Antykoncepcja dla par po in vitro

Elżbieta Wiater

Zabieg in vitro jest uważany za metodę ostatniej szansy, a przynajmniej jest tak dotychczas w Polsce - jeśli nic nie pomogło (lub zdaniem lekarza nie jest w stanie pomóc), para otrzymuje na ogół propozycję podejścia do in vitro.

Jest tak nawet wtedy, kiedy lekarz nie jest w stanie określić przyczyn niepłodności i używa stwierdzenia "niepłodność idiopatyczna", które ładnie brzmi, a w rzeczywistości oznacza: "Nie mam zielonego pojęcia czemu państwo nie mogą doczekać się dziecka".

Oba te fakty zaczynają inaczej wyglądać w świetle badań, jakie przeprowadzono w Australii, a których celem było stwierdzenie, u ilu kobiet, których pierwsze dziecko/dzieci urodziło się dzięki IVF, dochodzi do naturalnego poczęcia następnego dziecka w ciągu półtorej do dwóch lat po porodzie. Okazuje się, że dotyczy to ponad 1/3 przypadków.

Ale przecież oni byli bez szans na dziecko, skąd więc następne ciąże? Badacze, którzy zajęli się wyżej wspomnianym tematem, wysunęli hipotezę, że chodzi o niezdiagnozowaną endometriozę. Choroba ta w czasie ciąży ulega wyciszeniu, tak więc te 9 miesięcy na tyle poprawiają stan płodności kobiety, że jest w stanie począć i donosić następną ciążę. I to jest punkt dla dra Hilgersa i pozostałych specjalistów od naprotechnologii, którzy już od dawna mówią, że większość typowych laparoskopii jest zbyt ogólna, by wychwycić wszystkie zmiany, a nawet najdrobniejsze z nich mogą okazać się decydujące dla przywrócenia płodności. Dlatego też dr Hilgers opracował metodę laparoskopii bliskiego kontaktu. Operacje przeprowadzane tą metodą są o wiele dłuższe niż klasyczna laparoskopia, ale też o wiele skuteczniejsze.

DEON.PL POLECA

Jednak wróćmy do wyników badań: endometriozą nie da się wytłumaczyć wszystkich przypadków. Szczególnie, że pary, które usłyszały, że cierpią z powodu niepłodności idipatycznej, dwukrotnie częściej poczynały naturalnie po raz drugi po IVF. I tu, chcąc nie chcąc, trzeba wziąć pod uwagę to, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostali po prostu zbyt pośpiesznie i niedokładnie zdiagnozowani. Wydali olbrzymie kwoty pieniędzy, przeszli przez bardzo nieprzyjemny zabieg, obciążający znacznie zarówno fizycznie, jak psychicznie ich relację, a to wszystko było niepotrzebne, bo ich płodność była znacznie obniżona, ale nie byli niepłodni. I tu znów punkt dla naprotechnologii, która oferuje pracochłonną i trwającą do dwóch lat, ale za to skuteczną diagnostykę.

Często, jeśli nie stale, zapomina się w sporze o in vitro, że metoda ta została opracowana dla przypadków, kiedy lekarz ma do czynienia z brakiem lub głęboką dysfunkcją jajowodów oraz niepłodnością ze względu na czynnik męski. To jedyne sytuacje, kiedy in vitro jest jedyną drogą do zostania rodzicami (poza adopcją).

Współcześnie metoda ta jest nadużywana, o czym już zresztą kiedyś tu pisałam, gdyż stosuje się ją często na zasadzie: "nic nie zadziałało, może to pomoże". Teraz tę tezę wspierają wyniki badań z Australii. Skoro co trzecia para mogła począć naturalnie po pierwszej ciąży z in vitro, znaczy to, że zaniedbano u nich diagnostykę, bądź źle dobrano leczenie. In vitro nie było w ich przypadku potrzebne.

Dodatkowego pieprzu całej sprawie dodaje fakt, że rezultaty tych badań wcale nie poprowadziły badaczy w kierunku myślenia o potrzebie poprawienia diagnostyki. Nie, wniosek z nich to stwierdzenie, że skoro tak duży odsetek par zachodzi w ciążę, to może warto po przejściu zabiegu in vitro pomyśleć… o stosowaniu antykoncepcji. Gratuluję wyczucia, gdzie leży sedno problemu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Antykoncepcja dla par po in vitro
Komentarze (55)
24 sierpnia 2013, 09:38
@Skalisty, nie można patrzeć tylko na grupę 0-3, bo przecież i tak później w okresie przedszkolnym dzieci wymagają dofinansowania opieki przedszkolnej. Nie rozpatrujemy też koszów edukacji, bo to już przecież jest. Jak szukamy oszczędności, to najwięcej kosztuje Polaków beztroskie życie na kredyt, czyli obsługa długu publicznego – prawie 90mld zł. Liczby są ważne, bo obrazują rzeczywistość. Ale ważniejsze jest mentalność. Po pierwsze ułuda, że coś jak pochodzi od państwa jest darmowe. Darmowe jest tylko dla beneficjenta, płacą inni. Druga ułuda, to, że państwo ma pomagać. Owszem może pomóc, tyle ze jest to strasznie droga pomoc, bo nowe zadania państwa to wzrost ilości osób to obsługujących, czyli urzędników. Pytanie, czemu wiec jednym się pomaga, innym nie. Bo z tymi pierwszymi władza musi liczyć. Górnicy, służby mundurowe maja siłę i ją pokazują. A młodzież stękająca o braku warunków do rodzenia dzieci nie potrafi się zorganizować, nie chce zawalczyć. Jedynie, co potrafi, to ponarzekać. Zapewne ci, co potrafią zawalczyć, wybierają i słusznie inne miejsce do życia, niż Polska. Natomiast w całej tej dyskusji warto przemyśleć zupełnie inną drogę, niż tak oczekiwaną pomoc państwa. Może lepiej by było, aby młodzi ludzie byli w stanie na tyle zarobić, aby bez bardzo drogiej pomocy państwa mogli sami sfinansować wychowanie dzieci.
23 sierpnia 2013, 21:22
@Skalisty - 2,5 mln dzieci w wieku 0-6 po skromne 500 zł miesiecznego dofinansowania (żłobek, przedszkole, opiekunka lub w formie dopłaty) daje 15 mld zł w skali roku. Nie licząc  "darmowej" opieki medycznej. Dochody podatkowe to 260mld zł.  
23 sierpnia 2013, 08:34
Komu zabrać? Urzędnikom, górnikom, zdrowym byczkom na rentach... ... Populizm, ale Urzednicy - znaczący wzrost w ostatnich latach zatrudnienia w urzędach, Zdrowe byczki na rentach - jezli te renty wyłudzili, to powinni być ścigani przez organy ściagania, natomiast znam kilku "zdrowych" byczków i Kinga nie chcialabyć być w ich położeniu Górnicy - potrafia zawalczyć o swoje przywileje, bo nie są bierni, jak znaczna większosc młodych. Co ciekawe, jak trzeba było obalić ACTA, to sie młodzi zmobilizowali, ale o zlobki już nie potrafią?
Jadwiga Krywult
23 sierpnia 2013, 08:08
Komu zabrać? Urzędnikom, górnikom, zdrowym byczkom na rentach...
23 sierpnia 2013, 08:05
Wzrost dzietności, jaki jest we Francji, czy Wielkiej Brytania nie da w Polsce zastępowalności pokoleń. Warto by tez prześledzić, czy tylko zwiększenia nakładów dało taki wzrost, moze wpływ ma emigracja.
23 sierpnia 2013, 07:59
@Anita – budżet pastwa ma ściśle określoną kwotę pieniędzy do wydania. Zwiększenie nakładów na opiekę nad dzieckiem, to albo zmniejszenie wydatków na inne cele, albo podniesienie podatków. Sztuczki ze zwiększanie deficytu (czyli życiem na kredyt na koszt przeszłych pokoleń) się za chwilę skończą. Komu zabrać? Bo istnieje granica podnoszenia podatków, od której wpływy do budżetu zaczną maleć, a nie wzrastać. I wydaje się, ze jesteśmy bardzo blisko tej granicy, lub wręcz ja już przekroczyliśmy. I taka świadomość przy wołaniu „dajcie, bo nam się należy” warto mieć. Ale tez tego wołania młodego pokolenia nie widać. Narzekactwo, że mało żłobków, słaba opieka nad matka i dzieckiem jest powszechne, ale na tym się kończy umiejętność większości młody ludzi. Zauważ, iż społeczna mobilizacja w różnych sprawach pomaga te sprawy rozwiązać. Dlaczego młodzi ludzie nie potrafią demokratycznie zawalczyć? Dlaczego udaje się zawalczyć różnym grupom nacisku, ale nie młodym? Jak dla mnie są zbyt bierni  i oczkują, że ktoś inny to za nich zrobi.
P
psp
22 sierpnia 2013, 14:13
Proszę zwrócić uwagę, że za przyrost naturalny w krajach "bogatych" typu UK, Szwecja, Niemcy, a szczególnie Francja itp niekoniecznie musi odpowiadać tzw. socjal, tylko duży udział imigrantów, zwłaszcza z krajów muzułmańskich, a oni jak wiemy są bardzo dzietni: rodziny z ośmiorgiem i więcej dziećmi to wcale nie rzadkość. Wiem, że to dowód anegdotyczny, ale większość moich znajomych (dobrze sytuowanych, wykształconych, pracujących) z UK, Niemiec i Szwecji nie ma dzieci wcale lub ma tylko jedno dziecko.
A
anita
22 sierpnia 2013, 12:18
@Tomasz, w porządku, a więc do zastępowalności pokoleń te kraje nie dotarły, co nie zmienia faktu, że Polska dalej na ich tle wypada dramatycznie. Francja zresztą dotarła. Czy sądzisz, ze pary w tych krajach również są roszczeniowe? Czy może jednak rodzą dzieci, bo ich państwo w tym pomaga pozwalając się czuć bezpiecznie pod względem ekonomicznym i socjalnym? Czy Polskę stać na luksus chłostania przyszłych rodziców określeniami "roszczeniowi", skoro jedyny sukces z tego wynikający to ten, że nasze dzieci nie będą w stanie zarobić na emerytów z naszego pokolenia?
22 sierpnia 2013, 12:16
@Anita - masz pełną racje, te przyczyny bezpłodności są znane. Ale mnie interesuje zupelnie co innego, czy istnieje korelacja pomiedzy problemami bezpłodnością, a antykoncepcją. Nie zastanawiając sie czy z punktu obecnej wiedzy medycznej taka korelacja moze zaistnieć. Stawiam proste pytanie, czy poza wypadkami wad wrodzonych, istnieje (lub nie) zauważalna koreleacja pomiedzy bezpłodnością, a antykoncepcją. Czy ktoś zrobił i opublikowal moze tego typu badania? I od razu uprzedzę zarzuty, nie chodzi mi o szukanie winnych, potepiania (w jakiejkolwiek formie, etc). Proste, naukowe pytanie do ludzi ze swiata nauki.
22 sierpnia 2013, 11:41
@Anita - bardzo krótko - Tylko Francja ma przewidywana na rok 2013 dzietność powyżej 2. Ale jeszcze nie doszla do granicy zastępowalnosci pokoleń (2.10) Niemcy są doskonałym przykładem, jak nie działa polityka społeczna, bo dzietność jest porównywalna z Polską. Wielka Brytania i Szwecja zbliża sie do 2. We Francji wskaźnik dzietności w latach 60 wynosił w granicy 3 i nigdy nie spadł poniżej 1,7 Szwecja - najnizszy wskaźnik to 1.5, ale w 2010 był 1,98, a w 2011 już 1,9 (spadek) Polska - zjazd po rowni pochyłej od 1983 - 2,42 poprzez 1,93 w 1992, az do 1,22 w 2004 i leki wzrost do 1,4 w 2009 roku. źródło - Google Public Data
A
Anita
22 sierpnia 2013, 11:23
Przy okazji, ciekawe ile na problemy z płodnością miało wpływ stosowanie wcześniej antykoncepcji ( pod każdą postacią). Oczywiście nie chodzi o sytuacje, gdzie diagnoza bezpłodności jest jasna z medycznego punktu widzenia. @Tomasz- można to oszacować statystycznie. Za 25% przypadków niepłodności odpowiedzialny jest czynnik żeński- jajowodowy, jajnikowy, anatomiczny. Za 30% przypadków niepłodności odpowiedzialny jest czynnik męski. 45% pozostałych przypadków to nałożone na siebie czynniki męski i żeński oraz niepłodność idiopatyczna (ok. 10%). Naprawdę nie wiem, ilu mężczyzn stosowało antykoncepcję hormonalną? A tak się składa, że zjawiskiem ostatnich dekad jest narastający problem męskiej nieplodności, która ma to do siebie, ze nie poddaje się leczeniu, bo medycyna nie umie przywrócić funkcji nabłonka plemnikotwórczego.  Naprawdę nie mam pojęcia, w jaki sposób cilest czy inny tam microgynon ma spowodować zrosty pooperacyjne w jajowodzie albo wygasanie rezerwy jajnikowej, przed czym antykoncepcja de facto chroni? Jeszcze ciekawszym zagadnieniem jest endometrioza, którą ma ok. 10% żeńskiej populacji, a którą wycisza się własnie antykoncepcją hormonalną i jest to zalecany sposób leczenia objawowego. Antykoncepcja hormonalna nie ma nic do rzeczy w przypadku niepłodności i sprawdzane jest to metaanalizami, z których wynika właśnie ta konkluzja. Wkładka antykoncepcyjna może mieć dużo, ale też nie zaleca się jej kobietom, które jeszcze nie rodziły lub które planują kolejne dzieci. Prezerwatywa nie ma wpływu na płodność. Wasektomia i podwiązanie jajowodów- rzecz oczywista, mają olbrzymi wpływ, ale nie są metodami antykoncepcji, a ubezpłodnieniem, w Polsce w dodatku zakazanym poza przypadkiem ratowania zdrowia lub życia. Metody naturalne nie mają żadnego wpływu na płodność. Środki plemnikobójcze działają miejscowo i czasowo. Więc jaka dokładnie metoda antykoncepcji miałaby mieć wpływ na niepłodność? ...
A
Anita
22 sierpnia 2013, 11:15
Wszechobecne "dajcie" i "nam się należy" (opieka, zlobki, przedszkola, etc) jest tragedią. @Tomasz wszechobecne "dajcie"? Nam się należy? Przecież właśnie o tym rozmawialiśmy: w porządku, nie dawajcie i nie należy mi się, ale nie oczekujcie, że urodzę kolejnego podatnika, bo staje się to tak kosztowną inwestycją, że wielu ludzi przestaje być stać na wiecej niż jedno dziecko.  Masz więc odpowiedź na swoje rozważania. Formułujesz oczekiwania wobec młodych par zachęcając je do prokreacji, a jednocześnie nazywasz ich oczekiwania godnego życia dla dzieci i siebie postawą roszczeniową. Dzieci, które rodzimy, wychowujemy również dla kraju, na rzecz którego będą one pracować, odprowadzać podatki. Jest to nasza inwestycja,a w dalszym planie również inwestycja państwa. Ponieważ nastawienie społeczne jest mniej więcej takie jak Twoje, nie dziw się zjawisku emigrowania do Skandynawii i Wielkiej Brytanii i rodzeniu dzieci na konto tamtejszych społeczeństw. Polski rodzic urasta w tych wywodach do rangi siłacza i siłaczki: rodzić, wychowywac, utrzymywać, odprowadzać podatki i na końcu usłyszeć, że żłobek jest roszczeniem. Nie, opieka instytucjonalna nie jest roszczeniem. W krajach, gdzie jest ona zapewniona (Francja, Szwecja, Niemcy) od dawna nie ma problemu braku zastępowalności pokoleń, bo nowi ludzie się po prostu rodzą, a ich rodzice wiedzą, że nie będą musieli wybierać między zakupem chleba dla dzieci i leku ratującego życie. ...
T
TT
22 sierpnia 2013, 10:45
Szacun, Leszku za to, że jesteś wśród tych którym chce sie to jeszcze tłumaczyć. Ja juz dawno straciłem nadzieję nawet na próby zrozumienia na serwisach katolickich. A do Pani redaktor: "może cos merytorycznie?" odpowiadam; BAZA PUBMED w tej chwili około 34 tysięcy badań na temat ivf!!!
L
leszek
22 sierpnia 2013, 10:12
To że część par która miała pierwsze dziecko przez in-vitro ma kolejne w sposób naturalny jest znane od dawna, nic nowego tutaj nie ma. To są statystyki na poziomie 20%. Analogicznie cześć par, gdzie in-vitro zakończyło się niepowodzeniem, później ma dziecko poczęte w normalny sposób, analogogicznie część par, gdzie zdiagnozowano bezpłodność, potem doczekuje się normalnie dzieckia. Ale to nie oznacza, że ktoś się myli czy źle diagnozuje, ale że po prostu ludzka płodność to skomplikowana rzecz i jest złudzeniem. że przeprowadzi się jedno czy kilka badań i wszystko jasne. Problem jest w rozumieniu definicji bezpłodnośći, bu chyba to jakoś jest pomieszane.  Jedna rzecz to trwała bezpłodność, gdzie jest stwierdzona konkretna przyczyna, ale raczej bezpłodność to niemożność zajścia w ciąże przez pewien okres czasu rok lub dwa, stąd się bierze właśnie owa "idiopatyczna bezpłodność".  Stwierdzenie, że skoro para doczekała się kolejnego dziecka w normalny sposób, to oznacza że in-vitro było zbędne jest wyłącznie własnym wnioskiem autorki, absolutnie nic takiego nie jest napisane w tym badaniu, na które się powołuje. Na takie pytanie nikt odpowiedzi nie udzieli. Może tak, a może nie.    Analogicznie wywod, że tych badań wynika wyższość naprotechnologii, to też tylko wywód własny autorki. Nie istnieją żadne niezależne badania, które by to potwierdzały, to są wyłącznie dane pochodzące z ośródków związanych z nanoprotechnologią.  Jest faktem, że częśc par u której lekarze zdiagnozowali bezpłodność doczekałaby się dziecka w normalny sposób. Tyle że to są statystyki i skąd ta para ma wiedzieć, w której statystyce się znajdzie i czy to nastąpi za dwa miesiące, za dziesięc lat, czy nigdy. Ale wniosek, że rozwiązaniem jest tutaj naprotechnologia to wyłącznie przekonania autorki i  nic więcej.
22 sierpnia 2013, 09:12
Tomaszu, zdanie podkreślone napisałeś raz w całej swojej działalności na forum, a teksty o antykoncepcji jako przyczynie niepłodności (bez tego podkreślonego zdania) ze sto razy. Zwykły czytacz dzięki Tobie wie, że niepłodny to taki i siaki. ... Dziekuje za słuszna uwagę. W domyśle krótkich wpisow na formu zakładam, ze pisze do ludzi inteligentnych, dla których powiazanie niedrożności jajowodów z prezerwatywą jest absurdem. Ale widać myliłem sie, od dzis będę dodawał te oczywistą zdawałoby sie uwagę, aby kazdy bez wyjatku był w stanie zrozumieć.
Jadwiga Krywult
22 sierpnia 2013, 08:48
Tomaszu, zdanie podkreślone napisałeś raz w całej swojej działalności na forum, a teksty o antykoncepcji jako przyczynie niepłodności (bez tego podkreślonego zdania) ze sto razy. Zwykły czytacz dzięki Tobie wie, że niepłodny to taki i siaki.
22 sierpnia 2013, 08:37
niedrożność często bywa skutkiem operacji w jamie brzusznej, np, wycięć wyrostka robaczkowego Ale TomaszL wie, że sami są sobie winni, bo stosowali antykoncepcję itp. ... Powtórze sie, bo Kinga nie zrozumiała wpisu: Przy okazji, ciekawe ile na problemy z płodnością miało wpływ stosowanie wcześniej antykoncepcji ( pod każdą postacią). Oczywiście nie chodzi o sytuacje, gdzie diagnoza bezpłodności jest jasna z medycznego punktu widzenia. Niedrożność jajowodów bez wzgledu na przyczyny jest jasną diagnozą medyczną.
Jadwiga Krywult
22 sierpnia 2013, 08:33
Tomaszu, stosujesz uogólnienia i o to mam pretensje. Gdybym napisała, że przyczyną biedy jest alkohol i lenistwo, to zaraz niejeden by się oburzył na mnie, że jestem niedelikatna wobec tych, którzy swojej biedy nie spowodowali.
22 sierpnia 2013, 08:27
niedrożność często bywa skutkiem operacji w jamie brzusznej, np, wycięć wyrostka robaczkowego Ale TomaszL wie, że sami są sobie winni, bo stosowali antykoncepcję itp. ... Skoro nie rozumiesz, co napisałem, lub starasz sie na siłe zmanipulować moją wypowiedź - trudno
Jadwiga Krywult
22 sierpnia 2013, 08:25
niedrożność często bywa skutkiem operacji w jamie brzusznej, np, wycięć wyrostka robaczkowego Ale TomaszL wie, że sami są sobie winni, bo stosowali antykoncepcję itp.
21 sierpnia 2013, 22:26
@Tomasz- zgoda co do Twoich diagnoz współczesności, tylko one nadal nie przybliżają nas do rozwiązania kwestii odkładania w czasie decyzji o dzietności. Co do mojej własnej polityki rodzinnej to dziękuję Ci za rady, ale od rodzenia kolejnych dzieci nie przybywa naszych własnych etatów, więc argumentacja jakby chybiona. A dzieci mam troje, więc podwójnie chybiona. ... To dobrze, ze chybione :) A co do diagnoz, warto proponować młodym ludziom prawdę, zamiast utrzymywać ich w ułudzie. Warto żyć w realnym świecie i podejmować w nim decyzje, a nie mówić, jak nam stworzą, jak nam dadzą, czy jak kiedyś się dorobimy, to staniemy się rodzicami. Prawda jest brutalna, im później, tym szanse na rodzicielstwo maleją. Jest czas na rodzenie i nikt tego czasu sobie nie odkupi.  Ceną czekania może być później dramat problemów z płodnością. I nam marginesie, jak tak sobie czytam o odpowiedzialnym rodzicielstwie, to widzę jak wg współczesnych standardów nasi rodzice, a tym bardziej dziadkowie byli nieodpowiedzialni. Jak można było odpowiedzialnie rodzić dzieci podczas wojny,  czy głodu. Jak można odpowiedzialnie rodzić dzieci, jak sklepy puste, czołgi na ulicy. A może oni byli bardziej odpowiedzialni i dojrzalsi od współczesnych młodych pokoleń. Pokoleń naznaczonych wygodnictwem i chęcią, aby ktoś rozwiązał za nich problemy . Wszechobecne "dajcie" i "nam się należy" (opieka, zlobki, przedszkola, etc) jest tragedią.
TW
taki wniosek
21 sierpnia 2013, 20:37
antykoncepcja to wewnętrzna sprawa dwojga ludzi i nic nikomu postronnemu do tego!!!!!!!!!!!
A
anita
21 sierpnia 2013, 19:13
@Tomasz- zgoda co do Twoich diagnoz współczesności, tylko one nadal nie przybliżają nas do rozwiązania kwestii odkładania w czasie decyzji o dzietności. Co do mojej własnej polityki rodzinnej to dziękuję Ci za rady, ale od rodzenia kolejnych dzieci nie przybywa naszych własnych etatów, więc argumentacja jakby chybiona. A dzieci mam troje, więc podwójnie chybiona.
A
anita
21 sierpnia 2013, 19:10
Jazmig: "Kobiety po 40 zachodzą w ciąże, a mężczyźni po 40 bez problemów je zapładniają. Zatem teza, jakoby w tym wieku była nikła szansa na ciąże, jest tezą fałszywą." kobieta po 40 roku życia ma ok. 3% szans na zajście w ciążę i doprawdy nie wiem, o co opierasz swoje obserwacje, jeśli nie o dowody anegdotyczne. Moja ciotka zmarła od uderzenia cegłówką na Marszałkowskiej, zatem teza, jakoby śmierć od cegłówki na Marszałkowskiej była mało prawdopodobna jest tezą fałszywą? Raczej o cherry picking i anegdotach dyskutowac mi się nie chce. "Od zgłoszenia się do lekarza, po rozpoczęcia zabiegów in vitro mija co najmniej rok, bo od ręki nikt pary nie zdiagnozuje. Porządne badania muszą trochę potrwać." kolejna bzdura- część par ma bezwzględne wskazania do tej metody, są to m.in. endometrioza III i IV stopnia, niedrożne jajowody i ich brak oraz azoospermia. W przypadku dwóch ostatnich diagnostyka jest żadna, bo azoospermia wychodzi w badaniu nasienia, a niedrożność często bywa skutkiem operacji w jamie brzusznej, np, wycięć wyrostka robaczkowego, co tez z miejsca ustawia i skraca diagnostykę takiej pary. "Szansa na dziecko po napro są duże, o wiele większe, niż po ivf." poproszę o zweryfikowane badania naukowe, dla ulatwienia dodam, że chodzi o badania recenzowane, a nie będące własnością komercyjnych osrodków naprotechnologicznych. ...
21 sierpnia 2013, 18:06
dochodzimy do punktu, w którym postawa "chcę mieć dziecko, które będę mieć za co nakarmić, ubrać i posłać do szkoły" staje się sprzężona z wiekiem 30+, a posiadanie dziecka zbliża się do luksusu. Dzis 30+, jutro zapewne będzie 35+, 40+….. Tyle, że szanse na urodzenie w sposób naturalny, zdrowego dziecka maleją wraz z wiekiem. Dziecko jest odpowiedzialnością, której podjęcie w polskich warunkach jest dla większości ludzi niemożliwe przed osiągnięciem pułapu stabilizacji życiowej, który się cały czas przesuwa w górę. . Stabilizacje życiową osiągniemy po śmierci. Do tego czasu pojęcie stabilizacji jest wielka iluzją, bańką mydlaną, która bardzo łatwo pęka. Trzeba się nauczyć z tym żyć, a nie czekać na coś, co jest mitem. Współczesny świat nie daje żadnych gwarancji, iż będzie się miało stała pracę, zarobki wystarczające do utrzymania jakiegoś poziomu minimum. Nie masz żadnych gwarancji zdrowia swojego, męża, dzieci. Co gorsza dla pojęcia stabilizacji, z wiekiem szanse na utratę pracy, zarobków, zdrowia rosną. Polityka antyrodzinna wpływa na to walnie, a nie częsciowo. Owszem, polityka rodzinna, szczególnie polityka finansowa naszego państwa jest tragiczna. Tyle, że lepiej w najbliższym czasie nie będzie. Z prostego powodu, jesteśmy biednym krajem na dorobku, gdzie istnieje wiele potrzeb, a mało pieniędzy. Zresztą pieniędzy nie mitycznego państwa, ale nas podatników. Każdy obywatel płaci, ciekawe, więc, czemu hasłom o potrzebie polityki prorodzinnej nie towarzyszą uczciwe hasła – podatnicy, płaćcie więcej na moje dziecko. Ps. Żłobek 1200 zł, to może warto zostać z dzieckiem w domu, urodzić drugie. Wiele pań tak robi.
jazmig jazmig
21 sierpnia 2013, 17:10
@Anita To nie jest kwestia braku dokładnej diagnostyki ani endometriozy, a również kwestia czasu- metoda in vitro zaczyna mieć nikły sens po 37 roku życia kobiety (konserwatywnie) lub po 40rż kobiety (liberalnie). Odkładanie więc zaawansowanego leczenia na święte nigdy, aż sprawdzimy w ciągu 24 miesięcy naprotechnologiczny cykl nierzadko prowadzi do wygaszenia czynności jajników (i funkcjonalnej bezpłodności- żadnych szans na ciążę, bo nie ma komórek jajowych) bądź wygaszenia funkcji jąder (to samo). ... Kobiety po 40 zachodzą w ciąże, a mężczyźni po 40 bez problemów je zapładniają. Zatem teza, jakoby w tym wieku była nikła szansa na ciąże, jest tezą fałszywą. Od zgłoszenia się do lekarza, po rozpoczęcia zabiegów in vitro mija co najmniej rok, bo od ręki nikt pary nie zdiagnozuje. Porządne badania muszą trochę potrwać. Szansa na dziecko po napro są duże, o wiele większe, niż po ivf. Różnica polega na tym, jak obciąża organizm kobiety ivf, a potem przecież kobieta tę ciążę jakoś donosić musi. Dlatego napro jest zdecydowanie lepsza nawet dla kobiet i mężczyzn po 40.
A
Anita
21 sierpnia 2013, 16:43
Skoro młode kobiety wybierają dobrowolnie karierę, rozwój osobisty, prace zawodową, zdobycie wyksztalcenia, to mają takie preferencje życiowe. I tyle. A to, że swój wybór usprawiedliwiają one i ich mężowie choćby brakiem warunków dla wychowania dzieci – no cóż trudno się przyznać, iż dzieci są przeszkoda we wlanym rozwoju. Tyle, że w tej całej osobistej wizji odkładania dzieci na później zapominają o prostej zasadzie natury, im później tym trudniej. I warto to głośno przypominać. @TomaszL- zdefiniuj "dobrowolnie". Jeśli reguły rynku są takie, że pieczone gołąbki same nie wpadają do gąbki, renta na dziecko niepełnosprawne (nigdy z góry nie wiadomo) wynosi 600 zł/miesiąc, a ciąża oznacza bardzo często degradację stanowiska pracy bądź w ogóle jej utratę, miejsca w żłobku nie ma (moja historia- 1200zł/mies za żłobek prywatny, opiekunka jeszcze droższa, w żłobku publicznym miejsc brak, a lista rezerwowa liczy 267 miejsc)  to dochodzimy do punktu, w którym postawa "chcę mieć dziecko, które będę mieć za co nakarmić, ubrać i posłać do szkoły" staje się sprzężona z wiekiem 30+, a posiadanie dziecka zbliża się do luksusu. Więc nie, nie zgodzę się z protekcjonalnym stanowiskiem, że chodzi o to, że dziecko staje się przeszkodą w rozwoju, więc sami sobie winni niepłodni egoiści. Dziecko jest odpowiedzialnością, której podjęcie w polskich warunkach jest dla większości ludzi niemożliwe przed osiągnięciem pułapu stabilizacji życiowej, który się cały czas przesuwa w górę. Polityka antyrodzinna wpływa na to walnie, a nie częsciowo.
S
Slaba
21 sierpnia 2013, 15:52
(...) artykuł z New York Timesa przedstawiający sposób myślenia części osób, które mają łatwy w miare dostęp do in vitro: http://www.nytimes.com/2011/08/14/magazine/the-two-minus-one-pregnancy.html?pagewanted=1&_r=3& Świetnie w nim widać, jak dziecko przestaje być człowiekiem a staje się produktem na zamówienie (cytat z jednej z wypowiadających się w artykule matek: "Gdybym poczęła naturalnie, nie redukowałabym ciąży. Ale ta ciąża powstała w tak sztuczny (artificial) sposób - na szalce Petriego, przez wybór dawczyni jajeczka, umieszczenie zarodka we mnie - że decyzja o tym, ile dzieci donoszę [autorka była w bliźniaczej ciąży] była po prostu kolejnym wyborem w tym procesie. Ta ciąża od początku miała tak konsumencki wydźwięk, że stała się po prostu jeszcze jedną rzeczą, którą możemy kontrolować". Właśnie dlatego tak ważne jest, żeby podkreślać, że dziecko nie jest produktem tworzonym na zamówienie i nigdy się nim nie staje. Że dziecko zawsze jest człowiekiem i w żadnych okolicznościach nie przestaje nim być. Należy domagać się by człowiek, już od stadium zygoty, był w medycynie (także w in vitro) traktowany jak pacjent. Dlatego myślę, że tak ważne jest, jakim językiem się mówi o in vitro.
21 sierpnia 2013, 15:01
ale rodzenie dziecka nie zdarza się w próżni, konieczne do tego jest na przykład znalezienie partnerki/partnera, prawda? Więc trudno obwiniać ludzi o to, że spotykają swoją drugą połówkę w wieku 30 lat i dopiero wtedy mogą zacząć myśleć o prokreacji. Ale zapewne takiej sytuacji nie jest winny brak warunków do wychowania dzieci. Nie jest takie sytuacji winna polityka antyrodzinna rządów w Polsce w ostatnich kilkunastu latach. ----- Za punkt wyjścia do dyskusji należy przyjąć, iż każdy (a przynajmniej bardzo znacząca większość ludzi) postępuje rozsądnie, zgodnie ze swoimi preferencjami.  Skoro młode kobiety wybierają dobrowolnie karierę, rozwój osobisty, prace zawodową, zdobycie wyksztalcenia, to mają takie preferencje życiowe. I tyle. A to, że swój wybór usprawiedliwiają one i ich mężowie choćby brakiem warunków dla wychowania dzieci – no cóż trudno się przyznać, iż dzieci są przeszkoda we wlanym rozwoju. Tyle, że w tej całej osobistej wizji odkładania dzieci na później zapominają o prostej zasadzie natury, im później tym trudniej. I warto to głośno przypominać. W krajach o wyższym poziomie socjału faktycznie łatwo daje się zauważyć trend do wysokiej dzietności emigrantek. Tym krajom potrzebna jest zastępowalność pokoleń, której nie dają tamtejsze rdzenne społeczeństwa. I są w stanie za to zapłacić. To samo za chwile będzie i u nas, gdy przyrost naturalny w Polsce zdominują emigranci.
A
Anita
21 sierpnia 2013, 13:14
@Anita - nie warto winić wszystkich dookoła za swoje świadome i dobrowolne wybory. Szczególnie, kiedy wiadomo, iż opóźnienie rodzenia dzieci w praktyce oznacza problemy z zajściem w ciąże, jej donoszeniem, czy tez problemy ze zdrowiem dziecka. I co ciekawe, największy przyrost naturalny wiązał sie z prawdziwą biedą, a nie jej obecnym wyimaginowanym obrazem. ... ale rodzenie dziecka nie zdarza się w próżni, konieczne do tego jest na przykład znalezienie partnerki/partnera, prawda? Więc trudno obwiniać ludzi o to, że spotykają swoją drugą połówkę w wieku 30 lat i dopiero wtedy mogą zacząć myśleć o prokreacji. Ale może nie rozumiem Twojego przekazu. Mój jest w każdym razie taki, że mamy jakieś zjawisko społeczne i ono wynika z czegoś głębszego niż niechęć do rodzenia dzieci w młodym wieku. co do największego przyrostu naturalnego w czasach biedy to sądzę, że mocno upraszczasz. Pod koniec wieku XIX na terenach Galicji dzietność była bardzo wysoka, ale przeżywalność dzieci do trzeciego roku życia wynosiła niespełna 50%. Czy o to nam chodzi? Nie idealizujmy przeszłości i nie szukajmy banalnych wyjaśnień, bo one często wiążą się z dużymi uproszczeniami i pomijaniem waznych zmiennych oraz kontekstów.
21 sierpnia 2013, 13:07
@Anita - nie warto winić wszystkich dookoła za swoje świadome i dobrowolne wybory. Szczególnie, kiedy wiadomo, iż opóźnienie rodzenia dzieci w praktyce oznacza problemy z zajściem w ciąże, jej donoszeniem, czy tez problemy ze zdrowiem dziecka. I co ciekawe, największy przyrost naturalny wiązał sie z prawdziwą biedą, a nie jej obecnym wyimaginowanym obrazem.
A
Anita
21 sierpnia 2013, 12:25
@Anita - a może nie jest problelem dwu letni cykl naprotechnologii, tylko odkładanie maciezyństa na później. Skoro wiadomo, iz po 25 roku życia spadaja szanse na macierzyństwo, to widac jasno brak rozsądku w odkładaniu macierzyństwa. Szczegolnie, gdy średnia wieku rodzenia pierwszego dziecka przekrocyła juz 26 lat. ... Oczywiście, że to jest problemem, tylko jakie jest remedium? Powszechne zapładnianie 25latek? Przepraszam za hiperbolę, ale chcę pokazać, że jeśli z jednej strony chcemy rodzicielstwa świadomego, podejmowanego przez osoby wydolne wychowawczo i dojrzałe (aby unikać patologii zaniedbań, dzieciobójstw, przemocy), a z drugiej strony mnożymy bytowe przymusy wobec młodych ludzi (wykształcenie, praca, stablizacja sytuacji osobistej, brak pomocy socjalnej w postaci żłobków, przedszkoli, zasiłków rodzinnych) to średnia pierworódek będzie nam iść w górę. Coś za coś. Rozwiązaniem nie jest skłanianie młodych kobiet do rodzenia dzieci, tylko taka polityka rodzinna, która pozwoli na bezpieczną decyzję o ciąży i bezpieczne wychowanie dziecka. A do tego potrzebny jest materac socjalny, którego w Polsce brak. I jesteśmy w domu.
21 sierpnia 2013, 11:55
@Anita - a może nie jest problelem dwu letni cykl naprotechnologii, tylko odkładanie maciezyństa na później. Skoro wiadomo, iz po 25 roku życia spadaja szanse na macierzyństwo, to widac jasno brak rozsądku w odkładaniu macierzyństwa. Szczegolnie, gdy średnia wieku rodzenia pierwszego dziecka przekrocyła juz 26 lat.
jazmig jazmig
21 sierpnia 2013, 11:46
@Kinga Sposób myślenia części osób nie jest dowodem, że metoda jest zła. ... Każda metoda, prowadząca do śmierci dziecka jest zła.
Jadwiga Krywult
21 sierpnia 2013, 11:39
E.Wiater, Sposób myślenia części osób nie jest dowodem, że metoda jest zła.
A
Anita
21 sierpnia 2013, 11:34
Uwaga o antykoncepcji jest bardzo słuszna i sądzę, że Autorka pominęła jeden, dość istotny aspekt przy ivf, mianowicie kwestię nadliczbowych zarodków, po które para chce wrócić. One mają pierwszeństwo. Pracuję z niepłodnymi parami i również podkreślam zawsze kwestię antykoncepcji (jeśli zostały zamrożone zarodki), ponieważ za wiele par znam, które zaszły w ciążę spontaniczną będącą jednocześnie przyszłym etycznym dramatem odnośnie losu pozostałych zarodków. Badań na temat tzw. spontanicznych ciąż po IVF jest o wiele więcej niż to jedno australijskie, i różne są także hipotezy (ciąza jest po prostu biologicznym szokiem dla organizmu, znane są przypadki udrożnień jajowodów poprzez rozerwanie zrostów w wyniku wzrostu samego płodu, to samo dotyczy regulacji hormonalnej, Otwarta pozostaje kwestia psychologicznych uwarunkowań niepłodności). To nie jest kwestia braku dokładnej diagnostyki ani endometriozy, a również kwestia czasu- metoda in vitro zaczyna mieć nikły sens po 37 roku życia kobiety (konserwatywnie) lub po 40rż kobiety (liberalnie). Odkładanie więc zaawansowanego leczenia na święte nigdy, aż sprawdzimy w ciągu 24 miesięcy naprotechnologiczny cykl nierzadko prowadzi do wygaszenia czynności jajników (i funkcjonalnej bezpłodności- żadnych szans na ciążę, bo nie ma komórek jajowych) bądź wygaszenia funkcji jąder (to samo). W przypadkach mniej dramatycznych jest to po prostu naturalne obniżenie rezerwy wynikające z upływu czasu (od 25 rż kobiety jakość komórek jajowych powoli spada, aby w 35 roku życia spadek zaczął być gwałtowny). I wtedy docieramy do zupełnie innego dramatu, gdzie nie rozstrzyga się już, jaką metodę zastosować, a to, że żadna metoda nie pomoże.
EW
E. Wiater
21 sierpnia 2013, 11:32
Sugerowanie stosowania antykoncepcji po (skutecznej) procedurze in vitro wyraźnie wskazuje na mentalność, w której mniej chodzi o otwarcie osób "bezpłodnych" na radość rodzicielstwa, a bardziej o zaspokojenie potrzeby "posiadania" dziecka. A jeżeli antykoncepcję zastosują rodzice dziecka poczętego naturalnie, to oznacza to, że zaspokoili potrzebę posiadania dziecka i sama metoda poczęcia jest zła. ... Tak na marginesie, bo Pani wpis o ten temat zahacza, polecam artykuł z New York Timesa przedstawiający sposób myślenia części osób, które mają łatwy w miare dostęp do in vitro: http://www.nytimes.com/2011/08/14/magazine/the-two-minus-one-pregnancy.html?pagewanted=1&_r=3& Świetnie w nim widać, jak dziecko przestaje być człowiekiem a staje się produktem na zamówienie (cytat z jednej z wypowiadających się w artykule matek: "Gdybym poczęła naturalnie, nie redukowałabym ciąży. Ale ta ciąża powstała w tak sztuczny (artificial) sposób - na szalce Petriego, przez wybór dawczyni jajeczka, umieszczenie zarodka we mnie - że decyzja o tym, ile dzieci donoszę [autorka była w bliźniaczej ciąży] była po prostu kolejnym wyborem w tym procesie. Ta ciąża od początku miała tak konsumencki wydźwięk, że stała się po prostu jeszcze jedną rzeczą, którą możemy kontrolować". 
EW
E. Wiater
21 sierpnia 2013, 11:24
Dobrze, że świat nauki reprezentowany m.in. przez specjalisów z Pubmedu, ESHRE, HEFA, Fertility Europe, PTMR, PTG et consortes nie czyta "artykułów" na deonie. Włos zjerzyłby im się na głowie, co słabsze serca mogłyby nie wytrzymać. Z drugiej strony jakby poczytali mieliby przedni ubaw, choć w większości to ludzie kulturalni i wykształceni operujący okresleniami "mija się Pani z prawdą". Na, ale cóż ideologiczny wymóg "ruki po szwam". ... A może jakieś argumenty merytoryczne Pan/Pani przytoczy? Bo samo: "mija się Pani z prawdą" to jakby mało...
Jadwiga Krywult
21 sierpnia 2013, 10:47
Sugerowanie stosowania antykoncepcji po (skutecznej) procedurze in vitro wyraźnie wskazuje na mentalność, w której mniej chodzi o otwarcie osób "bezpłodnych" na radość rodzicielstwa, a bardziej o zaspokojenie potrzeby "posiadania" dziecka. A jeżeli antykoncepcję zastosują rodzice dziecka poczętego naturalnie, to oznacza to, że zaspokoili potrzebę posiadania dziecka i sama metoda poczęcia jest zła.
T
TT
21 sierpnia 2013, 09:32
Dobrze, że świat nauki reprezentowany m.in. przez specjalisów z Pubmedu, ESHRE, HEFA, Fertility Europe, PTMR, PTG et consortes nie czyta "artykułów" na deonie. Włos zjerzyłby im się na głowie, co słabsze serca mogłyby nie wytrzymać. Z drugiej strony jakby poczytali mieliby przedni ubaw, choć w większości to ludzie kulturalni i wykształceni operujący okresleniami "mija się Pani z prawdą". Na, ale cóż ideologiczny wymóg "ruki po szwam".
N
Nohur
21 sierpnia 2013, 08:57
Sugerowanie stosowania antykoncepcji po (skutecznej) procedurze in vitro wyraźnie wskazuje na mentalność, w której mniej chodzi o otwarcie osób "bezpłodnych" na radość rodzicielstwa, a bardziej o zaspokojenie potrzeby "posiadania" dziecka. Miejmy nadzieję, że szczęśliwi rodzice dzieci poczętych metodą in vitro nie będą szli za tą sugestią.
S
Słaba
21 sierpnia 2013, 02:26
'Też słyszałam o takim zjawisku, obserwowanym w Polsce. U  nas lekarze wiązali to z "pozbyciem się stresu" i "wyluzowaniem psychicznym", co (być może) następuje, kiedy ludzie stają się rodzicami. Takie wytłumaczenie ma związek z faktem, że również po adopcji dziecka zdarza się, że ludziom, którzy przed adopcją nie mogli mieć dzieci, rodzi się też ich własne dziecko.
A
amic
21 sierpnia 2013, 00:36
"Świetnie powiedział o. Adam Szustak OP. Parafrazuje: jeśli się starasz, a nie możesz mieć dzieci to może znaczyć, że Bóg wzywa Cię do czegoś więcej. To prawdziwie męska sprawa - mówił, wtedy do facetów. Józef stał się opiekunem - ziemskim ojcem dla Jezusa. Może Ciebie też Pan wzywa być stał się ojcem dla dziecka, które nie pochodzi od Ciebie, ale czeka na ojca. Ile jest dzieci na tym świecie, które nie mają rodziców! Ty możesz być tym ojcem, tą matką dla jednego z nich." ...rewelacja!!!
A
amic
21 sierpnia 2013, 00:34
"jakoś dziwnie , że deon nie podał informacji o suspendowaniu księdza Mądla. czy dziła cenzura" ...podał
20 sierpnia 2013, 19:39
Przy okazji, ciekawe ile na problemy z płodnością miało wpływ stosowanie wcześniej antykoncepcji ( pod każdą postacią). Oczywiście nie chodzi o sytuacje, gdzie diagnoza bezpłodności jest jasna z medycznego punktu widzenia. I pytanie drugie, jeżli takie pryzpadki płodności następują po definitywnym stwierdzeniu bezpłodności, to zasadane staje się pytanie o rzetelność diagnostyki.
G
gośc
20 sierpnia 2013, 19:26
program in vitro nie!.Alternatywa dla in vitro jest naprotechnologia
G
gość
20 sierpnia 2013, 17:03
jakoś dziwnie , że deon nie podał informacji o suspendowaniu księdza Mądla. czy dziła cenzura ... http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,15526,socjusz-jezuitow-ws-sytuacji-o-madla.html
N
n.
20 sierpnia 2013, 14:56
Cóż, a ja tam wolę dobrych odpowiedzialnych rodziców dzieci z in vitro niż tych, co po Bożemu napłodzili dzieci, a teraz je katują... - argument za in-vitro powalajacy.,, Niedługo usłyszymy, że "ja tam wolę dwóch dobrych odpowiedzialnych" gejów..  Nie da się tworzyć czegoś dobrego złymi środkami, Kosma. To, że są źli rodzice to nie jest problem poczęcia po Bożemu, ale całego ŻYCIA po Bożemu.
D
duch
20 sierpnia 2013, 14:47
jakoś dziwnie , że deon nie podał informacji o suspendowaniu księdza Mądla. czy dziła cenzura
K
kosma
20 sierpnia 2013, 14:07
do jednego zgodnie z Twoją logiką, ktoś, kto adoptował dziecko, też nie jest rodzicem, bo tego dziecka fizycznie w akcie fizycznym nie spłodził... Cóż, a ja tam wolę dobrych odpowiedzialnych rodziców dzieci z in vitro niż tych, co po Bożemu napłodzili dzieci, a teraz je katują...
EW
E. Wiater
20 sierpnia 2013, 12:32
"Badacze, którzy zajęli się wyżej wspomnianym tematem, wysunęli hipotezę, że chodzi o niezdiagnozowaną endometriozę. Choroba ta w czasie ciąży ulega wyciszeniu, tak więc te 9 miesięcy na tyle poprawiają stan płodności kobiety, że jest w stanie począć i donosić następną ciążę." Czyli in vitro jest metodą leczenia niepłodności. ... Te pary zaszły w drugą ciążę nie dzięki in vitro, tylko dzięki pierwszej ciąży, a jeśli przyczyna niepłodności była endometrioza, to dało się to leczyć bez stosowania in vitro.
EW
E. Wiater
20 sierpnia 2013, 12:31
"Badacze, którzy zajęli się wyżej wspomnianym tematem, wysunęli hipotezę, że chodzi o niezdiagnozowaną endometriozę. Choroba ta w czasie ciąży ulega wyciszeniu, tak więc te 9 miesięcy na tyle poprawiają stan płodności kobiety, że jest w stanie począć i donosić następną ciążę." Czyli in vitro jest metodą leczenia niepłodności. ... Te pary zaszły w drugą ciążę nie dzięki in vitro, tylko dzięki pierwsze ciąży, a jeśli przyczyna była endometrioza, to dało się to leczyć bez stosowania in vitro.
Jadwiga Krywult
20 sierpnia 2013, 12:02
"Badacze, którzy zajęli się wyżej wspomnianym tematem, wysunęli hipotezę, że chodzi o niezdiagnozowaną endometriozę. Choroba ta w czasie ciąży ulega wyciszeniu, tak więc te 9 miesięcy na tyle poprawiają stan płodności kobiety, że jest w stanie począć i donosić następną ciążę." Czyli in vitro jest metodą leczenia niepłodności.
J
jeden
20 sierpnia 2013, 11:04
Autorka pisze: "To jedyne sytuacje, kiedy in vitro jest jedyną drogą do zostania rodzicami (poza adopcją)" - co nie jest prawdą. W in vitro wykluczony jest akt małżeński, więc ci, którzy w nim uczestniczą są tylko technikami i "materiałem biologicznym" - zdegradowanymi osobami, nie małżonkami, nie rodzicami.
C
Czytelniczka
20 sierpnia 2013, 09:47
Świetnie powiedział o. Adam Szustak OP. Parafrazuje: jeśli się starasz, a nie możesz mieć dzieci to może znaczyć, że Bóg wzywa Cię do czegoś więcej. To prawdziwie męska sprawa - mówił, wtedy do facetów. Józef stał się opiekunem - ziemskim ojcem dla Jezusa. Może Ciebie też Pan wzywa być stał się ojcem dla dziecka, które nie pochodzi od Ciebie, ale czeka na ojca. Ile jest dzieci na tym świecie, które nie mają rodziców! Ty możesz być tym ojcem, tą matką dla jednego z nich.