Przybywa stwierdzeń nieważności małżeństw

PAP / slo

Boom na "rozwody kościelne" trwa od kilku lat. W samej archidiecezji warszawskiej liczba spraw w ciągu 10 lat wzrosła z 300 do 400 rocznie. Coraz większe jest w związku z tym zapotrzebowanie na usługi prawne. I tu zaczyna się problem.

Przed sądami kościelnymi nie mogą występować zwyczajni adwokaci, lecz tylko tacy, którzy mają przynajmniej licencjat z prawa kanonicznego oraz specjalną kościelną aplikację od sądu diecezjalnego. Na taką aplikację, przyznawaną kandydatowi indywidualnie przez biskupa, czeka się nawet kilka lat.

Uznanych przez sądy diecezjalne adwokatów jest w całej Polsce zaledwie około czterdziestu. I tylko oni mogą reprezentować strony podczas procesu, zadawać pytania, mieć wgląd do akt.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przybywa stwierdzeń nieważności małżeństw
Komentarze (136)
AB
~Arletta Bolesta
16 października 2019, 08:44
To konsekwencja też wzrostu świadomości dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
K
konio
17 września 2014, 11:29
Kasa ,misiu ,kasa....  kosciol zrobi wszystko dla pieniedzy
DB
do Bogusia
17 września 2014, 08:27
Po Synodzie Rodzin ma byc jeszcze łatwiej uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa
B
bogusia
17 września 2014, 00:13
ZBYT ŁATWO !!!!  Za dużo tych "pozytywnie" załatwionych spraw. Większość to oszustwa. Dlaczego sądy dają tak lekką ręką stwierdzenie nieważności? To się zaczyna już naprawdę robić tak proste jak uzyskanie rozwodu świeckiego.
A
adam
16 września 2014, 20:58
Co za idiotyzmy wypisują tutaj o pieniądzach rzekomo do zapłacenia a czasie sprawy kościelnej... W sadach kościelnych sprawa kosztuje ok. 1000 zł a adwokaci biorą tyle, ile sie wynegocjuje od 2-4 tys. W warszawce może więcej, ale tam mieszkają zamozni klienci...
W
wert
26 sierpnia 2014, 10:50
1.Gdzie sie udac jesli cche sie uniewanic malzenstwo? 2. czy parafia w ktorej sie bralo slub odda pieniadze za niewazny sakrament?
A
ala
26 sierpnia 2014, 09:04
niezwykle głupawy artykulik KŁAMLIWY, opłata w sądzie(obie instancje) - ok. 1600 zł. adwokat - oprócz tego, jeżeli ktoś sobie życzy, adw. nie jest obowiązkowy. 10 tyś.- wyssane z palca, 30 tys. zł - jeszcze bardziej. żródło tych inf. - PAP...
D
dagmara
1 listopada 2010, 07:09
E tam ludziska, klienci jak będą chcieli to sami się zgłoszą, chyba dziećmi nie są, no nie:), a jak pańcia ma wykształcenie to niech działa, w tv reklamy też lecą, a my robimy to co chcemy, chybe nie jesyteśmy manipulowani:)
DR
do redakcji
31 października 2010, 09:06
Podanie tutaj tych namiarów źle świadczy o pani adwokat... ps. chyba nie wolno w ten sposób się reklamować...z tego co wiem. Raczej należy wykasować jej DANE (?).
L
leszek
24 września 2010, 21:21
Leszek, małżeństwo sakramentalne, jesli są wątpliwości, że może być nieważnie zawarte - należy pójść do sądu i dowiedzieć się jak sprawy się mają. Czyli że nie można zachowywać się jakby nigdy nic? ;-) No to widzę postęp :-) Właśnie o to chodzi, że jeśli są jakieś wątpliwości, czy ktoś ma wręcz przekonanie, to należy podjąć działania wyjaśniające, ale nie można udawać że wszystko jest OK
L
leszek
7 września 2010, 23:10
http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?f=11&t=5315&sid=3d26a24a1e78e62c81c6adbcaccc7dac Poczytać treści spod podanego przez kogoś w/w linku oczywiście można. Tyle że dyskusja tam zamieszczona przypomina dialog z głuchym gdyż dyskutanci ewidentnie mieszają pojęcia. Notorycznie (poza nielicznymi wyjątkami) nie odróżniają impotencji od niepłodności. Jakby kto z czytelników nie rozróżniał, to zwracam uwagę że, tak jak potencja oznacza zdolność do czegoś, możliwość czegoś, to impotencja oznacza nie-mozność, a impotencja płciowa oznacze niemożność odbycia stosunku, niezdolność do stosunku. Przyczyny mogą być różne, generalnie chodzi o wady anatomiczne czy defekty funkcjonowania narządów płciowych. Natoniast niepłodność oznacza niemozność dojścia do zapłodnienia. Przyczyną mogą być problem z jajeczkowaniem u kobiety lub nasieniem mężczyzny. Stosunek płciowy przebiega prawidłowo, ale dojście do zapłodnienia jest niemozliwe. Róznica pomiędzy impotencją a niepłodnością jest o tyle istotna, że zgodnie z KPK, impotencja ZAWSZE stanowi przeszkodę zrywającą, a więc uniemożliwiającą ważne/skuteczne zawarcie małżeństwa. Z osobą niezdolną do współżycia nigdy nie jest możliwe skuteczne zawarcie małżeństwa. Mówi o tym Kan. 1084 § 1.: Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury. Natomiast trochę inaczej jest z niepłodnością, bo niepłodność jako taka nie jest przeszkodą uniemożliwiającą skuteczne zawarcie małżeństwa, chyba że była zatajana. Wygląda to więc tak, że: - jesli osoba niepłodna nic nie wiedziała o swojej niepłodności, to małzeństwo jest zawierane ważnie, i jeśli po slubie okaże się że jedna ze stron jest niepłodna to nie ma to żadnego znaczenia; - jesli osoba niepłodna wiedziała o tym i uczciwie poinformowała o tym jeszcze przed ślubem drugą stronę, a ona pomimo tego była zdecydowana na slub, to małżeństwo jest jak najbardziej ważne; Mówi o tym kan. 1084 § 3: Niepłodność ani nie wzbrania zawarcia małżeństwa, ani nie powoduje jego nieważności, z zachowaniem przepisu kan. 1098 - jesli jednak osoba niepłodna wiedziała o tym, ale to zatajała i nie poinformowała o tym drugiej strony, to jako że zataiła istotne informacje, małżeństwo jest zawierane nieważnie/nieskutecznie. Mówi o tym Kan. 1098 : Kto zawiera małżeństwo, zwiedziony podstępem, dokonanym dla uzyskania zgody małżeńskiej, a dotyczącym jakiegoś przymiotu drugiej strony, który ze swej natury może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego, zawiera je nieważnie.
L-
Leszek - klejnotem
7 września 2010, 22:15
Leszek: nieoszlifowany diament. Może jesteś prawdziwym diamentem. Lecz diament świeci pełnią blasku dopiero po oszlifowaniu. Wśród nas żyją ludzie, cenni jak diamenty, ale są jeszcze często surowi i nieoszlifowani. Ta surowość tkwi ukryta w pozornie drobnych sprawach. Czy nie powinno się u ciebie oszlifować jakiejś surowej strony? Nie odkładaj tego na jutro, zacznij jeszcze dzisiaj. Weź sobie do tego parę dobrych kamieni, twojego męża albo twoją żonę, przyjaciela albo przyjaciółkę, dobrego kolegę. Oszlifowany staniesz się cudownym klejnotem.  
L
leszek
7 września 2010, 16:17
Leszek, ze swojej strony dodam, że jesteś tak trudnym dyskutantem, że nie znam nikogo z kim dyskutowałoby się gorzej, szczerze podziwiam kogokolwiek kto wdaje się z Tobą w polemikę. Napisałabym Ci to na priv, ale nadal pozostajesz niezalogowany. Auro, nie gniewam się, nie odbieram tego ani jako obrażanie ani atak. Napisałaś swoje odczucia podając ich uzasadnienie. Zresztą sam wiem że jestem trudnym dyskutantem, choć niekoniecznie tak samo to rozumiemy. Owszem, może i miewasz spostrzeżenia warte uwagi, ale za często giną one w monologu, zapętlaniu, niepotrzebnym powtarzaniu wymienianych zdań. Masz wiele racji. Mnie również nie odpowiada i męczy ten styl pisania na forum. Tyle że jak ktoś usiłuje dyskutować wmawiając mi coś czego nie powiedziałem lub wypiera się tego co sam powiedział, to nie widzę innej mozliwości niż ciągłe powtarzanie czy zapętlanie. A że to męczy i zanudza to fakt. "Prawdziwa wielkość ubrana jest w prostotę". Pozdrawiam Ale ja nie roszczę sobie żadnych pretensji do wielkości. I wcale nie twierdzę że jestem jakimś znawcą, nie wymagam też aby traktowano mnie jako jakiś autorytet. Zauważ, że często sam podaję źródła lub odniesienie do źródeł gdzie można zweryfikować to co piszę. To że się ie przedstawiam wynika nie tylko z tego że nie mam najmniejszego zamiaru w jakikolwiek sposób podawać swoich danych w internecie, ale również i dlatego, że prawdziwość tego co tu piszę (lub nieprawdziwość) nie zależy od tego czy jestem prof. dr hab. i wykładam np. prawo kanoniczne na KUL czy wykładam tam papier toaletowy w WC. A że mam problemy z prostotą w pisaniu to jest to ewidentny dowód na to, że nie jestem prawdziwie wielki :-) Tyle że to nie ma najmniejszegoznaczenia dla prawdziwości czy nieprawdziwości tego co piszę ;-) również pozdrawiam
L
leszek
7 września 2010, 15:15
Zobacz co oznacza słowo, które mówisz, że jest wyzwaniem: <a href="http://www.sjp.pl/upierdliwo%B6%E6">http://www.sjp.pl/upierdliwo%B6%E6</a> to nie wyzwanie, a określenie stanu w jakim jesteś bardzo często. No tak, czyli to co już stwierdziłem pisząc w dn. 2010-09-06 23:21:30... Ty to nie wyzywasz, ale stwierdzasz obiektywne fakty. Upierdliwość to nie wyzwisko/epitet ale obiektywne stwierdzenie faktu... Natomiast jak ja napiszę, że: 'Jeżeli ktoś zawarł nieważnie małżeństwo to żyje w związku nie będącym małżeństwem sakramentalnym, a związki niesakramentalne nazywamy konkubinatami! Jeśli wiec ktoś jest przekonany że jego małżeństwo jest nieważnie zawierane to jest to równoznaczne z tym, że jest przekonany że żyje bez ślubu, a więc w konkubinacie. W głowie mi się nie mieści aby po tylu pisaniach możliwe jeszcze było, że ktoś tego nie jest w stanie nadal zrozumieć. To musiałaby być krańcowa tępota. Prędzej byłbym skłonny podejrzewać ośli upór.' to już nie ma tu mowy o obiektywnych stwierdzeniach faktów, ale są to wyzwiska... Ot... obłuda i zakłamanie... ps A może byś tak w ramach refleksji zajrzała do sjp i sprawdziła co oznacza tępota. Powinnaś wówczas rownież dojść do wniosku że to nie żadne wyzwisko ale określenie stanu w jakim jestes bardzo często... tępota: 1. brak wiedzy, bezmyślność i przejaw tej bezmyślności; głupota; 2. osoba bezmyślna, nieinteligentna Przy czym zaznaczam że inteligencji Ci nie brakuje.
L
leszek
7 września 2010, 15:00
Leszek, jesteś nachalny. To niech będzie tak: jesteś nachalny, zamiast tamtego słowa niecenzuralnego. Widzisz, przyznajesz, że jesteś wszechwiedzący. Oczywiście powiesz że jestem nachalny i jak zwykle się czepiam nieistotnych drobiagów, ale zwracam Ci uwagę, że nigdzie ani nie stwierdzałem ani nawet nie przyznawałem, że jestem wszechwiedzący. I takie stwierdzenie to wyłącznie Twój wymysł. Równie dobrze mógłbym taki zarzut postawić Tobie. I daj mi już spokój. Z Tobą nie da się dyskutować, mnóstwo ludzi pisało to TOBIE, zrozum to wreszcie. CAŁE MNÓSTWO LUDZI. Na końcu każdego wyzywasz, ale nie tak lagodnie! Wyzywasz od najgorszych. Proszę nie pisz do mnie, bo nie nadajesz się do dyskusji bynajmniej ze mną! Zostań z Bogiem! Nie interesują mnie epitety jakimi mnie tu obdarzano. Z tego że ze złości nazywano mnie trollem, agentem bezpieki, komuchem, niedorobionym lub zdeprawowanym księdzem czy czlowiekiem lub nawet zespołem ludzi na etacie deonu wcale nie wynika że to prawda. Ilosć osób krzysczących też nie ma znaczenia. Ważniejsze są argumenty. A argumenty sa takiej jakości jak Twoje, czyli urojone. Najpierw napisałaś coś nieprawdziwego, a potem upierając się przy obronie tego doszłaś do wypisywania coraz większych bzdur, by na koniec stwierdzić że to ja rzekomo nie potrafię dyskutować... Wcale nie uważam się za wszechwiedzącego a Ty wciskasz mi swój kit że tak sam przyznałem. Mogę dyskutować z każdym kto się będzie posługiwał argumentami a nie emocjami, ale jak ktoś zamiast rozumu używa czego innego to rzeczywiście nie nadaję się do dyskutowania z nim. No i oczywiscie nnakazujesz mi milczeć i nie odpowiadać, ale nie przeszkadza Ci to wysyłać kolejnych postów...
P
Przerywnik
7 września 2010, 13:35
Władysław Grzeszczyk — Parada paradoksów Pycha do wszystkiego stoi tyłem, nawet do przodu.
L
leszek
7 września 2010, 13:31
Na wszystkie te pytania już padły odpowiedzi ! Nie mam czasu z Tobą dyskutować! Zrozum człowieku, że są inne zajęcia niż dyskusja z Tobą ! Ty nie masz żadnych obowiązków?! Jesteś bezrobotny?! Udzielenie odpowiedzi zajęłoby Ci mniej więcej tyle samo czasu co i wykręcanie się od niej. Ale odpowiadając musiałabyś przyznawać mi rację, więc dlatego się wykręcasz... ot cała tajemnica... Jesteś upierdliwy i dlatego nie mam ochoty, czasu ani zamiaru z Tobą dyskutować.  Z Tobą również nie da się dyskutować! Weź się do pracy! No proszę... Nie masz czasu ze mną dyskutować, ale masz czas mnie wyzywać? Biorąc pod uwagę Twoją mentalność ja również nie mam (i nigdy nie miałem) ochoty z Tobą dyskutować. Ale robię to nie z ochoty i nie dla przyjemności, ale aby sprostowywać głupoty które tutaj wypisujesz bo komuś mogłoby one zaszkodzić. A jeśli ktoś wypisuje bzdury, to rzeczywiście potrafię być upierdliwy - jak to nazwałaś stosownie do głębi Twojego życia duchowego... Im bardziej ktoś wypisuje bzdury, tym bardziej go przypieram do muru, aż wreszcie sam widzi jak robi z siebie idiotę. Chyba że ten ktoś wycofa się z upierania przy swoich bzdurach - ale to nie w Twoim stylu, bo już kolejny raz idziesz w zaparte.
L
leszek
7 września 2010, 09:56
Na wszystkie te pytania już padły odpowiedzi ! Nie mam czasu z Tobą dyskutować! Zrozum człowieku, że są inne zajęcia niż dyskusja z Tobą ! Ty nie masz żadnych obowiązków?! Jesteś bezrobotny?! Udzielenie odpowiedzi zajęłoby Ci mniej więcej tyle samo czasu co i wykręcanie się od niej. Ale odpowiadając musiałabyś przyznawać mi rację, więc dlatego się wykręcasz... ot cała tajemnica...
L
leszek
7 września 2010, 09:53
@Gorzki, wydaje mi się, że raczej jesteś zgorzkniały niż gorzki bo pisanie traktujesz jako pretekst do czepiania się i pisania bez związku byle wylewać żale. Ale spróbuję Ci odpowiedzieć. cyt." Wytłumacz mi jak katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu zaszła w ciążę? Dzieworództwo?” A czyż wkraczamy w dorosłe życie nieomylni i przygotowany na każda okoliczność? Nie twierdziłem że ktokolwiek wkracza w zycie nieomylny i przygotowany na każdą okoliczność. Zwróciłem jedynie uwagę na to, że ktoś żył rzekomo wg zasad i dekalogu zaszedł w ciążę. Bo nie da się żyć wg zasad i dekalogu i zajść w ciążę, chyba że przez dzieworództwo. Więc albo żyła wg zasad i dekalogu, albo zaszła w ciążę gdyż nie żyła wg zasad i dekalogu. Czyżby ciąża przed ślubem "deklasowała" ją jako katoliczkę? Chyba że Ty deklasujesz jako katoliczkę osoby nie żyjące wg zasad i dekalogu. Ja jej nie deklasowałem jako katoliczki. No to jak to się ma do statystyk, które jasno mówią o procencie ślubów sakramentalnych kiedy żona jest już w ciąży(nawet zaawansowanej) a czasami ten fakt staje sie nie jako legitymacją do zawarcia związku... A co do tego mają statystyki?!? Chcesz dowodzić że jak znaczna część kradnie to kradzież przestaje być kradzieżą a złodziej nie jest złodziejem?!? Użyłem świadomie słowa kryptoalkoholik, bo tak naprawdę pokaż mi alkoholika w stadium początkowym , który zanim osiągnie pierwsze bolesne dno ma świadomość choroby, chociaż już dawno wokół niego "spoza szklanych, polerowanych fasad-wyłaniają się tylko ruiny" Coś poplatałeś. Nie widzę słowa kryptoalkoholik i nie wiem o czym piszesz. Cyt” Przede wszystkim, żadne późniejsze konsekwencje nie mają absolutnie żadnego znaczenia dla ważności małżeństwa. Dla ważności czy nieważności liczy się wyłącznie to co było w chwili zawierania małżeństwa”. Jasne, ale czy okoliczności i zdarzenia zaistniałe post factum potwierdzające istnienie samej przesłanki nie mają znaczenia w procesowym stwierdzeniu faktów? Czy dokumentacja leczenia i terapii zdiagnozowanej choroby F10 z wyraźnym określeniem jej początkowego stadium , datującego się przed faktem zawarcia małżeństwa i zaawansowanym stadium w trakcie decyzji o jego zawarciu- też nie ma znaczenia? I jak to się ma do: Kan.1095 (1097§1 , 1101§1 no i 1153) Dla procesowego stwierdzenia faktów istotne są wszelkie dowody, tyle że mogą mieć różną rangę ze względu na swoją wiarygodność, i nie da się tego określić nie znając konkretnego przypadku. Jak chcesz uzyskać porady dotyczącej konkretnego przypadku to idź do prawnika kanonisty. Nikt poważny nie podejmie się odpowiadania na pytania dotyczące zastosowania poszczególnych kanonów do konkretnych przypadków wymagających szczegółowej znajomości sprawy, zwłaszcza jeśli wymaga to pewnej interpretacji.
L
leszek
7 września 2010, 09:27
"małżeństwo staje się nieważne z chwlą złożenia pozwu" Nigdzie takiej bzdury nie pisałam! Słowo w słowo nie, ale ciut innymi słowami dokładnie to samo! Najpierw w 2010-09-06 08:38:09 napisałaś: Jeśli przekonane są w sumieniu, ale nie składają papierów do sądu duchownego, ich malżeństwo jest nadal ważnie zawarte. Samo przekonanie w sumieniu (jakby) nie wystarczy. [w uzupełnieniu dodałaś że miało być bez słowa 'nadal'] I jeszcze dalej w dn. 2010-09-06 10:58:03 napisałaś: Małżeństwo nieważnie zawarte - to jest werdykt sądu. Dopóki ktoś nie idzie do sądu ma ważnie zawarte małżeństwo sakramentalne. Skoro więc twierdzisz, że dopóki ktoś nie idzie do sądu to ma ważnie zawarte małżeństwo, to oznacza to że to ważne małżeństwo stanie się nieważne dopiero z chwilą złożenia pozwu... Twoje wnioski są takie. Cóż, nie poradzę nic na takie niedorzeczne wnioski. To Ty niedorzecznie piszesz, i jedyne co mogę poradzić to pokazać Ci tę niedorzeczność... Skoro twierdzisz, że niedorzecznym jest stwierdzenie, że małżeństwo staje się nieważne z chwilą złożenia pozwu, to rozumiem, że jeśli małżeństwo jest nieważne to jest nieważne już zanim ktoś pójdzie do sądu, zanim złoży papiery do sądu? Tak czy nie? Albo albo... A skoro zawierane nieważnie małżeństwo jest nieważne już zanim pójdzie się do sądu, to znaczy że nawet nie chodząc do sądu żyje się wówczas w nieważnym małżeństwie? Tak czy nie? Albo albo... A jak żyje się w nieważnym małżeństwie, czyli bez ważnego ślubu, to jest to konkubinat czy nie?
G
Gorzki
7 września 2010, 01:37
cyt." Wytłumacz mi jak katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu zaszła w ciążę? Dzieworództwo?” A czyż wkraczamy w dorosłe życie nieomylni i przygotowany na każda okoliczność? Czyżby ciąża przed ślubem "deklasowała" ją jako katoliczkę? No to jak to się ma do statystyk, które jasno mówią o procencie ślubów sakramentalnych kiedy żona jest już w ciąży(nawet zaawansowanej) a czasami ten fakt staje sie nie jako legitymacją do zawarcia związku... Użyłem świadomie słowa kryptoalkoholik, bo tak naprawdę pokaż mi alkoholika w stadium początkowym , który zanim osiągnie pierwsze bolesne dno ma świadomość choroby, chociaż już dawno wokół niego "spoza szklanych, polerowanych fasad-wyłaniają się tylko ruiny" Cyt” Przede wszystkim, żadne późniejsze konsekwencje nie mają absolutnie żadnego znaczenia dla ważności małżeństwa. Dla ważności czy nieważności liczy się wyłącznie to co było w chwili zawierania małżeństwa”. Jasne, ale czy okoliczności i zdarzenia zaistniałe post factum potwierdzające istnienie samej przesłanki nie mają znaczenia w procesowym stwierdzeniu faktów? Czy dokumentacja leczenia i terapii zdiagnozowanej choroby F10 z wyraźnym określeniem jej początkowego stadium , datującego się przed faktem zawarcia małżeństwa i zaawansowanym stadium w trakcie decyzji o jego zawarciu- też nie ma znaczenia? I jak to się ma do: Kan.1095 (1097§1 , 1101§1 no i 1153)
L
leszek
7 września 2010, 00:25
"małżeństwo staje się nieważne z chwlą złożenia pozwu" Nigdzie takiej bzdury nie pisałam! Słowo w słowo nie, ale ciut innymi słowami dokładnie to samo! Najpierw w 2010-09-06 08:38:09 napisałaś: Jeśli przekonane są w sumieniu, ale nie składają papierów do sądu duchownego, ich malżeństwo jest nadal ważnie zawarte. Samo przekonanie w sumieniu (jakby) nie wystarczy. [w uzupełnieniu dodałaś że miało być bez słowa 'nadal'] I jeszcze dalej w dn. 2010-09-06 10:58:03 napisałaś: Małżeństwo nieważnie zawarte - to jest werdykt sądu. Dopóki ktoś nie idzie do sądu ma ważnie zawarte małżeństwo sakramentalne. Skoro więc twierdzisz, że dopóki ktoś nie idzie do sądu to ma ważnie zawarte małżeństwo, to oznacza to że to ważne małżeństwo stanie się nieważne dopiero z chwilą złożenia pozwu...
L
leszek
6 września 2010, 23:50
"W wielu przypadkach osoby takie nie dysponują wystarczającą wiedzą z zakresu procesowego prawa kanonicznego, żądając przy tym bezpodstawnie za swoje usługi wysokich opłat". A Leszek za darmo! Nie ufajcie mu! A Błękitne Niebo, choć nie jest kanonistą to ma wiedzę wlaną, a więc napewno wystarczającą wiedzę z zakresu procesowego prawa kanonicznego, o czym może świadczyć choćby to iż twierdzi, że małżeństwo staje się nieważne z chwlą złożenia pozwu, a póki pozew nie jest złożony to jest ważne. Twoje ostatnie pisanie Błękitne Niebo, przypomina mi dawnego wykładowcę nauk politycznych w wojsku. Przez prawie 3 godziny ględził waląc pięścią w pulpit swojej mównicy, a na zakończenie, również waląc rytmicznie pięścią w pulpit oznajmił: Na konieć chciałbym podkreslić wszystko co powiedziałem...
A
ania
6 września 2010, 23:35
Tak czytajac tych dalszych wywodow, to sie zastanawiam na jakim to swiecie zyjecie... Czy myslicie, ze ludzie sobie tak cudownie zyja pod jednym dachem i nagle jedno z nich dostaje olsnienia czy jeszcze czegos tam innego i dochodzi do wniosku, ze moje malzenstwo to pewnie jest niewazne, no i co z tym fantem zrobic isc do sadu czy tez nie, a moze zapytac kierownika duchowego, czy aby nie mam skrupulow?! To przewaznie sa ludzkie dramaty, a nie jakies " to mi sie zdaje". W kregu moich znajomych znam 5 takich przypadkow i wszedzie sprawy byly oczywiste(oszustwo dla uzyskania korzysci, choroba psychiczna itp.), jednak i tak zawsze bolesne...  Leszek ma racje, ze albo zwiazek jest sakramentalny od samego poczatku, albo go nie bylo wcale. Ale zeby wlasnie taki byl to musza byc spelnione pewne warunki, tak jak przy kazdym sakramencie. W czasie oczekiwania na orzeczenie sadu istnieje pewne formalne zawieszenie.
L
leszek
6 września 2010, 23:21
Wyzywasz. Koniec dyskusji. Ja to oczywiściewyzywam, ale Ty to oczywiście nie wyzywasz tylko prawisz komplementy pisząc obiektywną prawdę, np.: Nobel za idiotyczne sformułowanie. Dobranoc wszechwiedzącemu! No to tylko pogratulować zakłamania...
L
leszek
6 września 2010, 23:18
Dyskusja wzniosła się na wysoki poziom absurdu. Jeżeli wzięli ślub i chcą być razem, to nie ma problemu i na pewno mają ciekawsze tematy niż rozmyślanie, czy ich małżeństwo jest nieważne :)) A jak dwoje ludzi nie bierze ślubu ale są razem bo chcą to też nie ma problemu? Jesli wzięli ważny czyli skuteczny ślub to rzeczywiście nie ma problemu. Jeśli jednak choć jedno z nich jest w sumieniu przekonane, że zawierali małżeństwo nieważnie, czyli nieskutecznie, to przynajmniej ta jedna osoba jest przekonana że żyją bez ślubu! Jeżeli chcą być razem to nie ma sprawy. Ale co robią ludzie którzy się już rozwiedli lecz chcą wrócić do siebie? Zawierają ponowne małżeństwo (cywilne). Osoby które zawarły nieważnie małżeństwo sakramentalne mają podobną mozliwość. Z tym że nazywa się to uważnieniem małżeństwa. Opisuje to w KPK Rozdział X: Uważnienie małżeństwa (1156-1165) . Ale wymagane jest przy tym aby nie istniała już ta przeszkoda która spowodowała nieważność poprzedniego zawierania małżeństwa. Jest to o tyle istotne, że jesli strony nie podejmą żadnych działań to bez uważnienia jest to zwyczajny konkubinat i w każdej chwili można wystąpić o orzeczenie nieważności.
L
leszek
6 września 2010, 23:03
I nie pisz o jakichś bredniach małżeństwach sakramentalnych konkubinalnych. Nobel za idiotyczne sformułowanie. Dobranoc wszechwiedzącemu! Ja takiego sformułowania nie uzywałem i nie uzywam. Ja pisałem zupełnie co innego! To Ty jesteś autorką tego rzeczywiście idiotycznego sformułowania. A to że usiłujesz wmawiać że to ja wymysliłem jest niegodziwością... I nie należy Ci się żaden Nobel ale pała za ignorancję. Jeżeli ktoś zawarł nieważnie małżeństwo to żyje w związku nie będącym małżeństwem sakramentalnym, a związki niesakramentalne nazywamy konkubinatami! Jeśli wiec ktoś jest przekonany że jego małżeństwo jest nieważnie zawierane to jest to równoznaczne z tym, że jest przekonany że żyuje bez ślubu, a więc w konkubinacie. W głowie mi się nie mieści aby po tylu pisaniach możliwe jeszcze było, że ktoś tego nie jest w stanie nadal zrozumieć. To musiałaby być krańcowa tępota. Prędzej byłbym skłonny podejrzewać ośli upór.
L
leszek
6 września 2010, 22:55
Tobie trudno zrozumieć, że małżeństwo sakramentalne, dopóki sąd nie orzeknie wyroku, jest małżeństwem ważnie zawartym CAŁY CZAS. Tak trudno zrozumieć Tobie, że to czy małżeństwo jest ważne czynie jest ważne decyduje się w momecie zawierania tego małżeństwa?!? Tak trudno zrozumieć, że małżeństwo nieważnie zawarte nie jest wcale małżeństwem, tym bardziej sakramentalnym?!? Zamierzasz twierdzić, że ten Twój znajomy siędzia nagadał Ci takich głupot, że małżeństwo staje się nieważne dopiero w momencie wydawania wyroku przez sąd?!? A poki sąd nie wyda wyroku to małżenstwo jest ważne?!? Jak już pisałem, w świetle prawa, każde małzeństwo jest traktowane jako ważne dopóki sąd nie orzeknie czegoś przeciwnego. Ale zupełnie czym innym jest twierdzenie, że małżeństwo jest ważne póki sąd nie orzeknie inaczej! Weź Ty się skonsultuj z tym swoim znajomym sędzią a potem napisz!
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 22:40
Dyskusja wzniosła się na wysoki poziom absurdu. Jeżeli wzięli ślub i chcą być razem, to nie ma problemu i na pewno mają ciekawsze tematy niż rozmyślanie, czy ich małżeństwo jest nieważne :))
L
leszek
6 września 2010, 22:28
Leszku, jeżeli ktoś doszedł do wniosku, że jego małżeństwo jest nieważne, to pewnie już dawno jest po rozwodzie, rozstał się z tą osobą i nie żyje w żadnym konkubinacie z tą osobą. Do Kingi: są przypadki, że ktoś doszedł do wniosku, że jest nieważne, ale nie jest ani po rozwodzie, a nawet mieszkają razem ci małżonkowie sakramentalni co doszli do takiego wniosku! I chcą być razem nadal! To ci dopiero! :-)   Błekitne Niebo, widzę że jesteś odporna na wszelką wiedzę i zapierasz się w bronieniu swoich bredni... Czyli tak jak pisałem... w obronie jednego głupstwa brniesz w coraz większe głupoty... Jak ktoś doszedł do wniosku że jego małżeństwo jest nie ważne, ale nic nie robi i mieszkają razem bo chcą być razem to oznacza to, że nie chcą być małżeństwem sakramentalnym lecz pragną być w konkubinacie! Tak trudno to jest Tobie zrozumieć, że jak ktoś jest przekonany że jego małżeństwo nie jest ważne, ale pragnie aby tak bylo nadal, to znaczy to że pragnie żyć bez małżeństwa sakramentalnego czyli w konkubinacie?!?
L
leszek
6 września 2010, 12:26
Leszku, nie odpowiadam, bo ręce mi opadają i nie mam już siły, wcale nie dlatego, żebym Ci przyznawała rację. Kingo, to nie jest metoda dyskusji. Mnie też rece opadają jak czytam co czasem wypisujesz. Ale zauważ że ja podejmuję trud odnoszenia się do tego co piszesz. A Ty nie odpowiadasz na to co ja odpisuję na Twoje argumenty ale wymyślasz nowe. Zupełnie jak w tym dowcipie gdy jakaś kobieta pyta się konduktora czy dojedzie tym pociągiem do Warszawy, konduktor odpowiada jej że nie dojedzie, a wtedy jakaś blondynka pyta się go: a czy ja dojadę?
L
leszek
6 września 2010, 12:21
 "jak ktoś jest przekonany o nieważności jego małżeństwa to jest to równoznaczne (a przynajmniej powinno być) z przekonaniem, że żyje w związku niesakramentalnym, czyli w konkubinacie! A więc nie może zachowywać się jak gdyby nic." Może się zachowywać tak jak chce, jak czuje, jak mu kierownik czy proboszcz doradza czy też spowiednik, czy matka, ojciec, mąż, żona, czy przyjaciele. Każda sytuacja jest inna.  A na pewno nie ma wyciągać wniosków po czytaniu tego forum!! To nie profesjonalna poradnia, ani porady sądu duchownego! Nieprawda, nie może się zachowywać jak chce! Oczywiście samemu musi podjąć wolną decyzję, ale ta decyzja nie jest neutralna etycznie/moralnie. Ale masz rację, że to nie jest żadna profesjonalna poradnia ani porady sądu duchownego. Tak samo nie jest to poradnia Ministerstwa Edukacji czy OBWE. Co nie oznacza jednak że w związku z tym wolno tutaj pisać głupoty.
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 12:17
Leszku, nie odpowiadam, bo ręce mi opadają i nie mam już siły, wcale nie dlatego, żebym Ci przyznawała rację.
L
leszek
6 września 2010, 12:15
Twoje metody dyskusji i argumentowania są nieuczciwe bo co i rusz muszę sprostowywać Twoje insynuacje. Zacznij proszę dyskutować ze mną a nie ze swoimi imaginacjami... Ha, ha, dokładnie tak samo Ty, Leszku, dyskutujesz ze mną. Nieprawda Kingo... Oczywiście, że mogę Cię w czymś źle zrozumieć, ale wtedy weryfikuję to jak mi zwrócisz uwagę. Niczego Tobie nie insynuuję, zawsze opieram się na tym co piszesz. A jak czasem twierdzisz, że coś nie jest prawdą, to wtedy podaję konkretne cytaty z Twoich wypowiedzi, i wtedy już nie protestujesz. Zauważ Kingo że mam zresztą marne mozliwości sprawdzenia/weryfikacji czy dobrze Ciebie rozumiem, bo Ty z reguły olewasz to co ja piszę, nie odnosząc się do tego w jakikolwiek sposób. Rozumiem więc że dobrze Ciebie odczytuję i moje argumenty są przekonywujące, a nic nie odpowiadasz bo nie chcesz mi przyznawać racji, i dlatego ciągle przedstawiasz swoje kolejne wymysły.
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 12:10
Ale skoro ktoś jest w sumieniu przekonany o nieważności swojego małżeństwa, to choć z jednej strony nie wolno mu zawierać kolejnego małżeństwa, bo nie ma orzeczenia o jego nieważności, więc musi się liczyć z tym że jednak może być ważne, to jednak nie może żyć jak gdyby nic, bo jednak jest przekonany w sumieniu o jego nieważności, więc powinien być przekonany w związku z tym że żyje w konkubinacie! Leszku, jeżeli ktoś doszedł do wniosku, że jego małżeństwo jest nieważne, to pewnie już dawno jest po rozwodzie, rozstał się z tą osobą i nie żyje w żadnym konkubinacie z tą osobą.
L
leszek
6 września 2010, 12:07
Nie jesteś kanonistą. Po co tak tu produkujesz? Błękitne Niebo, a skąd wiesz że nie jestem? Ale rozumiem że Ty jesteś skoro się tak produkujesz?
L
leszek
6 września 2010, 12:05
" jednak jest przekonany w sumieniu o jego nieważności, więc powinien być przekonany w związku z tym że żyje w konkubinacie!" Nie żyje się w konkubinacie będąc w małżeństwie sakramentalnym! To jasne, że żyjąc w małżeństwie sakramentalnym nie żyje się w konkubinacie, więc nie sugeruj że to ja twierdziłem takie głupoty! Ale błagam! Dyskutuj ze mną, a nie ze swoimi urojeniami! Jak ktoś jest przekonany o nieważności swojego małżeństwa, to oczywiście może być w błędzie, ale może również mieć rację! A jeśli rację ma, to oznacza to że jego małżeństwo nie jest ważne więc żyje w konkubinacie! Nie może więc udawać że nie ma sprawy!
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 12:01
Twoje metody dyskusji i argumentowania są nieuczciwe bo co i rusz muszę sprostowywać Twoje insynuacje. Zacznij proszę dyskutować ze mną a nie ze swoimi imaginacjami... Ha, ha, dokładnie tak samo Ty, Leszku, dyskutujesz ze mną.
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 11:59
Małżeństwo nieważnie zawarte - to jest werdykt sądu. Dopóki ktoś nie idzie do sądu ma ważnie zawarte małżeństwo sakramentalne. Dopóki ktoś nie idzie do sądu, małżeństwo JEST TRAKTOWANE jako ważne, chociaż faktycznie jest nieważne.
L
leszek
6 września 2010, 11:58
"To czy małżeństwo jest ważne czy nie, decyduje się w chwili zawierania małżeństwa, i nie zależy od tego czy ktoś idzie do sądu czy nie!" NIE ZALEŻY, ALE NIE MA TAKIEGO PRZYMUSU, BY TO ROBIĆ, BY IŚĆ DO SĄDU. caps lock już Czy ja gdzieś pisałem o jakimś przymusie?!? Twoje metody dyskusji i argumentowania są nieuczciwe bo co i rusz muszę sprostowywać Twoje insynuacje. Zacznij proszę dyskutować ze mną a nie ze swoimi imaginacjami... Do spowiedzi też nie ma przymusu chodzić! Ale powtarzam, jak ktoś jest przekonany o nieważności jego małżeństwa to jest to równoznaczne (a przynajmniej powinno być) z przekonaniem, że żyje w związku niesakramentalnym, czyli w konkubinacie! A więc nie może zachowywać się jak gdyby nic. I w związku z tym powinien podjąć działania zmierzające do tego aby naprawić tę sytuację!
L
leszek
6 września 2010, 11:52
KSIĄDZ SĘDZIA. ON WIE CO MÓWI. Wierzę że ksiądz sędzia wie co mówi, ale w takim razie twierdzę, że Ty nie rozumiesz co on powiedział i pleciesz głupstwa wprowadzając ludzi w błąd!
L
leszek
6 września 2010, 11:50
Ale jeśli ktoś jest w sumieniu przekonany że jego małżenstwo jest nieważne, to jest to równoznaczne z tym, że godzi się na to aby żyć w konkubinacie! Samo przekonanie nie decyduje o ważności bądź nieważności małżeństwa sakramentalnego. Więc nie wpieraj ludziom, że żyją w konkubinacie. No ręce i nogi opadają... Gdzie ja wpierałem ludziom że żyją w konkubinacie?!? Ty zwyczajnie nie jesteś w stanie czytać ze zrozumieniem i dyskutujesz ze swoimi imaginacjami a nie z tym co ja piszę... Doskonale wiem że samo przekonanie nie decyduje o ważności bąź nieważności. Przecież pisałem wyraźnie że o ważności decyduje to co było w momencie zawierania małżeństwa, gdy twierdziłaś że o ważności lub nieważności decyduje nie złożenie lub złożenie pozwu do sądu... Tym co napisałem zwracam uwagę na to, że jak ktoś jest przekonany o nieważności jeo małżeństwa to jest to równoznaczne (a przynajmniej powinno być) z przekonaniem że żyje w związku niesakramentalnym, czyli w konkubinacie! A więc nie może zachowywać się jak gdyby nic.
L
leszek
6 września 2010, 11:39
Te słowa są księdza z sądu duchownego, więc już możesz przestać się wnerwiać. Nie wymyśliłam ich, nie jestem w stanie tego wymyślić. Nie piszę czegoś czego nie wiem. Dopóki nie ma werdyktu sądu duchownego - jest się w małżeństwie ważnie zawartym. To raczej Twoja wersja rozumienia jego słów, a nie jego słowa. No i ksiądz z sądu duchownego to nie to samo co sędzia sądu duchownego więc nie musi być zbyt kompetentny. I zupełnie czym innym jest twierdzić, że dopóki nie idzie do sądu to ma mażeństwo ważnie zawarte, a zupełnie czym innym jest twierdzić, że póki nie ma orzeczenia o nieważności to te małżeństwo musi być trakowane pod względem prawnym jako ważne. Powtarzam jeszcze raz! To czy małżeństwo jest ważne czy nie, decyduje się w chwili zawierania małżeństwa, i nie zależy od tego czy ktoś idzie do sądu czy nie! Dopóki nie ma werdyktu sądu - nie ma orzeczenia o nieważności małżeństwa! Ale małżeństwo jest lub nie jest ważne niezależnie od tego czy jest czy nie jest jakieś orzeczenie sądu! Zupełnie czym innym jest to, że dopóki nie ma sądowego orzeczenia nieważności, to w świetle prawa małżeństwo to jest i musi być traktowane jako ważne. Występuje tu taki paradoks, że póki nie ma orzeczenia o nieważności, ze względu na obronę węzła małżeńskiego, w świetle prawa to małżeństwo MUSI być ciagle taktowane jako ważne. Skutkuje to tym że nie ma możliwości zawierania kolejnego małżeństwa. Ale skoro ktoś jest w sumieniu przekonany o nieważności swojego małżeństwa, to choć z jednej strony nie wolno mu zawierać kolejnego małżeństwa, bo nie ma orzeczenia o jego nieważności, więc musi się liczyć z tym że jednak może być ważne, to jednak nie może żyć jak gdyby nic, bo jednak jest przekonany w sumieniu o jego nieważności, więc powinien być przekonany w związku z tym że żyje w konkubinacie! Jak masz konktakt z sędzią sądu duchownego to zapytaj go! Ale błagam, nie relacjonuj mu tego co piszę ale daj przeczytać! Może wydrukuj. A to co powie to też lepiej nie relacjonuj lecz zapisz i zapytaj czy właściwie.
L
leszek
6 września 2010, 11:22
Małżeństwo nieważnie zawarte - to jest werdykt sądu. Dopóki ktoś nie idzie do sądu ma ważnie zawarte małżeństwo sakramentalne. Nawet jak ma przekonanie o jego nieważności lub ktoś obcy ma takie przekonanie, a nie on sam. Dopóki nie ma werdyktu sądu - ma ważnie zawarte swoje małżeństwo sakramentalne. NIEPRAWDA! Powtarzam: piszesz głupoty wporwadzające w błąd i dające argunety takim osobom jak Kinga! To czy małżeństwo jest ważne czy nie, decyduje się w chwili zawierania małżeństwa, i nie zależy od tego czy ktoś idzie do sądu czy nie! Dopóki nie ma werdyktu sądu - nie ma orzeczenia o nieważności małżeństwa! Ale małżeństwo jest lub nie jest ważne niezależnie od tego czy jest czy nie jest jakieś orzeczenie sądu! Zupełnie czym innym jest to, że dopóki nie ma sądowego orzeczenia neiważności, to w świetle prawa małżeństwo to jest i musi być traktowane jako ważne. Ale jeśli ktoś jest w sumieniu przekonany że jego małżenstwo jest nieważne, to jest to równoznaczne z tym, że godzi się na to aby żyć w konkubinacie!
L
leszek
6 września 2010, 11:14
Małżeństwo nieważnie zawarte - to jest werdykt sądu. Dopóki ktoś nie idzie do sądu ma ważnie zawarte małżeństwo sakramentalne. NIEPRAWDA! Wypisujesz ewidentne głupoty! To czy małżeństwo jest ważne czy nie, decyduje się w chwili zawierania małżeństwa, i nie zależy od tego czy ktoś idzie do sądu czy nie! Przez takie swoje durne komentarze dajesz tylko argumenty takim osobom jak Kinga...
L
leszek
6 września 2010, 11:10
Kierownik, duchowny. Kierownik może też byc świecki. No i widzisz... Usiłujesz się bronić i wypisujesz coraz większe głupoty... Jak mówimy o kierowniku DUCHOWYM to mamy na myśli kierownika od naszego ducha, od nasze duszy, a nie to czy ma jakieś święcenia. Więc alternatywą wcale nie jest kierownik świecki (nawet nie słyszałem o kimś takim).
L
leszek
6 września 2010, 11:07
Gdy go utwierdzą w przekonaniu o ważności, też nie musi składać. Ma wolną wolę. Nikt do tego nie zmusza. Poza tym to jest proces rozeznania, który może trwać od jednego dnia do kilkudziesięciu lat. Błękitne Niebo... Zauważam u Ciebie pewną przypadłość... Ile razy napiszesz coś nieprawdziwego czy wręcz głupiego a ktoś Ci zwróci na to uwagę to nie przyjmujesz tego, ale usiłujac tego bronić zaczynasz wypisywać coraz to większe głupoty... A na koniec, jak już jesteś przyparta do muru to stwierdzasz że nie potrafisz ze mną dyskutować... Żaden proces rozeznania nie trwa kilkudziesieciu lat. A gdy trwa latami to nazywa się postępowaniem w sprawie orzeczenia nieważności małżeństwa przed Sądem Biskupim.
L
leszek
6 września 2010, 11:01
Raczej nie ma pojęcia kierownik duchowny? Duchowy. Nie będę edytować postu dla jednej małej literówki. Każdy wie o co chodzi. Raczej nie ma?!? Po prostu nie ma! A co do edycji, to Ty masz mozliwość edycji. I przypomnij sobie jak kiedyś robiłaś mi identyczne wytyki z powodu mojej literówki, tyle że ja możliwości edycji nie miałem.
L
leszek
6 września 2010, 10:55
Mamy nowy termin: małżeństwo sakramentalne będące konkubinatem... Leszek, idź Ty na urlop! Błękitne Niebo! Ty nie wymysliłaś żadnego nowego terminu a zwyczajnie wymyślasz głupoty. Może więc lepiej poczytaj sobie i zastanów się jak nie wiesz o czym piszesz bo tylko kompromitujesz siebie i ośmieszasz problem ważności/nieważności małżeństw. Możesz też zapytać kogoś kompetentnego. KPK stwierdza: Kan. 1101 - § 1. Domniemywa się, że wewnętrzna zgoda odpowiada słowom lub znakom użytym przy zawieraniu małżeństwa. § 2. Jeśli jednak jedna ze stron albo obydwie pozytywnym aktem woli wykluczyłyby samo małżeństwo lub jakiś istotny element małżeństwa, albo jakiś istotny przymiot, zawierają je nieważnie. Kan. 1102 - § 1. Nie można ważnie zawrzeć małżeństwa pod warunkiem dotyczącym przyszłości. A ponieważ potomstwo jest jednym z istotnych elementów i przymiotó małżeństwa, to zgodnie z tym, wykluczanie z góry potomstwa powoduje że małżeństwo jest zawierane niewaznie/nieskutecznie. A życie w związku niesakramentalnym jest konkubinatem. Nie ma więc żadnego małżeństwa sakramentalnego lecz jest konkubinat.
L
leszek
6 września 2010, 10:45
Ale uwaga! Jeżeli ktos jest w sumieniu przekonany o nieważności swojego małżeństwa to jest wręcz zobowiązany do tego aby złożyć papieru do sądu duchownego! Bo jesli tego nie zrobi to jest to równoznaczne z decyzją życia w konkubinacie! Nie musi składać Poza tym zawsze może porozmawiać na ten temat z księdzem w sądzie duchownym, a nie na forum. Tylko ksiądz z sądu duchownego może to rozeznać (ew. proboszcz lub kierownik duchowny). Wcale nie twierdzę że ma o tym rozmawiać na forum. Rozmowa z jakimś duszpasterzem (proboszczem czy kierownikiem duchowym (a nie kierownikiem duchownym)) jest jak najbardziej pożądana. I powinno dojść do niej w sposób całkowicie naturalny z chwilą gdy ktoś zaczyna działania zmierzające do złożenia pozwu. I jeżeli wówczas ktoś rozwieje wątpliwości co do małżeństwa to nie ma sprawy/problemu. Problem jest gdy go wręcz utwierdzą w przekonaniu o nieważności.
L
leszek
6 września 2010, 10:24
Jeśli przekonane są w sumieniu, ale nie składają papierów do sądu duchownego, ich malżeństwo jest nadal ważnie zawarte. Samo przekonanie w sumieniu (jakby) nie wystarczy. Niestety (na szczęście?) nie masz racji... Małżeństwo jest ważne lub nie jest ważne niezależnie od tego czy ktoś złożył papiery do sądu duchownego. Jeżeli ktoś jest w sumieniu przekonany że jest nieważne, to jeśli osąd jego sumienia jest prawdziwy to jest nieważne nawet jak nie złoży papierów do sądu. Jeśli jednak osąd jego sumienia jest fałszywy to nawet jeśli złoży papiery do sądu, małżeństwo jest ważne. Ale uwaga! Jeżeli ktos jest w sumieniu przekonany o nieważności swojego małżeństwa to jest wręcz zobowiązany do tego aby złożyć papieru do sądu duchownego! Bo jesli tego nie zrobi to jest to równoznaczne z decyzją życia w konkubinacie! I druga uwaga! Trwałe wykluczanie możliwości potomstwa już w momencie zawierania małżenstwa czyni je nieważnym nie tylko wtedy gdy parze żyje się potem źle i chce uzyskać orzeczenie nieważności. Takie małżeństwo jest ZAWSZE nieważne! A więc, takie małżeństwo wykluczające potomstwo jest zwyczajną zalegalizowaną wzajemną prostytucją a nie bezdzietnym małżeństwem...
L
leszek
6 września 2010, 10:16
Leszku i Aniu, za ostateczną i nieomylną instancję uważacie sąd, a nie Boga, więc się nie dogadamy. Jestem za tym, żeby więcej zostawić osądowi Boga. Jeżeli nawet ktoś wziąłby ponownie ślub kościelny, a nie powinien, to Bóg widzi i zajmie się tym w stosownym czasie. Kingo, Twoją insynuację że za nieomylną instancję uważamy sąd a nie Boga uważam za kolejną nieuczciwość z Twojej strony. W żaden sposób nie dawaliśmy jakichkolwiek podstaw do takich insynuacji. To właśnie Ty stawiasz subiektywne osądy ludzi nad prawo Boże. To Ty twierdzisz, że ważniejsze jest subiektywne widzi-mi-się człowieka który pragnie porzucić swojego małżonka aby związać się z innym człowiekiem, niż to co mówi Sąd Biskupi stojący na straży nierozerwalności małżeństwa. Twoją refleksję, że Bóg zajmie się tym w stosownym czasie można porównać do zniesienia sakramentu spowiedzi - po co spowiedź i rozgrzeszenie subiektywnie udzielane przez człowieka którego można oszukać wyłudzajac rozgrzeszenie, lepiej to zlikwidować i zostawić osądowi Boga, który to widzi i zajmie się tym w swoim czasie. Nie dogadamy się z zupełnie innego powodu niż sugerujesz. Po prostu, domagasz się zniesienia nierozerwalności małżeństwa, a jednocześnie brak w Tobie uczciwości aby się do tego przyznać, więc wymyślasz różne fałszywe argumenty. Ale co Ci pokażę fałszywość jednych to Ty już wysuwasz kolejne równie 'mądre'. Jeżeli domagasz się, aby mając ważnie zawarte małżeństwo można było zawierać kolejne małżeństwo, to nie wmawiaj nam, że jesteś za nierozerwalnością małżeństwa. Nie moze byc tu mowy o jakiejs tajemniczej waznosci czy tez jej braku, o ktorej nie wiedzialyby osoby zainteresowane Podałam wcześniej przykład, kiedy osoby zainteresowane są w sumieniu przekonane, że małżeństwo jest nieważne, ale jest to niemożliwe do udowodnienia przed sądem. Nieprawda! Nie podałaś ani jednego takiego przykładu! Ty jedynie zapierasz się że coś takiego jest możliwe bo potrzebujesz tego aby na tym budować swoje fałszywe teorie o nierozerwalności rozerwalnych małżeństw (albo jak wolisz, o rozerwalności nierozerwalnych).  Ale ciągle jakoś nie jesteś w stanie podać jakiegokolwiek przykładu że to jest możliwe. Bo jak już coś wymyslisz to Ci pokazuję fałszywość i milkniesz, by za jakiś czas znowuż wrócić do twierdzenia że to mozliwe... i tak w kółko... Małżeństwo jest ważne przed Bogiem, sąd się myli, orzeka, że jest nieważne. Otwiera się droga do małżeństwa, które faktycznie będzie bigamią. Wcale nie musi to być świadome oszustwo. Po prostu sąd może być zbyt łagodny, może uznać, że człowiek był niedojrzały, a obiektywnie biorąc wcale nie był niedojrzały. Nieprawda! Znowuż swoje widzi-mi-się podajesz jako argument za swoimi fałszywymi teoriami. To nie jest kwestia łągodności Sądu! Sąd nie kieruje się tanimi sentymentami ale faktami!
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 09:26
Jeśli przekonane są w sumieniu, ale nie składają papierów do sądu duchownego, ich malżeństwo jest nadal ważnie zawarte. "malżeństwo jest nadal ważnie zawarte" - to błędne sformułowanie. Małżeństwo jest nieważne W MOMENCIE ZAWARCIA. Jeżeli są po kilku latach orzeknie nieważność, to nie znaczy, że było ono ważne przez te kilka lat, cały czas było nieważne.
Jadwiga Krywult
6 września 2010, 08:22
Leszku i Aniu, za ostateczną i nieomylną instancję uważacie sąd, a nie Boga, więc się nie dogadamy. Jestem za tym, żeby więcej zostawić osądowi Boga. Jeżeli nawet ktoś wziąłby ponownie ślub kościelny, a nie powinien, to Bóg widzi i zajmie się tym w stosownym czasie. Nie moze byc tu mowy o jakiejs tajemniczej waznosci czy tez jej braku, o ktorej nie wiedzialyby osoby zainteresowane Podałam wcześniej przykład, kiedy osoby zainteresowane są w sumieniu przekonane, że małżeństwo jest nieważne, ale jest to niemożliwe do udowodnienia przed sądem. Małżeństwo jest ważne przed Bogiem, sąd się myli, orzeka, że jest nieważne. Otwiera się droga do małżeństwa, które faktycznie będzie bigamią. Wcale nie musi to być świadome oszustwo. Po prostu sąd może być zbyt łagodny, może uznać, że człowiek był niedojrzały, a obiektywnie biorąc wcale nie był niedojrzały.
L
leszek
6 września 2010, 03:58
A jak żeś to wymyśliła?!? Który kanon KPK stwierdza wg Ciebie że można zawierać kolejne małżeństwo będąc już w małżeństwie?!? To oczywiste. Małżeństwo jest ważne przed Bogiem, sąd się myli, orzeka, że jest nieważne. Otwiera się droga do małżeństwa, które faktycznie będzie bigamią. Ja Ci zwracam uwagę, że skoro chcesz aby mając ważnie zawarte małżeństwo można było usiłować zawierać kolejne małżeństwo, to Twoja propozycja oznacza, że chcesz zlikwidować nierozerwalność małżeństwa i proponujesz zusiłowanie bigamii. A Ty mi odpowiadasz, że przecież to jest możliwe w majestacie prawa, przy udziale sądu kościelnego, bo jak sąd się pomyli orzekając nieważność tootworzy drogę do małżeństwa któe będzie bigamią?!? Wiesz, nie sądzę aby ktokolwiek był aż tak głupi aby nie odróżniać, że czym innym jest gdy ktoś oszuka sąd i mając ważne małżeństwo uzyska orzeczenie nieważności i będzie usiłował zawrzeć kolejne małżeństwo, a zupełnie czym innym jest wprowadzenie takiego prawa, że każdy kto nie będzie mógł uzyskać orzeczenia nieważności będzie mógł bez takiego orzeczenia usiłować zawierać kolejne małżeństwo legalnie bez oszustwa! To może zlikwidować np. wymóg posiadania prawa jazdy i zezwolić na jazdę po pijanemu, bo przecież można oszukiwać i jeździć bez prawa jazdy oraz po pijanemu?!? Jesteś wystarczająco inteligentna aby mieć świadomość, że zupełnie czym innym jest Twoje domaganie się zlikwidowania nierozerwalności węzła małżenskiego i możliwości wielokrotnego zawierania ważnych małżeństw, a zupełnie czym innym jest usiłowanie zawarcia kolejnego małżeństwa na drodze oszustwa. Nie mów jednak że sąd się pomylił, bo to sugeruje że wydał wyrok nie taki jak powinien. Sąd się nie myli, a co najwyżej może zostać wprowadzony w błąd. Tak samo nie mów usiłowanie zawarcia małżeństwa mając ważne małżeństwo będzie bigamią, bo nie będzie to ani drugie małżeństwo ani bigamia! Będzie to wyłącznie NIESKUTECZNA PRÓBA zawarcia kolejnego małżeństwa, NIESKUTECZNA PRÓBA bigamii. Jaki to ma związek z Twoim twierdzeniem, że jak nie ma powodów aby twierdzić że małżeństwo jest nie ważne to należy bez orzekania niewazności zawierać kolejne małżeństwo?!? Niczego takiego nie twierdziłam. Jak to nie?!? Już na samym początku tak stwierdziłaś! A treść poprzedniego akapitu potwierdza, że chcesz nie mając powodów do orzeczenia nieważności zawierać kolejne małżeństwo! Przypominam co mówiłaś na początku: możliwość orzeczenia nieważności małżeństwa powinna być tylko w przypadkach ewidentnych (małoletność, bigamia, święcenia, śluby zakonne), a w innych sytuacjach bardziej klarowna byłaby możliwość ponownego ślubu kościelnego o oprawie już nie tak okazałej jak za pierwszym razem. Czyż nie jest to tożsame z twierdzeniem, że jak nie ma powodów aby twierdzić że małżeństwo jest nieważne (bo nie jest to wg Ciebie przypadek ewidentny, a powód/możliwość winna być wg Ciebie wyłącznie w przypadkach wg Ciebie ewidentnych), to należy bez orzekania nieważności zawierać kolejne małżeństwo (możliwość ponownego ślubu kościelnego) tyle że już w oprawie nie tak okazałej jak poprzednio?!? Jak możesz wypierać się tego?!? Wiesz, rozmowa z Tobą coraz bardziej zaczyna przypominać dowcip jak to przychodzi baba do lekarza i mówi że ma sklerozę. Lekarz się jej pyta od kiedy, a ona mu na to: co? od kiedy? I coraz bardziej dochodzę do wniosku, że sama masz już świadomość idiotyczności swojego pomysłu, ale zwyczajnie nie chcesz się do tego przyznać więc udajesz głupią i usiłujesz bawić się w gierki słowne.
A
ania
6 września 2010, 01:11
A jak żeś to wymyśliła?!? Który kanon KPK stwierdza wg Ciebie że można zawierać kolejne małżeństwo będąc już w małżeństwie?!? To oczywiste. Małżeństwo jest ważne przed Bogiem, sąd się myli, orzeka, że jest nieważne. Otwiera się droga do małżeństwa, które faktycznie będzie bigamią. J To oczywista bzdura. Niewaznosc malzenstwa orzekana jest na podstawie konkretnych norm zawartych w KPK. Nie moze byc tu mowy o jakiejs tajemniczej waznosci czy tez jej braku, o ktorej nie wiedzialyby osoby zainteresowane Jezeli ktos zdecydowalby sie na oszustwo (choc to karkolomna hipoteza) to wstepujac w kolejny zwiazek popelnialby raczej cudzolostwo, a nie bigamie. A to dlatego, ze ta ostatnia odnosi sie raczej do stanu prawnego, a nie sumienia.
Jadwiga Krywult
5 września 2010, 22:25
A jak żeś to wymyśliła?!? Który kanon KPK stwierdza wg Ciebie że można zawierać kolejne małżeństwo będąc już w małżeństwie?!? To oczywiste. Małżeństwo jest ważne przed Bogiem, sąd się myli, orzeka, że jest nieważne. Otwiera się droga do małżeństwa, które faktycznie będzie bigamią. Jaki to ma związek z Twoim twierdzeniem, że jak nie ma powodów aby twierdzić że małżeństwo jest nie ważne to należy bez orzekania niewazności zawierać kolejne małżeństwo?!? Niczego takiego nie twierdziłam.
L
leszek
5 września 2010, 22:11
Twoja propozycja (ponowny ślub) oznacza, że chcesz zlikwidować nierozerwalność małżeństwa. Ty proponujesz usiłowanie bigamii. Bo chcesz aby mając ważnie zawarte małżeństwo można było usiłować zawierać kolejne. Przecież to jest możliwe w majestacie prawa, przy udziale sądu kościelnego. A jak żeś to wymyśliła?!? Który kanon KPK stwierdza wg Ciebie że można zawierać kolejne małżeństwo będąc już w małżeństwie?!? Leszku, o tym, czy małżeństwo było ważnie zawarte, czy też było nieważne od początku, nie decyduje sąd. Ono jest ważne lub nieważne przed Bogiem, a sąd próbuje tylko odczytać jak jest. Ano właśnie o to chodzi! Ani ja ani Kościół nie twierdzimy że jest inaczej! Ale apropo czego to napisałaś?!? Jaki to ma związek z Twoim twierdzeniem, że jak nie ma powodów aby twierdzić że małżeństwo jest nie ważne to należy bez orzekania niewazności zawierać kolejne małżeństwo?!?
Jadwiga Krywult
5 września 2010, 21:59
Twoja propozycja (ponowny ślub) oznacza, że chcesz zlikwidować nierozerwalność małżeństwa. Ty proponujesz usiłowanie bigamii. Bo chcesz aby mając ważnie zawarte małżeństwo można było usiłować zawierać kolejne. Przecież to jest możliwe w majestacie prawa, przy udziale sądu kościelnego. Leszku, o tym, czy małżeństwo było ważnie zawarte, czy też było nieważne od początku, nie decyduje sąd. Ono jest ważne lub nieważne przed Bogiem, a sąd próbuje tylko odczytać jak jest.
L
leszek
5 września 2010, 17:49
Wydaje się, że Kościół powinien bardziej akcentować realne znaczenie małżeństwa: wierność do śmierci, odpowiedzialność, brak rozwodu (edukacja w zakresie tego, czym jest a czym nie unieważnienie małżeństwa), represyjna etyka seksualna itp. A jak Ty sobie wyobrażasz te większe akcentowanie? Co przez nie rozumiesz? Przecież co jak co, ale wszyscy, nawet niekoniecznie katolicy, wiedzą że małżeństwo w KK jest nierozerwalne i że w KK nie ma rozwodów. Chyba również każdy, a nie tylko katolicy wiedzą że katolicka etyka seksualna jest wyjątkowo 'represyjna' bo współżycie seksualne dopuszczalne jest wyłącznie po ślubie, a środki antykoncepcyjne oraz aborcja są zabronione. Czego Ty byś jeszcze chciał?!? Wydaje mi się, że ludzie biorą ślub bez odpowiedniego przemyślenia tego kroku - a to przeciez nie kupno samochodu ani domu, ale jedna z najważniejszych i najbardziej wpływających decyzji w życiu. Też mnie się czasami tak wydaje. Ale co w związku z tym oczekujesz? Myślisz że jak się im powie aby odpowiednio przemyśleli to zaczną odpowiednio przemyśliwać i staną sie bardziej odpowiedzialni? Że to kwestia powtarzania im w kółko 'bądźcie odpowiedzialni'?!? Do biur parafialnego przychodzi para młodych ludzi w wieku powyżej 18 lat i oświadczają, że chcą się pobrać. Myślisz że jak ksiądz im powie że nie mają mieszkania, nie mają stałej pracy, a sprawiają wrażenie jeszcze niedojrzałych to mu radośnie podziękują i odłożą ślub?!? Jak ksiądz zaczyna zadawać niewygodne dla młodych pytania albo jeszcze sugeruje odłożenie ślubu na przyszłość to tylko wywołuje oburzenie, i jak wyjdą to zaczną narzekać że ksiądz był wścibski i robił im problemy... W RM słyszałem, że osoby rozwiedzione po ślubie cywilnym mogą mieć problemy z uzyskaniem sakramentu małżeństwa. Prowadzący spotkanie ksiądz jakoś mętnie to wyjaśniał. Czy ktoś coś wie na tem temat? Trudno mi powiedzieć o co chodzi. Musiałbym wiedzieć coś więcej o tym co mówił. Jedyne co mi się kojarzy to: Kan. 1071 - § 1. Poza wypadkiem konieczności, nie można bez zezwolenia ordynariusza miejsca asystować przy: [...] 3° małżeństwie osoby, którą wiążą naturalne obowiązki wobec innej strony lub wobec dzieci, wynikające z poprzedniego związku; Jak widać, ślub jest jak najbardziej możliwy, ale rzeczywiście będą problemy, bo bez specjalnego zezwolenia biskupa ordynariusza żaden ksiądz nie może asystować przy ślubie takiej osoby.
L
leszek
5 września 2010, 16:10
Zresztą księża też są winni: skoro słyszę w mediach, że Doda i Nergal mają brać ślub kościelny, to to już jest przegięcie. Dotyczy to tych wszystkich żenujących gwiazdeczek, które z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego, ale dostają sakrament i potem to pięknie wygląda w mediach. Ludzie obserwują, jak sakrament małżeństwa traci swoją realną wartość i staje się wydmuszką dla mediów i rodziny. Po pierwsze to nie rozumiem czemu księża mają być winni tego że coś w mediach słychać? A po drugie, to wyjaśnij mi dlaczego Doda i Nergal nie powinni brać slubu kościelnego (niezaleznie od tego czy to prawda)? KPK przewiduje określone warunki przy których ślub byłby nieważny. Masz konkretnie któryś na mysli? Weź się postaw w sytuacji księdza do którego przychodzi taka para jak mówisz żenujących gwiazdeczek i chce dać na zapowiedzi. Są ochrzczeni, byli u pierwszej spowiedzi i komunii św., a nawet byli bierzmowani. Z jakiego powodu odmówisz im slubu? Że są żenującymi gwiazdeczkami? Nie ma takiego kanonu w KPK. Jeżeli co najmniej jedna ze stron jest katolikiem to mają prawo do ślubu katolickiego. Nawet jeżeli jedna ze stron jest nieochrzczona albo odłączyła sie od KK odpowiednim aktem, to jest to jedynie przeszkoda wstrzymująca (kan. Kan. 1086 § 1 oraz § 2) od której można uzyskać dyspensę jeśli spełni się odpowiednie warunki (Kan. 1125 i 1126). To niezupełnie tak, że nic wspólnego z chrześcijanstwem nie mają, bo mają to co konieczne, czyli chrzest. Tutaj dochodzimy do tego do czego na ogół się dochodzi w takich dysputach... Kosciół zakłada dobrą wolę ludzi przychodzących. Żaden z księży nie jest w stanie wniknąć co tak naprawdę siedzi w sercu człowieka, więc jesli ktoś deklaruje że jest wierzącym i pragnie sakramentumałżeństwa  to nie mozna mu  tego odmówić. Poza przypadkami gdy są powody będące przeszkodą zrywającą lub choć wstrzymująca, które powodowałyby nieważność/nieskuteczność zawierania małżeństwa. Masz rację o tyle, że niektórzy ze swojego życia rodzinnego robią wydmuszkę dla mediów i rodziny. Ale to bynajmniej nie taka prosta sprawa z rozsądzeniem tego.
5 września 2010, 15:20
Zresztą księża też są winni: skoro słyszę w mediach, że Doda i Nergal mają brać ślub kościelny, to to już jest przegięcie. Dotyczy to tych wszystkich żenujących gwiazdeczek, które z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego, ale dostają sakrament i potem to pięknie wygląda w mediach. Ludzie obserwują, jak sakrament małżeństwa traci swoją realną wartość i staje się wydmuszką dla mediów i rodziny.
5 września 2010, 15:18
Wydaje się, że Kościół powinien bardziej akcentować realne znaczenie małżeństwa: wierność do śmierci, odpowiedzialność, brak rozwodu (edukacja w zakresie tego, czym jest a czym nie unieważnienie małżeństwa), represyjna etyka seksualna itp. Wydaje mi się, że ludzie biorą ślub bez odpowiedniego przemyślenia tego kroku - a to przeciez nie kupno samochodu ani domu, ale jedna z najważniejszych i najbardziej wpływających decyzji w życiu. W RM słyszałem, że osoby rozwiedzione po ślubie cywilnym mogą mieć problemy z uzyskaniem sakramentu małżeństwa. Prowadzący spotkanie ksiądz jakoś mętnie to wyjaśniał. Czy ktoś coś wie na tem temat?
K
kamilka
5 września 2010, 14:40
Kamilko! WYchodząc za mąż była w trzecim miesiącu ciąży, a więc to nie było w małżeństwie. Ach, co za grzesznica !!!!!!!!
L
leszek
5 września 2010, 14:25
 Wytłumacz mi jak katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu zaszła w ciążę? Dzieworództwo? Jak to, wszak z mężem to nie grzech.  Nie ma to jak owocny akt małżeński. Kamilko! WYchodząc za mąż była w trzecim miesiącu ciąży, a więc to nie było w małżeństwie.
L
leszek
5 września 2010, 14:22
na samym początku napisałam, co wg mnie byłoby słuszne: sądy tylko w sytuacjach oczywistych, a w innych przypadkach możliwość ponownego ślubu kościelnego (po rozwodzie cywilnym). Tak, już na samym początku pisałaś, napisałaś to nawet bardziej jednoznacznie, cytuję: możliwość orzeczenia nieważności małżeństwa powinna być tylko w przypadkach ewidentnych (małoletność, bigamia, święcenia, śluby zakonne), a w innych sytuacjach bardziej klarowna byłaby możliwość ponownego ślubu kościelnego o oprawie już nie tak okazałej jak za pierwszym razem. Ale już Ci na to odpowiadałem, i skoro do tego nie wracałaś to uznałem sprawę za wyjaśnioną i też do niej nie wracałem. Kingo, nie ma sensu rozmowa gdy jedna ze stron ignoruje wszelkie argumenty i zachowuje się jakby nie dowiedziono ich fałszywości... A już Ci zwracałem uwagę, że to co wymieniłaś jako ewidentne, wcale nie jest bardziej ewidentne niż inne przypadki, bo równie dobrze można fałszować dokumenty dotyczące daty urodzenia oraz małżeństwa czy stanu wolnego lub ślubów zakonnych. WSZELKIE dokumenty dotyczące WSZELKICH sytuacji można fałszować, i można przedstawiać fałszywych świadków dotyczących WSZELKICH wydarzeń. A więc to co uważasz za oczywiste, wcale takie oczywiste być nie musi i nie jest. I widzę znacznie więcej powodów do ewidentnej nieważności, a nie widzę jakichkolwiek racjonalnych powodów dla których te przyczyny należałoby pomijać. Nie uważasz że np. wolna wola jest bezwzględnie konieczna dla ważności małżeństwa? Więc różne formy przymusu mogą czynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym... Nie uważasz że oszustwo i wprowadzenie w błąd w istotnej dla zawarcia małżeństwa sprawie też mogą czynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym? Naprawdę uważasz, że nie ma ludzi którzy są z różnych przyczyn niezdolni do ważnego/skutecznego zawarcia małżeństwa? Zupełnie jednak nie rozumiem jak możesz uważać, że orzeczenie nieważności można dawać tylko z tych paru 'Twoich' powodów, a reszta powinna zawierać kolejne małżeństwa pomimo że są już związani węzłem małżeńskim... Poprzednio uznałem, że coś Ci się pokręciło a jak Ci zwróciłem uwagę to zrozumiałaś. Ale Ty widzę nadal obstajesz przy swoim, że jak u kogoś nie można orzec nieważności małżenstwa, czyli uznaje się je za ważne(!) to ma mieć możliwość zawierania kolejnego małżeństwa pomimo że już jest w ważnym małżeństwie!!! Kingo, czy do Ciebie nie dociera idiotyczność Twojej propozycji?!? Jak ktoś ma powód aby uzyskać orzeczenie nieważności to najpierw orzekamy nieważność, a dopiero potem niech zawiera małżeństwo? Ale jak u kogoś nie ma powodów, aby orzec nieważność małżeństwa, to niech od razu zawiera kolejne małżeństwo pomimo, że już wcześniej zawarł ważnie małżeństwo?!? Czy Ty jesteś zwolenniczką bigami?!? Która sytuacja jest wg Ciebie bardziej zgodna z wolą Jezusa: - nie skrzywdzić żadnego sprawiedliwego, chociaż przy tym może się przemknąć niesprawiedliwy czy - wyłapać każdego niesprawiedliwego nie przejmując się tym, że czasem sprawiedliwy zostanie skrzywdzony. Pytania dziwnie sformułowane... Zgodne z wolą Jezusa nie jest wyłapywanie kogokolwiek. Zgodne z wolą Jezusa jest nie potępianie nikogo i ratowanie każdego grzesznika. Moja propozycja (ponowny ślub) jest zgodna z opcją pierwszą, obecna praktyka Kościoła - z opcją drugą. Nieprawda! Twoja propozycja (ponowny ślub) oznacza, że chcesz zlikwidować nierozerwalność małżeństwa. Ty proponujesz usiłowanie bigamii. Bo chcesz aby mając ważnie zawarte małżeństwo można było usiłować zawierać kolejne. To Twoja propozycja jest bardzo bliska drugiemu wariantowi! Bo skoro nieuczciwi mogliby oszukać, to aby uniemożliwić oszustwo każdemu nieuczciwemu, chcesz tak zrobić aby nawet sprawiedliwi nie mieli możliwości skorzystania z tego co im się słusznie należy! A w zamian proponujesz mozliwość zawierania kolejnych małżeństw pomimo ważnego pierwszego małżeństwa! A stanowisko Kościoła właśnie ma na celu obronę niewinnych! Nieważne czy coś jest łatwego czy trudnego do wykazania, ważne jest, czy jest to istotne czy nie istotne dla ważności małżeństwa. I mniej istotne jest że ktoś może zechcieć oszukiwać, ważne jest że osoba uczciwa ma możliwość uczciwego skorzystania.
K
kamilka
5 września 2010, 14:11
 Wytłumacz mi jak katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu zaszła w ciążę? Dzieworództwo? Jak to, wszak z mężem to nie grzech.  Nie ma to jak owocny akt małżeński.
E
em.
5 września 2010, 14:08
No to będzie następna szczęśliwa samotna mamusia. Moje gratulacje.
K
kamilka
5 września 2010, 14:05
leszku, owa katoliczka sypiała z mężem, bo miała ochotę na seks.
L
leszek
5 września 2010, 13:40
Nie bawiąc się w rozważania doktrynalno-filozoficzne, bo chyba dopiero na końcu jest człowiek. Ona:Katoliczka,żyjąca wg. zasad i dekalogu. On:Emocjonalnie niedojrzały krypto alkoholik,lekoman,nie stroniący od narkotyków. Stopień uzależnienia od substancji jest już  wysoki,emocjonalna niedojrzałość a co za tym idzie ograniczona możliwość postrzegania rzeczywistości i ocena konsekwencji czynów.Wszystkie konsekwencje choroby psychosomatycznej klasyfikowanej jako F10. Ona jest w 3 miesiącu ciąży.Przyjmują Sakrament małżeństwa. To co piszesz jest niespójne i wewnętrznie sprzeczne. Wytłumacz mi jak katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu zaszła w ciążę? Dzieworództwo? A z jej osobowością też musiało być coś nie w porządku skoro katoliczka żyjąca wg zasad i dekalogu sypiała z emocjonalnie niedojrzałym kryptoalkoholikiem, lekomanem z ograniczoną możliwością postrzegania rzeczywistości i oceny konsekwencji czynów. Wychodzi więc na to że nie podałeś innych istotnych danych. Dalsze losy wg.schematu: Agresja w rodzinie,zdrady,brak finansowego oparcia,rozwód.Pasmo krzywd i nienawiści. {/quote] Standard, do przewidzenia... Po latach leczenia,terapii,zmiany sposobu życia,"nawrócenia"-On występuje o unieważnienie małżeństwa z przyczyn j.w. (Naprawa błędów,pojednanie,rachunek sumienia,zadośćuczynienie-to nieodzowne warunki dobrego leczenia uzależnienia) Jak myślicie,czy małżeństwo i późniejsze jego konsekwencje zawarte w takich okolicznościach można uznać za ważne?Czy w takim przypadku można domniemać pełnej świadomości zawierających zwiążek? I czy mozna stwierdzić nieważność takiego małżeństwa? Przede wszystkim, żadne późniejsze konsekwencje nie mają absolutnie żadnego znaczenia dla ważności małżeństwa. Dla ważności czy nieważności liczy się wyłącznie to co było w chwili zawierania małżeństwa. A czy można stwierdzić nieważność takiego małżeństwa? Nikt poważny nie udzieli żadnej odpowiedzi na takie pytanie gdyż taki powierzchowny opis sytuacji nie wystarczy. Powiem tylko że nieważności nie da się z góry wykluczyć. Ale też nie można tylko na tej podstawie orzec że jest nieważne.
G
Gorzki
5 września 2010, 13:11
Nie bawiąc się w rozważania doktrynalno-filozoficzne, bo chyba dopiero na końcu jest człowiek. Ona:Katoliczka,żyjąca wg. zasad i dekalogu. On:Emocjonalnie niedojrzały krypto alkoholik,lekoman,nie stroniący od narkotyków. Stopień uzależnienia od substancji jest już  wysoki,emocjonalna niedojrzałość a co za tym idzie ograniczona możliwość postrzegania rzeczywistości i ocena konsekwencji czynów.Wszystkie konsekwencje choroby psychosomatycznej klasyfikowanej jako F10. Ona jest w 3 miesiącu ciąży.Przyjmują Sakrament małżeństwa. Dalsze losy wg.schematu: Agresja w rodzinie,zdrady,brak finansowego oparcia,rozwód.Pasmo krzywd i nienawiści. Po latach leczenia,terapii,zmiany sposobu życia,"nawrócenia"-On występuje o unieważnienie małżeństwa z przyczyn j.w. (Naprawa błędów,pojednanie,rachunek sumienia,zadośćuczynienie-to nieodzowne warunki dobrego leczenia uzależnienia) Jak myślicie,czy małżeństwo i późniejsze jego konsekwencje zawarte w takich okolicznościach można uznać za ważne?Czy w takim przypadku można domniemać pełnej świadomości zawierających zwiążek? I czy mozna stwierdzić nieważność takiego małżeństwa?
L
leszek
5 września 2010, 12:59
JurekS: Powiem ci, warto więcej wysiłku włozyć, żeby wogóle nie było mowy o jakichkolwiek rozwodach czy uniewaznieniach małżweństwa (czyt. stwierdzenie niewazności małżeństwa). Kinga: Jestem tego samego zdania i dlatego jestem przeciw orzekaniu nieważności małżeństwa z powodu niedojrzałości małżonków. Gdyby włożyli więcej wysiłku, to dojrzeliby i nie trzeba by chodzić po sądach. JurkuS, Kingo, Zgadzam się oczywiście z tym, że warto włożyć więcej wysiłku... Ale nieprawdą jest że wówczas nie byłoby mowy o jakichkolwiek rozwodach czy orzeczeniach nieważności! Bo to nie brak wiedzy powoduje, że ludzie usiłują zawierać małzeństwa nieważnie. Oszust nie dlatego oszukuje, że nie wie, iż nie wolno oszukiwać! Sterroryzowana osoba wie, że konieczna jest wolna wola, ale nic to im nie daje!  Niedojrzały nie staje się bardziej dojrzały gdy mu powiemy że ma dojrzeć i być bardziej dojrzały! A więc Wasz stwierdzenia, że jak włozymy więcej wysiłku w przygotowywanie do małżeństwa i gdyby zainteresowani włożyli wiecej wysiłku, to nie trzeba by chodzić po sądach, jest oparte na fałszywych przesłankach i zwyczajnie fałszywe!
L
leszek
5 września 2010, 12:44
Powiem ci, warto więcej wysiłku włozyć, żeby wogóle nie było mowy o jakichkolwiek rozwodach czy uniewaznieniach małżweństwa (czyt. stwierdzenie niewazności małżeństwa) JurkuS, to jasne że warto włożyć więcej wysiłku aby w ogóle nie było mowy o zadnych rozwodach czy orzeczeniach nieważności. Ale co to ma do rzeczy z tematem, czyli z orzekaniem nieważności? Dziwi i niepokoi mnie jednak to co napisałeś: 'unieważnienach małżeństwa (czyt. stwierdzenie nieważności małżeństwa)' ... Wynika z tego że widzisz i rozumiesz różnicę pomiędzy unieważnieniem małzeństwa a orzeczeniem nieważości... Ale jednak piszesz o unieważnieniach małżeństw, jedynie w nawiasie, jakby sarkastycznie dodając czyt. stwierdzenie niewazności... Czy ma to oznaczać/zdradzać, że jesteś negatywnie nastawiony do orzekania niewazności gdyż uważasz to za uniewaznianie?!?
Jadwiga Krywult
5 września 2010, 12:10
Kingo czy na pewno ode mnie chcesz odpowiedzi na te pytania? Od Leszka, ale od Ciebie również mogą być :)) Powiem ci, warto więcej wysiłku włozyć, żeby wogóle nie było mowy o jakichkolwiek rozwodach czy uniewaznieniach małżweństwa (czyt. stwierdzenie niewazności małżeństwa) Jestem tego samego zdania i dlatego jestem przeciw orzekaniu nieważności małżeństwa z powodu niedojrzałości małżonków. Gdyby włożyli więcej wysiłku, to dojrzeliby i nie trzeba by chodzić po sądach.
WW
wolna wola i sumienie...
5 września 2010, 11:50
Jurek mówi dobrze, trzeba wychowywać ściśle wg dekalogu i Ewangelii ... zapobiegać... nazywać grzech po imieniu... prosić Boga o pomoc a nie nadążać za modą wolna wola mówi, ze człowiek wybiera sam mówi prawdę przysięgając na Pismo Świete i Krzyż czy kłamie okłamując nie księdza który prowadzi sprawę lecz samego BOGA, czyli stara się o stwierdzenie nieważnosci małzeństwa wg prawdy rzeczywistej i swojego sumienia czy zakłamuje. a jeżeli ktos szuka sensacji to nawet w takim powaznym temacie znajdzie bo taka jest rola prześmiewcy i szydercy... A Sąd Biskupi to nie UB, SB czy KGB
5 września 2010, 11:36
Bóg widzi, co mamy w duszach. Żaden sąd kościelny ani papież nie ma większej władzy od niego. Liczy się człowiek a nie przepisty prawa kanonicznego.
Jurek
5 września 2010, 10:21
Kingo czy na pewno ode mnie chcesz odpowiedzi na te pytania? Wszak z leszkeim toczysz dyskusję, a ja nawet nie próbuję się w nią włączać. Pytania są zmanipulowane więc nawet nie będę próbowałna nie odpowiadać. Powiem ci, warto więcej wysiłku włozyć, żeby wogóle nie było mowy o jakichkolwiek rozwodach czy uniewaznieniach małżweństwa (czyt. stwierdzenie niewazności małżeństwa)
Jadwiga Krywult
5 września 2010, 08:04
Jurku, na samym początku napisałam, co wg mnie byłoby słuszne: sądy tylko w sytuacjach oczywistych, a w innych przypadkach możliwość ponownego ślubu kościelnego (po rozwodzie cywilnym). Która sytuacja jest wg Ciebie bardziej zgodna z wolą Jezusa: - nie skrzywdzić żadnego sprawiedliwego, chociaż przy tym może się przemknąć niesprawiedliwy czy - wyłapać każdego niesprawiedliwego nie przejmując się tym, że czasem sprawiedliwy zostanie skrzywdzony. Moja propozycja (ponowny ślub) jest zgodna z opcją pierwszą, obecna praktyka Kościoła - z opcją drugą.
L
leszek
4 września 2010, 22:22
Ale uważam że równie niesłusznym jest, aby człowiek który już zawarł ważne małżeństwo, w wyniku pomyłki sądu mógł próbować ponownie zawierać małżeństwo. A tak właśnie bywa. Nie masz żadnych danych aby tak twierdzić. Robiłaś jakieś badania? Ale niech Ci nawet będzie, że skoro jest możliwe to się zdarza, tylko pytanie: nawet jeśli, to co z tego? Skoro mogą występować pomyłki to znaczy że należy zlikwidować sądy? Należy zlikwidować mozliwość prawdziwego stwierdzania nieważności bo możliwe są pomyłki? A za likwidacją sądów świeckich również będziesz wnioskować? Czy może będziesz twierdzić że nie ma pomyłek w sądach świeckich? Coraz bardziej odnoszę wrażenie że nie widzisz możliwości obrony swoich pierwotnych stwierdzeń, ale jednak nie chcesz tego przyznać, więc usiłujesz dla zmyłki przyczepić się do jakiegokolwiek stwierdzenia.
Jadwiga Krywult
4 września 2010, 21:48
Ale uważam że równie niesłusznym jest, aby człowiek który już zawarł ważne małżeństwo, w wyniku pomyłki sądu mógł próbować ponownie zawierać małżeństwo. A tak właśnie bywa.
L
leszek
4 września 2010, 18:40
Leszku, napisałeś dużo i zawile. Z tego wynika, że tylko Pan Bóg wie, kiedy małżeństwo jest ważnie zawarte. Wg Ciebie słusznie jest, jeżeli w wyniku pomyłki sądu nie będzie miał możliwości przyjęcia sakramentu małżeństwa człowiek, którego poprzednie małżeństwo było przed Bogiem nieważne. Jestem innego zdania. Kingo, teraz to już zupełnie Ciebie nie rozumiem... Twierdziłaś, ze jedynie z kilku powodów należałoby orzekać nieważność małżeństwa, bo inne przypadki nie są do jednoznacznego udowodnienia. A jak ja zaoponowałem twierdząc, że tych powodów może być więcej, to wywnioskowałaś z tego że jestem zwolennikiem pomyłek sądu?!? Przeczytałem po raz kolejny to co poprzednio napisałem i stwierdzam, że wcale nie jest to takie zawiłe, a napewno nie upoważnia do wyciągania takich wniosków jak sugerujesz. Może sobie to jeszcze raz przeczytaj i przemyśl? Wiem że to moze być trudne, ale taki jest problem, a jak widać po wklejanych tu przez kogoś pseudoporadach prawnych, mówienie prostrzym językiem powoduje mówienie nieprawdy. Dobrze że jesteś zdania iż niesłusznym jest aby w wyniku pomyłki sądu czlowiek który wcześniej zawierał nieważne małżeństwo nie miał możliwości zawarcia małżeństwa. Również jestem tego samego zdania. Ale uważam że równie niesłusznym jest, aby człowiek który już zawarł ważne małżeństwo, w wyniku pomyłki sądu mógł próbować ponownie zawierać małżeństwo.
Jadwiga Krywult
4 września 2010, 18:10
Leszku, napisałeś dużo i zawile. Z tego wynika, że tylko Pan Bóg wie, kiedy małżeństwo jest ważnie zawarte. Wg Ciebie słusznie jest, jeżeli w wyniku pomyłki sądu nie będzie miał możliwości przyjęcia sakramentu małżeństwa człowiek, którego poprzednie małżeństwo było przed Bogiem nieważne. Jestem innego zdania.
L
leszek
4 września 2010, 12:27
Leszku, oszustwo nie jest tak jednoznacznym powodem jak wymienione przeze mnie, ponieważ oszustwo może być mniejsze, większe, w sprawie ważnej, mniej ważnej - to jest już pole działania dla prawników. Natomiast podane przeze mnie przyczyny są jednoznacze: albo osoba jest małoletnia albo nie jest, albo jest bigamistą albo nie jest - są dokumenty, sprawa jest jasna. Kingo, przecież Ci już pisałem, że tu nie chodzi o jakiekolwiek oszustwo, i podawałem nawet stosowny kanon KPK. Więc co z tego że oszustwa mogą być mniejsze i większe, czy mniej lub bardziej ważne, skoro dla spowodowania niewazności oszustwo musiałoby dotyczyć WYŁACZNIE jakiegoś przymiotu drugiej strony, który ze swej natury może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego. Owszem, albo ktoś jest małoletni albo nie jest, albo jes bigamistą albo nie jest. Ale dokładnie tak samo jest z nieważnością małżeństw - albo małżeństwo jest ważne albo nie jest, i nieprawdą jest że podawane przez Ciebie przyczyny są bardziej jednoznaczne. A w dodatku, i przy małoletniości, i przy bigamii również mozliwe jest fałszowanie dokumentów oraz fałszywi świadkowie! Kingo, Twoje rozumowanie idzie w niewłasciwym kierunku. Ty usiłujesz za dopuszczalny zestaw powodów orzekania nieważności uznać tylko to co wg Ciebie da się jednoznacznie udowodnić. I popełniasz przy tym dwa kardynalne błędy. Pierwszy, że sądzisz iż to co się Tobie wydaje oczywiste rzeczywiście jet takie oczywiste. A drugi błąd, że szukasz nie tam gdzie zgubiono, ale pod latarnią bo tam jasniej więc łatwiej znaleźć. A szukać należy nie tego co wg Ciebie da się znaleźć, ale tego co jest istotne dla ważności małżeństwa! Przykład oszustwa: ktoś przed ślubem mocno i jednoznacznie postanawia, że nie chce i nie będzie mieć dzieci i nie mówi o tym przyszłemu małżonkowi. Pytanie do Ciebie: Bóg złączył czy nie ? Wg mnie nie. Co mówi KPK? Kan. 1101 - § 1. Domniemywa się, że wewnętrzna zgoda odpowiada słowom lub znakom użytym przy zawieraniu małżeństwa. § 2. Jeśli jednak jedna ze stron albo obydwie pozytywnym aktem woli wykluczyłyby samo małżeństwo lub jakiś istotny element małżeństwa, albo jakiś istotny przymiot, zawierają je nieważnie. Kan. 1102 - § 1. Nie można ważnie zawrzeć małżeństwa pod warunkiem dotyczącym przyszłości. A więc, skoro ktoś mocno i jednoznacznie postanawia że nie chce mieć dzieci, to swoim pozytywnym aktem woli wyklucza istotny element małżeństwa oraz jego istotny przymiot. Takie małżeństwo jest więc nieważne. Dodatkowo przeciw ważności byłoby również zawieranie małzeństwa pod warunkiem dotyczącym przyszłości, że nie będą mieć dzieci. Jeżeli osoba ta powie po ślubie małżonkowi (tylko małżonkowi, nikomu innemu) o swoim postanowieniu i małżeństwo się rozpadnie, to możliwości postępowania przed sądem kościelnym nie ma. To co piszesz jest nieprawdą. Nie wiem na jakiej podstawie twierdzisz że nie ma możliwości postępowania przed sądem kościelnym. Wg Ciebie będzie jakiś zakaz przyjęcia pozwu?!? Jak najbardziej jest mozliwość postępowania przed sądem kościelnym! W dodatku, dla potwierdzenia swoich poglądów budujesz nierealne i wręcz niemozliwe przykłady! Odpowiem Ci więc dwojako. Jak ktoś nie chce mieć dzieci, to nie robi z tego jakiejś niesłychanej tajemnicy o której tylko on wie i nikt więcej. To nie jest nic wstydliwego i nie robi się z tego tajemnicy. Czasem wręcz w pewnych sytuacjach manifestuje się to. Zresztą tego nawet nie da się na dłuższą metę ukrywać! Rodzice i rodzeństwo czy bliscy znajomi mają z reguły całe mnóstwo przeróżnych sytuacji pozwalajacych zorientować się że dana osoba nie będzie planowała mieć w przyszłości dzieci. Owszem, chcąc zawrzeć małżeństwo z osobą której zależy na posiadaniu dzieci nikt nie będzie się afiszował z przeciwnym zamiarem, ale to pojawia się dopiero w konkretnej sytuacji w perspektywie małżeństwa z konkretnym człowiekiem. A więc nawet gdyby dopiero po slubie małżonek przyznał się do tego, to istnieje wiele różnych możliwości aby sprawdzić i dowiedzieć się czy już przed ślubem nie wykluczał potomstwa. Ale nawet niech Ci będzie, załóżmy że trafił się ktoś taki który od samego początku nie zamierzał mieć dzieci, ale robił z tego tak wielką tajemnicę i tak doskonale grał miłość do dzieci i pragnienie potomstwa, że wszyscy dali się nabrać. W takiej sytuacji rzeczywiście trudno byłoby udowodnić że ten ktoś wyklucza potomstwo. Być może nawet czasem byłoby to wręcz niemozliwe. Zgoda, niech będzie. Ale mam nadzieję że nie zamierzasz twierdzić że jak ktoś nie będzie chciał mieć dzieci to zawsze będą to tylko i wyłącznie takie kuriozalne przypadki. A w takim razie, w bardzo wielu z nich, czy może wręcz we wszystkich za wyjątkiem tego jednego kuriozalnego, da się udowodnić że dana osoba zawierała małżeństwo z góry wykluczając potomstwo, a więc małżeństwo jest nieważne. I różnica pomiedzy nami polega na tym, że Ty ze względu na ten jeden kuriozalny przypadek w którym nie dałoby się nic udowodnić chcesz wykluczyć mozliwośc udowodnienia tego tym wszystkim pozostałym przypadkom. A ja, chcę dać taką możliwość nawet gdyby proporcje były odwrotne, i tylko w jednym przypadku na tysiące czy miliony dało się tego dowieść.
Jadwiga Krywult
4 września 2010, 09:59
Leszku, oszustwo nie jest tak jednoznacznym powodem jak wymienione przeze mnie, ponieważ oszustwo może być mniejsze, większe, w sprawie ważnej, mniej ważnej - to jest już pole działania dla prawników. Natomiast podane przeze mnie przyczyny są jednoznacze: albo osoba jest małoletnia albo nie jest, albo jest bigamistą albo nie jest - są dokumenty, sprawa jest jasna. Przykład oszustwa: ktoś przed ślubem mocno i jednoznacznie postanawia, że nie chce i nie będzie mieć dzieci i nie mówi o tym przyszłemu małżonkowi. Pytanie do Ciebie: Bóg złączył czy nie ? Wg mnie nie. Jeżeli osoba ta powie po ślubie małżonkowi (tylko małżonkowi, nikomu innemu) o swoim postanowieniu i małżeństwo się rozpadnie, to możliwości postępowania przed sądem kościelnym nie ma.
L
leszek
3 września 2010, 19:46
Nie uważasz że oszustwo i wprowadzenie w błąd w istotnej dla zawarcia małżeństwa sprawie też mogą cynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym? A co w sytuacji, gdy mąż żonie (albo żona mężowi) przyzna się do oszustwa, ale tylko w cztery oczy ? Nie ma  świadków, więc postępowanie przed sądem nie wchodzi w rachubę. Nie bardzo Ciebie rozumiem. Najpierw nie uznałaś za stosowne oszustwa uznać za podstawę do orzeczenia nieważności, a teraz pytasz się mnie co wtedy jak postępowanie przed sądem nie wchodzi w rachubę?!? Jak nie wchodzi w rachubę to przecież nie wejdzie w rachubę! Ale czy to ma byc powód do tego aby uniemozliwić postępowanie również i wtedy gdy postępowanie przed sądem mogłoby wchodzić w rachubę?!? A tak na spokojnie, merytorycznie... KPK stwierdza w kan. 1098: Kto zawiera małżeństwo, zwiedziony podstępem, dokonanym dla uzyskania zgody małżeńskiej, a dotyczącym jakiegoś przymiotu drugiej strony, który ze swej natury może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego, zawiera je nieważnie. A więc nie chodzi tu o jakieś dowolne oszustwo i wprowadzenie w błąd, musi to być jakiś przymiot drugiej strony, i to taki który ze swej natury - a więc nie, zależnie od tego co ktoś zrobi, bo z natury tego przymiotu wynikać musi że nic nie może zrobić, może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego - a więc nie wystarczy, że zakłóci, musi poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego. Powiedzmy dla przykładu, że mężczyzna ma świadomość tego że jest niepłodny i zataja to. Nie byloby problemu gdyby przed ślubem powiedział o tym narzeczonej. Niepłodność jako taka nie jest przeszkodą zawarcia małżeństwa więc gdyby narzeczona stwierdziła: 'trudno, ale i tak chcę byc z toba bo cię kocham' to małżeństwo byłoby ważnie zawarte. Ale mogłaby też stwierdzić, że nie potrafi zrezygnować z bycia matką więc nie wyjdzie za niego. Skoro jednak narzeczony zataił swoją niepłodność to jest to właśnie przykład zatajenia przymiotu który ze swej natury może poważnie zakłócać wspólnotę życia małżeńskiego, a więc takie małżeństwo jest zawarte nieważnie. Ale uwaga: jesli mężczyzna nie wiedział o swojej niepłodności i wyszło to dopiero po ślubie, to małżeństwo i tak jest ważne, bo on jej nie oszukał, nie wprowadził w błąd, a sama niepłodność jako taka nie czyni małżeństwa nieważnym. A wracając do Twojego pytania: co wtedy gdy małżonek po slubie w cztery oczy, bez świadków przyzna się do oszustwa. Mam nadzieję że już można spodziewać się odpowiedzi. Skoro dla nieważności oszustwo musi dotyczyć  jakiegoś przymiotu drugiej strony, i to nie jakiegoś byle jakiego ale takiego który może zakłócić wspólnotę pożycia małżeńskiego, to nierealne jest aby to nie było do sprawdzenia i ew. udowodnienia. Oszukany mógł być oszukany bo nie sprawdzal, bo nie wiedział co sprawdzać, ale jak już wiadomo że jest oszustwo to i wiadomo gdzie i jak sprawdzać. Nie sądzisz?
L
leszek
3 września 2010, 19:17
A co do przypadków ewidentnych... Orzeczenie nieważności możliwe jest właśnie wyłącznie w przypadkach ewidentnych! Gdy są jakieś wątpliwości czy niejasności to nie może byc wydane orzeczenie nieważności! Co do tego mam poważne wątpliwości. Jan Paweł II i Benedykt XVI kierowali do sędziów takie mowy, z których wynikało, że chyba też mieli wątliwości. Tu się chyba wzajemnie źle zrozumielismy. Jak pisałem że orzeczenie niewazności mozliwe jest wyłącznie w przypadkach ewidentnych, to mówiłem o obowiązującej zasadzie. Nie zamierzałem natomiast twierdzić, że niemozliwe jest aby ją ktokolwiek kiedykolwiek złamał. Ale argumentowanie przeciw orzekaniu nieważności bo ktoś może oszukiwać jest błędne, bo należałoby wówczas zlikwidować wszelkie sądy, gdyż przecież zawsze ktoś może oszukiwać. A co do wystapień JP2 i B16 to trochę je nadinterpretowujesz (albo znowuż się nie rozumiemy). Ani JP2 ani B16 nie twierdzili, że sędziowie wydają orzeczenia o nieważności nie mając przekonania o nieważności. Natomiast, skoro znaczna część orzeczeń dotyczyła ogólnie mówiąc niedojrzałości, to przypominali że musi to być określona ranga. Zauważ że żaden z papieży nie stawiał zarzutu, że orzeczenia nieważności były wydawane niesłusznie. Tak samo nigdy nie było zarzutów, że na xxx orzeczeń yyy z nich było błędnych. Małżeństwo jest nierozerwalne, ale jeżeli się rozpadło, to może było tak, że Bóg nie złączył ? Czy chcesz sugerować, że nie było żadnych przeszkód, ani zrywajacych ani nawet wstrzymujących, nie było żadnych powodów dla niewazności? Że ludzie zrobili wszystko co należy i jak należy, ale Pan Bóg nie połączył tak sobie bez powodu?!? Jeżeli nie ma żadnych przeszkód dla ważnego zawarcia małżeństwa, to narzeczeni usiłujący zarzeć małzeństwo robią to skutecznie. I nie zależy to od widzi-mi-się Pana Boga. Pan Bóg traktuje nas poważnie.
Jadwiga Krywult
3 września 2010, 18:31
Nie uważasz że oszustwo i wprowadzenie w błąd w istotnej dla zawarcia małżeństwa sprawie też mogą cynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym? A co w sytuacji, gdy mąż żonie (albo żona mężowi) przyzna się do oszustwa, ale tylko w cztery oczy ? Nie ma  świadków, więc postępowanie przed sądem nie wchodzi w rachubę.
Jadwiga Krywult
3 września 2010, 18:27
A co do przypadków ewidentnych... Orzeczenie nieważności możliwe jest właśnie wyłącznie w przypadkach ewidentnych! Gdy są jakieś wątpliwości czy niejasności to nie może byc wydane orzeczenie nieważności! Co do tego mam poważne wątpliwości. Jan Paweł II i Benedykt XVI kierowali do sędziów takie mowy, z których wynikało, że chyba też mieli wątliwości. Małżeństwo jest nierozerwalne, ale jeżeli się rozpadło, to może było tak, że Bóg nie złączył ?
L
leszek
3 września 2010, 15:09
Leszku, wg mnie możliwość orzeczenia nieważności małżeństwa powinna być tylko w przypadkach ewidentnych (małoletność, bigamia, święcenia, śluby zakonne), a w innych sytuacjach bardziej klarowna byłaby możliwość ponownego ślubu kościelnego o oprawie już nie tak okazałej jak za pierwszym razem. Wybacz Kingo, zawsze piszesz dość logicznie, ale tym razem to co piszesz nie ma sensu... Przede wszystkim, Kościół nie stoi na straży okazałości ślubu lecz nierozerwalności małżeństwa! Jak więc sobie wyobrażasz brak orzeczenia nieważności małzeństwa - czyli pozostawanie w związku małżeńskim, w połączeniu z możliwością ponownego zawierania małżeństwa?!? Przecież jak wcześniej zawierane małżeństwo było ważnie zawarte to nie może być możliwości zawierania małżeństwa! A nie, że oprawa musi być mniejsza niż poprzednio... A co do przypadków ewidentnych... Orzeczenie nieważności możliwe jest właśnie wyłącznie w przypadkach ewidentnych! Gdy są jakieś wątpliwości czy niejasności to nie może byc wydane orzeczenie nieważności! Tyle tylko, że tych możliwych przyczyn ewidentnej nieważności KPK widzi wiecej... Nie uważasz że np. wolna wola jest bezwzględnie konieczna dla ważności małżeństwa? Więc różne formy przymusu mogą czynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym... Nie uważasz że oszustwo i wprowadzenie w błąd w istotnej dla zawarcia małżeństwa sprawie też mogą cynić zawieranie małżeństwa nieważnym/nieskutecznym? Naprawdę uważasz, że nie ma ludzi którzy są z różnych przyczyn niezdolni do ważnego/skutecznego zawarcia małżeństwa? Tak zastanawiam się dlaczego akurat takie warianty wybrałaś, i nie rozumiem. Jesteś gotowa uznawać za ważne nawet małżeństwa zawierane pod przymusem, przy porwanej i zniewolonej pannie młodej, lub dzięki temu że zawierający je wpierw wymordowali swoich dotychczasowych małżonków, a chcesz uznawać śluby zakonne (od których można dostać dyspensę)  jako przyczynę nieważności...
N
nadużycie
3 września 2010, 12:01
Jak mi ktoś kiedyś powiedział, jakby Pan Jezus to widział, to by się w grobie przewrócił... Pan Jezus trzeciego dnia ZMARTWYCHWSTAŁ i nawet w grobie nie przebywał tak samo jak człowiek śmiertelny... to na pewno tak z rozpędu zostało powiedziane ale co Boskie to Bogu...
3 września 2010, 09:41
Kinga. Bardzo miło jest mi się zgodzić z Tobą.
Jadwiga Krywult
3 września 2010, 09:38
Leszku, wg mnie możliwość orzeczenia nieważności małżeństwa powinna być tylko w przypadkach ewidentnych (małoletność, bigamia, święcenia, śluby zakonne), a w innych sytuacjach bardziej klarowna byłaby możliwość ponownego ślubu kościelnego o oprawie już nie tak okazałej jak za pierwszym razem.
L
leszek
3 września 2010, 09:20
<a href="http://www.deon.pl/galerie-uzytkownikow/galeria,922,ks-jan-twardowski,zdjecie,2.html">http://www.deon.pl/galerie-uzytkownikow/galeria,922,ks-jan-twardowski,zdjecie,2.html</a> Zgadza się, i pracuję nad tym, tyle że z różnymi wynikami...
L
leszek
3 września 2010, 09:18
"Kan. 1095 - Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy: 1° są pozbawieni wystarczającego używania rozumu; 2° mają poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; 3° z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich." To jest bardzo pojemny i rozciągliwy kanon. Za 10-30 tys. PLN niejeden prawnik bez trudu udowodni, że jeżeli małżeństwo się rozpadło, to 'oczywista oczywistość', że ktoś z przyczyn natury psychicznej był  niezdolny i miał poważny brak rozeznania. Kingo, jak małżeństwo się rozpadło to wcale nie jest taką oczywistą oczywistością, że ktoś był niezdolny czy nie miał rozeznania. Przyczyny mogą być bardzo różne. Masz jednak rację, że niejeden prawnik będzie potrafił tak pokierować małżonkami oraz świadkami i dowodami aby wykazać coś takiego. Ale zwróć uwagę na co innego. Czy uważasz, że niemożliwe jest wystąpienie sytuacji w której zawierane małżeństwo było NAPRAWDĘ zawarte nieważnie, ponieważ ktoś NAPRAWDĘ był pozbawiony wystarczającego używania rozumu, lub NAPRWADĘ miał poważby brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich lub wręcz z przyczyn natury psychicznej NAPRAWDĘ nie był zdolny podjąć istotnych obowiązków małzeńskich? Uważasz że to niemożliwe? Mam nadzieję że tak nie uważasz. Mam nadzieję że zgodzisz się iż to jest naprawdę możliwe. I co w takiej sytuacji? Skoro małżeństwo zostało NAPRAWDĘ zawarte nieważnie - czyli NIE zawarte, to nie uważasz że ci ludzie powinni mieć możliwość uzyskania orzeczenia o nieważności aby mieć możliwość zawarcia sakramentalnego małżeństwa? Jeżeli uważasz że taka sytuacja jest niemożliwa lub że w takiej sytuacji trudno, niech się męczą, to nie mam nic do powiedzenia. Ale jeśli zgadzasz się z tym że taka sytuacja jest mozliwa, i że ludzie którzy znajdą się w takiej sytuacji winni mieć mozliwość wyjścia z niej, to w takim razie powinnaś się również zgodzić, że MUSZĄ być w/w zapisy w KPK... Przecież idąc do spowiedzi też można nakłamać i oszukać! I jakoś nikt nie twierdzi, że w takim razie możliwość wyspowiadania się i uzyskania rozgrzeszenia jest niedopuszczalną furtką dla oszustów którą należałoby zlikwidować. I tak samo jest z podanymi przez Ciebie kanonami KPK. Owszem, dają one oszustom możliwość wyłudzenia orzeczenia o nieważności małżeństwa, ale to już problem tych ludzi, bo będzie ono tyle samo warte co oszukańcza spowiedź. Natomiast tak jak i mozliwość spowiedzi i rozgrzeszenia, tak samo w/w kanony pozwalają W TAKIEJ SYTUACJI usankcjonować prawnie stan faktyczny, czyli wydać orzeczenie potwierdzające nieważność danego małżeństwa. Jasne że można mieć pretensje iż oszuści mogą korzystać, dlatego dąży się do tego aby takie możliwości minimalizować. Ale prawdziwe pretensje należałoby mieć wtedy gdyby nie było takich możliwości.
L
leszek
3 września 2010, 08:41
Dzieńdobry! Unieważnienie małżeństwa... co za absurd, albo małżeństwo jest, albo go nie ma, prawo ponoć nie działa wstecz... a tu proszę, osiem lat małżeństwa i tu nagle sru, chcemy rozwodu, ale nie , przecież jesteśmy prawowitymi i gorliwymi katolikami, ale żyć razem mamy już dość. Na szczęście nasz kościół wychodzi naprzeciw dobrym i gorliwym katolikom, mającym na zbyciu drobne 10k .. 30k PLN. ( powołując się na tekst ) i pozwala stwierdzić że małżeństwa nie było. Super! I wszyscy są szczęśliwi, małżonkowie już nie są razem, kościół zarobił, dzieci dowiadują się, że ich wcale nie byli małżeństwem. Normalnie sukces! Oj czesławie z warszawy, czyżbyś naprawdę nic nie zrozumiał? Przecież właśnie o tym piszemy, że unieważnienie małżeństwa to absurd, że albo małzeństwo jest albo go nie ma, a Ty piszesz tak jakby Kosciół twierdził coś innego... W Biblii jest gdzieś coś napisane , że mężczyzna łączy się z żoną swoją, ale co z tego, dzięki Prawu Kanonicznemu wszystko da się zrobić! Za odpowiednią opłatą oczywiście. Żenada i poziom flądry ( tudzież pangi ) z rowu mariańskiego. I dowód na to, że wszystko ma swoją cenę, jak w średniowieczu. Pozdrawiam wszystkich szczęśliwych Katolików którzy unieważnili małżeństwo. Jak mi ktoś kiedyś powiedział, jakby Pan Jezus to widział, to by się w grobie przewrócił... Żenada to jest to co piszesz...
L
leszek
3 września 2010, 08:26
Leszek pisze; Przez przypadek odkryłem, że jakiś debil nawet nie zadał sobie trudu korzystać z ... debil to słowo obraźliwe, nieeleganckie, zwykle nie posługuje sie nim kulturalna osoba dążąca do wyjaśniania tak powaznych spraw, kiedy należy być opanowanym i wiarygodnym. a w poradach "pseudoprawnych" są wypunktowane powody jako przeszkody w konsumowaniu małzeństwa, kto chce czytać niech czyta kto nie chce nie musi sie tak "produkować", bo to stwarza olbrzymi kontrast z tematem omawioanym. Fakt, przesadziłem,  przepraszam... Po wysłaniu sam uznałem że lepiej byłoby nie używać takiego określenia... Jak widać, ja również czasem ulegam emocjom, a rzeczywiście się wkurzyłem, bo takie pseudoporady mogą wyrządzić wiele złego A przy okazji... Określenie konsumowanie małżeństwa ma konkretne znaczenie, a tamte wypunktowane 'powody' nie są jakimikolwiek przeszkodami w konsumowaniu małżeństwa.
&O
"debil od urodzenia"
2 września 2010, 22:10
  debil wchodzi do cukierni. Ma tiki nerwowe i problemy z wysławianiem się. Zamawia ogromny tort urodzinowy Ekspedientka zagaduje go: -Dla kogo bierze pan ten piekny tort? -To dla mojej mło...mło..dszj siostry, kończy 12 lat dzi...dzi...siaj. -A jak ma na imię pana młodsza siostra? -Ma na imię Kwiatuszek!! - Kwiatuszek!! Jakie ładne imię!-zachwyca się ekspedientka. -Tak. Nazwaliśmy ją tak dla...dla...dlatego, że w dzień jej narodzin, kiedy leżała w kołysce, kwiat niesiony wiatrem spadł delikatnie na jej czoło. No i dlatego nazywamy ją Kwiatuszkiem... -A pan jak ma na imię? -Beleczka... 
E
Ewa
2 września 2010, 22:07
Leszku, cenię Twe wypowiedzi. Tym razem jednak przesadziłeś z użyciem tej nieeleganckiej inwektywy. Nie dało się lżej?
Jadwiga Krywult
2 września 2010, 22:05
"Kan. 1095 - Niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy: 1° są pozbawieni wystarczającego używania rozumu; 2° mają poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; 3° z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich." To jest bardzo pojemny i rozciągliwy kanon. Za 10-30 tys. PLN niejeden prawnik bez trudu udowodni, że jeżeli małżeństwo się rozpadło, to 'oczywista oczywistość', że ktoś z przyczyn natury psychicznej był  niezdolny i miał poważny brak rozeznania.
&
"debil"
2 września 2010, 22:05
by się pocieszyć opowiem lekki dowcip o debilu... Jeden facet miał dwa psy. Jednego nazwał Kultura drugiego Zamknij się. Wchodzi do sklepu, Kulturę pozostawił za drziami z kolei do sklepu wszedł z Zamknij się. Ekspedientka mówi: - Och! Jaki śliczny piesek! Jak się wabi? - Zamknij się. - Gdzie pańska kultura? - Za drzwiami.
NP
nie produkować zbędnych słów
2 września 2010, 21:59
Leszek pisze; Przez przypadek odkryłem, że jakiś debil nawet nie zadał sobie trudu korzystać z ... debil to słowo obraźliwe, nieeleganckie, zwykle nie posługuje sie nim kulturalna osoba dążąca do wyjaśniania tak powaznych spraw, kiedy należy być opanowanym i wiarygodnym. a w poradach "pseudoprawnych" są wypunktowane powody jako przeszkody w konsumowaniu małzeństwa, kto chce czytać niech czyta kto nie chce nie musi sie tak "produkować", bo to stwarza olbrzymi kontrast z tematem omawioanym.
CX
czesław x
2 września 2010, 21:45
Dzieńdobry! Unieważnienie małżeństwa... co za absurd, albo małżeństwo jest, albo go nie ma, prawo ponoć nie działa wstecz... a tu proszę, osiem lat małżeństwa i tu nagle sru, chcemy rozwodu, ale nie , przecież jesteśmy prawowitymi i gorliwymi katolikami, ale żyć razem mamy już dość. Na szczęście nasz kościół wychodzi naprzeciw dobrym i gorliwym katolikom, mającym na zbyciu drobne 10k .. 30k PLN. ( powołując się na tekst ) i pozwala stwierdzić że małżeństwa nie było. Super! I wszyscy są szczęśliwi, małżonkowie już nie są razem, kościół zarobił, dzieci dowiadują się, że ich wcale nie byli małżeństwem. Normalnie sukces! W Biblii jest gdzieś coś napisane , że mężczyzna łączy się z żoną swoją, ale co z tego, dzięki Prawu Kanonicznemu wszystko da się zrobić! Za odpowiednią opłatą oczywiście. Żenada i poziom flądry ( tudzież pangi ) z rowu mariańskiego. I dowód na to, że wszystko ma swoją cenę, jak w średniowieczu. Pozdrawiam wszystkich szczęśliwych Katolików którzy unieważnili małżeństwo. Jak mi ktoś kiedyś powiedział, jakby Pan Jezus to widział, to by się w grobie przewrócił...
L
leszek
2 września 2010, 20:57
Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte z powodu jakieś przeszkody zrywającej kanony 1083 – 1094 Kodeksu Kanonicznego. * wiek młodociany (14 lat dla kobiety i 16 dla mężczyzny), * niezdolność płciowa (impotencja), * istniejący węzeł małżeński ( małżeństwo z inną osobą), * różność religii (ślub z osobą nieochrzczoną), * święcenia, * śluby lub profesja zakonna, * uprowadzenie, * przeszkoda występku (małżonkobójstwa), * pokrewieństwo (w linii prostej i do 4 stopnia linii bocznej), * powinowactwo (w linii prostej), * przyzwoitości publicznej, * pokrewieństwa prawnego (powstałego z adopcji). Przez przypadek odkryłem, że jakiś debil nawet nie zadał sobie trudu korzystać z KPK ale zwyczajnie wkleja skopiowane z internetu teksty dot. pseudoporad prawnych :-( Sprawdźcie sami tutaj: <a href="http://www.prawosos.pl/pokaz/23557/rozwod_koscielny/1/procent">http://www.prawosos.pl/pokaz/23557/rozwod_koscielny/1/procent</a> KEP może ustalić wyższy wiek konieczny dla godziwego zawarcia małżeństwa, i z reguły jest to wiek równy wymaganemu przez prawo cywilne. Niezdolność płciowa czyli impotencja musi być uprzednia i trwała, a więc nie zaistniała po slubie i nie okresowa! Nie ma czegoś takiego jak różność religii! Istotne jest jedynie czy ktoś jest ochrzczony czy nie. Ale można od tej przeszkody dyspensować po spełnieniu odpowiednich warunków! Nie chodzi o jakieś tam jakiekolwiek śluby czy profesje, ale o wieczysty ślub publiczny czystości w instytucie zakonnym!
L
leszek
2 września 2010, 20:36
Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte na skutek braków dotyczących zgody małżeńskiej. Określone zostały przez prawodawcę w kanony 1095-1107. * brak minimum małżeńskiego poznania * pozbawienie używania rozumu, * poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich, * niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej, * podstęp przy zawieraniu małżeństwa ( umyślne wprowadzenie w błąd), * symulacja, * wykluczenie któregoś z istotnych przymiotów lub elementów małżeństwa (jedność, nierozerwalność, zrodzenie i wychowanie potomstwa), * zawieranie małżeństwa pod warunkiem, * przymus i bojaźń. Nie wystarczy wziąć KPK, przeczytać coś z niego, a potem pisać swoją wersję rozumienia tego co się przeczytało. Bo zwyczajnie wprowadza się ludzi w błąd! To jest prawo! Liczy się każde słowo i każdy przecinek! A jak ktoś ma problemy z precyzyjnym wyrażaniem się to nie powinien się za to brać! To co wypisałeś jest tylko częściową prawdą a więc nieprawdą! Jakżeś wymyslił ten brak minimum małżeńskiego poznania?!? Co to niby ma być?!? KPK nic o tym nie mówi! Nikt nie jest pozbawiony używania rozumu, tyle że jedni używają go więcej i inni mniej. Dlatego KPK mówi o pozbawieniu WYSTARCZAJĄCEGO uzywania rozumu! Nie tylko musi być używanie rozumu, ale musi to być WYSTARCZAJĄCE uzywanie rozumu! Podstęp przy zawieraniu małżeństwa (umyslne wprowadzenie w błąd) wcale nie musi być brakiem dotyczącym zgody powodujacym nieważność! To nie może być jakiś tam byle jaki podstęp, a musi on dotyczyć jakiegoś istotnego przymiotu drugiej strony zawierającej małżeństwo! I to takiego istotnego przymiotu, który ze swej natury może poważnie zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego! Zawieranie małżeństwa pod warunkiem wcale nie powoduje nieważności! Nie można zawrzeć ważenie małżeństwa pod warunkiem dotyczącym PRZYSZŁOŚCI! Natomiast można zawrzeć pod warunkiem dotyczącym PRZESZŁOŚCI lub TERAŹNIEJSZOŚCI, i wtedy w zależności od istnienia lub nieistnienia przedmiotu warunku, jest ważne lub nie jest ważne! Aby małżeństwo było nieważne pod wpływem bojaźni to musi to być odpowiednio ciężka bojaźń i to z zewnątrz, i to taka bojaźń że aby się od niej uwolnić zmuszony jest ktoś wybrać małżeństwo!
L
leszek
2 września 2010, 20:10
Po pierwsze, rozeznawanie czy to małzenstwo jest ważne czy może być uznane za nieważne jest dość kontrowersyjne. Bo albo się jest PRZEKONANYM że małżeństwo JEST nieważne, albo małzeństwo jest ważne [...] A więc, jeżeli już mówić o rozeznawaniu, to należałoby rozeznawać czy to małżeństwo w moim przekonaniu i w moim sumieniu jest czy nie jest ważnie zawarte, a nie czy to małżeństwo jest UZNANE za nieważne. Możesz stwierdzić że czepiam się słówek, ale zauważ że za tymi słówkami kryją się zupełnie inne treści. Ciekawa konkluzja. Prowadzi do wniosku, że Kościół powinien pozostawić sumieniu człowieka, czy jego małżeństwo jest ważnie zawarte, czy nie. Jeśli człowiek rozpatrzy, że nie zostało - powinien mieć prawo zawarcia nowego związku bez jakiegokolwiek wyroku sądowego - poza oczywiście wynikiem sądu cywilnego. No niezupełnie! Człowiek powinien w swoim sumieniu rozeznawać aby nie działać w niezgodzie z wlasnym sumieniem. Ale wcale jeszcze nie oznacza to że to jego rozeznanie ma przesądzać i decydować. Człowiek przed Bogiem odpowiada za swe kłamstwa. Kłamstwo podczas sakramentu pokuty zazwyczaj nie może być udowodnione na tym padole, Kościół odwołuje się więc do Sądu Ostatecznego. Dlaczego podobnie nie działa w przypadku małżeństwa? Bo czuje ludzką władzę nad tym co powinno być pozostawione Bogu. A na jakiej podstawie twierdzisz że w przypadku małżeństwa nie działa podobnie? Właśnie działa podobnie! W obu przypadkach stwierdza, że czlowieka można oszukać ale Boga się nie oszuka. i Tak samo w obu przypadkach, gdy coś okaże się kłamstwem to ze skutkami nie czeka do Sądu Ostatecznego.
MP
mówi prawo kanoniczne
2 września 2010, 19:44
Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte z powodu jakieś przeszkody zrywającej kanony 1083 – 1094 Kodeksu Kanonicznego. * wiek młodociany (14 lat dla kobiety i 16 dla mężczyzny), * niezdolność płciowa (impotencja), * istniejący węzeł małżeński ( małżeństwo z inną osobą), * różność religii (ślub z osobą nieochrzczoną), * święcenia, * śluby lub profesja zakonna, * uprowadzenie, * przeszkoda występku (małżonkobójstwa), * pokrewieństwo (w linii prostej i do 4 stopnia linii bocznej), * powinowactwo (w linii prostej), * przyzwoitości publicznej, * pokrewieństwa prawnego (powstałego z adopcji).
MP
mówi prawo kanoniczne
2 września 2010, 19:42
Małżeństwo może zostać nieważnie zawarte na skutek braków dotyczących zgody małżeńskiej. Określone zostały przez prawodawcę w kanony 1095-1107. * brak minimum małżeńskiego poznania * pozbawienie używania rozumu, * poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich, * niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej, * podstęp przy zawieraniu małżeństwa ( umyślne wprowadzenie w błąd), * symulacja, * wykluczenie któregoś z istotnych przymiotów lub elementów małżeństwa (jedność, nierozerwalność, zrodzenie i wychowanie potomstwa), * zawieranie małżeństwa pod warunkiem, * przymus i bojaźń.
M
messer
2 września 2010, 19:19
Po pierwsze, rozeznawanie czy to małzenstwo jest ważne czy może być uznane za nieważne jest dość kontrowersyjne. Bo albo się jest PRZEKONANYM że małżeństwo JEST nieważne, albo małzeństwo jest ważne [...] A więc, jeżeli już mówić o rozeznawaniu, to należałoby rozeznawać czy to małżeństwo w moim przekonaniu i w moim sumieniu jest czy nie jest ważnie zawarte, a nie czy to małżeństwo jest UZNANE za nieważne. Możesz stwierdzić że czepiam się słówek, ale zauważ że za tymi słówkami kryją się zupełnie inne treści. Ciekawa konkluzja. Prowadzi do wniosku, że Kościół powinien pozostawić sumieniu człowieka, czy jego małżeństwo jest ważnie zawarte, czy nie. Jeśli człowiek rozpatrzy, że nie zostało - powinien mieć prawo zawarcia nowego związku bez jakiegokolwiek wyroku sądowego - poza oczywiście wynikiem sądu cywilnego. Człowiek przed Bogiem odpowiada za swe kłamstwa. Kłamstwo podczas sakramentu pokuty zazwyczaj nie może być udowodnione na tym padole, Kościół odwołuje się więc do Sądu Ostatecznego. Dlaczego podobnie nie działa w przypadku małżeństwa? Bo czuje ludzką władzę nad tym co powinno być pozostawione Bogu.
L
leszek
2 września 2010, 18:32
Według mnie ten artykuł zwraca uwagę tylko na nieuczciwość niektóych kancelarii adwokackich. No to albo wcale nie czytałaś tego artykułu albo zwyczajnie nie rozumiesz tego co czytasz
Alicja Snaczke
2 września 2010, 16:01
Według mnie ten artykuł zwraca uwagę tylko na nieuczciwość niektóych kancelarii adwokackich. Jeśli to są prawdziwe doniesienia, to tym problemem powinna zająć się Naczelna Rada Adwokacka. Problem rozstrzygnięcia  "uznania nieważności sakramentu małżeństwa" jest w gestii sądów diecezjalnych. Innym tematem jest 'małżeństwo w kryzysie", który portal DEON poleca.
L
leszek
2 września 2010, 15:38
Jeszcze jeden link, uważam że do bardzo ciekawego atykułu dotyczącego postępowań w spr. o orzekanie nieważności.  Gorąco polecam: <a href="http://www.przk.pl/nr/wiara/malzenskie_dezinformacje.html">http://www.przk.pl/nr/wiara/malzenskie_dezinformacje.html</a>
L
leszek
2 września 2010, 13:23
Jednym słowem, każdy ma swoją drogę, którą musi rozeznać. Czy to małżeństwo czy to małżeństwo uznane za nieważnie zawarte. Hm... to niezupełnie tak... to co piszesz jest ryzykowne a nawet kontrowersyjne... Po pierwsze, rozeznawanie czy to małzenstwo jest ważne czy może być uznane za nieważne jest dość kontrowersyjne. Bo albo się jest PRZEKONANYM że małżeństwo JEST nieważne, albo małzeństwo jest ważne. A dociekanie CZY jest ważne czy nie pojawia się wtedy gdy małżeństwo się rozleciało a delikwent chce być wolnym aby móc zawrzeć kolejne małżeństwo. Zauważ kto zgłasza się do Sądów Biskupich o orzeczenie nieważności... Standardem jest że ci którzy już żyją w kolejnym związku który chcieliby zalegalizować albo ci którzy mają zamiar zawrzeć w najbliższym czasie kolejny związek. Drugą kontrowersję wywołuje we mnie Twoje sformułowanie: czy to małżeństwo UZNANE za nieważnie zawarte. Czy małzeństwo nieważnie zawarte oraz małżeństwo UZNANE za nieważnie zawarte to wg Ciebie to samo?!? Weź pod uwagę że absolutnie nie! Małżeństwo może być nieważnie zawarte, ale może tego nie dać się jednoznacznie udowodnić i będzie uznawane za ważne. I tak samo małżeństwo może być zawarte ważnie, ale wskutek wprowadzających w błąd dowodów czy zeznań może zostać uznane za nieważne. A więc, jeżeli już mówić o rozeznawaniu, to należałoby rozeznawać czy to małżeństwo w moim przekonaniu i w moim sumieniu jest czy nie jest ważnie zawarte, a nie czy to małżeństwo jest UZNANE za nieważne. Możesz stwierdzić że czepiam się słówek, ale zauważ że za tymi słówkami kryją się zupełnie inne treści.
L
leszek
2 września 2010, 13:01
Sądy biskupie działają w taki sposób: wspómałżonek ubiegający sie o stwierdzenie unieważnienia ślubu koscielnego Oj Ty matko... piszesz że mówisz z własnego doświadczenia gdyż byłaś świadkiem jako matka, a i tak nie jesteś w stanie zrozumieć że NIE MA czegoś takiego jak stwierdzenie UNIEWAŻNIENIA ślubu... w tym momencie wszelkie Twoje relacje przestają być wiarygodne, bo możesz pisać nie to co było a to co Ty sobie wyobrażałaś o tym... przed zeznaniem przysięga na  KRZYŻ  i  PISMO ŚWIĘTE,  iż mówi prawdę i tylko prawdę, przysięga nie tyle przed instancją a przed BOGIEM. podaje dowody rzetelne, przysięga, że nie może informować nikogo o zeznaniach. Świadkowie czy rodzice zeznają także pod przysięgą na KRZYŻ i PISMO ŚWIĘTE i zobowiązani sa indywidualnie do utrzymania zeznań w tajemnicy aż do ogłoszenia wyroku. To że wszyscy zeznający przysięgają mówić prawdę jest wg mnie oczywiste. Istotną różnicą jest to że wszyscy zeznający zobowiązani są do zachowania tajemnicy zeznań aż do wyroku. Mozna jeszcze dodać, że po zakończeniu zbierania zeznań obie strony (małżonkowie) mają mozliwość zapznania się z całością wszystkich zeznań oraz ustosunkowania się do nich. A ciąg dalszy zalezy od tego ustosunkowania się. Jeżeli ktoś ma sumienie wie, że: "kto przysięgę naruszy ach biada jemu za życia biada i biada jego złej duszy" jak pisał A.Mickiewicz byłam świadkiem jako matka, mówię z własnego doświadczenia. KAŻDY bez wyjątku ma sumienie.
WK
wizerunek Kościoła
2 września 2010, 12:11
miłość bywa ślepa, czasami można nie zauważyć, że wychodzi się za wilka w owczej skórze, który nie zawsze odkrywa się od razu, ciężko czasami przewidzieć, niekiedy wydaje się, że będzie dobrze, rodzina tez cacy, rzadko można przewidzieć osobę psychopatyczną i inne historie, potem bywają dramaty i  cierpienie z którym musi zmierzyć się także psychika ludzka...niejednakowa dla wszystkich po bolesnym odrzuceniu - tu byłabym ostrożna by sądzić...więc dobrze oddać sprawę stwierdzenia nieważności małżeństwa w ręce doświadczonego kapłana biegłego w prawie kanonicznym, który sprawę poprowadzi a który radzi się Sprawiedliwego i Miłosiernego Ojca w niebie. Kościół też ma przepisy i prawo ludzkie i Boskie.  Skoro jest dopuszczenie stwierdzenia nieważnosci małżeństwa odpowiadają za to ludzie, którzy z tym się muszą zmierzyć wg sumienia. Jedno jest pewne iż to bardzo upokarzające i jest olbrzymim cierpieniem duchowym i psychicznym a także fizycznym, każda sprawa jest indywidualna i nazbyt odpowiedzialna - przed Bogiem i człowiekiem, któremu Bóg wolną wolę dał. Wizerunek kościoła budują wierni, bo Kościół to ludzie. Syna czy córkę należy wychowywać nie dla siebie lecz także do małżeństwa, a także i do kapłaństwa /rodzice i szkoła kształtują dziecko do 19 lat/, uczciwie i zgodnie z Bożymi Przykazaniami i Bożym Prawem. Ale człowiek jest często nieprzewidywalny. Ja zaczęłabym od krytyki wobec siebie samego i od weryfikowania swego sumienia.
M
matka
2 września 2010, 10:07
Sądy biskupie działają w taki sposób: wspómałżonek ubiegający sie o stwierdzenie unieważnienia ślubu koscielnego przed zeznaniem przysięga na  KRZYŻ  i  PISMO ŚWIĘTE,  iż mówi prawdę i tylko prawdę, przysięga nie tyle przed instancją a przed BOGIEM. podaje dowody rzetelne, przysięga, że nie może informować nikogo o zeznaniach. Świadkowie czy rodzice zeznają także pod przysięgą na KRZYŻ i PISMO ŚWIĘTE i zobowiązani sa indywidualnie do utrzymania zeznań w tajemnicy aż do ogłoszenia wyroku. Jeżeli ktoś ma sumienie wie, że: "kto przysięgę naruszy ach biada jemu za życia biada i biada jego złej duszy" jak pisał A.Mickiewicz byłam świadkiem jako matka, mówię z własnego doświadczenia.
I
Icek
2 września 2010, 09:03
@taki - dobrze prawi, nalać mu kielonka :) ps. Nie no powaznie, coś tu jest nie tak.. cienko to widzę, jeśli to ma być sposób na budowanie dobrego wizerunku kościoła jako instytucji..
L
leszek
1 września 2010, 20:43
Apropo unieważnień, ich częstości, trybu, powodów itp. można sobie poczytać <a href="http://ekai.pl/wydarzenia/x25648/natura-ludzka-chce-trwalego-zwiazku-rozmowa-z-dziekanem-trybunalu-roty-rzymskiej/?print=1">tutaj</a>. Uważam że warto, serdeczenie zachecam :-)
L
leszek
1 września 2010, 20:09
Ja nie wiem jak działają sądy kościelne, w jaki sposób po latach zyskują pewność, że sakrament nie miał miejsca. Nie śledziłam nigdy takich procesów. Może są sytuacje jednoznaczne, kiedy sąd mże taką pewność zyskać. Może zdarzają się też nadużycia - ale wówczas papierek od sądu jest bezwartościowy. Co najwyżej wprowadza sytuację grzechu. Jeżeli ktoś dla swoich pragmatycznych celów oszukuje sąd, to i sam sobie nagrabia - bo Boga nie oszuka. Sądy Biskupie działają podobnie jak i sądy cywilne. Prowadzą postępowanie badając dowody i przesłuchując świadków. Tyle tylko, że w odróżnieniu od sądów cywilnych, gdzie wyrok z danego paragrafu musi zawierać się od z do y lat odsiadki niezależnie co o tym mysli sędzia, to w sądach biskupich sędzia musi wydawać wyrok w zgodzie z własnym sumieniem, a więc musi mieć pewność i nie może mieć żadnych wątpliwości. A że małżeństwo cieszy się tzw przychylnością prawa, to trzeba udowodnić jego nieważność aby wydać orzeczenie o niewazności. Ważności dowodzić nie trzeba gdyż zakłada się ważność małżeństwa. W związku z tym, wobec jakichkolwiek wątpliwości nie może być orzeczona nieważność i uznaje się że małżeństwo jest ważne. A więc sytuacja musi być jednoznaczna, tyle że jednoznaczna dla orzeczenia niewazności, bo wobec niejednoznaczności nie orzeka się nieważności. Ten wymóg wydawania orzeczeń w zgodzie z sumieniem sędziego jest tak istotny, że nawet taki sędzia nie powinien spowiadać w miejscach na których móglby się natknąć na swoich podsądnych. Bo gdyby na spowiedzi ktoś wyznał mu że np. nakłamał w postępowaniu o nieważność, to choć wg wszelkich dokumentów i dowodów małzeństwo było nieważne, to sędzia znający prawdę nie mógłby w zgodzie ze swoim sumieniem orzec że to małżeństwo jest nieważne. A z kolei nie mógłby przecież naruszać tajemnicy spowiedzi mówiąc że ze spowiedzi wie że dokumenty i dowody są sfałszowane. No i tu dochodzimy do mozliwości oszustwa. Niestety jest ona mozliwa tak jak przed każdym sądem. Sądy biskupie mają co prawda swoje sposoby na pewną weryfikację prawdziwości zeznań czy dowodów oraz wiarygodności świadków. Ale mając pieniądze mozna zapłacić za nieprawdziwe dowody oraz instruktaż jak uzgodnić zeznania z małżonkiem i ustawienie falszywych świadków. Tyle że coś takiego nie ma obiektywnie sensu, bo jak ktoś chce oszukiwać Pana Boga to może to robić żyjąc bez slubu i fałszywy papierek nic mu nie daje, a jak zależy mu na ślubie to raczej nie ma ochoty oszukiwać bo nie zależy mu na lipnym papierku. Na koniec mała uwaga - zwracałam się do Ciebie w drugiej osobie, nie jako wyraz spoufalania bądź protekcjonizmu, ale dlatego, że od lat taka forma jest przyjmowana w dyskusjach internetowych. To oczywiście działa w dwie strony i można mnie spokojnie "tykać" :).
1 września 2010, 19:30
@taki, Tu nie jest ważna biurokracja ani przepisy. Istotna jest prawda. Nie walczę o rację przyznaną z punktu widzenia biurokracji. Zwracałam tylko uwagę, że przepisy posługują się precyzyjnym językiem, któy pozwala uniknąć dwuznaczności. Natomiast prawda, ta obiektywna, jest taka, że jeżeli sakrament małżeński został zawarty, to ma on ważność dozgonną, bo taka jest natura łaski sakramentalnej. Żaden człowiek unieważnić go nie może. Ja nie wiem jak działają sądy kościelne, w jaki sposób po latach zyskują pewność, że sakrament nie miał miejsca. Nie śledziłam nigdy takich procesów. Może są sytuacje jednoznaczne, kiedy sąd mże taką pewność zyskać. Może zdarzają się też nadużycia - ale wówczas papierek od sądu jest bezwartościowy. Co najwyżej wprowadza sytuację grzechu. Jeżeli ktoś dla swoich pragmatycznych celów oszukuje sąd, to i sam sobie nagrabia - bo Boga nie oszuka. Na koniec mała uwaga - zwracałam się do Ciebie w drugiej osobie, nie jako wyraz spoufalania bądź protekcjonizmu, ale dlatego, że od lat taka forma jest przyjmowana w dyskusjach internetowych. To oczywiście działa w dwie strony i można mnie spokojnie "tykać" :).
TJ
taki jeden
1 września 2010, 17:06
m0cna, trudno mi z Pania dyskutowac, bo wiem, ze z punktu widzenia prawa koscielnego, przepisow Kodeksu i calej tej biurokracji to Pani ma racje. Ale to sa tylko i wylacznie rzeczy postanowione przez ludzi i tak opracowane, zeby odpowiadalo ich zamyslom. Skoro Kosciol nie dopuszcza rozwodow, wiec taki rozwod, ktory z jakichs powodow Kosciol chce akceptowac, trzeba okreslic inaczej. Skad niby taki sad moze wiedziec, ze sakrament nie mial miejsca i nie bylo tam laski Bozej ? Laska Boza nie jest czyms, co z daleka widac i zaden sad nie jest w stanie okreslic, czy Bog tej laski udzielil, czy nie. Jest to tylko i wylacznie subiektywna ocena, ale ocena ludzka, nie boska. Sad jedynie interpretuje przedstawione mu dowody, zeby usprawiedliwic to co zamierza zrobic. Nie moim zadaniem jest podwazac nauke Kosciola, jednak to, co w tej sprawie dzieje sie tu, gdzie mi przyszlo mieszkac, zaprzecza wszystkiemu, co sie na ten temat oficjalnie naucza. I jest to robione w majestacie nauki tego Kosciola.
L
leszek
1 września 2010, 15:19
Czepianie się o nomenklaturę, przecież większość z nas zwykłych zjadaczy chleba mówi " unieważnić małżeństwo" , "rozwód kościelny" a w rezultacie mamy na myśli dyplomatyczne "stwierdzenie nieważności małżeństw" czego rezultatem jest unieważnione małżeństwo. To nie jest czepianie się o nomenklaturę. To są zupełnie różne pojecia! Aby można było coś unieważnić to najpierw to coś musi być ważne. Gdyby następowało unieważnianie małzeństw to byłoby to tym samym co rozwody - jest małżeństwo, unieważnia się je, i nie ma małżeństwa. A tu nie ma nic takiego! Tutaj jest stwierdzenie że to małżenstwo było zawierane nieważnie, nie zosały spełnione warunki do ważnego zawarcia, a więc małżeństwo nigdy nie zostało zawarte! Była próba zawarcia małżeństwa, ale nieskuteczna bo nie były spełnione konieczne warunki, więc małżeństwo było zaiwrane nieważnie, więc nigdy nie zaistniało. O co takie halo? nie rozumiem. Poza tym dobra rzecz, dzięki wiadomości dowiedziałem się że nie powinno się brać "do  obrony" kogoś spoza kościoła. Gdybyś rozumiał to nie pytałbyś o co, a skoro nie rozumiesz to pytasz.
1 września 2010, 15:11
To co mowia dokumenty w tej sprawie jest proba obejscia przez administracje faktu, ze malzenstwo zostaje uniewaznione. Ale zeby to nie wygladalo na dopuszczanie rozwodow, nazywa sie to uznanie malzenstwa za niewazne od poczatku. @Taki,  Jednak rozróżnenie pojęć jest bardzo istotne. Dokumenty używają precyzyjnych sformułowań. Odsyłam do Kodeksu Prawa Kanonicznego. <a href="http://archidiecezja.lodz.pl/czytelni/prawo/k7c3t1r1.html">http://archidiecezja.lodz.pl/czytelni/prawo/k7c3t1r1.html</a> Sakrament małżeństwa to akt działania łaski Bożej. Sąd nie może unieważnić łaski Bożej, skoro Bóg jej udzielił. Sąd może natomiast stwierdzić, że sakrament nie miał miejsca. Nikt przy zdrowych zmyslach nie wierzy w to, wszyscy udaja, bo tak jest wygodniej Zapewniam Cię, że ze zmysłami wszystko u mnie w porządku. Kurcze, naprawdę taki artykuł nie powinien się tu ukazać bez komentarza kogoś z autorytetem :(.
L
leszek
1 września 2010, 15:11
A jak nie rozróżniasz pojęć to nie wypisuj głupot wprowadzających ludzi w błąd, skoro w Kościele Katolickim zwyczajnie NIE MA żadnych unieważnień małżeństw. Ale rozbawic mnie leszek tez potrafisz, nie tylko wnerwic. Trzeba bylo napisac, ze w Kosciele Katolickim NIE UZYWA sie terminu "uniewaznienie malzenstwa" i wtedy bylbys blizszy prawdy. To co mowia dokumenty w tej sprawie jest proba obejscia przez administracje faktu, ze malzenstwo zostaje uniewaznione. Ale zeby to nie wygladalo na dopuszczanie rozwodow, nazywa sie to uznanie malzenstwa za niewazne od poczatku. Nikt przy zdrowych zmyslach nie wierzy w to, wszyscy udaja, bo tak jest wygodniej. Wilk syty i owca cala. Na zdrowie. Skoro tak uważasz to jakiekolwiek przekonywanie Ciebie nie ma sensu. Ksieza tez sa dalej ksiezmi, choc ze stanu kaplanskiego zostali wydaleni, jak mi to udowodniles. Peace be with you, jak mowia starzy indianie... No proszę, a więc jednak? ;-) No to która wersja Twojej odpowiedzi jest w końcu prawdziwa, a kiedy kłamałeś? Teraz piszesz prawdę, że Ci udowodniłem, a kłamałeś wtedy gdy przyparty przeze mnie do muru cytatami z dokumentów Nauki Kościoła odpisałeś @m0cnej, że Ty to doskonale wiesz i tylko się droczysz ze mną? Czy teraz kłamiesz? Tak czy inaczej, jak widać jesteś zwyczajnym kłamcą... W dodatku kłamcą tak zadufanym w swoim zarozumialstwie że kwestionującym Naukę Kościoła i wręcz twierdzącym, że: Nikt przy zdrowych zmyslach nie wierzy w to, wszyscy udaja, bo tak jest wygodniej
D
dama
1 września 2010, 15:09
racja jurus, wymadrzanie sie i klotnia o slowa czy znaczenie slow uzywanych potocznie, a gazeta co to pisala to tez nie jest z koscielnej branzy i tez uzywa slow popularnych, a dlatego latwiej zrozumiec, przeciez to nie serwis teologiczny
J
Jurus
1 września 2010, 15:06
Czepianie się o nomenklaturę, przecież większość z nas zwykłych zjadaczy chleba mówi " unieważnić małżeństwo" , "rozwód kościelny" a w rezultacie mamy na myśli dyplomatyczne "stwierdzenie nieważności małżeństw" czego rezultatem jest unieważnione małżeństwo. O co takie halo? nie rozumiem. Poza tym dobra rzecz, dzięki wiadomości dowiedziałem się że nie powinno się brać "do  obrony" kogoś spoza kościoła.
TJ
taki jeden
1 września 2010, 14:54
A jak nie rozróżniasz pojęć to nie wypisuj głupot wprowadzających ludzi w błąd, skoro w Kościele Katolickim zwyczajnie NIE MA żadnych unieważnień małżeństw. Ale rozbawic mnie leszek tez potrafisz, nie tylko wnerwic. Trzeba bylo napisac, ze w Kosciele Katolickim NIE UZYWA sie terminu "uniewaznienie malzenstwa" i wtedy bylbys blizszy prawdy. To co mowia dokumenty w tej sprawie jest proba obejscia przez administracje faktu, ze malzenstwo zostaje uniewaznione. Ale zeby to nie wygladalo na dopuszczanie rozwodow, nazywa sie to uznanie malzenstwa za niewazne od poczatku. Nikt przy zdrowych zmyslach nie wierzy w to, wszyscy udaja, bo tak jest wygodniej. Wilk syty i owca cala. Na zdrowie. Ksieza tez sa dalej ksiezmi, choc ze stanu kaplanskiego zostali wydaleni, jak mi to udowodniles. Peace be with you, jak mowia starzy indianie...
TJ
taki jeden
1 września 2010, 14:43
Jaga, przede wszystkim czytaj ze zrozumieniem i dopiero potem się wypowiadaj. A jak nie rozróżniasz pojęć to się naucz je rozróżniać, ale nie wprowadzaj ludzi w błąd. Co za wredna maniera pouczania ludzi i wywyzszania sie nad innych. Ty nie tylko epitetami potrafisz operowac ze sprawnoscia mistrza spod budki z piwem, ale obrazasz ludzi ponizaniem ich w co drugim zdaniu. Kto cie tego nauczyl, leszek ? Czy moze taki sie urodziles wredny...
A
ass
1 września 2010, 14:37
Niestey, Smoczyco, ale leszek ma rajcę. Róznica pomiędzy sformułowaniami jest spora. Skoro na początku ktoś zwrócił na to uwagę, a niektórzy nadal upierają się przy "uniewąznieniu" to trzeba im jeszcze tłumaczyć. Może napisz co jest twoim zdnaiem niewłaściwego w wypowiedzi osoby, którą krytykujesz, bo rzucasz tylko uwagami personalnymi. Może coś merytorycznego.
L
leszek
1 września 2010, 13:02
Błękitne...można uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa w Kościele Katolickim co jest równoznaczne z unieważnieniem małżeństwa. Kwestia czy ktoś takie określenie uznaje w swoim pojmowaniu rzeczywistości i względem prawa kościelnego. Nie wypowiadaj siewięc proszę, że czegoś nie ma, skoro ileś tysięcy par uzyskało decyzję Sądów Biskupich o nieważności swoich małżeństw kościelnych. Inna sprawa, że artykuł/ wywód należy uznaćza nierzetelny i nic nie wnoszący do tematu. Jaga, przede wszystkim czytaj ze zrozumieniem i dopiero potem się wypowiadaj. A jak nie rozróżniasz pojęć to się naucz je rozróżniać, ale nie wprowadzaj ludzi w błąd. Jak już tu pisało wcześniej parę osób, stwierdzenie nieważności jest stwierdzeniem, że małżeństwo było zawierane nieważnie, a więc że nigdy nie zaistniało. Nie jest to więc żadne unieważnienie, bo unieważnić to można coś co było ważne. Jak zawrzesz z kimś jakąkolwiek umowę, to jeżeli zawarcie takiej umowy było zabronione lub wręcz niemozliwe, to jest to umowa nieważna od samego początku. Mógłbym np spisać z Toba umowę kupna/sprzedaży Kolumny Zygmunta, ale byłaby ona niewazna od samego początku. Ale jeśli zawrzesz z kimś jakąś umowę która była jak najbardziej prawidłowo sporządzona, to jest to umowa jak najbardziej ważna, i musisz się z niej wywiązywać. Chyba że w jakiś sposób ta ważna umowa zostanie unieważniona. Choćby np. poprzez zawarcie innej umowy, na innych warunkach. Między rumem a rumakiem jest istotna różnica, tak samo jak pomiędzy stwierdzeniem niewazności a unieważnieniem. A jak nie rozróżniasz pojęć to nie wypisuj głupot wprowadzających ludzi w błąd, skoro w Kościele Katolickim zwyczajnie NIE MA żadnych unieważnień małżeństw.
J
Jaga
1 września 2010, 11:45
Błękitne...można uzyskać stwierdzenie nieważności małżeństwa w Kościele Katolickim co jest równoznaczne z unieważnieniem małżeństwa. Kwestia czy ktoś takie określenie uznaje w swoim pojmowaniu rzeczywistości i względem prawa kościelnego. Nie wypowiadaj siewięc proszę, że czegoś nie ma, skoro ileś tysięcy par uzyskało decyzję Sądów Biskupich o nieważności swoich małżeństw kościelnych. Inna sprawa, że artykuł/ wywód należy uznaćza nierzetelny i nic nie wnoszący do tematu.
P
paweł
1 września 2010, 11:42
Nie rozumiem jaki jest cel takowych informacji na katolickim portalu. Podejrzewam, że nie wszyscy, ale większość to osoby wierzące, a takie wieści wcale nie umacniają, a wręcz przeciwnie. Nie ma czegoś takiego jak rozwód kościelny! Lepiej takie sprawy dobrze przemyśleć zanim się je opublikuje, a jeśli już, to trzeba dodać porządny komentarz. Pozdrawiam
Aleksandra Adamczyk
1 września 2010, 09:47
Wstyd, żeby na portalu zakonników ponoć najlepiej kształconych pojawiły się tak rażące błędy. Jak będziecie uczyć ludzi, tak się nauczą. Jeśli będziecie wypisywać o unieważnieniu małżeństwa i rozwodzie kościelnym, to ludzie dokładnie tak to zrozumieją, nauczą się i będą powtarzać. I jeszcze powiedzą, że Kościół ich tak nauczył. Brawo, możecie sobie Szanowna Redakcjo pogratulować...
R
romi96
1 września 2010, 09:28
jestem przed sprawą orzeczenia o nieważności małżeństwa -tak chyba prawidłowo teologicznie się to nazywa. prostuję - nasz sąd biskupi diecezjalny jako koszt podał 1o50 złotych z możliwością rat, a w uzasadnionych wypadkach zmiejszeniem czy nawet anulowaniem opłaty. To jest prawdziwy obraz troski Kościoła. swoje małżeństwo uważam za nieważnie zawarte, i nie uważam w żadnym razie że jest to ,,do kupienia" .tyle. Czestochowski teolog.
B
Beata
1 września 2010, 09:24
A skąd takie informacje jeśli chodzi o koszt uzyskania stwierdzenia nieważności informacji? Przede wszystkim to przy kuriach uzyskuje się bezpłatne porady a koszt przewodu to maksymalnie 2 tysiące złotych. Dlaczego podaje się takie kłamliwe informacje i to na portalu katolickim? Czy chodzi o zniechęcenie ludzi do dociekania czy ich małżeństwo zostało ważnie zawarte? Przecież lepiej uzyskać [jeśli tak jest] stwierdzenie nieważności małżeństwa niż zyć w grzechu i poczuciu winy [jeżeli ktoś jest/ma zamiar być w nowym związku]. Proszę o podawanie faktów a nie dezinformowanie ludzi. O kosztach można przeczytać na stronach kurii diecezjalnych i innych wiarygodnych stronach kościelnych.
1 września 2010, 09:19
Nie ma ani rozwodów kościelnych ani uniewaznień sakramentu małżeństwa. Unieważnienie sugerowałoby, że sakrament był ważny i przestał być ważny. Jest co najwyżej stwierdzenie nieważności małżeństwa (czyli, że sakrament nigdy nie zaistniał). Z podanej informacji wynika, że podstawą do uznania małżeństwa za nieważne jest kasa: 10-30 tys. zł. Czy taką informację godzi się na ammbitnym portalu katolickim przedrukowywać bez komentarza?
J
Jack
1 września 2010, 09:11
Życzyłbym sobie aby przynajmniej na portalu katolickim nie było dezinformacji w rodzaju "rozwód kościelny", "unieważanienie sakramentu małżeństwa". W KK można jedynie stwierdzić że małżeństwo było nieważne od samego początku. To zasadnicza różnica. Tolerowanie tego typu nieścisłości przynosi KK bardzo duże szkody...