"To nie moja sprawa". Tak się umacnia klerykalizm

(fot. EmanueleCapoferri / Shutterstock.com)

Papież Franciszek wprost stwierdza, że nadużycia seksualne wobec nieletnich są owocem klerykalizmu. Na czym ten klerykalizm polega? Między innymi na zwalnianiu się niemałej części wspólnoty Kościoła z odpowiedzialności za drugiego - czy to chroniąc bezbronnych, czy upominając grzeszących.

Od kilku lat nie brakuje w mediach doniesień o kolejnym Kościele lokalnym, który musi zmierzyć się z trudną prawdą o niemałej liczbie przypadków wykorzystania seksualnego nieletnich przez księży. Z jednej strony pewnie wielu z nas ciągle szokują te doniesienia, aż trudno sobie wyobrazić, że kogoś tak bezbronnego jak dziecko czy ufnego jak młody, dorastający człowiek można tak skrzywdzić i co gorsza, udawać przed wszystkimi, także przed samym sobą być może, że nic się nie stało. Z drugiej strony, czasem rodzi się pytanie, który kraj będzie następny? albo jaka będzie kolejna, trudna sprawa wypływająca na światło dzienne (medialne) z kościelnego ukrycia?

Z czasem także może pojawić się myśl… ale to nie u nas, w związku z tym, dlaczego miałyby nas interesować problemy, krzywdy Kościoła z innych stron świata? Odpowiedź na to retoryczne pytanie przynosi List papieża Franciszka do ludu Bożego, napisany właśnie w związku z wykorzystaniem seksualnym nieletnich przez osoby duchowne i konsekrowane. Papież zwraca się w nim do całego Ludu Bożego (czyt. wszystkich w Kościele - duchownych, świeckich, konsekrowanych) i przypomina fundamentalną dla Kościoła prawdę zapisaną w liście św. Pawła do Koryntian: "Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki" (por. 1 Kor 12,26). Obraz Kościoła jako Ciała Chrystusa łatwiej pomaga zrozumieć, że to, co się dzieje nawet wiele kilometrów od nas, zadaje ból całej wspólnocie, podobnie jak gdy boli człowieka jedna z części ciała, cały czuje się źle. Zatem po raz kolejny papież Franciszek wzywa do wyjścia ze skupienia tylko na sobie, na swojej lokalnej wspólnocie kościelnej i domaga się zaangażowania całego Ludu Bożego w niesieniu zła i krzywdy, które się wydarzyły. Jak zwykle, Franciszek nie stroni od konkretów, gdyby ktoś nie wiedział, jakiego zaangażowania oczekuje od niego papież, to w liście podane zostały wskazówki - post, modlitwa, a wszystko po to, byśmy się nawrócili i tworzyli w przyszłości taką kulturę życia Kościoła, w której nie będzie miejsca na tego typu sytuacje.

Rodzi się w tym miejscu kolejne pytanie, czy papież nie jest zbytnim optymistą, że uda się na stałe wyleczyć wspólnotę Kościoła z tego konkretnego grzechu? Wydaje się, że Franciszkowi nie chodzi tylko o wykorzystywanie nieletnich, ale także o ukrywanie, udawanie, że nic się nie stało, niebranie odpowiedzialności za popełnione zło i krzywdę. Papież Franciszek nieraz w dosadnych słowach wypowiadał się na temat pedofilii, pokazując, że dla jej sprawców nie ma w Kościele taryfy ulgowej. W przywołanym liście Franciszek apeluje o nową kulturę życia Kościoła, w której duchowni nie będą traktowani jak jakaś inna kategoria, której grzechy można przemilczeć, ukryć. Ale żeby tak się stało, potrzeba też nowej postawy ze strony świeckich, ich reakcji, zaangażowania. Ciągle bowiem gdzieś z tyłu głowy czy serca traktujemy duchownych jako tych, którzy nauczają, pouczają, wiedzą, co jest dobre, a co złe, a czasem chyba zapominamy, że przecież nie przestają być przy tym ludźmi. Jeśli zdarza się świeckim traktować duchownych jako jakąś lepszą, bardziej uprzywilejowaną kategorię ludzi, to umacniają w nich przekonanie, że właśnie tacy są. I naprawdę, by się temu oprzeć, nie ulec pysze prowadzącej do zaślepienia, potrzeba wiele samozaparcia i ascezy. Z jednej strony świeccy chcą ulegać złudzeniu, że ksiądz jest mniejszym grzesznikiem, z drugiej strony duchowni nieraz żyją w presji bycia lepszym, niezastąpionym, doskonałym we wszystkich dziedzinach.

Do bycia człowiekiem przynależy także popełnianie błędów, a co gorsza czasem ich niedostrzeganie, z kolei poczucie odpowiedzialności za wspólnotę domaga się reagowania, gdy ktoś w niej (nawet duchowny) źle postępuje. Upominanie nie należy do prostych zadań, wymaga miłości i delikatności, Jezus w Ewangelii daje proste kryteria - idź upomnij w cztery oczy, a jeśli nie posłucha, donieś Kościołowi. Upominanie duchownych przez świeckich ciągle pewnie wielu jeszcze wydaje się niestosowne, łatwiej sobie powiedzieć, że może coś nam się wydaje albo nie powinniśmy się wtrącać, albo że to nie nasza sprawa, przecież ksiądz wie, co jest dobre, a co złe, itp.

Papież Franciszek wprost stwierdza, że nadużycia seksualne wobec nieletnich są owocem klerykalizmu. Na czym ten klerykalizm polega? Między innymi na zwalnianiu się niemałej części wspólnoty Kościoła z odpowiedzialności za drugiego - czy to chroniąc bezbronnych, czy upominając grzeszących. W imię dobrego wychowania, czasem nie reagujemy, nie rozmawiamy, nie wychodzimy z troską, a przecież widzimy. Nie chodzi tu tylko o wykorzystanie seksualne nieletnich, chodzi o naszą postawę wobec grzechu i zła w Kościele, u naszych najbliższych, w naszych parafiach. Co my, świeccy, z tym robimy? Post, modlitwa, nawrócenie, upominanie czy… to nie moja sprawa?

Magdalena Jóźwik - doktor teologii dogmatycznej, od ponad roku pracuje w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej oraz współtworzy Szkołę Katechetów Parafialnych w Katowicach. Wcześniej przez 5 lat pracowała w sekretariacie II Synodu Archidiecezji Katowickiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"To nie moja sprawa". Tak się umacnia klerykalizm
Komentarze (20)
Oriana Bianka
13 września 2018, 10:06
O. Adam Żak, koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży zwrócił uwagę na jeszcze jedną sprawę: "Seksualnie wykorzystują nie tylko pedofile, czyli osoby z zaburzeniem preferencji seksualnej, lecz przede wszystkim osoby niedojrzałe psychoseksualnie. Ale dopóki powtarzamy, że takich zachowań mogą się dopuścić tylko zwyrodnialcy albo zboczeńcy, dopóty nie będziemy potrafili ocenić skali zjawiska”. "Koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży przyznaje, że nie posiada danych o liczbie ofiar przemocy seksualnej wobec dzieci w Kościele w Polsce, bowiem „każda diecezja i każde zgromadzenie zakonne wie o swoich przypadkach”. „Postulowałem wielokrotnie, by dane zebrać, bo potrzebna jest znajomość skali zjawiska, która uwzględniłaby liczbę sprawców i ofiar. Był taki moment w 2014 r., gdy wśród biskupów była zgoda na zbieranie danych potrzebnych do poznania skali zjawiska, ale zabrakło jedności co do wykonania tego zadania. Rzecz została na płaszczyźnie postulatu” "Pytany o to, czy księży w Polsce za przestępstwa seksualne wobec nieletnich przenoszono z parafii do parafii o. Żak odpowiada: „Mogło tak być i pewnie było w wielu przypadkach. Nie mam żadnych przesłanek, by uznać, że w polskim Kościele postępowano inaczej niż w amerykańskim albo irlandzkim”. Jak dodaje, to „jest kwestia pewnej kultury korporacyjnej, gdzie grupa osób obdarzonych władzą i zaufaniem robi wszystko, żeby nikt nie zabrał im władzy i zaufania”. „Godność i dobro dzieci nie były na pierwszym miejscu. Na pierwszym było dobro instytucji. Skandalem przestało być wykorzystywanie seksualne małoletnich przez niektórych księży, tylko to, że wszyscy mogą się o nim dowiedzieć” http://wiez.com.pl/2018/09/13/wiezcytuje-o-zak-wykorzystywanie-seksualne-dzieci-to-w-kosciele-zjawisko-gleboko-ukryte/
no_name (PiotreN)
12 września 2018, 23:54
To dobrze, iż Papież zwołał na początek przyszłego roku szczyt z udziałem przewodniczących episkopatów z całego świata na temat pedofilii. Ale mnie jednocześnie zmartwiła ta informacja. Problem pedofilii wśród duchownych w stosunku do zachowań homoseksualnych jest w porównaniu (jak przypuszczam) bardzo znikomy. Jeśli papież chce uzdrowić Kościół w sprawach molestowania seksualnego, to walce z homoseksualizmem wśród duchownych winien być przyznany nie mniejszy priorytet. Dlaczego? Z kilku powodów. Myślę, że większą szkodę przynoszą i to nie tylko bezpośrednim ofiarom wśród duchowieństwa zachowania homoseksualne. Pedofilię wszyscy w Kościele uważają jednoznacznie za zło. A i ofiara pedofilii ma więcej czasu, by poradzić sobie z traumą wywołaną takimi zdarzeniami. Z homoseksualizmem wśród duchownych jest trochę inaczej. Jeśli np. młody chłopak w seminarium zostanie wciągnięty w to "bagno", to dla niego takie zdarzenie jest jak "przekroczenie Rubikonu". W przypadku kiedy nie sprzeciwi się stanowczo, to wkrótce sam staje się czynnym homoseksualistą. I koło się zamyka. Te problemy Kościoła są wazne i palące. Mam głeboką nadzieję, że przynajmniej na przyszłość uda się wypracować mechanizmy, które postawią tamę zarówno zjawisku pedofilii, jak i homoseksualizmowi.
Oriana Bianka
12 września 2018, 22:56
Zastanowiło mnie, czy skłonności pedofilskie mają związek z wykorzystywaniem seksualnym w dzieciństwie. Poszukałam wypowiedzi psychologów na ten temat i rzeczywiście tak jest, znalazłam potwierdzenie w wielu artykułach.  "Wczesna trauma może mieć również wpływ na kształtowanie się zaburzeń preferencji seksualnych, np. pedofilii. Wielu mężczyzn, którzy dziś molestują seksualnie dzieci, sami w przeszłości doznali takiego rodzaju wykorzystania." Bardzo to wszystko smutne. Pedofile nie tylko krzywdzą dzieci, ale powodują, że część ich ofiar (podobno około 53% chłopców) staje się pedofilami. Większośc wykorzystywanych przez księży-pedofili dzieci, to chłopcy (chyba ponad 80%). Czy niektórzy z nich zostają księżmi? Jest to możliwe. Wielu z nich to przeciez ministranci. Przyczyną pedofili w Kościele nie jest tylko klerykalizm, to jest bardzo złożone zjawisko, rak który toczy Kosciół od lat. Niestety zjawisko to nie było skutecznie eliminowane, wprost przeciwnie - było tolerowane.
KB
Kasia Brzez
13 września 2018, 12:12
Owszem, przyczyn pedofilii na pewno jest wiele. Z pewnością mówią o tym publikacje z dziedziny psychologii. Myślę, że pewnie dużo już wiadomo na ten temat. Ale niejako osobną sprawą jest pedofilia wśród duchownych. Przecież pojedyncze przypadki zdarzają się w każdej niemal grupie społecznej, która ma do czynienia z dziećmi, np. wśród nauczycieli. Ale żadne ministerstwo ani kuratorium oświaty, ani związek zawodowy nie chroni pedofili w tej grupie zawodowej. Ci ludzie są sądzeni, a potem odsiadują swój wyrok. Dlatego nie dowiadujemy się po 30 latach, że stu nauczycieli i trzydziestu dyrektorów podstawówek skrzywdziło na całe życie 300 uczniów. Czasem wychodzą na jaw jakieś zaszłe sprawy, bo ofiary nie przyznają się często do molestowania. To jest przecież cholernie trudne i wstydliwe. No ale rozmiary tych zjawisk nie są tego kalibru, co w KK. Więc przyczyn takiego stanu trzeba szukać w instytucji jako takiej. Co takiego w niej szwankuje? Dlaczego sprawcy nie są karani, a przede wszystkim izolowani od dzieci, jak w każdej innej grupie zawodowej? Dlaczego przełożeni tak łatwo to usprawiedliwiają? Dlaczego wyżsi w hierarchi często wykorzystują seksualnie tych zależnych od siebie, często młodszych i jeszcze wierzących w ludzi i w Kościół? Dlaczego wreszcie wierni widzą zło w Kościele, a nic nie mówią? Dlaczego cierpliwie znoszą, gdy księża tak ostro nazywają pewne zjawiska społeczne (no bo przecież nie ma czegoś takiego jak "mniejsze zło"...), a o molestowaniu niewinnych dzieci milczą, a po nagłośnieniu medialnym używają łagodnego określenia: "nadużycia"..?
Oriana Bianka
13 września 2018, 12:29
To jest własnie wielki skandal, że sprawcy czynów pedofilskich nie byli w Kościele karani, usuwani ze stanu kapłańskiego, ze te przestępstwa przez dziesiątki lat były ukrywane. Odpowiadają za to przełożeni księży, którzy dopuszczali się wykorzystywania seksualnego nieletnich, a także dorosłych. Niestety wśród osób dopuszczających się wykorzystywania seksualnego są nawet biskupi. Biskupa Paetza nigdy nie spotkała adekwatna kara do jego czynów. Wygląda na to, ze problem wykorzystywania seksualnego dzieci i dorosłych to problem instytucjonalny Kościoła trwający od dziesiątków lat. Kosciół, który powinien dbać o dobro i prawdę, zachowywał się jak kororacja, która na względzie ma przede wszystkim własny wizerunek.
Oriana Bianka
13 września 2018, 12:32
korporacja
12 września 2018, 20:03
Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI wiedzieli o przestępstwach księdza Marciala Maciela. Do Watykanu docierały kolejne dowody, a Watykan zapominał o poprzednich. Grudzień 1994. José Barba, były legionista, przy śniadaniu w Tasca Manolo w mieście Meksyk czyta w gazecie, że papież Jan Paweł II nazywa założyciela Legionu księdza Marciala Maciela wzorem i duchowym przewodnikiem młodzieży. Barba czuje ból w żołądku i robi mu się słabo.
12 września 2018, 19:59
Pierwsze informacje o przypadkach molestowania dzieci przez duchownych stały się głośne już w roku 1992 w Irlandii. W proteście przeciwko próbom ukrywania skandalu piosenkarka Sinéad O’Connor podarła zdjęcie Jana Pawła II podczas programu telewizyjnego, do którego została zaproszona. Kolejne skandale dotyczyły księży sprawujących swoją posługę na terenie kilku innych krajów. W styczniu 2002 roku wybuchł głośny skandal dotyczący pedofilii wśród księży w Stanach Zjednoczonych. Kilka podobnych przypadków ujawniono również na terenie Kanady. Zarzuty miały tak poważny charakter, że o wieloletnie tuszowanie skandali seksualnych oskarżono też pięciu biskupów (Bernarda Law, Brendana Comiskeya, Josepha Symonsa, Anthony’ego O’Connella i Hansa Groëra).I co?I nic.
MR
Maciej Roszkowski
12 września 2018, 19:48
To wszystko jest dyskusja obok tematu. Nic tak nie działa na przestępców jak nieuchronność kary. Dlaczego "dobry wujek", "partner", "konkubent", nauczyciel, czasem tatuś czy mamusia mają iść do kryminału, a złoczyńca w sutannie (niezależnie od koloru) nie? I to jest najważniejsze dla oczyszczenia atmosfery w Kościele, żeby każdy widział, że nie ma świętych krów.
AN
Asia Nowak
12 września 2018, 12:47
Literówka... "(...)domaga się zaangażowania całego Ludu Bożego w niesieniu zła i krzywdy " zakładam, że chodziło o zniesienie a nie niesienie...
12 września 2018, 11:12
Bez klerykalizmu to by Pani ze swoim wykształceniem nie miała gdzie pracować... hehehe
JW
jacek wygoda
12 września 2018, 10:50
Pisze Pani ze : 'Papież Franciszek stwierdza ze naduzycia seksualne wobec nieletnich sa owocem klerykalizmu" klerykalizmu który wg Pani polega na zwalnianiu sie niemałej części wspólnoty Kościoła z odpowiedzialności za drugiego "Na Boga cóż to za brednie? Kto Pani dał doktorat o którym mowa wyżej?Przypominam że klerykalizm to zgodnie z niekwestionowaną definicją Słownika Języka Polskiego (włoskiego lub hiszpańskiego pewnie też) dążenie do wpływu duchowieństwa na zycie społeczne,polityczne ,kulturalne poprzez narzucenie społeczeństwu poglądów religijnych na poltykę,etykę,kulturę .Skoro tak to jak powiązać tą tendencje z pedofilią ,homoseksualizmem wśród duchownych ? Czyzby oficjalna nauka Kościoła przed Bergoliem pochwalała pedalstwo i pedofilie?!.Jeżeli tak nie było  ,a nie było, to przyjąć  nalezy iż problem pedofili wsród niektórych duchownych to efekt  ich (tych upadłych kapłanów)  laicyzacji czyli uwolnienia sie od nauczania Kościoła nt. etyki seksualnej i czystości kapłańskiej   . To dotyczy wogole calego społeczeństwa .Przecież gdyby Roman Polański był wiernym wyznawcą judaizmu lub katolicyzmu nie zrobiłby przed laty tego co zrobił .Czy jego tez okresli Pani  klerykałem ??
12 września 2018, 10:30
Abp Carlo Maria Vigano: Wychwalając swoją kompetencję w tej kwestii [kard. Blase Cupich], jako przewodniczący Komitetu ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych, stwierdził, że głównym problemem w kryzysie wykorzystywania seksualnego przez duchowieństwo nie jest homoseksualizm, zauważając, że jest to jedynie sposób odwrócenia uwagi od rzeczywistego problemu, którym jest klerykalizm. Na poparcie swoich tez Cupich „dziwnie” nawiązał do wyników badania przeprowadzonego w apogeum kryzysu wykorzystywania seksualnego nieletnich w pierwszych latach roku 2000, jednocześnie „szczerze” zlekceważył to, że wyniki tego dochodzenia zostały całkowicie zakwestionowane przez późniejsze niezależne raporty John Jay College of Criminal Justice w roku 2014 i 2011, które stwierdzały, że w przypadkach wykorzystywania seksualnego 81% ofiar było płci męskiej. W rzeczywistości o. Hans Zolnner SJ, prorektor Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, przewodniczący Centrum ds. Ochrony Dzieci oraz członek Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich, niedawno powiedział gazecie „La Stampa”, że „w większości przypadków jest to kwestia wykorzystywania homoseksualnego”.
JW
Jan Warski
12 września 2018, 10:28
Jakimś lekarstwem może być to, aby złożone ze świeckich rady parafialne czy diecezjalne były niezależne od hierarchii. Nie powinno być tak, że ksiądz organizuje wybory, ksiądz decyduje kto w tych radach będzie, ksiądz zwołuje zebrania i im przewodniczy. To wszystko powinno należeć do świeckich.
KB
Kasia Brzez
12 września 2018, 12:45
No dobrze, ja się z tym zgadzam. Tylko co z tego? Jak to zmienić? Wydaje mi się, że muszą zapaść jakieś odgórne decyzje. Obawiam się, że w Polsce będzie panowało przekonanie (obym się myliła), że u nas to jest inaczej, nie ma żadnych problemów z pedofilią, więc nie ma co zmieniać w życiu parafii, diecezji itd. Ponadto, u nas jest sporo do zrobienia w mentalności świeckich, a szczególnie kobiet. Na Zachodzie, w Stanach kobiety się jakoś organizują, rozmawiają o Piśmie Świętym, piszą książki o Bogu, o swoim nawróceniu, o Kościele i miejscu kobiety w tymże. U nas kobiety nie piszą ksiązek (sorry Panie związane z Deonem, ale muszę trochę generalizować dla potrzeb uzmysłowienia sytuacji), ale głównie czytają mądrych panów, ewentualnie księży,  którzy piszą o pożyciu w małżeństwie katolickim. Bardzo trudno jest kobietom katolickim w Polsce wyjść poza te tematy: dzieci, troska o męża, troska o moralne życie w małżeństwie. Nie wiem, na ile kobiety chciałyby, i byłyby skłonne zaangażować się w życie Kościoła w inny sposób, niż upieczenie ciasta na festyn. Ja bardzo przepraszam, też jestem przecież kobietą, ale tak to widzę. Konieczna praca u podstaw.
H
hindd.m
12 września 2018, 13:24
Niestety, ale obawiam się, że ma Pani absolutną racji w kwestii powszechnego odbioru problemu pedofilii w Kościele. Trzy dni temu na deon zamieścił post o tym, że zdjęcie pewnego księdza ma szansę wygrać w konkursie National Geographics. Niżej pojawił się komentarz z nutą żalu, że "część mediów, zamiast nagłaśniać to, co dobre, woli babrać się w śmierdzącym bagnie". Komentarz na chwilę obecną ma 191 like'ów, zwracający uwagę, że dobrze, że piszą, nawet jeśli przyświęcające intencje nie są do końca szczere, polubiło 15 osób. Można powątpiewać w poprawność wysnuwania wniosków w ten sposób, mimo wszystko wiele to potrafi powiedzieć. W rzeczywistości wygląda to tak, że ksiądz zabiera 13-letnią dziewczynkę do szkoły katolickiej w innym mieście, daleko od jej rodziców. Umieszcza ją nie w internacie, ale pustym mieszkaniu swojej matki. Nikt nie reaguje, nikt nie poczuwa się, by się tak młodą osobą zaopiekować. Zabiera ją czasem na plebanię do miasta, w którym odprawia msze. Prosi o wspólny pokój, jada z nią kolację wspólnie z innymi księżmi, więc nie o żadne przemycanie chyłkiem chodzi. Nikt nie reaguje, nikt o nic nie pyta, nikt nie widzi w tym nic niestosownego. Nauczycielka, której dziewczynka się zwierza, informuje o wszystkim pedofila. Dzięki takiej postawie, w jak najbardziej katolickim środowisku, można gwałcić dziecko przez rok. Dla mnie to jest szokujące, i fakt, że ktoś taki nawet nie obawia się kryć, pokazuje skalę przyzwolenia na pedofilię w Kościele. Nie tylko u hierarchów. Tak, ma Pani rację, potrzeba pracy u podstaw, i to olbrzymiej. http://www.newsweek.pl/polska/pedofilia-w-kosciele-gwalcil-dziecko-nadal-odprawia-msze,artykuly,403251,1.html
JW
Jan Warski
12 września 2018, 15:23
Jak zmienić? Przez mówienie o tym i zyskiwanie zwolenników.
JK
Jacek K
12 września 2018, 09:56
Klerykalizm sprawił, że głos świeckich w Kościele znaczy tyle co nic. Niestety, mówię to z bólem, najbardziej leczą z ducha klerykalizmu, pustoszejące kościoły. Problem jest systemowy. Biskup czuje się księciem absolutnym, wokół niego klakierzy - najbliźsi współpracownicy, kanonicy, prałaci, proboszczowie, wikarzy i zwykli wierni. To patologiczna struktura dziobania. Zwykły ksiądz jest dziobany (poniżany, dysyplinowany) z góry i tak samo reaguje w dół. Świecki jest na samej dole tej drabiny. Są jakieś wyjątki od tej sytuacji, ale one potwierdzają regułę. Księża są grupą hermetycznie zamkniętą i w ich formacji zwracana jest uwaga na niebratanie się z ludem - bo wiadomo, tam czai się grzech. Poczucie szczególnego wybraństwa wpajane jest nieustannie w kontrze do grzesznego świata zwykłych wiernych. Pewnie ma to być podstawowa motywacja do bycia księdzem, zakonnikiem czy zakonnicą. 
S
Szczelka
12 września 2018, 13:12
Trafne uwagi, zgadzam się. Pisał o tym - jako pierwszy? W każdym razie odważnie jak na nasze polskie warunki - ksiądz Kaczkowski. Tam, gdzie jest struktura hierarchiczna, pewnie dziobanie przychodzi łatwiej, ale mając tego świadomość, chyba tym bardziej ważne jest, by wprowadzić jakieś dodatkowe kontrole, zabezpieczenia przed patologiami itp. Sprawa jest jeszcze trudniejsza, gdy mówimy o tym poczuciu wybraństwa. Strasznie ciężkie do ugryzienia z powodu udzielania Sakramentów, a już szczególnie Sakramentu Pokuty. Wierny niby wie, że spowiada się przed Bogiem, ale w końcu klęka w konfesjonale przed siedzącym księdzem. A tam ksiądz, który może udzielić rozgrzeszenia, i oczywiście zazwyczaj to robi, ale może również zapomnieć, kim jest, i występować w roli samego Pana Boga, osądzając "sprawiedliwie". Przecież każdy z nas ma takie doświadczenie. Z innymi sakramentami też nie jest łatwo. Udzielając ich, powinno się służyć innym. Ale równie łatwo jest się zapomnieć i czuć się panem rzędu dusz, bo od księdza zależy, czy udzieli: chrztu, I Komunii, ślubu. Przemówienia z ambony to kolejny przykład, kiedy można - albo, albo: albo robić swoje, mówiąc o refleksjach ewangelicznych lub dając swoje świadectwo wiary, albo mówić to, co chce się powiedzieć, żeby wyrazić swoją opinię, na przykład polityczną - w dyskusji inni mogą przeszkadzać, a tu nikt nie przerwie, wszyscy grzecznie wysłuchają. Czy chcemy tego, czy nie, duchowni są i będą narażeni na pokusę bycia tymi lepszymi, ważniejszymi, mądrzejszymi, wybranymi. Pytanie otwarte, co zrobić, by te rzeczy kontrolować, korygować, w razie czego interweniować, a nie latami znosić i milczeć.
12 września 2018, 15:57
Szon, Szczelka, dzięki za wasze komentarze! To co piszecie jest bardzo ważne.  Także twoje pytanie Szczelka: co zrobić? No włąśnie, co zrobic może osoba świecka? Myslę, że mówienie głośno o problemie klerykalizmu i stawianie takich pytań to już coś.