Patriarcha Syrii liczy na wizytę z Watykanu
Melchicki patriarcha Grzegorz III Laham ubolewa, że dotychczas nie doszła do skutku planowana wizyta pokojowej delegacji Synodu Biskupów w Syrii. Był to wzruszający moment, gdy 16 października w auli synodalnej zapowiedziano, że na polecenie papieża do Syrii zostanie wysłana delegacja watykańska - powiedział hierarcha w rozmowie z dziennikarzem austriackiej agencji katolickiej "Kathpress".
Papieska inicjatywa, która miała przyczynić się do pojednania, pokoju i solidarności w Syrii, nie doszła dotychczas do skutku. Ze względu na powtarzające się akty przemocy w Bejrucie i Damaszku, Stolica Apostolska była zmuszona wstrzymać wyjazd delegacji.
Z wielkim zadowoleniem patriarcha Grzegorz wspominał wizytę Benedykta XVI w Libanie w połowie września br. - Była to wspaniała wizyta - powiedział i dodał, że również muzułmanie określają ją jako "historyczną".
Zaznaczył, że podczas tej podróży papież wykazał się odwagą. Jego przemówienie do polityków i zwierzchników religijnych, w którym mówił o nowej kulturze pokoju, o wolności, tolerancji i wzajemnym poszanowaniu, zostało przyjęte z wielkim podziwem i uznaniem. Według patriarchy wizyta uświadomiła, że chrześcijanie na Bliskim Wschodzie są lojalnymi obywatelami swoich państw i przyczyniają się do wspólnego dobra.
W tragedii rozgrywającej się w Syrii chrześcijanie nie są bezpośrednim celem ataków - zapewnił melchicki patriarcha. Podkreślił, że chrześcijanie zachowują się neutralnie, ale znaleźli się pomiędzy walczącymi stronami - armią i rebeliantami - i są instrumentalizowani. Co pewien czas dzielnice zamieszkane przez chrześcijan w Homs i Aleppo są infiltrowane przez uzbrojonych ludzi. Takie "najścia" są traktowane jako wywieranie presji na chrześcijan, że muszą uciekać. - Chrześcijanie i tereny przez nich zamieszkane stały się rodzajem tarczy, w którą się celuje kamieniami - powiedział patriarcha Grzegorz.
Jednocześnie podkreślił, że chrześcijanie "nie opowiadają się za żadną partią, ani też za rządem - oni są za pojednaniem, bo pojednanie to ich przyszłość". Za zaistniałą sytuację częściowo winny jest brak zdecydowania świata, co przyczynia się do eskalacji przemocy - uważa Grzegorz III.
Skomentuj artykuł