Droga Lincolna: Zniesienie niewolnictwa
Film "Lincoln" (fot. plakat filmu "Lincoln")
PAP / mh
Wchodzący do polskich kin 1 lutego film "Lincoln" w reż. Stevena Spielberga pokazuje 16. prezydenta USA bezwzględnie dążącego do zniesienia niewolnictwa. Dla Lincolna najważniejsze było przywrócić jedność kraju, co umożliwiło emancypację 4 mln Afroamerykanów.
Nominowany do Oscara w aż 12 kategoriach film "Lincoln", w którym tytułową rolę mistrzowsko wcielił się Daniel Day-Lewis ponownie ożywił w USA debatę na temat motywacji i taktyki Abrahama Lincolna, który uratował kraj od rozpadu grożącego w wyniku secesji południowych stanów sprzeciwiających się zniesieniu niewolnictwa i doprowadził do przyjęcia 13. poprawki konstytucji Stanów Zjednoczonych, która zniosła niewolnictwo na terenie całego kraju.
"Uważam, że film Spielberga to doby film, dobrze oddaje Lincolna, który był niezwykle poświęcony Unii. Jego główną motywacją było uratowanie Unii. Choć nie był abolicjonistą zawsze był przeciwnikiem niewolnictwa" - mówi PAP historyk i kuratorka pokazywanej obecnie w Bibliotece Kongresu wystawy "Civil War in America" Michelle Krowl. Doprowadzając do zniesienia niewolnictwa, dodaje, Lincoln chciał też spełnić obietnicę daną Afroamerykanom, którzy zaangażowali się w wojnie po stronie Unii.
"Film jest bardzo ważny, bo w USA jest wciąż wiele osób, które nie wierzy, że niewolnictwo było podstawowym powodem wojny secesyjnej" - mówi z kolei Eric Fonder, prof. historii na Colombia University w Nowym Jorku, autor nagrodzonej Pulitzerem w 2011 roku książki “The fiery Trial: Abraham Lincoln and American Slavery".
Wygrana przez Unię pod przywództwem Lincolna wojna secesyjna 1861-65 pochłonęła aż 620 tys. osób (po obu stronach) pozostawiając znaczną część południa w ruinach. Jednocześnie jednak wojna zapoczątkowała zniesienie niewolnictwa. 4 mln Afroamerykanów, którzy wcześniej byli traktowani jako własność, uznanych zostało w 1868 jako obywatele USA.
Krowl przyznaje, że "niektóre opinie Lincolna na temat równości ras nie były tak postępowe, jak chcieliby dziś niektórzy". Lincoln, prawnik z Illinois, był pragmatyczny: "robił to, co jako prezydent mógł zrobić, na co pozwalała mu konstytucja i opinia publiczna". A ta, nawet jeśli była przeciwko niewolnictwu, to nie zawsze chciała umierać za czarnych. Było wiele dezercji wśród osób, które nie utożsamiały się ze sprawą niewolnictwa; wielu walczyło tylko za jednością Unii. Jeszcze większe organicznie stanowiła konstytucja USA, bo chroniła niewolnictwo jako indywidualne prawo południowych stanów. "Nikt przed Lincolnem nie mógł znieść niewolnictwa przed wojną secesyjną. Było chronione konstytucją" - mówi Forner.
Historycy często przywołują list Lincolna do Horace'a Greeleya z 22 sierpnia 1862 w którym pisał: "Moim głównym celem w tej walce jest zachowanie Unii, a nie uratowanie, bądź zniszczenie niewolnictwa. Gdybym mógł zachować Unię nie uwalniając, ani jednego niewolnika, zrobiłbym to. Gdybym mógł ją zachować uwalniając wszystkich niewolników, zrobiłbym to.(...) To co robię w kwestii niewolników i kolorowej rasy, robię ponieważ wierzę, że to pomoże zachować Unię, a to czego nie robię, nie robię dlatego ponieważ nie wierzę, że to pomoże zachować Unię".
Gdyby Lincoln był rzeczywiście taki "chłodny" w stosunku do problemu niewolnictwa, zauważa Howell Raines w "Washington Post", to nie ogłaszałby zaledwie miesiąc później Proklamacji Emancypacji. Problem analizuje James Oakes w nowej książce o zniesieniu niewolnictwa "Freedom national". Jego zdaniem Lincoln od momentu inauguracji "wykorzystywał polityczne i wojskowe środki, by na zawsze znieść niewolnictwo". Ale "bez zmiany konstytucji rząd nie mógł konstytucyjnie prowadzić wojny w celu zniesienia niewolnictwa"; jedynym powodem wojny mogło być zachowanie federalnego narodu - wyjaśnia Oakes.
Lincoln już w inauguracyjnym przemówieniu w marcu 1861 wskazał, że kluczowym powodem konfliktu dzielącego kraj jest niewolnictwo, a od momentu, gdy jego wojska weszły na południe rozumiał, że "wojskowa emancypacja" uwolni czarnych na zawsze, argumentuje Oakes. Ale działał pragmatycznie i ostrożnie by osiągnąć swój cel. To był proces.
Początkowo nie wiedziano co robić z uciekającymi do Unii niewolnikami z południa. Skoro nie uznawano podziału kraju i obowiązywała ustawa o Nakazie Zbiegłych Niewolnikach, to teoretycznie trzeba ich było oddawać zgłaszającym się właścicielom-obywatelom amerykańskim. Potem jednak zbiegłych niewolników uwalniano obejmując ich specjalnym dekretem uznającym ich za kontrabandę - materiały umożliwiające prowadzenie wojny, a przez to podlegające konfiskacie przez armię.
We wrześniu 1862 r. Lincoln ogłosił Proklamację Emancypacji, która znosiła niewolnictwo w rebelianckich stanach. Jej pierwszą wersję (z 22 lipca) pisaną odręcznie przez Lincolna można zobaczyć na wystawie w Kongresie. Lincoln ogłosił ją jako prezydent-naczelny wódz, a nie prezydent-szef władzy wykonawczej. "Wiedział, że nie będzie ważna po wojnie. Dla Lincolna bez poprawki konstytucyjnej, akt był nieskończony" - mówi Krowl. Ponadto proklamacja nie obowiązywała w stosujących niewolnictwo stanach granicznych, które nie oderwały się od Unii (Delaware, Maryland, Missouri i Kentucky). Dopiero zmiana konstytucji zakazała niewolnictwa na całym obszarze USA.
Film Spielberga skupia się właśnie na walce Lincolna o wprowadzenie w Kongresie znoszącej niewolnictwo 13. poprawki do konstytucji, przedstawiając ostatnie cztery miesiące prezydentury Lincolna. Aż do śmierci Lincolna, postrzelonego 14 kwietnia 1865 r. przez zamachowca w teatrze w Waszyngtonie (film nie pokazuje samego zamachu, tylko reakcję syna).
"To dobry film, ale to fikcja historyczna; kreacja" - uważa Fonder. Przyznaje, że filmowy Lincoln jest przekonujący. Film ma jednak dwa problemy. Przede wszystkim nie pokazuje kontekstu, ograniczając się "tylko do jednego i nawet nie najważniejszego momentu (w historii obalenia niewolnictwa)". Co bardziej uderza pisarza, w filmie nie istnieją czarni ludzie. "To bardzo staroświeckie spojrzenie: biali wyemancypowali czarnych". Po drugie film nie pokazał przemiany Lincolna. "W filmie prezydent USA jest osobą w pełni ukształtowaną, stałą w poglądach. Tymczasem on miał bardzo otwarty umysł" - wyjaśnia biograf. "Wierzył, że Ameryka ma do odegrania misję w szerzeniu demokracji na świecie. Uważał niewolnictwo za łamanie demokracji i ducha Deklaracji Niepodległości" - powiedział.
16 prezydent USA uznawany jest do jednego z najwybitniejszych prezydentów USA. Do jego dziedzictwa wielokrotnie nawiązuje prezydent Barack Obama. Już cztery lata temu mówił, że jego celem jest przywrócenie jedności kraju, w którym nasilająca się polaryzacja i partyjne spory uniemożliwiają rozwiązanie palących problemów. W tym roku, (tak jak i cztery lata temu) Obama składał przysięgę prezydencką na biblię Lincolna i nawiązał w przemówieniu inauguracyjnym, do drugiego przemówienia Lincolna.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł