Wdzięczność za łaskę
Na dłuższą metę domaganie się wdzięczności za łaskę nie działa ani w polityce, ani w religii, ani w pracy i rodzinie
Generalnie wdzięczność jest dobra, ale domaganie się jej już niekoniecznie.
Obserwacja kampanii wyborczych pokazuje, iż obiecywanie, że dam wam to, co się wam należy, jest dość skuteczną metodą na pozyskiwanie głosów. Natomiast przypominanie ludziom tego, że coś im łaskawie dałem i dlatego teraz powinni być za to wdzięczni i głosować na mnie, już niekoniecznie jest skutecznym wyborczo przekazem. Ludzie nie lubią, gdy im się wypomina, że coś dostali z łaski pana. To ich poniża. Wolą domagać się tego, co im się należy, niż chwalić ludzkie panisko: „Sobie odebrał od ust, aby nam dać”.
Na dłuższą metę domaganie się wdzięczności za łaskę (jako element szantażu emocjonalnego) nie działa ani w polityce, ani w religii, ani w rodzinie czy w pracy. „Tyle dla ciebie zrobiłem, więc musisz…” Ktoś, kogo motywuje się w ten sposób, prędzej czy później próbuje uciec. Bycie na łasce lub niełasce jest strasznie niestabilne, bo „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. Pragnienie wolności to też szukanie niezależności. O tym powinni pamiętać nie tylko politycy, ale i kapłani, wychowawcy, rodzice. Dojrzewanie wiąże się z samodzielnością. Kto o tym zapomina, jest jak „guru w sekcie”.
Trudno być zbawcą. Trudno być zbawcą i liczyć na wdzięczność. Ilu ludziom chcielibyśmy pomóc i dać im np. pieniądze albo pożyczyć tylko? Warto jednak pamiętać o tym, że wtedy często przyjaźnie się kończą. I to nie tylko kiedy ktoś nie spłaci długu. Co z tego, że odda pożyczkę, skoro i tak już nie będzie równorzędnym partnerem, przyjacielem, ale kimś zależnym od łaski, od dobrej woli pożyczającego?
Nie chcę powiedzieć przez to, że nie należy pożyczać przyjaciołom. Nie wolno jednak ich uzależniać lub domagać się wdzięczności. Fatalne jest proszenie o jakąś przysługę, bo ja ci kiedyś coś łaskawie… Pamiętasz? To nie są relacje przyjaźni. To są relacje mafijne.
Rozumiem, że można sobie wyobrazić politykę bez takich relacji (przynajmniej oficjalnie, bo pod stołem dużo trudniej). Podobnie mogłoby być w rodzinie. Ale czy istnieje religia wolna od odpłacania za łaskawość bóstwa? Iluż z nas słyszało: „Pan Jezus tyle dla ciebie wycierpiał, a ty co?”. Wręcz przyzwyczailiśmy się do tego.
Czy rzeczywiście Bóg chce, byśmy w Jego imieniu wypominali ludziom, ileż to dostali od Niego i jak powinni Mu się odwdzięczyć? Toż to prosta droga do ateizmu, do „niegłosowania” na takiego boga, na takiego zbawcę!
Nie twierdzę, że wdzięczność nie ma sensu. Chcę przestrzec przed szantażem emocjonalnym. Bo wtedy zamiast kierować się sumieniem i wybierać dobro dla dobra samego, możemy wybierać zło, bo jak raz łaskawe panisko tak chce.
Skomentuj artykuł