To jedna z najokrutniejszych zbrodni w historii. Władca Moskwy wydał wyrok na mieszkańców miasta
Na rozkaz Iwana Groźnego moskiewscy strzelcy w kilka tygodni wymordowali mieszkańców Nowogrodu Wielkiego, pastwiąc się nad nimi i zadając im nieludzkie męczarnie. Oprawcy zatłukli na śmierć i potopili w rzece kilkadziesiąt tysięcy ludzi - wszystkich, którzy wpadli w ich ręce: mężczyzn i kobiety, starców i dzieci. Tylko dlatego, że dla obłąkanego pragnieniem nieograniczonej władzy cara Rosji miasto przejawiało zbyt małą uległość.
Rzeź Nowogrodu Wielkiego to jedna z najokrutniejszych masakr popełnionych w historii Rosji. Nawet na tle innych zbrodni dokonanych na masową skalę, jakich pełno z dziejach imperium carskiego czy komunistycznego, wymordowanie mieszkańców bezbronnego miasta uchodzi za przywoływany do dziś przykład bestialstwa zastosowanego z wyrachowaniem dla zgnębienia jakichkolwiek przejawów niezależności. Zbrodnia Iwana Groźnego spotykała się z uznaniem sprawców kolejnych rosyjskich ludobójstw – ze Stalinem na czele – bo pokazywała, jak życie człowieka nie znaczy nic, a samo mordowanie ludzi to pokaz, który ma porazić strachem i wbić poddanych w całkowite posłuszeństwo wobec władcy.
Historycy niekiedy spierają się, czy dokonana zimą 1570 r. na mieszkańcach Nowogrodu Wielkiego masakra była przejawem carskiego obłędu, efektem dewiacji wynikających z jego dziecięcych przeżyć czy może ubocznym skutkiem drążącego go syfilisu, na który w końcu Iwan Groźny zmarł. Rzeź miasta była jednak jedną z wielu zbrodni, jaką usłał swoje panowanie. Z pewnością był ludobójcą i w tradycję rosyjskiego już modelu sprawowania władzy – po czasach uzależnienia Moskwy od Mongołów – wprowadził masowe zbrodnie.
Brzmi to dziś bardzo znajomo, gdy patrzymy na agresję Rosji na Ukrainę i podawane przez Władimira Putina „powody” tej napaści. Ukraina, w oczach dzisiejszego następcy carów, zawiniła chęcią wyrwania się z okowów i mentalności Wschodu, aby pójść na Zachód i wprowadzać w życie to, co w Rosji od setek lat jest zakazane: wolność. Iwan Groźny również nie znosił jakiejkolwiek niezależności i również znalazł przyczynę do ataku. Posłużył do tego sfabrykowany list, który rzekomo znaleziono za ołtarzem soboru w Nowogrodzie Wielkim. W piśmie mieszkańcy miasta mieli się zwrócić o opiekę do króla Zygmunta Augusta, władcy Rzeczpospolitej Obojga Narodów, potężnego, wspólnego państwa Polski i Litwy.
Nowogród Wielki - bogata i niezależna republika kupiecka
Nowogród Wielki był wspaniałym i bogatym miastem, z długą historią i szerokimi kontaktami ze światem Zachodu. Był pierwszą stolicą, a następnie jednym z dwóch głównych miast Rusi Kijowskiej – rozległego państwa we wschodniej Europie, rozciągającego się od Morza Czarnego po Skandynawię, w którym władzę opanowali przybyli z terenów dzisiejszej Szwecji Waregowie. W Kijowie ostatecznie usadowili się władcy Rusi z dynastii wareskich Rurykowiczów i tu finalnie dokonał się w 988 r. chrzest tego państwa w obrządku bizantyjskim.
Ruś padła w 1240 r. pod najazdem Mongołów. Kijów został zniszczony, Nowogrodu Wielkiego azjatyckim najeźdźcom zająć się nie udało. Na podbitych terytoriach Rusi Mongołowie usadawiali uległych sobie miejscowych władców, którzy na mocy jarłyku ściągali podatki z miejscowej ludności i odprowadzali je do swoich władców – do Tatarów, jak ich wówczas nazywano. I tak pojawia się na kartach dziejów Moskwa, która staje się z wolna główną siedzibą mongolskiego namiestnika zajętych terytoriów dawnej Rusi. Z tej azjatyckiej tradycji – mongolskiej czy tatarskiej – wyłoni się na przełomie XV i XVI w. Rosja.
Już w XIV w. Kijów oraz centralna i wschodnia część terytorium dzisiejszej Ukrainy znalazły się w obrębie Wielkiego Księstwa Litewskiego (gdy zachodnia ze Lwowem przypadła Polsce, przekazana królowi Kazimierzowi Wielkiemu przez ostatniego władcę dzielnicowego tej części Rusi). Od tego czasu aż do połowy XVII w. Kijów rozwijał się w obrębie państwa litewskiego, a później Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Nowogród Wielki, położony na północy, odległy od Kijowa i Moskwy, przetrwał mongolską niewolę ziem ruskich, płacąc Tatarom trybut, i rozwijał się jako niezależna republika kupiecka. Rozwijał się i gromadził bogactwa na handlu z Europą Zachodnią. Bogactwo miasta stanowiło o jego politycznej niezależności.
Bogactwo i niezależność Nowogrodu Wielkiego kłuły w oczy Iwana IV, w historii znanego pod przydomkiem Groźny, który tytuł cara „Wszechrusi” (nieuznawany przez Polskę) przyjął w 1547 r. Iwan IV był pierwszym władcą Rosji z tytułem cara, a jego rządy upłynęły w całości pod znakiem różnych fal opresji przeciwko przeciwnikom politycznym – faktycznym i domniemanym, przeciwko bojarom, prawosławnemu duchowieństwu i wskazywanym co jakiś czas do likwidacji wrogom władcy.
Pora na rozprawę z Nowogrodem Wielkim przyszła w 1570 r. Miasto od niemal 100 lat znajdowało się już w obrębie Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, ale korzystało z przywilejów i zachowało znaczną niezależność. Iwan IV poniósł właśnie niepowodzenia w kilkuletniej wojnie z Rzeczpospolitą o Inflanty (obszar dzisiejszej Estonii i Łotwy). Powodów do carskiej zemsty było zatem aż nadto…
Na okrzyk cara, jego wojsko rzuciło się do mordowania mieszkańców Nowogrodu
6 stycznia 1570 r., w środku siarczystej, rosyjskiej zimy, car – gosudar czyli władca- i jego wyprawa dotarli pod Nowogród Wielki.
Car naciągnął „a z nim syn jego gosudarski, pobożny carewicz książę Iwan Iwanowicz, i z nim ogromne, nieprzeliczone mnóstwo pułków, książąt, bojarów i dzieci bojarskich oraz innych ludzi żołnierskiego stanu, i z nim gosudarem półtora tysiąca strzelców”.
Taki opis przybycia gosudara do Nowogrodu, zaczerpnięty z rosyjskiej kroniki, cytuje znakomity znawca Rosji prof. Władysław Serczyk w książce „Iwan IV Groźny”.
Pierwszego dnia po przybyciu strzelcy Iwana zatłukli kijami kilkuset zakonników sprowadzonych z pobliskich klasztorów. Ciała zmasakrowanych mnichów Iwan kazał odesłać do macierzystych monastyrów – aby zrozumieli, co znaczy gniew cara.
Wieści o masakrze dotarły do miasta. 8 stycznia, w niedzielę Iwan z wojskiem wkroczył do Nowogrodu Wielkiego. Metropolicie Pimenowi, który ze świętymi ikonami wyszedł mu na spotkanie, nie pozwolił wygłosić błogosławieństwa. Zwyzywał publicznie arcybiskupa Nowogrodu jako zdrajcę na usługach Zygmunta Augusta i nakazał odprawić nabożeństwo w soborze św. Zofii. Modlił się, a po uroczystości poszedł na obiad wydany przez abp. Pimena.
„Car jadł wolno, jakby zastanawiając się nad kolejnymi decyzjami. Nagle krzyknął. Stanowiło to sygnał dla dworzan i wojska, które ruszyło do miasta grabiąc domy, cerkwie i kramy oraz wywlekając mieszkańców na ulice”.
Metropolita Pimen został aresztowany. Jego kaźń car przełożył na później.
W Nowogrodzie Wielkim nastał czas codziennych rzezi. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, dziesiątkami i setkami carscy siepacze mordowali mieszkańców miasta. Najpierw schwytanych ludzi stawiano przed zagniewanym carem, a gosudar „sądził” i skazywał winnych. Byli winni, bo gosudar ich skazał. Siepacze wykonywali wyrok. Śmierć nie mogła być szybka, bo skazani zawinili wobec gosudara. Śmierć przychodziła w męczarniach.
"Więźniów torturowano: przypalano ogniem, oblewano specjalnie spreparowanym płynem i podpalano, a następnie wiązano za ręce i nogi, przyczepiano do sań i wleczono do mostu, skąd zrzucano do przerębli w rzece. Niemowleta przywiązywano do matek i także wrzucano do wody".
Najpierw od krwi zaczerwieniła się skuta lodem powłoka rzeki Wołchow. Mordowane tłuczeniem kijami ofiary krwawiły na śniegu i na lodzie. W lodzie wykute zostały przeręble. Do nich strzelcy wrzucali skazańców – żywych jeszcze albo martwych. Jeżeli żywi próbowali się ratować z lodowato zimnych wód rzeki, jeżeli próbowali wydostać się na lód, toporami rozbijali im głowy albo odrąbywali dłonie. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Dziesiątkami i setkami dzielnie.
Gosudar był zagniewany, gosudar się srożył.
"Nie smućcie się, żyjcie sobie spokojnie"
Po miesiącu codziennych morderstw car Iwan nakazał przyprowadzić grupę ocalałych nowogrodzian, aby do nich przemówić.
„Wy, mieszkańcy Nowogrodu, którzy zachowaliście swe życie. Zanoście modły do Boga, Marii Dziewicy i wszystkich świętych, módlcie się za państwo, za dzieci moje – carewiczów Iwana i Fiodora, za wszystkich naszych żołnierzy miłujących Chrystusa, za to, by Bóg pozwolił nam zwyciężyć i pokonać wszystkich wrogów, zarówno widzialnych jak i niewidzialnych, by osądził Bóg surowo władykę Pimena, który zdradził i mnie, i was, by krew przelana spadła na głowy zdrajców. Nie smućcie się, żyjcie sobie spokojnie”.
Masakra Nowogrodu ustała tak nagle, jak się zaczęła. Car i jego siepacze tego samego dnia wyjechali z miasta. Gosudar uprowadził ze sobą „wrogów i zdrajców” – w tym arcybiskupa Pimena. Metropolita został za karę wysłany do odległego klasztoru, w którym zmarł tuz po przybyciu, bo przez całą drogę był maltretowany przez oprawców cara.
Jak podaje prof. Serczyk, według różnych w masakrze Nowogrodu Wielkiego zamordowanych zostało od 25 tys. do 40 tys. ludzi. Na miejsce zabitych, nakazał car przesiedlić do miasta mieszkańców okolicznych miejscowości. Wielkość Nowogrodu przeszła do historii. tamto iasto zostało zamordowane - zostały przepiękne świątynie i budynki, wypełnione posłuszeństwem i uległością.
Ostatni akord zbrodni na nowogrodzianach rozegrał się w Moskwie 25 lipca 1570 r. Car zarządził publiczne egzekucje uprowadzonych zimą mieszkańców Nowogrodu, dokładając do tej grupy pokaźną liczbę nowych przeciwników, których w tym czasie uznał za zdrajców i wrogów. Ponieważ mieszkańcy stolicy, po latach terroru Iwana, nie przejawiali już zapału do oglądania pokazowych, krwawych widowisk, przymusem nakazał spędzić publiczność na Plac Czerwony. Gosudar doglądał egzekucji i wymyślał sposoby zadawania śmierci – jedne bardziej okrutne od innych. Opisy niektórych z nich można przeczytać w książce prof. Serczyka - to przerażające sceny.
Niedługo później car powziął podejrzenie, że również jego dotychczasowi siewcy terroru – tzw. oprycznicy – zawiedli, więc i ich kazał wymordować.
Rok po kaźni nowogrodzian na Placu Czerwonym, pod Moskwę podeszli Tatarzy i spalili miasto.
W latach 1579-81 r. car wdał się w wojnę z Rzeczpospolitą i poniósł klęski w trzech wyprawach poprowadzonych przez króla Stefana Batorego, jednego z najwybitniejszych władców Polski.
Mordował i kazał modlić się za ofiary. Na koniec zabił syna
Jak piszą historycy, przydomek Groźny pasował do cara Iwana przede wszystkim w odniesieniu do postępowania wobec swoich poddanych. Co ciekawe, w intencji swoich ofiar – tych zapamiętanych i anonimowych – przez lata zamawiał nabożeństwa. Tuż przed swoim zgonem zdołał jeszcze przyjąć święcenia kapłańskie. Wcześniej zdążył pozbawić życia swojego syna i następcę „pobożnego carewicza” Iwana Iwanowicza, któremu w przypływie gniewu rozbił głowę żelaznym obuchem.
Iwan IV Groźny zszedł z tego świata ku uldze jego poddanych w 1584 r. Jego dynastia, która rządziła Rusią i Rosją od IX w. wygasła na jedynym jego ocalałym synu Fiodorze w 1598 r. Na Rosję naciągały lata „wielkiej smuty”, podczas których Polacy zdobywali Kreml a rosyjski car dostał się polskiej niewoli.
(Użyte w tekście cytaty pochodzą z książki Władysława Serczyka "Iwan IV Groźny".)
Skomentuj artykuł