Tak czy nie? Matura z religii

(fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Rozpoczynają się matury. Ukoronowanie kilku lat nauki. Przepustka do dalszej edukacji - tej uniwersyteckiej. Co jakiś czas pojawiają się pomysły, aby jednym z przedmiotów maturalnych była religia. A może katecheza?

No właśnie. Co przekazują dzieciom i młodzieży szkolni katecheci? Czy jest to religia (myślę, że o tej na dobrą sprawę mógłby mówić nawet niewierzący), czy też katecheza?

Kiedy mamy na myśli katechezę (i wydaje mi się, że z tym winniśmy mieć do czynienia w nauczaniu szkolnym), to trzeba sobie uświadomić, że mówimy przede wszystkim o przekazaniu orędzia Jezusa Chrystusa i o Jezusie Chrystusie. Katecheza winna doprowadzić do życia sakramentalnego we wspólnocie Kościoła i zarazem zachęcić do udziału w życiu samego Kościoła. Rzecz jasna dotyczy to przede wszystkim kontekstu parafialnego. I pewnie w tym właśnie punkcie to wszystko nieco trzeszczy, bo w katechezie ponadgimnazjalnej młodzież nie jest już przywiązana do szkół swojej parafii, a i sami katecheci mają najczęściej ograniczony (a czasami wręcz iluzoryczny) kontakt z parafią szkoły.

Na samym końcu trzeba wspomnieć i o tym, że katecheza powinna również wierzącemu przedstawić spójny i racjonalny opis rzeczywistości. W taki sposób, aby wierzący - uczeń Jezusa Chrystusa - otrzymał narzędzie umożliwiające mu zdanie wobec świata (nie zawsze przyjaznego) sprawy ze swojej nadziei i wiary.

Czy wpisanie katechezy/religii w poczet przedmiotów maturalnych pomoże Kościołowi w jego misji katechizowania? Nie ulega wątpliwości, że taki ruch przydałby katechezie prestiżu. Tylko czy o to chodzi? Być może wzmocniłby pozycję katechety w środowisku szkolnym. Ale decyzja "umaturowienia" katechezy niesie ze sobą także minusy. Poważne minusy. Za taką decyzją kryje się w gruncie rzeczy przekonanie, że katecheza to przedmiot jak każdy inny. Otóż nie. To nie jest przedmiot jak każdy inny.

Nie potrafię również jakoś uwierzyć, że katecheta potrafi zrealizować program dydaktyczny w stu procentach. A przecież brak tej realizacji niejednemu uczniowi dałby pretekst, żeby kontestować rezultat egzaminu maturalnego z katechezy. Ileż to razy w mojej niedługiej karierze katechety zdarzyło się, że musiałem (dokładnie tak - musiałem) zrezygnować z przygotowanego materiału ze względu na jakieś pytanie, kwestię, która stanęła na początku czterdziestu pięciu minut lekcji. To jest taki wymiar egzystencjalny katechezy, którego nie posiadają ani matematyka, ani geografia. Powtarzam raz jeszcze: katecheza to nie przedmiot jak każdy inny.

Katechizując w szkole, Kościół korzysta z infrastruktury państwa. Państwo przejęło na siebie również pokrycie części kosztów tej misji, bo wypłaca nauczycielom religii wynagrodzenie. Oczywiście, możemy mówić, że większość obywateli opowiada się za takim rozwiązaniem, a zatem jest to zgodne z wolą większości demokratycznej. Ale przecież państwem demokratycznym jest także Francja, w której Kościół nie cieszy się takimi udogodnieniami. Powiedzmy i to, że świeckość państwa polskiego oznacza daleko idącą życzliwość wobec związków wyznaniowych. Korzystamy z tego, ale nie powinniśmy tego nadużywać. Również ze względu na wolność Kościoła.

Myślę, że musimy przyznać, że to pomoc państwa sprawia, że mamy okazję spotykać się z taką ilości młodzieży, że tylu młodych ludzi ogarniętych jest katechezą Kościoła. Nie tak dawno ukazał się felieton księdza Artura Stopki, w którym autor omawia badania socjologiczne dotyczące religijności młodego pokolenia Polaków. Jeśli te spostrzeżenia są trafne, to należałoby postawić pytanie, ile osób, ilu młodych ludzi uczestniczyłoby w katechezie, gdyby odbywała się ona poza szkołą, w salkach katechetycznych?

Ksiądz Artur Stopka pisze, że 39% procent ludzi między 16. a 24. rokiem życia deklaruje, że raz w tygodniu uczestniczy w mszy świętej lub w innym spotkaniu formacyjnym. Te liczby układałyby się zapewne inaczej dla środowisk wiejskich i małomiejskich a inaczej dla środowisk wielkomiejskich, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie udogodnienie, którym jest katecheza w szkole, Kościół najprawdopodobniej docierałby zaledwie do jednej trzeciej swoich młodych członków.

Kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Autor rekolekcji o "Amoris Laetitia". Mieszka i pracuje w Tivoli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Tak czy nie? Matura z religii
Komentarze (20)
WDR .
7 maja 2016, 19:44
"inaczej dla środowisk wiejskich i małomiejskich a inaczej dla środowisk wielkomiejskich" Półprawda bez wspomnienia o wielkim zróżnicowaniu regionalnym między diecezjami.
PP
Piotr Polmański
5 maja 2016, 16:34
Dodam jeszcze, że... każdy kij ma dwa końce. Nie zapominajmy, że matura jest egzaminem państwowym, a jeśli tak, to musi być jasno określona podstawa programowa z religii, co obecnie leży w gestii jedynie biskupów i katechetów prowadzących zajęcia. W przypadku matury taką podstawę programową będzie musiało narzucić państwo. I w dodatku będzie musiało to zrobić tak, by zachować neutralność względem wszystkich religii, bo przecież nie może ani dyskryminować pozostałych, ani żadnej narzucać. Czyli prócz katolicyzmu trzeba będzie nauczać również o islamie, buddyzmie, hinduizmie i wszelkich innych możliwych religiach i postawach filozoficznych, z potworem spagetti łącznie. Chociaż po mojemu to i o ateizmie powinno być calkiem sporo:) Jak na ironię, dzięki maturze, zamiast dzisiejszej religii, będzie musiało zostać wprowadzone religioznawstwo :) W innym przypadku byłoby to narzucanie światopoglądu i religii, i tym samym złamanie podstawowego prawa każdego obywatela do wolności wyznania.
6 maja 2016, 21:23
LPS z pewnością się cieszy.
PP
Piotr Polmański
5 maja 2016, 15:44
Problem moim zdaniem polega na tym, że w szkole publicznej, czyli świeckiej placówce powinien być nauczany, zamiast dotychczasowej religii przedmiot, który nazywa się religioznawstwo, czyli nauka o wszystkich religiach, najlepiej połączony z etyką. Przedmiot, który może wykładać także przygotowany kapłan na etacie nauczyciela. Taki przedmiot mógłby być dobrowolnie wybieranym na maturze, jak jest np. w Niemczech. Natomiast katecheza winna i to dla dobra samego Kościoła wrócić do salek katechetycznych, gdzie byłaby prowadzona przez katechetę, także osobę świecka.  W pełni odpowiedzialnie chcę stwierdzić, że nauka religii w szkole w obecnym kształcie przyniosła na przestrzeni tych 26 lat więcej szkody niż pożytku dla wszystkich stron, a powiem więcej, że stała się karykaturą nauczania. Wiem co piszę, bo jestem ojcem 5 dorosłych już dzieci, które chodziły na religię. Kościół winien jak najszybciej naprawić ten błąd, który już dostrzega wielu duchownych. Mimo nauczania religii w szkole z Kościoła odeszło w ostatnich 10 latach ponad 2 mln wiernych. Czy to przypadek, czy nieunikniony proces sekularyzacji życia społecznego. Zmiana dotychczasowego stanu rzeczy wymaga jednak zmiany zawartego Konkordatu i zawarcia ugody pomiędzy Państwem, a Kościołem. Mam nadzieję, że tak się stanie, chociaż zachowanie, działania, a także nauczanie Kościoła w ostatnich latach wskazuje na to, że nic się nie zmieni, a nawet Kościół będzie forsował religię, jako maturalny przedmiot, co właśnie obserwujemy. Trudno mi jednak sobie wyobrazić zdawanie matury z Ojcze Nasz , Zdrowaś Maryjo, czy Darów Ducha Św. Chociaż jeden z nich, dar rozumu zapewne przydałby się nie jednemu biskupowi, czy proboszczowi. Bowiem wiara i rozum zawsze winny iść razem. U wielu ludzi Kościoła rozum śpi., a wtedy jak wiemy budzą się upiory..:)
5 maja 2016, 16:41
W czasach, gdy religia byla nauczana w salkach, to ilość młodych ludzi uczęszczajcy na lekcje religi w szkołach srednich była marginalna. Obecnie wiecej młodzieży uczęszcza na te lekcje w szkołach średnich niz kiedyś do salek. A to że czesto lekcje religii sa karykatura wynika z winy rodziców. Bo czy np. rodzice w tzw. drugich związkach malzeńskich, czy rodzice kontestujacy naukę Kościoła w sprawach moralnosci (choćby antykoncepcji czy aborcji) są w stanie wychować swoje dziecko w wierze katolickiej? I zauważ, że od Koscioła często odchodzą osoby, których religijność ograniczała sie do bezrefleksyjnej tradycji, a teraz maja wiecej mozłiwosci spędzania niedzieli, co widać po pełnych kościołach nowej wiary (markety, plaże w lecie, a stoki w zimie). 
6 maja 2016, 21:26
W gruncie rzeczy dla 95% ludzi w Polsce religia jest bezrefleksyjną tradycją.
TN
Tomasz Niemirowski
5 maja 2016, 13:44
TEOLOGIA, a nie religia. Tak się to powinno nazywać. Religia nie jest nauką, a teologia jest. Matura z teologii, a nie z religii.
6 maja 2016, 21:28
Teologia oczywiście nauka nie jest. Możesz to bardzo łatwo sprawdzić. np. Wikipedia: "Współcześnie zasadność uznawania pytań o Boga za naukowe jest kwestionowana. Według części autorów teologia nie spełnia współczesnych wymagań stawianych nauce, chociażby poprzez brak weryfikowalności stawianych przez nią hipotez oraz oparcie na dogmatach jako punkcie wyjściowym swoich rozważań zamiast na metodzie naukowej czy paradygmatach naukowych."
5 maja 2016, 09:14
Kluczowe jest pytanie, czemu lekcje religii mają służyć. Jak katechezie, to jednak winny (przynajmniej na poziomie szkoły ponadgimnazjalnej) wrócić do salek parafialnych. Szczególnie iz jest jasne zalecenie, aby młodzi ludzie przyjmowali Sakrament Bierzmowania w swoich parafiach, więc juz w 3 (a czasem też w 2) klasie gimnazjum mają nauki w swoich kościołach parafialnych. A próba właczenia przedmiotu reliigia (katecheza) do matury państwowej to jakieś wielkie nieporozumienie. Była kiedyś tzw. matura z religii, i to był sensowyny pomysł.
ks. Janusz Betkowski
5 maja 2016, 08:12
Gdyby religia miała być na maturze to najpierw powinna być tak samo traktowana jak np WOS czy historia. Jeśli uczeń może mieć jedynkę na świadectwie i zdaje do następnej klasy to jest oczywiste, że wielu nie traktuje takiego przedmiotu poważnie. Stąd są dwa wnioski: wielu nauczycieli religii to mistrzowie w swoim zawodzie skoro udaje im się mimo wszystko zainteresować uczniów. Niestety jest też wielu takich, którzy widząc, że system ich nie wspiera olewa sprawę i wstawia wszystkim piąteczki na świdectwo aby tylko dzieciaka nie urazić i nie robić sobie problemów. Dlatego w wielu przypadkach poziom katechezy jest marny. Winą jest system. Uważam, że naprawdę wielu katechetów przychodzi nauczać z poczuciem misji. Są zmotywowani wiarą i gorliwi.  Gorzej jest z przygotowaniem pedagogicznym. Miałem możliwość porównania przygotowania studentów kolegium nauczycielskiego oraz tych, którzy kończyli teologię. W wiedzy merytorycznej teolodzy świetnie sobie dawali radę. W przekazie nie dorastali do pięt tym po kolegium. Wnioski: Matura,  tak ale pod warunkiem wcześniejszego wprowadzenia niezdawalności z religii (kij) i poprawy jakości kształcenia pedagogicznego katechetów (marchewka).
4 maja 2016, 22:39
Akażdy kto nie otrzyma min. 40% zostaje bezapelacyjnie ekskomunikowany.
AS
Aleksandra Szeliga
4 maja 2016, 21:31
Matura z religii? Oczywiście tak! Czy przedmiot jest wypisany na świadectwie?- jest. Ocena liczy się do średniej ocen?- tak. Podstawa programowa jest?- jest. A to, że katecheta nie potrafi jej zrealizować- to problem katechety. I jeszcze: na każdej lekcji pojawiają się "pytania egzystencjalne". Nawet na matematyce. 
KJ
k jar
4 maja 2016, 14:47
Przypominam, że na kanwie reformy jędrzejewiczowskiej w II RP Ministerstwo Wyznań i Oświecenia Publicznego przygotowywało projekt matury z religii, ale Kościół był własnie temu przeciwny, choć poziom ówczesnej katechezy i program były o niebo wyższe niż dziś. Pomysł chybiony zarówno w warstwie ideowej (religia a katecheza to nie to samo), jak i organizacyjnej (religię prowadzą też inne związki wyznaniowe, nie tylko katolicy). Ministerstwo Edukacji nie ma żadnego wpływu na program nauki religii w szkole, zupełnie inaczej niż w II RP, gdzie w MWiOP przygotowywano programy szkolne dla katechezy. Pomysł matury z religii wymagałby zmian całego systemu prowadzenia tego przedmiotu w szkole.
5 maja 2016, 09:19
Masz racje, warto podkreśląc tez wielkie niebezpieczeństwo zbyt dalekiej ingerencji MENu w program nauczania religii, majac na uwadze, iz mozemy miec też ministrów ateistów.. Ministrów, którzy by chetnie powykreslali niewygodne dla nich prawdy.
5 maja 2016, 10:27
Po prostu ministrów posługujących się rozumem, którzy nie wierzą w mity i zabobony.
Andrzej Ak
4 maja 2016, 14:08
Ostatni bastion wolności człowieka to żywność, którą spożywa. To właśnie żywność decyduje jaki budulec będzie miał nasz organizm, aby zachować równowagę w zakresie pracy układu krążenia, układu nerwowego, pokarmowego, itd. Dokonując zakupów żywności chyba każdy z nas chciałby mieć wybór pomiędzy żywnością naturalna i zdrową, a żywnością modyfikowaną genetycznie oraz konserwowaną promieniowaniem radioaktywnym, lub chemicznymi związkami. Właśnie teraz trwają negocjacje w sprawie traktatu o wolnym handlu między USA, a UE (TTIP). Jak one wyglądają, omawia to w ogromnym skrócie ten film. https://www.youtube.com/watch?v=2-8yRixJIb0 Korpokracja właśnie teraz wchodzi do Polski. Nie czekaj wyraź swoją opinię na: www.stop-ttip.org/regcoop
K
Karolina
4 maja 2016, 13:27
To w XXI wieku gówno ludzkie dalej będzie zarządzane przy użyciu m.in. kościołów i religii? Czy to tak dla klikalności i gadki o byleczym ten tekst?
4 maja 2016, 11:05
nie karmić trola
4 maja 2016, 10:35
Pytanie ma maturze z religii: Czy wolno zabijać? a) NIE, przecież Bóg tak powiedział b) TAK, przecież Bóg tak powiedział c) Niby NIE chyba, że... i kolejne: Jaka muzyka jest najpiękniejsza: a) Kolędy i pieśni kościelne b) Pastorałki c) Rock i hip-hop chrześcijański d) Heavy metal Kto jest obecnie panującą głową naszego katolickiego państwa? a) Andrzej Duda b) Jezus Chrystus c) Ojciec Rydzyk d) Jego Eminencja Prymas Polski arcybiskup metropolita gnieźnieński kawaler Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski doktor Józef Kowalczyk
MP
Marek Pawłowski
4 maja 2016, 11:15
Myślę, że pytania by wygladały inaczej, szukaj dalej :-)