To wcale nie jest śmieszne

(fot.facebook.com/Uwielbieniowa-Łódź-Ratunkowa)

Ostatnio w internecie bardzo wiele osób udostępniło i żartowało ze "ściągawki kaznodziejskiej". Przy okazji pojawiło się sporo żartów z kazań i księży. Co ta sytuacja może nam powiedzieć o nas samych?

Przecież w samej ściągawce nie ma nic niezwykłego. 10 rodzajów zdań, kilka różnych kombinacji umożliwiających - jak zapewnia autor tabelki - "40 godzin przepowiadania". Mały żart, choć zawierający w sobie ziarno prawdy.

Pod wieloma postami zawierającymi "ściągawkę", pojawiły się rozmaite komentarze użytkowników Facebooka. Były bardziej żartobliwe wpisy, np. jeden proboszcz skarżył się, że są to "wyraźnie kazania do kleryków", a on szuka takiego "schematu kazań do ludu".

DEON.PL POLECA

Wiele osób, również duchownych, podchodziło do ściągawki z wyraźnym dystansem i autoironią: "stosuję z powodzeniem od lat", "skuteczność gwarantowana - po trzech minutach słuchania każdy się wyłączy", "szkoda, że jestem już po mszy - miałbym ułatwione zadanie".

Było jednak też sporo mniej radosnych komentarzy: "jakie czasy, takie lanie wody (święconej)", "2000 lat dorobku wynalazkami owocuje…", "to nie żart, ale czysta prawda".

Czego (na pewno) nie powinna dotyczyć homilia?

Niestety, wiemy, że czasem i takie homilie można usłyszeć w polskich kościołach. Ostatnio słuchałem o tym, że Maryja jest wspomożycielką wiernych, bo to dzięki Niej wygrano bitwę pod Lepanto, tzw. odsiecz wiedeńską czy bitwę pod Warszawą w 1920 roku. I że to dzięki Niej zatrzymamy obecny atak i najazd na cywilizację europejską.

Czy polskich wiernych wspierała też podczas I odsieczy wiedeńskiej w 1619 roku, gdy nasi kalwińscy "bratankowie" z Węgier połasili się na łatwy wówczas łup w postaci stolicy katolickiej Austrii? Albo polskiego króla - pierwszego katolickiego władcę w Europie, który zawarł pokój wieczysty z muzułmańską Turcją w 1533 roku? Takie złośliwe komentarze cisną się do głowy, szczególnie gdy słyszę czarno-białe interpretacje historii Rzeczypospolitej okraszone kościelnym sosem.

Podejrzewam, że słysząc schematyczne kazanie, wielu wiernych czuje, że nie o to chodzi, że potrzebują czegoś zupełnie innego. Trudno jest też powstrzymać smutek, że przychodzi się na Mszę i - zamiast słuchać o modlitwie, Bogu lub miłosierdziu - trzeba poświęcić te 20-30 minut (minimum) na rozważania o historii, "wartościach" czy w najgorszym razie polityce partyjnej.

Powyższy przykład "wspomagania wiernych" jest kontrowersyjny, ale na szczęście - skrajny. Tak się złożyło, że usłyszałem je w dniu, gdy opublikowano "ściągawkę". Na szczęście nie obejmuje ona tego typu tematów. Zresztą, wydaje się, że istotą problemu wcale nie są schematyczne homilie.

Prawdziwy problem to nie kiepskie homilie

Patrząc na komentarze na Facebooku, uświadomiłem sobie, że tak naprawdę ściągawka nie jest śmieszna. Pokazuje pewien istniejący problem - głoszący homilie bardzo często zmagają się z kwestią skutecznego dotarcia do wiernych. Ta "nieskuteczność" rodzi kolejny kłopot: wierni często albo zmieniają kościół, rozpoczynając niecny proceder churchingu lub też, w gorszym razie, usprawiedliwiają swoje odejście od Kościoła miernym poziomem homilii.

Widząc ściągawkę dla kaznodziejów zdałem sobie sprawę z tej pułapki, w którą często zdarza mi się wpadać. To "oni" - księża i wspólnota katolików - mają mi zaproponować dobre kazanie. Po to w końcu chodzę do kościoła: mam tam "karmić" swoją duchowość.

I to jest prawdziwy problem - życzeniowe myślenie względem Kościoła. Konsumpcyjne, polegające na myśleniu "co «oni» mogą i mają mi dać".

Tą pułapką jest też oczekiwanie, że duchowe przeżycia w kościele mają być perfekcyjne, że słabe kazanie nie wystarczy. Nie porusza, nie wstrząsa. Duch nie został "nakarmiony". Słaba homilia? Idę do dominikanów. Nieciekawe rekolekcje? Idę do jezuitów.

Skąd bierze się takie myślenie? Pierwsza myśl kieruje mnie ku rozmaitym schematom "społecznym". To ideały "kariery i sukcesu" obecne na reklamowych banerach, w mediach, ale też w środowisku, w którym żyjemy, wtłaczają nas w takie myślenie. Oprócz pracy, partnera i auta, również homilie i życie duchowe muszą być doskonałe. Muszą zapewnić mi przeżycia i rozwój. Oczywiście na odpowiednim poziomie.

Kościół nie jest do konsumowania

Wpadając w pułapkę takich oczekiwań i wyobrażeń o tym, co ma nam dawać Kościół - niezależnie od tego, jaka jest ich przyczyna - nawrócenie staje się bardzo trudne. Nawet wtedy, gdy przesłucha się tysiące genialnych kazań biskupa Rysia, ojca Szustaka czy księdza Pawlukiewicza.

Można uprawiać churching level ultimate, a i tak pozostaje się w miejscu. Nie da się "kupić" wiary czy dobrego życia: ani dobrymi homiliami, ani swoim czasem, pieniędzmi i wysiłkiem.

Nie jesteśmy w Kościele po to, by konsumować dobre kazania. Bo Kościół to nie hipermarket.

Co robić, gdy słyszymy kazanie ze ściągawki?

Oczywiście, przeciwieństwem konsumpcyjnego podejścia do spraw duchowych nie jest akceptacja problemów, które są w Kościele. Wręcz przeciwnie - uczestniczymy w życiu Kościoła właśnie po to, by ofiarować siebie, swój czas i wysiłek. Wymagać od siebie, zgodnie ze słynną wypowiedzią Jana Pawła II.

Co ważne, ta zasada nie oznacza akceptacji lichych kazań czy ogólnej przeciętności w naszych wspólnotach. Zasada wymagania przede wszystkim od siebie nie oznacza, że homilie mają być "słabe", schematyczne.

Warto wspomagać tych kapłanów, którzy nie "porywają" swoim głoszeniem. Nawet modlitwa wystarczy. A jeśli jest możliwe, to nie zaszkodzi próba wspomożenia działań księdza z parafii i pozostałych wiernych. Być może nie potrafią lub nie są w stanie dostrzec tego, co widzisz ty.

Warto też pamiętać, że w Kościele działa też Duch Święty, a nie tylko ludzie. On jest najlepszym sposobem na przeciętność. A pamięć o Nim skutecznie broni przed pokusą myślenia: "co oni mają mi do zaoferowania?".

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Prowadzi projekt "Przyjąć przybysza".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To wcale nie jest śmieszne
Komentarze (28)
AS
Aleksandra Szeliga
9 czerwca 2016, 22:09
Na szczęście ani "mój" Proboszcz, ani wikarzy nie korzystają z takich pomocy- ich kazania są przemyślane i treściwe. Jednak wiem już chyba, "skąd się biorą" homilie większości przedstawicieli Episkopatu.... :)
IC
Iwona czaplicka
5 czerwca 2016, 12:27
Chrzescijanstwo jest sprzeczne ze swiatem zewnetrznym. Poza tym jest sprzeczne wewnetrznie, czyli samo ze soba. Nie da sie stworzyc takiego tekstu ktory by nie zawieral sprzecznosci i nieprawd, a byl przy tym zgodny z doktryna. Wiec sie tworzy takie "dziela" zeby tekstu bylo duzo a tresci jak najmniej. No, chyba ze sie wychdzi poza religie i zaczyna pisac o rzeczywistosci - wchoodzi w polityke, kwestie okoloseksualne. Tez sie oczywiscie mija wtedy z prawda, jak np. opowiadajac o syndromie postaborcyjnym.
Rafał Dąbrowa
5 czerwca 2016, 12:20
To wspaniale, że zauważa pan problemy kiepskich kazań w wykonaniu kiepskich księży, ale dziwi mnie, że nie dostrzega pan korelacji pomiędzy kiepskimi wiernymi a księżmi, którzy będąc kiepkimi wychowali sobie wiernych podobnych do siebie. Jaki nauczyciel, taki uczeń, ta zasada się sprawdza także w Kościele.
4 czerwca 2016, 09:35
Jest problem związany  z homiliami, bo piękne zdania z internetu słychać na odległość. Są długie, wygładzone, nawet głębokie i przedstawiają sprawę od każdej strony. Bez pomocy internetu tak raczej nikt nie przygotowałby homilii. Brakuje im autentyczności i osobistej refleksji. Sprawnie przeczytane lub wypowiedziane nie trafiają do serca. Powinno wprowadzić się zakaz korzystania z internetu przy przygotowywaniu kazań. Niestety, przykład idzie z góry. Listy do wiernych odczytywane czasem w kościołach, o czym tu w komentarzach już była mowa, są pisane w stylu urzędowym. Przy natłoku słów nic nie zostaje w sercu do przemyślenia. Również w homiliach dobrze byłoby zmniejszyć ilość słów, by to co ważne miało szansę dotrzeć do wiernych. Nagminnie praktykowane jest powtarzanie tego, co było w Ewangelii, wieloma innymi słowami. To często gmatwa sens wcześniej usłyszanych Treści. Chyba czekamy na homilie płynące z głębi serca, dynamiczne, krótkie, ale o których będzie się myśleć chociaż przez tydzień.
QQ
q q
4 czerwca 2016, 08:49
Przedstawmy sobie Kościół głoszony przez deon na podstawie kilku tylko ostatnich publikacji. 1. Zastany Kościół to Wieża Babel z grzechem naczelnym (herezją) klerykalizmu, więc należy go rozwalić, a do tego najlepiej nadaje się islam (miłosierne otwarcie i ubogacenie kulturowe). Ponieważ tymczasem szerzy się jeszcze wspomniana "herezja klerykalizmu" szczególnie w Polsce, należy maksymalnie ograniczyć jej wpływ na ewangelizację. Niech sami wierni siebie ewangelizują (jak tutaj pan....). Mają sakrament chrztu więc niech gadają, co im na sercu (albo w kieszeni) leży, tym bardziej, że prawda i dobro nie zostały nam objawione przez Chrystusa, a są dynamicznym i indywidualnym procesem wzrastania (interpretowania) w różnych kontekstach czasowych i przestrzennych. Najlepiej do tego na obecnym etapie "ewangelizacji" nadaje się miłosierdzie (ostatnio pojawił się też Duch Św.) rozumiane w skutkach jako jakaś działalność charytatywna, w nieustającym dialogowaniu i dogadywaniu się ze wszystkimi bez żadnych ocen, wartościowania, wyciągania wniosków i takich tam innych opresyjnych i niechrześcijańskich zabiegów. Na razie nie jest jeszcze "herezją klerykalizmu" wyłączność sprawowania Najświętszego Sakramentu i innych Sakramentów Św., ale to tylko kwestia wspomnianego procesu wzrastania w czasie i przestrzeni. Na pewno nie będzie i z tym problemu jeśli ostatecznie Msza Święta stanie się tylko znakiem, pamiątką ostatniej wieczerzy. Bo kto nie lubi wieczerzać w miłym towarzystwie z ewangelicznymi toastami ochrzczonych ewangelizatorów, a bez stresującego doktrynerstwa, fundamentalizmu, bez braku delikatności i czułości, czyli niemiłosiernego biało-czarnego schematu opresyjności i prawie już klerykalnego grzechu nienawiści i faszyzmu ? Intensywne prace i dialogi ekumeniczne nieubłaganie postępują. 
PG
Pawel G
4 czerwca 2016, 13:21
Niestety ku temu zmierzają niektórzy i w tę stronę usiłują pociągnąć cały Kościół. Najgorze, że są tam niektórzy hierarchowie i to z najwyższych rangą. Deon jest mało oryginalny i prezentuje wyświechtane niemieckie rozwiązania. Zresztą to z krajów niemiecko-języcznych pochodzi tych idei. Ale Bóg pisze prosto na krzywych liniach.
JG
Jan Goździuk
4 czerwca 2016, 14:29
Czy pomyślałeś kogo może do naszego Kościoła przyciągnąć Twoja smutna twarz? W Kościele, jak wszędzie, jest i dobro i zło. Jak pokazujesz nasz Kościół innym? Jak pokazujesz swą Miłość tym wahającym się, niepewnym jaką drogą iść? Czy Twoje wywyższanie się spośród wyznawców Jezusa jest zgodne z Jego nauczaniem? 
QQ
q q
4 czerwca 2016, 21:47
Mt, 10, 34-39: "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je". 2 Kor 6, 14 - 18: "Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym? Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego - według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. Przeto wyjdźcie spośród nich i odłączcie się od nich, mówi Pan, i nie tykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę i będę wam Ojcem, a wy będziecie moimi synami i córkami -  mówi Pan wszechmogący".
QQ
q q
4 czerwca 2016, 08:49
2. To jest twórcze rozwinięcie na potrzeby Kk starej idei systematycznie wyłożonej przez filozofa-masona A. Comte'a, a przez to dobrze przedstawionej, jako „religii ludzkości” - w której ludzkość ma stanowić przedmiot kultu. „Filozofia pozytywna” ma się stać dogmatem religijnym, uczeni zaś - „kapłanami” sprawującymi władzę zgodnie z zasadami altruizmu i humanizmu, w myśl idei integracji społecznej (komunia). Comte w swojej utopijnej dyktaturze, widział dwuwładzę: władzę świecką mieli sprawować trzej najbogatsi bankierzy, a władzę duchową "duchowni" (uczeni), na czele których ma stać arcykapłan Ludzkości. Jakieś déja vu? Comte zmarł w 1857 r. więc nie marzyła mu się nawet globalna wioska szerzenia takiej "religii", dlatego zalecał wykożystanie zastanych norm społecznych i autorytetu chrześcijaństwa w dyscyplinowaniu społeczeństw. Dziś jak widzimy mamy już inne metody na społeczeństwa jeszcze katolickie w których zasady moralne, wiara w Bożą Opatrzność, Wstawiennictwo Świętych i przede wszystkim Maryi, to jeszcze nie przeżytek, nie średniowiecze i jeszcze nie "herezja klerykalizmu" wyrażająca się w czarno-białych schematycznych interpretacjach.
4 czerwca 2016, 06:59
Przydaje sie życiu troche luzu. Taka  (i podobne) tabele to niezla zabawa.  Wyciaganie z tego jakis poważnych wniosków jest załosne.
WDR .
4 czerwca 2016, 15:39
+ Żałosne to może zbyt mocne słowo, ale podpisuje się pod sednem tego wpisu.
3 czerwca 2016, 22:50
Co do churchingu, wierni potrzebują duchowego pokarmu. I wcale mnie nie dziwi że jeśli kazania nie są aktualne i nijak się mają do życia- nie dziwi mnie że sobie idą precz do innego kościoła. Problemem są raczej księża, słabo uformowani i bez wiary de facto- a myślą że ją mają. Sama Eucharystia- może niektórych to zgorszy- to za mało. Potrzebna jest ewangelizacja i sprzyjąjące środowisko w postaci małej wspólnoty, gdzie wiara może się ukonkretniać i dojrzewać. W przeciwnym razie mamy do czynienia z masą anonimowych ludzi, którzy chcą się zwać chrześcijanami a nie znają się nawet między sobą, nie znają swoich problemów, nie interesują się sobą.. Gdzie jest miejsce na miłość, tą konkretną? To tak nie działa. I nie tak działało u zarania chrześcijaństwa.. Temat ciekawy, ale wartałoby go pogłębić.
4 czerwca 2016, 00:08
"U zarania chrześcijaństwa" za takie pisanie przyłożyliby ci taką pokutę o której trudno byłoby zapomnieć. P.S. Wolnego rynku w dziedzinie wiary proszę poszukać sobie u heretyków
4 czerwca 2016, 00:08
"U zarania chrześcijaństwa" za takie pisanie przyłożyliby ci taką pokutę o której trudno byłoby zapomnieć. P.S. Wolnego rynku w dziedzinie wiary proszę poszukać sobie u heretyków
4 czerwca 2016, 06:47
Churcing to przejwa braku rozumienia istoty Mszy sw. Tak samo, jak przykąłdanie zbyt wielkiej wagi do kzania (tzn. zakładania iz kazanie musi sie podobać). Male wspólnoty to czesto wylegarnai grup wzajemnej adoracji, a miłośc nalezy okazywac kazdemu, nie wazne, czy jest ze wspólnoty, czy też anonimowym członkiem parafii.
JG
Jan Goździuk
4 czerwca 2016, 14:31
Skąd Twoim zdaniem bierze się ten przejaw braku rozumienia istoty Mszy św.?
3 czerwca 2016, 22:50
Ale Kościół jednak jest czymś innym niż Islam i Judaizm i inne wyznania i ma pewną misję- rodzenie (poprzez chrzest) i formowanie chrześcijan, którzy mają stac się znakiem dla pogan, że Bóg jest i że jest Miłością. Problemem dzisiejszego Kościoła (także polskiego oczywiście) jest klerykalizm i duszpasterstwo sakramentalne. Klerykalizm ponieważ księża sobie wygodnie siedzą na parafii i nie odwiedzają nawet swoich wiernych, nie znają ich losu i problemów (wyjątki to małe parafie na wsiach, ale to też różnie). A gdzie miejsce na głoszenie Słowa Bożego? Gdzie miejsce na wychodzenie do ludzi, którzy cierpią, w grzechach, bez poczucia sensu w swoim życiu by dać im świadectwo że Bóg jest? Czy księża są tylko od dawania sakramentów i głoszenia katechezy po szkołach? Co robili pierwsi apostołowie jeśli nie to, że głosili Słowe Boże i czynili cuda dając świadectwo że Bóg jest? Gdzie jest to wszystko teraz? Nie ma tego w kościele tradycyjnym. Ale jest to w ruchach i rzeczywistościach posoborowych. Stamtąd należy brać przykład.
4 czerwca 2016, 00:01
Rzeczywiście, w ruchach posoborowych występują głównie "drgawki charyzmatyczne".Czy jest to jednak świadectwo,że Bóg jest ,śmiem wątpić. P.S. Księża są AŻ OD DAWANIA SAKRAMENTÓW,trzeba jednak umieć to docenić
4 czerwca 2016, 06:52
Domaganie sie tego wszystkiego od księdza jest klerykalizmem. A nowe ruchy mało mają wspolnego z realna i trwała ewangelizacją. Bo na tzw. religinośći uczuciowej, powierzchownej daleko sie nie zajedzie. Przeważnei do pierwszego kryzysu własnego, albo ksiedza prowadzącego taki ruch.
3 czerwca 2016, 22:49
Witam. "I to jest prawdziwy problem - życzeniowe myślenie względem Kościoła. Konsumpcyjne, polegające na myśleniu "co «oni» mogą i mają mi dać" Polemizowałbym z tym stwierdzeniem. Ale przede wszystkim należy uściślić jedną rzecz. Owszem, nie może być miejsca na postawę roszczeniową ze strony wiernych co do Kościoła, w stylu "Kościół ma mi dać to czy owo". To jest błędne podejście. Ale uwaga!-  z drugiej strony to nie jest sednem problemu. Kościół oczywiście że musi w pewnym sensie mieć coś do zaoferowania ludziom. W jakim sensie? Bo jeśli chodzenie do Kościoła, słuchanie Słowa Bożego, przyjmowanie sakramentów nie zmienia mego życia, "nic mi nie daje"-  jaki jest sens chodzenia do Kościoła i modlenia się do Boga pośród tylu zakazów i nakazów? To tylko zwyczajne męczenie się. Równie dobrze mogę iść do innych kościołów czy wyznać i tam się modlić i być bardziej wolny. Iluż ludzi myśli w ten sposób. I wcale się nie myli.
3 czerwca 2016, 23:53
"Uwielbiam" tych,którzy swoje problemy z wiarą cedują na innych.Kiedy już jednak będziesz odchodzić z Kościoła Rzymskokatolickiego - pamiętaj -poza Nim nie ma zbawienia
4 czerwca 2016, 06:57
Kościół oferuje tylko jedno - darmowe zbawienie. Niejako przy okazji wskazuej drogę świętości, którą kazdy bez wyjkatku chrzęścijanin iść powinien. Oczywiscie taka droga jest najtrudnieszą droga zycia. Jezeli to jest za mało, to sorry, ale zmień sobie religie, na taką która mami szczęsciem doczesnym i dobrym samopoczuciem.
Jan OPs
3 czerwca 2016, 22:41
Idę do dominikanów. Nieciekawe rekolekcje? Idę do jezuitów.  Dowcip roku.
PG
Pawel G
3 czerwca 2016, 22:11
Czego (na pewno) nie powinna dotyczyć homilia? O widzę, że na Deonie wyrósł nam wspaniały homiletykolog! Bez niego księża penikiem nie wiedzieliby, o czy mają być kazania i jak je mówić.
JG
Jan Goździuk
4 czerwca 2016, 14:34
Masz pewność że oni wszyscy wiedzą o czym mają mówić kazania?
M
McLeo
3 czerwca 2016, 21:26
Jeśli chodzi o samą tabelkę, troszkę nie rozumiem, czym się wszyscy tak ekscytują. Żebyto chociaż ktoś się wysilił bardziej. To już któraś przeróbka identycznej tabelki, która wiele, wiele lat temu nabijała się z przemówień działaczy PZPR. Teraz ktoś to nagle wykopał tego staroć i "przerobił" jako zgrywę w tonach kościelnych. Widziałem też wersję "generującą"przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. A że obecnie trudno trafić na dobre kazanie, cóż... To jest jednak wielka sztuka. Oraz wisiłek. Także talent, do tego być może sam proces nauki księży. W mojej parafii był niesamowity proboszcz. Miał doskonałe kazania, "bez kartki", a język taki, że mógłby książkę telefoniczną cytować, a ludzie by słuchali.  Okazało się, że dodatkowo szkolił się w retoryce. Może właśnie tak trzeba? Z drugiej strony - można usprawiedliwiać księży np. brakiem zdolności czy czasu (czasem też myślę, że jednak mszy jako takich jest zbyt wiele, są zbyt łatwo dostępne, zero wysiłku ze strony wiernych), ale nie mogę wybaczyć różnym "listom pasterskim", "komunikatom episkopatu", że mimo, iż są opracowywane wcześniej i można je dopieścić, są tak ciężkie i równie przyjazne w odbiorze jak dzienniki ustaw.
TK
Teresa Kmiecik
3 czerwca 2016, 15:49
Proszę o bardziej szczegółowe wskazówki, jak mogę to zrobić: "Warto wspomagać tych kapłanów, którzy nie "porywają" swoim głoszeniem. Nawet modlitwa wystarczy. A jeśli jest możliwe, to nie zaszkodzi próba wspomożenia działań księdza z parafii i pozostałych wiernych. Być może nie potrafią lub nie są w stanie dostrzec tego, co widzisz ty." Parę tematów: Kiedyś mnie uczono, że grzechem cudzym jest "nie karać za grzech" oraz "Pan Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe każe". W moim dziecięcym rozumieniu (w zasadzie, wg tego jak mnie uczono 50 lat temu) łatwo osądzałam innych (co jest grzechem) i wypowiadałam formułkę, ale nie rozumiałam głębi tego, że "wiara jest darem", sakrament komunii rozumiałam jak nagrodę za dobre sprawowanie, a nie jako pokarm dla duszy, modlitwę rozumiałam jako mój "obowiązek" katolika. Dziś, po trudnej drodze życia widze to zupełnie inaczej, a pewne słowa z Ewangelii aż "krzyczą" aktualną dziś treścią.
abraham akeda
3 czerwca 2016, 12:09
Celem Kościoła jest skuteczne sterowanie społeczne ludźmi o dominujących motywacjach etycznych i ideologicznych. Inaczej mówiąc - chodzi o to aby w serca i umysły wiernych zaszczepić ducha chrystusowej ewangelii.