Estonia: papież spotkał się z potrzebującymi i ubogimi

(fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO)
KAI / sz

Wiara misyjna idzie ulicami naszych miast, naszych dzielnic, naszych wspólnot, przemawiając bardzo konkretnymi gestami: należysz do naszej rodziny, do wielkiej rodziny Boga, w której wszyscy mamy swoje miejsce - mówił Franciszek podczas spotkania z osobami potrzebującymi i ubogimi, którym pomagają kościelne dzieła charytatywne. Odbyło się ono w katedrze Świętych Piotra i Pawła w Tallinie.

 

Najpierw świadectwo złożyły dwie osoby, którym pomógł katedralny Ośrodek Miłosierdzia. Mówiły o przemianie swego życia dzięki otrzymanej pomocy.

Z kolei 40-letnia Marina, matka 9 dzieci, powiedziała, że 13 lat temu, «w ponurym okresie» swego życia spotkała siostry misjonarki miłości. Zajmowała wówczas mieszkanie socjalne, jej mąż odsiadywał 3-letni wyrok w więzieniu a jej pięcioro dzieci spędzały czas w «sali dziecięcej» wraz z innymi małymi mieszkańcami takich domów. Pewnego razu wróciły one w towarzystwie dwóch sióstr misjonarek i było to pierwsze zetknięcie się Mariny z zakonnicami. Zaczęły odtąd jej pomagać, przynosząc żywność, odzież i książki. «Byłam bardzo biedna i potrzebowałam wszystkiego dla siebie i swoich dzieci i tak oto siostry zaczęły mnie odwiedzać i pomagać moim dzieciom oraz uczyć ich modlitwy» - dodała.

Zaznaczyła, że misjonarki miłości «były aniołami, które Bóg zechciał zesłać do mojego życia». Dziś, po wielu latach, «moje dzieci z wielką radością spotykają siostry w każdą sobotę» - wspominała Marina. Wskazała, że mieszkają razem z mężem i chociaż mają wiele obowiązków, to jednak żyją spokojnie, troszcząc się o swą «wielką rodzinę», która liczy obecnie już dziewięcioro dzieci. «Jesteśmy wdzięczni Panu za tę wspólnotę i miłość, panującą w naszym domu, która wynagradza nam brak wielu rzeczy materialnych» - powiedziała kobieta, dziękując na zakończenie papieżowi za jego obecność w tym miejscu.

Z kolei Włodzimierz, który spędził 25 lat w więzieniu, wyznał, że jego życie «było pełne trudności tragedii», związanych z problemem alkoholowym. Nie widział dla siebie drogi wyjścia ani nie sądził, że Bóg mógłby mu pomóc, a nawet nie chciał o tym rozmawiać. A jednak Pan zaprowadził go do domu sióstr miłosierdzia, dzięki czemu zaczął dostrzegać światło w swym życiu, zapaliła się w nim nadzieja «i nadszedł dla mnie ratunek». «Dziś mogę Ci powiedzieć, Wasza Świątobliwość, że naprawdę Bóg sprawia cuda w życiu ludzi, a ze mną nadal to czyni» - zakończył swa krótką wypowiedź mężczyzna.

W swoim przemówieniu Franciszek odniósł się najpierw do świadectwa Mariny. - Tam, gdzie są dzieci i młodzież, tam jest też wiele poświęcenia, ale przede wszystkim jest przyszłość, radość i nadzieja. Dlatego cieszy mnie, gdy mówisz: "Dziękujemy Bogu za komunię i miłość, panującą w naszym domu". "W tej krainie, gdzie zimy są ciężkie, nie brakuje wam najważniejszego ciepła, ciepła domowego, które rodzi się z przebywania w rodzinie. Z dyskusjami i problemami? Tak, ale z pragnieniem, aby razem iść do przodu. Nie są to piękne słowa, ale jasny przykład" - stwierdził papież.

Zwrócił uwagę na pracę sióstr zakonnych, które wychodzą do ludzi, "aby być znakiem bliskości i wyciągniętej ręki naszego Boga", Franciszek zauważył, że "kiedy wiara nie boi się porzucić wygód, dać coś z siebie i ma odwagę, by wyjść, to udaje się jej wyrazić najpiękniejsze słowa Nauczyciela: «abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem»".

"Miłość, która zrywa izolujące nas i oddzielające łańcuchy, stawiając mosty; miłość, która pozwala nam zbudować dużą rodzinę, w której wszyscy możemy poczuć się jak w domu, podobnie, jak w tym domu. Miłość, która ma posmak współczucia i godności. Wiara misyjna idzie, jak te siostry, ulicami naszych miast, naszych dzielnic, naszych wspólnot, przemawiając bardzo konkretnymi gestami: należysz do naszej rodziny, do wielkiej rodziny Boga, w której wszyscy mamy swoje miejsce. Nie zostawaj na zewnątrz" - przekonywał Ojciec Święty.

Zwrócił się także do Włodzimierza, który spotkał ludzi, dzięki którym odkrył, że Bóg szukał go niestrudzenie i że jest "Jego umiłowanym dzieckiem". "Największą radością Pana jest to, gdy widzi, że rodzimy się na nowo. Dlatego niestrudzenie daje nam nową szansę. Z tego względu ważne są więzi, poczucie, że należymy do siebie nawzajem, że każde życie ma swoją wartość i że jesteśmy gotowi temu je poświęcić" - tłumaczył Franciszek.

"Chciałbym was zachęcić, abyście dalej tworzyli więzi. Aby wyjść do dzielnic i powiedzieć wielu ludziom: ty też należysz do naszej rodziny. Jezus powołał uczniów, a dziś nadal wzywa każdego z was, drodzy bracia, abyście nadal siali i przekazywali Jego królestwo. On liczy na waszą historię, na wasze życie, na wasze ręce, aby przejść przez miasto i dzielić tę samą rzeczywistość, którą wy żyliście. Czy Jezus może dziś na was liczyć?" - pytał na zakończenie papież, po czym udzielił zgromadzonym błogosławieństwa, "aby Pan mógł nadal czynić cuda" poprzez ich ręce.

Poprosił zgromadzonych po modlitwę w swojej intencji, bo - jak wyznał - także on sam potrzebuje pomocy.

Po udzieleniu błogosławieństwa Ojciec Święty rozmawiał z niektórymi spośród obecnych. Pobłogosławił też witraż przedstawiający św. Matkę Teresę z Kalkuty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Estonia: papież spotkał się z potrzebującymi i ubogimi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.