Wizyta duszpasterska: po pierwsze – usiąść

KAI / psd

Wierni skarżą się, że wizyta trwa kilka minut, jest formalna, a księży interesuje przede wszystkim koperta i „odhaczenie” kolejnego adresu. Księża mówią o przepracowaniu i konieczności porzucenia na kilka tygodni wszelkich innych obowiązków duszpasterskich. Coroczna wizyta duszpasterska, zwana potocznie kolędą, wciąż budzi emocje. – To bezcenny zwyczaj, trzeba ulepszać go, modyfikować i pielęgnować, bo nie ma lepszego kontaktu z parafianami – mówi abp Damian Zimoń, który także będąc biskupem chodził po kolędzie. Dodaje, że to jedyny sposób, by duszpasterze dotarli do ludzi, którzy nie pojawiają się w kościele, poznali ich problemy.

– Po pierwsze: trzeba usiąść. Zawsze tak radzę moim księżom – mówi abp Zimoń. – Jego zdaniem najważniejsze w kolędzie są wspólna modlitwa, spotkanie, słuchanie ludzi. Zdaniem metropolity górnośląskiego nie ma lepszego sposobu poznania wiernych niż odwiedzenie ich w domach, przyjazna rozmowa. To na podstawie tych odwiedzin ksiądz ma możliwość zorientować się w ludzkich problemach, a także czym żyją osoby będące nawet daleko od Kościoła. A do tego trzeba czasu. – Dlatego rozciągnęliśmy kolędę w czasie. W naszej diecezji zaczynamy już w Adwencie – dodaje metropolita.

– Kolęda powinna mieć charakter dialogu, duchowny ma być otwarty na słuchanie, a nie rozliczanie i sprawdzanie wiernych, którzy ich przyjęli – mówi bp koszalińsko-kołobrzeski Edward Dajczak. – I być nastawieni na pomoc, gdyż w ubogich diecezjach to bardzo ważne – dodaje.

DEON.PL POLECA

Spotkanie z wiernymi różni się w zależności od regionu i parafii. Na wsi, gdzie ksiądz zna swoje „owieczki”, kolęda ma przede wszystkim charakter odwiedzin, zorientowania się, co słychać. Zawsze zaczyna się od modlitwy, potem cała rodzina siada za stołem, a domownicy opowiadają. – W ciągu 14 lat pracy mogę chyba powiedzieć, że znam ludzi – mówi ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Leśnej na Żywiecczyźnie. Dodaje, że księdza przyjmują niemal wszyscy, także osoby, które do kościoła nie chodzą. Najwyżej 5-7 proc. drzwi są dla księdza zamknięte, niewiele, ale z roku na rok ich przybywa. – Przede wszystkim są to osoby, które od niedawna osiedliły się w okolicy, gdyż pobudowali domy.

Ile ksiądz powinien spędzić w każdym domu? – Co najmniej 15 minut, chyba, że jest jakiś problem, wówczas trzeba zostać dłużej – ocenia ks. Sadkiewicz.

Parafia w Korytowie na Pomorzu ks. Sławomira Kokorzyckiego liczy tysiąc osób. Należą do niej mieszkańcy dwóch wiosek i kolonii. Po kolędzie duchowny chodzi trzy tygodnie. – Nie patrzę na zegarek, jeśli jest to potrzebne, zostaję dłużej, nie spieszę się – mówi.

Na taki luksus nie może sobie pozwolić ks. Mariusz Dronszczyk, proboszcz parafii św. Jadwigi w Rybniku. – Parafię zamieszkuje ponad 22 tys. osób, wraz z wikarymi przechodzimy 200 tras – mówi duchowny. Ale wszyscy starają się spędzić w domu parafian choć kwadrans, a ja zawsze chciałbym być dłużej – zapewnia ks. Dronszczyk. W ciągu lat wypracował metodę – jeśli ocenia, że ktoś potrzebuje wsparcia – wraca do tych ludzi.

Chodzimy od poniedziałku do soboty od 16.30 do 21.30, a jest nas czterech – mówi ks. Stanisław Szlassa, proboszcz Matki Boskiej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie. – W ciągu dnia jesteśmy w stanie odwiedzić ok. 20 domów, poświęcając 12-15 minut w każdym z nich. A coraz więcej ludzi wraca później z pracy. Jeśli chodzi o czas, też mam niedosyt... – dodaje.

Krajobraz po kolędzie

Kolęda pozwala duszpasterzom zorientować się, co się dzieje z ludźmi, co ich martwi i cieszy. Jaki obraz współczesnych Polaków wyłania się z tych spotkań? – Ks. Szlassa twierdzi, że dostrzega wielki dynamizm zamieszkania – zwłaszcza w blokach wciąż zmieniają się mieszkańcy – studenci lub młode małżeństwa, które przyjechały do stolicy „za chlebem”.

– Mam o wiele lepsze rozeznanie niż Urząd Pracy – twierdzi ks. Kokorzycki, który wie, kto pracuje, kto jest na bezrobociu, a kto wyjechał za granicę. Z wiosek, leżących na terenie jego parafii ludzie wyjechali do Dublina, Edynburga, czy Sewilli. Najważniejsze pytania proboszcza to, czy dorośli mają pracę i czy dzieci się uczą. Duchowny jest wyjątkowo konsekwentny w naleganiu, by młodzi się kształcili. Tłumaczy parafianom, że to jedyny sposób, by młodzi zapewnili sobie lepszy start w życiu. Dla nich założył Ośrodek Wspierania Rodziny, który funduje stypendia. Obecnie korzysta z nich 17 osób – 8 z nich studiuje, 9 uczy się w liceum. – Mamy nawet stypendystę w Tarnowie – informuje ksiądz.

Abp Zimoń twierdzi, że także dzięki kolędzie dostrzegł polepszenie nastrojów na Śląsku. To już nie czasy transformacji, gdy ludzie byli przerażeni, gdyż tracili pracę, kopalnie były zamykane, a nie wiedzieli, co dalej robić. – Nie ma już przygnębienia, jest mniej chaosu, ludzie są spokojniejsi, jest w nich więcej optymizmu. Problemem są wyjazdy zarobkowe, zwłaszcza jednego z małżonków, liczne „eurosieroty”, które zostały w Polsce z dziadkami lub jednym rodzicem, tęsknota za najbliższymi.

Delikatna sprawa kopert

Jeden z księży wspomina, że kiedyś na progu mieszkania powitał go okrzyk: Przyszedł pan po kopertę, co? – Mimo tego wszedł i rozmawiał z gospodarzem do północy. I koperty nie wziął. To drugi, najczęściej wysuwany przez wiernych zarzut – ksiądz przychodzi po „kasę” i po otrzymaniu jej szybko wychodzi. – Trzeba uszanować wolę wiernych i przyjąć ofiarę, jeśli chcą ją złożyć – mówi ks. Dronszczyk. Przyznaje, że jeśli oceni, że rodzina nie jest zamożna, stara się pieniędzy nie brać.

– Bardzo często koperta otrzymana w jednej rodzinie ląduje jeszcze tego samego dnia w innej, ubogiej – zapewnia abp Zimoń.

– To ma być całkowicie dobrowolna ofiara, nie wolno się o nią upominać, nie może być cienia presji na gospodarzy – stwierdza ks. Sadkiewicz. Wikarym, którzy pracują w parafii przypomina, że jeśli rodziny są biedne, „kategorycznie nie bierzemy”.

Bp Dajczak zwraca uwagę, że kwestie związane z pieniędzmi, są zawsze delikatne. Jego zdaniem na temat bogactwa Kościoła krążą obiegowe opinie, przeważnie nieprawdziwe, gdyż sytuacja materialna duchownych w naszym kraju jest bardzo zróżnicowana. W wielkomiejskich parafiach sytuacja materialna księży jest inna, inna jest na wsi, zwłaszcza wówczas, gdy nie mają katechezy w szkole. Wówczas ratują się pieniędzmi, otrzymanymi na kolędzie, kupują za nie opał na zimę.

– Utrzymanie księdza jest warunkiem utrzymania parafii – przypomina biskup. W jego diecezji zaczęto się zastanawiać, czy nie zacząć scalać kilku parafii w jedną, gdyż wielu księży na wsi nie ma na zaspokojenie podstawowych potrzeb, kupienie opału na zimę, utrzymanie kościoła, remonty plebanii.

Oczywiście, koperta nie musi być, ludzie sami powinni ocenić, czy i ile mogą dać, a ubogie rodziny nie powinny czuć z tego powodu dyskomfortu – twierdzi bp Dajczak. Nigdy nie spotkałem się ze skargą, że jakiś ksiądz domagał się pieniędzy. Jeśli są jakieś żale, dotyczące kolędy to te, że poświęcają wiernym za mało czasu – stwierdza bp Dajczak, że ksiądz wpada – i zaraz wypada.

Zachować zmieniając

– To bardzo wyczerpujący czas dla nas księży – wyznaje ks. Dronszczyk. Zwłaszcza dla tych, którzy są katechetami w szkole. Zaraz po skończeniu zajęć szybko jedzą obiad i ruszają po domach. Wracają późnym wieczorem.

Abp Zimoń przypomina, że zwyczaj odwiedzania parafian spotkać można jeszcze w Bawarii, ale to jeden ze specyficznych rysów polskiego duszpasterstwa. – Może wzięło się to z kultury szlacheckiej, może pochodzi od zapraszania duszpasterza do domu – zastanawia się metropolita. – Trzeba ten zwyczaj modyfikować, ale w żadnym razie nie wolno z niego rezygnować – przekonuje.

Jakie zmiany warto sprowadzić? – Ks. Szlassa wspomina, że w poprzedniej parafii na warszawskich Stegnach, kolęda była rozciągnięta na kilka miesięcy. – Zaczynaliśmy w październiku, kończyliśmy w kwietniu – wspomina. Zwraca uwagę, że dzięki temu ksiądz nie musi rezygnować z innych obowiązków duszpasterskich. – Obecnie zawieszamy dyżury w kancelarii, spotkania z grupą oazową, Neokatechumenatem, Odnową w Duchu Świętym. Z punktu widzenia wspólnot parafialnych jest to „martwy miesiąc” – wyjaśnia.

Bp Dajczak proponuje, by podsuwać parafianom temat rozmowy i wysłuchać, co mają do powiedzenia, co ich porusza.

Mimo tych uwag księża bardzo cenią te wizyty. Wszyscy podkreślają, że wiedza, jaką zdobywają, warta jest trudu i zmęczenia. – Zawsze po kolędzie uzbiera się grupa dorosłych do bierzmowania, niektóre pary decydują się na ślub – mówi ks. Szlassa. Chodzenie po domach pokazuje, jak duży jest głód księdza – dodaje.

Wierni bardzo cenią te wizyty. – W małych śląskich miejscowościach do dziś wierni biorą dzień urlopu, by spokojnie podjąć księdza – mówi abp Zimoń. W idealnie wysprzątanych mieszkaniach odświętnie ubrana rodzina czeka na kapłana.

Jeden z warszawskich księży wspomina, jak w czasach PRL na osiedlu, zamieszkałym przez milicjantów i oficerów ludowego wojska, przywitał go mężczyzna z odbezpieczonym rewolwerem. – Wszedłem do mieszkania. Po kilku godzinach okazało się, że ta rozmowa była mu bardzo potrzebna, a przecież do kościoła by nie przyszedł.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wizyta duszpasterska: po pierwsze – usiąść
Komentarze (39)
A
ANITA
20 stycznia 2010, 22:43
TELEWIZOR BYŁ WYŁACZONY.KSIADZ WIDOCZNIE KIBIC POPROSIŁ O WŁACZENIE.SA KSIEZA ,NAPRAWDE Z POWOŁANIEM NIE MÓWIE O WSZYSTKICH ,BO W MOIM ZYCIU PRZEWINEŁO SIE WIELU WSPANIAŁYCH DUSZPASTERZY I DLATEGO TAKIE ZACHOWANIE BYŁO DLA MNIE CONAJMNIEJ NIESTOSOWENE..ALE JAK SŁYSZE TO TERAZ JEST TO PROCEDER STOSOWNY CZESTO.KSIADZ KONTRA SZACUNEK DLA CZŁOWIEKA.
A
Aura
19 stycznia 2010, 09:29
Anito, czy ksiądz sobie włączył u Was telewizor na skoki narciarskie? Bo jeśli nie.. to mogło być tak, że podczas modlitwy chcąc nie chcąc zwrócił uwagę na włączony telewizor (choć na czas wizyty powinien być chyba wyłączony skoro ksiądz to ważny dla Was gość..) i może nie chciał przeszkadzać a uprzejmie podzielić Wasze zainteresowanie skokami..
J
joan
18 stycznia 2010, 22:45
Anito, a gdyby jakiś ksiądz opowiedział, jak niemile go przyjęto w jednym z domów i że to dowód na to, jak wierni traktują kolędę i żeby się nie dziwili kiedy on już do nikogo więcej nie przyjdzie- nie poczułabyś się skrzywdzona taką oceną? Nikt nie twierdzi, że każdy ksiądz właściwie odnajduje się na swojej drodze życiowego powołania. Pewnie wielu z odwiedzających portal mogłoby podać z kolei bardzo pozytywne przykłady właściwie odbytych wizyt. Może trzeba było temu księdzu na miejscu powiedzieć, że nie odpowiada Wam taki przebieg wizyty i , że liczyliście na rozmowę.
A
ANITA
18 stycznia 2010, 22:32
WITAM.KSIADZ PO KOLENDZIE IDZIE Z BOGIEM.MODLTWA I ROZMOWA JEST CELEM WIZYTY.A CO POWIEDZIELIBYSCIE ,GDYBY KSIADZ PO MODLITWIE ZACZOŁ OGLADAC SKOKI NARCIARSKIE ?ROZMOWY W SUMIE ZADNEJ,TYLKO ZAPYTANIE CZY ZAMAWIAMY MSZE.A KOPERTA OCZYWISCIE WZIETA.W TAKIEJ SYTUACJI MOIM ZDANIEM KSIADZ POPEŁNIŁ GRZECH ,BO POTRAKTOWAŁ PRZYJMUJACYM CONAJMIEJ OBRAZLIWIE,WIEC NIE DZIWCIE SIE ZE CORAZ WIECEJ LUDZI ZAMYKA DRZWI PRZED KSIEDZEM ,ALE NIE BOGIEM..
Alicja Snaczke
12 stycznia 2010, 17:28
Wizyta duszpasterska, jak każda wizyta, powinna przebiegać w atmosferze świątecznej: życzliwość, zrozumienie uśmiech. A czas nam dany, najlepiej wykorzysać. Skoro to spotkanie następuje, to znaczy, że tego chcemy. nie jest tak ważne, ile trwa, ale co mamy sobie do powiedzenia. Modlitwa wspólna przede wszystkim. Ksiądz odwiedza by, w imię Pana Boga, błogosławić mieszkańcom.  Sprawa "kopert" wg mnie jest zwyczajna ofiarą. Po co o tym dyskutować.
P
prow.
12 stycznia 2010, 17:19
Leszku !        A może to Ty jesteś tym znudzonym Księdzem?Jesteś jakiś nerwowy,do wszystkich masz jakieś ale.Więcej cierpliwości,skupienia przy prawidłowym czytaniu postów.Spokoju.Żegnam. Prowin.
L
leszek
12 stycznia 2010, 16:04
Leszku, napisałam, że mój mąż jest wyznwcą innej religii, a nie niewierzący. Dla mnie to ważna różnica. Fakt, przepraszam za swój błąd.
L
leszek
12 stycznia 2010, 14:50
Nie wiem kto zachowuje się jednak ładnie... ten szkalowany przez prowincjusza ksiądz czy ten prowincjusz szkalujący księdza? Ja zachowuję się ładnie (w odpowiedzi na Twój zarzut) tylko akurat nie miałam polskich znaów. OK, dzięki, teraz poskładałem to sobie. Zachowujesz się ładnie, wręcz wzorowo, przyjmując życzliwie księdza po kolędzie, i nawet Twój niewierzący mąż bierze w tym udział. Nieładnie to bez powodu zarzuciłaś księdzu uogólnianie, zwłaszcza że przecież po przykładzie negatywnym napisał że są też i inni parafianie.
J
joan
12 stycznia 2010, 14:48
to było do Leszka
J
joan
12 stycznia 2010, 14:27
Nie wiem kto zachowuje się jednak ładnie... ten szkalowany przez prowincjusza ksiądz czy ten prowincjusz szkalujący księdza? Ja zachowuję się ładnie (w odpowiedzi na Twój zarzut) tylko akurat nie miałam polskich znaów.
12 stycznia 2010, 14:25
~prowincjusz: na podstawie kilku zdań napisanych na forum nabierasz pewności o motywacjach i charakterze danej osoby? Jakoś nie sądzę, abyś miał aż taki dar poznania.
L
leszek
12 stycznia 2010, 14:23
do Leszek                   No właśnie;"nóż się w kieszeni otwiera",wspaniałe powiedzenie,akurat pasujące do znudzonego  księdza.Coraz bardziej nabieram pewności o zarozumialstwie Księdza i Jego pogardzie normalnymi ludżmi.Tyle. Prowincjuszu, ciekawe na jakiej podstawie coraz bardziej nabierasz tej pewności. Przecież ten ksiądz nie odezwał się więcej. Nabierasz pewności bo okazuje się że zupełnie bez powodu obrażasz go swoimi zupełnie bezzasadnymi osądami? No to dziękuję Ci za w/w wypowiedź. Bo jest ona dla mnie jedynie potwiedzeniem tego że Twoje wypowiedzi kompromitują Ciebie a nie tamtego księdza.
P
prowincjusz
12 stycznia 2010, 13:46
do Leszek                   No właśnie;"nóż się w kieszeni otwiera",wspaniałe powiedzenie,akurat pasujące do znudzonego  księdza.Coraz bardziej nabieram pewności o zarozumialstwie Księdza i Jego pogardzie normalnymi ludżmi.Tyle.
P
Petre
12 stycznia 2010, 10:26
Moim zdaniem duzo zalezy od ksiedza, jego stosunku do ludzi. Jak ksiadz jest osoba zamknieta w sobie, to chocby i byl najbardziej moralna osoba na planecie to i tak koleda moze pozostawic niesmak. Osoba duchowna nie moze sie zamykac na ludzi, nawet na tych, ktorzy zyja nie do konca zgodnie z naukami Kosciola. Duzo rowniez zalezy od umiejscowienia i wielkosci prafii, w przypadku mniejszych mozliwy jest osobisty kontakt, co duzo ulatwia. Generalnie moim zdaniem artykul opisuje jak koleda powinna wygladac, Pozdrawiam
L
leszek
12 stycznia 2010, 09:55
Ja mysle Leszku ze zachowuje sie jednak ladnie. U mnie podczas wizyty jest zawsze o czym rozmawiac i to na pewno dluzej niz 15 minut. Nie wiem kto zachowuje się jednak ładnie... ten szkalowany przez prowincjusza ksiądz czy ten prowincjusz szkalujący księdza? No i nadal nie wiem o co chodzi z ta Holandia. Bo ja zrozumialam, ze to powod dla ktorego oni maja maly kontakt z parafia i Ksiedzu przykro z tego powodu. Ale jezeli chodzi - jak Ty interpretujesz- tylko o problem braku wiezi z parafia to po co ta Holandia? Czy wtedy wina za brak zainteresowania parafia jest wieksza? Chyba raczej nie- bo na pewno trudniej o kontakt kiedy mieszka sie za granica. Ksiądz napisał: Pracują w Holandii a z rodzinną parafią łączy ich tyle, co mnie z Bangladeszem Więc skoro napisał ''łączy ich'', to wg mnie moje stwierdzenie o braku więzi trudno nazywać interpretacją. To raczej te Twoje stwierdzenie że ''oni mają mały kontakt'' jest pewną interpretacją. A ta Holadnia była podana jako bezpośrednia przyczyna! I właśnie o to chodzi że pracując za granicą trudniej o kontakt z parafią. Gdyby nie napisał że pracują w Holandii, to wyszłoby na to, że choć mieszkają obok kościoła to go olewają. Tak czy inaczej,księdzu nie było przykro że pracują, i to w Holandii, ale że nic ich nie łączy z parafią. Właściwie to ten ksiądz nawet nie zgłaszał pretensji do tych ludzi że nie mają kontaktu, ale przedstawiał pewien stan: parafianie nie są związani z parafią. Nie, nie mam uprzedzen. Ale mowie to co mysle- nie kieruje sie tym, zeby zawsze bronic naszych bez wzgledu na to co mowia i robia. Oczywiscie Ksiadz wspomnial o pozytywnych wyjatkach ale z calej wypowiedzi mozna wyczuc jakies zniechecenie i negatywny obraz parafian. Tu zgoda, daje się wyczuć zniechęcenie i pewien negatywny obraz CZĘSCI parafian.
L
leszek
12 stycznia 2010, 09:34
"Bardzo często koperta otrzymana w jednej rodzinie ląduje jeszcze tego samego dnia w innej, ubogiej"... często czyli w dziesiątych promila. kirko, a jakżeś to wyliczył?!?
K
kirko
12 stycznia 2010, 00:14
"Bardzo często koperta otrzymana w jednej rodzinie ląduje jeszcze tego samego dnia w innej, ubogiej"... często czyli w dziesiątych promila.
K
kapłan
12 stycznia 2010, 00:07
Witam, cieszę się tak ożywioną dyskusją w sprawie wizyty duszpasterskiej. Jesten księdzem od 19 lat i bardzo rzadko, bardzo... spotkałem się ze złym potraktowaniem w czasie kolędy. Doskonale wiem, że jest to wizyta która wykracza poza to co ludzkie. W słowach modlitwy przywołujemy Bożą obecność, prosimy o błogosławieństwo i uwolnienie od wszelkiego zła. I to jest pierwsza płaszczyzna spotkania, takim widzialnym znakiem jest dla mnie otwartość parafian. Wiem,że Jezus daje nam -kapłnom jak również swoim wyznawcą- klucz do ludzkich serc. Dlatego dla nmie kolęda to przede wszystkim czas odkrywania Bożej obecności w zwykłości ludzkiego życia. W miłości Małżonków, miłości Rodzicielskiej, radości małych dzieci, młodzieńczym poszukiwaniu sensu życia itd mógłbym wymieniać tysiące różnych sytuacji. Wtedy nasuwa się samo dobro tkwiące w ludziach i o nim warto rozmawiać. Jest też czas na wypowiedzenie żalów, samotności,  bezradności,cierpienia,swoich wątpliwości a nawet grzechów. Można to wszystko wypowiedzieć bez nadęcia, bez oskarżeń ...i wcale nie potrzeba wielkiej ilości czasu czy jakiegoś szczególnego nastroju. Potrzeba zaufania... wobec Boga i wobec człowieka. Wszystkie inne sprawy są dodatkiem... dziękuję za te piękne spotkania, gdzie mogę być Kapłanem i dziękuję za tę dobrą bliśkość. 
J
joan
11 stycznia 2010, 23:30
Ja mysle Leszku ze zachowuje sie jednak ladnie. U mnie podczas wizyty jest zawsze o czym rozmawiac i to na pewno dluzej niz 15 minut. No i nadal nie wiem o co chodzi z ta Holandia. Bo ja zrozumialam, ze to powod dla ktorego oni maja maly kontakt z parafia i Ksiedzu przykro z tego powodu. Ale jezeli chodzi - jak Ty interpretujesz- tylko o problem braku wiezi z parafia to po co ta Holandia? Czy wtedy wina za brak zainteresowania parafia jest wieksza? Chyba raczej nie- bo na pewno trudniej o kontakt kiedy mieszka sie za granica. Nie, nie mam uprzedzen. Ale mowie to co mysle- nie kieruje sie tym, zeby zawsze bronic naszych bez wzgledu na to co mowia i robia. Oczywiscie Ksiadz wspomnial o pozytywnych wyjatkach ale z calej wypowiedzi mozna wyczuc jakies zniechecenie i negatywny obraz parafian.
L
leszek
11 stycznia 2010, 23:16
To,iż ludzie patrzą tak czy inaczej czy nie wynika z samej postawy Księdza.Może już na wejściu jest Ksiądz np.bardzo wyniosły.Może warto by zacząć od siebieCoś zmienić.Przecież idzie ksiądz do swoich parafian.Pewno w kościele,kancelarii,czy w szkole jst Ksiądz bardzo zarozumiały,trzeba to zmienić w sobie,zmienić nastawienie do ludzi,być przyjazny ludziom.Chyba że tak jak nasz wikary ,o którym pisałem wcześniej.Trzeba zjednać sobie młodych.Trzeba okazać trochę serca.Powodzenia Wiesz co prowincjuszu, nóż się sam w kieszeni otwiera... - MOŻE warto by zacząć od siebie, coś zmienić; - PEWNIE [...] ksiądz jest bardzo zarozumiały, trzeba to zmienić; - zmienić nastawienie do ludzi, być przyjazny ludziom; - TRZEBA zjednac młodych, okazać serca. W KAŻDYM z w/w stwierdzeń wydajesz obraźliwy osąd o tamtym ksiedzu a nie masz najmniejszych do tego podstaw! Tak, napewno ten ksiądz jest bardzo zarozumiały i powinien to zmienić... Tak, napewno ten ksiądz jest negatywnie nastawiony do ludzi, jest nieprzyjazny ludziom i to też powinien zmienić... Tak, napewno ten ksiądz nie okazuje serca ludziom, być może nawet wcale nie ma serca, i też oczywiście powinien to zmienić... I dobrze że podpowiadasz bo sam pewnie w życiu by na to nie wpadł, że powinien sobie zjednać młodych... A jak już przestanie być takim wyniosłym, negatywnie nastawionym do ludzi, nieprzyjaznym, bez serca, to napewno okaże się że jego parafianie znają nie tylko Ojcze nasz, i zyją ze sobą wyłącznie po ślubie, a nawet jak jeżdżą do pracy do Holandii to są tak silnie związani z parafią że aż przebiebrają nogami z radości jak ksiądz po kolędzie ma chodzić, bo nareszcie będą mogli sobie pogadać... ;-(
L
leszek
11 stycznia 2010, 23:01
Ale Ksiądz też nieładnie uogólnia. Po co z taką ironią, że niewartościowi, że pracują w Holandii- może inaczej nie da rady, proszę zozumieć, że nie zawsze wyjazd do pogoń za pieniądzem, dla niektóych to pogoń za normalnością. Joan, przeczytaj jeszcze raz, ale uważnie, bez żadnych uprzedzeń. W ŻADNYM miejscu tamten ksiądz nie napisał że niewartościowi! Nie wyrażał również pretensji o to że pracują w Holandii! Weź przeczytaj całe zdanie: 5. Z ludzmi młodymi coraz to trudniej o jakiś dialog. Żyją sobie bez sakramentalnego związku. Pracują w Holandii a z rodzinną parafią łączy ich tyle, co mnie z Bangladeszem! A więc ksiądz stwierdza, że pracują w Holandii i nic ich nie łączy z rodzinną parafią. Stwierdzasz że ksiądz nieładnie uogólnia? A niby to w którym miejscu? Bo wg mnie to Ty zachowujesz się bardzo nieładnie stawiając zarzuty bez pokrycia! Już w kolejnym zdaniu ksiądz mówi: Oczywiście nie wszyscy są tacy skostniali. Trafiają się wartościowe Rodziny. Tu, zgadzam się z przedmówcami, można rozmawiać nawet do północy. Czyżby wg Ciebie to było właśnie to uogólnienie?!? :-(
11 stycznia 2010, 22:34
A jeszcze dopowiem. Mam pewną znajomą, z którą kiedyś się nawet bliżej przyjaźniłam. Teraz widujemy się raz na kilka miesięcy, zwykle przelotnie. No i gdy pada pytanie "Co u ciebie?" to w zasadzie nie wiadomo co odpowiedzieć. Nie da się. Trochę tak samo jest z kolędą. A może nawet gorzej. Kontakt ksiądz-parafianin raz na rok. Co tu powiedzieć? Jak zareagować? Chciałoby się czegoś więcej, ale po prostu brak relacji. Więc jest nerwowo po obu stronach, oczekiwania spłycają się. Stąd nieporozumienia przy wręczaniu koperty. Żeby nawiązać relację trzebaby dłuższego kontaktu. Nieszczęściem są duże parafie. Moja liczy (po sporym okrojeniu 2 lata temu) kilkanaście tysięcy parafian. Więc nawet uczestnicząc w nabożeństwach parafialnych pozostaje się anonimowym i nie ma szans na relację z duszpasterzami. Pomimo wszystko szkoda by było rezygnować choćby z tej raz_na_rok komunikacji kolędowej. Gdybym nie spotykała mojej znajomej raz na jakiś czas, przestałaby właściwie dla mnie istnieć. A tak wciąż mamy szansę na powrót do przyjacielskich stosunków. Właśnie... może się z nią umówię na pogadanie przy kawie...
11 stycznia 2010, 21:46
Współczuję księdzu. Ja sobie wyobrażam kolendę jako wyjątkowo nudne zajęcie. Chodzić przez paręgodzin, 6 dni w tygodniu, od mieszkania do mieszkania i wszędzie zdawkowe rozmowy. Jednak z drugiej strony, czyli od strony odwiedzanych, wiem, że ludzie bardzo oczekują tej wizyty duszpasterskiej. U mnie w bloku zawsze było wśród sąsiadów spore poruszenie podczas kolędy. Ludzie trochę się boją, trochę mają nadzieję na głębszy kontakt. Jednak te 15 minut wizyty w sumie na wiele nie pozwala i pozdostaje rozczarowanie. Myślę, że można traktować te wizyty jako moment otwarcia - daje się parafianom możliwość  nawiązania jakiegoś kontaktu z Kościołem, z Jego przedstawicielem w osobie księdza. Może nielicznym, ale raz na jakiś czas tacy się znajdą. Tak jak ziarno, które jeśli padnie na podatny grunt, zaowocuje. Choć większość zasiewu idzie (tymczasem) na marne.
P
Prowinjusz
11 stycznia 2010, 21:42
Do Ksiądz.                 Przyznaje Ksiądz iż sam nie lubi kolędy.To,iż ludzie patrzą tak czy inaczej czy nie wynika z samej postawy Księdza.Może już na wejściu jest Ksiądz np.bardzo wyniosły.Może warto by zacząć od siebieCoś zmienić.Przecież idzie ksiądz do swoich parafian.Pewno w kościele,kancelarii,czy w szkole jst Ksiądz bardzo zarozumiały,trzeba to zmienić w sobie,zmienić nastawienie do ludzi,być przyjazny ludziom.Chyba że tak jak nasz wikary ,o którym pisałem wcześniej.Trzeba zjednać sobie młodych.Trzeba okazać trochę serca.Powodzenia
J
joan
11 stycznia 2010, 21:40
Ale Ksiądz też nieładnie uogólnia. Po co z taką ironią, że niewartościowi, że pracują w Holandii- może inaczej nie da rady, proszę zozumieć, że nie zawsze wyjazd do pogoń za pieniądzem, dla niektóych to pogoń za normalnością. Ja też jestem na emigracji i tutejszy ksiądz nie szufladkuje nas i nie ocenia. Każdy podejmuje decyzję, którą uważa za słuszną dla swojej rodziny i nie nam to oceniać. Mieszkałam już w wielu miejscach a zatem i w wielu parafiach- zazwyczaj wszyscy narzekali że ksiądz wpada tylko na chwilę. Na pewno są też tacy, którzy przyjmują wizytę z przyzwyczajenia, wstydu przed sąsiadami itd. ale pewnie i niektórzy księża trochę "odwalają" robotę. Jak u Księdza w parafii takie "zainteresowanie" kolędą to może wprowadźcie jak w niektórych kościołach- kolęda tylko na zaproszenie, tzn. nie ma chodzenia po domach z pytaniem: "czy przyjmujecie", bo wtedy ludzie na odczepnego mówią "tak" a kiedy trzeba pójść i zgłosić to pójdą tylko ci naprawdę zainteresowani. Tylko że wtedy nie traficie do tych niezdecydowanych, któym może taka rozmowa byłaby potrzebna.
K
ksiądz
11 stycznia 2010, 20:53
Nie lubię kolędy. Jestem księdzem i z każdym rokiem coraz to bardziej zaczynam odczuwać wstręt do kolędy. Dlaczego? 1. Ludzie patrzą na ciebie rzeczywiście jak na tego, który przychodzi tylko po kasę. 2. Wiekszość z nich zna tylko modlitwę Ojcze nasz. Nie śpiewa kolęd. Stoi jak kołki i patrzy. 3. Gdy podejmuję jakiś temat rozmowy, padają odpowiedzi: tak, nie, dobrze. Poprostu nie ma z kim rozmawiać i to w dodatku minimum 15 min. 3. Gdy lekko się poruszę, wszyscy stają, dając tym samym znak bym sobie poszedł. 4. Ofiary, które wierni składają podczas kolekty pokolędowej (w diecezji opolskiej nie zbieramy po domach) są poprostu żałosne (20-50 zł raz na dwa lata na utrzymanie parafii i kościoła). Gdy jest zbiórka, większość ludzi idzie gdzie indziej na mszę św. lub zostaje w domu. 5. Z ludzmi młodymi coraz to trudniej o jakiś dialog. Żyją sobie bez sakramentalnego związku. Pracują w Holandii a z rodzinną parafią łączy ich tyle, co mnie z Bangladeszem! Oczywiście nie wszyscy są tacy skostniali. Trafiają się wartościowe Rodziny. Tu, zgadzam się z przedmówcami, można rozmawiać nawet do północy. Jednak z każdym kolejnym rokiem ubywa ludzi wartościowych, interesujących się życiem Kościoła. Może media mają tu istatną rolę do odegrania, może klimat w jakim obracają się ludzie. Nie wiem. Jako księżą staramy się blisko parafian. Nie przynosimy im wstydu. Nie kasujemy dla zysku. Nie udajemy wielkich przedsiębiorców itd. Mimo to jest coraz smutniej na kolędzie i raczej nie zapowiada się lepiej.
J
joan
10 stycznia 2010, 21:42
Bezradny, a mój mąż jest wyznawcą innej religii i nie przeszkadza mu to przyjąć księdza. Panowie zawsze mile pogadają. Jaki to problem? Nie możesz po prostu potraktować księdza jak gościa? Dlaczego to miałaby być szopka, taka wizyta? Chyba żona nie zmusza Cię abyś się modlił i udawał wierzącego? My zawsze mówimy, że mąż nie jest katolikiem.
P
Petre
10 stycznia 2010, 21:25
@bezradny Mieszkanie to dobro wspolne tak wiec toroche ciezko........, ale skoro mowisz, ze szanujesz poglady innych to uszanuj poglady twojej zony i pozwol jej praktykowac jej wiare. Co nie zmienia faktu, ze jest to niezreczna sytuacja......ale jesli juz naprawde niechesz tego ogladac to zawsze mozesz obtrabic szybka ewakuacje z domu w czasie wizyty
B
bezradny
10 stycznia 2010, 21:06
jak mam postąpić? Od pewnego czasu nie wierzę w żadnych Bogów. Moja żona chodzi od czasu do czasu do kościoła i bardzo się denerwuje na mnie jak jej mówię że nie chcę przyjmować księdza w domu bo to obłuda. Jak postąpić żeby nie zranić uczuć zarówno księdza jak i żony? Powiedziałem że nie będę uczestniczył w tej szopce, na co ona bardzo się zdenerwowała. Ale w końcu i ja jakieś uczucia mam i dlaczego nikt nie chce ich szanować? Szanuję poglądy innych, inaczej nie wszedł bym na ten portal.
G
Gog(h)
10 stycznia 2010, 20:59
prowincjusz. .....masz doskonałą okazję, żeby jemu to powiedzieć....i spokojnie zmienisz login - metropolia
R
realista
10 stycznia 2010, 20:16
@Prowincjusz Trudno cokolwiek powiedziec zwlaszcza, ze tacy ludzie maja jak powiedziales dosc sporo osbistego "uroku". Moim zdaniem nie ma wiekszego sensu powtarzanie roznego rodzaju oskrzen, trzeba przwinienia zebrac do "kupy" przedstawic je w calosciowy sposob plus przedstawic ewntualne szkody dla wspolnoty i poslac do Kurii, tylko ze jak juz tam idziesz to trzeba miec jakies dowody plus ewentualne osoby, ktore by Cie wsparly. Rozne Kurie maja swoje strony tam chyba tez mozna anonimowo zglosic swoje zastrzezenia...
P
Petre
10 stycznia 2010, 19:34
@ad-amm W pewnym sensie masz racje momentami w duzych parafich traci sie osobisty kontakt...Tylko, ze odnosi sie to ogolnie do realacji miedzyludzkich im wieksze miasto tym te relacje slabsze mimo wiekszej gestosci zaludnienia. Ja mieszkam 2 lata w bloku w Warszawie i szczerze mowiac nie znam nawet imon moich sasiadow z pietra, ktorych widze prawie codziennie, jedynie zwyczajowe, ale puste "dzien dobry". W korporacji, ktorej pracuje, jesli chce cos gdzies zglosic to zanim spytaja sie o moje imie i nazwiskoto najpierw musze podac moje id (czyli 7 cyfrowy numerek) pozniej imie jest wlasciwie zbedne.........
P
Prowincjusz
10 stycznia 2010, 18:17
Mieszkam w niewielkim,ale w bardzo znanym mieście.Kolęda w moim domu to jeszcze jeden świąteczny dzień.Tylko pojawiło się niewielkie ale.Jest w parafi jeden za bardzo przedsiębiorczy wikary.Wszystko załatwi,zrobi,wydrukuje kalendarz,wyda książkę,zorganizuje pielgrzymkę.Umie oczarować proboszcza.Chodzący ideał.No właśnie.Nic bez własnego zarobku.Pielgrzymka dwa razy droższa jak w biurze podróży,a nieświadomi parafianie to kupią.To przecież wyjazd za granicę.To musi tyle kosztować.Chodząc po kolędzie,ów wikary naciąga jak może:a to proboszcz żąda by płacić za mieszkanie,gaz,prąd,wyżywienie.Wyłudza jak mu się coś spodoba,wykupje w mieście ziemię,a nawet .Nie mogę więcej pisać.Robi to co nie przystoi księdzu.Wstydzę się za niego.A proboszcz to chyba udaje że nic o tym nie wie.Tak został oczarowany.Czyż nie lepiej dla uspokojenia ludzi nie byłaby zmiana parafii.I właśnie ten kapłan ma być u mnie po kolędzie.Czy przyjąć i jak przyjąć?
9 stycznia 2010, 20:32
Mary, nawet jak nie ma wizyt w Twojej parafii w Liverpoolu - możesz zaprosić księdza na kawę i ciacho, albo obiad. Kto wie - może się ucieszy :)
A
ad-amm
9 stycznia 2010, 20:17
Obecne kolędy mają coś z" inwentaryzacji zasobów ludzkich" a nie duszpasterskeij wizyty.Jak kiedyś mieszkałem na wsi zawsze był ten sam fajny ksiądz przez wiele lat którego dobrze znałem. Teraz mieszkam w 50tys mieście , co roku przychodzi inny kapłan którego najczęsciej słabo kojarzę, bo w parafii ciągła rotacja. Czuję się jak kurczak do przerobu na fermie a nie człowiek.
:
:)
9 stycznia 2010, 17:48
a ja mam zawsze szczęście i kolęda jest zawsze miłym spotkaniem. modlimy się a potem siadamy przy stole (bo przecież trzeba czymś gościa poczęstowac). rozumiem, że ksiądz może wszedzie być czestowany, więc nie nalegam aby sobie jeszcze dokladał. zawsze staram sie ,żeby była jakaś sałatka i coś słodkiego (jeden ksiądz wybiera słone, drugi słodkie). miło sobie potem porozmawiamy, czasem dodam jakąs uwage i tyle. jak jestem w stanie dołożyć sie do wydatków parafii, daje coś w kopercie (przeciez to moja parafia). kolęda jest zawsze u nas miłym wydarzeniem i czekamy na nią co roku. wymaga delikatności z jednej i drugiej strony ale także otwartości parafian. ( na pytanie co u was słychac nie mozna odpowiedzieć :dobrze. trzeba cos o sobie powiedziec, przeciez to po prostu miła rozmowa. pozdrawiam
Jacek Ż
9 stycznia 2010, 17:02
U mnie po Kolędzie,przynajmniej od kilku lat,zdarza sie "coś dobrego". Pozytywna zmiana w życiu lub w domu.Dlatego po wczorajszej Wizycie już czekam na...
P
Petre
9 stycznia 2010, 16:46
I don't pray to often, but for this I can pray.
MF
Mary Fenerty
9 stycznia 2010, 16:16
The parishioners are extremely lucky to have a visit from a Priest.  This used to be the case in the Archdiocese of Liverpool, UK, not anymore.  For the last 30 years no Priest visits the parishioners at home.   There is a shortage of Priests.  Churches are closing all the time..soon there will be no Priests and no parishioners and no faith left.  Please pray for vocations for the Archdiocese of Liverpool.