USA: Pół wieku bez segregacji rasowej

(fot. Wikimedia Commons)
PAP / mm

Pół wieku temu w USA przyjęto ustawę o prawach obywatelskich, będącą kamieniem milowym w walce o równouprawnienie czarnoskórych. Dopiero 100 lat po zniesieniu niewolnictwa zakazano segregacji rasowej w szkołach, barach i pracy, ale problem rasizmu nie zniknął.

Gdy prezydent USA Lyndon Johnson podpisywał 2 lipca 1964 roku ustawę o prawach obywatelskich, apelował do narodu: "Powstrzymajmy strumień rasowej nienawiści, odłóżmy na bok nieistotne różnice, niech ten naród będzie jedną całością".

W latach 60. XX wieku amerykańskie społeczeństwo było mocno podzielone. Czarnoskórzy Amerykanie traktowani byli jak obywatele drugiej kategorii: mieli ograniczony dostęp do szkół, mieszkań czy pracy. Zwłaszcza w stanach południowych istniały restauracje, gdzie nie obsługiwano czarnych Amerykanów, jeździły taksówki, do których nie wolno im było wsiadać, były baseny tylko dla białych. Na ulicach instalowano osobne krany z wodą pitną dla obu ras, a w autobusach czarni mogli przebywać tylko w tylnej, wyznaczonej części pojazdu. Zgodnie z prawem można było odmówić zatrudnienia kogoś ze względu na kolor jego skóry.

"Dzięki tej ustawie prawa obywatelskie zostały spisane na papierze. Dla Afroamerykanów oznaczało to potwierdzenie: +Jesteśmy obywatelami, ludźmi, żyjemy w tym kraju i nigdzie się nie wybieramy+ - powiedziała PAP Ida Jones z centrum badań nad historią i kultury czarnoskórych Amerykanów na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie. - To było ogromnie ważne. Ludziom dano szansę na pracę w firmach i umożliwiono skarżenie się w sądach, gdy ich prawa były łamane".

Aż 102 lata minęły w USA od zniesienia niewolnictwa we wstępnej proklamacji emancypacji z września 1862 roku (oficjalnie zaczęła obowiązywać od stycznia 1863 roku) do zniesienia segregacji rasowej w miejscach publicznych oraz do zakazu dyskryminacji w miejscu pracy. Przyjęcie ustawy - po najdłuższej w dziejach Kongresu obstrukcji parlamentarnej - graniczyło niemal z cudem. Ówczesne partie polityczne bardzo różniły się od obecnych. Kongres był kontrolowany przez Demokratów, a ci - zwłaszcza z południa - byli bardzo konserwatywni i, tak jak ich wyborcy, przeciwni zakończeniu segregacji.

Ustawę o prawach obywatelskich zainicjował prezydent John F. Kennedy. W wystąpieniu telewizyjnym w czerwcu 1963 roku apelował: "Niech każdy Amerykanin cieszy się z przywilejów bycia Amerykaninem, bez względu na rasę czy kolor skóry". Nie udało mu się tej sprawy doprowadzić do końca, gdyż zablokowana przez Demokratów ustawa nie wyszła nawet poza komisję parlamentarną, a prezydent został zamordowany w tym samym roku. Niespodziewanie udało się to jego następcy, Demokracie z Teksasu Johnsonowi, dzięki politycznym manewrom i świetnym kontaktom z kongresmenami.

"Johnson zrobił to z politycznej konieczności, a nie z miłości do czarnych - mówi Jones. - Był prawdziwym Teksańczykiem. W prywatnych rozmowach odnosił się do czarnych rasistowskim słowem +Negro+. Rozumiał jednak, że USA nie są w stanie prowadzić dwóch wojen naraz, tej w Wietnamie i drugiej w kraju. Musiał coś zrobić, by temu zapobiec".

Pokojowa walka z segregacją rasową, prowadzona zwłaszcza przez Martina Luthera Kinga, w latach 60. nabierała rozpędu. Marsze przeciw rasizmowi były brutalnie rozpędzane przez policję, a działacze ruchu praw obywatelskich skrytobójczo mordowani przez Ku-Klux-Klan. "Już prezydent (Abraham) Lincoln ostrzegał, że +czarni nie będą spać wiecznie+. Przez wiele lat odmawiano im edukacji, godnego życia i sprawiedliwości, więc w końcu trzeba było im te prawa przyznać" - dodaje Jones.

Ustawa z 1964 roku zakazywała dyskryminacji rasowej w miejscu pracy i przy zatrudnianiu, w procedurach wyborczych oraz w miejscach publicznych takich jak środki transportu czy baseny. Jej przyjęcie nie zakończyło jednak walki z dyskryminacją. W wielu częściach USA rasizm był tak głęboko zakorzeniony, że wdrażanie ustawy napotykało opór; jednocześnie w siłę rośli afroamerykańscy radykałowie. Po zabójstwie Kinga w 1968 roku w całym kraju wybuchły brutalne zamieszki. Jednak na kilka lat przed śmiercią King odniósł kolejny sukces - Kongres przyjął ustawę, która dawała czarnym Amerykanom pełne prawa wyborcze.

Choć zinstytucjonalizowana segregacja w USA już nie istnieje, a krajem od sześciu lat rządzi pierwszy czarnoskóry prezydent Barack Obama, problem rasizmu nie zniknął. Aż 88 proc. Afroamerykanów uważa, że czarnoskórzy obywatele są w USA dyskryminowani. Te podziały stały się widoczne za sprawą protestów, jakie wybuchły w ubiegłym roku po wyroku uniewinniającym członka ochotniczej ochrony George'a Zimmermana (białego Amerykanina pochodzenia latynoskiego), który zastrzelił czarnoskórego nastolatka. Według protestujących uniewinniony zabójca kierował się uprzedzeniami do czarnoskórych i powinien był zostać oskarżony o działanie na tle nienawiści rasowej.

Według rozmaitych danych czarnoskórzy wciąż pozostają w tyle za białymi pod względem zamożności, pozycji społecznej i wykształcenia. W 2011 roku średnie dochody gospodarstw domowych Afroamerykanów stanowiły tylko 59 proc. dochodów białych, a od lat 50. stopa bezrobocia wśród czarnoskórej ludności jest mniej więcej dwa razy wyższa niż ta wśród białych. Czarnoskórzy na ogół mieszkają też w gorszych dzielnicach, gdzie są gorsze szkoły.

Według działaczy na rzecz praw obywatelskich zmian wymaga przede wszystkim amerykański wymiar sprawiedliwości. W więzieniach w USA przebywa ponad 2 mln mężczyzn, z czego większość to czarnoskórzy. Statystycznie jeden na 10 czarnych mężczyzn w wieku 30-34 lat trafia za kratki, w przypadku białych - jeden na 61. Skazani Afroamerykanie tracą prawa wyborcze, w niektórych stanach nawet na całe życie. Grupa kongresmenów zabiega, by to zmienić, ale szanse na poparcie projektu przez kontrolujących Izbę Reprezentantów Republikanów są znikome.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

USA: Pół wieku bez segregacji rasowej
Komentarze (1)
P
Paweł
11 lipca 2014, 13:10
teraz ci Murzyni i kolorowi, szczególnie w Europie poniżaja nas białych. Popatrzcie co zrobili w Afryce. kiedyś RPA najbogatsze Państwo w Afryce a teraz to zgliszcza. To jest na to że poiprostu murzyni ś a głupi!! Albo te zamieszki w 1992, banda złodzi kto kradł i rabował czarny!!! Są gorzej wykształceni bo to lenie i głąby!! A my się nad nimi pastwimy