Misjonarze w Turcji na "czarnej liście"
Kanadyjsko-amerykański uliczny kaznodzieja opuścił Istambuł 14 grudnia, po tym, jak tureckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wielokrotnie, bez podania przyczyny, odmówiło mu zezwolenia na pobyt - donosi Międzynarodowe Dzieło Chrześcijańskie "Open Doors" (Otwarte Drzwi).
44-letni David Byle, kierownik służby "Biblijnego Kursu Korespondencyjnego" próbował usunąć swoje nazwisko z tak zwanej "czarnej listy". Zwrócił się w tym celu również do tureckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W ciągu minionych 3 lat Byle został schwytany, postawiony przed sądem, odmówiono mu ponownego wjazdu do Turcji oraz zagrożono ostateczną deportacją. Musiał również spędzić trochę czasu w więzieniu. Teraz ponownie odmówiono mu zezwolenia na pobyt.
"Czarna lista" dla zagranicznych kaznodziejów
David Byle od 1999 roku mieszkał ze swoją rodziną w Turcji. Utrzymywał się z darowizn, jakie przychodziły do niego ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Kaznodzieja przypuszcza, że z powodu swojej pracy ewangelizacyjnej znalazł się w Stambule na "czarnej liście". Razem z grupą prowadził tam dawniej regularne spotkania uliczne. Jego adwokat żąda pisemnego wyjaśnienia od władz, dlaczego jego zezwolenie na pobyt zostało odrzucone. Zasugerowano, że mężczyzna powinien uzyskać wizę ze swojej ojczyzny. Jako obywatel USA poleciał więc do Chicago, podczas gdy jego żona, Niemka, pozostała z pięciorgiem dzieci w wieku 8-14 lat w mieszkaniu w Istambule. Dokładnie pięć lat temu David Byle procesował się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, które w listopadzie 2009 roku, po aresztowaniu, zarzuciło mu "bojowniczą działalność misjonarską" oraz "zakłócanie pokoju publicznego". W 2011 roku sąd orzekł na jego korzyść, jednak władze odwołały się od wyroku. Sprawa utknęła w biurokratycznym martwym punkcie, ale chrześcijanin i jego adwokat liczą się z tym, że Sąd Najwyższy Turcji w 2014 roku wprowadzi proces do porządku obrad.
Precedensowy przypadek traktowania misjonarzy
Według prawników przypadek Davida Byle jest bardzo ważny, ponieważ może być postrzegany jako precedens dla innych misjonarzy z Turcji. Jeśli Byle przegra proces w Turcji, adwokaci chcą przedstawić sprawę Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka. Byle opowiada, że wraz ze swoją grupą z Biblijnego Kursu Korespondencyjnego, któremu dopomógł w oficjalnym zalegalizowaniu jako stowarzyszenie, od około 8 lat organizują uliczne akcje, aby głosić o wierze w Jezusa Chrystusa. W 2009 roku "Stowarzyszenie Rozpowszechniania Biblii", tak dosłownie można przetłumaczyć tureckie określenie, zostało oficjalnie zatwierdzone przez rząd w Istambule. Zgodnie z konstytucją Turcji każdy człowiek ma prawo do propagowania swojej religii.
Proces jest ważny dla Kościoła w Turcji
"Nawet jeśli podejście Davida wydaje się na pierwszy rzut oka agresywne, on i jego adwokaci spełniają ważną służbę dla naszego kraju i tureckiego Kościoła" - twierdzi Umut Sahin z komitetu prawnego protestanckiego kościoła w Turcji. "David jest niewinny i nie zasługuje na wyrzucenie z kraju" - powiedział. Sahin jest Turkiem i nawrócił się z islamu na chrześcijaństwo; w Turcji żyje około 5.000 turecko- protestanckich konwertytów.
Sahin szacuje, że w ciągu ostatnich pięciu lat co najmniej dziesięciu zagranicznym rodzinom odmówiono wizy i zezwolenia na pobyt lub wydalono z powodu działalności misjonarskiej. "Wiele się zmieniło. Rząd sięga po stare metody. Przy pierwszej okazji wydala się misjonarzy z kraju. Czasem ze względu na brak pozwolenia na pobyt nakłada się na nich kary grzywny" - mówi Umut Sahin.
Niemiecki parlamentarzysta Frank Heinrich (CDU) wstawił się pisemnie u władz Turcji za Davidem Byle. Heinrich jest członkiem komisji parlamentarnej Bundestagu ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej. Międzywyznaniowemu Dziełu Pomocy Open Doors powiedział m.in.: "Państwo demokratyczne z zagwarantowaną wolnością religijną musi umożliwić ludziom głoszenie swojej wiary".
Skomentuj artykuł