Nie ma nadziei bez modlitwy
Drodzy bracia i siostry!
Jeśli Adwent jest w najpełniejszym sensie okresem zachęcającym nas do oczekiwania z nadzieją na Boga-który- -przychodzi, to Wielki Post rozbudza w nas nadzieję na Tego-który-przeprowadził-nas-ze-śmierci-do-życia. Są to okresy oczyszczenia — wskazuje na to również wspólny dla obu kolor szat liturgicznych — ale Wielki Post, całkowicie poświęcony tajemnicy Odkupienia, nazywany jest «drogą prawdziwego nawrócenia» (Kolekta). Na początku tej drogi pokutnej chciałbym podzielić się krótką refleksją na temat modlitwy i cierpienia jako aspektów wyróżniających liturgiczny okres Wielkiego Postu; bowiem praktyce jałmużny poświęciłem już Orędzie na Wielki Post, opublikowane w ubiegłym tygodniu. W Encyklice Spe salvi napisałem, że obok działania i sądu, modlitwa i cierpienie to «'miejsca' uczenia się nadziei i wprawiania się w niej». Możemy zatem stwierdzić, że okres Wielkiego Postu, właśnie dlatego, że zachęca nas do modlitwy, pokuty i postu, jest opatrznościową okazją do ożywiania i umacniania naszej nadziei.
Nadzieja «karmi się» modlitwą, bo rzeczywistość Boga w naszym życiu najlepiej wyraża właśnie modlenie się z wiarą. Nawet w samotności najcięższej próby nic i nikt nie może mi zabronić, bym zwracał się do Ojca «w ukryciu» mego serca, w którym On jeden «widzi», jak mówi Jezus w Ewangelii (por. Mt 6, 4. 6. 18). Przychodzą tu na myśl dwa epizody z ziemskiego życia Jezusa — jeden na początku, a drugi niemal na końcu Jego publicznej działalności: czterdzieści dni na pustyni, które odwzorowuje Wielki Post, i agonia w Getsemani — są one w swej istocie okresami modlitwy. Modlitwa w samotności, sam na sam z Ojcem na pustyni, i modlitwa przepełniona «śmiertelną trwogą» w Ogrodzie Oliwnym. Jednakże zarówno w jednej, jak i drugiej sytuacji właśnie dzięki modlitwie Chrystus obnaża kłamstwa kusiciela i go pokonuje. Modlitwa jest zatem pierwszą i podstawową «bronią», która pozwala «stanąć do walki ze złym duchem i zwyciężyć go» (Kolekta).
Modlitwa Chrystusa osiąga swój szczyt na krzyżu i wyraża się w ostatnich słowach, które zostały spisane przez ewangelistów. Tam gdzie wydaje się, że słyszymy okrzyk rozpaczy: «Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił» (Mt 27, 46; Mk 15, 34; por. Ps 22 [21], 1), w rzeczywistości Chrystus wypowiada słowa człowieka, który będąc otoczony przez nieprzyjaciół, nie mając dokąd uciec, może się zwrócić jedynie do Boga i, choć po ludzku wydaje się to niemożliwe, doznaje Jego łaski i zbawienia. Te słowa Psalmu, wypowiadane najpierw przez człowieka cierpiącego, potem przez lud Boży, cierpiący z powodu pozornej nieobecności Boga, gdy wypowiada je Jezus, stają się głosem ludzkości, która cierpi z powodu pozornej nieobecności Boga, i wołanie to zostaje skierowane do serca Ojca. Tak więc, modląc się w swojej samotności razem z całą ludzkością, otwiera dla nas serce Boga. Nie ma zatem sprzeczności między tymi słowami z Psalmu 22 [21] i słowami wyrażającymi bezgraniczną ufność synowską: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego» (Łk 23, 45; por. Ps 31 [30], 6). Również te słowa pochodzą z jednego z Psalmów, 31 [30], będącego dramatycznym błaganiem opuszczonego przez wszystkich człowieka, który pewnie zawierza siebie Bogu. Pełna nadziei modlitwa błagalna jest zatem wiodącym motywem Wielkiego Postu, i dzięki niej odczuwamy, że Bóg jest jedyną «kotwicą» zbawienia. Również wtedy, gdy ma charakter wspólnotowy, modlitwa ludu Bożego jest głosem jednego serca i jednej duszy, jest dialogiem «twarzą w twarz», takim jak wzruszające błaganie królowej Estery w obliczu zagłady jej ludu: «Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny, wspomóż mnie samotną, nie mającą poza Tobą wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w mojej ręce» (Est 14, 17 l). W obliczu «wielkiego niebezpieczeństwa» potrzebujemy jeszcze większej nadziei, a mamy ją tylko wtedy, gdy możemy liczyć na Boga.
Modlitwa jest tyglem, w którym nasze nadzieje i oczekiwania zostają wystawione na światło słowa Bożego, «zanurzone» w dialogu z Tym, który jest prawdą, i oczyszczone z ukrytych kłamstw i kompromisów z różnymi formami egoizmu (por. Spe salvi, 33). Bez modlitwy ludzkie «ja» zamyka się w sobie, a sumieniu, które powinno być echem głosu Bożego, grozi, że będzie jedynie odzwierciedlało «ja», tak że w konsekwencji wewnętrzny dialog stanie się monologiem, dając mnóstwo możliwości samousprawiedliwienia. Modlitwa gwarantuje zatem otwarcie na innych: ten, kto staje wolny przed Bogiem i akceptuje Jego wymagania, otwiera się równocześnie na drugiego, na brata, który puka do serca i prosi o wysłuchanie, uwagę, przebaczenie, niekiedy napomnienie, lecz zawsze w duchu miłości braterskiej. Prawdziwa modlitwa nigdy nie jest egocentryczna, ale skupia się na drugim. I jako taka uczy modlącego się człowieka «ekstazy» miłości i wychodzenia z siebie, by zbliżyć się do drugiego z pokorną i bezinteresowną posługą. Prawdziwa modlitwa jest siłą napędową świata, bo otwiera go na Boga. Dlatego bez modlitwy nie ma nadziei, są tylko złudzenia. Przyczyną alienacji człowieka nie jest obecność Boga, lecz Jego brak — bez prawdziwego Boga, Ojca Pana Jezusa Chrystusa, nadzieje stają się złudzeniami, które odrywają od rzeczywistości. Gdy rozmawiamy z Bogiem, przebywamy z Nim, pozwalamy, by oświecało nas i oczyszczało Jego słowo, docieramy do «serca» rzeczywistości, do źródła tej siły napędowej, która porusza kosmos, docieramy, że tak powiem, do bijącego serca wszechświata.
Również post i jałmużnę, w sposób naturalny łączące się z modlitwą, można uznać za «miejsca», w których uczymy się nadziei chrześcijańskiej i w niej się wprawiamy. Ojcowie Kościoła i starożytni pisarze często podkreślają, że te trzy wymiary życia ewangelicznego są nierozdzielne, bo skuteczność każdego z nich zależy od pozostałych, i są tym bardziej owocne, im bardziej się nawzajem umacniają. Dzięki połączeniu modlitwy, postu i jałmużny cały Wielki Post uczy chrześcijan stawania się ludźmi nadziei na wzór świętych.
Chciałbym teraz poświęcić kilka słów cierpieniu, ponieważ — jak napisałem w Encyklice Spe salvi — «zasadniczo miarę człowieczeństwa określa się w odniesieniu do cierpienia i do cierpiącego. Ma to zastosowanie zarówno w przypadku jednostki, jak i społeczeństwa» (Spe salvi, 38). Pascha, do której prowadzi droga wielkopostna, jest tajemnicą nadającą sens ludzkiemu cierpieniu, dzięki nadobfitości współczucia Boga, które wyraziło się w Jezusie Chrystusie. Dlatego też cały okres Wielkiego Postu, który rozjaśnia światło paschalne, pozwala nam odtworzyć to, co zachodziło w bosko- -ludzkim sercu Chrystusa, kiedy po raz ostatni szedł do Jerozolimy, aby wydać samego siebie na ofiarę za grzechy (por. Iz 53, 10). Cierpienie i śmierć niczym ciemności ogarniały Go coraz bardziej, gdy zbliżał się do krzyża, lecz rozpalał się w Nim również płomień miłości. Cierpienia Chrystusa były bowiem całkowicie przeniknięte światłem miłości (por. Spe salvi, 38) — miłości Ojca, która pozwalała Synowi z ufnością iść na swój ostatni «chrzest», jak On sam nazwał szczytowy punkt swojej misji (por. Łk 12, 50). Jezus przyjął ten chrzest cierpienia i miłości za nas, za całą ludzkość. Cierpiał za prawdę i sprawiedliwość, wnosząc w ludzkie dzieje Ewangelię cierpienia, która jest drugą stroną Ewangelii miłości. Bóg nie może cierpieć, ale może i chce współcierpieć. W każdym cierpieniu można czerpać z męki Chrystusa consolatio, «pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga, i tak wschodzi gwiazda nadziei» (Spe salvi, 39).
Kościół ma bogatą historię świadków zarówno modlitwy, jak i cierpienia, którzy kosztem wielkich udręk bez reszty poświęcili się innym. Im większa jest nasza nadzieja, tym lepiej potrafimy cierpieć z miłości do prawdy i dobra, ofiarując z radością małe i wielkie trudy codzienności i włączając je w wielkie współcierpienie Chrystusa (por. tamże, 40). Niech na tej drodze do ewangelicznej doskonałości wspiera nas Maryja, której Niepokalane Serce, tak jak Serce Syna, przebił miecz boleści. Właśnie w tych dniach, wspominając 150. rocznicę objawień Najświętszej Panny w Lourdes, rozważamy tajemnicę Maryi współcierpiącej z ludzkością i czujemy, że mamy czerpać pociechę ze «skarbca współczucia» (tamże) Kościoła, który Ona wzbogaciła bardziej niż jakiekolwiek inne stworzenie. Rozpocznijmy zatem Wielki Post w duchowym zjednoczeniu z Maryją, która idąc za swym Synem «postępowała naprzód w pielgrzymce wiary» (por. Lumen gentium, 58) i zawsze poprzedza Jego uczniów w drodze na spotkanie ze światłem paschalnym. Amen!
Benedykt XVI
Skomentuj artykuł