Wylewajmy lek miłosierdzia na krwawiące rany

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Potrzebna jest mądra ręka Boga. Ręka, która leczy i pociesza, która uzdrawia i głaszcze. I która wylewa lek miłosierdzia na krwawiące rany.

Wydaje mi się, że z debaty publicznej, a także ze spotkań osobistych z licznymi wiernymi wyraźnie wyłania się powracające pytanie: czego można spodziewać się po Synodzie poświęconym rodzinie i Jubileuszu Miłosierdzia? Odpowiedź jest prosta i jest zawsze taka sama: nie czekamy na kongres partii czy zawody sportowe, w których należy się spodziewać, że ktoś wygra wybory czy rozgrywkę.

Oczekujemy natomiast z "prawą wiarą i niezawodną nadzieją" - jak mówił św. Franciszek, kiedy modlił się przed Ukrzyżowanym - że działanie Ducha Świętego będzie inspirowało ojców synodalnych w ich rozeznawaniu pasterskim na tej "wspólnej drodze", jaką jest Synod, jak i wszystkich ludzi dobrej woli w tym roku łaski.

Również dlatego, że pytanie, jakie należy sobie postawić, jest inne: jakie owoce przyniesie w życiu każdej osoby, nie tylko w życiu Kościoła, to wyjątkowe zestawienie Synodu poświęconego rodzinie i Jubileuszu Miłosierdzia? Także w tym wypadku odpowiedź jest niezmiernie prosta: owoce działania miłosierdzia będą widzialne w sposób konkretny, a nie będą jedynie niejasnym przywołaniem ideału.

DEON.PL POLECA

Nie ma bowiem nic bardziej zdumiewającego i dodającego otuchy, jak dotknięcie ręką miłosierdzia Boga. Na przykład poprzez sakrament spowiedzi. Udzielona wszystkim kapłanom na rok jubileuszowy władza "rozgrzeszania z grzechu aborcji tych, którzy się go dopuścili, a ze skruszonym sercem poproszą o przebaczenie", jest chwilą wielce znaczącą, w której odzwierciedla się tysiącletnia mądrość Kościoła.

Odnośnie do tego upoważnienia ze strony Papieża Franciszka niektórzy zakonnicy napisali do mnie listy pełne radości, wyrażając w nich swoje wzruszenie. Radość i wzruszenie, których miałem obowiązek i zaszczyt zaznawać osobiście. Poznałem bowiem kobiety, które płakały przez całe życie. Pewna kobieta opowiadała mi, już jest w niebie, matka czworga dzieci, że w czasach wielkiej nędzy ze względu na swoją rodzinę przerwała dwie ciąże, ale każdego dnia, w każdej chwili myślała z wyrzutami o tych dwóch istotkach.

Spotkałem inne kobiety, które z racji ignorancji uważały, że po zalegalizowaniu przez prawo świeckie aborcji nie ma już grzechu, a zatem, że aborcja została uprawniona także religijnie. I spotykałem też bardzo młode kobiety, które ze łzami opowiadały mi, że zostały zmuszone do aborcji przez towarzysza życia, który później zostawiał je same w bólu i udręce.

Te dramatyczne fakty przenikają niczym ostry miecz wnętrze osoby. Aby usunąć ten miecz, który utkwił między sercem a duszą kobiety, nie wystarczy jednak siła ręki człowieka, lecz konieczna jest, nieodwołalnie, mądra ręka Boga. Ręka, która leczy i pociesza, która uzdrawia i głaszcze. I która wylewa lek miłosierdzia na krwawiące rany.

Głównym obowiązkiem każdej kobiety i każdego mężczyzny jest zatem przybranie właściwej postawy, aby przyjąć to lekarstwo i nie przeciwdziałać jego skutkom przez szereg utrwalonych i przestarzałych schematów myślowych, z egoizmami zakamuflowanymi przez dobre zamiary i z prawdą niekiedy myloną tylko z własną opinią osobistą.

Ostatecznie potrzeba sensu, której osoby doświadczają w każdym czasie, jest źródłem dynamizmu miłosierdzia. Tylko ten, kto się otwiera, może dostrzec i smakować jego piękno.

Gualtiero Bassetti - włoski duchowny katolicki, arcybiskup Perugii od 2009. Papież Franciszek 22 lutego 2014 mianował go kardynałem

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wylewajmy lek miłosierdzia na krwawiące rany
Komentarze (107)
15 października 2015, 21:16
Czy człowiek może przeszkodzić objawieniu się Bożego Miłosierdzia?
14 października 2015, 08:33
Moim zdaniem dziwnie zachowuje się Bóg Jahwe. Tak sobie zmienia zdanie w zależności od tego kto Go reprezentuje. Przez całe wieki czegoś nie wybaczał, po czym w danym roku postanawia dla odmiany jednak być miłosierny i szeroko wybaczać.  Tak naprawdę to się jeszcze okaże kogo będzie inspirował do łaski miłosierdzia a kogo nie. Jeszcze się nie zastanowił dobrze.  Warto byłoby nie czekać, a pomóc Mu rozstrzygnąć tę najwyraźniej trudną dla Niego kwestię miłosierdzia tj. przejąć pełną decyzyjność i odpowiedzialność za jakość swojego życia.
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 08:49
Akurat na twoim przykładzie teza o potrzebie przejęcia pełnej odpowiedzialności za jakość swojego życia duchowego nabiera pełnego wyrazu ukazując jak człowiek ,który odrzucił Boże Miłosiedzie względem siebie może spartolić swe życie duchowe aż do uznania siebie bogiem włącznie.  
14 października 2015, 08:55
Pudło. :) Ale zauważ - ja nie o sobie tutaj piszę, a o Bogu Jahwe, któremu nawołuję, by pomóc.
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 08:57
Ty nawet sobie pomóc nie umiesz.Pomoc potrzebna jest głównie tobie. 
14 października 2015, 09:11
Dobrze, widzę, że chcesz porozmawiać o mnie i jako gorliwy do niesienia pomocy chrześcijanin bardzo chcesz mi pomóc.  W jakim obszarze myślisz, że mógłbyś?
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 09:25
Ależ "miłość" ja ci służę pomocą każdego dnia.Pokazuję ci kim obecnie jesteś a raczej do czego doprowadziło cię antychrześcijańskie szaleństwo.Ty to swymi wypowiedziami potwierdzasz i jednocześnie nie chcesz się do tego przyznać.To dowodzi tezy o twoim duchowej degrengoladzie. 
M
Milosc
14 października 2015, 11:41
Ależ "karmel" w swej służebnej roli, uświadom mi proszę kim obecnie jestem, a się do tego jakoby nie przyznaję. Naprawdę jestem ciekawa, bo to, co powiesz o mnie z całą pewnością będzie dla mnie niesamowitą wiadomością, chrześcijańskim szaleństwem, czymś czego o sobie przecież ja "miłość" wiedzieć nie mogłam. Bo tylko Ty Karmelu znasz całą mnie i wszelkie moje myśli, zapoznałeś się z całym moim doświadczeniem i szedłeś wraz ze mną w moich butach.  Niech Twe słowa przyniosą zbawienny wpływ na całe moje jestestwo. Może to wreszcie one uczynią mnie i wszystkich innych tymi, za których chciałbyś nas widzieć. Kto wie, a nuż one uczynią nas Tobą...? Przy okazji, mając wszelkie podstawy do tak pełnej znajomości innych ludzi, z pewnością wiesz kim jest nas całe siedem miliardów, więc za jednym zamachem powiedz nam wszystkim głośno kim jesteśmy w Twoich oczach. Powiedz też kim Ty jesteś tak dla odmiany, żebyśmy chociaż mieli porównanie i świadomość przepaści pomiędzy Twoją duchowością a  moją rzeczoną degrengoladą. Zamieniam się w słuch, o Karmelu.
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 22:55
Chcesz wiedzieć a jednocześnie kryjesz się za mną i za miliardami.Boisz się prawdy.Kim więc jesteś?Zamieniam się w słuch
14 października 2015, 23:53
Nie Karmelu, Ty się teraz ukryłeś, choć jeszcze kilka godzin temu rzekomo "pokazywałeś mi" kim jestem. Człowiek nie boi się tego, co po prostu dobrze zna. Tak samo nie boi się już niczego kiedy pozna Boga. Wiem kim jestem i niech to wystarczy, a za kogo Ty mnie masz, to Twoja sprawa.
TP
Tomasz Pierzchała
15 października 2015, 00:42
Czy nie myślałaś o zmianie nicku np. na...kłamstwo?
15 października 2015, 07:55
Nie.
KP
Kocham Pana Jezusa
13 października 2015, 15:27
Odmawiam różaniec w intencji zmarłych. Zamówienie usługi i kontakt: kochampanajezusa@gmail.com Odsyłam niezobowiązujący numer konta.
13 października 2015, 15:31
Ale jakiej usługi? Myjesz okna?
13 października 2015, 15:52
Zmarłym potrzebna jest nasza modlitwa.
13 października 2015, 13:32
I na koniec, kto z Was szanownych krytykantów decyzji Papieża Franciszka wie, kto w diecezjach polskich jest obecnie (czyli do 8.12.2015) upoważniony z rozgrzeszania (zdejmowania ekskomuniki) w wypadku grzechu aborcji. Sądzac po dyskusji brak jest wiedzy podstawowej w tym temacie. Szkoda też, iż nikt z redakcji Deonu nie podjąl się wyjasnienia.
13 października 2015, 13:57
Najgorzsze jest serce z kamienia i lodu, nie ma na świecie gorszej rzeczy.
13 października 2015, 14:01
> brak jest wiedzy podstawowej w tym temacie. Szkoda też, iż nikt z redakcji Deonu nie podjąl się wyjasnienia Bingo!
RS
Robert Sliwowski
12 października 2015, 14:21
tak...,,...Miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość...''-,,Dzienniczek sw.Faustyny.
12 października 2015, 06:57
Do krytyków zmiany krótkie pytanie, co jest lepsze, czy jak kobieta, ktora dokonaal aborcji przyjdzie, wyzna swój grzech wyrazajac żal i otrzyma rozgrzeszenie od ksiedza w kościele parafialnym, czy też dalej będzie żyla w grzechu i ekskomunice, bo nie ma odwagi pójśc do "obcego sobie" kościoła, bo uważa, ze jest tak złą osobą, z tak wielkim grzechem, iz czeka ja tylko piekło?
12 października 2015, 07:31
To jest podobnie fałszywa dychotomia jak stwierdzenie co jest lepsze - oddać "karkowi" portfel i nie dostać po mordzie, czy nie oddać i ryzykować dostaniem po mordzie. Pan pomija fakt, że łatwe uzyskanie portfela zachęci "karka" do sięgania po więcej. Rzeczywistość jest systemem naczyń połaczonych, a nie odizolowanych. Notabene - to w kwestiach psychologicznych plecie Pan raczej banialuki. To właśnie pójść i wyspowiadać się do księdza z odległej parafii, którego się nie zna i pewnie nigdy więcej w żyiu nie spotka jest psychologicznie łatwiejsze, niż wyspowiadać się własnemu księdzu wiedząc, że trzeba będzie się z nim przez lata mijać na ulicy, pozdrawiać, przyjmować "po kolędzie" etc.
12 października 2015, 08:15
To nie jest żadna fałszywa dyscośtam, lecz realne życie. Pomijajac totalnie nie trafione porównanie, zauważ, iz i tak kobieta musi wiedzieć, do ktorego spowiednika ma sie udać. Ma dzwonic do kurii i sie tam zapytać? No i nie każdy mieszka w zaisegu kilku kościołow, w moim wypadku pójście do spowiednika "biskupiego" to z 5-10 minut dalej niz do parafii, ale dla bardzo wielu to kilkadziesiat i więcej kilometrów do pokonania.
12 października 2015, 11:26
Które z ułatwień praktykowania aplikowanych przez "aparat" Kościoła przyniósł jakieś pozytywne skutki? Zauważył Pan, żeby np. poluzowanie w kwestii uczestniczenia w hucznych zabawach w czasie postu zaskutkowało wdzięcznością? W przytoczonym tekście padają słowa: > Spotkałem inne kobiety, które z racji ignorancji uważały, że po zalegalizowaniu przez prawo świeckie aborcji nie ma już grzechu, a zatem, że aborcja została uprawniona także religijnie. To doskonała ilustracja poziomu zaniedbań w pracy nad świadomością owieczek. Droga hurramiłościzmu wyłącznie poziom nieświadomości pogłębia.
12 października 2015, 11:40
Piotrze - przykazania kościelne w dodatku lokalne nie sa zadnym porównaniem do aborcji. Zresztą trudno mowić o wdzecznosci za coś, co jest zbędnym juz pomysłem (piatkowe wstrzemięźliwosci, zabawy w poscie etc). Ignoracja kobiety nie wynika na pewno z faktu iz od 8 grudnia będzie więcej upoważnionych ksieży do spowiedzi z grzechu aborcji. Więc znów argument nie trafiony.
12 października 2015, 11:54
Czy sądzisz, że lepiej ograniczyć do papieżą osoby które mogą w tej sytuacji udzielić rozgrzeszenia? To rzeczywiście podkreśli wagę grzechu... De facto to  pytanie głośno postawione kobietom, które dokonały aborcji: Czy chciałabyś dokonać aborcji jeszcze raz? A jeśli nie - to czy żalujesz? Jełśi załuszej to wracaj - my, w tym szczególnym okresie, wychodzimy po Ciebie tak daleko jak możemy...
12 października 2015, 13:48
(1) Odnoszę wrażenie, jabym rozmawiał z Marsjaninem (choć może to ja nim jestem). O co chodzi w tym całym "miłosierdziu ułatwienia rozgrzeszenia"? Pan mnie poprawi jeśli się mylę, ale wedle narracji hurramiłosierdziowców to miłosierdzie jest takim czymś w rodzaju czarodziejskiej różdżki, która sprawia, że dotknięty nim doznawać ma z samej racji otrzymania miłosierdzia jakiejś najlepiej całkowitej przemiany, a przynajmniej głębokiego poruszenia duszy - czegoś w rodzaju opadnięcia kopary: 'o ja ze mnie taka podła świnia, a tu za darmo ktoś mi udzielił milosierdzia', po czym ma następować jakiś rodzaj euforii z racji otrzymania owego miłosierdzia. Staram się wyjaśnić, że takie postrzeganie działania miłosierdzia jest bzdurnym, niczym niepopartym chciejstwem, sprzecznym a wiedzą psychologiczną i z najprostszymi obserwacjami działania ludzkiej natury. Takie obserwacje prowadzą do wniosku, że udzielenie miłosierdzia jest najrozmaiciej interpretowane, pośród których to interpretacji rozpoznanie w udzielającym miłosierdzia 'frajera' nie jest najrzadsze. Idąc dalej IMO chrześcijanin udzielający miłosierdzia powinien zatem dbać, zby to nie był skarb wrzucony w błoto, bo taka sytuacja podpada pod rzucanie pereł przed wieprze, ergo powinien starać się rozpoznawać, czy udzielony skarb zostanie dobrze spożytkowany, a to ma miejsce gdy trafia na odpowiedni grunt, który to grunt tworzy się pracą nad wychowaniem i świadomością owego "gruntu". (1)
12 października 2015, 13:48
(2) Tak w teleekspresowym telegraficznym skrócie, bo oczywiście każde ze zdanie wymagałoby odpowiedniego rozwinięcia. Zatem - czy uważa Pan, że miłosierdzie należy rzucać "byle jak", "byle gdzie", "byle komu" i to jest OK, czy jednak jest to działalność, która powinna starać się jakoś zapewnić, aby w parze z działaniem miłosiernym szły rezultaty działaniu miłosierdzia przypisywane, a które wbrew rozpowszenionemu chciejstwu bynajmniej automatycznie z miłosierdziem nie idą? Moja wypowiedź jest umieszczona w takiej płaszczyźnie, zatem przykład 'ignorancji kobiet' znaczy w nim tyle, co ignorancja obdarowywanego miłosierdziem sprzyja sytuacji "marnotrawstwa" miłosierdzia, a ogólniej - co zawarłem powyżej: z miłosierdziem w parze powinien iść pewien szerszy pakiet działań, aby "szastanie" miłosierdziem na prawo i lewo nie było zwykłym marnotrawstwem. Notabene - 5 warunków dobrej spowiedzi to właśnie przykład takiego pakietu działań, które mają sprawić, żeby do świadomości penitenta dotarła ważność i głębokość aktu, w którym bierze udział. Uważam, że z miłosierdziem sytuacja ma się analogicznie. (2 - koniec)
12 października 2015, 14:35
Owo ułatwienie otrzymania rozgrzeszenia wkomponowuje isę w pewien szerszy pakiet działań o charakterze skutkującym IMO deprecjacją i bagatelizacją wartości miłosierdzia i innych cennych i ważnych spraw. Dać kromkę chleba głodnemu dziecku w Afryce to coś diametralnie innego od dania jej otyłemu dzieciakowi w Europie, który ją po prostu natychmiast wyrzuci w błoto. Na dającym IMO spoczywa odpowiedzialność za starania, aby dar nie został zmarnotrawiony, albo i do czegoś gorszego się nie przyczynił. Nie dostrzegam takiej świadomości w obszarach Kościoła, w których spodziewałbym się ją widzieć, a zamiast niej widzę jakieś ... zdziecinniałe chciejstwo.
12 października 2015, 14:41
Piotrze - podstawowym miłosierdziem dla katolika jest Sakrament Pokuty i Pojednania. I o nim mówimy tutaj. Więc nie wymyślaj własnych interpretacji faktu upoważnienia do udzielania rozgrzeszenia z grzechu aborcji (które to z racji ekskomuniki było pozostawione biskupowi) wszystkim księżom. Bo nikt nie zniósł ani joty z warunków ważności tego Sakramentu. Wróć więc do lektury katechizmu, przeczytaj na czym dokładnie ten Sakrament polega. I skad te warunki sie biorą. Wtedy zrozumiesz, iz akurat w tym wypadku bzdurą jest mówienie o emocjonalnym miłosierdziu. To ze wielu, nie rozumiejących istoty Sakramentu uważa ten fakt za rewolucje, nie oznacza rewolucji, lecz ich ignorancje. To co piszesz o banalizacji, czy sprowadzaniu Miłosierdzia do emocji jest prawdą, ale nie ma nic wspólnego ze sposobem spowiedzi z grzechu aborcji. Natomiast Miłosierdzie marnuje sie bardzo prosto - kolejnym grzechem. A jeszcze jedno, warto zawsze przypominać grzechy przeciw Duchowi Św. One pokazuja czym jest złe spojrzenie na Miłosierdzie.
TP
Tomasz Pierzchała
13 października 2015, 00:04
Zmiana prowadzi do powstania fałszywej świadomości polegajacej na uznaniu grzechu aborcji jako jednego z wielu podczas gdy w istocie jak sam Pan napisał jest on wielkim grzechem zagrożonym realną perspektywą potępienia.Fakt ten winien wyzwolić u grzesznika nie fatalistyczne bierne oczeiwanie na nieuchronny ciąg dalszy lecz głęboką determinację do zmiany obecnego stanu rzeczy.W praktyce podróż do "obcego sobie" kościoła choćby nawet i do Rzymu nie może i nie powinna być dla takiej osoby barierą nie do pokonania.Postawiona alternatywa jest więc fałaszywa, skażona psychologizowaniem a zwłaszcza bagatelizujaca najistotniejszy w tej kwestii problem autentycznego nawrócenia grzesznika.
13 października 2015, 07:44
(1) Na wstępie. Dobrze by było, aby Pan w dyskutowaniu odszedł od maniery przekonania o posiadaniu jedynego poprawnego punktu widzenia na dyskutowane zagadnienie. Pan ma prawo uznawać, że dla dyskutowanego zagadnienia najodpowiedniejszy jest jedynie kontekst K1 i zmienne A, B i C w owym kontekście, a ja mam prawo z jakichś powodów skoncentrować się na kontekście K2 i zmiennych D, E i F. Przedstawiam uczciwie płaszczyznę w której sytuuję problem i Pańskie aroganckie swierdzenie "nie wymyślaj własnych interpretacji" jest nie na miejscu. Pan może nie być zainteresowany dyskutowaniem o aspektach o ktorych piszę, Pan może jest uważać za znikomo ważne, ale Pan nie dysponuje jakiś magicznym "ustalaczem poprawnego zakresu dyskusji" sprawiającym, iż wszystkie inne płaszczyzny rozpatrywania problemu są niewłaściwe. Wywody odnośnie niezniesienia 5 warunków nijak się nie odnoszą do zagadnienień poruszonych przeze mnie. Intencje twórców nijak nie determinują interpretacji odbiorców - intencją może być miłosierdzie, a w odbiorze może ono być rozpoznane jako 'frajerstwo'. Nie ma żadnego znaczenia, czy chodzi tu o spowiedź z grzechu aborcji, czy o jakikolwiek innym akt miłosierdzia. (1)
13 października 2015, 07:44
(2) Pan nie odpowiada mi, tylko popychany manierą pisze o jedynie słusznym zakresie formalności katechizmowej. Nie odnoszę się do poprawności katechizmowej, a do zagadnienia ludzkiej mentalnosci. Pańskie przekonywanie mnie, że formalnie wszystko jest OK i formalnie to jest 'poprawny' uczynek miłosierdzia jeśli chodzi o jego twórców nijak się nie mają do tego, że w zależności od rozpowszechnionej mentalności taki sam akt może zostać całkowicie odmiennie zinterpretowany przez jego odbiorców. Jeśli twórcy nie biorą pod uwagę tego z jakim przyjęciem ich działania się spotkają, to dokładnie taką sytuację opisuje przecież fraza o "rzucaniu pereł przed wieprze". Fraza owa opisuje działanie i jego skutki, a nie intencje rzucających. Nie ma frazy "nie rzucajcie pereł przed wieprze, no chyba, że ową perłą ma być miłosierdzie, to macie niem obdarowywać nie bacząc na to jakie efekty ono pośród obdarowanych wywołuje". Jeśli nie do omawianej sytuacji zalecenie "nierzucania pereł przed wieprze" się odnosi, to do jakiej? To jakiś pusty, nic nieznaczący takścik o niczym? (2 - koniec)
13 października 2015, 08:31
Piotrze - odsyłam Cię do katechizmu nei po to, aby stwierdzić jakąś formalnosc katechizmową, ale po to, abyś dokładnie zrozumiał istotę Sakramnetu Pokuty i Pojednania. Te Twoje obawy jasno pokazuję braki w wiedzy, bo jeżeli uważasz, iz delegowanie wikariusza parafialnego do rozgrzeszania z grzechów aborcji moze być uznana jako "frajerstwo" to widac, jak daleko jesteś od poznania istoty tego Sakramentu. I jeszcze jedno - więksyzm problemem dla banalizacji grzechu aborcji są kobiety, które uciekajac przed swoimi wyrzutami sumienia, przed nawróceniem, rozgrzeszja sie publicznie wypisują publicznie bzdury i banalizując aborcję. Tu "łatwość" (pozorna oczywiscie) rozgrzeszenia powinna pomóc właśnie im. W nawróceniu.
B
Beniamin
13 października 2015, 10:00
Na wstępie. Dobrze by było, aby Pan w dyskutowaniu odszedł od maniery przekonania o posiadaniu jedynego poprawnego punktu widzenia na dyskutowane zagadnien Ha ha ha a I kto to mówi ale się ubawiłem , dzięki za taki dowcip na rozpoczęcie dnia! Naprawdę rzadko zdarza się polemizować z kimś kto tak jak Piotr delektuje się swoją elokwencją, jest zawsze przekonany o swojej racji ba nawet swojej wyższości i oponenta traktuje jak glupka.
13 października 2015, 12:04
Pan oczywiście nie rozumie różnicy pomiędzy narzucaniem zakresu, a prowadzeniem sporu - choćby i ostrego - w ramach zakresu.
13 października 2015, 13:37
Sam sobie muszę odpowiedzieć, w tym co napisałem był pewien pomysl unaoczniajacy brak wiedzy o własnym Kościele. Nie jest bowiem prawdą, iz kobieta (w Polsce, bo w innych krajach moze być troche inaczej) musi opuszczać swoją parafię, aby dokonac rozgrzeszenia z grzechu aborcji.
P
piotr_slowinski
13 października 2015, 13:45
Panie Tomaszu. Pan uporczywie nie mówi do mnie, tylko obok mnie. Jest sobie fabryka leków, opracowała lek, przeprowadziła badania, które dowiodły skuteczności leku, produkcja leku spełnia wyśrubowane normy czystości. Ja się do tego zupełnie nie odnoszę. Ja stwierdzam, że do poprawnego działania leku jest potrzebny zawsze jeszcze jeden element - poprawne zastosowanie go przez pacjenta, a to jest determinowane mentalnością i wiedzą pacjenta. Jeśli pacjent otrzyma maść, którą ma wcierać w łokieć, a zamiast tego ją połknie, to potencjał leku zostanie zmarnowany, jeśli pacjent ma brać 1 pigułkę 3 razy dziennie przez tydzień, a weźmie całe opakowanie leku na raz, to potencjał leku zostanie zmarnowany, albo wręcz zaszkodzi. Obojętnie ila Pan nie napisze pochwał pod adresem procedury produkcji leku i samego leku, to owe pochwały nijak nie odnoszą się do zagadnienia poprawnego jego zażywania przez pacjentów. Natomiast przywodzą one do dyskusji zagadnienie o stanie rozumienia przez producentów leku ważności poprawnej jego aplikacji przez pacjentów i dbania o świadomość i wiedzę pacjentów dotyczącą zażywania leku. W samym tekście kard. Bassetti napomyka o problemie ignorancji i wynikającej z niego błędnej interpretacji prowadzącej do szkodliwych rezultatów. Zestawiając taką obserwację z obserwację kierowania się coraz szerszych obszarów Kościoła na 'ewangelizację' - czyli działania o charakterze zjednywania sympatii emocjonalnej, kosztem 'katechizacji ' - czyli działań o charaketrze przekazywania 'pacjentom' wiedzy o zasadach poprawnego stosowania 'leków', obraz robi się mało ciekawy.
13 października 2015, 14:02
Czasami mam wrażanie, że jest Pan doskonale skatechizowany miałby Pan dziś 6 na świadectwie maturalnym i ma szeroką wiedzę... Ale znacznie lepiej czuje się w dostrzeganiu nakazów Prawa niż dostrzeżeniu, że Jezus je wypełnił.
14 października 2015, 07:53
To nie kwestia osobistych preferencji, a rozpoznawania co w danym momencie jest największym zagrożeniem. Jeśli domowi zagraża zawaleniem spróchniały dach, ale ściany są w miarę zdrowe, to trzeba skupić uwagę na dachu. Gdyby dach był stabilny, a ściany groziły zawaleniem, to i rozkład priorytetów uległby zmianie.
11 października 2015, 22:27
Ostatnie dwa zdania kluczowe.
11 października 2015, 23:11
Czy z tego obficie udzielanego miłosierdzia wynika obfitość nawróceń, czy deprecjacja wartości miłosierdzia (łatwe do zdobycia = mało warte)?
11 października 2015, 23:16
Potrzeba rodzi dar.
11 października 2015, 23:24
Czyja potrzeba to widać dopiero po owocach.
11 października 2015, 23:28
Potrzeba daru rodzi dar:)
13 października 2015, 12:55
Rz 5, 20-21 Natomiast Prawo weszło, niestety, po to, by przestępstwo jeszcze bardziej się wzmogło. Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.
13 października 2015, 13:55
Jeżeli ktoś puka do moich drzwi zmarznięty i przemoczony, raz, drugi mu nie otworzę, a on znowu puka to czy mogę nie dać nadziei bodaj na talerz gorącej zupy? O czym tu jest mowa?, Konkretnie o grzechu aborcj,i w tekście napisane że wiele  kobiet całymi latami nie potrafiło po dokonanej aborcji zaznać spokoju, ciekawe o czym myślały w dzień i w nocy, bo mężczyzna przecież tego nie wie i nigdy  wiedzieć nie będzie, podobnie jak nie zrozumie tego żadna kobieta która aborcji nie dokonała. Czy mozna znaleźć w takim czynie jakikolwiek sens, pewnie to pytanie pojawiło się w głowie takiej osoby nie jeden raz. O czym myśli człowiek który zrobi coś złego? O co chodzi w tym dynamizmie miłosierdzia , chyba właśnie kluczowe jest to otwarcie się a więc co jest złego w tym, że ja piszę iż potrzeba daru rodzi dar? Czy tak nie jest w istocie? I przecież nie chodzi tu tylko o grzech aborcji o czym każdy wie. Jak czytam wypowiedzi, z ktorych wieje lodem, zimnym kamieniem i taki ktoś jeszcze siebie uważa za wzorowego chrzesciajnina to autentycznie płakać mi się chce. Wiemy dobrze co stało się z Kajem z baśni O krolowej Śniegu, jego serce zamieniło się w sopel lodu. Dlaczego ludzie tak żałuja tego Bożego miłosierdzia innym, dlaczego sami nie potrafią tacy być, miłosierni? To jest dla mnie chyba najgorsza rzecz jaka może dotknąć człowieka, czyli serce jak lód.
Andrzej Łukasiewicz
11 października 2015, 16:39
           Gdy ktoś uznaje swój grzech, żałuje, wyrzeka się grzechu, przystępuje do Spowiedzi świętej i pragnie zadośćuczynić Bogu i bliźniemu .... to powinniśmy się tylko z tego cieszyć ! ​​   Największym przymiotem Boga jest Miłosiedzie ..... 
11 października 2015, 23:01
I cały czas taki ktoś miał w KK otwartą drogę do Pojednania, natomiast ruch papieża Franciszka wychodzi na przeciw jedynie takim, co to chcą tanio i byle jak, byle było.
11 października 2015, 23:43
Zadośćuczynić Bogu? Najwyższej Inteligencji, tej, która wszystko wie i wszystko rozumie zadośćuczynić? No powiem - brzmi dziwnie. Jakoś za bardzo ten chrześcijański Bóg wciąż przypomina małe, nieporadne acz kapryśne dziecko, którego ego czuje się skrzywdzone, bo nie dostało tego, co by wolało i teraz trzeba mu to jakoś wynagrodzić. To naprawdę niesamowite pojmowanie Boga... Totalnie odwrócona relacja.
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 11:45
To czy ktoś chce byle jak, byle było nie mi oceniać ... ani z przeproszeniem - nie Panu Piotrowi. Tylko Bóg zna serce człowieka.
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 11:49
Do czego Ty zmierzasz ?
M
Milosc
12 października 2015, 13:17
Zmierzam do tego, by wykazać, że pewne przekonania na temat Boga narosłe przez całe milenia się po prostu nie sprawdziły. Obraz Boga zaprezentowany w religii to obraz OSOBY, która ma te same atrybuty ale też i słabości, które ma człowiek. A więc miłość, miłosierdzie, dobro, zrozumienie, ale też złość, niemożność czy poczucie zranienia i wyrządzonej krzywdy (stąd trzeba Mu zadośćuczynić). Bóg został więc tu stworzony na obraz i podobieństwo człowieka.  A przecież wiemy i powtarzamy, że jest odwrotnie!   Kiedy postrzegamy Boga jako osobę, myślimy, że jest taki jak my tylko o niebo większy, mądrzejszy, bardziej miłościwy, wspaniałomyślny itp. W dodatku, kiedy się złościmy i robimy coś, co nauczono nas myśleć, że jest Bogu niemiłe, myślimy, że podobnie jak to ze strony człowieka może spotkać nas za to kara, a nawet potępienie. No, chyba, że będziemy żałować, to wtedy - też tak po ludzku wspaniałomyślnie nam wybaczy. Czyż nie zauważasz, jak bardzo ten religijny Bóg jest podobny do człowieka tyle, że odseparowany od niego i "potężniejszy", bo ma władzę decydować o jego losie - osądzić, wynagrodzić, ukarać, wybaczyć, potępić?
12 października 2015, 13:19
c.d. W moim rozpoznaniu i doświadczeniu "obcowania z Bogiem" powyższe przekonania to mity, to nieprawda. Gdyby Bóg miał jakieś potrzeby, to by je zaspokoił - bo przecież jako Bóg może wszystko. Tak samo, gdyby miał jakieś wymagania, to po prostu byłyby one spełnione i już, koniec kropka. Mówimy o religijnym Bogu w końcu, czyż nie? Powiesz, no nie - przecież masz wolną wolę, możesz dokonywać wyborów, Bóg jasno wyłożył, jaką ścieżką masz podążać, by do Niego powrócić. Na serio? To po co w takim razie wodzić tego biednego człowieka na pokuszenie, skoro i tak wie (w końcu jest Bogiem, to wie wszystko) co ten człowiek sobie myśli, co wybierze, na co się da skusić, a czemu powie "nie". Przecież ta teologia się nie trzyma kupy, że tak powiem oględnie. Wiemy, że logika ludzka nie jest logiką Bożą, a jednak usilnie próbuje się wcisnąć tego Boga w ramy ludzkiego zrozumienia, mimo że ktoś zaraz powie kolejny mit "niezbadane są ścieżki Pana". To też fałsz, i to jakiego kalibru!
12 października 2015, 13:20
c.d. Do czego zmierzam? Żeby wykazać, że Bóg NIE JEST OSOBĄ. Owszem, doświadcza się przez człowieka (m.in.), jest z nim jednym, ale nie jest oddzielną osobą, która sobie patrzy i ocenia. Bóg jest w Tobie w postaci (a nie osobie!) miłości, mądrości, spokoju, szczęścia, radości. On nimi jest. I dlatego mówi się, że Bóg komunikuje się z nami - no tak, poprzez właśnie nasze uczucia, zrozumienie, nasz wewnętrzny stan - doświadcza się w nas i poprzez nas. Kiedy zatem udasz się na sąd ostateczny, nie będziesz obcował z jakąś osobą, którą nazywasz imieniem Boga (Jahwe, Jehowa czy Allah) i która będzie Ciebie osądzała. To Ty będziesz Bogiem właśnie. Jednym z Nim, Całością Wszystkiego. Dlatego Jezus mówił "Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca." Kto Ciebie widzi Andrzeju, widzi także Twojego Ojca. Nie są to dwie różne osoby. Jesteście Jednym niewidocznym (duchowym) Ojcem i ucieleśnionym (zmaterializowanym) Synem zarazem. Dlatego widzisz, dusza jest nieśmiertelna, a ziemskie ciało owszem. Czy teraz rozumiesz, dlaczego teologia jest tak zakręcona? Po prostu odwróciła relacje i mentalnie odseparowała Cię od Boga, od siebie samego, od Twojej własnej Prawdy. W cokolwiek wierzysz, będzie Ci dane. Pomyśl zatem, czy chcesz, by ktoś Ci mówił, jak masz żyć czy Ty dobrze jednak w głębi serca wiesz, jak żyć pragniesz - w pokoju, szczęściu, radości i pogodzie ducha. Możesz wszystko, jesteś wszystkim i wszystko masz, możesz decydować kim jesteś i kim wybierasz być, czego i w jaki sposób pragniesz doświadczać i czym się dzielić - świadomość tego to Boże Królestwo i służba drugiemu. Dziękuję za Twoje pytanie i pozdrawiam Cię serdecznie. :)
12 października 2015, 14:37
Nie odnoszę się do intencji, a do obserwowalnych efektów, na które wedle zasady 'poznawania po owocach' mamy zwracać uwagę.
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 19:23
Boga można zgłębić tylko poprzez rozważanie jego przymiotów (św. Siostra Faustyna - Dzienniczek) : Świętość,  Sprawiedliwość i  Miłosierdzie !  ... i tylko tak będziesz choć odrobinkę bliższa prawdy. Te Twoje (z całym szacunkiem) dywagacje są jałowe i prowadzą Ciebie nad skraj przepaści ! ​ Myślisz, że coś wiesz ? ... albo myślisz, że wiesz  lepiej ? Na mój chłopski rozum - to Cię zły duch kłamie ... i przekonuje - jakaś Ty mądra ... czym dalej będziesz od Boga, tym bardziej będzie Cię przekonywał jak pięknie wszystko rozumiesz ... i tak, aż do godziny śmierci !       - diabeł jest kłamcą - Nie chcę się teologicznie wymądrzać (nie jestem teologiem) i mogę Ci powiedzieć, że ja swojego Boga doświadczyłem i czuję jego Miłość i wiem, że się troszczy o mnie i wiem też, że jest uradowany tym gdy każdego dnia się nawracam. Czuję jego Ducha, który mnie umacnia i który działa również przez moje słowa i czyny .... jak uzdalnia mnie do tego abym innym głosił Jego Miłość ! wg mnie - to jesteś bardzo zagubiona. ​  To nie myśmy stworzyli Boga, tylko Bóg nas - a Ty sobie wymyślasz swojego bożka ! To jest pycha ...która kroczy przed upadkiem ! ... albo ktoś Cię wciągnął w jakąś demoniczną filozofię albo sama - nie wiem - ale uciekaj z tego bagna, bo może być za późno !  Jak chcesz, to się  za Ciebie pomodlę, przyjmę Komunię św.  i poproszę aby zadziałał...   
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 19:28
A jaki może być większy/wspanialszy owoc, jak nawrócenie ?!  Gdy ktoś idzie do spowiedzi, płacze nad swoją grzesznością i chce się zmienić i zerwać z grzechem .... co chcieć więcej ?​ 
12 października 2015, 20:07
Andrzeju, spójrz na to z innej strony, proszę. Zauważ, piszesz z wielką chwałą o św. Faustynie i jej doświadczeniu - OK, szanuję. Piszesz z nabożeństwem o swoim doświadczeniu Boga - OK, również szanuję. Ja piszę o swoim, ale Ty juz z góry przyjmujesz, że na Twój chłopski rozum, to mnie to zły duch kłamie. Bo "myślę, że coś wiem". Powiesz mi proszę jak Ty do tego doszedłeś? Jak doszedłeś do tego, że o Ciebie to się na pewno Bóg troszczy, a o mie to diabeł? Proszę, wytłumacz mi to, bo szczerze mówiąc - ja nie mam pojęcia po czym Ty odróżniłeś "swojego Boga", który działa przez Twoje słowa i czyny od "mojego diabła", który działa przez moje, bo taka mądra i rozumna się wydaję. To bardzo ciekawe dla mnie, ten mój bożek - z małej literki jeszcze, żeby było na pewno wiadomo, że to demoniczna filozofia z bagna rodem. Zamiast za mnie się modlić, poproszę o wyjaśnienie. 
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 21:11
Nie powiedziałem, że o Ciebie się troszczy diabeł ... on nienawidzi Ciebie i mnie ... każdego .... i jest kłamcą. Ja nie jestem lepszy i za takiego się nie mam ... tylko Bóg - jedyny i prawdziwy, który Cię bardzo kocha. 
12 października 2015, 21:22
Coś tu kręcisz teraz Andrzeju. Napisałeś "Na mój chłopski rozum - to Cię zły duch kłamie ... (...) czym dalej będziesz od Boga, tym bardziej będzie Cię przekonywał jak pięknie wszystko rozumiesz ... i tak, aż do godziny śmierci ! - diabeł jest kłamcą -", "wg mnie - to jesteś bardzo zagubiona.", "Ty sobie wymyślasz swojego bożka ! To jest pycha ...która kroczy przed upadkiem !" oraz "ktoś Cię wciągnął w jakąś demoniczną filozofię albo sama - nie wiem - ale uciekaj z tego bagna". Ja wiem, że Bóg jest miłością i mądrością. Pytam jedynie, jak Ty w swojej głowie doszedłeś do tego, że mnie zwodzi i nienawidzi diabeł i że taka pogubiona w bagnie jakoby jestem? To proste pytanie.
13 października 2015, 12:20
Komuś o takiej głębokiej woli i świadomości nie jest potrzebne rozgrzeszenie 'za rogiem', bo z radością uda się tam, gdzie je otrzyma.
Andrzej Łukasiewicz
13 października 2015, 15:47
Jak doszedłem do tego, że Ciebie nienawidzi diabeł : bo on nienawidzi człowieka ... a skąd mój niepokój o Ciebie ?  Czytałem wiele Twoich wpisów, nie tylko te wyżej ... Myśle,  że wiele wyjaśniłoby gdybyś odkryła źródło Twoich przemyśleń.  
13 października 2015, 22:56
Szczerze Ci powiem, że uczucie nienawiści jest mi obce. Kiedyś owszem złościłam się. Robiłam to, bo wielu rzeczy nie rozumiałam, nie byłam świadoma. Jak widzisz ja kieruję się zrozumieniem i dlatego prosiłabym Cię, żebyś mi wytłumaczył dlaczego wg Ciebie diabeł nienawidzi człowieka. Znając Boga wiesz, że nie musisz się o nic ani o nikogo niepokoić, Andrzeju. Każdy sam wybiera, co pragnie przeżyć i jest to dla niego właściwe, właściwe dla jego rozwoju - jakkolwiek by człowiek na to się nie zapatrywał. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszechświat i życie funkcjonują doskonale. Bóg jest Arcygeniuszem. Piszę o swoich doświadczeniach raczej niż o przemyśleniach, choć i te napotkasz w moich wypowiedziach.
11 października 2015, 10:25
Ten gest Papieża (bo przecież spowiedź z aborcji byłą mozłiwa wcześniej) jest doskonalym pomysłem obrazujacym zarówno wagę grzechu aborcji, jak i nieskończoność miłosierdzia nawet wobec tak wielkich grzechów. Ale ten artykul ma jeszcze jeden, niezauważany często aspekt. Otóż nie jest prawdą, iz aborcja to sprawa tylko kobiety. Sytuacje, gdy kobieta sama z siebie, z zimnego wyrachowania dokonuje aborcji są zapewne w mniejszości. Za aborcje bardzo często współodpowiedzialny jest ojciec dziecka. A sytuacji szantażu emocjonalnego (gdy przykładowo stawia kobietę przed wyborem on lub dziecko), w sytuacji nacisku i wymuszenia aborcji jest za nia bardziej winien niż kobieta dokonująca fizycznei aborcji. Winnymi mogą być najblisi kobiety - rodzice, rodzeństwo, którzy przekonują, zmuszają, czy "tylko" milczą. Ale, winni są takze wszyscy Ci, co publicznie mówią o "dobru" aborcji czy "prawie" do aborcji - bo oni powodują, iz kobiety nie dostrzegaja faktycznego zła kryjącego sie za aborcją. Z grzechu aborcji (namawiania, propagowania) powinni wyspowiadać sie ci, którzy uchwalaja prawną zgode na aborcje, nawet tę eugeniczną. Bo za ich działaniami kryje sie dramat kobiety, dramat aborcji. I takie głosy, jak głos kardynała powinny jasno brzmieć w tym roku miłosierdzia. Powinno pokazywac się, iż grzech często nie jest sprawą prywatną jednej osoby.
KP
Kocham Pana Jezusa
13 października 2015, 15:57
Odmawiam różaniec w intencji zmarłych. Zamówienie usługi i kontakt: kochampanajezusa@gmail.com Odsyłam niezobowiązujący numer konta. Pisz. Nie zwlekaj ani chwili. Może to ostatnia.
15 października 2015, 20:18
Wierzę, że kiedy nadejdzie czas, w którym ludzie odejdą od takich pojęć jak grzech, winny czy zło oraz kiedy odejdą od osądzania czyichś wyborów, a zamiast tego skupią się na swoim wnętrzu, będą czerpali z niego moc do tworzenia świata przyjaznego w służbie innym, przejmując odpowiedzialność za siebie tj. za swoje myśli, słowa i czyny, pomagając sobie nawzajem, ufając i służąc autentyczną wiedzą i mądrością. Pora przestać szukać grzesznych i winnych, bo tak nas nauczono, a zacząć słuchać, rozumieć i pomagać. Każdy odpowiada za siebie i za swoje życie, drugiemu nieśmy pomoc w zrozumieniu jego sensu i doświadczenia, którego i my jesteśmy udziałem.  
15 października 2015, 23:22
Czasy new-age nie nadejdą, bo to jest fałszywa "religia"
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
16 października 2015, 00:52
TomaszuL - na krótko zostanie dopuszczone panowanie fałszywej, jednej światowej religii, obrzydliwości w oczach Boga, w której nie będzie pojęcia grzechu. Tacy jak Milosc i inni moderniści będą się wtedy weselić i triumfować i wielu zostanie zwiedzionych. Wyznawcy Jedynego Prawdziwego Boga (chrześcijanie i Żydzi) będą prześladowani i zabijani (już są). Będzie to czas ostatniej próby i ostatecznego wyboru. Czas ostateczny.
16 października 2015, 07:19
Nie piszę o religii, wręcz przeciwnie. O czasach, gdy ludzie najpierw skupią się na wnętrzu, by wyjść na zewnątrz.. Czyli odwrotnie niż teraz.
16 października 2015, 07:23
Tyle tylko iż czas wyboru i ostatecznej próby jest już, teraz, dziś. Tu nie mam mowy o czasie przyszlym. Dziś trzeba wybierać....
16 października 2015, 07:23
Radzę nabrać spokoju. Gdy tego dokonasz, to co na zewnątrz będzie Ci przyjazne. Nie ma co liczyć, że mechanizm ten zadziała odwrotnie.
11 października 2015, 09:45
Ponieważ nie było czegoś takiego, jak zakaz rozgrzeszania z grzechu aborcji, więc takie tekst sieją emocjonalny zamęt. Udzielenie wszystkim kapłanom władzy rozgrzeszania grzechu aborcji ma wymiar również banalizacji zła: w mentalności owieczek utwierdzają postawę roszczeniową, zamiast uświadomienia wagi popełnionego grzechu. Róbta, co chceta, a i tak rozgrzeszenie otrzymata.
Grzegorz Kramer SJ
11 października 2015, 10:01
Nie, dalej obowiązuje 5 warunków. Nie siej Pan zamętu.
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 16:08
Widzę o.Grzegorzu ,że temat banalizacji zła jest bliski Twemu sercu.Oczekuję więc dalszych przynajmniej równie ortodoksyjnych wpisów i artykułów.
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 16:22
W istocie nie ma tu mowy o żadnym miłosierdziu.Do tego niezbędne jest podejście człowieka do siebie w świetle prawdy ze świadomością zarówno pełnej odpowiedzialności za swoje czyny jak i dobrowolności Bożego aktu wybaczenia.Dzisiejsze tzw miłosierdzie staje się zakładnikiem ludzkiej słabości, która niepostrzeżenie stała się normą.Jeśli Kościół przestanie być rygorystyczny wpisze się w ten pęd człowieka ku zgubie.Będzie to Kościół, który sprzedał się światu,Kościół tolerowany ale pozbawiony szacunku,Kościół żyjący na poziomie ludzkiego upadku,Kościół bez mocy przyciągania dusz. 
11 października 2015, 17:25
Czy upowaznienie księdza do odpuszczania grzechów aborcji (zdjecia ekskomuniki) jest banalizacją miłosierdzia? Albo inaczej, co w tym wypadku ma zmieniać rygoryzm przejawiajacy sie w fakcie, iz trzeba pójśc do wybranego, upoważnionego spowiednika?
11 października 2015, 17:37
Powiedział ten którego grzech się nie ima !!!
TP
Tomasz Pierzchała
11 października 2015, 21:54
rzecz pozornie błaha ale wyraźnie pokazuje kierunek zmian
11 października 2015, 22:59
A czy "nierzucanie pereł przed wieprze" wciąż obowiązuje, czy nie? Czy Sakrament Pojednania jest Perłą, czy nie?
11 października 2015, 23:03
Pan w moich wypowiedziach dostrzegł postawę roszczeniową domagania się bagatelizacji moich grzechów?
12 października 2015, 06:52
To znaczy?
TP
Tomasz Pierzchała
12 października 2015, 13:30
stopniowa banalizacja grzechu ciężkiego
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 19:29
... proszę wskazać, kto jest wieprzem -  a kto sprawiedliwym ....
Andrzej Łukasiewicz
12 października 2015, 21:16
Powtórzę ... proszę wskazać, kto jest wieprzem -  a kto sprawiedliwym ? "Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony". (Ew. Łk )
13 października 2015, 12:11
Cały czas to dostrzegam i ten pański przenikliwy wzrok, widzący źdźbło w oczach ośmielających się różnić z Panem w swoich opiniach.
13 października 2015, 12:14
Czy raczej to pierścień i syn marnotrawny z przypowieści o Miłosiernym Ojcu?
13 października 2015, 12:26
Rzecz nie w ośmieleniu, a w poprawnym uzasadnianiu, które jest kategorią obiektywną, a nie subiektywną.
13 października 2015, 12:33
Beniaminie Twoja jest uwaga na poziomie Pan Posła, który tu tak dzielnie walczy w imię Franciszka. W zasadzie należało jeszcze "przywalić w ryj chamowi" - oczywiście słownie.
13 października 2015, 12:39
Grzechy ciężkie (jako takie) to z zasady odpuszcza każdy ksiądz... nie o grzech ciężki w przepisie chodziło.
13 października 2015, 14:07
Pańskie stanowisko jest implicite sprzeczne. Z "nie rzucajcie pereł przed wieprze" wynika, że jakieś "wieprze" istnieją należy się starać jakoś je rozpoznać i chronić przed nimi "perły". Ze stosowania "pokory" w sposób "totalny" - jak Pan ją stosuje - wynika, że jest czymś nieodpowiednim próba identyfikowania "wieprzy". Ergo  = Pański bóg plecie durnoty.
13 października 2015, 14:08
To zależy od postawy marnotrawnego syna, wydaje mi się.
13 października 2015, 14:42
W tej przypowieści jest jeden syn nazwany marnotrawnym.  I dostaje pierścień mimo, że jego żal nie jest doskonały. Tu nie ma miejsca na rzucanie perły przed wieprze... to nie ten porządek. Jeśli  chodzi i "rzucanie pereł przed wieprze" podoba mi się zdanie o.Salija "Nie powinno się mówić o rzeczach wielkich ludziom, których one nic a nic nie obchodzą." Nie ma co zawracać ludziom głowy  szczegółowymi przepisami dopóki nie zapytają się patrząc na Twoją wiarę i życie.
Andrzej Łukasiewicz
13 października 2015, 16:04
Pytałem o tzw. "wieprze" ? Czy czuje się Pan na siłach - aby je wskazać ? Zapewne, to nie są osoby, które klękają przed Kapłanem, wyznają swoje grzech, płaczą i żałują.   A " wieprze" ? ........ Wieprze, oczywiście też są ... Słowo Boga jest prawdą .....  ale - czy tam gdzie je Pan widzi (sugeruje) ? Wątpię.
Andrzej Łukasiewicz
13 października 2015, 16:05
Prawda !
13 października 2015, 18:36
Oczywiście, że to nie są takie osoby, ale co to ma do samej zasady 'nierzucania'?
13 października 2015, 19:02
To już zostawiam Panu :)
13 października 2015, 20:45
Bzdurny idealizm. Stosujac rygorystycznie taką zasadęnie nalaży uczyć dzieci matematyki, ani mycia zębów, dopóki same się owymi sprawami obserwując innych nie zainteresują. Syn Marnotrawny nie okazał żalu doskonałego, ale wykazał pewną inicjatywę pokory. Zdaje się, że św. o. Pio powiedział coś w takim sensie, że "nieważne jak daleko jesteś, ważne czy idziesz we właściwym kierunku".
TP
Tomasz Pierzchała
14 października 2015, 00:00
Lecz grzech aborcji dotychczas nie każdy.A bez wątpienia nie można mu odmówić rangi grzechu ciężkiego o szczególnym charakterze
14 października 2015, 13:13
Skąd: - dzieci uczy się artmetyki a nie matematyki - uczy się techniki mycia a nie procesów, chemicznych i bilogicznych zachodzących na powierzchni zęba rzeczy wielkie są tylko dla zainteresowanych. Czy udanie się do spowiedzi nie wymaga pokory?
14 października 2015, 13:46
Dzieci się uczy wszystkich tych rzeczy, w miarę ich rozwoju. Nie sądzę, żeby udanie się do spowiedzi wymagało pokory. Przełamanie tremy to nie to samo co pokora, wydaje mi się. W kategoriach bliższych rzeczywistości: Pan stwierdził coś w rodzaju "jak dzieci zobaczą Lewandowskiego to będa chciały grać w piłkę", a ja stwierdzam, że nie sam Lewandowski wystarczy - potrzeba i tysięcy przeciętnych panów Mietków w tysiącach klubów sportowych, a taki Lewandowski jest jakimś ekstremum, ale częścią tego systemu, a nie całym systemem.
14 października 2015, 14:02
"Dzieci się uczy wszystkich tych rzeczy, w miarę ich rozwoju." A co Pan wie o matematyce? ;-) "Nie sądzę, żeby udanie się do spowiedzi wymagało pokory. " no to różnimy się tu zasadniczo w naszych opiniach. 'W kategoriach bliższych rzeczywistości: Pan stwierdził coś w rodzaju "jak dzieci zobaczą Lewandowskiego to będa chciały grać w piłkę", a ja stwierdzam, że nie sam Lewandowski wystarczy - potrzeba i tysięcy przeciętnych panów Mietków w tysiącach klubów sportowych, a taki Lewandowski jest jakimś ekstremum, ale częścią tego systemu, a nie całym systemem.' Bzdura Panie Piotrze - napisałem co najwyżej, dopóki nie zobaczy Lewandowskiego wystarczy my kopanie piłki.... jak zobaczy Lewandowskiego zapyta: gdzie mogę się nauczyć grać?
14 października 2015, 14:25
To proszę mi przypomnieć, komu to nawciskałem od chamów z ryjem?
15 października 2015, 07:28
> napisałem co najwyżej, dopóki nie zobaczy Lewandowskiego wystarczy my kopanie piłki.... jak zobaczy Lewandowskiego zapyta: gdzie mogę się nauczyć grać? Raz - napisał Pan: > Nie ma co zawracać ludziom głowy  szczegółowymi przepisami dopóki nie zapytają się patrząc na Twoją wiarę i życie. Dwa - Chrystusa zobaczyli, byli przez Niego uzdrawiani, zaznali od Niego dobra, a mimo to Go ukrzyżowali, więc Pana teoria o "zarażaniu przykładem" nie ma potwierdzenia w obserwacjach rzeczywistości. > "Nie sądzę, żeby udanie się do spowiedzi wymagało pokory. " no to różnimy się tu zasadniczo w naszych opiniach. Z mojego stanowiska nie wynika, że pokora nie jest potrzebna nigdy - że wszystkie przypadki pójścia do spowiedzi się bez niej obywają. Ja twierdzę, że w zależności od mentalności penitenta, od jego nastawienia, zrozumienia i punktu widzenia na sakrament pojednania, może on do niej podejść bez żadnej szczrej pokory i skruchy, a wówczas zostaje wyłącznie jakieś przełamanie tremy co najwyżej do przejścia.
15 października 2015, 09:24
Ma Pan dużą łatwość oskarżania innych o cokolwiek -  zamiast zająć się meritum...
15 października 2015, 09:46
Dwa - Chrystusa zobaczyli, byli przez Niego uzdrawiani, zaznali od Niego dobra, a mimo to Go ukrzyżowali, więc Pana teoria o "zarażaniu przykładem" nie ma potwierdzenia w obserwacjach rzeczywistości. Hm... Pan po prostu nie wierzy, - że nawrócenie człowieka nastęuje poprzez świadectwo życia innych - że nawrócenie jest dobrowolne, i nie ma znaczenia ile cudów dokonanych przez Boga człowiek doświadczy - zawsze może powiedzieć NIE. Ja twierdzę, że w zależności od mentalności penitenta, od jego nastawienia, zrozumienia i punktu widzenia na sakrament pojednania, może on do niej podejść bez żadnej szczrej pokory i skruchy, a wówczas zostaje wyłącznie jakieś przełamanie tremy co najwyżej do przejścia. I z tego wywodzi Pan wniosek, że ogłoszenie Roku Łaski jest złym pomysłem - bo im ostrzejsze przepisy proceduralne Kościoła tym lepiej, chciałem powiedzieć że to myślenie rodem ze Starego Testamentu - ale to przesada nawet tam uznawano, że Rok Łaski u Pana... Pozdrawiam i kończę
15 października 2015, 19:45
> - że nawrócenie człowieka nastęuje poprzez świadectwo życia innych - że nawrócenie jest dobrowolne, i nie ma znaczenia ile cudów dokonanych przez Boga człowiek doświadczy - zawsze może powiedzieć NIE Przecież suma obu tych stwierdzeń jest, że niezależnie jakie świadectwo życia innych będzie delikwent otrzymywał, zawsze może powiedzieć NIE. Nie twierdzę, że im ostrzejsze przepisy, tym lepiej. Twierdzę, że w takiej konkretnej sytuacji świata w jakiej jest on obecnie taki ruch nie ma małe szanse trafić wdzięczność, a spore na poczcuie zaspokojenia roszczeniowości, a przez to dalszy rozkwit mentalności roszczeniowej.
16 października 2015, 10:54
Nie ma roszczenie by wszyscy książa mogli rozgrzeszać z grzechu aborcji... jest za to nadzwyczajne rozwiązanie zaproponowane przez papieża Franciszka żeby przypomnieć, że można wrócić. Kto się nawróci i chce skorzysta... Osoby w ponownych związkach mogę pójść do dowolnego księdza  - i co idą? Nie bo nie w tym rzecz - chodzi o to, że muszą zrezygnować z grzechu.