Kapitalizm rodzinno-polityczny

Krzysztof Wołodźko

Nikt tak solidnie nie przyświadcza stwierdzeniu, że "rodzina jest najważniejsza", jak postkomuniści z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ta partia to wcielenie politycznego kapitalizmu, na tym budowała swoją pozycję od początków III RP. Tyle że PSL to tylko czubek góry lodowej.

Gdy mówimy w Polsce o postkomunistach, zwykle myślimy o Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Nic bardziej mylnego: wystarczy przypomnieć sobie PZPR-owskie korzenie dzisiejszego PSL, by nieco głębiej spojrzeć na zjawisko. Ludowcy, którzy lubią się odwoływać do przedwojennych tradycji (Witos pewnie w grobie się przewraca), są od podstaw partią wyrosłą z prowincjonalnej, po-PGR-owskiej na ogół nomenklatury PZPR. Nie wiem, czy ktokolwiek przeprowadził badania, ilu należących do PSL wójtów, sołtysów, urzędników niskiego i średniego szczebla administracji to byli działacze monopartii, będącej właścicielką Polski Ludowej. Zmienił się ustrój, z PZPR wyłoniły się "europejska socjaldemokracja" i "ludowcy": z całym garbem przeszłości, łącznie ze znaczną umiejętnością żerowania na państwie: choćby w formie lokalnych sitw rodzinno-biznesowo-towarzyskich. Problem polega także na tym, że dla PSL w początkach III RP żadnej alternatywy na wsi nie było, bo i skąd? A byli sekretarze partyjni, starzy wyjadacze, wówczas 30-to, 40-to letni i starsi - zostali. I oni wzięli się za polską wieś, pogrążoną w dodatkowym chaosie po upadku PGR-ów.

Nie dziwi mnie ani trochę dzisiejsze zamieszanie okołorządowe, związane z nepotyzmem odkrytym w PSL. Na dobrą sprawę to tak, jakby dowiedzieć się, że mówi się prozą. Ot, tajemnica poliszynela. Kapitalizm polityczny nie jest oczywiście typowo polskim wynalazkiem, nie dotyczy wyłącznie krajów przechodzących transformację ustrojową (choćby przechodzących z sowieckiego modelu socjalizmu do peryferyjnych form "liberalnej demokracji"). Jednak trudno oprzeć się sarkazmowi: hasło "rodzina jest najważniejsza" przybrało u nas nader dwuznacznego wydźwięku - każde cwaniactwo, brak troski o dobro publiczne, niszczenie sfery publicznej przez obciążanie jej zależnościami prywatnymi, korupcja, prywatyzacja zysków przy równoczesnym upublicznianiu strat - wszystko to skażone jest piętnem chorej familiarności. Być może, podobnie jak w Rzeczpospolitej magnackiej (dla niepoznaki zwanej szlachecką), III RP obarczona jest podobnymi słabościami: tyle że inaczej już wyglądają współczesne familie, inaczej wyraża się klientelizm i sobiepaństwo.

Nie mam większej nadziei na zmianę tego stanu rzeczy. Często lubimy narzekać na swoje państwo, na klasę polityczną. Ale to przecież my, Polacy, na każdym szczeblu budujemy swoją rzeczywistość, swoje realia funkcjonowania społecznego. Mówimy: to przez komunizm. W Czechach także mieli system wzorowany na sowieckim, ale warto porównać dziś stan dróg czy kolei u nas i u nich... Może jednak istnieje coś takiego, jak charakter narodowy, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami? Bo przecież obecny kapitalizm polityczno-rodzinny nie wziął się znikąd. Nakładają się w nim na siebie choćby najgorsze cechy PRL i tzw. polactwa. Stąd wyjaśnianie wszystkiego Okrągłym Stołem, Magdalenką, Michnikiem czy Balcerowiczem to zdecydowanie spore uproszczenie. Może budowa sprawnego państwa, w znacznym stopniu wolnego od korupcji czy nepotyzmu to coś, na co w ogóle nie mamy ochoty, bo przyzwyczailiśmy się do istniejącego stanu rzeczy i umiemy w nim wcale nieźle funkcjonować, dla niepoznaki i spokoju sumienia klnąc go, na czym świat stoi. Poza tym, gdy wszyscy krzyczą: "łapać złodzieja" trudno już poznać, kto złodziej, a kto nie. Sytuacja jak w słynnym zdaniu Gogola: jeden u nas porządny człowiek, prokurator, a i ten, prawdę mówiąc, świnia.

Każdy urządza swój byt polityczny wedle własnych umiejętności i wad - stąd Polska to nie Czechy czy Norwegia. Narzekamy na stan publicznych instytucji, infrastruktury, jakość administracji, korupcję, nepotyzm. Ale na ogół przez własną bierność obywatelską, wycofanie się z działalności publicznej na rzecz bezpiecznej prywatności, przez współuczestnictwo w "grzechach życia publicznego", ale także przez zwykłą niemożność, poczucie bezradności, nieumiejętność patrzenia władzy na ręce - stajemy się jeszcze jedną cegłą w murze tego systemu, który nas otacza. Dajemy łapówki, bo wszyscy tak robią, wykorzystujemy dla prywatnych celów publiczne funkcje, bo wszyscy tak robią, oszukujemy fiskusa, bo wszyscy tak robią, dbamy o sprawy prywatne znacznie bardziej niż o dobro publiczne, bo wszyscy tak robią, a poza tym, wiadomo, "rodzina jest najważniejsza". A później oburzenie: ciotki, wujowie, synkowie, córeczki i pociotki - na urzędach, etatach, stołkach i stołeczkach. Zamiast kompetencji - protekcja, ustawiane przetargi, dyspozycyjne urzędy skarbowe. Widzieliście kiedyś weekendowe zabawy prowincjonalnych sitw, gdzie rzeczywiście decyduje się o sprawach gminy czy powiatu, losach firm i ludzi? Epicki temat, zaiste. Wstydliwy a czasem też niebezpieczny.

PSL to partia, za którą niespecjalnie przepadam, choć nie wykluczam, że ma kilka zasług dla polskiej wsi. Mam przy tym świadomość, że nepotyzm w szeregach ludowców to tylko czubek góry lodowej, która się nazywa polski kapitalizm rodzinno-polityczny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kapitalizm rodzinno-polityczny
Komentarze (9)
M
marzyciel
3 sierpnia 2012, 09:57
Strajk generalny, okupacja, zdrowa siła reformatorska, czas sanacji, silna ręka, odbudowa  czystości struktur, indeksacja kombinatorów, inwestycje propaństwowe, rodzina, walka o polskie interesy na wszystkich frontach. Proponuję light dyktaturę sanacyjną z upublicznianiem patologii w mediach na zlecenie rządowe.  Wsparcie zdrowych zasad i abolicje  w dziedzinach różnych w zamian za ujawnianie i oddawanie części dóbr. Na początek wolność  przekazom medialnym, bo mamy Matrix w mediach. Analiza majątków do roku 1989 pozwoli wyłapać złodziei i domiar im ustalić.
M
marzyciel
3 sierpnia 2012, 09:49
Errata Pierwszy przypadek pokazuje konieczność zmniejszenia rozwarstwienia w dochodach Polaków, a drugi - pogonienia tych, co czatują na  i obsiadają ciepłe posadki (chciwość nawet ponad kompetencje), co demobilizuje całą resztę rodaków.
M
marzyciel
3 sierpnia 2012, 09:44
Jedynym wyjściem- abolicja moralna i nowy porządek. jego elementem odnowa moralna i utrwalenie nowych zasad. nalezy przesledzic model skandynawski, bo tm patologii okołokorupcyjnej, a więc i zapewne nepotyzmu i kumoterstwa mniej jest. Ustawa i zwalczanie nepotyzmu i kumoterstwa, także korupcji. Trzeba skutecznych rozwiązań i zawlaczania złych zjawisk drązących ten  naród od dawna (vide lata `30 i artykuł o Polsce dziennikarza  z USA) oraz wnioski wywiadu Brytyjczyków nt polskich pilotów w l. ` 40.  Pierwszy przypadek pokazuje konieczność utrzymania rozwarswienia w dochodach Polaków, a drugi - pogonienia tych, co czatuja na ciepłe posadki, co demobilizuje całą resztę.    Zmiany mogą nastapić albo  po samoograniczeniu się posłów albo po rewolucji kadrowej w polskiej polityce.  Krach, krew albo nowe rozdanie  pod naciskiem  społecznym zapoczątkowane ustawami sanacyjnymi.
MR
Maciej Roszkowski
1 sierpnia 2012, 10:34
Nie ma czegoś takiego jak "kapitalizm polityczny". To jest ZŁODZIEJSTWO. Tragedia polega na tym, że nie ma nikogo sprawiedliwego w tej Sodomie.
L
leszek
31 lipca 2012, 11:27
Z drugiej strony to jakieś niezrozumiałe. Cały czas się krytykuje rząd że nie prowadzi polityki prorodzinnej, a gdy sie okazało, że jednak prowadził, prowadzi i prowadzić będzie to wszystkim źle.
W
wandaHENEW
31 lipca 2012, 10:30
Chłop na zagrodzie równy Wojewodzie.I to jest prawda.Chłop to jedyny wolny człowiek w Polsce.Gnębiony,i  byle jak przez  skorumpowany PSL chroniony,ale jednak chroniony.Jak padnie PSL-kto obroni wolność polskiego chłopa-naszego żywiciela?UE?
L
leszek
31 lipca 2012, 09:33
 W Polsce problemem jest raczej brak prawdziwej opozycji. Jeśli największa partia opozycyjna nie zajmuje się stanem państwa. a zliczaniem liczby wybuchów w samolocie, który się rozbił dwa lata temu, to nic dziwnego, że rządzący się czuja bezkarni i robią co chcą. Niby Ruch Palikota miał być jakąś nową jakością, ale chyba wszyscy widzą, że poza błaznowaniem i wygłupami nic tam nie ma, a już na pewno żadnej refleksji nad stanem państwa. W krajach o ustabilizowanej demokracji altertnatywą powinna być opozycja, ale w Polsce jaki jest koń każdy widzi, nir ma niczego co by przekłuło ten nadęty od samouwielbienia i samozadowolenia balon o nazwie "rząd Tuska".
S
Stilgar
30 lipca 2012, 22:07
Panie autor co to jest kapitalizm polityczny??? Weź pan poczytaj najpierw co oznaczają hasła którymi się pan posługujesz. Kapitalizm oparty jest o dwa fundamenty WOLNOŚĆ i POSZANOWANIE WŁASNOŚCI. Wolność to nie owsiakowe "róbta co chceta" tylko wzięcie odpowiedzialności za to co się robi i działanie w ramach rozsądnego prawa, które reguluje tylko te sprawy które regulować musi i nic ponadto. W odróżnieniu od socjalizmu w którym regulowć trzeba wszystko. Tototo w Polsce nie ma z kapitalizmem nic wspólnego bo ani tu wolności nie uświadczysz a o poszanowaniu własności w tym kraju to bez komentarza. Przyjęło się nazywać kapitalizmem wszystko co złe jak nepotyzm, korupcję, wyzysk itd. Proponuję poczytać choćby Friedmana żeby mieć pojęcie o czym się mówi. A "kapitalizm polityczny" to bez urazy ale po prostu jakaś bzdura... Czepiam się nazw bo z opisanymi w artykule problemami się akurat zgadzam.
S
stan
30 lipca 2012, 15:03
A co szanowny autor proponuje? Jak należy zmienić tą rzeczywistość?