Lech Wałęsa będzie negocjował ws. Stoczni

(fot. European People's Party - EPP/flickr.com/CC)
PAP / psd

Lech Wałęsa zgodził się podjąć mediacji między ukraińskim udziałowcem Stoczni Gdańsk a Agencją Rozwoju Przemysłu - poinformował w poniedziałek PAP prezes Instytutu Lecha Wałęsy Piotr Gulczyński. O takie wsparcie poprosiła b. prezydenta stoczniowa Solidarność.

"Pan prezydent już pod koniec września, kiedy w Stoczni Gdańsk wybuchł strajk, zadeklarował publicznie, że jest gotów pomóc stoczni, podejmując się negocjacji" - przypomniał Gulczyński.

Z prośbą o podjęcie mediacji między większościowym ukraińskim udziałowcem firmy a Agencją Rozwoju Przemysłu zwrócił się w poniedziałek do Wałęsy w imieniu komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski, który jest też członkiem rady nadzorczej firmy.

Jak podkreślił szef stoczniowej "S" w apelu do Wałęsy, "długotrwały brak porozumienia w sprawie finansowania działalności Stoczni Gdańsk blokuje jej restrukturyzację i grozi utratą pracy przez blisko dwa tysiące stoczniowców".

"Z informacji medialnych wynika, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak komunikacji pomiędzy właścicielami spółki. Według posiadanych przez nas informacji z zarządu stoczni Sergiej Taruta (główny akcjonariusz - PAP) nie oczekuje finansowej pomocy publicznej ze strony Skarbu Państwa, zależy mu natomiast na przychylności i współpracy w podejmowaniu istotnych dla stoczni decyzji, które nie obciążą finansowo żadnego obywatela Polski" - napisał Gałęzewski.

"Jeśli cokolwiek lub ktokolwiek doprowadzi do rozmów między udziałowcami w konstruktywnej atmosferze, to jesteśmy za to wdzięczni. Ukraiński właściciel jest zdeterminowany, aby uchronić stocznię przed bankructwem. Niestety, ze strony ARP tego rodzaju intencji nie widać" - powiedział PAP rzecznik prasowy ukraińskiego udziałowca stoczni Jacek Łęski.

Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski w oświadczeniu przesłanym PAP podkreślił, że "koncepcja mediacji jest na razie w fazie pomysłu, więc jeszcze za wcześnie na formułowanie stanowiska". "Pomysł przyjmujemy z zainteresowaniem, a stanowisko wypracujemy, gdy tylko pojawi się on w formie zaproszenia lub propozycji" - napisał.

"Teraz możemy powiedzieć tylko tyle, że szanujemy Lecha Wałęsę i podziwiamy jego umiejętność znajdowania wyjść z sytuacji pozornie bez wyjścia" - dodał szef ARP.

"Do konkretnych rozmów byliśmy i jesteśmy gotowi. Problem polega na błędach w zarządzaniu stocznią, które doprowadziły do dzisiejszej dramatycznej sytuacji, i na tym, że my jako instytucja dysponująca pieniędzmi z naszych podatków niektórych oczekiwanych przez naszego partnera rzeczy po prostu nie możemy zrobić" - wyjaśnił prezes ARP.

"Niemniej podzielamy przekonanie, które stoi za przedstawionym pomysłem, że nie wolno się poddawać i trzeba ciągle szukać rozwiązań" - ocenił Dąbrowski.

Taruta poinformował w ubiegły wtorek, że potrzeba 180 mln zł, by Stocznia Gdańsk odzyskała rentowność. Pytany, jaka część z tych 180 mln zł może pochodzić od ukraińskich udziałowców, ocenił, że może to być "ok. 80 mln zł" i dodał, że jego zdaniem stocznia ma przed sobą "dni, nie miesiące".

Taruta zaapelował do szefa rządu i ministra skarbu, by usiedli z nim do rozmów na temat przyszłości stoczni. "Nie mamy obecnie partnera do dialogu" - mówił. Rozmowy miałyby dotyczyć formy zaangażowania ARP w ratowanie stoczni.

"Naszym zdaniem Agencja Rozwoju Przemysłu, która ma 25 proc. udziałów w stoczni, nie jest zainteresowana rozwojem tego zakładu" - powiedział Taruta. Dodał, że bez zaangażowania ARP nie uda się wyprowadzić stoczni na prostą. Podkreślił, że swoje zobowiązania wypełnił w 100 proc.; uważa, że zrobił dla stoczni więcej, niż deklarował.

ARP w przesłanym oświadczeniu podkreśliła, że angażowanie kolejnych publicznych pieniędzy w stocznię nie znajduje uzasadnienia.

Stocznia Gdańsk jest w tak trudnej sytuacji finansowej, że pracownicy od maja otrzymują wynagrodzenie w ratach. Domagając się wypłaty pensji 26 września załoga przeprowadziła kilkugodzinny strajk ostrzegawczy.

75 proc. akcji spółki należy do kontrolowanej przez Tarutę spółki Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. do ARP. Udziałowcy od kilku miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie sposobu poprawy sytuacji zakładu.

Na początku września do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego Gdańsk Północ wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni. Złożył go wierzyciel, firma Techwind z Banina koło Gdańska, której stocznia zalega ok. 250 tys. zł. W minionych kilku miesiącach to już drugi wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni w Gdańsku. W przypadku poprzedniego wierzyciela, stocznia uregulowała swoje zaległości.

Na początku lipca WZA stoczni nie przyjęło planu ratowania zakładu. Gdańsk Shipyard Group zaproponowała wówczas, by podwyższyć kapitał zakładowy spółki o 85 mln zł, z czego 64 mln zł miałby przekazać większościowy udziałowiec, a 21 mln zł - mniejszościowy, czyli Agencja. ARP nie zgodziła się na przyjęcie takiej uchwały. Od 2004 r. pomoc publiczna dla stoczni wyniosła 555 mln zł.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lech Wałęsa będzie negocjował ws. Stoczni
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.