Będzie spowolnienie w polskiej gospodarce

(fot. EPA/ANDY RAIN )
PAP/ ad

Mimo zaskakująco dobrych danych dotyczących polskiej gospodarki we wrześniu, ekonomiści podtrzymują swoje opinie, że będzie gorzej. Zastrzegają jednak, że nie ma mowy o dramacie - gospodarka nadal będzie się rozwijać, tyle tylko, że wolniej niż obecnie.

Dane statystyczne za wrzesień opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny zaskoczyły analityków, którzy od dawna zapowiadali, że będzie gorzej. Tymczasem ostatnie wyliczenia GUS świadczą o tym, że polska gospodarka ma się dobrze.

DEON.PL POLECA

Wiceprezes GUS Halina Dmochowska mówiła niedawno, że wyniki III kwartału wskazują, iż polska gospodarka rozwijała się w tym czasie w tempie nieodbiegającym istotnie od poprzedniego kwartału (PKB w II kwartale wzrósł o 4,3 proc.).

Ekonomista z ING Banku Śląskiego Grzegorz Ogonek przyznał, że dane za wrzesień "zaskakiwały swoją siłą". Niespodzianka była tak duża, że specjaliści zaczęli w nich szukać słabszych punktów.

"Na razie to tylko hipotezy, zobaczymy co przyniosą nam dalsze dane. Jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną, to we wrześniu były jeszcze wyjazdy urlopowe, przez co znacznie wzrosła sprzedaż paliwa. Gdyby w paliwach nie było wzrostu, to sprzedaż była na poziomie 8 proc. Wrzesień był ciepły, sprzyjał podróżowaniu po Polsce" - powiedział. Dodał, że co prawda październik jest chłodny, ale w tym miesiącu powinny wypaść zakupy odzieży zimowej, więc odczyt też powinien być wysoki. "Także w danych z Komisji Europejskiej dotyczących nastrojów konsumentów nie ma mocnych przesłanek, by wieszczyć, że stanie się coś złego" - uważa ekonomista z ING Banku Śląskiego.

"Najmocniejszy punkt, gdzie można by wsadzić szpilkę, to zatrudnienie. Roczna stopa wzrostu spowalnia, a w ujęciu miesięcznym i po odsezonowaniu, mamy ujemny wskaźnik. Także z danych Komisji Europejskiej o nastrojach konsumentów wynika, że rosną obawy o bezrobocie, to słabe ogniwo" - podkreślił.

Jego zdaniem w przyszłym roku można spodziewać się spadku popytu wewnętrznego, choćby z racji mniejszych wydatków publicznych i mniejszych inwestycji infrastrukturalnych, nie można też liczyć na spadek stopy bezrobocia. "Nie wierzymy w to, że Polska będzie szczelnie odizolowana od tego, co się dzieje w strefie euro (...), ale na pewno nie obudzimy się w listopadzie z dramatycznym obrazem polskiej gospodarki" - uspokoił.

Także główna ekonomistka banku PBH Maja Goettig uważa, że nie można mieć wątpliwości, iż polska gospodarka do III kwartału całkiem nieźle sobie radziła. Pytanie tylko, co będzie dalej. Wskazała, że kończy się realizacja kontraktów eksportowych, które podpisano wcześniej i nie wiadomo, czy zostaną one odnowione, spadają bowiem wskaźniki dotyczące np. niemieckiego przemysłu. "Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że polski przemysł powinien odnotować spowolnienie w kolejnych miesiącach. Od jakiegoś czasu przedsiębiorcy informują, że jest gorzej, choć tego nie widać jeszcze w danych bieżących" - powiedziała.

Dodała, że w przyszłym roku będą finalizowane inwestycje związane z Euro 2012 i wiele infrastrukturalnych, realizowanych przy współudziale środków unijnych. Na inwestycje niekorzystnie wpłyną rządowe plany ograniczania deficytu. "Tempo wzrostu inwestycji jako całości również spowolni. Nie mamy bardzo czarnych scenariuszy, ale np. spodziewamy się, że w tym roku inwestycje będą rosły w tempie 7-8 proc., a w przyszłym 4 proc." - powiedziała. Jej zdaniem jest mało prawdopodobne, by pogarszająca się tendencja na rynku pracy nie przełożyła się negatywnie na spadek konsumpcji.

"Nie straszymy recesją" - podkreśliła jednak Goettig. "Nasza prognoza jest daleka od recesji. Przewidujemy w przyszłym roku wzrost gospodarczy na poziomie 3,2 proc. Nie ma dramatu. Polska gospodarka będzie się rozwijać, tylko że wolniej niż obecnie, ale w tempie bardzo przyzwoitym jak na obecne turbulencje" - zaznaczyła.

"Jeżeli media interpretują prognozy ekonomiczne, używając mocno oddziaływujących na wyobraźnię i świadomość słów, takich jak spowolnienie gospodarcze czy kryzys, to odbiorcy przyjmują to jako rzeczywistą prawdę i zaczynają w to wierzyć - tym bardziej, jeśli powtarzane informacje pochodzą z wiarygodnych dla tych osób źródeł" - wyjaśnia.

Zdaniem Wróblewskiej wiara w takie negatywne dane powoduje ogólny spadek optymizmu, pojawia się lęk przed zwolnieniami, utratą pracy. W efekcie odbiorcy informacji dostosowują swoje postępowanie do nastrojów i można mówić o samospełniającej się przepowiedni.

W ostatnim badaniu przedsiębiorstw przeprowadzonym przez Krajowy Rejestr Długu 66 proc. firm zadeklarowało, że ogranicza inwestycje, z czego prawie 25 proc. w znaczącym stopniu w stosunku do potrzeb. Natomiast Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych podało, że Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury, informujący o przyszłych tendencjach w gospodarce, w październiku wzrósł o 0,5 pkt wobec września. "Ta niewielka poprawa nie zmienia obserwowanej od ponad roku tendencji świadczącej o nadchodzącej stagnacji w gospodarce. Pogarszające się nastroje związane z obawami pojawienia się kolejnej światowej recesji negatywnie wpływają na kondycję polskich przedsiębiorstw" - uważają eksperci biura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Będzie spowolnienie w polskiej gospodarce
Komentarze (1)
A
asbabicz
30 października 2011, 11:17
Chiny oferują pomoc, bo Chiny żerują na Europie i Ameryce. Nie dopuszczą więc do śmierci swego żywiciela. Zbankrutowana strefa euro i dolara postawiłaby Chiny w pozycji bankruta, bo cóz wówczas zrobi ze swymi tanimi podróbkami którymi zalewa swiat? Kto będzie chodził do chińskich restauracji na lunch? My jemy kurczaki w kwasnym sosie robione przez Chińczyka, a Chińczyk w Pekinie ma w pracy miskę ryżu, dostaje nic albo grosze na utrzymanie, mieszka w zakładowym budynku, ma tylko zakładowy materac do spania na zmianę z sąsiadem który pracuje na II zmiane i ma odzież na jednym haku na sznurku u sufitu. Zadnych rachunków bankowych, żadnych kredytów dla obywateli. Takie oszczedności, zero socjali, zero zasiłków i zabijanie nowonarodzonych dało im wysoki dochód. Znamy to, niegdyś nasz ubogi wieśniak głodził własne dzieci żeby na targu sprzedać jajka. Jeśli mamy natychmiast wyjśc z kryzysu jest jedyna rada: Należy natychmiast zlikwidować przyznawanie kredytów, żadnych przelewów wynagrodzeń na rachunki bankowe, zadne limity kredytowe ani dla firm ani dla obywateli i wypłacac wynagrodzenia tylko w gotówce!!!!! To zapoczątkuje oszczędności i ograniczy pusty pieniądz. natychmiast nalezy to wprowadzić. Będzie krzyk, ale krótki, bo bedzie jak narodziny do zycia. Nowego życia realnego a bnie fikcyjnego. Zycie na kredyt za fikcyjny pieniądz doprowadzi nas do zapaści i wojny!!! Prosze mój projekt pod obrady sejmu dać.