Z cyklu: "Co się z nami dzieje": Zmartwychwstał… i co z tego?

Jerzy Sermak SJ

Chrystus Zmartwychwstał. Obejrzeliśmy kilka Jego grobów w różnych kościołach naszego miasta, podzieliliśmy się jajkiem, zjedliśmy babkę wielkanocną, a jutro trzeba będzie wrócić do codzienności, do zarabiania pieniędzy, do ważnych spraw, do polityki. Następna Wielkanoc dopiero za rok. Z czym, albo raczej z Kim wrócimy do naszej szarej codzienności?

Medytując nad tekstem Ewangelii z Wielkanocnego Poniedziałku (Mt 28, 8-15) zobaczyłem tam dwa obrazy. Dotyczą tego samego faktu, pustego grobu, w którym w Wielki Piątek złożono martwe ciało Jezusa. Dają jednak dwa skrajnie różne spojrzenia na ten fakt. Popatrzmy!

Obraz pierwszy. Oto proste niewiasty, wcale nie najświętsze, jako pierwsze widzą, że grób Jezusa jest pusty. Targają nimi skrajnie różne uczucia: bojaźń i wielka radość. To normalna reakcja na rzeczywistość, która przerasta człowieka. Wiedzą jednak, że tego co zobaczyły nie mogą zachować tylko dla siebie. Powodowane jakimś wewnętrznym przymusem biegną, by swoim odkryciem podzielić się z "Jego uczniami". W tym pośpiechu same by pewnie nie zauważyły stającego przed nimi Jezusa. To On je zatrzymuje prostym słowem: "Witajcie!" "dzień dobry!", "cieszę się, że znów Was widzę". Jak reagują kobiety? Objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon", jakby chciały powiedzieć: "teraz już Cię nie puścimy, teraz już zostaniesz z nami na zawsze, a my z Tobą".

DEON.PL POLECA

Jezus jednak chce, aby, człowiek przekonany o Jego zmartwychwstaniu nie tylko sam na tej prawdzie oparł swoją wiarę, ale żeby stał się jej apostołem. To wymaga odwagi, a Jezus do niej wzywa: "Nie bójcie się!". Wtedy dopiero daje misję: "Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą". Spotkają Mnie tam, gdzie widzieli moje cuda, gdzie słuchali mojej nauki, gdzie im zapowiedziałem, że trzeciego dnia po męce zmartwychwstanę.

Jeśli dziś przyjmiemy świadectwo tych, którzy przed nami doświadczyli prawdy o Zmartwychwstaniu, to być może lżej nam będzie jutro wracać do pracy, do studiów, do głoszenia Ewangelii. Uczynimy to z większą radością, świadomi, że nie tylko wielkie święta, ale także szara codzienność jest naszym miejscem spotkania Zmartwychwstałego Pana.

Drugi obraz. Prawda o Zmartwychwstaniu jest tak radosna, że kobiety po drodze głoszą ją wszystkim, ludziom dobrej i złej woli. I otóż ci drudzy okazali się być po prostu donosicielami, którzy "przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło". Ci zaś absolutnie nie byli zainteresowani tym, żeby przyjąć z wiarą świadectwo kobiet. Z faktami jednak nie da się dyskutować, a grób rzeczywiście był pusty. Trzeba więc coś wymyślić, by ludzie nie uwierzyli w zmartwychwstanie. To byłoby zbyt niebezpieczne dla mających władzę nad ludem i mających poczucie nieomylności.

Po naradzie w zamkniętym gronie przywódców "dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: `Rozpowiadajcie tak: jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali`". Kłamstwo kosztuje, nie tylko sporo pieniędzy, ale i strachu, czy ludzie dadzą się zwieść, czy będzie dość przekonywujące. Rodzi też obawy, jeśli wyjdą na jaw matactwa i przekręty, czy nie będzie z tego powodu problemów. Trzeba wobec tego wejść w układ i zapewnić współwyznawców kłamstwa, że jeśli mieliby jakieś problemy, to oni pogadają z kim potrzeba "i wybawimy was z kłopotu". Takich fałszywych świadków, zwłaszcza dobrze opłaconych nigdy nie brakowało. Już wtedy "wzięli pieniądze, i uczynili, jak ich pouczono".

Biedni ludzie, którzy za marne grosze, za lepiej omaszczoną kromkę chleba, za przywileje władzy, za miejsce na salonach gotowi są zaprzeć się prawdy, zanegować fakty, wyśmiać tych, którzy nie wierzą w bzdury o uczniach-złodziejach. Niestety, taka rzeczywistość "trwa aż do dnia dzisiejszego". Ludzie dają się zakrzyczeć kłamstwu, a atakowani nim codziennie przez różne środki masowego rażenia po prostu przyjmują, że wszystko jest w porządku. Przecież trzeba jakoś żyć, trzeba się dopasować do nowoczesnego świata, trzeba być na topie, jesteśmy przecież Europejczykami, a to zobowiązuje. Dlatego nie wierzą tym, którzy im mówią, że Jezus Zmartwychwstał i że kiedyś przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Nie wierzą, bo dali sobie wmówić, że to zwodziciele, homoseksualiści, pedofile, zdziercy, oszuści i złodzieje… A poza tym, przecież żyje się łatwiej, kiedy się nie wierzy, bo jak Boga nie ma, to wszystko nam wolno.

Ludzie, co się z nami dzieje?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Z cyklu: "Co się z nami dzieje": Zmartwychwstał… i co z tego?
Komentarze (11)
P
picasso
5 kwietnia 2013, 09:33
Cóz co do zdania " żyję się łatwiej gdy sie nie wierzy " to pragnę Wasm zwrócić uwagę iż przynajmniej można na 2 grupy takie osoby podzielić. Dla uproszczenia nazwijy jedna grupę Agnostykami a druga ateistami. I tak Agnostycy więc osoby które z dobrą wolą szukaja Boga i starają sie uczciwie postepować - i tu naprawdę sie często męczą, ponoszą sporo wysiłku i trudu. Ateiści - i to sa osoby które z wiary częśto sie smieją jako przesądów ciemnych mas. Są to osoby które nie zawachają sie usunąc ciąży, skłonić starsze osoby do eutanazji ( jest to niemal norma np w Szwajcarii ) będą dązyli do wielkich zysków bez wzgledu na konsekwencji. Oplują każdego ( przykład takiego a nie innego nazwania  Ojca Świętego Tacy ludzie też są i to niestety w coraz większej ilości i zapewne takich ludzi miał ks. sermak na myśli pisząc ze bez wiary żyje sie łatwiej bo tak jest. Sa to ludzie którzy naprawdę nie zważają na dekalog. Niestety tak jest.
T
tak
2 kwietnia 2013, 18:46
DPMSie, gdybyś chociaż trochę samodzielnie pomyślał, a nie z wyższością popisywał się, że znasz jakieś psychololgiczne czy socjologiczme mechanizmy tworzenia norm w grupie... Juz raz Ci tłumaczyłem, że katolik nie oznacza głupi, niedouczony naiwniak. Tutaj są ludzie oświeceni. Skoro Ty o tych normach grupowych tworzonych na podstawie empatii... to powiedz jak wytłumaczysz tworzenie norm w plemionach ludożerczych w świetle empatii, czyli współudczuwania? Jedzący mnie staraliby się zrozumieć jak się czuję? Chyba nie najlepiej. Czy Ci, którzy tworzyli normy dotyczące krzyżowania też postępowali empatycznie? A co z normami  tworzonymi w społeczeństwach komunistycznych, czy hitlerowskich? Cytuję Ciebie:"Raczej słyszy się, że brak wiary w boga implikuje potrzebę dokonania samodzielnej refleksji nt. tego co wolno, a co nie w relacjach społecznych. Ludzie tworzą norm społecznego współżycia opierając je na empatii - zjawisko dość dobrze zbadane i opisane przez naukę. Czy nie wypadałoby, żeby katolicki ksiądz miał jakie takie pojęcie z zakresu psychologii, socjologii i wiedział jakie jest mechanizm tworzenia reguł życia w grupie? Zamiast wypisywania wyświechtnych głupot j.w. "  I kto tu wypisuje te głupoty. Przecież Ty nawet nie znasz zasad naukowych tworzenia się norm społecznych. Naiwnie piszesz, że dokonują się na podstawie umowy społecznej. To zaledwie jedna z teorii. Zacytuj te znane Ci mechanizmy skoro tak chwalisz się ich znajomością. Oczywiście podaj źródła , żebym i ja mógł się oświecić.
N
Neo
2 kwietnia 2013, 15:34
Zapewniam – nawet gdyby wmówiono mi, że np. Ojciec jest zwodzicielem, homoseksualistą, pedofilem itd. i że jest was takich więcej, w żaden sposób nie podważyłoby to mojej wiary w Chrystusa Zmartwychwstałego, która nie wynika z takiej czy innej interpretacji relacjonowanych zdarzeń lub pogłosek, lecz jest na miarę mocy łaski. Wierzę też, że nie jestem w tym osamotniony w Kościele. Na podstawie doświadczenia własnego i świadectw wielu braci, którzy długo i z trudem otwierali się na łaskę wiary, zapewniam też Ojca – wbrew przekonaniu (wynikającemu z doświadczenia, ukrytego pragnienia,…?) wyrażonemu przez Ojca w ostatnim zdaniu („A poza tym, przecież żyje się łatwiej, kiedy się nie wierzy, bo jak Boga nie ma, to wszystko nam wolno”) – że bez wiary w Boga żyje się jednak o wiele trudniej, a patrząc już z perspektywy doświadczenia obecności i działania właśnie Chrystusa Zmartwychwstałego we własnym życiu, tamtego życia w ogóle życiem nazwać się raczej nie da.
PM
Pan mój i Bóg mój
2 kwietnia 2013, 01:14
Zmartwychwstał i wiedzieli o tym doskonale żołnierze, poszli do starszyzny obwieścić, zostali przekupieni, zamataczeni i tak do dziś manipuluje się prawdą... Francuskie pismo „Vers demain” opublikowało w 1970 roku następującą wiadomość: „Są trzy fazy masońsko-diabelskiego planu”: 1. Wszystkimi środkami należy osiągnąć, żeby w rzymsko-katolickich kościołach przyjmowano Komunię na stojąco. 2. Należy osiągnąć to, aby chleb był kładziony komunikującym do ręki, żeby powoli zanikała wiara i pobożność, i tak dojść do trzeciego etapu. 3. Tak przygotowani wierni zostaną przygotowani do wiary, że Eucharystia jest tylko symbolem posiłku i w końcu symbolem powszechnego braterstwa” (Maj M82). Zdumiewająca zbieżność z obecnymi faktami! Trzeba mocno podkreślić, że tam, gdzie wprowadzono Komunię świętą na rękę, opierano się na kłamstwach, np.: że jest to według Soboru Watykańskiego II, że jest to życzeniem Ojca Świętego, że tak jak w Kościele Prawosławnym i wybitnie przewrotnie: że jest to wyraz czci do Najświętszego Sakramentu…
ZN
Za nas umarł, zmartwychwstał
1 kwietnia 2013, 23:48
 Kto prostuje wiernym kolana przed Chrystusem ? Pewien kapłan opowiadał: „Gdy byłem w Niemczech podszedł do mnie  protestant i tak się do mnie zwrócił: – Mam do księdza prośbę, a raczej pytanie. Czy zechciałby mi ksiądz odpowiedzieć? – Z miłą chęcią – odrzekłem. – Czy wy katolicy wierzycie, że w tej małej Hostii jest Chrystus prawdziwie obecny, Ten Sam, który chodził kiedyś po ziemi? – Tak, oczywiście! – I wierzycie, ze podczas waszej Mszy św. zjawia się On na ołtarzu? – Naturalnie! –.A czy wierzycie, ze w Komunii św. przychodzi do was Chrystus, którego uznajecie za prawdziwego Boga? – Ależ tak! – odpowiadam. – To kłamstwo Księże! Bo gdyby katolicy w to wierzyli, to czołgaliby się na kolanach od drzwi kościelnych aż do ołtarza, a jak oni się zachowują!” Zwłaszcza przyjmując komunię św. na stojąco !
D
DPMS
1 kwietnia 2013, 23:00
Po raz kolejny czytam jakiś katolicki tekst, którego autor sugeruje, że większość niewierzących myśli wg schematu: "...A poza tym, przecież żyje się łatwiej, kiedy się nie wierzy, bo jak Boga nie ma, to wszystko nam wolno...". Czy wy - katolicy, naprawdę macie takie ograniczone pojęcie o ludziach którzy nie wierzą w Boga? Nie słyszałem, żeby jakiklwiek ateista twierdził, że nie wierzy w boga bo mu to daje wolną rękę. Raczej słyszy się, że brak wiary w boga implikuje potrzebę dokonania samodzielnej refleksji nt. tego co wolno, a co nie w relacjach społecznych. Ludzie tworzą norm społecznego współżycia opierając je na empatii - zjawisko dość dobrze zbadane i opisane przez naukę. Czy nie wypadałoby, żeby katolicki ksiądz miał jakie takie pojęcie z zakresu psychologii, socjologii i wiedział jakie jest mechanizm tworzenia reguł życia w grupie? Zamiast wypisywania wyświechtnych głupot j.w.
W
Weronika
1 kwietnia 2013, 22:26
oszalec juz mozna!! i znowoz to biadolenie w stylu,ludzie co sie z wami dzieje!!! co za koszmar!
K
Kama
1 kwietnia 2013, 21:09
udana - przeczytaj proszę te fragmenty Ewangelii jeszcze raz. Kobiety wykazały się (jak zwykle) zapobiegliwością i przezornością. Niby jak się miały zatroszczyć o pogrzeb, kiedy nie miały majątku? Grób należał do mężczyzny. Ciało zdjąć z Krzyża - to też wymagało męskiej siły. A one przyjrzały się dokładnie, gdzie pochowano Pana, zapamiętały to. Kupiły, co trzeba. Po to, by wczesnym rankiem po szabacie dopełnić obrzędów pogrzebowych, których nie zdążono dopełnić ze względu na szabat. Wyszły, kiedy jeszcze było ciemno. Zupełnie ciemno (w tamtej szerokości geograficznej nie ma szarówki świtu). Tchórzliwe? Nieroztropne? Gdy kogoś kochałaś, to chcesz, by pogrzeb był jak należy, ze wszystkim, co powinno być. I jak bardzo kochałaś., to otrzymasz nagrodę - spotkasz Zmartwychwstałego. Alleluja
U
udana
1 kwietnia 2013, 19:18
Ja z tymi kobietami mam inny obraz...przeczytałam wszystkie 4 ewangelie o  pogrzebie Pana Jezusa...i tam jest opisane, że one przypatrywały się, obserwowały, były tchórzliwe, mimo, że towarzyszyły Jezusowi i Go znały, nawet o pogrzeb nie zatroszczyły się One czy apostołowie...ale to jednak z Nich Pan Jezus uczynił świadków Zmartwychwstania!! z tych tchórzliwych niewiast i niemniej tchórzliwych apostołów... Zatem jest nadzieja dla mnie,że też po okresie obserwacji, miarkowania stanę się prawdziwym świadkiem Zmartwychwstania! 
jazmig jazmig
1 kwietnia 2013, 19:18
Ci, któzy nie wierzą w zmartwywstanie Pana Jezusa, w ogóle nie wierzą w Niego. Dlatego łatwo przyjmują kłamstwa nt. Jego kapłanów. Gorzej jest z tymi, którzy jednak wierzą w Chrystusa, ale nie stosują się do Jego nauk. Odnosi się to także do kapłanów katolickich. Nie rozumiem, jak może ksiądz odprawiać mszę św. będąc w grzechu ciężkim. Dlaczego on nie boi się kary, jaka go po śmierci czeka. Czyżby uległ złudzeniu, że skoro Pan Bóg jest miłosierny, to on się jakoś od kary wymiga?
W
wierny
1 kwietnia 2013, 19:00
Już od pewnego czasu się zastanawiam dlaczego nie jestem radosny z powodu zmartwychwstania Pana. Powód mój osobisty jest taki, że nic z tego nie mam. A co miałbym mieć? Wydaje mi się, że czynienie cudów, wskrzeszanie zmarłych byłoby tym co przywróciłoby mi radość z tego faktu. Tak, Bóg zmartwychwstał i dzielę się tą radością z innymi w nadprzyrodzony sposób. Ale cudów nie czynię, nie wskrzeszam więc co mam chodzić ponury z tej przyczyny? Też nie. Ale człowiek jest taki nijaki ani radosny, ani smutny. Jakbym był smutny to był satanistą, ale radosny też nie jestem. Może się trzeba postarać, uwierzyć wbrew własnym oczekiwaniom, wbrew innym, tak jak niewiasty, które przecież się radowały mimo iż cudów nie czyniły. Trzeba chyba uwierzyć za cenę własnego życia. Tak Pan zmartwychwstał i to jest fakt ważniejszy niż moje życie, które przeminie i pozostanie wieczność, czyli nowa, jedyna, nigdy się nie kończąca rzeczywistość, w której fakt odkupienia jest jednym z najważniejszych.