Mamy 600 tys. wolnych miejsc pracy

(fot. sxc.hu)
"Puls Biznesu" / PAP / pz

Gdyby odpowiednio przeszkolić bezrobotnych, co trzeci od ręki znalazłby pracę, twierdzi "Puls Biznesu" na podstawie badań przeprowadzonych przez ekonomistów Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Od trzech lat monitorują oni grupę 16 tys. pracodawców. Raz do roku pytają ich czy i ilu pracowników obecnie poszukują. Okazuje się, że niezależnie od pór roku i wahań koniunktury gospodarczej rekrutację prowadzi w Polsce 16-17 tys. pracodawców.

Jeśli rozciągnąć wyniki uzyskane w tej grupie badanych na całą polską gospodarkę, okazuje się, że w momentach, w których prowadzone było badanie, pracodawcy potrzebowali do pracy ok. 600 tys. pracowników. Sęk w tym, że bezrobotni w przytłaczającej większości nie spełniali oczekiwań tych, którzy mogliby ich zatrudnić.

DEON.PL POLECA

Według badań ManpowerGroup problem ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników ma w Polsce ok. 40 proc. pracodawców.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mamy 600 tys. wolnych miejsc pracy
Komentarze (4)
R
Radujmysię
8 stycznia 2013, 11:32
Często pracodawcy chcą młodych, zdrowych, dobrze wykształconych, z dużym doświadczeniem, ze skromnymi wymaganiami finansowymi, chętnych do pracy (niekoniecznie dodatkowo płatnej) poza godzinami w ramach tzw.dyspozycyjności. Pracodawcy poszukują np. programisty Javy, ale z solidnym doświadczeniem zawodowym. Czy ktoś po studiach ma od razu doświadczenie w programowaniu? Na to potrzeba ze dwóch lat odpowiedniej pracy. Doświadczenia nie nabywa się w szkole lub rozwiązując teoretyczne problemy. Prawie każdy poszukujący wyspecjalizowanych  pracowników chce człowieka, który od razu może efektywnie pracować i przynosić zyski, a nie takiego, który będzie się uczył. Proste pytanie: ile firm tak naprawdę dba o szkolenia pracowników, o to by mieli czas na podnoszenie kwalifikacji? Ilu szkoli w ostateczności tylko wybraną garstkę żeby zaoszczędzić na kosztach?
J
ja
8 stycznia 2013, 09:59
K pisze:.... ale lubimy "wolną amerykankę" zamiast badania predyspozycji i wytyczania ścieżki zawodowej.  Badanie predyspozycji i wytyczanie ścieżki to pojęcia z dużych korporacji. Takich miejsc pracy jest w Polsce niewiele. Miliony ludzi pracują w niewielkich zakładach i firmach. W nich liczy się lojalność i umiejętność dostosowania się do zmiennych zewnętrznych warunków pracy (ta wspomniana przez K. wielofunkcyjność) oraz do zespołu.
E
elek
8 stycznia 2013, 09:52
Prowadziłem firmę i poszukiwałem pracowników. Najtrudniejszym było znalezienie pracownika uczciwego, chętnego do pracy i umiejącego znaleźć się w nowej dla niego grupie dotychczasowych pracowników. Dokształcenie go do stanowiska pracy nie było problemem. Po okresie próbnym odpadali konfliktowi, nerwowi, stale obrażeni, bardzo wymagający dla siebie w sprawach miejsca pracy, piszący donosy do zewnętrznych władz, nie umiejący współpracować z kolegami, pijący, niesłowni, uchylający się od drobnych robót porządkowych będących ich zdaniem poza ich obowiązkami, .... Jeśli ktoś był uczynny i lubiany przez kolegów z brygady czy biura to nawet jak nie nadawał się do jednej pracy znajdowała się dla niego inna praca.
K
K.
8 stycznia 2013, 09:33
Pracodawcy oczekują "odpowiednio wykwalifikowanych pracowników". "Odpowiednio wykwalifikowani pracownicy" chcąc zmienić pracę oczekują lepszych warunków. Pracodawcy nie chcą inwestować w rozwój narybku, bo narybek powinien we własnym  zakresie chcieć podnosić swoje kompetencje. Narybek chwyta się zajęć dorywczych próbując utrzymać się od pierwszego do pierwszego.. i nie podnosi swoich kompetencji. Czego brakuje w tym wszystkim? Wzajemnego zaufania do siebie i dobrej diagnozy, a nie kompetencji czy wykwalifikowanych pracowników. Nie wszyscy mogą być znakomitymi biznesmenami, sprzedawcami czy dobrymi mechanikami lub magazynierami. Siła Polaków jest wielofunkcyjność, ale lubimy "wolną amerykankę" zamiast badania predyspozycji i wytyczania ścieżki zawodowej.