Zbyt abstrakcyjny ideał małżeństwa

(fot. shutterstock.com)

Niestety zbyt długo w Kościele funkcjonował taki mechanizm, w którym duszpasterze usprawiedliwiali swoje ostre kazania czy odmowę sakramentów specyficznie pojętą troską o wiernych i chęcią ukazania "twardej miłości" niesionej przez sprawiedliwość.

Z niespotykaną dotąd w dokumentach kościelnych prostotą i szczerością Amoris Laetitia przyznaje, że abstrakcyjne i nadmiernie wyidealizowane obrazy tego, jak życie "powinno wyglądać", może wzbudzać w wiernych oraz ich rodzinach uczucie bólu i bezradności.

DEON.PL POLECA

Tak jak większość tekstów papieża Franciszka, również jego najnowsza adhortacja Amoris Laetitia warta jest uważnej i wielokrotnej lektury. We wstępie dokumentu czytamy zachętę Ojca Świętego, by unikać pośpiechu podczas jej zgłębiania.

Franciszek zaprasza do czytania każdego paragrafu "z cierpliwością i uważnością". Gdy ma się przed sobą prawie trzysta stron wymagającego tekstu, nie ma innej szansy na poznanie nauczania Papieża niż tylko na drodze spokojnej, kontemplatywnej i modlitewnej lektury.

Mimo iż czuję, że dopiero rozpoczynam przygodę z wyjątkowym tekstem pełnym teologicznych, duchowych i duszpasterskich zagadnień, mogę stwierdzić, że poruszyła mnie jedna rzeczywistość, która w mojej ocenie naznacza cały tekst adhortacji. Jest to akcentowanie określonego kontekstu życia chrześcijańskiego.

Dla wielu współczesnych ludzi mówienie o moralności oraz o praktykowaniu swojej wiary nie może być oderwane od okoliczności, osobistego kontekstu czy społecznych uwarunkowań. A jednak, jak pisze papież Franciszek, "innymi razy przedstawialiśmy ideał teologiczny małżeństwa zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie, daleki od konkretnej sytuacji i rzeczywistych możliwości rodzin takich, jakimi są".

Z niespotykaną dotąd w dokumentach kościelnych prostotą i szczerością Amoris Laetitia przyznaje, że abstrakcyjne i nadmiernie wyidealizowane obrazy tego, jak życie "powinno wyglądać", może wzbudzać w wiernych oraz ich rodzinach uczucie bólu i bezradności.

Dodatkowo dokument przywołuje postawę Jezusa krytykującego w Ewangelii religijnych przywódców za to, że nakładają na ludzi wymagania moralne i prawne ponad ich siły, sami nie stosując się do tych wskazań.

Niestety zbyt długo w Kościele funkcjonował taki mechanizm, w którym duszpasterze usprawiedliwiali swoje ostre kazania czy odmowę sakramentów specyficznie pojętą troską o wiernych i chęcią ukazania "twardej miłości" niesionej przez sprawiedliwość.

Papież Franciszek niestrudzenie powtarza, że najważniejszą rzeczą, która nam umyka, jest miłosierdzie będące współczującym obliczem Boga, ukazanym w Jezusie Chrystusie na kartach Ewangelii. Miłosierdzie zawsze bierze pod uwagę indywidualny kontekst danej osoby.

Podczas gdy główna optyka adhortacji zwrócona jest na rodzinę i małżeństwo, zasadne wydaje się, by również w innych dziedzinach życia Kościoła dostrzec wartość kontekstualności. Przez wieki w wielu sytuacjach uznawano jedynie europejski kontekst myślenia i działania za powszechnie obowiązujący dla światowej wspólnoty.

Podejście takie ujawniało naiwność i brak zrozumienia dla ogromnej różnorodności, jaka występowała w czasie i przestrzeni. Można stwierdzić, że była to forma kulturowego kolonializmu, gdzie grupka ludzi oraz jej interpretacja Ewangelii zdominowały i stłumiły różnorodność tradycji, języków, kultur a nawet całe populacje. Nie jest to wyłącznie domena przeszłości. Podobną rzecz możemy obserwować dzisiaj przy globalizacji.

Obecnie papież Franciszek rzuca jasne światło na nauczanie Soboru Watykańskiego II, który głosił prymat sumienia oraz lokalnego rozeznawania w rozstrzyganiu konkretnych kwestii moralnych odnoszących się do rodziny. To krok we właściwym kierunku. Czy stać nas jednak na przyjęcie takiego podejścia również w innych dziedzinach życia?

Papieska adhortacja zachęca nas do zmiany sposobu myślenia o rodzinie, przechodząc z poziomu abstrakcji do konkretów sytuacji. Warto kierować się tą zachętą również w innych aspektach ludzkiego życia.

To powinno być punktem wyjścia do wszystkich teologicznych refleksji oraz aktywności duszpasterskich, nie zaś bolesna, odrealniona abstrakcja.

Daniel P. Horan OFM - amerykański franciszkanin, publicysta magazynu America. Tekst pierwotnie ukazał się pod tytułem "The Pain of Abstraction". Tłumaczenie Jarosław Mikuczewski SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zbyt abstrakcyjny ideał małżeństwa
Komentarze (14)
K
Krzysiek
16 czerwca 2016, 08:06
Pan Daniel się zagalopował. Jest jeden ideał małzeństwa i katolicy mają obowiązek do niego dążyć. To że wielu się nie udaje, lub że zdarzają się potknięcia jest nieuniknione. Trzeba nauczyć się z tym żyć, ale trzeba również mobilizować ludzi to pracy nad sobą i poprawę własnych niedoskonałości. Denerwuje mnie to, że wielu ludzi słowa Papieża interpretuje wyrywkowo. Papież Franciszek nie mówi że rozwodnicy z piątką dzieci z różnych związków są ideałem chrześcijańskiego małżeństwa, tylko stwierdza że Ci biedni ludzie popełnili w w życiu wiele błędów i muszą teraz dzwigać ciężary swoich wcześniejszych decyzji. Potrzebne jest im wsparcie, pomoc, empatia, rozmowa, pouczenie, rada itp. Równie ważne jest to, aby Ci biedni ludzie z przeszłością wiedzieli, że będąc grzesznikami są cały czas mile widziani w Kościele, że tu zawsze ktoś na nich czeka. Wbrew obawom niektórych o Eucharystii nie ma tu mowy.
MA
Marcin Adamczyk
15 czerwca 2016, 22:03
Wilcy w owczych skórach.
AJ
Ale Jak To
14 czerwca 2016, 18:06
"...grupka ludzi oraz jej interpretacja Ewangelii zdominowały i stłumiły różnorodność tradycji, języków, kultur a nawet całe populacje.." Boże, chroń nas przed tymi, którzy błędnie interpretują słowa Papieża Franciszka
F
Franciszek2
14 czerwca 2016, 11:26
Ideał życia chrześcijańskiego, to cel trudny w realizacji. Nieosiągalany. Co nie znaczy że mamy porzucić dazenie do niego. Podobnie z nasladowaniem Chrystusa. Przeniesienie ideału na pole abstrakcji wprost osmiesza na końcu codzienne zdobywanie, w pocie czoła laurów małżeństwa, którego ideał relacji objawił nam Chrystus.  Co więc zamiast abstrakcyjnego ideału (choć to w zasadzie sprzeczność) małeństwa - drogi kapłanie ? Proponujesz nam cielca ze złota, namacalny, miłosierny (bo milczący) i mozna wokół niego tańczyć. Ale to nie jest Bóg. To imitacja. Czekaj chłopku, wróci Mojżesz i pogoni ci kota.
DP
Danuta Pawłowska
13 czerwca 2016, 23:22
Jest bowiem napisane: „Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8-9) „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.” (J 8, 31-32)
Maria Łada
13 czerwca 2016, 22:20
Ogólnie jestem na tak, ale te pojęcia " twarda miłość", "abstrakcja" i zastosowanie czasu przeszłego w słowie "funkcjonował" wydają mi się za bardzo eufemistyczne, to znaczy odbieram je już jako przekłamanie. Z moich obserwacji wynika że ten mechanizm nadal funkcjonuje i teraz w Polsce wręcz rozkwita, odkąd Jan Paweł II zmarł ( może być zresztą wiele przyczyn). Kazania polskich księży, wielu z nich są przesycone nieraz nawet brutalną retoryką poniżania ludzi i odbierania im poczucia włąsnej wartości. Tego kiedyś nie było, w jeśli nawet, to nie w takiej skali. Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak "twarda miłość", wydaje mi się to naleciałością masońską, czyli tresurą do odhumanizowanego posłuszeństwa ( posłuszeństwo jest czczone u masonów). Ksieża, którzy degenerują polskie rodziny przez namawianie do stosowania kar cielesnych, są dla mnie podejrzani. Oprócz tego słyszę zachęty do wzajemnego pouczania się, jakoby to miał być dobry uczynek. Można to nazwać "abstrakcją" ale to z tego bierze się ta nienawiść i piekło bezkarnego poniżania ludzi. Ludzie, którzy chodzą do kościoła, mówią innym że są głupi, albo obrażają ich, wmawiając im że są grzesznikami, najcześciej niesłsznie. To pretekst do nienawiści. Ale ksiądz kazał!
13 czerwca 2016, 21:45
Deon(Franciszek???)przyspiesza:):):)... Co raz mniej pozorów. Dekalog jest "bolesna odreallniona abstrakcją"... Brawo "chrześcijanie "z deonu!:)...
PG
Pawel G
13 czerwca 2016, 20:01
Miłosierdzie zawsze bierze pod uwagę indywidualny kontekst danej osoby. A gdzie tak jest powiedziane? Miłosierdzie odnosi się do konkretnego człowieka, konkretnego grzesznika - tylko tyle i aż tyle.  A przeciwstawianie miłosierdzia Bożego Bożej sprawiedliwości jest bliskie herezji. Tan sam Bóg okazuje miłosierdzie i sądzi według przykazań. " ... dostrzec wartość kontekstualności. Przez wieki w wielu sytuacjach uznawano jedynie europejski kontekst myślenia i działania za powszechnie obowiązujący dla światowej wspólnoty." Przykazania Boże nie są przykazaniami Europejczyka, czy nawet Azjaty z Bliskiego Wschodu, bo tam jest Ziemia Święta. A ta "kontekstowość" za bardzo trąci herezją etyki sytuacyjnej.
PG
Pawel G
13 czerwca 2016, 20:00
" brak zrozumienia dla ogromnej różnorodności, jaka występowała w czasie i przestrzeni." Jaka to niby różnorodność? Różnorodność grzechu? 52 "orientacje seksualne"? A to pustosłowie o czasie i przestrzeni to mógłby sobie autor darować. Można stwierdzić, że była to forma kulturowego kolonializmu, gdzie grupka ludzi ... zdominowały i stłumiły różnorodność tradycji, języków, kultur a nawet całe populacje." Czy ta "grupka ludzi" to nie przypadkiem Jezus i 12 apostołów? A może to byli Ojcowie i doktorzy Kościoła? Obecnie papież Franciszek rzuca jasne światło na ... prymat sumienia oraz lokalnego rozeznawania w rozstrzyganiu konkretnych kwestii moralnych odnoszących się do rodziny. To jest zupełny absurd. Ani SWII, anie nikt z ojców i doktorów Kościoła nie ogłosił "prymatu sumienia". Sumienie ma być uformowane, a niestety nieraz bywa martwe. W sumieniu uformowanym, a nie subiektywnym, człowiek rozpoznaje prawo naturalne. A takie postawienie sprawy jest tak naprawdę oskarżeniem Franciszka. Czy stać nas jednak na przyjęcie takiego podejścia również w innych dziedzinach życia? Aha, to szykują się niektórzy do dalszych kroków w stronę subiektywizacji moralności i etyki sytuacyjnej. Niech zgadnę, następny będzie homoseksualizm, a potem prawo do własnego brzucha, jeśli tak "sumienie" podpowiada. To powinno być punktem wyjścia  ... nie zaś bolesna, odrealniona abstrakcja. Bolesna abstrakcja? To jest konkret i bolesna prawda o grzechu, który wiedzie do śmierci - śmierci wiecznej.
QQ
q q
13 czerwca 2016, 18:32
Po raz kolejny na deonie autorzy z jakąś wielką determinacją dowodzą, że Amoris Laetitia co do głoszonych treści jest amoralna. Coraz bardziej wprost nazywa się rzecz po imieniu. "...poruszyła mnie jedna rzeczywistość, która w mojej ocenie naznacza cały tekst adhortacji. Jest to akcentowanie określonego kontekstu życia chrześcijańskiego".  "Podczas gdy główna optyka adhortacji zwrócona jest na rodzinę i małżeństwo, zasadne wydaje się, by również w innych dziedzinach życia Kościoła dostrzec wartość kontekstualności". Czyli moralność "życia chrześcijańskiego", postępowanie człowieka określone są kontekstem w jakim zachodzi, i stwierdza, że jeśli istnieje dobro i zło, to są one zależne od ludzkiej sytuacji, jego pragnień i jego korzyści (makiawelizm!). To nie Bóg w swojej suwerenności Stworzyciela ustala, co jest prawdą, dobrem, a co złem i kłamstwem, ale człowiek, i to nie Bóg jest prawodawcą (prawo naturalne, Dekalog), ale człowiek ze względu na swoje chwilowe pragnienia i korzyści. Czyli ostatecznie, to nie wola Boga definiując prawdę, dobro i zło i ma być realizowana, ale wola człowieka. To jest dramatyczna sytuacja powtórnego biblijnego BUNTU przeciw Bogu w którym  Chrystus nie objawił nam prawdy, ale to my ją sobie samym i wam objawimy w nieustającym procesie. Tymczasem miłosierdzie nie znosi całości Pisma Św. i nauki Jezusa, ale musi być odczytane integralnie. Inaczej ostatecznie zaprzecza samemu sobie i tym samym znosi sam Kościół. Tutaj jednak mamy do czynienia z czymś więcej. Nie tyle z niszczeniem Kościoła, co usilną próbą przekształcenia jego istoty w jakieś Jego przeciwieństwo. Poddaje się bowiem osądowi samego Boga, a miłosierdzie deonowych ewangelizatorów nie sięga tych, co stają w Jego obronie. Tutaj współcześni inkwizytorzy nowego kościoła są bezwzględni.
PG
Pawel G
13 czerwca 2016, 20:25
Dwie rzeczy wymagają tutaj doprecyzowania. Po pierwsze, nauka Kościoła w sprawie prawa naturalnego jest taka, że wynika ono z natury człowieka. Ergo, to nie Bóg jest prawodawcą, choć jest stwórcą człowieka. To muzułmanie twierdzą, że  Allach jest dawcą prawa naturalnego, ale Kościół się z tym nie zgadza. Podobnie jest z prawdą. Bóg, choć wszechmocny, nie decyduje, co jest prawdą, a co nie. Bóg stworzył świat, ale nie tworzy prawdy o nim. Prawda to zgodność z rzeczywistością, i albo nasze myśli i słowa, ... są z nią zgodne, albo nie. A rzeczywistość jest jaka jest.
PG
Pawel G
13 czerwca 2016, 20:28
Czyli prawo naturalne wynika z natury stworzonej przez Boga, ale nie zostało przez Niego odrębnie nadane. Bóg Wszechmocny stworzył świat i decyduje, co może się stać, a co nie. Ale prawda to tyko zgodność z tą stworzoną i dziejącą się rzeczywistością.
QQ
q q
14 czerwca 2016, 00:58
Św. Tomasz nazywa prawo naturalne jako „uczestnictwo prawa wiecznego w stworzeniu rozumnym”.  Prawo wieczne (lex aeterna) to zamysł Boga określający miejsce i cele poszczególnych rzeczy. Tylko to prawo istnieje samo przez się (per se), a pozostałe rodzaje prawa istnieją przez partycypację w prawie wiecznym. Stworzenia nierozumne uczestniczą w prawie wiecznym instynktownie. Ludzie zaś przy pomocy swojego rozumu. Prawo natury (lex naturalis) jest odbiciem prawa wiecznego w umyśle człowieka. W ten sposób prawo naturalne uzyskuje  najwyższe bytowe uzasadnienie w Bogu – jego Słowie „przez, które wszystko zostało stworzone” (J 1, 2). Prawo Naturalne - Ks. prof. Tadeusz Guz (przystępnie) [url]https://www.youtube.com/watch?v=Zh2KbHg9RSI[/url] PRAWDA: [url]http://www.ptta.pl/pef/pdf/p/prawda.pdf[/url] Powszechna Encyklopedia Filozofii (Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu)
S
stos
13 czerwca 2016, 17:00
Abstrakcyny ideał... No cóż, czy abstrakcyjny pokazała historia Kościoła, i rzesze świętych wychowywanych pod pręgierzem "abstrakcyjnych" podobno ideałów (szczególnie w zestawieniu z obecną degrengoladą rodziny) . Warto by natomiast zatrzymać się nad ideałem przyświecającym tym wszystkim ideologom którzy od pewnego czasu prowadzą ożywioną kampanię Franciszkowej "rewolucji". Można by powiedzieć,iż owym ideałem jest zohydzenie w oczach wiernych Kościoła przedsoborowego i budowanie na jego gruzach nowej konfesji opartej na prawach człowieka walczącego o uwolnienie się tu na ziemi od wszelkiej opresji. W tym kontekście jawi nam się czytelna alternatywa czy też mianowicie czujemy się poddanymi Boga i jemu wiernie służymy, czy też "Nowego Człowieka" realizując tym samym jego plan.