Komu przebaczyć?

Rekonstrukcja upamiętniająca pacyfikację stoczni szczecińskiej w 1981 roku. Inscenizację zorganizowano w ramach projektu Centrum Dialogu Przełomy (fot. PAP/Jerzy Undro)

Minęło trzydzieści lat. Wszystkie argumenty za i przeciw zostały już chyba powiedziane, prawdopodobnie nic nowego już nie usłyszymy. Zdecydowana większość historyków wykazuje, że nie ma żadnych poważnych przesłanek, które uzasadniałyby tezę o nieuniknionej sowieckiej interwencji, a tym samym o konieczności stanu wojennego jako "mniejszego zła".

Wielu polityków, większość "autorytetów" i publicystów tzw. głównego nurtu wie jednak lepiej i to ich pogląd, zbieżny w zasadzie z konsekwentnie podtrzymywaną argumentacją generała Jaruzelskiego, jest dziś podzielany przez większość polskiego społeczeństwa. Najbardziej w tym wszystkim żal mi ofiar stanu wojennego i ich bliskich, bo w świetle tego dominującego poglądu ofiary te właściwie były niepotrzebne.

Dla mnie i wielu osób z mojego pokolenia, 13 grudnia 1981 r. pozostanie jedną z najważniejszych dat także osobistej historii. Nie zatrą się nigdy w pamięci tamte dramatyczne emocje, tamto poczucie krzywdy, bezradności i upokorzenia, że nie możemy być wolni w naszym polskim domu, że tyle niewinnej, przelanej krwi... Ale jednego z tamtych czasów mi brakuje, za jednym tęsknię, za tym jasnym rozróżnieniem dobra i zła, prawdy i kłamstwa, bohaterstwa i zdrady, szlachetności i nikczemności. To dzięki tym jasnym rozróżnieniom ludzie szlachetni i kochający Ojczyznę wiedzieli, po której stronie stanąć i że są wartości, których moc większa, niż czołgi, karabiny i cały aparat przemocy. To o tych wartościach mówił najprostszym językiem błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, gromadząc tłumy złaknione prawdy, wolności i niepodległej Ojczyzny. W obronie tych wartości ginęli górnicy z Wujka i tyle innych ofiar stanu wojennego. Wiara w te wartości, rodziła heroizm i nadzieję, które pozwoliły przetrwać Solidarności. Nie były to więc ofiary daremne.

DEON.PL POLECA

W niepodległej III Rzeczpospolitej wiele zrobiono, by te jasne rozróżnienia zamazać, zrelatywizować. Rozumiem dziś też dużo lepiej niż w młodzieńczych czasach, że rzeczywistość jest złożona, że nie wszystko jest białe i czarne. Ale przecież nie da się zaprzeczyć, że w tamtych czasach byli ci, którzy nawet za cenę życia walczyli o wolną Polskę, i ci którzy konsekwentnie służyli totalitarnemu i poddanemu Moskwie reżimowi. A wśród nich w pierwszym szeregu Wojciech Jaruzelski, który otwarcie mówił: będziemy bronić socjalizmu jak niepodległości. Przecież nawet ci, którzy próbują bronić Jaruzelskiego i wskazują różne skomplikowane okoliczności jego decyzji, nie mogą zakwestionować, że był on przywódcą, który akceptował stan braku suwerenności i podległość Polski Związkowi Radzieckiemu; że w czasie masakry na Wybrzeżu, gdy do polskich robotników strzelało polskie wojsko, stał na jego czele jako minister obrony narodowej; że wprowadzając stan wojenny, nie tylko ponosi odpowiedzialność za jego ofiary, ale i za te lata stagnacji, beznadziei, za zgaszenie największego entuzjazmu Polaków chyba w całej naszej historii, jakim był wielki ruch Solidarności. Nigdy się już tego nie udało odrodzić.

Winnych stanu wojennego właściwie nie ma, bo upowszechnił się w III RP pogląd, że stan wojenny był koniecznością, może nawet "dziejową koniecznością", wszak wprowadzali go marksiści, a Marks za Heglem powtarzał, że z dziejową koniecznością można się tylko rozumnie zgodzić. Jaruzelski kolejny raz przeprosił za krzywdy i niegodziwości stanu wojennego, ale nie za stan wojenny, którego wprowadzenie wciąż uważa za słuszne. Jaruzelskiego potrafię zrozumieć, nie potrafię zrozumieć tych, którzy dziś z perspektywy niepodległości widzą w nim męża stanu i bohatera, który ratował naszą Ojczyznę. Nie potrafię zrozumieć tych, którzy traktują cynicznego ideologa stanu wojennego, Jerzego Urbana, jako autorytet niepodległej Polski.

Kilkanaście lat temu, profesor R. Legutko, pisał w jednym ze swoich felietonów o spotkaniu ze znajomym cudzoziemcem z Europy Zachodniej, który po obejrzeniu wywiadu z J. Urbanem, zapytał: "Proszę pana, o ile wiem, Urban w roli rzecznika rządu zachowywał się w sposób nikczemny: obrażał społeczeństwo, upokarzał je i poniżał; naigrawał się z jego bezsilności i dawał mu do zrozumienia, że jest ono bezwolnym bydłem, który musi się podporządkować rządom kija. Czy zatem fakt, że to samo społeczeństwo kupuje masowo tygodnik Urbana nie dowodzi, że miał on rację; że społeczeństwo jest głupie, bezmyślne i pozbawione godności własnej; że w gruncie rzeczy podziwia ono człowieka, który je poniżał?" (R. Legutko, "Nie lubię tolerancji", Kraków 1993, s.74.) Czasami nie tylko cudzoziemcom trudno zrozumieć Polaków.

W stanie wojennym czerpaliśmy siłę z tego, co ks. Tischner nazywał etosem solidarności. Po roku 1989 mieliśmy nadzieję, że ten etos pozostanie fundamentem polityki niepodległej Polski. Nie ma w nim miejsca na nienawiść, odwet, szukanie zemsty, ale nie ma też miejsca na kłamstwo, na rozmydlanie granic między bohaterstwem a zdradą, szlachetnością i nikczemnością, między służbą niepodległości, a wysługiwaniem się wrogom niepodległej Ojczyzny.

Felieton ks. Andrzeja Jędrzejewskiego z cyklu "O polityce niepolitycznie" jest emitowany co tydzień w Radiu Plus Radom.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Komu przebaczyć?
Komentarze (28)
G
Groszek
14 grudnia 2011, 13:36
To raczej Jaruzelski próbował namówić Rosjan na interwencję w Polsce, albo przynajmniej uzyskac jakieś wyraźne deklaracje w tej sprawie. Od 1-4 grudnia 1981 roku miało miejsce w Moskwie posiedzenie Komitetu stron Układu Warszawskiego. Nieoczekiwania, na wniosek strony polskiej, zaproponowano przyjęcie nieplanowanego wczesniej komunikatu o zagrożeniu sytuacją w Polsce i potrzebę podjęcia odpowiednich kroków w celu bezpieczeństwa wspólnoty socjalistycznej. Ale propozycja została odrzucona. Ostatecznie złudzenia Jaruzelskiego zostały rozwiany podczas wizyty w Moskwie 8-9 grudnia, Jaruzelski otwarcie domagał się wyraźnych deklaracji. Andropow : "Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuyszne stanowisko i będziemy się go trzymac do końca.". Tak samo Gromyko: "Nalezy stłumić oczekiwania Jaruzelskiego i innych przywódców na wprowadzenie wojski. Nie może być zadnego wprowadzania wojsk." Ustinow: " Myślę, że mamy to wszyscy zgodny pogląd, że nie może być mowy o żadnym wprowadzaniu wojski". Są to głosy z posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR 10 grudnia 1981, gdzie rozważano odpowiedż na żądania Jaruzelskiego. I takich "patriotów" jak Jaruzelski i Kiszczak kazano nam określać mianem "ludzi honoru". Jak nazwać takie manipulowanie polskim społeczeństwem? To jest gorsze niż hitlerowskie szczekaczki, bo okupanta można zrozumieć. Ale żeby Polak tak oszukiwał Polaka ? Choćby do GW dodawano gratis bilet na Euro nie kupię tej zeszmaconej gazety.
L
leszek
14 grudnia 2011, 09:51
To raczej Jaruzelski próbował namówić Rosjan na interwencję w Polsce, albo przynajmniej uzyskac jakieś wyraźne deklaracje w tej sprawie. Od 1-4 grudnia 1981 roku miało miejsce w Moskwie posiedzenie Komitetu stron Układu Warszawskiego. Nieoczekiwania, na wniosek strony polskiej, zaproponowano przyjęcie nieplanowanego wczesniej komunikatu o zagrożeniu sytuacją w Polsce i potrzebę podjęcia odpowiednich kroków w celu bezpieczeństwa wspólnoty socjalistycznej. Ale propozycja została odrzucona. Ostatecznie złudzenia Jaruzelskiego zostały rozwiany podczas wizyty w Moskwie 8-9 grudnia, Jaruzelski otwarcie domagał się wyraźnych deklaracji. Andropow : "Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuyszne stanowisko i będziemy się go trzymac do końca.". Tak samo Gromyko: "Nalezy stłumić oczekiwania Jaruzelskiego i innych przywódców na wprowadzenie wojski. Nie może być zadnego wprowadzania wojsk." Ustinow: " Myślę, że mamy to wszyscy zgodny pogląd, że nie może być mowy o żadnym wprowadzaniu wojski". Są to głosy z posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR 10 grudnia 1981, gdzie rozważano odpowiedż na  żądania Jaruzelskiego.
H
HK
14 grudnia 2011, 07:59
alair - tak, istnieje walka duchowa i zapewne będzie istniała do końca świata, choć Szatan już przegrał. Ale on jest wiecznym kusicielem i nawet przy oczywistej przegranej, będzie temu zaprzeczał. Podobnie jest z komunizmem, który wciąż szuka furtek w ludziach i je znajduje. Całe nasze - szczególnie polskie - myślenie jest jakby furtkowe - wciąż szukamy oparcia gdzie indziej, wśród innych... jakby oprócz Boga. Czyli mit raju, możliwego do zbudowania tu na ziemi działa. A to jest podstawowy fałsz, tak skrzętnie nie tylko przez komunistów wykorzystywany. Że inni sobie lepiej poradzili? Mieli i mają w sobie więcej tego właśnie realizmu, który wie, ze tego raju nie zbudujemy, ale byt swój możemy polepszyć. I to robią, jeżeli nawet nie powołują się na Boga. Ale Bóg czyta ich realizm jak otwartą księgę: nie ci co mi mówią Panie, Panie, ale czynią wolę Ojca... w prawdzie naszego obecnego bytu - czlowieka wciąż w przedsionku Nieba. A wielu katolików myśli, że juz są aniołami, a nimi być nie mogą, gdyż mają ciało - tę wciąż niedoskonałą ziemię kuszoną przez wiecznego kłamcę. Ludzkie myślenie nie oparte o praktykę jest idealizmem - nie realizmem. Wciąż w Polsce mamy za dużo idealizmu - także wśród księży.
A
alair
13 grudnia 2011, 23:31
 Ja wierzę, że Pan Bóg pokierował ludxmi, by komunizm upadł. Nie zapominajmy, że chrześcijaństwo było dla ideologii marksistowsko-leninowskiej (i jest do dzisiaj dla nowej lewicy) główną przeskodą w realizacji szczęsliwej przyszłości. W ten sposób Szatan walczył z dziełem Chrystusa na ziemi. Dziś też ludzie spoza Kościoła, ale i sami katolicy są wciągani (kuszeni) w ideologie, które Boga stawiają w stan oskarżenia! Wolność jest dobrem, ale trudnym. Istnieje w świecie walka duchowa.
L
leszek
13 grudnia 2011, 23:18
=============== Dariusz Piórkowski SJ : A tutaj nie chodzi o to, żeby ich wieszać, chodzi o pewne moralne i symboliczne potępienie. Podobnie było z lustracją. =============== A zgadza się. Jakoś zabrakło tego jednoznaczego pokazania kto wsadzał do więzień i kto był wsadzany do więzień. W Polsce przez długi okres czasu funkcjonował jakiś osobliwy mix "postępowych sił reformatorskich z obozu władzy" i "pozbawionych zacietrzewiania i myślących o przyszłości przedstawicieli dawnej opozycji". Punktem kulminacyjnym była osławiona deklaracja "autorytetów moralnych", że "generałowie byli ludźmi honoru". Oczywiście - miało to dobre strony gdyż dzięki temu przejście od starego do nowego odbyło się płynnie, ale skutkiem ubocznym jest to, że owi "ludzie honoru" leją krokodyle łzy i kłamia jak najęci i znaczna część opinii publicznej to kupuje. Tak samo rzetelne i dokładne badania naukowe nad najnowszą historią zostały mocno opóźnione, tak naprawdę, to zaczynają sie dopiero od kilku lat. Wcale nie jest prawdą, ze tak było wszędzie. W Niemczech i Czechach bez problemów sobie z tym poradzono i jakoś świat się od tego nie załamał. W Niemczech i Czechach (wtedy jeszcze Czechosłowacji) to wręcz specjalne komisje parlamentarne wyjaśniały kulisy interwencji w rokuj 1968, a Niemczech rózne aspekty funkcjonowaniu systemy władzy w byłym NRD. W Czechach efektem były monumentalne "Zródła do dziejów czechosłowackiego kryzysu 1968-1970" (17 tomów do tej pory), w Niemczech komisja Bundestagu opublikowała 32 tomy. W Polsce tak naprawdę ten proces się zaczął. A czy przyczyną jest na pewno brak źródeł czy kompetentnych specjalistów. Mam wątpliwości, raczej opinia publiczna zatruta jadami wydzielanymi przez "autorytety moralne" do spólki z "ludźmi honoru".
L
leszek
13 grudnia 2011, 22:29
 Cytat: ========= KS A.J: Przepraszam za delikatną wycieczkę "ad personam",ale czytając Twoje komentarze mam wrażenie do czynienia z człowiekiem o takiej szlachetnosci, która wszędzie usiłuje dopatrzeć się jakiegoś dobra, a pzrynajmniej braku zła. ========= Jeśli chodzi o Marksa, to trzeba przede wszystkim pamiętać, że Marks żył długo i w ciągu swojego długiego życia napisał dużo rzeczy, często wzajemnie sprzecznych. Często się pisze o "młodym" i "starym" Marksie. Podobnie jak Wittgenstein, największy XX filozof jest "wczesny" i "późny". Czy Marks postulował zniesienie własności prywatnej - może gdzieś, kiedys o tym pisał. W Kapitale o tym nic nie ma. Generalnie - co się podkreśla - Marks precyzyjnie opisywał rzeczywistość, ale jeśli chodzi o tworzenie konkretnego modelu polityczno-ekonomicznego-społecznego na podstawie wyłącznie pism Marksa, to będzie z tym spory problem.  Potępianie filozofów na podstawie tego ci pisali ... Może bądźmy konsekwentni. Platon w Państwie opisał państwo totalitarne - potępmy Platona i platonizm. Hobbes był przecież bezlitosnym ateistą i zwolennikiem władzy absolutnej. Pewnie taką liste można długo pociągnąć. Tyle tylko, że jak się potępi Marksa, Platona, Hobbesa i wielu innych to niewielu zostanie nie-potepionych. Może filozofów nie oceniać po tym, co kiedyś, gdzies napisali - ale po tym, jaka była waga, intelektualna wartośc i wpływ tego co pisali. Jeśli coś źle pisali - to trzeba z tym dyskutować, a nie "potępiać". Co do encykliki Leona XIII , to potępił tam także socjalizm, kapitalizm, liberalizm itp itd. Ale oprócz "potępiania" jest tam zawarte także wiele innych rzeczy, które warto przeczytać bo zachowują wagę po dzień dzisiejszy.
OW
orła wrona nie pokona
13 grudnia 2011, 22:28
Nie mozna zapominac, że Jaruzelski był bardzo dobrym aparatczykiem. Przesiąkł do cna ideami komunizmu. Działał w zupełnie innej rzeczywistości. Bronił świata, w którym było mu dobrze. Na swój sposób rozumował, ze działa na korzyść Polski. Dziś może to wydawać się dziwaczne. ok, to dlaczego nie powie? Dlaczego nie powie: wierzyłem w komunizm, wierzyłem ze komunizm i Związek Radziecki to dla Polski dobro, tylko plecie o mniejszym złu?
A
ABAR
13 grudnia 2011, 21:56
 Zastanawiam się, czy gen. Jaruzelski nie zaszkodził komunizmowi wprowadzając stan wojenny, który w efekcie wyzwolił energię do większych zmian i upadku całego bloku wschodniego. Nie można przecież wykluczyć, że Solidarność z biegiem czasu traciłaby na znaczeniu , a cała idea wolności legła by na ołtarzu prywaty i walki o interesy poszczególnych grup zawodowych. 
AP
Adrian Podsiadło
13 grudnia 2011, 21:06
Dariusz Piórkowski SJ Podnoszenie tematu wieszania komunistów jest niepoważne (nawet jeśli to tylko zaprzeczanie). Trzeba rzecz nazywać po imieniu: to nic innego jak manipulacja. Kaci chcą wytworzyć wrażenie, że to ofiary są pełne nienawiści, to nagle ofiary muszą się tłumaczyć, że nie są wielbłądami, a jednocześnie odwraca się w ten sposób uwagę od rzeczywistych zbrodni, które stają się tylko wzmniankami w przekazanie medialnym. Manipuluje się również wiarą katolicką. Nagle niewierzący twierdzą, że np. generała Jaruzelskiego czeka osąd boski. Koniecznie też trzeba wybaczyć, a jeśli to nie pomaga to pamiętać o nadstawieniu drugiego policzka. Warto wtedy pamiętąć: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości...
13 grudnia 2011, 21:06
Komunizm, który zakłada krwawą rewolucję, jest zły również pod względem filozoficznym, moralnym. Poza tym ta ideologia okazała się monstrualnie obłudna - a to KRK zarzucała (oczywiście częściowo słusznie...) hipokryzję... Dziś podobnie... Choć w wersji light. Zastanawia mnie, dlaczego pisze się "nazizm", a nie "nazisocjalizm"? Czy to językowa tendencja do form krótszych czy coś... innego, np. udawanie, że był to nurt prawicowy, a nie lewicowy? PS I znów mówią, że nieszczęśnik, który dzisiaj dokonał jatki był związany ze skrajną prawicą...
AP
Adrian Podsiadło
13 grudnia 2011, 20:42
Kinch, różnica między nazizmem i komunizmem to szczerość. Naziści mówili, że będą mordować i mordowali, komuniści mówili o równości i sprawiedliwości i mordowali jeszcze bardziej.
Andrzej Jędrzejewski
13 grudnia 2011, 19:12
 "Komunizm" jako system filoficzny nie jest ani dobry ani zły. do Leszka Przepraszam za delikatną wycieczkę "ad personam",ale czytając Twoje komentarze mam wrażenie do czynienia z człowiekiem o takiej szlachetnosci, która wszędzie usiłuje dopatrzeć się jakiegoś dobra, a pzrynajmniej braku zła. Czasem jednak staje się to naiwnością. Leon XIII w Rerum novarum, a więc 26 lat przed wprowadzeniem komunizmu w życie, wyłacznie zatem na podstawie teorii, słusznie nazwał go "lekarstwem gorszym od choroby", choć ówczesny dziki kapitalizm był straszną chorobą. Kołakowsk,niegdys marksista, twierdzi, że zbrodnie i niegodziwości komunizmu,to nie błędy realizacji, ale jedyna możliwa konsekwencja marksizmu, zaś "ostatnim słowem marksizmu jest obóz pracy". Materializm, kolektywizm,walka klas jako zasada rozwoju,ateizm,relatywizm poznawczy i etyczny,zniesienie własności to tylko niektóre istotne elementy marksizmu, które nie pozwalaja zgodzić się z Twoja tezą.
K
katolik
13 grudnia 2011, 18:19
Drogi katoliku, po raz ostatni ostrzegamy przed umieszczaniem wszędzie tych samych komentarzy, które nie mają nic wspólnego z tekstami. Przypomina to zachowanie internetowego trolla. W przyszłości będziemy takie komentarze usuwać. Proszę o podanie, co jest niekatolickie w moich komentarzach. Sparawa dotyczy wieczności, nieba albo piekła. Czy jest coś ważniejsze?
Dariusz Piórkowski SJ
13 grudnia 2011, 16:45
Do leszka, chodzi mi o coś na podobieństwo denazyfikacji w Niemczech. To prawda, że różnice są.  Niemcy wybrali Hitlera, nawet jeśli pod wplywem dużej propagandy. Nam komunizm narzucono. Ale to też był zbrodniczy system, zwłaszcza w wersji stalinowskiej. Potępienie oznaczałoby, że społeczeństwo po przełomie 1989 roku nie dopuściłoby do władzy i urzędów tych, którzy dobrowolnie kolaborowali z komuną. Do dzisiaj żaden sąd nie osądził ani Kiszczaka, ani Jaruzelskiego. A tutaj nie chodzi o to, żeby ich wieszać, chodzi o pewne moralne i symboliczne potępienie. Podobnie było z lustracją. Rozumiem, że jest to trudne i pewnie w naszym przypadku niewykonalne. Zresztą tak było w prawie wszystkich postkomunistycznych krajach. Dlatego nie dziwmy się, że rany się jeszcze jątrzą i pewnie jeszcze długo będą, dopóki nie przeminie pewne pokolenie.
L
leszek
13 grudnia 2011, 16:31
 "Komunizm" to jest i system filozoficznie głównie kojarzony z Marksem i system polityczny stworzony w Rosji po 1917 roku i po 2 Wojnie Światowej narzucony mniej czy bardziej dokładnie krajom bloku wschodniego. "Komunizm" jako system filoficzny nie jest ani dobry ani zły. Natomiast oczywiście "komunizm" jako system polityczny to system masowych zbrodni i przestępstw.
L
leszek
13 grudnia 2011, 16:20
 Cytat: ---------------- Dariusz Piórkowski: Mnie się wydaje, że w Polsce nigdy nie doszło do oficjalnego potępienia komunizmu ( w przeciwieństwie do nazizmu). --------------- "Potępienie komunizmu" to dość rozciągliwe pojęcie. Pytanie, co sie po tym pojęciem kryje. Potepić Marksa czy jakoś tak  ? Osobiście jestem wrogiem takich mętnych określen i pustych deklaracji. W Polsce głównym problemem to, że ciągle za  mało się przypomina i upamiętnia tych, co się nie bali, nie dali zastraszyć i sterroryzować i sprzeciwiali się systemowi. Dotyczy to zwłaszcza okresu 1944-1956. Tutaj ciągle pokutują jakies fałszywki wytworzone przez PZPR, stereotypy, mitologie wyprodukowane w poprzednim systemie. Oczywiście, wiedza jest coraz większa, ale ciągle się jakoś słabo przebija do głownego mainstreamu. 
Dariusz Piórkowski SJ
13 grudnia 2011, 16:00
Drogi katoliku, po raz ostatni ostrzegamy przed umieszczaniem wszędzie tych samych komentarzy, które nie mają nic wspólnego z tekstami. Przypomina to zachowanie internetowego trolla. W przyszłości będziemy takie komentarze usuwać.
13 grudnia 2011, 15:59
Komunizm mimo swojego zbrodniczego oblicza różni się jednak od nazizmu. W swoich podstawach zakłada przejęcie środków produkcji przez robotników i w ogóle zniesienie własności prywatnej, równość wszystkich, itd. każdy z grubsza wie na czym to polega. Stąd może niektórzy widzą jakieś pozytywne elementy w jego programie. Jeśli ktoś nie żył w PRL, to może sobie wyobrażać, że jego celem była  równość i sprawiedliwość co miało na końcu doprowadzić do tego, że nie będzie już biedy na świecie. Abstrahując od reszty - bardzo szlachetne myśli. Próba ich wprowadzenia w życie: jaka była - wielu może poświadczyć. Natomiast nie wiem jakie pozytywne teorie można by wyciągnąć z nazizmu?
K
katolik
13 grudnia 2011, 15:53
@greg O Wierze się nie dyskutuje. Albo się Wiarę przyjmuje, albo odrzuca. Bez dyskusji. Tak jak nakazał nasz Pan Jezus Chrystus: I rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Mk 16. 15-16 Niebo albo piekło do wyboru.
Dariusz Piórkowski SJ
13 grudnia 2011, 15:12
Mnie się wydaje, że w Polsce nigdy nie doszło do oficjalnego potępienia komunizmu ( w przeciwieństwie do nazizmu). A potępienie komunizmu nie oznacza linczowania komunistów i Zomowców. I tutaj leży źródło naszych wielu nierozwiązanych problemów z przeszłości, które się za nami ciągną. Sęk w tym, że w komunizm i służby byli zaangażowani sami Polacy. Niektórzy nasiąknęli komunizmem ideologicznie, do dzisiaj jeszcze wzdychając, że dawniej było lepiej. Dzisiaj wielu esbeków żyją sobie jak pączki w maśle. Bo nigdy nie doszło do jakiegokolwiek rozliczenia.
G
greg
13 grudnia 2011, 15:05
 Proponuję dać sobie spokój z dyskutowaniem z ~katolikiem, albo założyć mu na Deonie jakiś osobny watek, bo przecież dla niego nieważne jaki temat artykułu czy dyskusji, nieważne jaki portal, on zawsze jedno i to samo. Ma swój blog, swoją obsesję, swój świat, a ponieważ on spokoju nie da, więc dajmy jemu spokój. 
K
katolik
13 grudnia 2011, 14:07
Całą prawdę poznany dopiero na Sądzie Ostatecznym. Tu nie ma takich szans bo ojciec kłamstwa opanował wszystko. "Cała ziemia w podziwie spoglądała na bestię" (Apok. 13, 3)
L
leszek
13 grudnia 2011, 13:46
 "Przepraszanie" bez prawdy jest pustym gestem, czczymi słowami, jest "przepraszaniem" a nie przepraszaniem.  Przeciez świetnie wiadomo od dawien dawna z licznych dokumentów, że to właśnie generał Jaruzelski sondował "sojuszników" czy może liczyć na "bratnią pomoc" gdyby po wprowadzeniu stanu wojennego sytuacja się wymknęła spod kontroli. Więc to raczej wprowadzenie stanu wojennego narażało Polskę na "bratnią pomoc", a nie zaniechanie wprowadzania. Jest zadziwiające, że ów "schorowany generał" w tych swoich licznych deklaracjach, wywiadach czy nawet książkach jakoś dziwnie zawsze "zapominał" o tym epizodzie.
K
katolik
13 grudnia 2011, 13:25
Katoliku - z minionego czasu będziemy rozliczeni na Sądzie Ostatecznym, dlatego warto go lepiej znać, by nie był wielkim zdziwieniem dla nas. A bez przebaczenia jak się znaleźć w Niebie? Zbawienie tylko w Kościele przedsoborowym.
L
leszek
13 grudnia 2011, 13:20
Warunkiem przebaczenia jest powiedzenie prawdy. A ten "schorowany generał" prawdy nie mówi i powiedzieć nie chce. Zamiast tego leje krokodyle łzy i wygłasza jakies obłudne i fałszywe deklaracje o "mniejszym źle". Co stoi na przeszkodzie prawdzie, czemu ci ludzie wzbraniają się przed prawdą niczym diabeł przed święconą wodą.  "Prawda" generała Jaruzelskiego się zmieniała wielokrotnie. Początkowo była to "prawda" o ekstremistach z "Solidarności" i rzekomo grożącej nam ruinie i anarchii. Około 1989, gdy się okazało, że owi "ekstremiści" obejmują władzę, to nagle "prawda" generała się zmieniła o 180 stopni i wtedy wytworzono ten mit o "radzieckiej interwencji". Nawet, gdy w świetle dokumentów historycznych ten mit się całkowicie załamał.  Nie jest to jedyna rzecz, która generał Jaruzelski jest winien narodowi. Po dziś dzień czekamy na prawdę o grudniu 1970 roku, gdy wojsko strzelało z amunicji bojowej do ludzi. I jakoś doczekac się nie możemy. W sprawa zabitych ludzi w kopalni Wujek, czy kto stał za zabójstwem księdza Popiełuszki. Czy usłyszymy kiedyś prawdę od generała Jaruzelskiego. Poza tym, czy ludzie tego pokroju to w ogóle wiedzą, czym jest prawda ?
H
HK
13 grudnia 2011, 11:58
Katoliku - z minionego czasu będziemy rozliczeni na Sądzie Ostatecznym, dlatego warto go lepiej znać, by nie był wielkim zdziwieniem dla nas. A bez przebaczenia jak się znaleźć w Niebie?
P
przemek
13 grudnia 2011, 10:50
Bardzo mędry artykuł, szczególnie refleksja o przebaczeniu - wiele osób próbuje dziś nadużywać tej chrześcijańskiej idei - świetnie ograniczają to słowa Herberta i tej cytowanej kobiety - przebaczyć mogą ci, którzy ponieśli krzywdę, naszym obowiązkiem jest rozliczyć tych, którzy te krzywdy wyrządzili, wskazać poprzez instrumenty niepodległego państwa, kto jest winny i ukarać - potem zostawić przebaczenie sumieniom tych "których zdradzono o świcie"
K
katolik
13 grudnia 2011, 09:48
Minionego czasu nic nie wróci. Lepeij pomyslec o zbawieniu duszy. Warto poznać prawdę objawioną przez Boga.