Kard. Müller nigdy nie stanie na czele przeciwników papieża Franciszka

(fot. youtube.com/wochitnews)
KAI / sz

Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, niemiecki kardynał Gerhard Ludwig Müller, nigdy nie stanie na czele "frontu tradycjonalistów, przeciwników papieża Franciszka". Mówi o tym on sam w wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera".

"Nie zrobię tego nigdy - stwierdza kardynał, którego na to stanowisko mianował jeszcze Benedykt XVI i który zajmuje obecnie mieszkanie, w którym przez ponad dwadzieścia lat mieszkał kard. Joseph Ratzinger.

- Służyłem Kościołowi z miłością przez czterdzieści lat jako ksiądz, szesnaście lat jako wykładowca teologii dogmatycznej i dziesięć jako biskup diecezjalny. Wierzę w jedność Kościoła i nie pozwolę nikomu wykorzystywać moich ujemnych doświadczeń z ostatnich miesięcy" - powiedział.

DEON.PL POLECA

Kardynał dodaje jednak natychmiast, że "władze Kościoła muszą jednak wysłuchać tych, którzy stawiają poważne pytania albo słuszne pretensje; nie można ich ignorować albo gorzej jeszcze - upokarzać. W przeciwnym razie, zupełnie niechcący może wzrosnąć niebezpieczeństwo powolnej separacji, która mogłaby doprowadzić do schizmy części świata katolickiego, zdezorientowanej i rozczarowanej. Historia schizmy protestanckiej Marcina Lutra sprzed pięciuset lat powinna być dla nas nauką, jakich błędów uniknąć".

W momencie zwolnienia go, wspomina kardynał, papież Franciszek powiedział: "Niektórzy mówią mi anonimowo, że eminencja jest moim nieprzyjacielem". Nie wyjaśniając, w jakim punkcie, dodaje były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, po czym mówi: "Usłyszałem to po czterdziestu latach na służbie Kościoła: absurd wypreparowany przez gaduły, którzy zamiast wsączać w papieża niepokoje, lepiej by zrobili idąc do psychiatry. Biskup katolicki i kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego z natury jest z Ojcem Świętym. Myślę, że jak powiadał teolog z XVI wieku Melchior Cano, prawdziwymi przyjaciółmi nie są ci, co schlebiają papieżowi, lecz ci, którzy pomagają mu prawdą oraz kompetencją teologiczną i ludzką. We wszystkich organizacjach na świecie donosiciele tego pokroju służą wyłącznie sobie samym" - powiedział niemiecki purpurat.

Kard. Müller wyklucza, by ktokolwiek spiskował przeciwko Franciszkowi w związku z niektórymi wypowiedziami uznanymi za zbyt postępowe, stwierdza rozmawiający z nim publicysta Massimo Franco. Przyznaje jednak, że Kościołem wstrząsają "głębokie napięcia": "Napięcia rodzą się ze ścierania się ekstremistycznego frontu tradycjonalistycznego używającego profili w internecie i równie przesadzającego frontu postępowego, który chce dziś występować jako super papista" - zaznaczył kard. Müller.

Uważa on, że kardynałowie, którzy wyrazili zastrzeżenia do adhortacji "Amoris laetitia" czy 62 sygnatariuszy listu zawierającego słowa przesadnej krytyki pod adresem papieża "muszą zostać wysłuchani, a nie `odfajkowani jako faryzeusze' czy osoby, które coś mamroczą. "Mam natomiast wrażenie, że w 'magicznym kręgu' papieża są osoby zainteresowane przede wszystkim donosami na temat domniemanych adwersarzy, uniemożliwiając tym samym otwartą i wyważoną dyskusję. Dzielenie wszystkich katolików według kategorii 'przyjaciół' bądź 'nieprzyjaciół' papieża, to najpoważniejsza szkoda, jaką można wyrządzić Kościołowi. Niepokój budzi fakt, że znany dziennikarz ateista chlubi przyjaźnią z papieżem, a równolegle biskup katolicki i kardynał jak ja szkalowany jest jako przeciwnik Ojca Świętego. Nie uważam, aby osoby te mogły udzielać mi lekcji z dziedziny teologii na temat prymatu papieża" - powiedział niemiecki kardynał.

Przyznając, że nie słabnie ogromna popularność Franciszka - szczególnie poza Kościołem - były prefekt Kongregacji Nauki Wiary ostrzega, by nie brać tego za "odrodzenie wiary, chociaż wszyscy wspieramy papieża w jego misji". Według kardynała, po prawie pięciu latach pontyfikatu zakończyła się pewna faza, faza "szpitala polowego", jak powiedział Franciszek w 2013 r. w wywiadzie dla dwutygodnika włoskich jezuitów "La Civiltà Cattolica". "Może teraz należałoby pójść dalej i odłożyć ad acta wojny z dobrem naturalnym i nadprzyrodzonym ludzi, która sprawiła, że był on konieczny. Dziś potrzebowalibyśmy raczej swego rodzaju Silicon Valley Kościoła. Powinniśmy być Steve`em Jobsem wiary i przekazywać wizję w terminologii wartości moralnych i kulturowych oraz prawd duchowych i teologicznych" - zaznaczył kard. Müller. Zdaniem kardynała "nie wystarcza teologia ludowa niektórych monsignorów ani teologia zbyt dziennikarska innych. Potrzebujemy również teologii na szczeblu akademickim".

Krytyka kardynała, uważa jego rozmówca, dotyczy "przede wszystkim niektórych współpracowników Franciszka". "W porządku jest popularyzacja. Franciszek słusznie skłonny jest podkreślać wyższość intelektualistów. Niekiedy jednak nie tylko oni są zadufani. Przywara zadufania cechuje charakter a nie intelekt. Mam na myśli pokorę św. Tomasza, największego katolickiego intelektualisty. Wiara i rozum to przyjaciele" - stwierdził kardynał.

Na zakończenie rozmowy kard. Müller podkreśla, że biskupi, którzy są w jedności z papieżem, "są jego braćmi, a nie delegatami".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Müller nigdy nie stanie na czele przeciwników papieża Franciszka
Komentarze (1)
MR
Maciej Roszkowski
27 listopada 2017, 17:30
Fakt pzostaje faktem. czterej kardynałowie nie doczekali się żadnych odpowiedzi na proste podstawowe pytania, a kard. Mullera zwolniono. Trochę mi sie to kłóci z wizerunkiem dobrotliwego, otwartego i tolerancyjnego namiestnika Piotrowego.