Teologia sukcesu

Jacek Gniadek SVD

Od kilku miesięcy otrzymuję co miesiąc dziesięcinę od pewnego chrześcijanina z Lindy (dzielnica w Lusace, stolica Zambii). Należy on do jednego z niezależnych kościołów afrykańskich. Za każdym razem próbuję mu wytłumaczyć, że dziesięcina z płodów rolnych, która była przeznaczona na utrzymanie lewitów w Starym Testamencie, dzisiaj już nie obowiązuje. Nieznajomy tylko uśmiecha się, kładzie kopertę z pieniędzmi na biurku i wychodzi.

Do dzisiaj nie znam jego motywów. Za pierwszym razem przedstawił się i krótko wyjaśnił, że podoba mu się to, co robimy w Lindzie. Miał na myśli przedszkole, które powstaje przy naszym kościele. Ale dlaczego ofiarę w kopercie nazywa dziesięciną?

Płacenie dziesięciny jest popularne w Zambii w niezależnych kościołach afrykańskich. Protestanccy pastorzy powołują się w swoich kazaniach na tekst proroka Malachiasza (Ma 3,6-12). Obiecują Boże błogosławieństwo w zamian za złożenie dziesięciny, a za nie wywiązanie się z tego obowiązku straszą przekleństwem.

Amerykański kaznodzieja Robert Tilton sformułował nawet "prawo rekompensaty" w oparciu o Pismo Święte (Mk 10,30; 2 Kor 9,6; Gal 6,7), które funkcjonuje wśród zwolenników teologii sukcesu. Chrześcijanie, którzy są hojni i wspaniałomyślni w dawaniu, otrzymują od Boga w zamian stokrotnie więcej. Gloria Copeland, autorka książki "God’s Will is Prosperity" i żona słynnego amerykańskiego zielonoświątkowego teleewangelisty Kennetha Copelanda, mówi w bardzo prosty sposób, że wystarczy dać dziesięć dolarów, aby otrzymać w zamian tysiąc. Teologia sukcesu oparta jest na błędnych przesłankach. Jezus nauczał dokładnie czegoś przeciwnego. Mamy czynić dobrze i niczego nie spodziewać się w zamian (Łk 6, 35).

Coraz więcej Zambijczyków próbuje kupić błogosławieństwo za dziesięcinę. Wierzą, że jego zewnętrznym przejawem jest materialne bogactwo i zdrowie. Traktują Boga jak automat do puszek Coca-coli. Niektórzy moi parafianie pod wpływem protestanckiej teologii sukcesu zanoszą dziesięciny do innych kościołów, wierząc, że otrzymane w ten sposób Boże błogosławieństwo przyniesie im bogactwo.

Ten zwyczaj przenika także do kościoła katolickiego w Zambii. W sposób nieformalny jest popierany przez lokalny Kościół. Dyskusja na temat płacenia dziesięciny jest bardzo żywa w mojej parafii w Lindzie. "Czy katolik powinien płacić dziesięcinę?" - to przerabiany już wielokrotnie temat katechezy dla dorosłych w małych wspólnotach chrześcijańskich w mojej parafii. Mimo tego temat dziesięciny ciągle powraca jak bumerang.

Nauczanie Kościoła w tej kwestii jest jednoznaczne. Według piątego prawa kościelnego ("Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła") katolik ma obowiązek wspierać kościół materialnie w miarę swoich możliwości. Przykazanie to nakazuje wiernym dbać o zabezpieczenie kultu we wspólnocie, prowadzenie działalności charytatywnej, wychowawczej i godziwego utrzymania duszpasterzy.

Jak należy rozumieć słowa "w miarę możliwości"? Odpowiedź znajdujemy w listach św. Pawła. Apostoł narodów naucza gminę w Koryncie, że ci, którzy głoszą Ewangelię, powinni żyć z Ewangelii (1 Kor 9, 14). Ale św. Paweł jest gotowy zrzec się tego prawa, jeżeli miałoby to stać się w pewnych okolicznościach dla wiernych znacznym obciążeniem (2 Tes 3,8).

"W miarę możliwości" może również oznaczać dziesięć procent dochodów. Wielu katolików w Polsce, którzy praktykują dzisiaj dziesięcinę, podkreśla, że wypływa to z miłości i poczucia obowiązku, a nie z ekonomicznej kalkulacji (Gość Niedzielny, 05/2014). Ale dlaczego nie jest to osiem lub dwanaście procent? Czy za dziesięciną nie kryje się gdzieś mimo wszystko teologia sukcesu?

Punktem odniesienia nie powinno być dziesięć procent moich dochodów. Z jednej strony powinny to być potrzeby lokalnej wspólnoty, do której należymy, a z drugiej strony nasze dochody, które w każdej chwili mogą ulec zmianie. Mogą zmienić się również nasze potrzeby. Ofiara na kościół jest więc wypadkową tych dwóch zmiennych czynników. Jest ona przede wszystkim dobrowolną ofiarą ciągle na nowo podejmowaną w nowych okolicznościach.

To sami chrześcijanie decydują o wysokości ofiary na Kościół. Nic innego lepszego nie można wymyślić. Ale pojawił się ostatnio w Polsce nowy pomysł. Kościół opowiada się za stworzeniem nowoczesnego modelu finansowania instytucji wyznaniowych, podobnego do rozwiązań w innych państwach europejskich. Chodzi o dobrowolny odpis 0,5 procenta podatku od osób fizycznych na cele religijne.

Tylko pozornie będzie to dobrowolny odpis. W rzeczywistości będzie to równoznaczne z wysłaniem błędnego sygnału do społeczeństwa, że Kościół aprobuje system podatkowy w Polsce, a w tym istnienie podatku dochodowego, którego ściąganie nie ma wiele wspólnego z dobrowolnością. Podatek ten jest w rzeczywistości karaniem ludzi za pracowitość i kreatywność. Karać kogoś za to, że swoją pracą i przedsiębiorczością potrafi służyć innym na rynku, jest niedorzecznością.

Strona kościelna twierdzi, że instytucje o charakterze charytatywnym, opiekuńczym bądź medycznym prowadzone przez podmioty kościelne mają prawo korzystać z finansowania ze środków publicznych analogicznie jak organizacje pozarządowe. Powstaje jednak pytanie, czy będzie to jeszcze działalność charytatywna, jeżeli pieniądze będą pochodzić tylko z pozornie dobrowolnego odpisu od podatku, który ze swej natury nie jest dobrowolny. Istnieje do tego jeszcze całkiem realne zagrożenie zredukowania tak finansowanej pomocy charytatywnej Kościoła do poziomu świeckiej filantropii.

Stabilizacja. Bezpieczeństwo. Godne życie duszpasterzy... Święty Paweł nie myślał w tych kategoriach. W liście do Filipina pisał: "nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku." (Flp 4,11-12).

---------

Ks. Jacek Gniadek SVD - misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego, doktor teologii moralnej, obecnie ewangelizuje w Zambii. Publikuje na stronie www.jacekgniadek.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Teologia sukcesu
Komentarze (29)
J
jr
13 czerwca 2014, 12:01
Skoro się Autor powołuje na świętego Pawła, to zachęcam do rozważenia Rz 13,1-7. Osobiście nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że podatek jest karą za pracowitość. Bez podatków nie byłoby możliwe np. darmowe szkolnictwo w tak szerokim zakresie, jak jest obecnie w Polsce. To jest dla mnie tak oczywiste, że aż trudno mi to tłumaczyć. Autor pyta, czemu akurat 10%, a nie 8 lub 7.  Jasna sprawa, że teologia sukcesu jest zgubna, ale też nie jest dobrze wszędzie ją tropić i się jej doszukiwać. Pan Bóg sam z własnej inicjatywy w wielu przypadkach w Biblii obiecywał sukcesy tym, których powoływał. Tak na marginesie zadam inne pytanie: czy potrafimy znaleźć odpowiedzi na pytania: czemu Pan Bóg zalecił Izraelowi akurat dziesięcinę, a nie na przykład dziewięcinę, czemu wybrał 12 apostołów, a nie 17, czemu pościł 40 dni, a nie 33 lub 46, etc etc? ;-) Zgadzam się z ~Aga, że nawet jeśli człowiek podejmuje się dzisięciny z bardzo przyziemnych powodów, to Bóg może uczynić z tego drogę wiary. Dobrze więc nie spieszyć się tak z ocenianiem ludzi płacących dziesięcinę. We wspólnocie w której jestem od kilkunastu lat, po latach dojrzewania w wierze, stawania w prawdzie,  formacji, ludzie przyznawali (a czasem dopiero odkrywali) z jakich powodów weszli do wspólnoty. I niejednokrotnie nie były to święte powody... Jeden szukał żony, drugi przyszedł z ciekawości, inny chciał się realizować, etc etc. A jednak nie przeszkodziło to Bogu przemienić ich życia, uwalniać w różnych uwikłań i grzechów i czynić świadkami miłości Boga. Przed Bogiem nikt nie jest sprawiedliwy. Ani ja, ani Autor, ani ci, którzy płacą dzisięcinę, ani ci którzy to komentują. Pozdrawiam wszystkich. :)
A
Aga
12 czerwca 2014, 17:27
A ja nie widzę w tym nic złego. Nawet jeśli człowiek dzieli się tym co ma kierując się zwykłą ludzką kalkulacją. Pan Bóg wyciągnie z tego dobro. Wielu ludziom wciąż trudno jest złożyć jakąś ofiarę na szczytny cel. Taką postawą uwalniają się choćby ze chciwości, egoizmu, wyrabiają sobie zaufanie do Boga, przyczyniają się do rozwoju np. ewangelizacji, poprawiają obraz samego siebie, zdają sobie sprawę, że wszystko co ma człowiek pochodzi z woli Boga a nie jest jedynie zasługą człowieka itp.
Rafał Dąbrowa
12 czerwca 2014, 12:30
Dopszsz... Ja rozumiem, może nie podobać się obowiązek dziesięciny w kościołach protestanckich, i owszem, jest się do czego przyczepić. Zwłaszcza "teologia sukcesu" jest czymś okropnym, to jest wpuszczanie ludzi w jakiś kanał. Ale zobaczmy jak wyglądają datki na katolickim podwórku. Pierwsza rzecz: pisze ksiądz "Z jednej strony powinny to być potrzeby lokalnej wspólnoty, do której należymy, a z drugiej strony nasze dochody, które w każdej chwili mogą ulec zmianie. Mogą zmienić się również nasze potrzeby. Ofiara na kościół jest więc wypadkową tych dwóch zmiennych czynników". Otóż biedna osoba ma zawsze pieniędzy mało, i każda złotówka wrzucona na tacę oznacza złotówkę mniej wydaną w sklepie. Gdyby się spytać takiej osoby o potrzeby, zawsze się okaże że wiele rzeczy do zrobienia odkłada na "kiedy indziej" z powodu braku pieniędzy potrzebnych na zrobienie tej rzeczy. I może nieraz prędzej Kościół powinien wesprzeć tę osobę, a nie na odwrót... Ale nawet osoba która zarabia dużo, może stwierdzić że ma duże potrzeby, bo spłaca kredyt za samochód, willę, czy coś tam innego, i nie może wiele wrzucić. Poza tym wrzucanie pieniędzy na tacę jest często wrzucaniem "w ciemno", bo nie wiadomo na co idą te pieniądze, i jak duże są te potrzeby. Bo może tych pieniędzy zbywa, a ktoś będzie sobie od ust odejmować? Druga rzecz, ofiara na tacę jest dobrowolna, ale za ślub, pogrzeb, chrzest, ludzie są zmuszani do płacenia wcale niemałych kwot. To nie jest żadne "co łaska". I ma się to nijak do możliwości osób które muszą dać. Zwłaszcza ślub wiąże się z dużymi wydatkami, i ludzie nieraz zaciągają kredyty by opłacić wszystkie koszty, w tym też kościelną "ofiarę". Jeśli Kościół ma pieniędzy zbyt mało, to może lepiej byłoby zwyczajnie zaapelować do wiernych o większą hojność? Taki to wstyd? Ja wolałbym żeby ksiądz przyznał że nie wystarcza pieniędzy, i zaapelował o większe datki, a nie zmuszał do płacenia krociowych kwot za sakramenty.
R
Ray
13 czerwca 2014, 12:36
A może by tak diecezje zaczęły publikować swoje przychody i wydatki (jak np. Archideicezja Lubelska)
K
kate
12 czerwca 2014, 08:45
Tekst mi się szalenie podoba. I nie dlatego, ze ze wszystkim się zgadzam, ale trzyma się tematu, pokazuje różne stanowiska, zauważa problemy, próbuje dawać wskazówki rozwiazania. To niestety rzadkość na DEONIE. Dlatego księże Jacku dziękuję!
P
Przemek
11 czerwca 2014, 11:38
Dziesięcina według Prawa Izraela nie obowiązuje nas, ponieważ... nie jesteśmy Żydami :D Prawo nie straciło ważności i nie zmieniła się w nim "ani jedna jota". Nie o tym jednak chciałem napisać. Dziesięcina jest czymś o wiele starszym niż Prawo Izraela. Abraham złożył dziesięcinę Melchizedekowi. Na tej podstawie i na podstawie tego jak Pismo Święte odnosiło się do tej kwestii w innych miejscach łatwo można stwierdzić, że taka forma oddawania Bogu chwały (a jakże!) jest czymś co się Jemu podoba. Kwestia ilości przekazywanych dochodów to osobna sprawa. Wiemy, że nie obowiązuje nas magiczne 10%. W czasach Nowego Przymierza, w Dziejach Apostolskich mamy świadectwa o wiele większej ofiarności. Najlepsza według mnie (i nie tylko) zasada to oddawać tyle ile podpowiada serce:) 10% to taki dobry model biblijny, ale sami możemy w wolności odpowiedzieć na to w kontekście swojego życia i potrzeb wspólnoty. Ja osobiście traktuję dziesięcinę jako inwestycję. Wkładam pieniądze w to co wiem, że przynosi efekt, w dzieła których potrzebę dostrzegam i w to co porusza moje serce. Żydzi podchodząc do kwestii oddawania dziesięciny myślą zupełnie odwrotnie do nas. Jeśli spojżymy na wszystko co otrzymujemy jako na dar od Boga i uświadomimy sobie, że 90% tego co otrzymaliśmy pozwala zachować, to nic tylko chwalić Boga za Jego chojność :D I jeszcze uwaga - nie należy mylić dziesięciny z jałmużną :p Na nią zawsze może być dobry czas:)
11 czerwca 2014, 10:27
Dziesięcinę w tym wydaniu uważam za rzecz niewłaściwą, żeby nie powiedzieć – niestosowną. Nie wspomnę już o tym, dlaczego z całego szeregu zapisów Starego Testamentu wyciągnięto akurat ten fragment wyrwany z kontekstu tamtych czasów, kultury, ówczesnego „systemu podatkowego”? Tym bardziej nie podoba mi się skłanianie innych do realizacji jednego z takich zapisów, jako w  zasadzie oczywistego obowiązku chrześcijanina, gdy samemu ma się z tego odnieść korzyść. Znam osobiście te sytuacje sprzed lat i nie wiem, co nazwać świadectwem, a co nie, ale przekaz jaki otrzymywałem od tych, którzy ulegli tej dziesięcinowej propagandzie był w skrócie taki: „Jak przekażesz dziesięcinę, Bóg pobłogosławi Tobie po stokroć i choć teraz oddasz część pieniędzy z bólem [bo np. mam trudną sytuację finansową], potem dostaniesz jeszcze więcej”. Nic innego jak uczenie pewnego wyrachowania, kupczenia łaskami Boga. A z kolei głoszący to zapewniają sobie stałe, pokaźne finansowanie, wywołując pewnego rodzaju poczucie winy u potencjalnych ofiarodawców, a samemu mniej starając się przez to o poleganie na prawdziwym błogosławieństwie i łasce Boga dla takich, czy innych działań pasterzy dusz, w sytuacji gdy: „... Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz. 8, 28)
11 czerwca 2014, 10:22
Finansowanie Kościoła z podatku to śruba do trumny (gwoździ się dziś nie używa żeby ich przybijaniem nie drażnić ludzi). Wpływów będzie drastycznie mniej niż teraz. Ale w sumie to nie jest meritum. Jeśli Kościół ma z tych środków prowadzić misję, to jakaż będzie nasza w tym zasługa? To jak z pomocą socjalną państwa. Niby my wszyscy "pomagamy" ubogim bo to z naszych podatków. Cóż z tego skoro nie jest to efekt naszego wolnego, świadomego i celowego wyboru. Jakaż w takim razie zasługa? Więcej: jako darczyńcy jesteśmy wściekli dając (się okradać) a biorcy nie są wdzięczni ale roszczeniowi bo przecież im się należy. Misja charytatywna prowadzona pod przymusem (podatkowym) totalnie wypacza właściwe relacje między dawcą i biorcą. Nie tędy droga!
Jadwiga Krywult
11 czerwca 2014, 08:42
Nie rozumiem rozważań, czemu 10%, a nie 8 albo 12. Sedno w tym, że około 10, a nie 4x2 zł na tacę. Rozważania o 0,5% odpisu od podatku są mącące ludziom w głowach. Już i tak niejeden uważa, że coś w ten sposób da, więc nie będzie dawać więcej. Nic nie da, jedynie zadecyduje, że państwo przekaże Kościołowi część tego, co przymusowo dał państwu.
11 czerwca 2014, 09:15
Dać nie da ale zabierze państwu, tak jak to robi z 1% na FPP i przez to usprawiedliwi, że cały podatek nalezy zbierać w obecnej wysokości - bo z tego i FPP i KK i inne..
11 czerwca 2014, 09:35
Dokładnie, a poza tym te 0,5% ma zastąpić Fundusz Kościelny, który przecież miał stanowić rekompensatę za mienie zagrabione KK przez PRL. Mienie darowane dobrowolnie przez ludzi takich jak my, z którego były utrzymywane nie tylko biskupie pałace i wystawne kościoły, ale również szpitale, ochronki i przytułki.
P
p
10 czerwca 2014, 22:57
A ja, w ramach takiego miniświadectwa, napiszę tak - lat temu naście, nie pamiętam już dokładnie, postanowiliśmy z żoną (czy wówczas jeszcze dziewczyną), że będziemy regularnie miesiąc w miesiąc wspomagać różne fundacje, akcje charytatywne. Bardzo szybko zauważyliśmy zależność, że dzieląc się tym co mamy, sami zaczynamy lepiej zarabiać. Zarabiając lepiej, zaczynaliśmy przekazywać większe kwoty i znów "przyplątywały" się podwyżki czy niespodziewane premie... Pamiętam też przytoczone przez moją mamę słowa świadectwa Witka Wilka (świecki rekolekcjonista), który mówił, że nie raz miał duże minusy na koncie, a pewnego dnia postanowił, że "od teraz" będzie ofiarował dziesięcinę ze swoich zarobków na cele ewangelizacji. Jak powiedział, tak zrobił, i w "dziwny" sposób od tej chwili skończyły się jego problemy finansowe... Jak stoi w jednej z Ewangelii - "Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" :)
Jadwiga Krywult
11 czerwca 2014, 08:34
Takie świadectwa niczego pożytecznego nie wnoszą. Dając datki nie należy się niczego spodziewać, a takie świadectwa mogą nakłaniać do myślenia, że 'a może jednak'.
P
p
11 czerwca 2014, 08:55
Nie zacząłem dawać z nadzieją, że będzie mi odpłacone. Nie pisałem też w tonie, że "jest to pewny sposób na zarobek". A kto jakie wnioski wyciągnie, za to już nie mogę odpowiadać.
11 czerwca 2014, 09:13
1. Świadectwo - jak sama naszwa wskazuje - to opowiadanie, świadczenie o tym co się w czyimś życiu stało. Chrześcijanin w tym co się stało odkrywa działanie Boga w jego życiu. 2. Ze świadectwem się nie dyskutuje.
Jadwiga Krywult
11 czerwca 2014, 09:13
Ale pod wpływem takich świadectw ktoś może zacząć dawać z nadzieją, że będzie mu odpłacone.
Jadwiga Krywult
11 czerwca 2014, 09:15
"A kto jakie wnioski wyciągnie, za to już nie mogę odpowiadać." Mylisz się.
Jadwiga Krywult
11 czerwca 2014, 09:21
Ze świadectwem się dyskutuje. Jeżeli chrześcijanin opowiada szkodliwe głupoty, to nie można milczeć. Jakaż to jest zależność między hojnością na Kościół a powodzeniem materialnym ? Żadna. Uboga wdowa dała cała kasę i co ? 
P
Przemek
11 czerwca 2014, 12:02
"Uboga wdowa dała cała kasę i co ?" I nie wiemy co. ~p zaświadczył o tym co jego spotkało. To nie jest zasada, to co się dzieje u jednej osoby nie musi się dziać w moim życiu. Ale skoro Bóg akurat teraz w taki sposób pobłogosławił ~p to czy nie może się podzielić radością. Świadectwo z jednej strony jest po to aby zachęcać (to powyżej zachęca mnie do ofiarności i hojności) z drugiej do uwielbienia Boga. Podam inny przykład: student podzielił się świadectwem, że w odpowiedzi na modlitwę przed egzaminem Bóg pobłogosławił mu wspierając go w jego trakcie. Czy to nie jest szkodliwa głupota? Bo teraz wszyscy studenci będą modlić się do Boga tylko ze względu na to, że liczą na zdanie egzaminu? Czy ten student powinien w takim razie nie dzielić się tym? Jestem Ci 
P
Przemek
11 czerwca 2014, 12:03
Jestem ciekaw, jak to widzisz Kinga:)
12 czerwca 2014, 09:36
Po prostu brak podstawowego rozróżnienia: - daję ŚWIADECTWO tego co się stało w MOIM życiu i - mówię Ci jak rozwiązać TWOJE problemy czy jeszcze gorzej - u mnie nic się nie stało ale uprawiam propagandę.
GN
grzegorz nG
10 czerwca 2014, 19:07
Jak rzadko się zdarza przyznaję  o. Jackowi piątkę (bez plusa).  Troszkę inaczej spoglądam na szczegóły - świat nie zaczyna się od Starego Testamentu, ani dziesięcina!  Abraham złożył  kapłanowi Przedwiecznego -  Melchizedekowi, właśnie  taką ofiarę :  z łupów  ( a nie z płodów rolnych).  A Słowo Boże to SŁOWO BOŻE! Kropka.
P
Przemek
11 czerwca 2014, 12:10
Racja Grzegorz. Nie pisałem o ofierze dla Melchizedeka jako o czymś co ma podkreślić obowiązywanie dziesięciny, dlatego, że ona nas nie obowiązuje. Podałem to, aby wskazać, że źródła tego zwyczaju są nie tylko w Prawie, aby pokazać, że to nie jest przeniesienie jakiejś cześci Żydowskiego Prawa. Ja osobiście praktykuję taką formę uwielbienia (w tych kategoriach patrzę na ofiarność) i wiem, że uwalnia mnie to od zbytniego przywiązywania się do tego co posiadam. Piszę to, bo wierzę, że dobrowolna ofiarność, która nie jest tylko oddawaniem tego co skapnie, aby zaliczyć przykazanie; jest czymś dobrym. 
A
Asia`
10 czerwca 2014, 16:39
dwa razy czytałam ten tekst, na koniec sprwadziłam kto go napisał, bo nie mogłam uwierzyć, w to co widzę... 1. że Kościół aprobuje system podatkowy w Polsce, a w tym istnienie podatku dochodowego, którego ściąganie nie ma wiele wspólnego z dobrowolnością. - Pan Jezus powiedział, że należy oddać Bogu co boskie a Cezarowi co cesarskie - skąd pomysł, że Kościół miełby być przeciwyny płaceniu podatków? Kwestia wysokości tych podatków to zuepłnie inna sprawa, ale podatki i śmierć nas nie ominą... 2. Ale pojawił się ostatnio w Polsce nowy pomysł. Kościół opowiada się za stworzeniem nowoczesnego modelu finansowania instytucji wyznaniowych... to jest mocne nadużycie, żeby nie zarzucać kłamstwa autorowi - Kościół w Polsce zostaję do  takiego rozwiązania przymuszony przez rządzących. 3. Powstaje jednak pytanie, czy będzie to jeszcze działalność charytatywna, jeżeli pieniądze będą pochodzić tylko z pozornie dobrowolnego odpisu od podatku... działalność charytatywana to pomoc innym, to czy pieniądze przychodzą od proboszcza czy od wojta nie zmienia charakteru wykonywanych usług... Podsumowując - trudno mi dostrzec logikę w tym tekscie, ale może ktoś widzi -  pokażcie
M
misjoanrz
10 czerwca 2014, 16:35
Wiadomo, że dziesięcina jest domeną proestantów, zwłaszcza tych o podłożu "pentakosalnym" i wiadomo, że bywa ona zmanipulowania. Nie będę wchodził w szczegóły ale znają takie techniki, że człowiek tak zostaje "zbałamucony", iż nie jest w stanie przeciwstawić się manipulacji. To cały złożony problem, ale ja kiedyś zauważyłem coś innego. W pewnej wspólnocie zielonoświątkowej, pomimo tego, że najprawdopodobniej jest praktykowana dziesięcina, zbiera się normalną "kolektę - co łaska". Niby nic wielkiego, ale jeżeli ową kolektę zbierają dzieci, to to jest bardzo podejrzane a przypomina to "branie na litość ludzi", niczym słynne cyganki żebrzące tu i ówdzie i wykorzystujące do tego dzieci. To już takie ciekawe nie jest a w/g mnie jest okropne, no ale cóż, do tego też potrafią się posunąć niektórzy.
10 czerwca 2014, 14:30
Dobrowolny odpis jest tworzony pod hasłem skoro Państwo ukradło, a oddac się nie da, niech teraz oddadzą obywatele z "niczyich" i tak podatków... Tekst do myślenia. Przypomina mi się rozważanie jednego z księży: To składający ofiarę na tacę powinien mówić "Bóg zapłać" a nie zbierający... składanie tej ofiary to przywilej.
A
antoni
10 czerwca 2014, 14:19
Dziesięcina wydawać by się mogła archaiczna, wszelako jest lepsza niż "dobrowolne" stypenia mszalne. Niby nie płacimy za msze i sakramenty a płacimy, niby nie ma cennika a jest. Przepisy regulujące te sprawy pochodzą z XII w. i oddają interesowne postawy ówczesnego duchowieństwa. Byłoby rozsądnie, gdyby duchowni nie brali pieniędzy za msze a wezwali raczej do świadczenia czegoś w rodzaju dziesięciny.
W
Witold
10 czerwca 2014, 14:00
Interesujący temat i tekst ale w tym punkcie "będzie to równoznaczne z wysłaniem błędnego sygnału do społeczeństwa, że Kościół aprobuje system podatkowy w Polsce, a w tym istnienie podatku dochodowego, którego ściąganie nie ma wiele wspólnego z dobrowolnością. Podatek ten jest w rzeczywistości karaniem ludzi za pracowitość i kreatywność. Karać kogoś za to, że swoją pracą i przedsiębiorczością potrafi służyć innym na rynku, jest niedorzecznością." moim zdaniem Ojciec sie zagalopował. Innymi słowy podważył Ojciec podatki w myśl zasady, że są one opresywne a solidarność może być wyłącznie dobrowolna. Tylko, że gdyby ta  solidarność tak dobrze działała to ci więcej zarabiający, którzy zazwyczaj decydują o wynagrodzeniach tych mniej zarabiających, podnieśliby wynagrodzenia tym mniej zarabiającym i byłoby po kłopocie. A nie podnoszą.
10 czerwca 2014, 16:51
Ta solidarność zwykle działa całkiem nieźle. Otóż mądry właściciel firmy (jest takich wielu) płaci dobrze swoim pracownikom, również po to, by oni dobrze pracowali i nie odchodzili z pracy. Rotacja pracowników to koszty, trudne zwłaszcza w przypadku SME. Nawiasem mówiąc, ojciec Gniadek ma wiele racji. Obecny system podatkowy jest represyjny, niesprawiedliwy i nieracjonalny: 1. Działania US są uznaniowe, sprawy przeciwko US toczą się latami, a ofiarami są często przedsiębiorcy i ich pracownicy, którzy nie popełnili żadnych wykroczeń. Wystarczy wspomnieć o wielokrotnych kontrolach tej samej firmy lub o błędach - i to popełnianych z premedytacją - pracowników US (patrz tu: http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/672413,zaden_pracownik_urzedu_czy_izby_skarbowej_nie_odpowiedzial_za_swoje_bledy.html) i tu: http://www.tvp.info/15379190/przez-21-lat-walczyla-z-urzednikami-w-koncu-popelnila-samobojstwo, to tylko małe przykłady). 2. Rozmaite obciążenia podatkowe i podatkopodobne (np. ZUS) uderzają przede wszystkim w osoby ubogie. Zwolnienia z podatków z kolei są korzystne wyłącznie dla osób dobrze sytuowanych. Czy wiesz, że za legalny wynajem mieszkań można nie płacić żadnych podatków - zupełnie legalnie? Wystarczy wiedzieć, co odliczyć i jak. Zamiast lokaty (odsetki są odpodatkowane), lepiej mieć mieszkanie. Następna rzecz. Zdajesz sobie sprawę, ile trzeba zarabiać, żeby w pełni móc odliczyć zwolnienie podatkowe na dzieci, jeśli masz ich na przykład trójkę albo czwórkę? To tylko dwa przykłady, które znam bezpośrednio, a które stanowią prezenty od naszego systemu podatkowego dla osób co najmniej dobrze sytuowanych. 3. Podatki w Polsce są nieracjonalnie wysokie. Z krzywej Laffera i z efektów finansowych dla budżetu po podniesieniu VAT i akcyz wynika, że obniżenie podatków zaowocuje wzrostem wpływów do budżetu państwa. Niestety, nasi rządzący to najwyraźniej dyletanci, jeśli chodzi o ekonomię.