"Aktualne" poszukiwanie prawdy
Medialnym zjawiskiem, które mocno kształtuje dzisiejszą kulturę myślenia, jest dyskutowanie problemów tylko wtedy, gdy wszyscy je dyskutują. Coś jawi się jako temat wart podjęcia wyłącznie wtedy, gdy wszyscy o tym rozprawiają. Wrzawa głosów, kipiące emocje, lawa słów. Typowe dla mediów. Nolens volens temu stylowi ulegają też katolickie środki społecznego przekazu. W końcu to też media.
Patrząc ogólnie, w mediach problem jest istotny, ważny, ciekawy, dopóki buzują wokół niego emocje. I chyba najczęściej chodzi po prostu o to, że "aktualny temat" to sposób na ich wyładowanie. Mamy wtedy festiwal mniej lub bardziej subtelnej agresji, złośliwości, przytyków, insynuacji albo zwykłej brutalności. I pozorowania, że myślimy nad sprawą.
Dlatego wysuwam postulat: dobrze jest czasami być mniej aktualnym, ale mieć poczucie, że przynajmniej jeden problem na miesiąc został choć trochę pogłębiony. Może nie jest to zły pomysł, by - dla odróżnienia się od mediów świeckich - media katolickie opracowywały w specjalnych działach obszerniejsze dossier, zawierające pogłębione studia (albo przynajmniej odnośniki do nich) dla poszczególnych niedawno aktualnych tematów. Może byśmy uniknęli tego, że dyskusje ciągle pozostają w tym samym punkcie. Punkcie startowym. A forowicze łatwiej rozróżnialiby merytoryczność i duby smalone.
Skomentuj artykuł