Wartość życia z algorytmu
W różnych zakątkach ziemskiego globu toczą się prace, które mogą mieć ogromny wpływ na to, jak będzie postrzegane i wyceniane ludzkie życie. Kościół powinien się im uważnie przyglądać.
W cieszącym się ostatnio dużą oglądalnością filmie „Nie patrz w górę” Peter Isherwell, szef potężnej korporacji technologicznej, na podstawie algorytmów potrafi przepowiadać, jak umrą ludzie, których spotyka na swej drodze. Zapowiada na przykład, że grana przez Meryl Streep filmowa prezydent USA zostanie pożarta przez bronterauka. „Choć nie wiemy, co to jest” - dodaje szczerze wpływowy bogacz. Wcześniej astronomowi, któremu gra Leonardo DiCaprio, prognozuje zupełnie banalne okoliczności śmierci, choć stanowczo twierdzi, że umrze on samotnie.
Wątek przewidywania okoliczności śmierci nie ma w najnowszym dziele Adama McKaya większego znaczenia i - jak opowiadał sam reżyser - znalazł się w filmie dość przypadkowo. Można by go zlekceważyć, gdyby nie fakt, że już pięć lat temu media donosiły o trwających pracach nad algorytmem, który obliczy przybliżoną datę śmierci. Konkretnie chodziło o zainicjowany w Wielkiej Brytanii specjalny projekt, pozwalający przewidzieć długość życia pacjentów, biorąc pod uwagę choroby, ich stan zdrowia oraz prowadzony styl życia. W newsach na ten temat podawano, że tworzony algorytm ma przynieść praktyczne, medyczne i finansowe korzyści.
W 2018 r. pojawiły się doniesienia, że jedna z amerykańskich firm już opracowała algorytm pomagający nie tylko ustalić przewidywany termin śmierci, ale też czas pobytu pacjenta w szpitalu, a nawet rekonwalescencji. W połowie 2021 r. okazało się, że naukowcy z Islandii znaleźli sposób przewidywania czasu do śmierci człowieka z jakiejkolwiek przyczyny, który jest oparty na pomiarach białek w próbkach krwi. Metoda ta, wsparta sztuczną inteligencją, dziś nie pozwala jeszcze przewidzieć dokładnej daty i godziny śmierci, ale islandzcy badacze zamierzają dalej pracować nad swoim odkryciem, aby uczynić je bardziej „użytecznym”.
W ostatnich dniach ubiegłego roku w serwisie wired.com opublikowano artykuł Brandy Schillace, który już w tytule wskazywał, że możliwość przewidywania śmierci może zmienić wartość ludzkiego życia. A dokładniej mówiąc, podejście do niej. Chodzi o to, że szacowana długość życia może stać się miernikiem jego wartości np. przy podejmowaniu kluczowych decyzji medycznych w odniesieniu do konkretnego człowieka. Ale nie tylko medycznych. Warto zauważyć, że w jedne z wymienionych wyżej badań nad możliwością przewidywania długości życia zaangażowana była wielka firma ubezpieczeniowa.
Brandy Schillace we wspomnianym tekście zwróciła uwagę, że coraz precyzyjniejsze technologie przewidywania śmierci mogą się okazać poważnym zagrożeniem dla osób niepełnosprawnych lub przewlekle chorych. Ich życie z powodu przewidywanego krótszego czasu trwania może być uważane za mniej wartościowe i zasługujące na polepszenie, niż życie kogoś z prognozą na długie lata. Pandemia pokazała, że np. przy ograniczonej liczbie dostępnych respiratorów pojawiały się wskazania, by nie wspierać nimi osób z urazami mózgu, zaburzeniami poznawczymi lub niepełnosprawnościami intelektualnymi. Znalazł się nawet medyk, który jako powód odmowy respiratora podał „niską jakość życia” pacjenta.
W połowie zeszłego roku abp Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, stwierdził stanowczo, że „każde życie jest warte przeżycia”. Tymi słowami skomentował informację o pracach brytyjskich naukowców nad „eutanazyjnym implantem”. Miałby on być umieszczany w ciele osób starszych i uśmiercać je w zaprogramowanym czasie, po nasileniu się objawów demencji. „Istnieje pokusa nowej formy eugeniki: kto nie jest zdrowy, nie może się urodzić, a ci, którzy już się urodzili i są chorzy, muszą umrzeć” - powiedział abp Paglia i dodał, że słabsi nie są po to, by ich zabijać, ale by budować z nimi braterstwo, troszczyć się o siebie nawzajem.
Kościół uczy, że każde ludzkie życie ma taką samą wartość. Wzywa do obrony życia każdego człowieka od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jest więc niezbędne, aby uważnie przyglądał się prowadzonym w różnych zakątkach ziemskiego globu pracom, które mogą mieć ogromny wpływ na to, jak będzie postrzegane i wyceniane ludzkie istnienie w nadchodzących latach. Pokusa wykorzystywania rosnących możliwości technicznych do premiowania silnych, lepiej rokujących, kosztem słabszych, jest duża. Trzeba na nią zwracać uwagę, zanim większość ludzkości pozwoli się przekonać, że o tym, kto jest człowiekiem wartościowym i zasługującym na rozmaite dobra oraz usługi, może decydować wsparta algorytmami obecność jakichś białek w osoczu krwi.
Skomentuj artykuł