiędzy sunnitami i szyitami, a obecnie coraz częściej również pomiędzy islamem umiarkowanym a różnymi odmianami fundamentalizmu.

Trzeba również zauważyć, że zmienił się na Zachodzie w widoczny sposób wizerunek medialny tego konfliktu, chociaż oficjalnie w dalszym ciągu wspierana jest przez Zachód rebelia w tym kraju. Nie czyni się jednak tego dzisiaj z dawną swobodą, przedstawiając rebeliantów jako wojowników walczących o demokrację i szacunek dla praw człowieka, gdy prawa te są na co dzień brutalnie łamane wszędzie tam, gdzie oni zaczęli sprawować władzę. Co więcej, jest już dzisiaj oczywiste, że coraz większe wpływy wśród przeciwników prezydenta Asada mają ugrupowania fundamentalistyczne i to te przybyłe spoza Syrii. Co więcej, część ugrupowań rebelianci otwarcie manifestują swoją wrogość i pogardę dla Zachodu. Trudno więc Zachodowi entuzjastycznie opowiadać się po ich stronie, jak to było na początku i udzielać im czynnego wsparcia. Tak oto bezceremonialnie i publiczne niszczone są i ośmieszane resztki "wiosennych" mrzonek zachodnich polityków.

Wielką rolę w przywracaniu pokoju na Bliskim Wschodzie może odegrać Kościół. W istocie doszło już przecież do "proroczego" zdarzenia, czyli papieskiego wezwania do modlitwy o pokój w Syrii, które było reakcją na plany Baracka Obamy zaatakowania Syrii, gdy pojawiły się informacje o tym, że siły Asada wykorzystały broń chemiczną.

Wielu obserwatorów politycznych uważa, że jest to zasługa przede wszystkim mądrze działającej dyplomacji rosyjskiej, ale wielu również podkreśla zaangażowanie papieża Franciszka, który nagle obwieścił wszem i wobec w jego pełnym prostoty stylu, że w sobotę (wigilia narodzenia Najświętszej Marii Panny) będzie się modlił na Placu św. Piotra i pościł tego dnia w intencji pokoju w Syrii. Dodał, że bardzo by chciał, by każdy, komu leży na sercu ta sprawa, przyłączył się do niego. Niespodzianką był bardzo szeroki rezonans społeczny tego apelu. Ogarnął on cały świat i przekroczył granice kościoła katolickiego.

Jeszcze wcześniej, zanim doszło do krwawych zamieszek na Bliskim Wschodzie i wojny domowej w Syrii, miało miejsce inne wydarzenie, które zostało zignorowane przez media, a mianowicie nadzwyczajny Synod Biskupów na Cyprze, na którym wyrażono zaniepokojenie sytuacją, w jakiej znaleźli się chrześcijanie żyjący w tym regionie.

Synod ten podkreślił wielkie znaczenie Kościoła w budowaniu harmonijnej współpracy i pokojowego współżycia ze sobą przedstawicieli różnych religii, co ma szczególną wartość w dzisiejszym świecie, który nie umie poradzić sobie z problemem multikulturowości. Niedawno jeszcze ten świat buńczucznie głosił szczęśliwe rozwiązanie tego problemu przez zachodnie demokracje, ale dzisiaj coraz wyraźniej się wycofuje z tego stanowiska, podobnie jak to miało miejsce z pierwotną oceną "arabskiej wiosny".

Innym przykładem zaangażowania Kościoła była konferencja ekspertów w Watykanie, która odbyła się przed kilkoma dniami. W końcowym komunikacie uczestnicy spotkania napisali, że podstawowym krokiem w kierunku normalizacji życia w Syrii jest natychmiastowe zakończenie walki i jak najszybsze przystąpienie do odbudowy zniszczeń wojennych. Drugim krokiem powinno być promowanie wewnętrznego dialogu miedzy różnymi wspólnotami i narodami w Syrii oraz terapia duchowa społeczeństwa. Równolegle do tego powinno się dążyć do jednoczesnego rozwiązania wszystkich istniejących konfliktów na Bliskim Wschodzie, gdyż sytuacja zewnetrzna ma zawsze wpływ na to, co dzieje się wewnątrz kraju leżącego w danym regionie. Jasno powiedziano także, że w ten proces musi zaangażować się społeczność międzynarodowa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Syria - pokój czy wojna?
Komentarze (4)
DH
Dorota Halasa
20 stycznia 2014, 13:15
Bardzo dobra analiza wojny w Syrii. Kosciol poprzez swiatowa modlitwe Papieza Franciszka odegral i ma do odegrania wielka role. W Japonii gdzie mieszkam modlono sie w sanktuarium Matki Boskiej w Akita. Nie ustawajmy w modlitwie o natchnienie Ducha Swietego dla walczacych stron i dla stron negocjujacych w zblizajacych sie negocjajach pokojowych.
V
Velasquez
20 stycznia 2014, 10:57
Ilośc komentarzy do powyższego (bardzoe dobrego zresztą) artykułu świadczy, że ta "straszliwa, wyniszczająca wojna" mało kogo na tym, katolickim przecież, portalu obchodzi. Ważne jest za to, co powiedział, dość niefortunnie, jakiś księżulo o Owsiaku albo co by tu można wytknąć Franciszkowi (ewentualnie złożyć mu deklaracje uwielbienia). Aha jeszcze beznadziejne kazania kiepskich księży, wpadki biskupów, no i obowiązkowo coś o gender oczywiście. A Syria? Oj tam, wojna jak każda inna. Po trzech latach się znudziła.
M
misio
19 stycznia 2014, 03:09
Dobrze, że wreszcie zaczyna się odważniej mówić kim naprawdę są ci, tak popierani przez Zachód, tzw. "demokratyczni rebelianci" w Syrii. Jeszcze do niedawna było to niemal nie do pomyślenia i we wszystkich mediach obowiązywała jedynie słuszna linia oskarżania Assada o wszelkie możliwe i niemożliwe zbrodnie, a nieliczne głosy rozsądku były zakrzykiwane. Najbardziej widoczne było to oczywiście przy zbrodniczej prowokacji z użyciem broni chemicznej, która miała posłużyć za pretekst dla zachodniej interwencji. To, że do tej  napaści jednak nie doszło i udało się pokrzyżować plany osadzenia u władzy "demokratycznych rebeliantów" i tym samym ostatecznego wyrugowania chrześcijaństwa z Syrii to prawdziwy cud - bardzo możliwe, że papież Franciszek i jego inicjatywa mają tu ogromną zasługę. Teraz Syrii potrzebny pokój - niestety jak widać dalej są siły niepogodzone z porażką owych planów bo dalej się tam ryje, a ktoś tych bandziorów dalej finansuje i dostarcza broń. Tyle że obecnie, gdy prawda zaczyna wychodzić na jaw, nie robi się tego już tak bezczelnie przy otwartej kurtynie, ale po cichu.
M
Maciek
19 stycznia 2014, 00:03
Bardzo dziękuję za ten artykuł, który porządkuje wiedzę i przybliża skomplikowanie całej sytuacji. Trzeba się modlić za tych biednych ludzi <><