Wpadka w Soczi: ogień olimpijski z zapalniczki

(fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV)
DEON.pl / Reuters / mm

W niedzielę przy dźwięku fanfar i spektakularnej oprawie do Moskwy dotarł ogień olimpijski. Prezydent Władimir Putin na monumentalnej scenie ustawionej na Placu Czerwonym odpalił znicz, który następnie przejął jeden z 11 uczestników sztafety. Później powiał wiatr i...

Jak przekonywali konstruktorzy nowego znicza - jest on przystosowany do nawet najbardziej skrajnych warunków pogodowych. Może płonąc pod wodą oraz przy temperaturze - 40 stopni Celsjusza. Kształtem przypomina skrzydło feniksa, a nowoczesne wzornictwo ma symbolizować postęp technologiczny, który dokonuje się w Rosji.

Niestety, kiedy pochodnia wędrowała w kierunku Kremla, nagle przy lekkim podmuchu wiatru po prostu... zgasła. Na szczęście, podczas gdy poddenerwowany mężczyzna biegnący z pochodnią zaczął sygnalizować problem, na ratunek błyskawicznie ruszył członek zespołu, ochraniającego trasę sztafety. Po prostu wyjął z kieszeni zapalniczkę i ponownie wzniecił ogień.

Jak informuje rosyjska prasa, za zaistniały wypadek odpowiada tzw. tunel aerodynamiczny, jaki najprawdopodobniej utworzył się na trasie biegu. Ogień, ale już nie ten z Grecji tylko z zapalniczki ochroniarza, będzie wędrował przez 123 dni, przemierzając rekordową długość ponad 65 tysięcy kilometrów. W sztafecie weźmie udział przeszło 15 tysięcy osób.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wpadka w Soczi: ogień olimpijski z zapalniczki
Komentarze (2)
7 października 2013, 22:29
Boże! Błogosław Putina :P
G
Grześ
7 października 2013, 14:28
jak dla mnie FAKE