To najbardziej palący problem dotyczący młodzieży

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)

Poprzez wybór tematu najbliższego synodu, poświęconego ludziom młodym i ich wyborowi życiowego powołania, Papież Franciszek po raz kolejny, po zgromadzeniach poświęconych rodzinie, dowodzi, że potrafi dostrzegać potrzeby świata, w którym żyje, i wychodzić z nowatorskimi propozycjami naprzeciw trudnościom społeczeństw.

Dziś bowiem bardziej niż dotąd nowe pokolenia doświadczają trudności w wyborze swojego życia, także w sytuacjach dobrobytu gospodarczego i wolności; a wręcz wydaje się, że właśnie te dwie sytuacje są źródłem dezorientacji, bardziej niż ufności w przyszłość i woli pozostawienia śladu w swoich czasach.

Słusznie dokument przygotowawczy synodu wskazuje istotę tej trudności właśnie w niezdolności do podjęcia decyzji, stwierdzając, że “nie można pozostawać w nieskończoność w nieokreśloności". Zatem osoby będące u boku młodych ludzi mają przede wszystkim obowiązek pomagać im zaryzykować i podejmować odważne decyzje, by starać się dochować wiary projektowi życia wymarzonemu i zapoczątkowanemu.

U źródeł tej słabości w wyborze powołania jest niewątpliwie zapaść systemu szkolnictwa, widoczna już we wszystkich krajach zachodnich, który już nie potrafi przygotować młodzieży do długich wysiłków, mając na względzie cele długoterminowe. Możliwość osiągnięcia wszystkiego od razu w istocie rozpowszechniła się w każdym środowisku życia, wzmacniając postawę, która ma wiele wspólnego z konsumpcjonizmem.

Innym aspektem zdecydowanie pozytywnym i całkowicie nowym w tego rodzaju dokumencie jest ciągłe zwracanie uwagi na różnicę między kobietami a mężczyznami w przeżywaniu tych samych zjawisk. Aż trzykrotnie bowiem zostaje podkreślone, że problemy kobiet są zawsze poważniejsze. “Dla młodych kobiet te przeszkody są zazwyczaj jeszcze trudniejsze do przezwyciężenia", czytamy; a także: “często dziewczynki, nastolatki i młode kobiety muszą mierzyć się z trudnościami jeszcze większymi niż ich rówieśnicy"; i wreszcie, nie możemy zapominać o różnicy między rodzajem męskim i żeńskim: z jednej strony powoduje ona odmienną wrażliwość, z drugiej jest źródłem rozmaitego rodzaju dominacji, wykluczania i dyskryminacji, od których wszystkie społeczeństwa muszą się uwolnić".

Są to spostrzeżenia niezwykle trafne, ponieważ tym, kto płaci najwyższą cenę tej nieokreśloności w decydowaniu o przyszłości, są młode kobiety, przynajmniej w tym, co dotyczy prokreacji. W istocie, podczas gdy w ich przypadku zegar biologiczny nakazuje decydowanie w określonym i dość wąskim czasie - który nie uwzględnia rozciągnięcia okresu młodości, jakie przeżywają rozwinięte społeczeństwa - problem ten nie występuje w przypadku chłopców. Zatem przynajmniej w tym aspekcie również nowoczesność, na ogół tak sprzyjająca zrównaniu płci, daje nowy powód nierówności na niekorzyść kobiet, które napotykają coraz większe trudności, aby urodzić dziecko.

Wskazanie zatem jako jednego z głównych problemów, z którymi trzeba się zmierzyć, właśnie tej trudności w podejmowaniu ostatecznych decyzji jest jedną z wielkich zasług tego dokumentu.

Trzeba jednak także przypomnieć, że jednym z najpoważniejszych problemów, któremu muszą stawiać czoła młodzi ludzie, uznający, że są w Kościele albo że się do niego zbliżają, jest znaczna różnica istniejąca między dominującą praktyką seksualną a zasadami moralności katolickiej. Młodemu katolikowi grozi, że w wielu sytuacjach poczuje się naprawdę “odmienny", i napotyka wiele trudności w wyjaśnieniu wyboru, który często umieszcza go na marginesie społeczności rówieśników.

Podobnie jak na synodach poświęconych rodzinie, również przy tej okazji Kościół musi skonfrontować się z kwestią - sprawą seksualności - która stawia go w wyraźnym przeciwieństwie do współczesnego społeczeństwa. Nie jest to z pewnością pierwszy raz; a bogactwo tradycji chrześcijańskiej wraz z rzeczywistością, która dzisiaj ujawnia głęboki kryzys tego, co pozostaje z rewolucji seksualnej, mogą złagodzić tę konfrontację. Jednak pod warunkiem, że problem zostanie podjęty, i nie tylko z punktu widzenia teologicznego, i że uczyni się to z włączeniem kobiet, które nie akceptują już, aby mężczyźni wypowiadali się zamiast nich.  

Lucetta Scaraffia - włoska publicystka, dziennikarka i teolożka. Publikuje na łamach Avvenire, Il Foglio, Corriere della Sera i L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To najbardziej palący problem dotyczący młodzieży
Komentarze (8)
Janusz Brodowski
27 stycznia 2017, 01:23
Seks małżeński powinien podlegać tylko i wyłącznie sumieniom małżonków. Nauka seksualna Kościoła, to niestety od wieków przedmiot wstydu. Obecnie panuje lekka odwilż, ale na pewno nie jest to zmiana. Wciąż główny ton to zachęcanie małżonków do ascezy.
Agamemnon Agamemnon
27 stycznia 2017, 16:14
Pożycie małżeńskie nie jest sprawą sumienia. Małżeństwo jest sakramentem, a pożycie małżeńskie prawem. Prawo to naruszył Kościół katolicki poprzez akceptację ideologii manichejskiej. W wewnętrzną strukturę małżeństwa nie może ingerować żadna władza, tak świecka jak i kościelna, ze względu na jej sakramentalny charakter.
27 stycznia 2017, 17:14
A seks przedmałżeński powinien podlegać tylko i wyłącznie sumieniom przedmałżonków.  Bo wszystko co robi człowiek podlega jego sumieniu .. prawda? Kościół rzeczywiście lubił i lubi nadal ograniczać wszystko co związane jest z seksem. Już mają takie zwichroiwanie na punckie seksu. 
Agamemnon Agamemnon
26 stycznia 2017, 23:31
... Kościół musi skonfrontować się z kwestią - sprawą seksualności - Tyle, że nauka Chrystusa w Kościele katolickim została zanieczyszczona nauką dostojnego Manesa, a za szkody, które wyrządził małżeństwom katolickim Watykan odpowiedzialny za  zainicjowanie małżeństw dysfunkcyjnych, które powstały w wyniku dostosowania się małżonków do zasad encykliki Humanae vitae , jak wiemy, nie wypłacił stosownych odszkodowań. Żeby etykę permisywną jaką daje świat współczesnej młodzieży przeciwstawić etykę katolicką, to najpierw  szanowni wielebni trzeba ją mieć.  Patologię nie zastępuje się patologią. Episkopad kanadyjski w 1968 roku odrębnym dokumentem nie wyraził zgody na funkcjonowanie manicheizmu w obrębie nauczania Magisterium Kościoła katolickiego. Wiemy, że bł. PawełVI zakazał pożycia małżeńskiego małżonkom, którzy zrodzili  już wystarczającą dla siebie ilość dzieci (gdy procesy geriatryczne nie pozwalają małżonkom na stosowanie naturalnych matod regulacji poczęć). Wystąpił tym samym przeciwko nauczaniu Chrystusa zawarowanemu w Ewangelii.  Dokonał niczym nie uzasadnionej ingerencji w naturę małżeńskiego związku, czym przyczynił się do znaczącego osłabienia autorytetu i powagi Kościoła katolickiego.
KJ
k jar
27 stycznia 2017, 17:42
Przecież artykuł nie dotyczy poruszanej przez Ciebie problematyki. Sprawa seksualności to nie sprawa seksu małżeńskiego, ale tożsamości płciowej. Nie mieszaj porządków i nie wciskaj w każdy artykuł z przedrostkiem "seks" swoich poglądów.
Agamemnon Agamemnon
28 stycznia 2017, 15:11
Kościół musi skonfrontować się z kwestią - sprawą seksualności - która stawia go w wyraźnym przeciwieństwie do współczesnego społeczeństwa. Tyle, tylko, że seksualizm w etyce katolickiej  wiąże się ściśle z pożyciem małżeńskim w wizji zmanichejzowanej. Można przeciwstawić się deprawacji ale poprzez propozycję własciwej , zdrowej etyki, której zastosowanie rodzi dobre wyniki w życiu jednostkowym i społecznym, ale najpierw  trzeba ją mieć. Wam mnichom o manichejskich poglądach to nie odpowiada. Chcielibyście, by ideologia manichejska w etyce katolickiej była dominującą ideologią. I nazywacie to to etyką katolicką.
24 stycznia 2017, 10:20
Załóżcie se własny kościół, dlaczego zmieniacie nasz? Teolożka, kurczę...
KJ
k jar
22 stycznia 2017, 11:12
Nie widzę tych nowatorskich propozycji i nie wiem, czy ich nie ma,czy też młodzi się za nimi nie opowiadają. Widzę natomiast pogłebiającą sie frustrację: młodzi mają prawie nieograniczone mozliwości czerpania z zasobów wiedzy, technologii i udogodnień współczesnego świata z prawie nikłą świadomoscią tego, po co mają to czynić. Nie widzę możliwości usensowienia wyborów współczesnych młodych ludzi - praktycznie są skazani na powielanie modeli konserwatywnych bądź liberalnych z równoczesną świadomości, że jeżeli będą tak postępować to niczego przyszłym pokoleniom nie zaproponują. Frustracja prowadzi to wspomnianego w artykule nic nie robienia, odkładania decyzji życiowych na nieokreśloną przyszłość. We Włoszech to widać bardzo dobrze: młodzi mieszkają z rodzicami nawet do 40, nie pracują, nie zakładają rodzin, nie mają dzieci, nie poświęcają się pracy społecznej, konsumują życie. Przypomina to czasy końca starożytności, kiedy właściwie czekano na barbarzyńców, aby usensowili świat nawet, kiedy ten sens był uważany na kulturowy i cywilizacyjny regres. Myślę, że czekają nas wieki ciemne nim coś sensownego się w świadomości społecznej narodzi. Chyba, że wymodlimy jakieś nowe otwarcie